Aut:
Udało mi się ten o to rozdział szybciej wstawić, niż planowałam, z czego jestem zadowolona. Przerwa i tak była wystarczająco długa, bo aż tydzień!
Nie wiem, czy Wy też tak macie, jak ja, ale ostatnio oglądałam HP i Insygnia Śmierci. (film jest ogólnie średni. Najlepsza według mnie część filmowa, to HP i Więzień Azkabanu xd) Bardzo często jak oglądam tę właśnie część (szczególnie jak jestem oczywiście sama w domu) to płaczę. Ale zawsze z różnych powodów. Raz jest to spowodowane "śmiercią" Harry'ego. Innym razem zaczynam płakać, gdy widzę Dumbledore'a. Tym razem trafiło na Snape'a, na którego od jakiegoś czasu mam maga fazę (co chyba widać). Fala jego wspomnień, odbiła się falą moich łez... No cóż. Nigdy nie twierdziłam, że jestem do końca normalna.
Okej, kończę te pierdoły i przechodzimy do rozdziału. Zapraszam ;D
- Zrezygnować
z eliksirów? Dlaczego?
Hermiona otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. Przyszła do
McGonagall, ale nie wymyśliła nawet
argumentu, dlaczego zmienia zdanie. W duchu przewróciła oczami i zagryzła lekko
wargę.
- Ponieważ…
doszłam do wniosku, że nie potrzebuję ich. Radzę sobie z eliksirami, dlatego
wolę postawić na transmutację.
- Co na to
profesor Snape? – zapytała, marszcząc czoło. Hermiona była pewna, że podjęta
decyzja ją zaskoczyła.
- Ee… jeszcze
o niczym nie wie, ale prawdopodobnie nie będzie robić problemów.
- Panno
Granger, wiem, że profesor Snape bywa czasami… trudny w obejściu, ale… CO TY
MASZ NA SZYI? – zawołała, dopiero teraz zauważywszy ślady po dłoni Narcyzy.
Hermiona otworzyła szerzej oczy,
uświadamiając sobie, że Snape udrożnił jej tylko drogi oddechowe, ale nie
usunął siniaków, które prawdopodobnie później się pojawiły. Przełknęła ślinę,
nie widząc co zrobić. Nie może przecież powiedzieć, że matka jednego z uczniów
i to do tego Ślizgona, chciała ją udusić.
- To nic
takiego, pani profesor. – mruknęła niepewnie. – Za mocno zawiązałam… krawat.
- Krawat? –
McGonagall uniosła wysoko brwi, patrząc na nią jakby postradała zmysły.
- Tak, krawat.
- Wejdź. – westchnęła
i przepuściła ją w drzwiach. Hermiona weszła do gabinetu i usiadła na krześle,
które wskazała jej nauczycielka. Sama usiadła naprzeciwko niej. – Czy ślady na
twojej szyi mają coś wspólnego z profesorem Snape’em?
- Nie! –
zawołała, trochę za szybko, przez co zarumieniła się mocno. Ale przecież mówiła
prawdę. On teoretycznie ją uratował…
- Czyli możemy
do niego pójść i zapytać?
Serce Hermiony zaczęło ponownie
szybciej bić. Musiała się zgodzić. Sytuacja była bez wyjścia. Jeśli się nie
wyrazi zgody, McGonagall będzie dociekać dlaczego i w końcu Snape się o
wszystkim dowie. Jeśli się zgodzi, również się dowie.
- Oczywiście.
– mruknęła w końcu, stawiając wszystko na jedną kartę. Przynajmniej Snape
będzie odpowiadać na pytania, a nie ona. Wątpiła wszakże, aby powiedział
opiekunce Gryffindoru prawdę.
- Wspaniale! A
więc chodźmy.
Wyszły z gabinetu i skierowały się
do lochów. Kroki McGonagall były długie, tak więc Hermiona, chcąc dorównać jej
kroku, musiała niemal biec. Mina nauczycielki była zaciekła. Wyglądała na taką,
co za wszelką cenę dowie się prawdy. Dziesięć minut później stanęły przed tak
znanymi Hermionie drzwiami, od pokoju Snape’a, które chwilę później się
otworzyły.
Spojrzenie którym obdarzył Hermionę
było pełne niedowierzania. Sprawiało jej to przyjemność. A więc myślał, że
przyszły w całkiem innej sprawie.
- Czemu
zawdzięczam tak niezwykłą wizytę? – zapytał przez zęby, przenosząc wzrok na
McGonagall, która nie czekała na zaproszenie i po prostu weszła do środka.
Ponownie kazała usiąść Hermionie.
- Severusie,
czy wiesz może skąd wzięły się siniaki na szyi panny Granger? – mina Snape’a
diametralnie się zmieniła. Uśmiech, jaki pojawił ją na tego twarzy był
ironiczny, a w czarnych oczach zatańczyły złośliwe iskierki.
- Tak się
składa, że wiem. – Hermionie drugi raz w ciągu dwóch dni zrobiło się nie dobrze
na jego widok. A więc w ten sposób zamierzał trzymać ją z dala od Dracona.
Chciał wszystko powiedzieć McGonagall. – Panna Granger została prawie uduszona
przez Narcyzę Malfoy. Udało mi się ją jednak przekonać, aby zostawiła naszą
dzielną i logicznie myślącą Gryfonkę przy życiu. – powiedział sarkastycznym
tonem i pokazał McGonagall drugie krzesło, które przyjęła bez wahania.
- Słucham? –
wydusiła z siebie, przenosząc wzrok na Hermionę, która patrzyła na Snape’a z
jawną nienawiścią w oczach. Jak mógł jej to powiedzieć!
- Panna
Granger, poprosiła młodego Malfoy’a, aby powiedział rodzicom o ich związku,
albo z nim zerwie. Chłopak się przestraszył i od razu pobiegł do mamusi
wszystko wyśpiewać. Zuch chłopak!
- Severusie,
to nie jest czas na żarty… - mruknęła McGonagall, zaciskając usta w wąską
linię. – Mamy poważny problem. Pannę Granger trzeba zdecydowanie trzymać z dala
od pana Malfoy’a.
- Tak nie
można! – wykrzyknęła Hermiona, czując jak złość w niej buzuje. Czuła się jak
nastolatka nakryta na tajnych schadzkach z chłopakiem z niższego stanu.
- Trzeba coś
wymyślić i to szybko… ona jest przerażona! – dorzucił swoje trzy grosze Snape,
uśmiechając się złośliwie. Postronny obserwator jednak mógłby spokojnie przyznać,
że Hermiona się boi. Była blada jak ściana, a oczy miała szeroko otwarte.
- Porozmawiam
z dyrektorem w tej sprawie. Do tego czasu nie możesz widywać się z Draconem
Malfoy’em.
- Przecież on
jest tylko uczniem… - wyjąkała, łapiąc się ostatniej deski ratunku. Opadła
zrezygnowana na oparcie krzesła i przeniosła błagalny wzrok na opiekunkę domu,
której spojrzenie złagodniało i
wyciągnęła rękę, aby poklepać Hermionę po ramieniu.
- Tu nie
chodzi o Dracona. On jest niegroźny, jednak jeśli jego rodzice powiedzą Sama –
Wiesz – Komu, że ich syn chodzi z przyjaciółką Harry’ego Pottera może to się
stać dla ciebie niebezpieczne. Rozumiesz chyba powagę sytuacji, prawda?
Hermiona skinęła lekko głową.
Wiedziała doskonale czym to grozi. Od samego początku ich związku, słyszała
ostrzeżenia od wszystkich na około. Jednak do niczego nie doszło. Voldemort się
nie dowiedział, ona żyła i miała się dobrze.
- Pani
profesor, a co z dodatkowymi lekcjami…? – zapytała zmieniając temat. Nie
spojrzała na Snape’a. Nie miała ochoty wyczytać z jego oczu zdziwienia,
irytacji czy żalu. Miała go powyżej uszu.
- Sama nie
wiem. Severusie, czy panna Granger powinna rezygnować z eliksirów? – zapytała
McGonagall, wstając. Jak widać coś tak przyziemnego jak korepetycje nie były
dla niej ważne. A przecież w tej sprawie do niej przyszła! Nie chciała mieszać w
to Dracona!
- Stanowczo
nie. Powinna je kontynuować. Robi postępy, ale marne. Z takimi wynikami na
pewno nie zostanie aurorem.
- A więc
załatwione. Słyszałaś profesora Snape’a. – mówiąc to, McGonagall szła do drzwi.
Potem mruknęła coś o spotkaniu z dyrektorem i wyszła z klasy.
Hermiona spojrzała ponuro na swojego
profesora. W ciągu tych niecałych piętnastu minut postawił jej świat na głowie
i zrujnował pomysł dnia. W dodatku siedział rozpostarty w fotelu i ewidentnie
był z siebie zadowolony. Nie miała ochoty przebywać w jego towarzystwie ani
minuty dłużej, tak więc również skierowała się do drzwi.
- Rozumiesz
chyba, dlaczego to wszystko zrobiłem, panno Granger? Obiecałem ci, że
przypilnuję, abyś nie zbliżała się do młodego Malfoy’a. Ty za to obiecałaś mi,
że go nie pocałujesz. Mam nadzieję, że jesteśmy umówieni?
- Umówieni!?
UMÓWIENI!? – krzyknęła Hermiona, tracąc nad sobą panowanie. Odwróciła się i
spojrzała na niego wściekła. Oddech jej znacznie przyśpieszył. Czuła się, jakby
przebiegła maraton, a nie ruszyła do wyjścia. – Pan mnie wykorzystał i czuję
się z tym podle! Zagrał pan na moich uczuciach. Wiedział pan, że jakieś większe
uczucie do pana zaczyna we mnie kiełkować. To zachowanie było typowo Ślizgońskie!
- Jestem
Ślizgonem. – warknął Snape, trochę zdziwiony jej wybuchem. Nie tego się
spodziewał.
- Oczywiście…
to wszystko usprawiedliwia. – mruknęła z sarkazmem i objęła się rękami. Czuła
się jak mała bezbronna dziewczynka, pozostawiana przez rodziców. – I niech pan
mi jeszcze wmawia, że pocałunek nie sprawił panu przyjemności. Widziałam co się
działo w pańskich oczach. Pożądanie aż od pana parowało!
- Nigdy nie
twierdziłem, że mi się nie podobało. – wtrącił Snape, korzystając z tego, że na
chwilę umilkła.
- Słucham? –
zdziwiła się, podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć. Jej spojrzenie było
szczere i niewinne.
- Podobało mi
się. Na brodę merlina, bardzo mi się podobało, ale co z tego? To, na co mam
ochotę, nie najmniejszego znaczenia. I tak już przekroczyłem granicę, chociaż
tłumaczyłem sobie, że to dla twojego dobra. Aby Malfoy cię nie skrzywdził.
Mogłem powiedzieć McGonagall, że nie potrzebujesz korepetycji z eliksirów! W
ogóle nie powinnaś tu jeszcze być. Powinnaś wyjść od razu, po skończonej
rozmowie.
Hermiona patrzyła na niego z szeroko
otwartymi oczami. Spodziewała się, że dostanie szlaban, albo chociaż odbierze
punkty, po swoim wybuchu, ale na pewno nie czegoś takiego. Powiedział jej
prawdę, tego była pewna. Czyli wreszcie doczekała się tego, że Snape przyznał,
że coś do niej czuje. Jednak nie mogła się odezwać. Stała i patrzyła na
mężczyznę o czarnych i pełnych oczach, w które tak wcześniej lubiła.
- Idź już,
Granger. Nic tu po tobie. – mruknął w końcu. Wyjął z szuflady biurka tę samą
whisky co kiedyś i napił się, tym razem z butelki. Wziął łyka, potem drugiego i
następnego.
- Dlaczego pan
nie chce, abym spotykała się z Draconem? Ale tak naprawdę. – szepnęła i zrobiła
pół kroku do przodu. Zacisnęła ręce w pięści i schowała do kieszeni, bo zaczęły
jej drżeć z emocji i zdenerwowania.
- Dla Czarnego
Pana byłaby to cenna informacja… - mruknął nie przekonywująco. Hermiona
przewróciła oczami i spojrzała na niego wyczekująco. Skoro już tyle powiedział,
mógł i wyznać prawdę do końca. I tak mogą go już wyrzuć, za spoufalanie się z
uczennicą. – Draco cię skrzywdzi. Prędzej czy później.
Na nic więcej nie czekała. Podeszła
do Snape, stanęła na palcach i pocałowała go lekko, prawie nie muskając skóry
policzka. Poczuła jego zapach, od którego zakręciło jej się w głowie, a nogi
zrobiły się jak z waty. Były to najlepsze pięć sekund jej życia. Potem wyszła z
pokoju, zamykając cicho drzwi.
Harry, Ron i Hermiona siedzieli na
jeziorem. Zaczynało się ściemniać, ale mieli jeszcze tyle spraw do omówienia.
Nie mogli spokojnie porozmawiać z Pokoju Wspólnym. Tam było za dużo osób, które
mogłyby podsłuchać.
Hermiona przez cały dzień była
dziwnie radosna. Nie kłóciła się nawet z Ronem, co było dużym postępem w ich
relacjach. Postawiła na swoim. Severus Snape przyznał się, że Hermiona nie jest
mu obojętna! Ze szczęścia mogłaby zacząć śpiewać, ale była jeszcze jedna
sprawa, która ciążyła jej na sercu, niczym ołowiana kula. Draco Malfoy. Nie
mogła się z nim nawet spotkać, aby wszystko wytłumaczyć. McGonagall wyraźnie
zabroniła. Ignorowanie poleceń Snape’a jest innego rodzaju wykroczeniem, niż
ignorowanie poleceń opiekunki domu i wicedyrektorki. W tej sprawie nie mogła
postawić na swoim, dopóki Dumbledore czegoś nie postanowi.
- Czekaj,
jeszcze raz. Matka Malfoy’a zaczęła cię dusić, a Snape nawet nie zareagował? –
zapytał po raz kolejny Harry i zmierzwił włosy palcami. Ostatnio bardzo często
tak robił.
- Nie mógł od
razu zareagować. Zrobił to, ale w swoim czasie.
- Nie kapuję
tego… - wyznał Ron, kręcąc głową. Nie powiedziała im oczywiście całej prawdy.
Przemilczała to, że Snape wymusił na niej obietnicę, po przez namiętne
pocałunki. Nie powiedziała również tego, dlaczego chciała zrezygnować z
eliksirów… Cholera!
- Ale po co ty
w ogóle poszłaś do McGonagall? – zapytał w tym samym momencie Harry, co ona
uświadomiła sobie swój błąd. Poplątała się we własnych kłamstwach.
-
Stwierdziłam, że… umiem eliksiry i wołałabym kontynuować transmutację… -
powtórzyła tę samą bajeczkę, co wcześniej.
- Chciałabyś!
Nie ma tak łatwo. Przez ciebie męczymy się ze Snape’em raz w tygodniu, O RAZ w
tygodniu za dużo, a ty chcesz po prostu zrezygnować! – zaprotestował Ron,
wyrywając gwałtownie trawę z ziemi i niszcząc ją w rękach.
- Ale wy NIE
UMIECIE eliksirów, Ronaldzie. – burknęła, rumieniąc się. Utkwiła wzrok w
jeziorze, ale dostrzegła spojrzenie Harry’ego. On wiedział, że coś ukrywała,
ale dyskretnie to przemilczał.
- Jeszcze
jedna sprawa… - zmienił szybko temat Harry, bo Ron wyglądał na takiego, co
chciałby się odszczeknąć. – Parvatii Patil wspominała coś rano, że nie było cię
w dormitorium… Podejrzewała, że późno przyszłaś, jak już spała i wstałaś, zanim
ona się obudziła, ale… coś mi tu nie pasuje.
- No właśnie!
– dorzucił swoje trzy grosze Ron, celując oskarżycielsko w Hermionę źdźbłem
trawy.
- No bo
wiecie… gdy Snape mnie uratował… no to tego… zabrał mnie do swoich pokoi i
wyleczył. Potem podał środek uspokajający, ale on usypia… no i zasnęłam u
niego.
- Czemu nie
zabrał cię do Skrzydła Szpitalnego?
- Byłaś CAŁĄ
noc u Snape’a? – nie mógł uwierzyć Ron.
Hermiona przewróciła oczami i
skinęła lekko głową. Miała już dość tego przesłuchania. Coraz bardziej brnęła w
kłamstwa, chociaż starała się mówić jak najwięcej prawdy. Była pewna, że w
końcu popełni jakiś błąd, bo coś nie do końca przemyśli.
- Możemy
wracać do zamku? Zimno się robi. – zaproponowała w końcu, wstając z ziemi i
otrzepując się z trawy. Chłopcy niechętnie przystali na jej propozycję.
Mimo że na dworze nie było jeszcze
jakoś specjalnie zimno, odetchnęła z ulgą, gdy weszli do szkoły. Harry i Ron
powiedzieli, że chcą jeszcze zajrzeć do kuchni, bo kolacja ich ominęła.
Hermiona została sama. Ruszyła powoli w stronę Wieży Gryffindoru, ale nie miała
specjalnej ochoty do niej wracać. Na pewno zaczną się pytania gdzie była całą
noc, a nie mogła przecież powiedzieć, że spędziła ją w prywatnych pokojach
Snape’a! Z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos. Głos, którego bała się cały dzień
usłyszeć.
- Cześć
Granger. – powiedział Draco Malfoy, tonem, którego nie słyszała od ponad pół
roku. Odwróciła się, aby na niego spojrzeć i omal nie uwierzyła własnym oczom.
Widziała chłopaka, którego znała i kochała, ale nie poznawała go. Jego
spojrzenie było zimne i obojętne.
- Cześć
Malfoy. – odparła drżącym głosem, mając nadzieję, że dzięki temu zobaczy w nim
inną osobę. Niestety na próżno.
- Powinienem
się był tego spodziewać. Gryfonka, nie będzie chciała się zabawiać z Ślizgonem.
- Draco, to
nie tak… daj mi wytłumaczyć, proszę.
- Darujmy to
sobie. Powiedziałaś, że jeśli powiem matce, wrócimy do siebie. Nie raczyłaś się
nawet ze mną spotkać, więc już za późno.
- Może
przyszłabym szybciej, gdyby nie fakt, że chciała mnie udusić! Przez to Snape i
McGonagall nie pozwalali mi się z tobą spotkać! Nie miałam nawet szansy, aby
cokolwiek wytłumaczyć. – warknęła zła, że tak na nią naskoczył, zamiast dać jej
dość do głosu. Nie spodziewała się zobaczyć w nim nigdy więcej pogromcę szlam,
którym był wcześniej. A jednak.
- Udusić? Jak
to? – ton miał dalej wyniosły, ale spojrzenie wyraźnie złagodniało. Zaczynało
wracać do normalności.
- Zwyczajnie.
Przyszła na moje dodatkowe lekcje z eliksirów i była wściekła. Nie zdążyłam
nawet wyciągnąć różdżki. Gdyby nie Snape… - wzruszyła lekko ramionami i
założyła ręce na piersi.
- Nie
wiedziałem. – przyznał i ewidentnie się speszył.
Hermiona przewróciła teatralnie
oczami i ruszyła. Jeśli zamierzał się w ten sposób zachowywać, to może i
dobrze, że nie mogła się z nim widywać. Nie chciała znać chłopaka, którym był
przed chwilą.
- Zaczekaj,
proszę. – zawołał histerycznie i złapał ją za nadgarstek. Tym razem, nie trzymał
jednak na siłę. Jakby chciała, spokojnie mogłaby się wyrwać. Ale nie chciała.
Musiała z nim porozmawiać, bez świadków.
- Chodźmy
gdzieś. Może do Pokoju Życzeń? – zaproponowała, ponownie ruszając, ale tym
razem trzymała go za rękę. Poddał się bez oporu.
Pokój Życzeń wyglądał bardzo
podobnie jak poprzednio z tą różnicą, że zamiast dużego łóżka, stała kanapa.
Była jednak tej samej wielkości, więc było im wygodnie. Poza tym, przyszli
przecież porozmawiać.
Przez chwilę panowała niezręczna
cisza. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, tylko od czasu do czasu
zerkali na siebie i pośpiesznie odwracali wzrok. W końcu odezwała się Hermiona,
nie mogąc już tego dłużej znieść.
- Nie możemy
się spotykać. Snape pilnuje mnie osobiście. W dodatku napuścił na mnie McGonagall,
która od razu poszła do Dumbledore’a. Jestem pewna, że o zaistniałej sytuacji
wie już całe grono pedagogiczne.
- Dlaczego on
się zaczął tak tobą przejmować? – warknął, przewracając oczami. Przysunął się
trochę, co nie uszło uwadze Hermiony.
- Nie wiem… -
mruknęła wymijająco i spojrzała na Dracona. Jego pełne usta były takie
zachęcające. Aż prosiły się, aby je pocałować. Spojrzała szybko gdzie indziej,
aby się nie złamać. Zorientowała się, że ją obserwuje, przez co oblała się
rumieńcem. Pomimo tego, zauważyła, że jego spojrzenie zjeżdża coraz niżej i
zatrzymuje się na kształtnych piersiach, które były nadzwyczaj odsłonięte, bo
nie była w szkolnym mundurku, ponieważ w weekend nie musieli ich wkładać. A
wiec oboje myśleli o tym samym. Nie mogli być chwilowo razem, ale tak ich do
siebie ciągnęło…
- Draco… -
szepnęła. Miało być zaprzeczenie, a wyszła prośba. Zareagował od razu. Pochylił
się ku Hermionie i pocałował ją. Jego usta były tak inne od ust Snape’a. W
pierwszym odruchu chciała go od siebie odepchnąć, ale w porę się opanowała. Objęła
go za szyję, uprzednio odrzucając włosy do tyłu. Potem usiadła mu na kolanach,
przejeżdżając rękoma po torsie.
Draco obejmował ją w talii,
przyciągając do siebie. Każdą komórką swojego ciała, pragnęła go. Tak bardzo…
Nie minęło wiele czasu, jak Malfoy zdarł z niej koszulkę, zrzucając na ziemię. Hermiona
nie pozostała mu dłużna. Potem popchnęła go, aby położył się na kanapie. Pochyliła
się i zaczęła go namiętnie całować po torsie. Potem zdjęła z niego spodnie. Jego
męskość odstawała w bokserkach, na co uśmiechnęła się lekko. Podobało jej się,
jak na niego działała.
Hermiona leżała przytulona do Dracona.
Przykryci byli kocem, który pojawił się znikąd, bardziej po to, aby Hermiona
nie zmarzła, niż po to, aby się osłonić.
- Wiesz, że
musimy oficjalnie ogłosić to, że zerwaliśmy? Jeśli, któryś z nauczycieli się dowie…
- Nikt się nie
dowie. – przerwał, zamykając jej usta, pocałunkiem.
- Miejmy taką
nadzieję. – mruknęła, zdając sobie sprawę, że ukrycie tak ważnej sprawy przed
Snape’em, nie będzie takie znowu łatwe. Miał dar odgadywania jej myśli.
Przed ciszą nocną, wyszli z Pokoju
Życzeń. Hermiona miała nadzieję, że tym razem nie wpadnie na Snape’a, który od
razu odgadłby gdzie była. Jednak udało się i do Wieży Gryffindoru dotarła bez
przeszkód.
- Hermiona! Gdzieś
ty się podziewała? – zawołał Harry, łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą. –
Prawie całe jedzenie, które przynieśliśmy, zostało zjedzone. Ale masz… uratowałem
coś dla ciebie przed Żarłocznym Ronem. – zażartował i dał jej masę jedzenia,
którego na pewno nie byłaby wstanie zjeść. Mimo wszystko podziękowała i udała
się do osobnego stolika. Rozsiadła się na krześle, wyjęła z torby książkę do
eliksirów i zabrała się za pisanie eseju o zastosowaniu amortencji dla Snape’a.
Powiem tak... Historia ogólnie mi się podoba, ale zaczynasz robić z Hermiony, ekhem... tak trochę robisz z niej pannę lekkich obyczajów, raz z tym raz z tym.
OdpowiedzUsuńNo nic czekam jak to dalej się potoczy.
Weny ;)
Miona22
To nie tak. Hermiona po po prostu nie może się zdecydować. Snape jej się podoba, ale jest nauczycielem. Draco jest za to jej chłopakiem i tez jej się podoba.
UsuńAle dziękuję za szczerą opinie. :D
Fantastycznie To Wymyśliłaś! Wszystko Się Rozbudowało, Pojawiły Się Problemy, Zakazy, A Hermiona Wciąż Musi Chodzić Do Snape'a! Rozdział Wyszedł Ci Tak, Jak Sobie Wymarzyłam, A Nawet Jeszcze Lepiej!
OdpowiedzUsuńPołączyłaś Moje Ulubione Sevmione Z Moim Również Ulubionym Dramione, I Wyszło To Tak, Że... Ahh <3
Łał <3 Po prostu Łał, łał, łał <333
OdpowiedzUsuńA co do panny lekkich obyczajów, to czuję się w obowiązku bronić Hermionę :3 :
Przede wszystkich ze Snape'm się nie przespała, a z Draco tak. Pocałunki to nie od razu jakaś zdrada czy coś. Podobają jej się oni oboje, a każdy w inny sposób. A tak w ogóle, skoro blog nazywa się ,,hogwardzki trójkąt", to Miona nie może być tylko z jednym ;)
Żeby nie było: nikogo nie obrażam, tylko po prostu uważam, że nie jest w porządku nazywanie Hermy ,,panną lekkich obyczajów". To skromna, dobra dziewczyna, i tak jest tutaj przedstawiona :)
Rozdział genialny!
Pozdrawiam :)
Uuuuuuuuuuuuuuuu, wreszcie 8 <333 Nie mogłam się doczekać co się stanie *.* WRESZCIE <3
OdpowiedzUsuńKocham tą notkę <3333333333333333 Dotychczas chyba najlepsza :333
/Fleur
Ha Ha Ha, wiedziałam ;) ! Gdy czytałam wyznanie Snape'a z moich ust wyrwało się niekontrolowane ,,Mrrr, Severusie..."
OdpowiedzUsuńPatrząc na Dracona... >>zawołał histerycznie<< ? Co z niego za Ślizgon. Rozumiem, że on ją kocha(?) i wgl. No, ale zamiast histerycznie wrzeszczeć powinien do niej podniec odwrócić do siebie i przytrzymać, a potem powiedzieć ,,porozmawiajmy". Tak robi według mnie Draco... Ale oczywiście nie będę się już wtrącać w twoją ,,odsłonę" Dracona Malfoya, bo już wspominałam o tym, że wydaje mi się za miękki. Jednocześnie cieszę się (cicho), że nie wszystko poszło po mojej myśli, bo już pod poprzednim postem było mówione o twojej nieprzewidywalności, z którą się zgadzam.
Zdziwiło mnie trochę, że gdy zorientowała się, że Draco chce ją pocałować nie przypomniała sobie o obietnicy, którą na niej wymusił Sev w bardzo interesujący sposób ( ;D ). No, ale to ma być przecież ,,trójkąt"... Uwielbiam zarówno Dramione jak i Sevmione, a tutaj połączyłaś te pairingi i hakoś nie mogę się zdecydować któremu bardziej kibicować...
Cieszy mnie, że MGonagall nie pozwoliła jej zamienić Eliksirów na Transmutację ;D . Oczywiście dzięki Severusowi, ale przecież... Snape szuka pretekstu, żeby z nią przebywać ;) .
Ale się rozpisałam Q.Q ! Już, już kończę . Życzę weny i szybkiego pojawienia się nn :*
Może masz trochę racji. Niepotrzebnie w końcu dodałam to histerycznie. (Pierwotna wersja była bez tego... -.-) ale już trudno. Trzymajmy się wersji, że Draco jest zakochany. Hahaha :)
UsuńSuperraśnie . ! * . * Weszłam dopiero dzisiaj , bo mieliśmy wycieczkę . < 3
OdpowiedzUsuńRozdział absolutnie idealny , fantastyczny , i pod każdym względem perfekcyjny . * . *
Plissssss, postaraj się dać następny jutro <3 Bo nie wytrzymam :3
OdpowiedzUsuńNo, a ja już myślałam, że ona faktycznie zerwie z Malfoy'em a tu nic.. ciągle są w sobie zakochani.. Myślałam, że Snape skłamie Minerwie, że coś pokręci, a tu powiedział całą prawdę i chyba wyszło najlepiej.. no cóż nie dziwo, że był najlepszym szpiegiem. Brnę dalej :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę wytrzymać żeby dalej nie czytać więc napiszę w skrócie: Każdy rozdział z Draco to rozdział udany ~~ Zielonooka
OdpowiedzUsuńA więc wrócili do siebie C; ja jako wielka fanka Sevmione oczywiście wolę, żeby Hermi wybrała Seva, ale zawsze jakieś zagmatwania miłosne są potrzebne :> a zresztą to opowiadanie o trójąciku, no i obecność w nim Draco zupełnie mi nie przeszkadza, a właściwie jeszcze bardziej podoba, bo to oryginalny pomysł :) lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że w końcu będzie z Drakonem...
OdpowiedzUsuńNJ:D