07 maja, 2013

Rozdział III - "Tak, panno Granger, eliksir miłosny."


Aut:
A więc doczekaliście się rozdziału trzeciego. Jestem z niego zadowolona, ale jeszcze bardziej z Was! Co za ogromny postęp w komentowaniu. To jest na prawdę bardzo miłe i dziękuję! 
Chcąc się jakoś odwdzięczyć wklejam długi rozdział (tak mi się przynajmniej wydaje xd). Mniemam, że będzie się Wam podobał, szczególnie końcówka. 
Miłego czytania :)

- Mówię ci, to jest dopiero początek. Odjął Gryffindorowi dwadzieścia punktów? To jeszcze nic. To jest na razie tylko rozgrzewka. – tłumaczył Ron, Harry’emu i Hermionie, podczas śniadania następnego dnia
- A co ja mu takiego zrobiłam, że musi się tak odgrywać?
- CO mu zrobiłaś? Chodzisz z jego Ślizgonem! Z jego ulubionym Ślizgonem, Draco Malfoy’em. Jeszcze ci mało?
            Hermiona spojrzała na niego spode łba i straciła całkowicie apetyt. Może to co mówił Ron miało jakiś sens? Może Snape faktycznie chciał ją zniszczyć?
- Idzie teraz do nas. – ostrzegł ich Harry.
            McGonagall chodziła od siódmoklasisty do siódmoklasisty, aby dowiedzieć się, jaki przedmiot sobie wybrał na zajęcia dodatkowe. Teraz ewidentnie kierowała się do Harry’ego, Rona i Hermiony.
- No panie Potter, może pan pierwszy. Z czego bierzesz dodatkowe lekcje? – Harry spojrzał na Hermionę i wzniósł oczy ku niebu. Potem uśmiechnął się w stylu „robię to dla ciebie” i wymamrotał:
- Ja i Ron bierzemy eliksiry. – powiedział bezbarwnym tonem, na co Ron przytaknął niechętnie głową. Obaj wyglądali jakby wiedzieli, że popełniają błąd swojego życia.
- Świetnie. Spodziewałam się, że je weźmiecie, skoro chcecie zostać aurorami. A tobie panno Granger, gratuluję. Wyczuwam tu twoją zasługę.
            Hermiona spłonęła rumieńcem i mruknęła coś w rodzaju „wcale nie, to ich samodzielna decyzja”, ale McGonagall nie wyglądała na taką, co by jej uwierzyła. Zapisała coś na kartce, po czym podeszła do niej bliżej.
- A ty, z czego bierzesz lekcje?
- Również z eliksirów, pani profesor. – powiedziała i Mcgonagall pokiwała głową.
- Miło byłoby cię zobaczyć u mnie na transmutacji, ale nie potrzebujesz z niej dodatkowych lekcji. Profesorze Snape, może pan tu na moment podejść? – zawołała do Snape’a, który akurat szedł do stołu nauczycielskiego. Mężczyzna spojrzał na nią, ze źle ukrywaną niechęcią, po czym podszedł do stołu Gryfonów.
- W czym mogę pomóc?
- Ta trójka jako dodatkowe lekcje bierze eliksiry. Są niestety jedynymi Gryfonami, którzy wzięli twój przedmiot.
- Eliksiry? Przez sześć lat uczenia ich, nie zauważyłem, aby specjalnie zależało im na tym przedmiocie. Wręcz przeciwnie. Spotykałem się z olewaniem i niesubordynacją, szczególnie ze strony pana Pottera. – Snape obdarzył go niezbyt miłym uśmiechem.
- Chcą zostać aurorami. Zależy im na eliksirach, bo to od nich zależy ich przyszłość. – zauważyła chłodno profesor McGonagall.
- Aurorami? Doprawdy? Panna Granger chyba nie wie, że zadaniem aurora jest pilnowanie porządku, a nie łamanie regulaminu. – Snape utkwił zimne spojrzenie w Hermionie, która zaczęła unikać jego wzroku.
- O czym ty mówisz, Severusie?
- Otóż, panna Granger tej nocy utraciła dwadzieścia punktów za kłamanie i nocne wędrówki. Takie osoby nie powinny zostać autorami.
- To prawda?
            Hermiona skinęła lekko głową, mocno się przy tym rumieniąc. Nie patrzyła na żądnego z nich. Nagle zrobiło jej się niesamowicie gorąco.
- Cóż, zawiodłam się na tobie.
- Ale pani profesor, nie kłamałam. Naprawdę byłam w bibliotece, chciałam zacząć pisać to wypracowanie, które nam pani zadała. Trochę się zasiedziałam i zanim się zorientowałam, za pięć minut miała być cisza nocna. W drodze do Pokoju Wspólnego złapał mnie profesor Snape! – McGonagall patrzyła przez chwilę na Hermionę, po czym westchnęła głośno.
- Wierzę ci panno Granger, ale było już po ciszy nocnej. Następnym razem, musisz się bardziej pilność. – oznajmiła zmęczonym głosem i odeszła ze Snape’em do stołu nauczycielskiego.
- I nie powiem „a nie mówiłem”. – odparł raźnym tonem Ron, klepiąc Hermionę po plecach.

            Ostatnią lekcją tego dnia miała być Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Gryfoni i Ślizgoni ruszyli zrezygnowani na błonia Hogwartu. Pomimo tego, że dalej nauczał Hagrid, jego przedmiot nie cieszył się dobrą opinią. Omawianie na lekcjach niebezpiecznych stworzeń, na pewno nie nastraja pozytywnie, a małe podpalenia lub zadrapania nie poprawiają humoru.
            Hermiona została nieco w tyle, chcąc poczekać na idących Ślizgonów. Draco szedł ostatni wraz z Crabem i Goylem. Ich towarzystwo nie odpowiadało Hermionie, ale starała się nie krytykować jego przyjaciół. On starał się o to samo w towarzystwie Harry’ego i Rona.
            Ślizgoni minęli ją bez słowa. Odkąd chodziła z Malfoy’em, postarał się o to, aby nie obrażali jej w jego towarzystwie, co doprowadziło do tego, że po prostu ją ignorowali. To był dobry układ. Hermiona nie zniosłaby, gdyby nagle zaczęli jej mówić „cześć”.
            Gdy Draco ją zobaczył, pozbył się swoich osiłków i podszedł do niej. Przytulił ją do siebie i uśmiechnął się przepraszająco.
- Słyszałem i przepraszam, że odjął ci aż tyle punktów. To było jawnie nie sprawiedliwe.
Hermiona wzruszyła lekko ramionami, patrząc  w jego jasne oczy.
- Nie ważne. On nigdy nie był sprawiedliwy.
- Mnie też złapał, prawie od razu, ale nie odjął nawet jednego punktu. – mruknął i pokręcił zdziwiony głową.
- A więc to dlatego, widział, że kłamałam! Najpierw złapał ciebie, a potem mnie. Dziwnym trafem obydwoje nie byliśmy w łóżkach i do tego chodzimy ze sobą. Doskonale wiedział, że nie byłam w bibliotece! – wykrzyknęła ze złością Hermiona.
            Malfoy pokiwał głową, na znak tego, że zgadza się z jej teorią. Patrząc na niego, Hermiona widziała, że przykro mu było, że to przez nią Gryffindor utracił aż dwadzieścia punktów, ale ogólnie cieszył się z tego. Slytherin był dzięki temu na pierwszym miejscu w Punkatacji Domów. Pomimo tego, nie była zła na Dracona. W końcu byli w rywalizujących ze sobą domach i dziwne by było, gdyby nagle przestał dbać o dom, w którym mieszkał przez ostatnie sześć lat.
- Słuchaj, mam do ciebie prośbę. – zmieniła temat, łapiąc Dracona za rękę. Ruszyli w kierunku chatki Hagrida. – Nie rozwal mu lekcji. To mój przyjaciel.
- Te „lekcje” są beznadziejne. W ogóle nie wiem dlaczego przyjaźnisz się z takim… - Malfoy dostrzegł spojrzenie Hemriony. – z takim… idiotą.
- Przyjaźnię i tyle. Chyba ustaliliśmy, że nie będziemy krytykować nawzajem swoich bliskich?
- Okej, już dobrze. Zrobię to, dla ciebie.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się i ruszyła wesoło do Harry’ego i Rona.

            Hermiona siedziała w Pokoju Wspólnym. Zajmowała najlepszy stolik o tej porze roku, bo przy oknie. Widok mieli na chatkę Hagrida i kawałek jeziora. Zimą okupowany był stolik przy kominku, teraz jednak, było na niego za gorąco. Zaczęło się ściemniać, a ona jeszcze nawet nie skończyła pisać wypracowania dla McGonagall. Od tamtego popołudnia w bibliotece, kiedy przygotowywała sobie materiały, nie mogła się na nim skupić. Hermiona westchnęła cicho i odrzuciła od siebie pióro, które poturlało się po stole i zatrzymało się dopiero na książce. Zamknęła na chwilę oczy i rozsiadła się wygodniej w fotelu. Nie wiadomo kiedy oczy zaczęły jej się same zamykać, jednak nie zasnęła.
- Hermiona! – ktoś prawie krzyknął i potrząsnął mocno za ramię. – Obudź się!
            Otworzyła zdziwiona oczy i przetarła je wierzchem dłoni, aby chodź trochę pozbyć się senności. Nie pomogło. Harry i Ron siedzieli na fotelach naprzeciwko. Patrzyli na nią wyczekująco.
- No co? – warknęła, siadając prosto i ziewnęła. Zaczęła składać notatki do torby. Dzisiaj i tak już na pewno nic nie napisze.
- Byliśmy na kolacji… - zaczął Harry.
- Którą ty opuściłaś. – wtrącił się Ron.
- …i spotkaliśmy McGonagall. Kazała ci to dać. – wyciągnął rękę z świstkiem pergaminu. Zmarszczyła brwi i wzięła od niego karteczkę.

Dodatkowa lekcja z eliksirów, S. Snape – piątek, godz. 20:00
M. McGonagall

            Hermiona spojrzała na zegarek. Właśnie dochodziła 20:00. Jeśli teraz wyjdzie, spóźni się tyko pięć minut. Zerwała się z miejsca i pobiegła do dormitorium po książkę do eliksirów. Wypakowała niepotrzebne rzeczy z torby i zamiast nich, włożyła podręcznik.
- Dlaczego dopiero teraz mi to przynieśliście? – zawołała, patrząc oskarżycielsko na chłopców.
- Bo nie wiedzieliśmy co to jest. – warknął Ron, rozciągając się w fotelu i kładąc nogi na stole.
- Jak to?
- McGonagall zaczarowała ten świstek tak, że tylko właściciel może to przeczytać… - wytłumaczył szybko Harry, widząc, że i Hermiona i Ron tracą do siebie cierpliwość.
- Oh… przepraszam. – mruknęła i założyła torbę na ramię. – Dobra lecę, bo Snape mnie ukatrupi.
- I tak to zrobi! – zawołał za nią Ron, po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
            Hermiona przeszła przez dziurę pod portretem Grubej Damy i zbiegła po schodach. Tak jak się spodziewała, spóźniła się tylko pięć minut, ale widziała również, że Snape nie toleruje spóźnień. Stanęła przed drewnianymi drzwiami i odetchnęła głębiej. Serce było jej jak szalone i to wcale nie z powodu dłuższego biegu. Była przerażona, że sama, z własnej woli, wchodzi do klatki lwa. Zamknęła na chwilę oczy i starała się unormować oddech. Podziałało jako tako, ale nie mogła dłużej zwlekać. Uniosła drżącą rękę i zapukała do drzwi.
- Proszę! – rozległo się ciche zaproszenie. Nie wyczuła w głosie Snape’a złości czy niechęci. Może nie wiedział lub zapomniał o dzisiejszej lekcji?
            Pchnęła lekko drzwi i weszła do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, ale nie było zimno, jak zawsze. Ogień w kominku hulał wesoło, wręcz zapraszając ją, aby usiadła obok i zaczęła się grzać. Zignorowała jednak tą potrzebę i spojrzała w czarne oczy Snape’a.
- Dzień dobry, panie profesorze. Przyszłam na lekcję.
- Wiem, panno Granger. – mruknął i postawił gwałtownie kropkę na pergaminie. Hermiona przełknęła cicho ślinę, nie wiedząc, czy to nie jest czasem oznaka złości.
             W gabinecie zapanowała cisza, podczas której Snape składał wypracowania do teczki. Gdy skończył, wstał i skinął na nią ręką. Miała pójść za nim.
Wyszli z ciepłego gabinetu z powrotem do zimnych lochów, ale na szczęście nie przebywali w nich długo. Przeszli wąskim korytarzem i weszli do ich zwykłej sali od eliksirów. Hermiona rozejrzała się, ale nie dostrzegła jakichkolwiek zmian. Czyli czekało ją zwykłe ważenie eliksirów. Odetchnęła z ulgą, prawie się uśmiechając.
- Nie będzie tak łatwo, jak ci się wydaje, panno Granger. – słyszała głos Snape’a. Gdy przeniosła na niego wzrok, zobaczyła, że uśmiecha się złośliwie. Dotychczasowa radość ulotniła się tak samo szybko jak się pojawiła.
            Snape podszedł do kominka i mruknął cicho „incendio”. Ogień pojawił się znikąd i zaczął ponownie grzać. Hermiona mimo wszystko patrzyła na to z powątpiewaniem. Sala była duża i nie zdąży się zagrzać w ciągu jednej godziny. Zrezygnowana opatuliła się szczelniej płaszczem i podeszła do swojego zwyczajowego kociołka, niedaleko wyjścia.
- Zajmij ten tutaj. – profesor wskazał stolik tuż obok swojego biurka, który zazwyczaj zajmował Draco z kolegami. Zrezygnowana podeszła bliżej co okazało się dobrym pomysłem, bo znajdowała się teraz tuż obok kominka. – Dzisiaj chciałbym abyś uwarzyła amortencję. Tak, panno Granger, eliksir miłosny. – Snape wzniósł oczy ku niebu i pokręcił głową.
            Hermiona patrzyła na niego zdziwiona. Dlaczego kazał jej uwarzyć tak trudny eliksir na pierwszej lekcji? Może chciał udowodnić, że wcale nie jest taka dobra z eliksirów, za jaką się uważała? A może wiedział, że da radę?
- Ale panie profesorze, ten eliksir właściwie nie występuje na Owutemach …
- Praktycznych nie, teoretycznych tak. – odszedł od kominka i stanął dokładnie naprzeciwko biurka Hermiony. – Na teście może się pojawić pytanie, abyś opisała jego działanie bądź czym się charakteryzuje. Najlepiej się tego nauczyć, poprzez uwarzenie go. I zrobisz to, a potem wypijesz. Poznasz wszystkie skutki uboczne i gwarantuję ci. Odpowiesz na takie pytanie bezbłędnie.
            Hermiona pokiwała powili głową. Wiedziała, że Snape ma racje, ale nie była do końca pewna czy to jest dobry sposób uczenia. A jeśli pomyli składniki? On cię będzie pilnować, głupia. Zaufaj mu! -  usłyszała cichy głosik w głowie.
- Mogę zaczynać? – zapytała cicho, sięgając po podręcznik do Eliksirów dla zaawansowanych. Znalazła  i otworzyła rozdział poświęcony amortencji.
- Oczywiście. – mruknął Snape, odchodząc od jej kociołka. Usiadł przy swoim biurku i obserwował jej poczynania.
            Dokładnie dwie godziny później z kociołka unosiła się para w kształcie charakterystycznych spirali. Barwa za to była perłowo-białą. Hermiona spojrzała z satysfakcją na Snape’a, który właśnie badał jej wywar.
- Nieźle… - pokiwał lekko głową i napełnił jedną małą buteleczkę. – Aby był lepszy, eliksir musi poleżeć, aby skutek był…
- Mocniejszy. Im jest starszy działanie jest bardziej intensywne. – przerwała mu, po czym zarumieniła się. – Przepraszam, panie profesorze. – wybąkała, starając się nie patrzeć na niego, tylko na małą buteleczkę w jego dłoni.
- Masz racje. – powiedział po chwili Snape, zachowując się, tak jakby mu nie przerwano. Fiolkę schował do kieszeni szaty, więc chcąc nie chcąc, Hermiona musiała na niego spojrzeć. Ich oczy się spotkały, ale to tym razem on uciekł spojrzeniem gdzie indziej. – Na następnej lekcji, gdy jego działanie będzie odrobinę mocniejsze, wypijesz go. Nie martw się. Eliksir nie będzie działać dłużej niż piętnaście minut. Jest „za młody”, aby jego moc była większa. Evanesco! – skierował różdżkę na kociołek i jego zawartość zniknęła.
            Hermiona wstała z krzesła i zagryzła lekko wargę. Czyli to koniec lekcji? Może już iść? Spojrzała pytająco na profesora, ale nie patrzył na nią. Ruszył właśnie do drzwi i już praktycznie wyszedł, ale obrócił się do niej.
- Gratuluję eliksiru, panno Granger. – powiedział i uśmiechnął się po swojemu – złośliwie z nutką goryczy. Wiedziała jednak, że to pochwała. Potem zniknął za drzwiami, które same się za nim zamknęły.
- Niezwykłe… - powiedziała do siebie, schylając się po torbę. – W ciągu dwóch godzin, ani razu mnie nie obraził… - uśmiechnęła się szeroko i ruszyła do Pokoju Wspólnego. 

19 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kochaaaaaaaaaaaaaaam!!! Blog jest zajebisty, a ten rozdział po prostu rozpie***la system! Dawaj szybko następny, bo nie wytrzymam <3333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka ;3 Jestem tu nowa ;3 Masz bardzo fajny styl pisania, tak trzymaj *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z pierwszym komentarzem. Blog faktycznie zajebisty :) Fajne jest to, że rozdziały kończą się tak, abyśmy mogli fantazjować, co to będzie dalej, i przez to z jeszcze większą chęcią czekamy na dalszą część :) Ja jestem bardzo ciekawa, co będzie w czwartym rozdziale i nie mogę się go doczekać :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaśne :)) Trafiłam tu przypadkowo i bardzo się z tego cieszę! Naprawdę masz talent literacki. Tak trzymaj :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka :)) Troszkę się rozpiszę, ale mam nadzieję że to nie przeszkadza :))

    Zapewne powtórzę co nie co z innych komentarzy, no ale trudno. Nigdy w życiu nie czytałam żadnych blogów, bo mnie okropnie nudziły. Ale na ten, tak jak kogoś, kto zostawił komentarz w drugim rozdziale, namówiła mnie przyjaciółka i jestem normalnie wniebowzięta, bo tu nie pasuje żadne inne słowo :) Blog jest fantastyczny, piękne wszystko opisujesz, no po prostu odlot :)))) Widać, że coraz większej liczbie osób podoba się Twój blog, i co się dziwić? Jest super, to jest coś nowego, coś, czego jeszcze nie było. I to się podoba :) Bardzo mi się spodobało to, co napisałaś na początku 2 rozdziału: że wolisz znieść słowa krytyki niż w ogóle nie wiedzieć, co ludzie myślą o blogu. Taka postawa jest idealna i jest podstawą do sukcesu. Jeśli ktoś doda komentarz i napisze w nim, że mu się to nie podoba (i CO mu się nie podoba) to nie wolno się załamywać, tylko iść dalej, bo naprawdę masz wielki talent, którego po prostu nie możesz zmarnować :))

    Łuuu, jeszcze nigdy nie napisałam czegoś tak długiego :D
    Powodzenia i pozdrawiam :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za słowa otuchy.
      Tak, ważne są dla mnie komplementy jak i wytykanie błędów, bo dzięki temu wiem, że muszę nad sobą pracować, a nie osiąść na laurach. ;D
      Czuję się zaszczycona, że podoba Ci się ten blog, pomimo tego, że nie czytasz takich rzeczy.
      A i jestem z Ciebie dumna, że rozpisałaś się na tak dużo. Hahah ;)

      Usuń
  6. Ah, dziękuję :D A tak się jeszcze zapytam: kiedy będzie 4 rozdział? <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, aby był jutro, ale prawdopodobnie dopiero popołudniu, bo muszę go skończyć. :D

      Usuń
  7. Powiem tylko tyle, czekam aż ona wypije ten eliksir! :D
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, OMG, co to będzie <33333333

      Usuń
  8. Jaki super rozdział :3 Weszłam dopiero teraz, bo się uczyłam na poprawę kartkówki (2) ;/ A ren rozdział poprawił mi humor :33333 DZIĘKI <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No normalnie nie poznaję Snape'a.. kultura, cisza i brak złośliwych uwag.. może dlatego, że chodzi z Draco.. no, ale w sumie to chyba po prostu miał lepszy dzień. Czytam dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Robi się ciekawie i jak widać nie zawiodłam się ;) Mam jakieś dziwne przeczucie co do Severusa i ciekawi mnie czy się spełni. Po za tym widzę jak tekst kwitnie w szczegółu i chyba pośpieszyłam się co do prośby o opisy skoro już w następnym widzę poprawę, a pewnie nawet nie przeczytałaś komentarza. Robisz postępy samoistnie co jest godne naśladowania. Trzymaj formę ~~ Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  11. Snape taki miły? Zazdroszczę Hermionie, chyba nikt inny nie miał do czynienia z miłym Snape'em (oprócz Ślizgonów). omamo *.* nie mogę się doczekać aż Hermajni wypije eliksir! lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bożeeee.... Jak ja żałuję, że znalazłam tego bloga dopiero teraz będę jak Zgredek *wali głową w biurko wykrzykując ZŁY ZGREDEK ZŁY ZGREDEK!!* xD A więc, Jest woow i meeega i mmmm. okej wracam do lektury. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rzeczywiście! Niesamowite, w ogóle niepodobne do słynnego profesora Snape. A może to czyjaś cicha zasługa?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie. Po prostu nie. Severus nie warczy, nie jest uszczypliwy ani niemiły w stosunku do Gryfonki?! I to do przyjaciółki Pottera?! Może się czymś zatruł? I jeszcze jedno: czemu tylko Hermiona chodzi na te dodatkowe lekcje? Przecież Harry i Ron też się zapisali... Wydaje mi się to strasznie naciągane... :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam to opowiadanie od dziś i zwykle nie komentuje poszczególnych rozdziałów, szczególnie kiedy blog jest już zakończony, a swoją opinie piszę dopiero na końcu. Tutaj jednak zrobię wyjątek bo bardzo przyjemnie się czyta, uwielbiam Sevmione więc nie mogę doczekać się dalszego rozwoju akcji. Mam nadzieje, że nie będzie cukierkowo. Oprócz tego bardzo bardzo podoba mi się szablon i estetyka bloga więc wielkie brawa :)
    Zabieram się do dalszego czytania!
    Mam nadzieję, że jeszcze tu zaglądasz i czytasz komentarze.
    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję