24 maja, 2013

Rozdział VIII "Jego pełne usta były takie zachęcające."


Aut:
Udało mi się ten o to rozdział szybciej wstawić, niż planowałam, z czego jestem zadowolona. Przerwa i tak była wystarczająco długa, bo aż tydzień! 
Nie wiem, czy Wy też tak macie, jak ja, ale ostatnio oglądałam HP i Insygnia Śmierci. (film jest ogólnie średni. Najlepsza według mnie część filmowa, to HP i Więzień Azkabanu xd) Bardzo często jak oglądam tę właśnie część (szczególnie jak jestem oczywiście sama w domu) to płaczę. Ale zawsze z różnych powodów. Raz jest to spowodowane "śmiercią" Harry'ego. Innym razem zaczynam płakać, gdy widzę Dumbledore'a. Tym razem trafiło na Snape'a, na którego od jakiegoś czasu mam maga fazę (co chyba widać). Fala jego wspomnień, odbiła się falą moich łez... No cóż. Nigdy nie twierdziłam, że jestem do końca normalna. 
Okej, kończę te pierdoły i przechodzimy do rozdziału. Zapraszam ;D 

- Zrezygnować z eliksirów? Dlaczego?
Hermiona otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. Przyszła do McGonagall, ale  nie wymyśliła nawet argumentu, dlaczego zmienia zdanie. W duchu przewróciła oczami i zagryzła lekko wargę.
- Ponieważ… doszłam do wniosku, że nie potrzebuję ich. Radzę sobie z eliksirami, dlatego wolę postawić na transmutację.
- Co na to profesor Snape? – zapytała, marszcząc czoło. Hermiona była pewna, że podjęta decyzja ją zaskoczyła.
- Ee… jeszcze o niczym nie wie, ale prawdopodobnie nie będzie robić problemów.
- Panno Granger, wiem, że profesor Snape bywa czasami… trudny w obejściu, ale… CO TY MASZ NA SZYI? – zawołała, dopiero teraz zauważywszy ślady po dłoni Narcyzy.
            Hermiona otworzyła szerzej oczy, uświadamiając sobie, że Snape udrożnił jej tylko drogi oddechowe, ale nie usunął siniaków, które prawdopodobnie później się pojawiły. Przełknęła ślinę, nie widząc co zrobić. Nie może przecież powiedzieć, że matka jednego z uczniów i to do tego Ślizgona, chciała ją udusić.
- To nic takiego, pani profesor. – mruknęła niepewnie. – Za mocno zawiązałam… krawat.
- Krawat? – McGonagall uniosła wysoko brwi, patrząc na nią jakby postradała zmysły.
- Tak, krawat.
- Wejdź. – westchnęła i przepuściła ją w drzwiach. Hermiona weszła do gabinetu i usiadła na krześle, które wskazała jej nauczycielka. Sama usiadła naprzeciwko niej. – Czy ślady na twojej szyi mają coś wspólnego z profesorem Snape’em?
- Nie! – zawołała, trochę za szybko, przez co zarumieniła się mocno. Ale przecież mówiła prawdę. On teoretycznie ją uratował…
- Czyli możemy do niego pójść i zapytać?
            Serce Hermiony zaczęło ponownie szybciej bić. Musiała się zgodzić. Sytuacja była bez wyjścia. Jeśli się nie wyrazi zgody, McGonagall będzie dociekać dlaczego i w końcu Snape się o wszystkim dowie. Jeśli się zgodzi, również się dowie.
- Oczywiście. – mruknęła w końcu, stawiając wszystko na jedną kartę. Przynajmniej Snape będzie odpowiadać na pytania, a nie ona. Wątpiła wszakże, aby powiedział opiekunce Gryffindoru prawdę.
- Wspaniale! A więc chodźmy.
            Wyszły z gabinetu i skierowały się do lochów. Kroki McGonagall były długie, tak więc Hermiona, chcąc dorównać jej kroku, musiała niemal biec. Mina nauczycielki była zaciekła. Wyglądała na taką, co za wszelką cenę dowie się prawdy. Dziesięć minut później stanęły przed tak znanymi Hermionie drzwiami, od pokoju Snape’a, które chwilę później się otworzyły.
            Spojrzenie którym obdarzył Hermionę było pełne niedowierzania. Sprawiało jej to przyjemność. A więc myślał, że przyszły w całkiem innej sprawie.
- Czemu zawdzięczam tak niezwykłą wizytę? – zapytał przez zęby, przenosząc wzrok na McGonagall, która nie czekała na zaproszenie i po prostu weszła do środka. Ponownie kazała usiąść Hermionie.
- Severusie, czy wiesz może skąd wzięły się siniaki na szyi panny Granger? – mina Snape’a diametralnie się zmieniła. Uśmiech, jaki pojawił ją na tego twarzy był ironiczny, a w czarnych oczach zatańczyły złośliwe iskierki.
- Tak się składa, że wiem. – Hermionie drugi raz w ciągu dwóch dni zrobiło się nie dobrze na jego widok. A więc w ten sposób zamierzał trzymać ją z dala od Dracona. Chciał wszystko powiedzieć McGonagall. – Panna Granger została prawie uduszona przez Narcyzę Malfoy. Udało mi się ją jednak przekonać, aby zostawiła naszą dzielną i logicznie myślącą Gryfonkę przy życiu. – powiedział sarkastycznym tonem i pokazał McGonagall drugie krzesło, które przyjęła bez wahania.
- Słucham? – wydusiła z siebie, przenosząc wzrok na Hermionę, która patrzyła na Snape’a z jawną nienawiścią w oczach. Jak mógł jej to powiedzieć!
- Panna Granger, poprosiła młodego Malfoy’a, aby powiedział rodzicom o ich związku, albo z nim zerwie. Chłopak się przestraszył i od razu pobiegł do mamusi wszystko wyśpiewać. Zuch chłopak!
- Severusie, to nie jest czas na żarty… - mruknęła McGonagall, zaciskając usta w wąską linię. – Mamy poważny problem. Pannę Granger trzeba zdecydowanie trzymać z dala od pana Malfoy’a.
- Tak nie można! – wykrzyknęła Hermiona, czując jak złość w niej buzuje. Czuła się jak nastolatka nakryta na tajnych schadzkach z chłopakiem z niższego stanu.
- Trzeba coś wymyślić i to szybko… ona jest przerażona! – dorzucił swoje trzy grosze Snape, uśmiechając się złośliwie. Postronny obserwator jednak mógłby spokojnie przyznać, że Hermiona się boi. Była blada jak ściana, a oczy miała szeroko otwarte.
- Porozmawiam z dyrektorem w tej sprawie. Do tego czasu nie możesz widywać się z Draconem Malfoy’em.
- Przecież on jest tylko uczniem… - wyjąkała, łapiąc się ostatniej deski ratunku. Opadła zrezygnowana na oparcie krzesła i przeniosła błagalny wzrok na opiekunkę domu, której  spojrzenie złagodniało i wyciągnęła rękę, aby poklepać Hermionę po ramieniu.
- Tu nie chodzi o Dracona. On jest niegroźny, jednak jeśli jego rodzice powiedzą Sama – Wiesz – Komu, że ich syn chodzi z przyjaciółką Harry’ego Pottera może to się stać dla ciebie niebezpieczne. Rozumiesz chyba powagę sytuacji, prawda?
            Hermiona skinęła lekko głową. Wiedziała doskonale czym to grozi. Od samego początku ich związku, słyszała ostrzeżenia od wszystkich na około. Jednak do niczego nie doszło. Voldemort się nie dowiedział, ona żyła i miała się dobrze.
- Pani profesor, a co z dodatkowymi lekcjami…? – zapytała zmieniając temat. Nie spojrzała na Snape’a. Nie miała ochoty wyczytać z jego oczu zdziwienia, irytacji czy żalu. Miała go powyżej uszu.
- Sama nie wiem. Severusie, czy panna Granger powinna rezygnować z eliksirów? – zapytała McGonagall, wstając. Jak widać coś tak przyziemnego jak korepetycje nie były dla niej ważne. A przecież w tej sprawie do niej przyszła! Nie chciała mieszać w to Dracona!
- Stanowczo nie. Powinna je kontynuować. Robi postępy, ale marne. Z takimi wynikami na pewno nie zostanie aurorem.
- A więc załatwione. Słyszałaś profesora Snape’a. – mówiąc to, McGonagall szła do drzwi. Potem mruknęła coś o spotkaniu z dyrektorem i wyszła z klasy.
            Hermiona spojrzała ponuro na swojego profesora. W ciągu tych niecałych piętnastu minut postawił jej świat na głowie i zrujnował pomysł dnia. W dodatku siedział rozpostarty w fotelu i ewidentnie był z siebie zadowolony. Nie miała ochoty przebywać w jego towarzystwie ani minuty dłużej, tak więc również skierowała się do drzwi.
- Rozumiesz chyba, dlaczego to wszystko zrobiłem, panno Granger? Obiecałem ci, że przypilnuję, abyś nie zbliżała się do młodego Malfoy’a. Ty za to obiecałaś mi, że go nie pocałujesz. Mam nadzieję, że jesteśmy umówieni?
- Umówieni!? UMÓWIENI!? – krzyknęła Hermiona, tracąc nad sobą panowanie. Odwróciła się i spojrzała na niego wściekła. Oddech jej znacznie przyśpieszył. Czuła się, jakby przebiegła maraton, a nie ruszyła do wyjścia. – Pan mnie wykorzystał i czuję się z tym podle! Zagrał pan na moich uczuciach. Wiedział pan, że jakieś większe uczucie do pana zaczyna we mnie kiełkować. To zachowanie było typowo Ślizgońskie!
- Jestem Ślizgonem. – warknął Snape, trochę zdziwiony jej wybuchem. Nie tego się spodziewał.
- Oczywiście… to wszystko usprawiedliwia. – mruknęła z sarkazmem i objęła się rękami. Czuła się jak mała bezbronna dziewczynka, pozostawiana przez rodziców. – I niech pan mi jeszcze wmawia, że pocałunek nie sprawił panu przyjemności. Widziałam co się działo w pańskich oczach. Pożądanie aż od pana parowało!
- Nigdy nie twierdziłem, że mi się nie podobało. – wtrącił Snape, korzystając z tego, że na chwilę umilkła.
- Słucham? – zdziwiła się, podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć. Jej spojrzenie było szczere i niewinne.
- Podobało mi się. Na brodę merlina, bardzo mi się podobało, ale co z tego? To, na co mam ochotę, nie najmniejszego znaczenia. I tak już przekroczyłem granicę, chociaż tłumaczyłem sobie, że to dla twojego dobra. Aby Malfoy cię nie skrzywdził. Mogłem powiedzieć McGonagall, że nie potrzebujesz korepetycji z eliksirów! W ogóle nie powinnaś tu jeszcze być. Powinnaś wyjść od razu, po skończonej rozmowie.
            Hermiona patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Spodziewała się, że dostanie szlaban, albo chociaż odbierze punkty, po swoim wybuchu, ale na pewno nie czegoś takiego. Powiedział jej prawdę, tego była pewna. Czyli wreszcie doczekała się tego, że Snape przyznał, że coś do niej czuje. Jednak nie mogła się odezwać. Stała i patrzyła na mężczyznę o czarnych i pełnych oczach, w które tak wcześniej lubiła.
- Idź już, Granger. Nic tu po tobie. – mruknął w końcu. Wyjął z szuflady biurka tę samą whisky co kiedyś i napił się, tym razem z butelki. Wziął łyka, potem drugiego i następnego.
- Dlaczego pan nie chce, abym spotykała się z Draconem? Ale tak naprawdę. – szepnęła i zrobiła pół kroku do przodu. Zacisnęła ręce w pięści i schowała do kieszeni, bo zaczęły jej drżeć z emocji i zdenerwowania.
- Dla Czarnego Pana byłaby to cenna informacja… - mruknął nie przekonywująco. Hermiona przewróciła oczami i spojrzała na niego wyczekująco. Skoro już tyle powiedział, mógł i wyznać prawdę do końca. I tak mogą go już wyrzuć, za spoufalanie się z uczennicą. – Draco cię skrzywdzi. Prędzej czy później.
            Na nic więcej nie czekała. Podeszła do Snape, stanęła na palcach i pocałowała go lekko, prawie nie muskając skóry policzka. Poczuła jego zapach, od którego zakręciło jej się w głowie, a nogi zrobiły się jak z waty. Były to najlepsze pięć sekund jej życia. Potem wyszła z pokoju, zamykając cicho drzwi.

            Harry, Ron i Hermiona siedzieli na jeziorem. Zaczynało się ściemniać, ale mieli jeszcze tyle spraw do omówienia. Nie mogli spokojnie porozmawiać z Pokoju Wspólnym. Tam było za dużo osób, które mogłyby podsłuchać.
            Hermiona przez cały dzień była dziwnie radosna. Nie kłóciła się nawet z Ronem, co było dużym postępem w ich relacjach. Postawiła na swoim. Severus Snape przyznał się, że Hermiona nie jest mu obojętna! Ze szczęścia mogłaby zacząć śpiewać, ale była jeszcze jedna sprawa, która ciążyła jej na sercu, niczym ołowiana kula. Draco Malfoy. Nie mogła się z nim nawet spotkać, aby wszystko wytłumaczyć. McGonagall wyraźnie zabroniła. Ignorowanie poleceń Snape’a jest innego rodzaju wykroczeniem, niż ignorowanie poleceń opiekunki domu i wicedyrektorki. W tej sprawie nie mogła postawić na swoim, dopóki Dumbledore czegoś nie postanowi.
- Czekaj, jeszcze raz. Matka Malfoy’a zaczęła cię dusić, a Snape nawet nie zareagował? – zapytał po raz kolejny Harry i zmierzwił włosy palcami. Ostatnio bardzo często tak robił.
- Nie mógł od razu zareagować. Zrobił to, ale w swoim czasie.
- Nie kapuję tego… - wyznał Ron, kręcąc głową. Nie powiedziała im oczywiście całej prawdy. Przemilczała to, że Snape wymusił na niej obietnicę, po przez namiętne pocałunki. Nie powiedziała również tego, dlaczego chciała zrezygnować z eliksirów… Cholera!
- Ale po co ty w ogóle poszłaś do McGonagall? – zapytał w tym samym momencie Harry, co ona uświadomiła sobie swój błąd. Poplątała się we własnych kłamstwach.
- Stwierdziłam, że… umiem eliksiry i wołałabym kontynuować transmutację… - powtórzyła tę samą bajeczkę, co wcześniej.
- Chciałabyś! Nie ma tak łatwo. Przez ciebie męczymy się ze Snape’em raz w tygodniu, O RAZ w tygodniu za dużo, a ty chcesz po prostu zrezygnować! – zaprotestował Ron, wyrywając gwałtownie trawę z ziemi i niszcząc ją w rękach.
- Ale wy NIE UMIECIE eliksirów, Ronaldzie. – burknęła, rumieniąc się. Utkwiła wzrok w jeziorze, ale dostrzegła spojrzenie Harry’ego. On wiedział, że coś ukrywała, ale dyskretnie to przemilczał.
- Jeszcze jedna sprawa… - zmienił szybko temat Harry, bo Ron wyglądał na takiego, co chciałby się odszczeknąć. – Parvatii Patil wspominała coś rano, że nie było cię w dormitorium… Podejrzewała, że późno przyszłaś, jak już spała i wstałaś, zanim ona się obudziła, ale… coś mi tu nie pasuje.
- No właśnie! – dorzucił swoje trzy grosze Ron, celując oskarżycielsko w Hermionę źdźbłem trawy.
- No bo wiecie… gdy Snape mnie uratował… no to tego… zabrał mnie do swoich pokoi i wyleczył. Potem podał środek uspokajający, ale on usypia… no i zasnęłam u niego.
- Czemu nie zabrał cię do Skrzydła Szpitalnego?
- Byłaś CAŁĄ noc u Snape’a? – nie mógł uwierzyć Ron.
            Hermiona przewróciła oczami i skinęła lekko głową. Miała już dość tego przesłuchania. Coraz bardziej brnęła w kłamstwa, chociaż starała się mówić jak najwięcej prawdy. Była pewna, że w końcu popełni jakiś błąd, bo coś nie do końca przemyśli.
- Możemy wracać do zamku? Zimno się robi. – zaproponowała w końcu, wstając z ziemi i otrzepując się z trawy. Chłopcy niechętnie przystali na jej propozycję.
            Mimo że na dworze nie było jeszcze jakoś specjalnie zimno, odetchnęła z ulgą, gdy weszli do szkoły. Harry i Ron powiedzieli, że chcą jeszcze zajrzeć do kuchni, bo kolacja ich ominęła. Hermiona została sama. Ruszyła powoli w stronę Wieży Gryffindoru, ale nie miała specjalnej ochoty do niej wracać. Na pewno zaczną się pytania gdzie była całą noc, a nie mogła przecież powiedzieć, że spędziła ją w prywatnych pokojach Snape’a! Z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos. Głos, którego bała się cały dzień usłyszeć.
- Cześć Granger. – powiedział Draco Malfoy, tonem, którego nie słyszała od ponad pół roku. Odwróciła się, aby na niego spojrzeć i omal nie uwierzyła własnym oczom. Widziała chłopaka, którego znała i kochała, ale nie poznawała go. Jego spojrzenie było zimne i obojętne.
- Cześć Malfoy. – odparła drżącym głosem, mając nadzieję, że dzięki temu zobaczy w nim inną osobę. Niestety na próżno.
- Powinienem się był tego spodziewać. Gryfonka, nie będzie chciała się zabawiać z Ślizgonem.
- Draco, to nie tak… daj mi wytłumaczyć, proszę.
- Darujmy to sobie. Powiedziałaś, że jeśli powiem matce, wrócimy do siebie. Nie raczyłaś się nawet ze mną spotkać, więc już za późno.
- Może przyszłabym szybciej, gdyby nie fakt, że chciała mnie udusić! Przez to Snape i McGonagall nie pozwalali mi się z tobą spotkać! Nie miałam nawet szansy, aby cokolwiek wytłumaczyć. – warknęła zła, że tak na nią naskoczył, zamiast dać jej dość do głosu. Nie spodziewała się zobaczyć w nim nigdy więcej pogromcę szlam, którym był wcześniej. A jednak.
- Udusić? Jak to? – ton miał dalej wyniosły, ale spojrzenie wyraźnie złagodniało. Zaczynało wracać do normalności.
- Zwyczajnie. Przyszła na moje dodatkowe lekcje z eliksirów i była wściekła. Nie zdążyłam nawet wyciągnąć różdżki. Gdyby nie Snape… - wzruszyła lekko ramionami i założyła ręce na piersi.
- Nie wiedziałem. – przyznał i ewidentnie się speszył.
            Hermiona przewróciła teatralnie oczami i ruszyła. Jeśli zamierzał się w ten sposób zachowywać, to może i dobrze, że nie mogła się z nim widywać. Nie chciała znać chłopaka, którym był przed chwilą.
- Zaczekaj, proszę. – zawołał histerycznie i złapał ją za nadgarstek. Tym razem, nie trzymał jednak na siłę. Jakby chciała, spokojnie mogłaby się wyrwać. Ale nie chciała. Musiała z nim porozmawiać, bez świadków.
- Chodźmy gdzieś. Może do Pokoju Życzeń? – zaproponowała, ponownie ruszając, ale tym razem trzymała go za rękę. Poddał się bez oporu.
            Pokój Życzeń wyglądał bardzo podobnie jak poprzednio z tą różnicą, że zamiast dużego łóżka, stała kanapa. Była jednak tej samej wielkości, więc było im wygodnie. Poza tym, przyszli przecież porozmawiać.
            Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, tylko od czasu do czasu zerkali na siebie i pośpiesznie odwracali wzrok. W końcu odezwała się Hermiona, nie mogąc już tego dłużej znieść.
- Nie możemy się spotykać. Snape pilnuje mnie osobiście. W dodatku napuścił na mnie McGonagall, która od razu poszła do Dumbledore’a. Jestem pewna, że o zaistniałej sytuacji wie już całe grono pedagogiczne.
- Dlaczego on się zaczął tak tobą przejmować? – warknął, przewracając oczami. Przysunął się trochę, co nie uszło uwadze Hermiony.
- Nie wiem… - mruknęła wymijająco i spojrzała na Dracona. Jego pełne usta były takie zachęcające. Aż prosiły się, aby je pocałować. Spojrzała szybko gdzie indziej, aby się nie złamać. Zorientowała się, że ją obserwuje, przez co oblała się rumieńcem. Pomimo tego, zauważyła, że jego spojrzenie zjeżdża coraz niżej i zatrzymuje się na kształtnych piersiach, które były nadzwyczaj odsłonięte, bo nie była w szkolnym mundurku, ponieważ w weekend nie musieli ich wkładać. A wiec oboje myśleli o tym samym. Nie mogli być chwilowo razem, ale tak ich do siebie ciągnęło…
- Draco… - szepnęła. Miało być zaprzeczenie, a wyszła prośba. Zareagował od razu. Pochylił się ku Hermionie i pocałował ją. Jego usta były tak inne od ust Snape’a. W pierwszym odruchu chciała go od siebie odepchnąć, ale w porę się opanowała. Objęła go za szyję, uprzednio odrzucając włosy do tyłu. Potem usiadła mu na kolanach, przejeżdżając rękoma po torsie.
            Draco obejmował ją w talii, przyciągając do siebie. Każdą komórką swojego ciała, pragnęła go. Tak bardzo… Nie minęło wiele czasu, jak Malfoy zdarł z niej koszulkę, zrzucając na ziemię. Hermiona nie pozostała mu dłużna. Potem popchnęła go, aby położył się na kanapie. Pochyliła się i zaczęła go namiętnie całować po torsie. Potem zdjęła z niego spodnie. Jego męskość odstawała w bokserkach, na co uśmiechnęła się lekko. Podobało jej się, jak na niego działała.

            Hermiona leżała przytulona do Dracona. Przykryci byli kocem, który pojawił się znikąd, bardziej po to, aby Hermiona nie zmarzła, niż po to, aby się osłonić.
- Wiesz, że musimy oficjalnie ogłosić to, że zerwaliśmy? Jeśli, któryś z nauczycieli się dowie…
- Nikt się nie dowie. – przerwał, zamykając jej usta, pocałunkiem.
- Miejmy taką nadzieję. – mruknęła, zdając sobie sprawę, że ukrycie tak ważnej sprawy przed Snape’em, nie będzie takie znowu łatwe. Miał dar odgadywania jej myśli.
            Przed ciszą nocną, wyszli z Pokoju Życzeń. Hermiona miała nadzieję, że tym razem nie wpadnie na Snape’a, który od razu odgadłby gdzie była. Jednak udało się i do Wieży Gryffindoru dotarła bez przeszkód.
- Hermiona! Gdzieś ty się podziewała? – zawołał Harry, łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą. – Prawie całe jedzenie, które przynieśliśmy, zostało zjedzone. Ale masz… uratowałem coś dla ciebie przed Żarłocznym Ronem. – zażartował i dał jej masę jedzenia, którego na pewno nie byłaby wstanie zjeść. Mimo wszystko podziękowała i udała się do osobnego stolika. Rozsiadła się na krześle, wyjęła z torby książkę do eliksirów i zabrała się za pisanie eseju o zastosowaniu amortencji dla Snape’a.

14 komentarzy:

  1. Powiem tak... Historia ogólnie mi się podoba, ale zaczynasz robić z Hermiony, ekhem... tak trochę robisz z niej pannę lekkich obyczajów, raz z tym raz z tym.
    No nic czekam jak to dalej się potoczy.
    Weny ;)
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak. Hermiona po po prostu nie może się zdecydować. Snape jej się podoba, ale jest nauczycielem. Draco jest za to jej chłopakiem i tez jej się podoba.
      Ale dziękuję za szczerą opinie. :D

      Usuń
  2. Fantastycznie To Wymyśliłaś! Wszystko Się Rozbudowało, Pojawiły Się Problemy, Zakazy, A Hermiona Wciąż Musi Chodzić Do Snape'a! Rozdział Wyszedł Ci Tak, Jak Sobie Wymarzyłam, A Nawet Jeszcze Lepiej!

    Połączyłaś Moje Ulubione Sevmione Z Moim Również Ulubionym Dramione, I Wyszło To Tak, Że... Ahh <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał <3 Po prostu Łał, łał, łał <333
    A co do panny lekkich obyczajów, to czuję się w obowiązku bronić Hermionę :3 :
    Przede wszystkich ze Snape'm się nie przespała, a z Draco tak. Pocałunki to nie od razu jakaś zdrada czy coś. Podobają jej się oni oboje, a każdy w inny sposób. A tak w ogóle, skoro blog nazywa się ,,hogwardzki trójkąt", to Miona nie może być tylko z jednym ;)
    Żeby nie było: nikogo nie obrażam, tylko po prostu uważam, że nie jest w porządku nazywanie Hermy ,,panną lekkich obyczajów". To skromna, dobra dziewczyna, i tak jest tutaj przedstawiona :)
    Rozdział genialny!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuuuuuuuuuuuuu, wreszcie 8 <333 Nie mogłam się doczekać co się stanie *.* WRESZCIE <3
    Kocham tą notkę <3333333333333333 Dotychczas chyba najlepsza :333
    /Fleur

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha Ha Ha, wiedziałam ;) ! Gdy czytałam wyznanie Snape'a z moich ust wyrwało się niekontrolowane ,,Mrrr, Severusie..."

    Patrząc na Dracona... >>zawołał histerycznie<< ? Co z niego za Ślizgon. Rozumiem, że on ją kocha(?) i wgl. No, ale zamiast histerycznie wrzeszczeć powinien do niej podniec odwrócić do siebie i przytrzymać, a potem powiedzieć ,,porozmawiajmy". Tak robi według mnie Draco... Ale oczywiście nie będę się już wtrącać w twoją ,,odsłonę" Dracona Malfoya, bo już wspominałam o tym, że wydaje mi się za miękki. Jednocześnie cieszę się (cicho), że nie wszystko poszło po mojej myśli, bo już pod poprzednim postem było mówione o twojej nieprzewidywalności, z którą się zgadzam.

    Zdziwiło mnie trochę, że gdy zorientowała się, że Draco chce ją pocałować nie przypomniała sobie o obietnicy, którą na niej wymusił Sev w bardzo interesujący sposób ( ;D ). No, ale to ma być przecież ,,trójkąt"... Uwielbiam zarówno Dramione jak i Sevmione, a tutaj połączyłaś te pairingi i hakoś nie mogę się zdecydować któremu bardziej kibicować...

    Cieszy mnie, że MGonagall nie pozwoliła jej zamienić Eliksirów na Transmutację ;D . Oczywiście dzięki Severusowi, ale przecież... Snape szuka pretekstu, żeby z nią przebywać ;) .

    Ale się rozpisałam Q.Q ! Już, już kończę . Życzę weny i szybkiego pojawienia się nn :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może masz trochę racji. Niepotrzebnie w końcu dodałam to histerycznie. (Pierwotna wersja była bez tego... -.-) ale już trudno. Trzymajmy się wersji, że Draco jest zakochany. Hahaha :)

      Usuń
  6. Superraśnie . ! * . * Weszłam dopiero dzisiaj , bo mieliśmy wycieczkę . < 3
    Rozdział absolutnie idealny , fantastyczny , i pod każdym względem perfekcyjny . * . *

    OdpowiedzUsuń
  7. Plissssss, postaraj się dać następny jutro <3 Bo nie wytrzymam :3

    OdpowiedzUsuń
  8. No, a ja już myślałam, że ona faktycznie zerwie z Malfoy'em a tu nic.. ciągle są w sobie zakochani.. Myślałam, że Snape skłamie Minerwie, że coś pokręci, a tu powiedział całą prawdę i chyba wyszło najlepiej.. no cóż nie dziwo, że był najlepszym szpiegiem. Brnę dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę wytrzymać żeby dalej nie czytać więc napiszę w skrócie: Każdy rozdział z Draco to rozdział udany ~~ Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  10. A więc wrócili do siebie C; ja jako wielka fanka Sevmione oczywiście wolę, żeby Hermi wybrała Seva, ale zawsze jakieś zagmatwania miłosne są potrzebne :> a zresztą to opowiadanie o trójąciku, no i obecność w nim Draco zupełnie mi nie przeszkadza, a właściwie jeszcze bardziej podoba, bo to oryginalny pomysł :) lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję że w końcu będzie z Drakonem...

    NJ:D

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję