Zakończyła się
wreszcie Obrona Przed Czarną Magią. Hermiona wraz z Harrym i Ronem skierowali
się do Wielkiej Sali na obiad. Wiedzieli oczywiście już o tym, że zerwała z
Malfoy’em, dlatego cały czas byli weseli, aby nie musiała myśleć o przykrych
sprawach. Ich taktyka działała. Hermiona praktycznie cały czas się śmiała.
Ocierała właśnie oczy z łez, spowodowanych przez nagły atak śmiechu, kiedy
usłyszała cichy głos Dracona „Poczekaj”.
Potem poczuła, że ktoś łapie ją za rękę i ciągnie łagodnie za sobą. Poddała się
bez oporu. Przeszli przez korytarz, pełen ludzi. W końcu weszli do pustej
klasy. Hermiona oparła się o pierwszą ławkę i spojrzała pytająco na chłopaka,
stającego przed nią.
- Wszystko w
porządku? – zapytała. Draco skinął lekko głową. Dopiero teraz zauważyła, że
wyglądał, jakby rozbolał go ząb. Przez jakiś czas milczał, po czym zaczął
chodzić po klasie. Hermiona dała mu na to trzy minuty, po czym ponownie się
odezwała. – Możesz mi wreszcie powiedzieć, po co mnie tutaj ściągnąłeś?
- Wróć do
mnie.
Uniosła wysoki brwi. Nie tego się
spodziewała. Myślała, że wpakował się w jakieś kłopoty i po prostu chce ją
prosić o pomoc. Jak widać, to nie dlatego wyglądał tak mizernie.
Pokręciła lekko głową, wiedząc, że
nie może się złamać. Nie minęło nawet kilka dni od ich rozstania. Nie zdążyłby
nic w sobie zmienić.
- Jeśli się
zgodzę, powiesz rodzicom?
Draco skrzywił się nieznacznie,
robiąc krok w jej kierunku. Wyciągnęła rękę i nie pozwoliła podejść mu bliżej,
niż długość ręki.
- A więc nie
mogę do ciebie wrócić. – wstała z ławki i skierowała się do wyjścia. Draco
jednak ponownie złapał ją za rękę i zatrzymał. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Jeśli to
zrobię, wrócisz? – Hermiona spojrzała mu w oczy, które zawsze świeciły własnym
blaskiem. Teraz jednak były przygaszone i smutne.
- Zastanowię się.
– odpowiedziała i chciała wyjść, ale Draco jej nie puścił. Przyciągnął do
siebie i pocałował namiętnie. Drugą ręką objął ją w pasie. Jego pocałunki były
coraz bardziej namiętne i łapczywe. Spróbowała się mu ponownie wyrwać, ale bez
skutku.
- Nie chcę… -
mruknęła niewyraźnie i w końcu udało jej się go od siebie odepchnąć. Wybiegła
szybko z sali, zanim zdążyłby ją złapać.
Hermiona oddychała szybko. Nigdy nie
sądziłaby, że Draco zmusi ją do czegoś, czego nie chciała. Jednak do tego
doszło. Można to było sobie tłumaczyć tym, że tęsknił za nią, ale jednak dała
mu jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty, na jego czułości. Odetchnęła głębiej
i skierowała się do Wielkiej Sali. Musiała iść na obiad, pomimo tego, że nie
miała całkowicie apetytu. Harry i Ron,
prawdopodobnie już dawno zauważyli jej zniknięcie i pewnie się niepokoili.
Musiała im powiedzieć, że nic się nie stało.
Ruszyła ku stołowi Gryfonów. Usiadła
między chłopcami i nalała sobie soku dyniowego do szklanki.
- Randka się
udała? – zapytała z sarkazmem Ron, atakując ziemniaka.
- Co? – udała zdziwienie
i napiła się soku, aby ukryć własne zażenowanie.
- Widzieliśmy
cię, jak z nim wychodziłaś. Mogłaś chociaż powiedzieć, że to wasze zerwanie, to
tylko tymczasowe. – mruknął. Hermiona odstawiła sok na stół, trochę zbyt
gwałtownie.
- Nie wróciłam
do Malfoy’a. Chciał, ale się nie zgodziłam.
- Naprawdę? –
Ron zapomniał o złości i spojrzał na nią.
- Tak.
Obiad upłynął im w dobrej atmosferze.
Ron żartował, mimo że Hermionie wcale nie chciało się śmiać. Cały czas myślała
o tym, co się wydarzyło w sali lekcyjnej. Rozpamiętywała wszystko od nowa i
jeszcze raz. Nie zauważyła nawet, że Draco nie pojawił się na obiedzie.
Przed dwudziestą wyszła z Pokoju
Wspólnego. Podejrzewała, że dzisiaj tylko lekcje ze Snape’em mogą poprawić jej
nastrój, albo jeszcze bardziej go zepsuć. Miała jednak dzieję, że nie będzie
tak źle.
Jak zwykle weszła do jego gabinetu i
usiadła na swoim standardowym miejscu. Nie miała pojęcia na czym dzisiaj będzie
polegać lekcja, więc nie odzywała się, czekając aż sam Snape zacznie lekcje. I zaczął.
Z początku wiedziała, że mówił dalej o amortencji, ale później się wyłączyła.
Słuchała tylko jego głębokiego głosu i w odpowiednich momentach kiwała głową.
- Na litość
boską, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – warknął, kręcąc głową i oparł się o
własne biurko. – Granger! – pstryknął palcami, aby wreszcie się zorientowała,
że zadał jej jakieś pytanie.
Ocknęła się i poprawiła na krześle.
Nie miała pojęcia o co ją zapytał, a przecież nie mogła się zdradzić, że w
ogóle go nie słuchała. Zagryzła lekko wargę, udając że na nad czymś myśli.
- Wydaje mi
się, że…
- Nie masz
pojęcia o czym mówiłem przez ostatnie piętnaście minut. – przerwał jej i
przewrócił teatralnie oczami. – Na wtorek napisz mi esej, na stopę pergaminu o
zastosowaniu amortencji. Skoro wszystko wiesz, nie powinno sprawić ci to
kłopotu.
- Oczywiście,
panie profesorze. – mruknęła zażenowana własną głupotą. Jak mogła się tak
całkowicie wyłączyć? I to jeszcze przy Snape’ie, który na pewno to zauważy!
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła
w nich (znowu) Narcyza Malfoy. Jej oczy ciskały błyskawice. Ewidentnie była
wściekła. Tym razem od razu spojrzała na Hermionę i ruszyła w jej kierunku.
- Ty mała
szlamo! – krzyknęła i chwyciła ja za gardło, unosząc do góry.
Hermiona zaczęła się dusić. Nie miała
szansy wyciągnąć różdżki. Widziała tylko kontem oka, że Snape nawet nie wstał.
Przyglądał się całej scenie z zimnych wyrachowaniem w oczach.
- Profesorze…
- wycharczała, wymachując gwałtownie rękami. Brak tlenu robił się wręcz
bolesny. Starała się uwolnić od Narcyzy, ale bez skutku. Była za silna.
A więc już drugi raz tego samego dnia, Malfoy’owie
robią z nią wszystko na co mają ochotę. Jedni całują, drudzy duszą… co za
ironia losu.
- Wolałbym ,
żebyś jej jednak nie udusiła, Narcyzo. Śmierć ucznia, to strasznie dużo
papierkowej roboty… Jeśli chcesz doprowadzić do jej śmierci, zrób to z łaski
swojej poza terenem szkoły.
Kobieta obrzuciła Snape’a wściekłym
spojrzeniem. Potem ścisnęła mocniej jej gardło, po czym je puściła. Hermiona
opadła na krzesło, zanosząc się kaszlem. Nie przeszkodziło jej to jednak w
wyciągnięciu różdżki.
- Granger.
Schowaj to. Moja prośba odnosi się również do ciebie…
Spojrzała na Snape’a i zrobiło jej
się niedobrze. Jak mogła myśleć, że coś do niego czuje? On był przecież odrażającym
hipokrytą. Zignorowała jego prośbę z pełną premedytacją, nadal celując w
Narcyzę.
- Nie zbliżaj
się do mojego syna, ty nędzna szlamo!
- Będę robić
co mi się żywnie podoba. – warknęła ochryple. – Draco jest dorosły. Może robić
co tylko chce i z kim chce. A jak widać, chce być ze mną.
Narcyza skrzywiła się i uderzyła
Hermionę w twarz. Dziewczyna spadła z krzesła i osunęła się po stole Snape’a na
ziemię.
- Dosyć.
Cyziu, wyjdź. Dobrze wiesz, że jak Dumbledore się dowie co z nią zro…
- Nie zbliżaj
się do mojego syna. – przerwała mu i wyszła z gabinetu.
W pokoju zapanowała cisza,
przerywana tylko świszczącym oddechem Hermiony, która nie mogła dość do siebie
po prawie całkowitym uduszeniu. Snape kucnął i przyjrzał się jej badawczo. Potem dotknął jej
szyi, aby ocenić obrażenia, ale Hermiona gwałtownie się odsunęła. Snape
uśmiechnął się ironicznie i bezceremonialnie wziął ją na ręce. Zaczęła się
wyrywać, ale trzymał ją mocno, w niemal żelaznym uścisku. W końcu zrezygnowana
przestała się szamotać. Snape wyszedł z Hermioną na rękach ze swojego gabinetu
i wszedł do prywatnych pokoi. Zdziwiła się, ale nic nie powiedziała. Była na
niego zła, że zachował się w ten sposób.
Znajdowali się przytulnym salonie.
Był ładnie urządzony, ale bez rozmachu. Przynajmniej nie było w nim żądnych
oślizgłych stworzeń w słoikach. Znajdowały się za to książki i to w ogromnych
ilościach. Jego prywatna kolekcja, była naprawdę godna podziwu. Snape położył
Hermionę na dużej sofie i stanął nad nią.
- Leż spokojnie.
Nic ci przecież nie zrobię.
Nie zeszła z kanapy, ale przyglądała
mu się nieufnie. Snape na moment wyszedł, aby po chwili wrócić z małą fiolką w
dłoni. Usiadł obok niej i wyciągnął różdżkę. Hermiona zareagowała natychmiast.
Zerwała się z kanapy, lecz był szybszy. Przytrzymał ją, po czym pchnął, aby
ponownie się położyła.
- Nic od pana
nie wezmę. Przysięgam! – warknęła, nie spuszczając z niego wzroku.
- Ty głupia
dziewczyno! Właśnie uratowałem ci życie. Gdyby nie ja, Narcyza Malfoy udusiłaby
cię. Może trochę wdzięczności, co?
- W dziwny sposób
pan mnie uratował…
- Liczy się
efekt. – mruknął i stuknął różdżką w jej gardło, które od razu przestało tak
strasznie piec, jak jeszcze przed chwilą. – Lepiej? – Hermiona skinęła lekko
głową, czując jak policzki, zaczynają ją palić. – A teraz to wypij.
Podał jej eliksir. Nadal nie była
pewna, czy powinna go brać, ale zaufanie do niego, wzięło górę. Wypiła cały
wywar i opadła na poduszki. Rozpoznała jego działanie. To eliksir uspokajający,
który usypia. Nie minęła cała minuta, jak zasnęła.
Obudziła się z poczuciem, że zasnęła w nieodpowiednim miejscu. Usiadła i
rozejrzała się. Znajdowała się w JEGO salonie. Salonie Snape’a. Serce zaczęło
jej szybciej bić, przypominając sobie, co zdarzyło się zeszłej nocy. Dotknęła ręką
gardła, ale nie poczuła bólu, co utwierdziło ją w przekonaniu, że Snape jednak
jej pomógł.
Przypomniała sobie o jeszcze jednej ważnej sprawie. Narcyza usiłowała ją
udusić, bo dowiedziała się, że chodzi z Draconem, czyli albo ktoś jej doniósł,
albo sam Draco jej powiedział. Szczególnie, że sam ostatnio prosił, aby do
niego wróciła. To, że Narcyza była wściekła, nie było dobre, ale to, że jej
własny syn się jej postawił, ucieszyło ją.
- Dzień dobry,
panno Granger. – z drugiego pokoju wyszedł Snape, kompletnie ubrany. Wyglądał
jakby całą noc nie spał, co ją trochę zdziwiło. W ogóle zastanawiało ją to,
dlaczego pozwolił jej zostać u siebie w pokojach, zamiast pozbyć się problemu i
zanieść ją do Skrzydła Szpitalnego. Snape usiadł obok w fotelu i zapalił ogień
w kominku.
- Panie
profesorze… chciałam przeprosić. Dopiero dziś rano do mnie dotarło, co pan
wczoraj zrobił. Dla mnie. Dziękuję. – mężczyzna kiwnął lekko głową, na znak, że
przyjmuję przeprosiny.
- O co
chodziło Narcyzie? Przecież sama mi ostatnio powiedziałaś, że zerwałaś z panem
Malfoy’em.
Hermiona zagryzła lekko wargę. Nie
chciała go wciągać w swoje prywatne problemy, ale już drugi raz ją uratował
przed matką, byłego chłopaka. Musiała powiedzieć mu prawdę. Chcąc nie chcąc,
zasługiwał na nią.
- Draco
wczoraj… poprosił aby do niego wróciła. Nie zgodziłam się, bo nie zmienił w
sobie tego, za co z nim zerwałam…
- Czyli
dokładnie czego? – zapytał Snape, pochylając się nieświadomie, ku Hermionie.
- No…
chciałam, aby powiedział o nas rodzicom.
- Granger, ty
głupia dziewczyno! – krzyknął, zrywając się z miejsca. – To, że oni nie
wiedzieli, było na plus. Teraz możesz zapomnieć, o jakichkolwiek kontaktach z
młodym Malfoy’em. I uwierz. Osobiście tego dopilnuję. – ostatnie zdanie
wypowiedział dobitniej, patrząc jej w oczy. Przełknęła cicho ślinę i wstała.
Stanęła na przeciwko swojego profesora. Był od niej wyższy, więc patrzył na nią
z góry. Miała wrażenie, że atmosfera w pokoju, nagle się dziwnie zagęściła.
- Tak
właściwie, to co pana obchodzi, czy z nim jestem, czy nie? – zapytała sprytnie
Hermiona, prowokując go.
- Jego rodzice
są śmierciożercami. Mają styczność z Czarnym Panem.
- I co z tego?
Walczyłam z jego poplecznikami nie raz.
- Ale nie
całowałaś. Nie powinnaś tego robić…
Tym razem do Snape pochylił się w
jej kierunku. Wziął ją pod brodę, patrząc w te ufne, ciepłe oczy. A potem, po
prostu ją pocałował. Pocałunek był krótki i bardzo namiętny.
- Obiecaj, że
nigdy więcej nie pocałujesz Dracona Malfoy’a – wyszeptał jej do ucha.
- Nie mogę.
Snape jakby tylko na to czekał. Przyciągnął ją do
siebie i ponownie pocałował. Hermiona tym razem zarzuciła mu ręce na szyję, aby
jej nie puścił. Pomimo tych wysiłków, ponownie usłyszała jego głos.
- Obiecaj mi
to!
- Nie.
W tym samym momencie poczuła, że
nogi odrywają jej się od ziemi. To Snape złapał ją za uda i podniósł. Posadził
na stole, uprzednio, zrzucając z niego wszystko na ziemię. Zaczął ją ponownie całować,
tylko, że tym razem po szyi. Pocałunki były delikatne i bardzo zmysłowe.
- Obiecaj.
- Dobrze… - w
końcu się zgodziła. Ku swojemu ogromnego zdumieniu, zamiast przybrać na sile,
pieszczoty ustały. Snape odsunął się od niej. Nie wyglądał na zadowolonego, ale
starał się niczego nie okazywać. Na powrót przybrał obojętną maskę.
- Co się
stało?
- Chyba nie myślałaś,
że do czegoś dojdzie? Chciałem, abyś po prostu mi to obiecała. Inaczej nie
mogłem się zmusić. Cel uświęca środki, czyż nie?
Hermiona patrzyła na niego z szeroko
otwartymi oczami. Potem zeskoczyła ze stołu i wyszła z pokoju, trzaskając
drzwiami najmocniej jak potrafiła.
Zamiast wrócić od razu do wieży
Gryffindoru, Hermiona skierowała się w stronę korytarza transmutacji.
Wiedziała, że natychmiast musi się zobaczyć z McGonagall. Po jakiś dziesięciu
minutach stanęła przed drzwiami, od jej gabinetu. Odetchnęła głębiej, aby
uspokoić oddech i zapukała, nie zastanawiając się nawet, że może być za
wcześnie na sobotnią wizytę. Jednak drzwi się otworzyły i stanęła w nich
kompletnie ubrana nauczycielka.
- Coś się
stało, panno Granger? – spojrzała na nią zdziwiona, mrużąc oczy.
- Nie,
wszystko w porządku, pani profesor. Chciałam tylko zapytać… czy mogłabym
zrezygnować z dodatkowych lekcji eliksirów i zamiast tego, wziąć transmutację?
OMG *.* Czekałam na tą notkę, i jest taka... Zajebista <3333333 Ale pliiiiis, przecież Miona nie może zrezygnować z eliksirów...? No nie?
OdpowiedzUsuńRozdział super *.*
/Fleur
Haha xd Dziękuję :)
UsuńPrzykro mi, ale nie mogę nic zdradzić. Spokojnie, niedługo wszystko się wyjaśni. :D
Uuuuuuu, a kiedy? Plis, napisz szybko 8 rozdział, bo nie wytrzymam *.*
Usuń/Fleur
No wreszcie 7 rozdział! Już po prostu nie mogłam :D Fantastycznie wszystko opisałaś, nic nie przesadzone, niczego nie brakowało <3 No po prostu super :))))))) TAK TRZYMAJ :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i postaram się :)
UsuńSuper ;> Naprawdę Rozdział Bardzo Mi Się Podobał, Zwłaszcza, Że Jest Jeszcze Tyle Pytań Bez Odpowiedzi! Nie Mogę Się Doczekać, Co się Stanie <333
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba, szczególnie ta akcja z Sevem i Miona na końcu ;)
OdpowiedzUsuńWyłapałam troszkę literówek, ale nie utrudniają one zbytnio czytania ;)
Miona22
Tak, literówki są. Czasami jest tak, że pomyślę o czymś nie związanym z tekstem i wpisuje zamiast czegoś coś xd
UsuńTrzeba z tym żyć xd
Notka extra . ! * . * Wszystko pięknie wyszło, a Snape na końcu... Odlot . ! ; D Takie biste , że aż nie ogarniam . ! * . *
OdpowiedzUsuńSUP <33333333 Ja chcę następny :3
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo Cię przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, ale pomagałam przygotowywać Komunię swojej ciotce, a wczoraj późno wróciłam...
OdpowiedzUsuńA teraz treść oceniająca rozdział:
Pocałował ją? POCAŁOWAŁ JĄ?! Teraz to już w 100% jestem pewna, że on coś do niej ma. Severus jest znany z sarkazmu i złośliwości, a wszystkich jego słów nie powinno się brać zbyt poważnie ;D. No, ale mógł WTEDY przestać? Skoro jej się podobało... a jemu również... ;) to po co się od niej do cholery osunął?! Ale spokojnie, nie zapominajmy o kim mowa. Sev nie chce jej narażać itd. Czyli raczej dobrze, że pokazał swoje opanowanie, bo tę cechę u niego bardzo lubię :* .
Co do Hermiony... Według mnie nie powinna tak od razu biec do McGonagall. Zachowała się jak Puchonka, a nie jak Gryfonka. Mam jednak nadzieję, że Minewra powie jej, że nie ma szans, żeby przenieść się na Transmutację...
Pisz szybko następny rozdział, bo nie mogę się doczekać!
Hahaa, podoba mi się Twój tok rozumowania, jednak niestety nic nie zdradzę.
UsuńHermiona poczuła się trochę zdradzona, trochę szantażowana. Dlatego pobiegła do McGonagall. Co do przepisania z eliksirów to... wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale. Obiecuję ;D
Polecenie do McGonagall faktycznie było dziwne, ale to jest właśnie talent pisarski! Hermiona nie zachowała się tak, jak oczekiwaliśmy, bo była pod wpływem szoku. I bardzo dobrze, Aniu, że wzięłaś to pod uwagę! To oznacza, że patrzysz na to również z bardziej psychologicznej strony, a to jest bardzo ważne :)
UsuńA poza tym: zaskoczenia, zaskoczenia, niespodzianki to jest to, co wszyscy lubimy. Mam jednak nadzieję, że nie pozwolą jej zrezygnować z eliksirów, bo to by była straszliwa strata :D
Powodzenia w pisaniu następnego rozdziału, bo akcja rozwinęła się już w takim stopniu, że nie można niczego przewidzieć, i przez to (albo dzięki temu? :) ) jeszcze bardziej czekam na kolejną notkę :)))
Genialne *.* Fantastyczne *.* Super *.* Ja chcę kolejny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńUuuuuuuuuuuuuuuu, następny już dziś <3
OdpowiedzUsuń/Fleur
Tak, ale jakoś pod wieczór :)
UsuńOMG.. czy on naprawdę to zrobił? Czy on naprawdę ją zaczął całować tylko by mu obiecała.. a potem jeszcze na dodatek szczerze jej wyznał, że do niczego by nie doszło.. Jednak jest zimnym draniem, no ale takiego go lubimy.. Zastanawia mnie co Narcyza robi tak często w Hogwarcie?
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział który jak dotąd przeczytałam. Kocham takiego Snape'a- zrobi wszystko by dopiąć swego <3 Gratuluję tak epickiej notki ~~Zielonooka
OdpowiedzUsuńTen pocałunek był
OdpowiedzUsuńidealny! *.* szkoda że Severus się wycofał i założył swoją maskę. lecę czytać dalej!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiałam przez chwilę innego bloga, ale go usunęłam. Może kiedyś do niego wrócę. :D
UsuńA krótsze są dlatego, że chodzę do szkoły i nie mam czasu xd
No taaak. Jest trochę błędów w tym opowiadaniu. Jak je pisałam, to nie czułam tego za bardzo, ale jak przeczytałam wszystko od nowa, niedawno, zorientowałam się, że akcja leci za szybko. Ona za szybko zakochuje się w Severusie itp. No ale taki urok blogów. W książkach takich rzeczy nie ma ^^