Aut:
Wena to kapryśna przyjaciółka... zdaje się, że coś podobnego powiedział Gilderoy Lockhart do Harry'ego, z tą różnicą, że on mówił o sławie. Cóż... każdy ma takich przyjaciół na jakich zasłużył ;)
Mam wrażenie, że popularność bloga stopniowa spada, co zaczyna mnie martwić, dlatego mam do Was prośbę! Mówicie swoim znajomym o tym blogu, niech zaglądają, komentują, czytają! Im więcej osób go przeczyta, tym mnie sprawi to większą radość. ;D
Z góry dziękuję i zapraszam na rozdział, który nie chwaląc się, chyba mi wyszedł... xd
Nie wiadomo
kiedy nastał poniedziałek. Październik już się kończył, co oznaczało coraz
mniej czasu do Owutemów. Hermiona nie zaczęła jeszcze nawet powtórki z
poprzednich lat. Jak mogła tak zaniedbać naukę?! W głowie miała teraz romanse,
zamiast przejmować się rzeczami naprawdę dla niej ważnymi.
Przeniosła spojrzenie na Harry’ego i
Rona, którzy kończyli kolację. Śmiali się i rozmawiali na pewno nie na temat
lekcji. W ogóle nie przejmowali się czekającymi ich egzaminami. Jeśli chciała,
aby zaliczyli wszystkie testy, musiała się nimi zająć.
- Koniec z
tym. – powiedziała w końcu, odkładając sztućce na talerz.
Ginny spojrzała na nią zainteresowana,
ale chłopcy nawet nie zauważyli, że coś powiedziała. Typowe. Hermiona
odchrząknęła głośniej, ale i to zdało się na nic. Ron właśnie wybuchnął głośnym
śmiechem, dławiąc się prze okazji kiełbaską, którą miał w buzi. Ginny, widząc,
że zaczyna tracić cierpliwość, trąciła Harry’ego łokciem. Chłopak spojrzał na
nią pytająco, a potem przeniósł wzrok na Hermionę.
- Przepraszam…
co mówiłaś? – udał skruchę i doprowadził Rona do porządku. Wreszcie zaczęli jej
słuchać.
- Mówiłam, że
koniec z bezczynnym siedzeniem w Pokoju Wspólnym i graniu w szachy. – uśmiechy zniknęły
z twarzy chłopców.
- A co chcesz
robić? – zapytał spokojnie Harry, również przestając jeść.
- Jeszcze się
pytasz? Zaraz zacznie się listopad, a my nie zaczęliśmy jeszcze powtarzać
materiału! Kiedy chcesz przypomnieć sobie o eliksirach, których się nauczyłeś w
pierwszej klasie?
- Nie
przesadzaj, Hermiono. Mamy jeszcze kupę czasu. – zaoponował Ron, patrząc na nią
wymownie.
- Wcale nie,
Ronaldzie. Czasu jest bardzo mało! – wybuchła. Jak mógł aż tak lekceważąco
podchodzić do Owutemów? Przecież od tego zależy, czy będzie mógł się szkolić na
autora, czy nie.
- Oczywiście,
masz rację. – wtrącił się szybko Harry. – Zaczniemy powtórkę.
Hermiona spojrzała na niego. Wcale
nie wyglądał na przekonanego, ale obrał taktykę, że lepiej się zgodzić i mieć
spokój, niż się kłócić. Ron za to nie był taki chętny. Już otwierał usta, aby
powiedzieć kolejny argument na swoją obronę, kiedy podeszła do nich McGonagall.
- Panno
Granger, pozwól ze mną. – skinęła na nią ręką, nie zwracając uwagi na chłopców
i Ginny, którzy nie odrywali od niej wzroku. – Idziemy do profesora Dumbledor’a.
– spojrzała na nią znacząco i od razu wiedziała w jakiej sprawie. A więc teraz
dyrektor miał wygłosić wykład, na temat tego, że nie powinna się spotykać z
Draconem.
- Profesor
Snape też idzie? – nie zdążyła się powstrzymać, przed zadaniem tego pytania. Potem
przeniosła spojrzenie, na stół nauczycielski, ale nie zauważyła go tam.
- Nie sądzę,
aby był potrzebny. – zakończyła rozmowę i obie ruszyły w stronę gabinetu
Dumbledore’a.
Chwile później stanęły przed
gargulcem, który żądał hasła. McGonagall mruknęła „kajmakowa masa” i ukazały
się spiralne schody do góry. Przepuściła Hermionę pierwszą i weszły do pokoju.
- Ah, witam
panno Granger. – Dumbledore uśmiechnął się do niej, po czym przeniósł wzrok na
nauczycielkę. - Dziękuję profesor McGonagall. Może pani odejść.
Hermiona zdziwiła się. Myślała, że
opiekunka domu będzie obecna przy tej rozmowie, ale jak widać nie tylko Snape
nie został zaproszony. Spojrzała nieśmiało na dyrektora. Jeszcze nigdy nie
rozmawiała z nim na osobności. Czuła się skrępowana i niepewna.
- Usiądź. – wskazał
jej krzesło, naprzeciwko stołu, za którym właśnie usiadł. Gdy Hermiona zrobiła
to samo, zaczął kręcić młynka palcami, obserwując ją.
- Nie mogę
zakazać ci się spotykać z panem Malfoy’em. Poza tym, to byłoby niewykonalne.
Szkoła jest duża, ale macie przecież razem lekcje i posiłki. – Hermiona zdziwiła
się tym co powiedział. Była wszakże pewna, że wręcz zakaże jej się widywać z
Draconem. – Ale mogę cię prosić, abyś ograniczyła te spotkania do minimum.
Z trudem powstrzymała się od
przewrócenia oczami. A więc jednak. Prośby, wypowiedzianej z ust dyrektora, nie
mogła zignorować. Poza tym, była pewna, że gdyby jednak go nie posłuchała,
dowiedziałby się o tym, prędzej czy później. Przecież to był Albus Dumbledore –
najpotężniejszy czarodziej na świecie!
- Draco mnie
nie wyda. Jestem pewna. – powtórzyła swój beznadziejny argument, podnosząc
wzrok na dyrektora. Mężczyzna uśmiechnął dobrodusznie i skinął lekko głową.
- Oh, prawdopodobnie
masz rację, panno Granger! Ale jego rodzice… wątpię, aby mieli jakiekolwiek zahamowania.
Nawet jeśli tu chodzi o szczęście ich jedynego syna.
- Ale przecież
to, że przestanę widywać się z Draconem nic nie da. Malfoy’owie wiedzą, że z
nim byłam. Jeśli będą chcieli to i tak powiedzą Sam – Pan – Wie – Komu.
- I znowu masz
rację! Nie uważasz, że czasami rozmowa pomiędzy inteligentnymi ludźmi jest
bezsensu? – Hermiona zmarszczyła lekko czoło, nie wiedząc, czy ma na to
odpowiedzieć. Na szczęście Dumbledore ciągnął dalej. – Bardzo możliwe, że
Voldemort już wie. Istnieje nawet szansa, że nic z tym faktem nie zrobi! O tak!
Widzisz bowiem, Voldemort uważa za nic, tak potężne uczucie, jak miłość. Jest
to oczywiście, jego wielki błąd. – dyrektor puścił jej perskie oczko, co
wprowadziło Hermionę w jeszcze większe zakłopotanie.
- Więc… mogę
spotykać się z Draconem? – spróbowała z innej strony, mając nadzieję, że tym
razem dostanie przyzwolenie.
- Przykro mi,
ale to nie jest dobry pomysł. Jeśli Voldemort, jednak w jakiś sposób spróbuje wykorzystać
łączące was uczucie, przebywając z panem Malfoy’em, będziesz w
niebezpieczeństwie.
- Draco mi nic
nie zrobi! – powtórzyła znowu, tym razem mocniejszym tonem.
- A jeśli Voldemort
zagrozi, że wymorduję jego rodzinę? I jego samego? Bez urazy… ale myślisz, że
Draco poświęciłby się dla ciebie? – Dumbledore spojrzał na nią swoimi
niebieskimi oczyma. Czuła się, jakby zaglądał w głąb jej duszy. Nigdy nie
wiedziała, o co tak naprawdę chodziło Harry’emu, gdy mówił im o tym odczuciu. Teraz
wiedziała.
Wiedziała również, że pomimo tego,
że Draco ją kochał, to się dla niej nie poświęci. Nigdy nie stanąłby po innej
stronie, niż jego rodzice. Może o tym świadczyć choćby to, że nie chciał
powiedzieć rodzicom o Hermionie. Niby coś błahego, ale ich poróżniło.
Dumbledore miał rację. Jeśli tylko Voldemort czegoś zażąda, on od razu to
zrobi.
- Powinienem
cię przeprosić, Hermiono. Od początku, przyglądałem się waszemu związkowi, ale
nie reagowałem. Liczyłem, że wam się uda. Gdybym jednak wcześniej coś zrobił…
może teraz by tak nie bolało? – dyrektor był ewidentnie smutny, a skruchę można
było usłyszeć w jego głosie. Hermiona chciała coś powiedzieć, aby nie czuł się
winny, bo to wszakże nie była jego wina, ale nie mogła z siebie nic entuzjastycznego
wydusić. W końcu jednak Dumbledore wstał, przerywając tę krępującą ciszę.
- Może kiedyś…
- Może kiedyś.
– powtórzyła za nim, wiedząc, że nie ma na to szans. Jeśli teraz się z nim
rozstanie, już nigdy do siebie nie wrócą.
Hermiona wyszła z gabinetu dyrektora
i skierowała się korytarzem do drzwi wejściowych. Miała wielką ochotę się
przewietrzyć, zaczerpnąć świeżego powietrza. W szkole czuła się jak w
więzieniu.
Po rozmowie z Dumbeldorem, nie
spodziewała się czegoś innego. Wiedziała, że skończy się w ten sposób, chociaż
paroma sprawami ją zaskoczył. Choćby tym, że zdawał się naprawdę im kibicować. Nie
poprawiło jej to jednak specjalnie humoru. Sedno sprawy się nie zmieniło. Nie
mogła spotykać się z Draconem.
Westchnęła i pchnęła drzwi,
prowadzące na dzieciniec szkoły. Była w tak złym nastroju, że nawet nie
zwróciła uwagi na to, że drzwi z łatwością się przed nią otworzyły, pomimo
tego, że o tej porze, zdecydowanie powinny być zamknięte. Zimny wiatr rozwiał
jej włosy. Wreszcie mogła oddychać.
Rozejrzała się. Błonia były puste, a zakazany las, jak zwykle o tej
porze, ciemny i upiorny. Jedyne światło, jakie było na dworze, pochodziło z
chatki Hagrida. Przez chwilę zastanawiała się nawet, czy nie odwiedzić
olbrzyma, ale szybko zrezygnowała z owego pomysłu. Hagrid jak nic zdenerwowałby
się, że o tej porze, nie jest w łóżku.
Nie wiedziała, co ze sobą począć. Nie
miała najmniejszego zamiaru na razie wracać do szkoły. Na dworze było przyjemnie.
Owinęła się szczelniej peleryną i ruszyła w stronę jeziora, kiedy usłyszała
znajomy dźwięk, towarzyszący osobie teleportującej się. Zamarła i rozejrzała
się. Nic nie zauważyła, ale wyciągnęła różdżkę, zza pazuchy. Bała się zapalić
światło, aby nie zdradzić swojego położenia.
Ruszyła powoli w stronę głównej
bramy. Na terenie Hogwartu, nie można się było aportować, o czym dobrze
pamiętała. Im bardziej zbliżała się do furtki, tym szybciej zaczynało bić jej
serce.
Dumbledore
założył czary chroniące Hogwart, podpowiadał głosik w jej głowie. Nikt
niepowołany nie dostanie się na teren szkoły.
W końcu zbliżyła się na tyle, aby
zobaczyć postać, opierającą się o bramę. Serce podjechało jej do gardła, aby
potem po prostu zniknąć. Rozpoznała tę osobę.
- Profesorze! –
krzyknęła i zapaliła szybko różdżkę. Podbiegła do furtki i otworzyła ją. W
ostatnim momencie złapała Snape’a, zanim się wywrócił. – Panie profesorze… co
się panu stało? – zaczęła prawie szlochać, ze strachu, który jej jeszcze nie
opuścił i z przerażenia, że Snape’owi coś grozi. Objęła go szybko pewniej, aby
nie wyślizgnął jej się z objęć. – Zaprowadzę pana do Skrzydła Szpitalnego.
Ruszyli powoli. Snape, praktycznie
całym ciężarem opierał się o nią. Szedł powoli, powłócząc nogami. Hermiona niedługo
potem zaczęła dyszeć, ze zmęczenia i wysiłku. Przeraziła się jeszcze bardziej,
słysząc świszczący i słaby oddech profesora.
- Zabierz mnie…
do… Dumbledore’a… - wyszeptał, prosto do jej ucha.
- Dumbledore…
oczywiście. – nie trzeba było jej tego dwa razy powtarzać. Nie przerywając
marszu, jakiś czas później weszli do szkoły. Nie miała pojęcia jak pokonała tę
drogę. Ledwo trzymała się na nogach, a miała jeszcze taki kawał do przejścia. Jęknęła
głośno i posadziła Snape’a pod ścianą. Odetchnęła głębiej i kucnęła przed nim.
- Profesorze. –
odpowiedział jej cichym jęknięciem. – Nie mam siły zaprowadzić pana do
dyrektora. Sprowadzę go tu. – głowa opadła mu na ramię. Stracił przytomność. –
Słyszy mnie pan? Słyszysz mnie?! – ostatnie zdanie prawie wykrzyczała. Potem
zerwała się z ziemi i pobiegła ile sił w nogach do gabinetu Dumbledor’e. Drogę,
którą w normalnym tempie pokonałaby w dziesięć minut, teraz zajęło jej to nie
całe trzy. Z daleka wykrzyczała hasło i wbiegła po spiralnych schodach. Do
pokoju weszła bez pukania.
- Profesorze! –
zawołała, a głos jej zadrżał.
- Panno
Granger, co pani tu robi? – zapytał dyrektor, wychodząc z pokoju obok w
szlafroku. Zamarł, gdy ją zobaczył, aby potem doskoczyć do niej szybciej niż
wydawałoby się to możliwe. – Prowadź!
Wybiegła z gabinetu i poprowadziła
Dumbledore’a w miejsce, gdzie zostawiła Snape’a. Nadal tam był. Nie ruszał się.
- Niech pan
coś zrobi! – jęknęła i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że przełyka łzy. Otarła
je szybkim ruchem dłoni. To nie był czas na płacz.
- Zrobię co w
mojej mocy.
Ukląkł przed nieprzytomnym Snape’em
i zaczął mruczeć zaklęcia, na tyle cicho, że nie słyszała jakich formułek
używał. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Hermiona dopiero teraz zadała
sobie sprawę, że straciła cenny czas, bawiąc się w prowadzenie go. Mogła po
prostu wyczarować nosze.
- To moja
wina. Mogłam go szybciej… - Dumbledore uciszył ją jednym gestem. Zamilkła i
ponownie przyglądała się z zapartym tchem jego działaniom. Po chwili, Snape
wydał z siebie chrapliwy oddech i otworzył oczy. Nogi ugięły się Hermionie w
kolanach. Opadła na posadzkę, dziękując Bogu, że jednak zdążyli. Nie mogła się
jednak długo cieszyć swoim szczęściem, bo odezwał się Snape. Mówił tak cicho,
że ledwie było go słychać, ale pomimo tego mówił wyraźnie.
- Dumbledore…
on wie! O wszystkim wie. Ukarał mnie… za to, że mu nie powiedziałem.* –Snape przeniósł
wzrok z twarzy dyrektora, prosto na Hermionę. Patrzył jej w oczy, jak jeszcze
nigdy wcześniej.
- Panno
Granger, idź po panią Pomfrey. – Hermiona wstała z klęczek i pobiegła do
pielęgniarkę, ale nadal huczały jej w głowie tylko dwa słowa wypowiedziane
przez Snape’a „on wie!”.
Hermiona obudziła się i zorientowała
się, że znajduje się z łóżku. Oczy miała zamknięte, wiedziała jednak, że jest
nienaturalnie jasno. W jej dormitorium tak nie jest… Otworzyła oczy i dopiero
po chwili zorientowała się, że znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Wspomnienia
z wczoraj przybrały na sile i dopiero teraz przypomniała sobie, że była tak
zdenerwowana, że Pani Pomfery musiała dać jej środek uspokajający. Przewróciła
zażenowana oczami i usiadła. W rogu sali zauważyła, że łóżko jest zaciągnięte
parawanem. Z bijącym sercem wyszła z łóżka i zajrzała za niego.
Jej oczom ukazał się śpiący Snape. Oddychał
miarowo i spokojnie, co podniosło ją nieco na duchu. Nadal nie mogła zapomnieć
o tym, jak wczoraj charczał jej do ucha. Ledwo powstrzymała się od wzdrygnięcia.
- Panno
Granger, proszę wrócić do łóżka. – usłyszała osty głos pielęgniarki,
wychodzącej z zaplecza. Pośpiesznie wróciła na miejsce i okryła się kołdrą po
szyję. – Jak się czujesz?
- Wspaniale… -
mruknęła z udawanym entuzjazmem, na co Pani Pomfery spojrzała na nią z
uniesionymi brwiami.
- Wczoraj,
myślałam, że zemdlejesz na miejscu. Zdarzyło ci się kiedyś wcześniej tak zdenerwować?
- Nigdy. –
powiedziała po chwili. – Co z profesorem Snape’em?
Pielęgniarka przyjrzała jej się
dłużej, jakby oceniając wytrzymałość psychiczną. Musiała chyba coś wyczytać
z jej miny, bo westchnęła cicho i odezwała się.
- Gdybyś go
nie znalazła wczoraj, prawdopodobnie… byłoby bardzo źle. Na szczęście dyrektor zareagował
szybko i sprawie. Ja tylko dokończyłam sprawę.
- Co mu się
stało? – wyszeptała, jakby bojąc się, że ktoś podsłucha ich rozmowę.
- Nie mam
pojęcia. Wygląda mi to na jakąś czarnomagiczną klątwę, ewentualnie truciznę. Nigdy
wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, ale profesor Dumbledore wiedział co
robi. Doprowadził profesora Snape’a do takiego stanu, że nie widzę potrzeby
wysyłania go do Świętego Munga.
- Kiedy będzie
mógł wrócić do pracy?
- Nie wiem,
ale podejrzewam, że do minimum to tydzień…
Hermionie zdawało się, że chyba
chciała powiedzieć coś więcej, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i
wszedł do sali Dumbledore. Spokojnie omiótł spojrzeniem łóżka i zatrzymał się
na Hermionie.
- Jak się
czujesz?
- W porządku. –
mruknęła, coraz bardziej zażenowana. Przecież nic jej nie było. Poszkodowanym w
tym towarzystwie to był Snape, a nie ona.
- Zostawi nas
pani samych? – poprosił dyrektor, podchodząc do jej łóżka. Pielęgniarka
taktownie się wycofała do swojego pokoju.
- Pewnie masz
tysiące pytań. – skinęła niepewnie głową. – Niestety nie będę mógł ci
odpowiedzieć na żadne z nich, poza jednym. Miałem rację. Lord Voldermot wie już o
tobie i panu Malfoy’u.
- Skąd pan o
tym wie? Profesor Snape panu powiedział? - Dumbledore uniósł brwi i uśmiechnął
się lekko. Nie zamierzał odpowiadać na jej pytania.
- Wiem, że
wasza trójka ma różne teorie. Harry wiele razy mi mówił, że nie ufa profesorowi
Snape’owi. Rozumiem wasze obawy, ale zaufajcie mi. – poklepał ją po ręce i
odszedł do łóżka Snape’a. Nim jednak cały zniknął za parawanem,wychylił głowę, uśmiechając się. - Pomimo tego, że znajdowałaś się na dworze, gdzie stanowczo być nie powinnaś, za zimną krew, Gryffindor otrzymał 20 punktów. Gratuluję. - potem zniknął za parawanem, zostawiając ją samą.
* - Hermiona nie ma pojęcia o tym, że Snape jest podwójnym agentem, dlatego z początku nie wiedziała o czym on mówi.
Noooooooooooo, to się nazywa rozdział :3 Genialny :)))
OdpowiedzUsuńAle: co Voldemort zrobi Mionie? Malfoy' yowi? Zagrozi mu? Zabije kogoś? Dreszczyk emocji jest, pytania są, niespodzianek cała masa <3 Rozdział udał Ci się w 100 procentach, czekam na następny :3
Bloga poleciła mi z pół godziny temu przyjaciółka, i właśnie skończyłam czytać :3
OdpowiedzUsuńPiszesz zajebiście, mam super pomysły, kocham tego bloga <3 Oby tak dalej :)))
~Luna
Bd polecać *.*
OdpowiedzUsuńRozdział jest taki, że mrrrr, szuper <3 Wyszedł Ci biście :3
Kiedy następny???
/Fleur
Wreszcie 9 ^.^ Czekałam Na Niego Jak Cholera :3
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię Pochwalić, Bo W Twoim Opowiadaniu Dumbledore Jest Taki... Dumbledorowy :D Taki Efekt Trudno Uzyskać, A Tobie Się To Udało :3 I Snape, I Voldy... Marzenie <3
Pozdrawiam I Życzę Weny W Czasie Pisania Następnego Rozdziału :)
Dziękuję. ;) Szczerze mówiąc pierwszy raz wyszedł mi taki Dumbeldore z czego, co tu dużo mówić, jestem zadowolona xd
UsuńJeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa :D
Cóż, mogę powiedzieć tylko jedno: gratulacje :) Rozdział naprawdę fajny, akcja rozwinięta, a Ty piszesz coraz lepiej ;3 Czekam na 10 rozdział, bo, prawdę mówiąc, normalnie nmg się doczekać, co zrobi Voldi ;)) I Snape też, w stosunku do Miony. Akcja rozwinie się też w tym kierunku? ;3
OdpowiedzUsuńPowodzenia :))
Jak zwykle nic nie zdradzę, bo to nie miałoby najmniejszego sensu.
UsuńDziękuję raz jeszcze ;D
Blog jest super. Tylko ostatnio zauważyłam że rzadziej dodajesz rozdziały. Kiedyś dodawałas.co 2, 3 dni a teraaz co tydzień :c ale.i tak jest super xD :D <3 pozdrawiam Lily
OdpowiedzUsuńTo dlatego, ze jest szkoła, poprawianie ocen i koniec roku w jednym. Po prostu nie mam czasu, a poza tym ostatnio wena mnie opuściła na jakiś czas xd
UsuńHejka :) Sory, że wcześniej nie skomentowałam, ale miałam szlaban na kompa za złe oceny :D
OdpowiedzUsuńNotka genialna, bardzo mi się podoba <3 Poleciłam bloga koleżance, jest właśnie w trakcie czytania :)
I mam takie małe pytanie: w wakacje będziesz częściej dodawać rozdziały? Jak bd więcej czasu i wgl... Bo nie wytrzymuję całego tygodnia bez nowych notek ;c
Pozdrawiam :))))))
Dziękuję ;*
UsuńJeśli chodzi o pytanie, to odpowiedź brzmi: prawdopodobnie tak. Będę się starać, aby szybciej pisać nowe rozdziały i je umieszczać, jednak będzie też więcej zastojów, bo jak to w wakacje - wyjeżdża się.
O wszystkim jednak będę informować na bieżąco, więc spokojnie.
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa ;*
Cześć! *.*
OdpowiedzUsuńWłaśnie doszłam do końca tego rozdziału, dopiero co usłyszałam o Twoim blogu od koleżanki :)
Muszę Cię bardzo, ale to bardzo pochwalić! Piszesz prawie tak super jak Rowling, a pomysłami już jej dorównujesz :3 Czekam bardzo na kolejny rozdział, ciekawa jestem, jak to wszystko rozwiniesz :3
Pozdrawiam serdecznie :) /Cho
Bardzo Ci dziękuję, ale zdecydowanie dużo mi brakuje do Rowling. Pomimo tego zrobiło mi się miło i będę ćwiczyć, bo w końcu tylko w ten sposób mogę jej dorównać :D
UsuńNowy szablon bardzo fajny :) Przyzwyczaiłam się do pierwszego, więc jestem trochę zdezorientowana, ale wybór spoko :)))) ~Luna
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;D
UsuńNieźle się napociłam, żeby go wstawić, bo nic nie chciało wyjść -.-
Jejku gdyby go nie znalazła musiałby zostać wysłany do Munga.. ( a tam z pewnością dopadłby go Lockhart hihi ;-) Jest bardzo źle.. jeśli Voldemort się dowiedział to teraz Hermiona będzie w niebezpieczeństwie.. jej,... czytam dalej bo nie dam rady w takiej niepewności
OdpowiedzUsuńMam trzy słowa na opisanie owego rozdziału: Nie mam słów.~~ Zielonooka
OdpowiedzUsuńJak Snape się dowie, że żyje dzięki Hermionie... już nie mogę się tego doczekać! *.* lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWłaśnie znalazłam to opowiadanie i jestem oczarowana, przeczytałam kilka rozdziałów z zapartym tchem. Na prawdę cudownie piszesz. Chociaż bawi mnie głupota Hermiony o tym że przymusila Draco to powiedzenia rodzicom o nich. Wiadome było jak się to skończy, co ta miłość robi z ludźmi. Lecę czytać dalej:)
OdpowiedzUsuń