09 maja, 2013

Rozdział IV - "Ee… to są rolki. Służą do jeżdżenia."


Aut:
Wiem, wiem, miała być wcześniej, ale nie mogłam się zebrać, aby ją skończyć. Po za tym zepsuł mi się word i chwilę nad nim pracowałam. Nie ważne. 
Średnio mi się ten rozdział podoba. Nie mogę się do niego przekonać, ale mam nadzieje, że to tylko moje fantazje. Sami go oceńcie !
Zapraszam do czytania ;D

Hermiona wracała do Pokoju Wspólnego. Szła spokojnie, bez pośpiechu, mimo tego, że było już zaczęła się cisza nocna. Była na dodatkowych lekcjach, które skończyły się dokładnie o dwudziestej drugiej. Była nietykalna. Ta sama zasada obowiązywała, gdy wracało się późnym wieczorem ze szlabanów.
            Szła powoli, noga za nogą. W uszach cały czas słyszała słowa Snape’a - „Gratuluję eliksiru, panno Granger.” Była z siebie dumna. Dumna, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale przecież jej radość była czymś normalnym. Nigdy wcześniej, w ciągu całej swojej edukacji, nie dostała tak jawnego komplementu od Severusa Snape’a. Nie wiedziała co się zmieniło, ale podobało jej się to. A więc jednak, ten zimny i nieczuły człowiek, ma jakieś serce.
            Stanęła przed portretem Grubej Damy i roześmiała się. Hasło, oczywiście. Bardziej nie mogło pasować, do zaistniałej sytuacji.
- Amortencja.
- Ah, eliksir miłości… raz w życiu go piłam. Czułam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. – powiedziała rozmarzona, otwierając się, aby ją przepuścić.
- Dziękuję. – mruknęła i przeszła przez dziurę pod portretem.
             W Pokoju Wspólnym było dokładnie tak, jak się spodziewała. Większość stolików była pusta. Podeszła do tego, przy którym siedzieli, a raczej spali, Harry i Ron. Rzuciła torbę na stół, brutalnie ich budząc.
- Co się stało? – krzyknął cicho Ron, podnosząc się gwałtownie.
- Obudziłam cię? Oh, przepraszam… – mruknęła niewinnie, siadając naprzeciwko.
            Ron zmarszczył czoło i przeciągnął się, po czym ziewnął gwałtownie. Harry też doszedł do siebie i uśmiechnął się lekko.
- Czemu jesteś taka z siebie zadowolona? – zapytał, siadając prosto i wpatrując się w Hermionę. Oczywiście chciał usłyszeć relację z pierwszej ręki.
- Uwarzyłam amortencję, sama, bez jego pomocy.
- I z tego się tak cieszysz? – zapytał zdziwiony Ron, wznosząc oczy ku niebu.
- Tak, z tego Ronaldzie. – warknęła wstając. – Ja w przeciwieństwie do ciebie, umiem to zrobić.
            Obrzuciła go jeszcze jednym nienawistnym spojrzeniem i poszła do swojego dormitorium.

            Pierwszy weekend upłynął im spokojnie, chociaż pracowicie.  Hermiona wreszcie skończyła pisać wypracowanie dla McGonagall. Spodziewała się z niego bardzo dobrej oceny. W końcu się napracowała i użyła całkiem niezłych argumentów, aby udowodnić, dlaczego każdy animag musi zostać zarejestrowany.
            Z Draconem widziała się ostatni raz na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami, ale nie ubolewała. Widziała, że aby utrzymać dobry związek, nie można na sobie wisieć. Krótkie rozstania sprawiają więcej radości, bo można do siebie wracać. Dlatego cieszyła, że już w poniedziałek będzie miała okazję się z nim zobaczyć na zaklęciach.
            Hermionę zaczynało martwić coś całkiem innego, czego nigdy w życiu się nie spodziewała. Coś, przez co w nocy nie mogła zasnąć, a rano się wcześnie budziła. Snape. Nawiedzał ją w snach i w myślach w ciągu dnia. Nie wiedziała co takiego się stało, co spowodowało fanatyzm, ale nie podobało jej się to.
            W poniedziałek na śniadaniu, czyli trzecim z kolei od dodatkowych lekcji, nie mogła spokojnie nic zjeść, dopóki nie pojawił. Zajął swoje zwyczajowe miejsce, z boku i nie zaszczycił jej ani jednym spojrzeniem do końca posiłku. Dopiero gdy skończyła jeść i wstała ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy.
- Idziesz? Zaklęcia się zaraz zaczną… - zapytał Harry, ponaglając ją.
- Tak, oczywiście. – mruknęła i odeszła od stołu Gryfonów, aby potem podążyć za Harrym i Ronem.
            Usiadła przy stoliku, obok Dracona, który przywitał ją lekkim i czułym pocałunkiem w policzek. Miejsce w którym ją pocałował, delikatnie zapiekło.
- Część Granger.
- Hey. - nie przywitała go tak on ją. Zdziwiło go to, ale nic nie powiedział, tylko ścisnął ją za rękę, pod ławką. Hermiona spojrzała w jego jasne oczy i uśmiechnęła się z wdzięcznością.
            Do klasy wszedł Profesor Flitwick, więc wszystkie rozmowy ucichły. Zaklęcie które zaczęli ćwiczyć, było trudne i większość klasy miała z nim spory problem.
- Jeszcze raz, wszyscy! Geminio! – klasa zawołała chórem za profesorem, po czym zaczęli ćwiczyć na swoich pucharach. Dopiero Hermionie, pod koniec lekcji udało się zduplikować naczynie. – Brawo, panno Granger. Zdobyła pani 15 punktów dla Gryffindoru!
            Zadzwonił dzwonek kończący lekcję i klasa wyszła na korytarz. Hermiona ruszyła za Harrym i Ronem, ale poczuła, że ktoś ciągnie ją za szatę. Odwróciła się i zobaczyła Malfoy’a.
- Odprowadzę cię pod klasę. – powiedział i ruszyli korytarzem. – Dawno nie robiliśmy nic razem. Wpadłem na pewien pomysł, który powinien ci się spodobać.
            Hermiona zatrzymała się i spojrzała na niego ciekawa, ale jedocześnie było jej głupio. Draco się za nią stęsknił, a ona go chcąc nie chcąc odtrącała.
- Co masz na myśli? – zapytała i uśmiechnęła się. Przysunęła się bliżej do niego, tak, że czuła jego oddech na twarzy.
- Zobaczysz. Przyjdź dzisiaj o… 17:00 pod pomnik jednookiej wiedźmy. Wiesz gdzie to jest?
- Tak, tak, wiem. Przyjdę.
- No to jesteśmy umówieni. – pochylił się nad nią i pocałował. Robił to bardzo delikatnie i czule. Poprzez ten pocałunek, pokazywał Hermionie, jaka jest dla niego ważna.
- Muszę już iść. – wyszeptała, bo zadzwonił dzwonek, oznaczający zaczęcie lekcji. Pomimo tego, Draco jej nie puszczał. – Mam transmutację. MUSZĘ iść. – odepchnęła go od siebie i ruszyła na lekcję, nie obejrzawszy się nawet za siebie.

            O umówionej godzinie stawiła się pod pomnikiem jednookiej wiedźmy. Nie czekała długo. Draco przyszedł z drugiej strony, z reklamówką w ręce.
- Masz ochotę zażyć trochę… sportu? – zapytał, uśmiechając się po swojemu. Widać przyjął taktykę, udawania, że to co zaszło na korytarzu nie miało miejsca.
- Jeśli masz na myśli wyjście na dwór, to muszę cię rozczarować. Pada!
            Draco pokręcił głową, coraz bardziej rozbawiony. Wskazał na reklamówkę, po czym bez słowa podał ją Hermionie. Zdziwiona, położyła ją na ziemi i zajrzała. Potem przeniosła wzrok na Malfoy’a, nie uśmiechając się.
- To są rolki. Mugole lubią na nich jeździć.
- Wiem.
- Więc po co ci one? – zapytała, będąc całkowicie pewną, że to jakiś nowy pomysł do nabijania się z ludzi nie posiadających żadnych mocy magicznych.
- Pomyślałem, że będzie fajna zabawa. Pojeździmy. Znam świetne miejsce, gdzie nikt…
- Chcesz na tym jeździć?
- Eee… no tak planowałem. – wybąkał Draco, coraz bardziej speszony.
            Hermiona przez chwilę się nie odzywała. Patrzyła na nowiutkie rolki. Czyżby on aż tak bardzo się zmienił? To twoja zasługa. – podpowiedział jej głos rozsądku.
- Czekaj, bo chcę się upewnić. Nie będziemy nabijać się z mugoli, tak?
- Chcę tylko pojeździć… - mruknął i podrapał się niepewnie po karku.
- Wchodzę w to. – uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go lekko w usta.
            Draco kiwnął głową i wziął rolki do ręki. Drugą, objął Hermionę. Ruszyli w stronę lochów, co ją nieco zdziwiło, ale nie odezwała się. Naprawdę chciała, aby Malfoy się zmienił i chyba to się powoli działo. Przekonywał się, że wszyscy są tylko ludźmi i nie ma podziału na brudną i czystą krew. Nawet jeśli nie do końca w to wierzył, chciał zrobić na niej wrażenie. Nie można się pozbyć od tak przyzwyczajeń, które się miało całe życie. Tak czy inaczej, zamierzała go wspierać.
- Jesteśmy. – oświadczył po jakiś 10 minutach.
            Znajdowali się w pustym korytarzu w lochach. Jeszcze nigdy tutaj nie była, co utwierdziło ją w przekonaniu, że musiał być faktycznie rzadko używany.
            Draco wyjął z torby dwie pary rolek, po czym podał jej tę mniejszą. Usiedli na ziemi i zaczęli je zapinać. Chwilę to zajęło, bo Hermiona musiała Malfoy’owi pomóc, bo nigdy wcześniej nie miał czegoś takiego na nogach. Bardzo się dziwił, że wszystko trzeba zapinać na sprzączki i sznurować.
- Bez obrazy, ale ja nie mam pojęcia, jakim cudem, mugole radzą sobie bez magii.
            Hermiona roześmiała się i wstała z ziemi. Wyciągnęła rękę do Dracona, będąc świadomą, że sam nie wstanie.
- Musisz po prostu złapać równowagę. To nie jest trudne. Jedź przy ścianie, to nie upadniesz. – powiedziała wesoło i przejechała sama parę metrów, aby upewnić się, że pamięta jak się jeździ. Uczucie było fantastyczne. Pęd powietrza rozwiał jej włosy, a na twarzy rozkwitł uśmiech. Rolki przypominały jej dzieciństwo.
Ledwo się zatrzymała, usłyszała krzyk, a potem przekleństwa i jęczenie. Obejrzała się i zobaczyła Dracona leżącego na ziemi. Z trudem zdusiła wybuch śmiechu. Podjechała do niego i usiadła obok.
- Dobrze ci idzie… - skłamała i szturchnęła go lekko. Chłopak wzniósł oczy ku niebu i pokręcił głową.
- To jest beznadziejne. Jestem cały obolały. – mruknął, rozcierając łokieć, na który upadł. – Na dzisiaj kończę. Mam dość.
            Hermiona zgodziła się i pomogła mu zdjąć rolki z nóg, a potem zabrała się za swoje. Właśnie miała wstać, kiedy usłyszała głos. JEGO głos.
- Co to za krzyki? Draco, co tu się dzieje? – na korytarz wpadł wściekły Snape. Jego spojrzenie najpierw padło na Malfoy’a rozłożonego na ziemi i dopiero później na Hermionę, która wstała z ziemi z rolkami w ręce.
- Nic, panie profesorze. – odparł niewinnie Draco, przesuwając się tak, aby chodź trochę zasłonić rolki leżące obok niego.
- Co ty masz w ręce, Granger? – warknął, zezując na Hermionę. Na jego twarzy wykwitł ironiczny uśmieszek.
- Ee… to są rolki. Służą do jeżdżenia. To wynalazek…
- Wiem co to jest, Granger. – przerwał jej brutalnie Snape. – Gryffindor traci 15 punktów. Jesteś czarownicą! Właśnie splamiłaś honor czarodziejów, zakładając to na nogi!
- Tak nie wolno! Nie zrobiłam nic złego! – krzyknęła, podchodząc do niego bliżej. Spojrzenie miała harde i wściekłe.
- Chcesz mi powiedzieć, że jestem niesprawiedliwy? – Snape również podszedł o krok bliżej. Teraz stali w odległości jednego metra od siebie. Każde z nich dyszało jak rozjuszone zwierzę.
- Chcę tylko powiedzieć, że w regulaminie szkolnym, nie ma nic o tym, że nie można używać przedmiotów należących do mugoli.
- Szlaban, panno Granger! – warknął Snape, uśmiechając się okrutnie. – Dzisiaj w moim gabinecie o dwudziestej.
- Oczywiście, panie profesorze. – mruknęła chłodno i obejrzała się na Dracona, który nadal leżał na ziemi z dziwną miną. Zapowiadał się wprost uroczy wieczór.

            Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego, gdzie zastała Harry’ego i Rona. Opowiedziała im wszystko co się stało, łącznie z tym, że Draco nie stawił się za nią. Było jej trochę przykro, że się tak zachował, ale wolała sobie to tłumaczyć tym, że nie chciał podpaść Snape’owi. W końcu, kto by chciał?
- Nie lubię go. – powiedział w końcu Ron, kręcąc głową. – Jesteście razem. Powinien coś powiedzieć. A ten dupek, tylko schował te… rolcośtam, aby chronić siebie.
- Rolki, Ron. – wtrąciła się. Założyła ręce na piersi, ale wiedziała, że on ma racje, tylko nie chciała tego przyznać przed sobą. – Jak myślicie, co Snape wymyśli, aby mi dokuczyć?
- Na pewno nie będzie tak źle. Zobaczysz. – spróbował pocieszyć ją Harry, ale z marnym skutkiem.
            Za piętnaście dwudziesta zaczęła się zbierać na szlaban. Harry i Ron życzyli jej powodzenia, ale dobry humor jakoś nie mógł wrócić. Zeszła do lochów i ponownie stanęła przed wielkimi drzwiami. Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że Snape szykuje dla niej coś okropnego. Widziała to w jego oczach, gdy powiedział „Szlaban, panno Granger!”. Pomimo tego, zapukała, dokładnie tak jak ostatnio.
- Wejść! – uchyliła drzwi i weszła do środka.
            Usłyszała melodię, której nigdy w życiu nie spodziewała się usłyszeć w tym gabinecie. Otworzyła usta ze zdumienia i przeniosła wzrok na Snape’a, który siedział przy biurku i obserwował ją.
- Przecież to „Fur Elise” Beethovena! – zawołała, robiąc krok do przodu, nie odrywając spojrzenia od swojego profesora.
- Oczywiście, że tak. Proszę usiąść, panno Granger. – wskazał jej krzesło, naprzeciwko swojego biurka.
            Hermiona ponownie się zdziwiła, ale usiadła, zamykając usta, które nadal miała otwarte. Nie wiedziała co tym wszystkim sądzić, ale nie odzywała się. Zaraz się wszystko wyjaśni, jednak Snape nie odezwał się pierwszy, tak jak podejrzewała. Siedział i słuchał, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.
- Panie profesorze… przyszłam, bo dał mi pan szlaban. – melodia skończyła się i zapadła głucha cisza w gabinecie. Snape przeniósł wzrok na nią.
- Wiesz jaki jest twój największy problem? Nie potrafisz myśleć samodzielnie. Zawsze opierasz się na wiedzy z książek. Nie tak rodzą się wielcy czarodzieje.
- Myślę logicznie. – mruknęła nieśmiało, będąc coraz bardziej niepewną. A więc to tak miał wyglądać szlaban? Przez całą godzinę ma ją obrzucać błotem? – Rozwiązałam pańską zagadkę. Tę, która miała chronić kamień filozoficzny.
            Snape uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. Wstał i podszedł do szafki. Przez chwilę w niej grzebał, po czym wyciągnął starą szachownicę do gry. Położył ją na stole, uprzednio porządkując papiery.
- Skoro jesteś taka logiczna, to wygraj ze mną. – uniósł prawą brew ku górze, czekając na jej odpowiedź.
- Z całym szacunkiem, ale nie, panie profesorze. – odpowiedziała szybko, wstając krzesła. – Mogę zacząć szlaban?
- Oh, oczywiście. Jeśli wolisz czyścić nocniki w skrzydle szpitalnym, od grania w szachy, proszę bardzo. Aczkolwiek wątpię, aby to była rozsądna decyzja.
            Hermiona opadła na krzesło zrezygnowana. Snape wszystko dokładnie zaplanował. Wiedział, że w końcu wybierze grę. Każdy o zdrowych zmysłach postąpiłby tak. Pomimo tego, nie była pewna, czy nie wolałaby jednak nocników. Teraz musiała siedzieć w gabinecie Snape’a nie wiadomo ile czasu. Do tego siedziała bardzo blisko niego, słysząc wręcz jego oddech i czując jego zapach. Nie robiło jej to dobrze, szczególnie, że nowy „fanatyzm” z każdą chwilą się pogłębiał. Starała się na niego nie patrzeć, ale nie mogła nad sobą zapanować. Jej spojrzenie ciągle uciekało, tam gdzie nie powinno. Siedziała sztywno, na samym brzegu krzesła i starała się o niczym nie myśleć.
- Świetnie. Skoro tak, chyba możemy zaczynać. – powiedział, uśmiechając się pod nosem. Zaczął rozkładać pionki na szachownicy. Hermionie trafiły się białe – a więc to do niej należał pierwszy ruch.
- Nie jestem najlepsza w szachach… Nie rozumiem tej gry. – mruknęła cicho. Spojrzenie miała utkwione w kancie stołu.
- Zaczynasz. – przypomniał jej i oparł się o oparcie krzesła. Czekał na jej pierwszy ruch, przyglądając się spokojnie szachownicy.
            Hermiona westchnęła cicho i przyjrzała się pionkom. Myśl!, pomyślała. Co takiego mówił Ron…?
- To jest pierwszy ruch. Przy nim nie musisz się jakoś specjalnie wysilać. – mruknął sarkastycznie Snape, na co Hermiona spiorunowała go wzrokiem. Mógłby sobie darować komentarze. Nie dość, że zmusił ją do gry, to jeszcze się nabija.
- Pionek na 3E. – powiedziała w końcu. Minęła chwila, ale nic się nie stało. – Czemu on nie chce się ruszyć… panie profesorze?
- Panno Granger… - powiedział ironicznie – To są zwykłe szachy.
- Oh! Przepraszam.
            Hermiona zarumieniła się mocno, po czym szybko ruszyła się figurą. Następny ruch należał do Snape’a. Nie miło dużo czasu od rozpoczęcia gry, gdy usłyszała ciche słowa, wypowiedziane z nutką satysfakcji.
- Szach mat, panno Granger.
- Skąd pan wiedział, że jestem taka beznadziejna? – zapytała, układając od nowa pionki na szachownicy. Powiedziała to tak spokojnie, jakby nie mówiła do Severusa Snape’a.
- Znam cię sześć lat. Wiem z czym masz problemy… panno Granger. – Hermiona przez chwilę myślała, że powie do niej po imieniu, ale przeliczyła się. Spojrzała na niego, a on spojrzał na nią. Patrzyli na siebie przez chwilę, po czym Snape wstał. Uczynił to trochę za szybko.
- Myślę, że powinnaś już iść. Odrobiłaś szlaban.
            Hermiona przełknęła cicho ślinę i również wstała. Posprzątała szachownicę, zaniosła ją do szafy i położyła na tym samym miejscu co wcześniej Snape. Odwróciła się, aby odejść i wpadła na niego. Straciła równowagę, bo poślizgnęła się na pasku od własnej torby i gdyby nie Snape, na pewno upadłaby na ziemię. Złapał ją mocno w pasie i przytrzymał dopóki nie stanęła o własnych siłach.
- Dziękuję, profesorze. – powiedziała cicho i zdała sobie w tym samym momencie sprawę, co Snape, że nadal jest w jego silnych objęciach. Spojrzała mu w oczy, ale nie dostrzegła w nich nic. Były czarne i zimne jak zawsze.
- Idź już. – mruknął i puścił ją. Potem szybko wyszedł z gabinetu do swoich prywatnych komnat.
            Hermiona została sama i nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Serce dopiero teraz zaczęło jej szybciej bić, jakby przed chwilą do niego dotarło, co się właśnie wydarzyło. Złapała za torbę i prawie wybiegła z pokoju. Drzwi zamknęły się za nią z hukiem.
- Co on sobie myśli?! – zawołała i pokręciła głową.
            Jednak doskonale wiedziała, co on sobie myśli, ale nie chciała do siebie dopuścić takiej opcji. Snape był jej profesorem, a ona jego uczennicą. To nie może trwać dalej. Ba! Nawet nie może się zacząć…

21 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwsza! już się zabieram za czytanie, ale najpierw chciałabym coś powiedzieć ;d . nie skomentowałam poprzednich rozdziałów z braku czasu (poprawianie ocen, bo jutro wywiadówka!). podziwiam cię chociażby z tego powodu, iż tak często dodajesz notki (jak zapewne zauważyłaś, moje są dodawane średnio raz w tygodniu). jednak z poprzedniego rozdziału postać Draco mi się nie spodobała. jest taki jakoś... mało Malfoyowski(?). Snape bez żadnych wyzwisk w kierunku Hermiony na dodatkowych lekcjach i to bez świadków? o.O Tego jeszcze nie widziałam ;D . Czyżby coś do niej czuł? AAAACH! Rozpisałam się... Jednakże chcę na koniec powiedzieć, że twoje opowiadanie i tak jest świetne ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały dodawałam często, bo w tym tygodniu miałam wolne. Matury...! A po za tym miałam już parę napisanych rozdziałów. W przyszłym pewnie będzie trochę gorzej z częstotliwością, ale może damy radę.
      Draco miał się zmienić, ale rozumiem, ze może Cie przez to drażnić xd a co do Severusa, to nic nie zdradze. xd
      Tak czy inaczej, dziękuję za miłe słowa ;)

      Usuń
  3. Jesy suuuuuperrrr czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeeh... Znowu nie udało mi się pierwszej dodać komentarza ;( Ale będę próbować! :)))

    Właściwie to nie to chciałam napisać, teraz już serio: BOŻE, TO JEST GENIALNE. Proszę, dodaj szybko rozdział piąty, bo po prostu nie wytrzymam!!! <3 GENIALNE, GENIALNE, GENIALNE I FANTASTYCZNE!!!!!!!!!! <333333 Uwielbiam Dramione, uwielbiam Sevmione, OMG UWIELBIAM <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, następnym razem Ci się uda. Widzę, ze mam stała czytelniczke. Czuje się zaszczycona xd
      Co do rozdziału, to pewnie pojawi się w weekend, ale nie wiem dokładnie kiedy. Zagladaj ;)

      Usuń
    2. Jestem z Tobą od początku :333 Kocham Twojego bloga <3

      Usuń
  5. świtne mimo że nie lubię Dramione bardzo mi się podoba : )
    może wpadniesz : ) http://mojcel-mojamisja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No widzę rozkręcasz się!
    Mam nadzieję, zę już niedługo będzie nowy rozdział ;)
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
  7. Sevmione <3 Nie mogę się doczekać, co się stanie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh, jak Draco super się zmienił <3333333 Bardzo mi się podoba ta zmiana, zwłaszcza że jest zaskakująca <3333 Niespodzianki najlepsze :)))

      A co do bloga, to tylko jedno: tak trzymaj, bo jest bosko :3

      Usuń
  8. SZUPER *.* KOFFFFFFAM *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie zaciekawiłaś :3333333 Po raz pierwszy w życiu nie mogę się doczekać końca weekendu! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No to tego to już całkowicie się nie spodziewałam.. raz mugolskie rolki, a potem mugolskie szachy? Najpierw ją zbeształ za splamienie honoru czarodziejów, a potem grał z nią w niemagiczne szachy? To tajemniczy facet.. ale jak najbardziej mi się to podoba. A Hermiona widać jest tym wszystkim lekko onieśmielona.

    OdpowiedzUsuń
  11. Brakuje mi charakteru typowego Draco. Ale rolki, szachy i Snape wspaniały. ~~ Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  12. kwahh! czemu nie mogę zamienić się z Hermajni? Tak znaleźć się w jego objęciach.. o___o
    Hmm.. ten szlaban tak jakby pouczający, a nie karający.. naprawdę świetny!
    lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne opowiadanie !!! 5 rozdział a ja już się wkręciłam ! :) Weny na dalsze rozdziały życzę :) !

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiem, że troszeczkę spóźniona, ale czytam twojego bloga chyba już setny raz!!!
    Uwielbiam go, tak samo jak sevmione;)
    Pozdrawiam Bellateiks

    OdpowiedzUsuń
  16. Chcesz mi zepsuć Dramione? -,- Już cię nie lubie, pff

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję