Aut:
O mój Boże, wreszcie! Skończyłam! W sumie nie jestem pewna, czy to słowa smutku czy szczęścia... chyba tego i tego. Tyle miesięcy pisałam
Hogwardzki trójkąt, że zapewne do końca życia, będzie w pewien sposób dla mnie ważny.
Chyba chwilowo muszę odpocząć do Hermiony i Severusa, ale to nie znaczy, że i porzucam. Będę dalej pisać miniaturki! Co do drugiego bloga z tym tematem, to muszę się zastanowić. Chciałabym coś swojego, nowego. Mam nadzieję, że przeczytacie go równie chętnie jak tego :D
Chciałam podziękować wszystkim czytelnikom. - tym nowym i starym, anonimowym i zalogowanym. Po prostu wszystkim! Bez Was nie byłoby tej historii. Dziękuję! ^^
„Dolina Godryka, 07.09.2000r.
Hermiono!
Tak jak nalegałaś, nie pisałam do
Ciebie przez dwa lata. Nikt się niczego nie domyślił, nawet sam Dumbledore,
niczego nie podejrzewa, chociaż zasmucił się, gdy Marcel powiedział mu, że
Severus odszedł. McGonagall podobno wpadła w szał – uważała, że za bardzo na niego
naciskał i Twoja „śmierć” pogorszyła jego stan. Mam oczywiście na myśli,
nienawidzenie samego siebie i ogólną radość do całego, otaczającego go świata.
Wszyscy za Tobą tęsknią, chociaż
starają się żyć dalej. Nie jest to proste, szczególnie, gdy zna się prawdę.
Wiem, że gdzieś tam jesteś, ale nie mogę napisać, poradzić się. Z początku
myślałam, że zwariuję. Wiele razy byłam bliska napisania, jednak zawsze w porę
rezygnowałam – nie mogłam narazić Was na niepotrzebne niebezpieczeństwo, przez
mój egoizm. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ten list wreszcie mogę wysłać!
Jak pewnie wiesz, Aleksander ma dwa
latka. Mieszka z Draconem i Luną (tak, są razem, czyż to nie wspaniałe?!) w
ogromnej, Malfoy’owskiej rezydencji – oni mają stanowczo za dużo pieniędzy.
Draco pracuje w Ministerstwie Magii na wysokim stanowisku. Nie wiem dokładnie,
zawsze wychodzę z pokoju, gdy zaczyna mówić o tym co robi. Strasznie nudno
opowiada, nie wiem, jak mogłaś z nim wytrzymać! Luna natomiast, bada
nieistniejące gatunki roślin i zwierząt. Wyobraź sobie, że na świecie jest
więcej takich... ludzi jak ona. Ponoć, nieźle sobie radzi.
Aleks ma się dobrze. Urodę zdecydowanie
odziedziczył po Tobie, ale to chyba lepiej (nie powtarzaj tego Snape’owi!). Ma
dopiero dwa lata, więc nie mogę powiedzieć zbyt dużo o jego charakterze – jest
uroczym dzieckiem z dużymi, czarnymi oczami. Jest oczkiem w głowie Dracona.
Dostaje od niego absolutnie wszystko, od małej, latającej miotełki, po
magiczną, elektryczną gitarę, na której przez pierwszy miesiąc, grał dzień i
noc. Luna zrobiła Malfoy’owi awanturę o nieodpowiednich prezentach i groziła
wyprowadzką. Wszystko skończyło się dobrze, ale do teraz jestem chyba lekko
przygłucha.
Jeśli chodzi o mnie, to dwa miesiące
temu wyszłam za Harry’ego! Uroczystość była całkiem spora – moja rodzina jest
ogromna, jak doskonale pamiętasz, a do tego przyjaciele i znajomi. Mama przez
tydzień nie wychodziła z kuchni i cały czas płakała. Było trzy razy gorzej, niż
na weselu Billa.
Harry został szefem biura Aurorów.
Uwielbia tę robotę, a ja jej nienawidzę. Prędzej czy później wykończy mnie
nerwowo. Ile mogę się martwić, czy wróci do domu cały i zdrowy? Nie mam jednak serca,
aby kazać mu przestać.
Ja sama szkolę przyszłych Aurorów
- dzięki Severusowi, jestem Mistrzynią
Oklumencji i Ministerstwo zwerbowało mnie do uczenia studentów, obrony umysłu.
Szczerze powiedziawszy, nic dziwnego, że przez tyle lat, nie mogli poradzić
sobie z Voldemortem! Większość z nich to zwykli kretyni…
Ron jest zawodowym Obrońcą. Gra w
angielskiej reprezentacji, może nawet o tym słyszałaś. Niestety, nie ma nic
poza Quidditch’em. Całkowicie odciął się od rodziny, ostatni raz, widziałam go
na ślubie. Najgorzej poradził sobie z Twoją „śmiercią”. Przez wiele miesięcy
zapijał się w barze, aż w końcu Harry i Draco (wyobraź sobie, że zostali
przyjaciółmi) przeprowadzili z nim poważną rozmowę. Dzięki temu wyszedł trochę
do ludzi i zaczął grać. Chyba tylko dzięki temu może funkcjonować. Skoro mu to
pomaga, to nie widzę przeciwskazań.
Nie bierz tego do siebie. Wszyscy w
jakiś sposób, musieli poradzić sobie z Twoim odejściem, nikomu nie było łatwo.
Wojna odcisnęła ogromne piętno na magicznej społeczności. Wszyscy boją nie
drugiego Voldemorta. Ministerstwo próbuje zmienić ustrój, aby temu zapobiec,
ale to nic nie da – ludzie po prostu muszą zapomnieć.
Liczę, że Tobie i Severusowi, dobrze
się układa. Pamiętam, jak w szkole byłaś w nim zakochana. Mam nadzieję, że tak
jest dalej! On ma trudny charakter, ale da się z nim wytrzymać. Zawsze
należałaś do osób upartych.
Odpisz mi, jak znajdziesz trochę
czasu. Już nie mogę się doczekać!
Pamiętaj, że Cię kocham! Bardzo,
bardzo mocno!
Twoja
Ginny
Potter (nareszcie!)”
„Dolina
Godryka, 16.11.2002r.
Hermiono!
Draco nareszcie (!) oświadczył się
Lunie! Tak się cieszę, że to zrobił. Wiem, że chciał już od dawna, ale nie mógł
się zdobyć. Chyba bał się odrzucenia… Luna na szczęście jest dokładnie tym, czego
potrzebuje. Jest mu całkowicie oddana i szczerze go kocha.
Aleksander, pomimo tego, że ma
dopiero cztery latka, zdaje się wszystko rozumieć i co najważniejsze, cieszyć.
To naprawdę mądry dzieciak, ale co tu się dziwić – mając takie geny, musi być
geniuszem!
Ron dalej gra w Quidditch’a. Trochę
mnie to martwi, bo nie ma dla nikogo czasu. Nie umiem powiedzieć, czy on dalej
cierpi – w końcu minęły cztery lata! Wydaje mi się, że po prostu przyzwyczaił
się do takiego życia i boi się cokolwiek zmienić. Trochę to przykre.
Harry i mama zaczynają nalegać na
dziecko, ale ja… nie chcę. To znaczy, kocham Aleksa, ale nie wiem, czy chcę
własne dzieci. W każdym razie, na pewno nie teraz. Harry marudzi, ale rozumie.
Gorzej z mamą! Wiesz, jaka ona jest – nie odpuści tak łatwo. Wymiguję się
pracą, ale nie wiem, ile uda mi się ich zwodzić.
Pozdrów ode mnie Severusa!
Kocham Cię!
Twoja
Ginny
Potter”
„Dolina
Godryka, 01.03.2007r
Hermiono!
Ron
ma dzisiaj urodziny. Miałam nadzieję, że wyskoczymy gdzieś całą piątką, ale w
ostatnim momencie zmienił zdanie. Napisał, że ma ważny trening i nie może
wpaść. Było mi przykro, w końcu to mój brat, ale wiem, że trzyma się
Quidditch’a, jak tylko może. On ma już dwadzieścia sześć lat! Jego kariera
pomału się kończy. Powinien rozejrzeć się za nową pracą. Wiem, że pieniędzy ma
tyle, że do końca życia nie musi pracować, ale brak pracy nie wpłynie na niego
dobrze. Nie chciałam tego pisać, ale boję się o niego…
Aleksander ma już dziewięć lat!
Merlinie, jak ten czas płynie. Przecież przed chwilą urodził się James, a teraz
ma już trzy latka! Zresztą tak samo jak córka Draco i Luny, Cassiopeia. Jest
naprawdę urocza i wygląda jak mała Luna – te same złote włosy i srebrne oczy.
Draco twierdzi, że Aleks jest do
ciebie podobny – nad wyraz inteligentne dziecko. W dodatku wygląda jak ty, gdy
byłaś w jego wieku (tak mu się przynajmniej wydaje). Ja jednak widzę więcej,
niż on, niż ktokolwiek inny. Dostrzegam cechy, których nikt nawet nie próbuje u
niego znaleźć. Zdecydowanie ma oczy Severusa. Tyle razy rozpływałaś się nad
jego głębokim spojrzeniem, że zapamiętałam ich kształt i kolor. Zresztą, nie
tylko oczy ma po Snape’ie. Charakterek ma wyjątkowo wybuchowy, ale to akurat
Wasza wspólna cecha. Potrafi całymi dniami siedzieć w bibliotece i czytać książki.
O większości sprawach nie mam nawet pojęcia! Umie bronić własnych racji, co
akurat cieszy Draco. Uważa, że będzie wspaniałym dziedzicem Malfoy’owskiego
dworu i fortuny.
Harry śmieje się, że w domu mamy
dżunglę. W sumie nic dziwnego – trójka biegających dzieciaków. Lily na
szczęście jeszcze tak nie rozrabia (ma dopiero roczek), ale w sumie nie wiem,
które z nich potrzebuje najwięcej uwagi. James próbuje (dosłownie!) roznieść
dom, Albus jest nieco spokojniejszy, ale mimo wszystko można oszaleć. I
pomyśleć, że nie chciałam dzieci…
Kocham Cię!
Twoja
Ginny
Potter”
„Dolina
Godryka, 11.07.2009r.
Hermiono!
Aleks
skończył wczoraj jedenaście lat! Dostał list z Hogwartu i już nie może się doczekać
– jego podekscytowanie było wprost zdumiewające. Zachowywał się, jak zwykły, mugolski chłopiec, który nigdy
nie słyszał o magii. Przez cały dzień opowiadał nam o szkole - zachowywał się
dokładnie tak jak ty, gdy trafiliście do Hogwartu (Harry i Ron kiedyś mi powiedzieli).
Luna twierdzi, że teraz trwają wieczne
dysputy, do którego domu trafi. Draco oczywiście rozpływa się nad Slytherinem,
ale równie mocno przypomina, że Ty byłaś w Gryffindorze i może to tam trafić. Ja
osobiście mam wrażenie, że Aleks trafi do Ravenclawu!
Muszę kończyć, kocham Cię!
Twoja
Ginny
Potter”
„Dolina
Godryka, 12.09.2009r.
HA! MÓWIŁAM! Aleks trafił do
Ravenclawu!
Luna jest wniebowzięta, twierdzi, że
od samego początku to przewidywała. Draco nie może uwierzyć, ale przypomniałam
mu, że ty też prawie tam trafiłaś. Już się o wiele mniej dąsa.
Aleksander, jak nie trudno zgadnąć,
jest wybitny ze wszystkich przedmiotów, tak w każdym razie twierdzą nauczyciele
(większość z nich koresponduje z Draco – to się nazywa kontrolowanie własnego
syna. Swoją drogą ciekawe, czy Lucjusz Malfoy też tak robił. Chociaż nie
przypominam sobie, aby Draco był jakiś szkolnym geniuszem, oczywiście poza
eliksirami. Severus był stronniczy!)
I teraz nie uwierzysz! Aleks głośno
i otwarcie uważa, że nienawidzi eliksirów! Trochę to śmieszne, nie sądzisz? Ma
takich rodziców i nie lubi mieszać w kociołku? Obydwoje jesteście przecież
Mistrzami Eliksirów. Jestem pewna, że z czasem mu przejdzie…
Ron definitywnie zakończył karierę
Obrońcy. Wczoraj wrócił do Nory (dlatego piszę dopiero teraz o Aleksie w
szkole). Przez dwie godziny rozmawiał z rodzicami. Zakończyło się to na płaczu
ze strony mamy i uścisku ręki ze strony taty. Chyba nie pisałam, ale byli
pokłóceniu. Tata napisał do Rona, żeby wrócił wreszcie do domu, bo mama się
martwi. Zignorował
prośbę
i powstała awantura. Pogodzili się dopiero teraz. Dzisiaj idziemy na drinka do
Trzech Mioteł. Mam nadzieję, że Ron wreszcie o Tobie zapomniał!
Kurczę, jestem już spóźniona! Kocham
Cię.
Twoja
Ginny
Potter”
„Dolina
Godryka, 23.12.2009r.
Hermiono!
Aleksander wczoraj przyjechał na
święta Bożego Narodzenia. Cały czas opowiada o szkole, buzia mu się nie zamyka.
Jest taki uroczy, gdy orientuje się, że nikt go nie słucha i udaje, że się
obraża. Dokładnie tak jak ty.
W ramach prezentu pod choinkę,
zażyczył sobie prawdę. Dotychczas nie pytał wiele o ciebie, zdawał sobie
sprawę, że to bolesny temat. Oboje z Harrym uważamy, że dzieciaki w szkole
zasypywały go pytaniami. Usłyszały pewnie od rodziców jakieś plotki i poruszyły
ten temat przy Aleksie. Dzieci potrafią być brutalnie bezwzględne. Szkoda
tylko, że jeszcze nie mogę powiedzieć mu prawdy. Jestem pewna, że by zrozumiał.
Napiszę Ci, jak przebiegła ta
rozmowa.
Wesołych
Świąt dla Ciebie i Severusa.
Twoja
Ginny
Potter”
„Nora,
03.01.2010r.
Draco
wreszcie opowiedział wszystko Aleksowi. O tym jak zeszliście się pod koniec
szóstej klasy i jak wasz związek przetrwał wakacje. To jak cała szkoła była
przeciwko wam (Aleks nie mógł uwierzyć, że Draco i Harry byli szkolnymi
wrogami), a jednak dalej się spotykaliście. Powiedział mu, jak przez przypadek
zaszłaś w ciążę i jak się rozstaliście, bo podobno spodobał Ci się ktoś inny. Niczego
nie ominął, momentami był wręcz brutalnie szczery. Wspomniał nawet, że
Malfoy’owie byli skończonymi dupkami i, że to dla Ciebie zmienił strony, chociaż
wiedział, że nie ma u Ciebie żadnych szans. Gdy opowiadał o wojnie i o tym, jak
dowiedział się, że zginęłaś, płakał jak dziecko. Widok był naprawdę
przygnębiający. Jednak, gdy wreszcie się uspokoił, powiedział, że niczego nie
żałuje i wszystko zrobiłby raz jeszcze.
Gdy
później rozmawiałam o tym z Aleksanderm, aby upewnić się, że wszystko zrozumiał,
udowodnił, czyim jest tak naprawdę synem. Chłodny rozsądek Severusa i Twoje dobre serce, dało wspaniałe
połączenie. Możecie być z niego dumni.
Szczęśliwego
Nowego Roku!
Twoja
Ginny
Potter”
Dolina
Godryka, 07.08.2014r.
Hermiono!
Wczoraj
popołudniu przyszła sowa z wynikami Aleksandra z Sumów! Miał wszystkie
„Wybitne”, nawet z eliksirów! Nie wiedziałam, że można czegoś takiego dokonać.
Nawet ty miałaś jedno „Powyżej Oczekiwań”. Ale pewnie Snape miał najwyższe
oceny. Kujon!
Pamiętam,
jak sama się do nich przygotowałaś. Śmiać mi się chciało, bo miałam je dopiero
za rok, a ty, wraz z Harrym i Ronem musieliście się kuć. Gorzej było w
następnym roku… Związałam się z Harrym i nie miałam najmniejszej ochoty
siedzieć przy książkach! Zdałam pewnie tylko dzięki tobie. Nigdy Ci nie
podziękowałam. Nie tylko za egzaminy, ale za wszystko. Wspierałaś mnie z moją
obsesją na punkcie Harry’ego. Gdyby nie ty, zrezygnowałabym ze sto razy. Dziękuję, kocham Cię.
Twoja
Ginny
Potter”
„Dolina
Godryka, 30.06.2016r.
Aleksander
skończył Hogwart. Nie mogę w to uwierzyć! Kiedy ten czas minął? Przecież
niedawno sama chodziłam do szkoły i pisałam Owutemy… A teraz jestem mężatką od
szesnastu lat! James chodzi do drugiej klasy, a Albus do pierwszej. Lily
dopiero w przyszłym roku, ale i tak potrafi mówić tylko o magii.
James
chyba podkochuje się w Cassiopei. Albus mi mówił, że w szkole są nierozłączni.
Fajnie by było, prawda? Gdyby James ożenił się z Cass, bylibyśmy rodziną! Tak
naprawdę.
Niedługo
siedemnaste urodziny Aleksa… planujesz powiedzieć mu prawdę, tak jak kiedyś
sugerowałaś? To zrujnuje całe jego życie, ale… wydaje mi się, że powinien
poznać biologicznych rodziców. Nawet, jeżeli nie osobiście. Pewnie będzie się
wściekać i złościć, ale zrozumie. W końcu jest Krukonem i łeb ma nie od parady.
Zasługuje na prawdę.
Wiesz, że pomogę Ci to wszystko ułatwić.
Daj znać i nie słuchaj Severusa.
Kocham Cię.
Twoja
Ginny
Potter
-
Znowu czytasz te listy?
- Chcę mu powiedzieć.
- Wiesz, że to nie jest dobry pomysł.
Jest dorosły, ma własne życie i rodzinę. Nie możesz tego zepsuć.
- Jak był dzieckiem, mówiłeś, że jest za
mały, aby zrozumieć. Gdy jest już duży, twierdzisz, że jest za stary. Zdecyduj
się.
- Nie odpuścisz, prawda?
- Nie. Zrobiłam to wszystko, tylko
dlatego, bo wiedziałam, że kiedyś pozna prawdę. Musimy skończyć, to co
zaczęliśmy.
Ginny
stanęła przed pokojem Aleksandra. Zagryzła wargę i zawahała się. A co, jeżeli
to faktycznie nie jest dobry pomysł? Jeśli on się obrazi i już nigdy się do
nich nie odezwie? Znała prawdę jeszcze przed jego narodzeniem i przez tyle lat
go okłamywała. To może być za dużo. On ma zaledwie siedemnaście lat…
- Czemu tu stoisz? – wyrwał ją z
zamyślenia cichy, męski głos.
- Aleks! – uśmiechnęła się sztucznie –
Myślałam, że jesteś w pokoju.
- Byłem w kuchni – wytłumaczył, kręcąc
głową. Posłał jej dłuższe spojrzenie, które wytrzymała – wejdziesz?
- Jasne.
Chłopak
otworzył przed nią drzwi i weszła do jego pokoju. Podeszła do dużych okien.
Miał widok na ogród, który teraz był pełen ludzi. Draco wyprawił synowi
przyjęcie urodzinowe.
- Wszystko w porządku? – zapytał,
podchodząc do niej.
- Mam coś dla ciebie. Przyszło wczoraj
wieczorem – z wewnętrznej kieszeni szaty, wyciągnęła małą fiolkę. Zacisnęła ją
na moment w dłoni, po czym drżącą ręką, podała mu.
- Czy to…? – podniósł naczynie do słońca
i skrzywił się. Nie lubił eliksirów, znał się na nich na tyle, aby domyślić się,
co to jest.
- Wspomnienia – wyszeptała, żałując, że
nie potrafi powiedzieć tego głośniej. Serce biło jej tak mocno, że niemal
dziwiła się, że tego nie słyszy.
- Wspomnienia? – powtórzył i spojrzał na
nią, marszcząc czoło – Twoje?
- Nie. Twoich rodziców.
W pokoju zaległa cisza. Aleks ponownie
spojrzał na fiolkę, jakby trochę niedowierzając. Potem westchnął i odezwał się
pustym głosem.
- Tata… nie jest moim ojcem, prawda?
Ginny
otworzyła szerzej oczy ze zdumienia i przez moment nie potrafiła się odezwać.
Od jak dawna zna prawdę?
- Nie biologicznym. Skąd wiesz?
- Nie jestem do niego podobny. Ani
trochę. Żadnych blond włosów i jasnych oczu – moje są czarne i nawet kształt
jest inny. Takich różnic jest mnóstwo, aż ciężko wyliczyć – wzruszył ramionami.
– Ale to w sumie nie ma większego znaczenia. Jest moim ojcem, wychował mnie.
Tak samo, jak Luna matką. – uśmiechnął się lekko do Ginny – Więc… kim oni są?
- Hermiona Granger, oczywiście. Nawet
nie zdajesz sobie sprawy, jak do niej jesteś podobny. A ojcem jest… Severus
Snape – spojrzała niepewnie na Aleksa. Wiedziała, że znał to nazwisko i
domyślała się, że się nie ucieszy.
- Snape? Czy to nie on ją zabił?!
- Tak, to on… ale nie zrobił tego.
Obydwoje żyją.
Nie
musiała nic więcej mówić. Aleksander podszedł do szafki i z dolnej szuflady wyciągnął
zabytkową myśloodsiewnię. Dostał ją od Draco i Luny na szesnaste urodziny. Postawił
ją na biurku i odkorkował fiolkę ze wspomnieniami. Ostatni raz spojrzał na
Ginny, ale nie doczekał się żadnej reakcji. Nie potrafiła się ruszyć, mogła
tylko biernie patrzeć. Aleks odezwał od niej spojrzenie i wlał do misy ni to
płyn, ni to gaz. Następnie pochylił się i na powrót pojawił się w Hogwarcie,
siedemnaście lat wcześniej.
„- Dlaczego tu jesteś? – zapytał zrezygnowany Severus, po dłużej chwili
milczenia. Hermiona nie odpowiedziała od razu. Przez jakiś czas patrzyła w
ogień.
- Boję się – głos miała cichy, pełen niepewności. Po jej ciele, przeszły
potężne dreszcze i to prawdopodobnie nie z zimna. Objęła się szczelnie rękoma i
odwróciła wzrok.
- Każdy się czegoś boi, to naturalne – mruknął, poprawiając się w fotelu.
- Severusie, co z nami będzie? – nie wytrzymała i zadała najbardziej
dręczące ją pytanie. Zagryzła wargę i odetchnęła głębiej.
- A więc o to chodzi… - Snape wstał z fotela, podszedł do szafy i z ukrytej
szuflady, wyciągnął połowę Ognistej. Odkorkował ją i wziął potężnego łyka.
Hermiona patrzyła na to całe przedstawienie z mieszaniną odrazy i złości. I to
by było na tyle po trzeźwiej rozmowie.
- To aż na tyle dziwne pytanie, że musisz się upijać? – zapytała, wstając
z ziemi i podchodząc do niego.
- Nie umiem ci nie odpowiedzieć – powiedział jej prosto w twarz.
Skrzywiła się, gdy doleciał do niej, odór alkoholu. Bez zastanowienia, wyrwała
mu butelkę z ręki i wrzuciła do ognia.
- Granger! – Snape zawył z wściekłości. Wreszcie coś w nim pękło. –
Pytasz co z nami będzie, tak? Otóż nie mam zielonego pojęcia. Jakbyś nie
zauważyła, nie mam wolnej woli! Dopóki Czarny Pan żyje, nie mam przyszłości,
nic mnie nie czeka.
- Severusie, uspokój się – poprosiła cicho, stając na palcach i kładąc mu
ręce na policzkach, zmuszając tym samym, aby spojrzał jej w oczy. – masz taką
samą szansę na przyszłość, jak ja. Jak każdy w Zakonie Feniksa. Nie pewną… ale jeżeli się uda, możemy wygrać wszystko!
- Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał w końcu.
- Zgody… na działanie. Nie zamierzam czekać z założonymi rękami, aż
wybuchnie wojna. Nie będę patrzeć, jak na moich oczach, giną ludzie,
przyjaciele. Nie pozwolę na to, aby stała ci się krzywda!
Severus zdjął jej ręce
ze swoich policzków i pokręcił rozbawiony głową. Patrzył na nią z ponurym
uśmiechem.
- Jesteś głupia, skoro sądzisz, że w pojedynkę coś zdziałasz. Nie zdajesz
sobie sprawy, jak potężny jest Czarny Pan. Ilu on ma ludzi pod sobą, gotowych
zabić, na każde jego skinienie. Zakon Feniksa istnieje dzięki mnie. Gdy
wreszcie zostanę zabity, skończy się wasza jakakolwiek nadzieja! Wszystko co
wiecie, wiecie dzięki mnie! Kiedy zaatakuje, kogo zwerbował, jaki jest jego
następny krok!
- Właśnie dlatego chcę się włączyć… w ratowanie ci życia, Severusie –
powiedziała cicho, patrząc mu odważnie w oczy – nie chcę się łudzić, że go
powstrzymamy, a już na pewno, nie sądzę, że dokonam tego sama! Chcę mieć plan
awaryjny. Taki, z którego skorzystamy, gdy będzie już za późno…”*
Snape zmarszczył czoło. Nie wiedział, czy ma zostać
poważny, czy może się roześmiać.
- Plan awaryjny? Odbiło ci?
- Nie! – podeszła z powrotem
do ognia, zagryzając wargę. Przez moment milczała, po czym ponownie się do
niego odwróciła. – Słuchaj, obydwoje wiemy, że nawet, jeśli Zakon wygra… masz
małe szanse.
- Właśnie to próbuję ci od
jakiegoś czasu powiedzieć – wtrącił się, prychając. Posłała mu groźne
spojrzenie, wiec umilkł.
- Voldemort może i zostanie
pokonany, ale nie ma możliwości, aby wyłapać wszystkich Śmierciożerców. W
każdym razie, nie od razu. Będą się ukrywać i czekać na odpowiedni moment.
Ogólnie, będzie już wtedy wiadomo, że byłeś szpiegiem, więc będą chcieli się zemścić.
Będziesz w niebezpieczeństwie. Natomiast… możliwe, że wygra Voldemort. Wtedy w
najlepszym wypadku, od razu mnie zabiją, a w najgorszym, stanę się zabawką, na przykład
Lucjusza Malfoy’a.
Snape wzdrygnął się malowniczo i jakby lekko zbladł.
Wolała nie pytać, co sobie wyobraził.
- Zabiję cię. W takim
wypadku, zrobię wszystko, aby cię zabić.
- Możesz nie mieć takiej
możliwości – powiedziała cicho i podeszła bliżej. Położyła mu rękę na torsie i
uśmiechnęła się delikatnie.
- Więc… - odchrząknął,
patrząc na nią – co proponujesz?
- Plan jest jeszcze
niedopracowany, ale mam zarys. W odpowiednim momencie, podczas wojny, zabijesz
mnie, ale nie naprawdę. To będzie wyglądało, jak śmierć i wszyscy muszą tak
myśleć. I ktoś koniecznie musi to widzieć – odetchnęła głębiej i kontynuowała –
niedługo po wojnie, gdy załatwisz wszystkie sprawy… znikniesz, albo upozorujesz
śmierć. Trzeba nad tym pomyśleć.
Przez moment trwało milczenie. Mierzyli się spojrzeniami,
aż w końcu Severus pokręcił głową.
- To najgłupszy plan, o
jakim słyszałem. Absolutnie idiotyczny.
- Niby dlaczego? Trzeba nad
nim popracować, ale ma potencjał.
- Potencjał? Zwariowałaś.
Jak niby zamierzasz to zrobić? – warknął i cofnął się parę kroków do tyłu. –
Skoro zamierzasz się zabić, – udał, że w rysuje w powietrzu niewidzialny cudzysłów
– to co zrobisz z dzieckiem? Pamiętasz, że jesteś w ciąży?
- Tak, pamiętam – mruknęła i
usiadła na fotelu – Myślę nad tym. Z pewnością, Draco się nim zajmie, ale… nie
wiem, czy dam radę je oddać.
- Och, przecież porzucić
własne dziecko, to żaden problem – zakpił i szybko dodał – A jak chcesz się
zabić, ale nie na śmierć?
- No… tego też jeszcze nie
wiem, ale jestem pewna, że to da się zrobić.
Snape spojrzał na nią z ogromnym powątpiewaniem i scena
rozmyła się. Moment później, pojawiła się kolejna.
Hermiona weszła
do gabinetu Snape’a, ewidentnie podekscytowana. Uśmiechnęła się szeroko.
- Wywar Żywej Śmierci! –
zawołała, ignorując go. Usiadła na krześle i odetchnęła głębiej. Miała lekką
zadyszkę. W końcu z Pokoju Wspólnego do lochów jest kawał drogi, a ona była już
w siódmym miesiącu.
- Cieszę się, że w końcu się
go nauczyłaś, bo z tego co wiem, omawia się go w szóstej klasie, Granger –
mruknął ironicznie.
- Oh, przestań! Nie o to
chodzi! – na blade policzki Hermiony, wystąpiły rumieńce emocji, a w zmęczonych
oczach, pojawiły się wesołe iskierki. Severus zauważył tę zmianę, dlatego zamknął
książkę i zaczął przyglądając się jej z ciekawością. – chodzi mi o plan, który
ma uratować nam życie, gdy będzie za późno!**
- No nie, znowu? – prychnął, kręcąc
zirytowany głową. Nie miał ochoty ponownie przechodzić przez tę rozmowę.
- Już wiem, jak można mnie zabić, ale
nie na śmierć. Wywar Żywej Śmierci! – zawołała ponownie i pochyliła się do
przodu. Oparła się na biurku, nie odrywając od niego spojrzenia.
Snape
przez chwilę się zastanawiał, a ona dawała mu na to czas, chociaż chciała
wszystko przedyskutować. Wiedziała jednak, że dopóki sam tego nie przemyśli,
nie będzie chciał rozmawiać. W końcu, odezwał się niechętnie.
- Musiałabyś go zażyć w ostatnim
momencie, tuż przed zaklęciem. Nie można „uśpić” jego działania.
- Wiem. Jest to trochę problematyczne,
ale nie niewykonalne.
- Ale nie zamieniłem zdania. Plan jest
idiotyczny i nie wypali – stwierdził, uśmiechając się ironicznie – Wiesz już,
co zrobisz z dzieckiem?
- Ja…
- No właśnie – mruknął.
- Mógłbyś mi pomóc. Jesteś geniuszem,
jeśli chodzi o plany. Po prostu nie chcesz tego zrobić!
- Mam ciekawsze rzeczy do roboty –
wyciągnął z szuflady stos wypracowań do sprawdzenia i zaczął ją ostentacyjnie
ignorować.
- Och, no jasne! – syknęła – Według
ciebie, co powinniśmy zrobić?
- Na pewno nie udawać, że cię zabiłem.
Nie dasz rady sama, bez dziecka, przyjaciół, tylko ze mną. Wytrzymasz
maksymalnie tydzień!
- Przekonajmy się! – krzyknęła, ponownie
wstając i podchodząc do niego. Szturchnęła go palcem w tors.
- Nie. Nie skarzę cię na coś takiego.
- To chyba moja decyzja, nie sądzisz?
- Ale to ja będę musiał z tym żyć –
odparł cicho i odgarnął jej zabłąkanego loka z twarzy. Scena znowu się
zmieniła.
-
Ginny, pamiętasz, jak parę dni temu mówiłam ci o tym, że Aleks jest synem Severusa,
a nie Dracona i, że mamy pewien plan?
- O takiej rewelacji ciężko zapomnieć… -
mruknęła, pochylając się nad książką. Siedziały w bibliotece, robiąc zadania
domowe.
- Właśnie – zgodziła się, odsuwając od
siebie zapisany pergamin. Wyprostowała się i spojrzała na przyjaciółkę – Jesteś
mi potrzeba w realizacji.
- Co masz na myśli? – wreszcie niepewnie
uniosła głowę. Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało.
- Wymyśliłam plan, który uratuje
Severusowi i mi życie – i opowiedziała jej wszystko ze szczegółami, nie
omijając niczego. Własnej śmierci, oddania Aleksa, odejścia Severusa, po prostu
niczego.
- I… w czym jestem wam potrzebna? –
zapytała słabo. Nie codziennie się słyszy, że najlepsza przyjaciółka chce udać
zgon.
- Po pierwsze i najważniejsze, musisz
dopilnować, aby Draco zajął się Aleksandrem. Jesteś jego matka chrzestną, więc
również jesteś do tego zobowiązana. Dasz radę to zrobić?
- Oczywiście – wyszeptała, ukrywając
twarz w dłoniach. Hermiona spokojnie odczekała, aż dojdzie do siebie.
- Po drugie i równie ważne, musisz podać
mi kolejną dawkę Wywaru Żywej Śmierci. Jak już będę w Skrzydle Szpitalnym,
kostnicy, czy tam, gdzie będą trzymać zmarłych. Jeżeli tego nie zrobisz, obudzę
się i wszystko pójdzie na marne.
- Hermiono, to chore! Na pewno jest inny
sposób!
- Nie ma. Uwierz mi, że ja również nie
chce tego robić, ale nie mam innego wyboru - powiedziała z mocą, opuszczając
głowę. W tamtej chwili wyglądała na mocno przygnębioną. Moment później scena się rozwiała i pojawiła
kolejna.
Hermiona
znowu była w prywatnych komnatach Snape’a. Siedziała po turecku na łóżku, żywo
coś tłumacząc, a Severus kompletował ubranie. Wyglądał na równie wzburzonego co
ona.
- Nie chcę go zostawiać, ale to jest
jedyne wyjście! – krzyknęła, uderzając pięścią w poduszkę.
- Tu nie chodzi o samo zostawienie
dzieciaka, tylko o to, jak to odbierzesz. Załamiesz się! Nie będziesz potrafiła
myśleć o niczym innym, tylko o tym, że zostawiłaś go z Malfoy’em. Nie dasz
rady!
- To jest mój syn, Severusie. Gdybym
zostawiła go bez problemu, mogłabym się nazywać psychopatką – wyszeptała,
ocierając szybko spływającą łzę po policzku. Snape spojrzał na nią i westchnął
głęboko. Odłożył szatę na fotel, podszedł do łóżka i usiadł obok.
- Mnie również nie będzie łatwo, ale
przyzwyczaiłem się do straty… - mruknął, patrząc na nią intensywnie – Pamiętasz
co czułaś, gdy straciłaś rodziców? – skinęła lekko głową – Będzie gorzej, o
wiele gorzej i skarzesz się na to z własnej woli.
- Ale… - zaczęła, ale łagodnie jej
przerwał.
- Stracisz syna, którego dopiero
poznasz. Stracisz przyjaciół, znajomych, wszystko co znałaś. Będziesz martwa z
technicznego punktu widzenia. Chcesz tego?
Hermiona
pociągnęła głośno nosem. Spojrzała na Severusa i przysunęła się bliżej. Oparła
głowę na jego torsie i zaczęła szlochać. Gdy zaczęła lekko drżeć, Snape objął
ją ramieniem, chcąc uspokoić. Nie działało. Cały czas zanosiła się płaczem.
- To jest jedyne wyście, aby cię
uratować – wyjąkała, ocierając łzy. – więc, jeżeli patrząc na to w ten sposób
to… tak, chcę tego.
Pojawiła
się kolejna scena. Hermiona już urodziła. Oboje stali przy jednym kociołku i
zaglądali do środka. Severus dodał jakiś brakujący składnik i eliksir zrobił
się biały. Obydwoje uśmiechnęli się z zadowoleniem.
- Będziemy gotowi na bitwę – przyznał Snape
i otarł perlący się na czole pot.
- Jasne, że tak – przytaknęła i
poprawiła wysoki kucyk. Wyglądali na zmęczonych, jednak starali się nie zwracać
na to uwagi. Mieli robotę do wykonania. – Kiedy cię wezwie?
- Lada moment – mruknął niechętnie. Był
świadomy tego, że już nie wróci przed bitwą do Hogwartu. Voldermot mógłby
zacząć coś podejrzewać. – Kiedy zawieziesz Aleksa do Andromedy?
- Jutro wieczorem, albo pojutrze rano.
Zobaczymy, jak będzie z czasem.
Severus
podszedł do kolejnego kociołka i zaczął przygotowywać go do pracy. Hermiona w
tym samym czasie, przelewała eliksir Słodkiego Snu do fiolek i zanosiła do schowka.
Starała się nie myśleć zbyt dużo przy tej czynności.
- Na pewno chcesz to zrobić? – zapytał
nagle Snape, nie przerywając pracy.
- Nie, ale nie mam wyjścia – odetchnęła
głębiej i dodała – Aleksowi dobrze będzie z Draco. Poza tym, Ginny zna nasz
plan. Zgodziła się na wszystko. Nie będzie jakoś specjalnie cierpiał.
- Ty będziesz – przypomniał jej
bezbarwnym tonem.
- Ty również.
- Tak.
Znowu
powrócili do swoich czynności, jednak myśleli na pewno o tym samym. W końcu
Hermiona skończyła chować fiolki i podeszła do Severusa. Objęła go w pasie od
tyłu i położyła głowę na jego plecach. Mężczyzna zamarł, ale tylko na sekundę.
Obrócił ją tak, że mógł spojrzeć jej w oczy. Delikatnie pogładził kciukiem jej
policzek.
- Jak spotkamy się podczas bitwy i będzie
ku temu sposobność, rzucę Drętwotę.
Musisz tylko pamiętać, aby zażyć wcześniej eliksir… najpóźniej jak się da.
- Pamiętam. Omawialiśmy to już ze sto
razy.
- Nie podoba mi się ten plan – przyznał
w końcu.
- Wiem… szczerze mówiąc mnie też nie,
ale… - wzruszyła ramionami i stanęła na palcach. Pocałowała go długo i
namiętnie.
Było
ciemno i nie wiele było widać. W oddali majaczyła jakaś latarnia, która rzucała
światło, nie dolatywało jednak ono do tego miejsca. Nagle aportowała się jakaś
postać, trzymająca w rękach małe zawiniątko. Nim ruszyła, sprawdziła, czy
wszystko jest w porządku z dzieckiem i poszła do najbliższego domu. Aleks,
domyślając się co, będzie przedstawiać ta scena, pobiegł za nią niepewnie.
Kobieta
otworzyła jedną ręką furtkę i weszła na posesję. Potem zapukała do drzwi i
cofnęła się krok do tyłu. Nie czekała długo.
- Hermiona Granger, jak mniemam? – w
drzwiach pojawił się łysiejący mężczyzna, ale o dobrotliwej twarzy.
- Tak, to ja.
- Wejdź – Tedd Tonks przesunął się, aby
zrobić jej miejsce. Hermiona weszła niepewnie do domu i rozejrzała się. Dziecko
na rękach zapłakało cicho, więc pochyliła się, aby je uspokoić. Po chwili
zapadła niezręczna cisza.
- Tedd, wprowadź ją do salonu! –
rozległo się wołanie jakiejś kobiety. Mężczyzna uśmiechnął się do niej i
wskazał ręką odpowiedni pokój. Hermiona zagryzła wargę, ale ruszyła w tamtym
kierunku.
- Dzień dobry – wydusiła, gdy dostrzegła
kobietę siedzącą na kanapie. W pierwszej chwili serce jej zamarło – matka Tonks
była uderzająco podobna do Bellatriks! Zacisnęła usta w wąską szparkę i
odetchnęła głębiej. To nie była ona, musi się ogarnąć. Zostawia u niej syna!
- Wiele osób tak reaguje – odezwała się
i nagle jej twarz się rozpogodziła, a usta rozciągnęły w uśmiechu. Wyglądała
już trochę inaczej, przyjemniej. Bella śmiała się tylko, niczym szaleniec.
Nigdy w inny sposób.
- Przepraszam, nie chciałam… - zaczęła,
ale Andromeda uciszyła ją ręką.
- Moja siostra zabiła ci rodziców. Nie
przepraszaj – poklepała kanapę obok siebie. Hermiona niepewnie usiadła obok.
Chciałaby, aby Severus był tutaj z nią…- Zajmiemy się twoim synem, nic mu nie
będzie. W końcu to mój siostrzeniec.
Kobieta
przyjrzała jej się dłużej, gdy Hermiona spuściła spojrzenie na Aleksandra,
śpiącego w jej ramionach. W końcu wstała i położyła jej dłoń na ramieniu. Potem
wyszła z salonu, wyprowadzając prze okazji Tedd’a.
- Wiesz, że nie chcę tego robić –
wyszeptała, przytulając do siebie chłopca. – Ale nie mam innego wyjścia.
Inaczej twój ojciec zginie, przeze mnie! Będziesz bezpieczny z Draco, obiecuję
– urwała i zaczerpnęła głęboko powietrza. Za wszelką cenę, nie mogła się
rozpłakać.
- Jak będziesz starszy… dowiesz się prawdy.
Powiem ci wszystko i mam nadzieję, że mi
wtedy wybaczysz. Naprawdę, jest mi tak bardzo przykro! – zamknęła oczy. Jedna
samotna łza spłynęła jej po policzku. Otarła ją szybko wierzchem dłoni. – Chciałabym wziąć cię ze sobą… jednak to nie
jest możliwe. Draco i reszta zaczęliby zadawać pytania, a nie mogę na to pozwolić!
Kocham cię, Aleksandrze!
Scena znowu się zmieniła i Aleks na
powrót był w Hogwarcie, prawdopodobnie w Skrzydle Szpitalnym. Zobaczył Ginny
stojącą przy łóżku i wychodzącego Dracona. Gdy drzwi się za nim zamknęły,
dziewczyna szybko wyjęła z szaty małą fiolkę z napisem „Hermiona”. Podeszła
bliżej łóżka i całą zawartość wlała do ust leżącej przyjaciółki.
- Merlinie, mam nadzieję, że postępuję
dobrze – wyszeptała i ostatni raz rzuciła dłuższe spojrzenie na Hermionę. Potem
wybiegła ze szpitala, licząc na to, że nikt jej nie zobaczy.
Kolejne
wspomnienie również dotyczyło Skrzydła Szpitalnego. W pomieszczeniu było o
wiele ciemniej, na dworze zapadł już zmrok. Świeczki dawały mdłe światło –
trupom nie było potrzebne nic więcej.
Nagle
drzwi cicho się otworzyły i weszła czarna postać. Aleksander od razu domyślił
się, że to Severus. I nie mylił się. Mężczyzna podszedł do łóżka, na którym
leżała Hermiona. Wyciągnął różdżkę za pazuchy szaty i zaczął mruczeć pod nosem
jakieś zaklęcia. Robił to zbyt cicho, aby można było rozróżnić formułki. Gdy
skończył przez chwilę nic się nie działo, aż tuż obok Hermiony, na łóżku,
pojawiła się dokładna jej kopia.
Severus
pochylił się nad prawdziwą Gryfonką i wlał jej do ust eliksir. Cisza ciągnęła
się w nieskończoność.
- No dalej, obudź się – szepnął, lekko
klepiąc ją dłonią po twarzy. Zadziałało. Hermiona otworzyła powoli oczy i
odchrząknęła. W pierwszym momencie nie wiedziała, co się dzieje, ale gdy zobaczyła
pochylającego się nad nią Severusa, uśmiechnęła się niepewnie.
- Udało się?
- Tak. Teraz musimy wydostać się z
zamku.
Hermiona
usiadła i spuściła nogi z łóżka. Snape podał jej ubranie na przebranie i na
wszelki wypadek rzucił zaklęcie kameleona. Oboje przed wyjściem ze Skrzydła Szpitalnego
spojrzeli na łóżko, na którym leżała idealna kopia Hermiony. Jedna część jej
duszy z pewnością w tej chwili umarła.
Snape
wszedł do pokoju. Zasłony były ciasno zasunięte, tak, że nie dopuszczały
dziennego światła. W dodatku panował w nim okropny zaduch.
- Koniec z użalaniem się nad sobą –
odezwał się i jednym ruchem odsłonił i uchylił okno. W pokoju zrobiło się o
wiele jaśniej i był dopływ powietrza.
- Nie użalam się – odezwała się cicho
Hermiona, która siedziała na fotelu, pod ścianą. Patrzyła tępo w podłogę.
- Jasne, a to, że nie wychodzisz z domu
od trzech miesięcy, jest całkowicie normalne – zakpił Severus, przyglądając jej
się badawczo. – Jestem głodny, ty na pewno również. Ugotuj mi obiad.
- Sam go sobie ugotuj – mruknęła, nawet
na niego nie spojrzawszy.
- Proszę o to ciebie – nie dawał za
wygraną. Podszedł bliżej, jednak nie na tyle blisko, aby czuła się osaczona.
Hermiona mimo tego, skrzywiła się lekko.
- Nie mam ochoty.
- Hermiono Granger! – Snape stracił
cierpliwość i zawołał tonem, którego używał na lekcjach. Nie zareagowała,
oprócz podniesienia głowy. – Porozmawiaj ze mną – poprosił na powrót spokojnym
tonem, prawie błagalnym. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, ale nie odezwała się.
- Wiedziałem, że będzie ciężko. Nasze
charaktery są zbyt różne, abyśmy mogli żyć w zgodzie w tak małym mieszkaniu.
Nie sądziłem jednak, że mnie odtrącisz.
- Nie odtrącam cię – zaprzeczyła słabo.
- Owszem, robisz to. Przestałaś ze mną
rozmawiać, dotykać, nawet na mnie nie patrzysz.
- Bo ty tam nikogo nie straciłeś! –
wybuchła w końcu, zrywając się z krzesła. Zaczęła szarpać rękami włosy. Potem
upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili kontynuowała tym samym,
oskarżycielskim tonem – Nie cierpisz, bo byli ci obojętni! Nawet Aleksander tak
naprawdę cię nie obchodził! A ja straciłam tyle osób… tak strasznie tęsknię!
- Wiem – Severus ukląkł przed nią na
dywanie i wziął ją pod brodę. Spojrzał w jej duże, zaczerwienione od ciągłego
płaczu, oczy. – wiem, że cierpisz, ale wiedzieliśmy, że tak będzie. Wytrzymaj
ten moment, a z czasem będzie lepiej. Za dwa lata, będziesz mogła korespondować
z Ginny. Dowiesz się wiele rzeczy o Aleksie…
- Aleks… czy on cię w ogóle obchodził? –
przerwała mu, domagając się odpowiedzi. Snape zawahał się na moment, jednak
potem skinął głową.
- Owszem. Kocham go, to mój syn.
- To takie trudne! – wyszeptała i pełna
wahania, przytuliła go niepewnie. Severus objął ją, mocno przyciągając do
siebie.
- Teraz będzie już lepiej. Damy radę! –
potem odsunął się kilka centymetrów i namiętnie ją pocałował.
Aleksander
wynurzył się z myśloodsiewni, z głową tak zapchaną informacjami, że nie
wiedział od czego zacząć. Jego rodzice żyli i z pewnością dużo dla niego
poświęcili. Był pewien, że go kochają, nawet jeśli w sposób nieco platoniczny. Ale
jednak go zostawili. Co prawda miał całkiem niezłe życie… no dobra, żył niczym
książę, ale jednak go zostawili.
- Nie
chcieli tego – usłyszał cichutki głos w swojej głowie. Zmarszczył czoło.
Hermiona… to znaczy jego matka, miała depresję. Bardzo przeżyła udawaną śmierć.
Natomiast Severus, jego ojciec… wydawał się specjalnie nie przejmować całym
wydarzeniem. Tata, UHG, to znaczy Draco, zawsze gdy mówił o Snape’ie,
podkreślał, że był zamkniętym w sobie dupkiem. Może tak naprawdę również
cierpiał, tylko nie potrafił tego wyrazić? To było możliwe.
- Aleks? – usłyszał niepewny głos Ginny.
Spojrzał na nią i ledwie powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Z nerwów
obgryzała paznokcie i przestępowała z nogi na nogę.
- Istnieje jakiś sposób, abym… ich
poznał? – zapytał, rumieniąc się. Nie wiedział, czy na pewno tego chce. Musiał
się zastanowić.
- Sądzę, że tak. Porozmawiam na ten
temat z Hermioną.
- Korespondujecie ze sobą?
- Taak – podeszła do Aleksa i położyła mu
dłonie na ramionach. – Nikt nie może się dowiedzieć, że oni żyją, rozumiesz,
prawda?
- Oczywiście, że tak. Nie wygadam się.
- Co o tym wszystkim sądzisz? –
zapytała, zagryzając wargę. Chłopak przez jakiś czas nie odpowiadał,
zastanawiał się. Ginny go nie pośpieszała. Domyślała się, że ma sporo wiadomości
do przyswojenia.
- Wybaczam im – powiedział w końcu,
wzruszając ramionami. Uśmiechnął się w iście Snape’owski sposób i dodał – Ale
chce ich poznać. Listownie lub naprawdę. To mój warunek.
- To się da załatwić – Ginny roześmiała
się i rzuciła się Aleksowi na szyję. Wreszcie wszystko zaczynało się układać.
Po tylu latach było po prostu dobrze, a z czasem będzie jeszcze lepiej!
* - Cytat z rozdziału XXXVII
** - Cytat z rozdziału XLVIII