08 czerwca, 2013

Rozdział X "- Zazwyczaj, gdy ktoś cię wita panno Granger, odpowiada się tym samym."

„W pewnym momencie tej podróży stwierdziłaś, że warto mnie ocalić. Dziękuję ci za to.”
           Cytat i rozdział dedykuję mojej przyjaciółce, bo byłaś ze mną zawsze, gdy potrzebowałam. Dziękuję.
Dlaczego akurat ten cytat? Bo powiedział to Damon. Bo cholernie dużo prawdy zawarł w tych dwóch zdaniach.
Dlaczego akurat ten rozdział? Bo jest o prawdzie.
Kocham Cię.

          Okres po ataku na Snape’a, nie był dla Hermiony łatwy. Bardzo szybko rozniosła się wieść o tym, że to ona go uratowała. Nie miała pojęcia, skąd uczniowie znali takie szczegóły. Na przykład w poniedziałek przed zielarstwem, Seamus zapytał się, czy to prawda, że zostawiła Snape’a pod ścianą i pobiegła po Dumbledore’a. Większość zbywała milczeniem lub obrzucała srogim spojrzeniem. Harry’emu, Ronowi i Ginny powiedziała jednak prawdę. Musiała się komuś wygadać i zdradzić swoje podejrzenia.
- Ale skąd Snape wiedział, że Voldemort wie o tobie i Malfoy’u? – zapytał we wtorek po południu Harry. Wypowiedział pytanie, które od samego początku dręczyło Hermionę.
- Nie mam pojęcia. – przyznała, kręcąc głową i wzdychając głośno. Najgorsza z tego wszystkiego była frustracja i ta niepewność.
- Ale wiecie co z tego wszystkiego jest najlepsze? – Ron uśmiechnął się niczym szaleniec, po czym powiedział wesoło. – Snape nie będzie mógł odwalić z nami dodatkowych lekcji. Tyle wygrać! – uniósł ręce do góry w geście podziękowania Bogu.
- Daj spokój. – warknęła rozdrażniona Hermiona, zamykając z hukiem Jak transmutować i nie zwariować. – Jemu naprawdę mogło się coś stać!
- Hermiono, Ron tylko żartował. Przecież nikt nie życzy Snape’owi śmierci, mimo że czasami jest nieco… męczący. – wytłumaczył spokojnie Harry.
            Kąciki ust Hermiony zadrżały lekko, ale nie uśmiechnęła się. Skinęła tylko głową, okazującym tym samym, że przyjmuje do wiadomości jego słowa. Potem wstała, chowając książki do torby. Ruszyła w stronę portretu Grubej Damy.
- A ty dokąd? – zawołał za nią Ron, ale nie obejrzała się. Pomachała im tylko i przeszła przez dziurę pod portretem.
            Hermiona skierowała się do Skrzydła Szpitalnego. Koniecznie musiała się dowiedzieć, czy Snape’owi aby na pewno się nie pogorszyło. Poza tym miała ogromną ochotę się z nim zobaczyć. Tak więc piętnaście minut później była na miejscu. Weszła do sali i rozejrzała się. Łóżko Snape’a zasłonięte było parawanem. Nadal. Nie była pewna, czy to aby miał trochę prywatności, czy dlatego, że wciąż jest tak ciężko chory. Rozejrzała się. Pani Pomfrey nigdzie nie było widać, więc z bijącym odsłoniła parawan.
- Witam panno Granger.
            Podskoczyła z wrażenia, słysząc głos swojego profesora. Nie spodziewała się, że będzie przytomny. Nagle zrobiło jej się głupio. Policzki zaczęły ją piec, ale zmusiła się, aby przenieść na niego wzrok.
          Snape wyglądał całkiem dobrze. Spojrzenie miał wyraźne, takie jak zawsze. Był chyba trochę bledszy niż zwykle, ale temu trudno się dziwić. Siedział na łóżku, czytając gazetę. Widząc go w piżamie, a nie w szacie jak zwykle, poczuła się jeszcze gorzej. Nie powinna tu przychodzić. On potrzebuje prywatności – po to parawan, głupia!
- Zazwyczaj, gdy ktoś cię wita panno Granger, odpowiada się tym samym.
- Oh, przepraszam profesorze. – zarumieniła się jeszcze mocniej. Musiała wyglądać wyjątkowo niekorzystnie. Jak burak leżący za długo na słońcu. – Jak się pan czuje? Wygląda pan o wiele lepiej, niż jak pana znalazłam…
- Bo i czuję się lepiej. – Snape przewrócił teatralnie oczami i odłożył gazetę na stolik. Poprawił się, lekko się przy tym krzywiąc. A więc nie jest z nim jeszcze tak do końca dobrze. – W sumie, że żyję to tylko twoja zasługa, panno… Hermiono... – pierwszy raz usłyszała z ust Severusa Snape’a swoje imię. Zawsze zwracał się do niej tylko po nazwisku. Teraz powiedział to z uczuciem. Na moment złość z jego oczu zniknęła, ale gdy zaczął kontynuować, znowu wróciła. – Nie wiem po jakiego licha wyszłaś wtedy na dwór. Dobrze wiesz, że to było nieodpowiedzialne i głupie, ale dziękuję, że jednak to zrobiłaś.
- Nie ma sprawy. – Hermiona nie była w stanie niczego innego z siebie wydusić. Nadal się rozczulała nad tym, jak na nią przed chwilą spojrzał. Trwało to może nie dłużej niż dwie sekundy, ale wystarczająco długo, aby nigdy tego spojrzenia nie zapomnieć.
- Panno Granger! Profesor Snape musi odpoczywać! – wreszcie pojawiła się pani Pomfrey z surową miną.
- Dziękuję Pomono, ale panna Granger musi jeszcze chwilę zostać. Omawiamy właśnie eliksir…
- Prawdy. Profesor Snape mówił mi właśnie, co jest bardziej skuteczne. Veritaserum, czy zaklęcie prawdy… - wtrąciła się Hermiona, patrząc na Snape’a z krzywym uśmieszkiem. Dobrze wiedział do czego piła.
- Dobrze, wystarczy. Tylko nie długo! – zastrzegła pielęgniarka i poszła do swojego gabinetu.
            Hermiona przestąpiła z nogi na nogę, pokazując tym samym, że jest trochę zniecierpliwiona, czekaniem. Należała jej się w końcu prawda. To ona go znalazła, przyprowadziła do szkoły i wychodziła ze skóry, bojąc się, czy przeżyje. To, że Dumbledore nic jej nie powiedział, to jedno, ale to, że Snape nabierał wody w usta, to drugie.
- A więc domagasz się prawdy? – powiedział powoli Snape, nie patrząc na Hermionę. – Co chcesz dokładnie wiedzieć?
- Kto panu to zrobił? – zrobiła krok w jego kierunku, co nie uszło uwadze profesora.
- A kogo podejrzewasz?
- Słucham?
- Kto według ciebie mógł się czegoś takiego dopuścić. Skup się! To nie było trudne pytanie, na pewno znasz odpowiedź!
            Odpowiedź była oczywista. Doskonale ją znała, ale przecież to było za proste! Dlaczego Snape pomagał jej w rozwiązaniu zagadki? Mógł tak jak Dumbledore z góry powiedzieć, że na żadne pytanie nie odpowie. Spojrzała na Snape’a. Nie patrzył na nią, tylko na parawan. Wyglądał na zamyślonego. Jego spojrzenie było czyste i surowe. Nie wiedzieć czemu, nagle serce zaczęło jej bić dwa razy szybciej.
- Voldemort. – wyszeptała po chwili.
            Snape nic na to nie odpowiedział, co wzięła za odpowiedź twierdzącą. Zrobiła jeszcze dwa małe kroczki w jego kierunku. Wreszcie na nią spojrzał.
- Dlaczego?
- Co dlaczego, panno Gragner?
- Dlaczego ukarał pana za mnie? – powiedziała piskliwie Hermiona, stojąc już tak blisko łóżka Snape’a, że spokojnie mogłaby go dotknąć.
            To co się później wydarzyło, stało się tak szybko, że nie zdążyła nawet zareagować. Nie, że próbowałaby go powstrzymać. Skąd.
            Wyciągnęła rękę w jego kierunku. Nie miała pojęcia, po co to zrobiła. Nie chciała go przecież dotknąć. To byłoby zbyt prozaiczne. Miała ochotę znowu dotknąć ustami jego pełnych i namiętnych warg. Chciała, aby ją dotykał. Nie zapomniała jeszcze, jak to było, gdy posadził ją na stole. Jego dotyk był wręcz parzący. Na zawsze zostawił piętno na jej skórze.
            Niestety w tym samym momencie „drzwi” parawanu otworzyły się. Hermiona odskoczyła od Snape’a w zadziwiająco krótkim czasie i spojrzała przerażona na przybysza.
- Co ty tutaj robisz? – usłyszała głos osoby, którą najmniej chciałaby teraz spotkać. Oddałaby wszystko, aby znaleźć się w bezpiecznej Wieży Gryffindoru.
- Ja… mogłabym ciebie o to samo zapytać. – wydukała w końcu i założyła ręce na piersi.
- On jest moim ojcem chrzestnym. Przyszedłem go odwiedzić. – Draco Malfoy wskazał podbródkiem na Snape’a, który zdążył już przybrać obojętny wyraz twarzy.
- Draco, tyle razy ci mówiłem, abyś tego nie rozpowiadał, a już tym bardziej nie zwracał się do mnie na ty w obecności uczniów! – jego ton był zimny i raniący. Hermiona skuliła się w sobie i nieświadomie przysunęła się bliżej Dracona.
- Kto jak kto, ale ona ma chyba prawo wiedzieć.
- To nie zmienia postaci rzeczy. Zakaz to zakaz!
            Hermiona spojrzała na Snape’a i przez moment zaczęła podziwiać swojego byłego chłopaka, że pod wpływem tego spojrzenia, nie uciekł gdzie pieprz rośnie. Patrzył na niego jak na karalucha, jak na osobę, którą trzeba zdeptać i wyrzucić. Jeszcze nigdy nie widziała, aby zachowywał się tak w stosunku do Ślizgona.
- Ja chyba już pójdę… - wybąkała, wychodząc z parawanu.
- Czekaj, odprowadzę cię! – zawołał Draco, ale powstrzymał go głos Snape’a.
- Nigdzie nie pójdziesz. Mówiłem ci przecież, że nie możesz spotykać się z panną Granger. Poza tym, podobno przyszedłeś mnie odwiedzić?
            Hermiona nie dosłyszała więcej z tej rozmowy, bo wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Serce biło jej szybko i dopiero teraz uświadomiła sobie, że była wściekła na Dracona, za to, że pojawił się w takim momencie. Gdyby wszedł dziesięć minut później! Pokręciła lekko głową, zdając sobie sprawę, że tym razem Snape nie miał żadnych zastrzeżeń. Była pewna, że gdyby nie pojawienie się swojego chrześniaka, to mogłaby go spokojnie dotknąć, a może nawet pocałować. Dlatego był taki zły na Malfoy’a. Z tego samego powodu co Hermiona.
            Sytuacja była beznadziejna, bo zamiast wybić go sobie z głowy, coraz głębiej w niej zostawał. Całą drogę do Pokoju Wspólnego myślała o tych piętnastu minutach sam na sam ze Snape’em. O tym, jak powiedział do niej po imieniu. Było to takie miłe… i czułe.

            Tydzień bez Snape’a strasznie się Hermionie dłużył. Lekcje eliksirów były nudne i niewciągające. Nie było tej obawy, co on tym razem wymyśli, kogo obrazi i za co odejmie Gryfonom punkty. Wszystko było przewidujące i takie samo.
            Nie poszła więcej do Skrzydła Szpitalnego. Nawet jeśli Snape nie wyrzuciłby jej, to pani Pomfery mogłoby się to wydawać dziwne. Nie chciała przecież, aby pojawiły się jakiś głupie plotki, a już na pewno wolałaby uniknąć tego, aby dowiedziała się o nich McGonagall. Wzdrygnęła się na samą myśl. Za wszelką cenę nie może dopuścić, aby pojawił się rozgłos.
            W niedziele, dokładnie tydzień po zamachu na Snape’a, Hermionę spotkała miła niespodzianka. Zeszła na śniadanie wraz z Harrym, Ronem i Ginny. Usiedli w swoim zwyczajowym miejscu, mniej więcej po środku stołu Gryfonów.
- Może wybierzemy się dzisiaj do Hagrida? Dawno u niego nie byliśmy. Żeby się znowu nie obraził… - zaczęła Hermiona, nakładając sobie sałatki ziemniaczanej na talerz, ale przerwał jej Ron głośnym i teatralnym westchnieniem. – Nie musisz iść, jeżeli nie chcesz. – warknęła, spoglądając na niego, znad swojego kubka.
- Nie o to chodzi. Spójrz na stół nauczycielski… Snape wrócił.
            Hermiona z bijącym sercem spojrzała na wywyższony stół i nie wypuściła szklanki z rąk, tylko dlatego, że mocno się pilnowała. Świadoma była, że cała trójka ją obserwuje. Widok zdrowego Snape wyraźnie poprawił jej nastrój. A to, że nie był w piżamie tylko ją rozbawiło.  Nadal miała przed oczami, jego pasiastą piżamę.
            W tym samym momencie Snape na nią spojrzał. Przeszył ją spojrzeniem, ale nie zatrzymał się na niej. Jego wzrok ruszył dalej, zatrzymując się dopiero na stole Ślizgonów. Hermiona była jednak pewna, że patrzył na nią ułamek sekundy dłużej niż na resztę.
- A więc w poniedziałek czekają nas normalnego eliksiry. – powiedziała, udając beztroskę i znudzenie, a w rzeczywistości szalała ze szczęścia.
- Można by pomyśleć, że cieszysz się z tej perspektywy. – odezwała się Ginny, kładąc nacisk na słowo „cieszyć”.
- Oczywiście, że tak. W końcu chce zdać owutemy, prawda?
            Cała trójka w tym samym momencie spojrzała gdzie indziej. Robili już tak od pewnego czasu. Gdy tylko Hermiona mówiła o owutemach, udawali, że nie dosłyszeli lub są zajęci czymś innym. Przez ten tydzień, nie dawała im odetchnąć. Przygotowała już dla każdego z nich materiał powtórzeniowy, który mieli przerobić do końca miesiąca. Potem da im kolejny i tak w kółko.
- Może chodźmy już do Hagrida, co? – zmienił szybko temat Harry, podnosząc się z ławki. Wszyscy wyrazili większy entuzjazm, niż to było potrzebne i wyszli z Wielkiej Sali.

            U Hagrida było bardzo miło. Poczęstował ich jak zwykle ciasteczkami, których żadne z nich nie skosztowało. Znali już dobrze wyroby Hagrida i widzieli, że nie powinni ich jeść, tak więc na obiad udali się z chęcią.
- Dojdę do was. Muszę skoczyć na chwilę do Dormitorium. – mruknęła Hermiona, przypominając sobie nagle, że miała wysłać list do rodziców. Od dawna do nich nie pisała. Na pewno czuli się zaniedbani.  
- Nie możesz tego załatwić po obiedzie? – zapytał Ron, przewracając teatralnie oczami.
- Nie. -  powiedziała wesoło i szturchnęła lekko chłopaka w ramie, po czym poszła do Pokoju Wspólnego.
            Gdy weszła do Dormitorium zauważyła małą płomykówkę, siedzącą na jej szafce nocnej. Zdziwiła się, bo nie spodziewała się dostać żadnego listu.           Odwiązała karteczkę, mimo wszystko spodziewając się, że będzie on od rodziców. Przeliczyła się jednak.

Hermiono!
Proszę, spotkaj się ze mną dziś o 15:00, tam gdzie jeździliśmy na tych… sama wiesz na czym. Proszę, to dla mnie ważne.
Draco Malfoy
           
Wiedziała, dlaczego Draco wysłał sowę, zamiast po ludzku powiedzieć. Nie chciał, aby Snape się dowiedział, że chce się z nią spotkać. Nie zdziwiło ją to specjalnie. W końcu sama nie chciała, aby prawda wyszła na jaw. Szczególnie, że jak widać Snape podchodził do tego bardzo… nerwowo.
Wysłała list do rodziców przez Hedwigę Harry’ego i szybko zeszła na obiad. Zostało jej raptem pół godziny, do spotkania, a nie chciała się spóźnić. Zastanawiała się tylko, o czym Draco chciał z nią porozmawiać. Żaden pomysł nie przychodził jej głowy, więc szybko zjadła obiad i pobiegła do lochów.
Nie była do końca pewna, czy trafi do umówionego miejsca. W końcu była tam tylko raz i to przez chwilę, a wracając była zbyt wściekła na Snape’a, aby przejmować się, którędy idzie.
            W końcu jednak, udało jej się dotrzeć na miejsce. Draco już czekał na nią, oparty o ścianę. Minę miał typowo ślizgońską, ale nie wzięła tego za zły omen. On bardzo często miewał tego typu miny, gdy był sam. Kwestia przyzwyczajenia.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zgubiłam się… - odetchnęła głębiej, aby pozbyć się zadyszki, spowodowanej długim marszem.
- Nie szkodzi. Ja też właśnie przyszedłem. – mruknął i uśmiechnął się delikatnie. Podszedł o Hermiony i pocałował ją w czoło.
            Swoja reakcja zdziwiła Hermionę. Nie spodziewała się, że na tego typu oznakę czułości od Dracona zareaguje w taki… sposób. Nie pokazała tego co prawda, ale w głębi siebie, wzdrygnęła się. Nie z odrazą. O nie! Dalej bardzo zależało jej na Malfoy’u, ale już w inny sposób. Nie chciała, aby ją całował. Ten etap zamknęła i nie chciała do niego wracać.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytała, cofając się mały kroczek do tyłu. Draco naruszył jej „strefę osobistą”.
- O niczym. Chciałem się po prostu z tobą zobaczyć. Nie widzieliśmy tak naprawdę, od… od naszej ostatniej nocy.
- Rozmawialiśmy u Snape’a. – przypomniała mu i uśmiechnęła się sztucznie. Nadal nie mogła mu wybaczyć tego, że przerwał im w takim momencie.
- To się nie liczy. Byliśmy na celowniku u niego. – roześmiał się autentycznie szczerze. A więc to, jak go profesor potraktował, nie wywołało u niego żadnej reakcji.
- Wiesz, że nie powinniśmy się spotykać. Teraz nie tylko Snape i McGonagall nas pilnują, ale i Dumbledore. Ostatnio… byłam u niego na rozmowie. Powiedział, że nie powinniśmy się widywać częściej niż jest to konieczne.
            Draco skrzywił się lekko. Chyba nie tego spodziewał się tego po Hermionie. Może myślał, że działanie przeciw całemu światu, jest romantyczne i wzmaga uczucia? Jeżeli faktycznie tak myślał, to bardzo się mylił.
- Daj spokój, przecież nic się nie stanie… - mruknął, ale mniej przekonywująco niż przed chwilą.
- Przykro mi… ale myślę, że naprawdę powinniśmy przestać się spotykać. Voldemort to Voldemort i dobrze o tym wiesz. Przecież to co się stało profesorowi Snape’owi, to jego dzieło! Draco, gdzie ty masz oczy?
- Czyli przestraszył cię?
- Ja po prostu nie chcę, aby krzywdził niewinnych ludzi, za mnie. To wszystko. – wyciągnęła rękę w jego kierunku i pogłaskała go po policzku. Po jego bladym i zimnym policzku, który tyle razy całowała.
- Rozumiem. – powiedział szorstko i spojrzał w bok, odpychając tym samym jej dłoń.
- Draco, ale pamiętaj, ze nadal jesteś moim przyjacielem i…
- Przyjacielem… bo chłopakiem przestałem być już dawno, prawda? – przerwał jej i uśmiechnął się krzywo. – Nie zaprzeczaj. Nie jestem ślepy. – dodał, kręcąc głową.
- Nie będę cię oszukiwać. W moim życiu pojawił się ktoś inny. Ktoś, kto jest niestety dla mnie nie osiągalny, ale mimo to…
- Pociąga cię. Znam to. U nas było tak samo. Też byłem dla ciebie nie osiągalny, bo jestem ze Slytherinu. Jednak, gdy udało ci się mnie zdobyć, cała fascynacja zniknęła. Od tak… - pstryknął palcami i odszedł zgarbiony, pozostawiając ją samą na korytarzu. 

18 komentarzy:

  1. Szuper . * . * ! Wybacz , że nie skomentowałam ostatniego rozdziału , ale była wywiadówka , poprawianie ocen i nie miałam czasu . : D .
    Bardzo fajnie wszystko opisałaś , aaaaaaaj , ja nie mogę , tak mi się podoba . ! : 3 .
    I nwm , czy dobrze zrozumiałam , : Draco nakrył Mionę i Snape ' a i zobaczył , co chcieli robić , czy nie zdążył? : 3
    Czekam na kolejny rozdział . ! ! ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zdarzył zobaczyć, bo Hermiona jeszcze nic nie zrobiła. Dopiero się do tego szykowała. Poza tym, błyskawicznie się odsuneła xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super, bardzo fajnie czyta sie twoje opowiadania bo sa lekkie i nie.robisz bledów ortograficznych, a niektórym w czytaniu to przeszkadza xD Życzeweny i Pozdrawiam Łapa <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O Matko, o Matko, o Matko!!!
    Gdy znalazłam twój blog myślałam, że to kolejne nudne Dramione, ale gdy zapoznałam się z treścią i dowiedziałam się, że Snape też tu będzie tak samo, albo i nawet więcej ważny niż Draco... Zakochałam się!
    Tak zakochała się w twoim opowiadaniu! Piszesz gładko i sensownie, czego ja niestety bym nie potrafiła ;<
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! ^.^
    Weny życzę! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i ja również się cieszę, że go znalazłaś ;D
      Co do Snape'a... tak chyba jest trochę ważniejszy. Ja sama go ubóstwiam, a za Draconem nie przepadam, więc ciężko mi pisać coś, co jest sprzeczne z moimi uczuciami xd
      I jeszcze raz dziękuję ;D

      Usuń
  5. Noooooo, to mnie rzuciło na kolana <333 Super. Naprawdę supeeeeerrrrr, wiem, że chyba już Ci to mówiłam, ale masz straszliwie wielki talent, wymyślasz superaśne historie! Jak czytałam inne blogi, a potem trafiłam na Twój... Niebo a ziemia <333 /Fleur

    OdpowiedzUsuń
  6. Jea, zdążyłam wejść przed szkołą <3 Rozdział zajebisty *.* I czekam bardzo na kolejny. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestę tu jedynym chłopakiem? O.o Moja dziewczyna powiedziała, żebym tu zalukał, jak bd mieć czas. I wiesz co? Nie żałuję xD Fajnie piszesz, twoje pomysły mi się podobają, a żaden inny blog polecony przed moją dziewczynę mi się nie podobał xD A nawet powiem więcej. W żadnym z nich nie przeczytałem więcej niż 1 rozdziału, a u cb wszystkie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha, Wreszcie Jakiś Chłopak :D Wyznam, Że Zastanawiałam Się, Czy Jakiś W Końcu Się Pojawi :D
    Rozdział Fantastyczny, Fajnie, Że Snape Wreszcie Przestał Tak Odrzucać Mionę :)))
    Czekam Na Następny :3 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny rozdział ^_^ Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że Snape już się nie opierał Hermionie <333 Super *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ahaha <3 Wreszcie chłopak *.*
    Rozdział bisty, dużo zaskoczeń i niespodzianek <3 Czekam na następny <333

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,Oczywiście, że tak. W końcu chce zdać owutemy, prawda?" taaa, jasne ;d

    No, ale jak Draco mógł tak pomyśleć? Szkoda mi go. Pamiętajmy, że on też ma uczucia, więc jest mu przykro, ale też na 100% jest wściekły. No cóż... chyba pierwszy raz w swoim życiu dostał kosza od dziewczyny...

    Jak zwykle było świetnie, chociaż zauważyłam, że coraz rzadziej dodajesz notki. Jednakże rozumiem cię, bo to przecież już koniec roku (poprawa ocen itd. itp.). Sama tak przecież mam ;d

    Życzę weny i gorąco cię pozdrawiam <3 . Nie przestawaj pisać, bo robisz to świetnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wracaj szybko ._. Ja już chcem dalszą część <333

    OdpowiedzUsuń
  13. "Przeszył ją spojrzeniem, ale nie zatrzymał się na niej. Jego wzrok ruszył dalej, zatrzymując się dopiero na stole Ślizgonów. Hermiona była jednak pewna, że patrzył na nią ułamek sekundy dłużej niż na resztę"

    Tak właśnie myśli zakochana osoba.. mam tylko nadzieję, że ostatnie słowa Draco się nie spełnią..

    OdpowiedzUsuń
  14. Żal mi Draco ;( ~~ Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę żal Dracona, ale szczerze to już czekam na połączenie Seva i Hermi :> świetny rozdział, lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Poppy Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym, a Pomona Sprout to zielarstwo
    Tak na przyszłość 😉

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję