18 maja, 2013

Rozdział VII - "Cel uświęca środki, czyż nie?"


Zakończyła się wreszcie Obrona Przed Czarną Magią. Hermiona wraz z Harrym i Ronem skierowali się do Wielkiej Sali na obiad. Wiedzieli oczywiście już o tym, że zerwała z Malfoy’em, dlatego cały czas byli weseli, aby nie musiała myśleć o przykrych sprawach. Ich taktyka działała. Hermiona praktycznie cały czas się śmiała. Ocierała właśnie oczy z łez, spowodowanych przez nagły atak śmiechu, kiedy usłyszała cichy głos Dracona „Poczekaj”. Potem poczuła, że ktoś łapie ją za rękę i ciągnie łagodnie za sobą. Poddała się bez oporu. Przeszli przez korytarz, pełen ludzi. W końcu weszli do pustej klasy. Hermiona oparła się o pierwszą ławkę i spojrzała pytająco na chłopaka, stającego przed nią.
- Wszystko w porządku? – zapytała. Draco skinął lekko głową. Dopiero teraz zauważyła, że wyglądał, jakby rozbolał go ząb. Przez jakiś czas milczał, po czym zaczął chodzić po klasie. Hermiona dała mu na to trzy minuty, po czym ponownie się odezwała. – Możesz mi wreszcie powiedzieć, po co mnie tutaj ściągnąłeś?
- Wróć do mnie.
            Uniosła wysoki brwi. Nie tego się spodziewała. Myślała, że wpakował się w jakieś kłopoty i po prostu chce ją prosić o pomoc. Jak widać, to nie dlatego wyglądał tak mizernie.
            Pokręciła lekko głową, wiedząc, że nie może się złamać. Nie minęło nawet kilka dni od ich rozstania. Nie zdążyłby nic w sobie zmienić.
- Jeśli się zgodzę, powiesz rodzicom?
            Draco skrzywił się nieznacznie, robiąc krok w jej kierunku. Wyciągnęła rękę i nie pozwoliła podejść mu bliżej, niż długość ręki.
- A więc nie mogę do ciebie wrócić. – wstała z ławki i skierowała się do wyjścia. Draco jednak ponownie złapał ją za rękę i zatrzymał. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Jeśli to zrobię, wrócisz? – Hermiona spojrzała mu w oczy, które zawsze świeciły własnym blaskiem. Teraz jednak były przygaszone i smutne.
- Zastanowię się. – odpowiedziała i chciała wyjść, ale Draco jej nie puścił. Przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie. Drugą ręką objął ją w pasie. Jego pocałunki były coraz bardziej namiętne i łapczywe. Spróbowała się mu ponownie wyrwać, ale bez skutku.
- Nie chcę… - mruknęła niewyraźnie i w końcu udało jej się go od siebie odepchnąć. Wybiegła szybko z sali, zanim zdążyłby ją złapać.
            Hermiona oddychała szybko. Nigdy nie sądziłaby, że Draco zmusi ją do czegoś, czego nie chciała. Jednak do tego doszło. Można to było sobie tłumaczyć tym, że tęsknił za nią, ale jednak dała mu jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty, na jego czułości. Odetchnęła głębiej i skierowała się do Wielkiej Sali. Musiała iść na obiad, pomimo tego, że nie miała całkowicie  apetytu. Harry i Ron, prawdopodobnie już dawno zauważyli jej zniknięcie i pewnie się niepokoili. Musiała im powiedzieć, że nic się nie stało.
            Ruszyła ku stołowi Gryfonów. Usiadła między chłopcami i nalała sobie soku dyniowego do szklanki.
- Randka się udała? – zapytała z sarkazmem Ron, atakując ziemniaka.
- Co? – udała zdziwienie i napiła się soku, aby ukryć własne zażenowanie.
- Widzieliśmy cię, jak z nim wychodziłaś. Mogłaś chociaż powiedzieć, że to wasze zerwanie, to tylko tymczasowe. – mruknął. Hermiona odstawiła sok na stół, trochę zbyt gwałtownie.
- Nie wróciłam do Malfoy’a. Chciał, ale się nie zgodziłam.
- Naprawdę? – Ron zapomniał o złości i spojrzał na nią.
- Tak.
            Obiad upłynął im w dobrej atmosferze. Ron żartował, mimo że Hermionie wcale nie chciało się śmiać. Cały czas myślała o tym, co się wydarzyło w sali lekcyjnej. Rozpamiętywała wszystko od nowa i jeszcze raz. Nie zauważyła nawet, że Draco nie pojawił się na obiedzie.

            Przed dwudziestą wyszła z Pokoju Wspólnego. Podejrzewała, że dzisiaj tylko lekcje ze Snape’em mogą poprawić jej nastrój, albo jeszcze bardziej go zepsuć. Miała jednak dzieję, że nie będzie tak źle.
            Jak zwykle weszła do jego gabinetu i usiadła na swoim standardowym miejscu. Nie miała pojęcia na czym dzisiaj będzie polegać lekcja, więc nie odzywała się, czekając aż sam Snape zacznie lekcje. I zaczął. Z początku wiedziała, że mówił dalej o amortencji, ale później się wyłączyła. Słuchała tylko jego głębokiego głosu i w odpowiednich momentach kiwała głową.
- Na litość boską, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – warknął, kręcąc głową i oparł się o własne biurko. – Granger! – pstryknął palcami, aby wreszcie się zorientowała, że zadał jej jakieś pytanie.        
            Ocknęła się i poprawiła na krześle. Nie miała pojęcia o co ją zapytał, a przecież nie mogła się zdradzić, że w ogóle go nie słuchała. Zagryzła lekko wargę, udając że na nad czymś myśli.
- Wydaje mi się, że…
- Nie masz pojęcia o czym mówiłem przez ostatnie piętnaście minut. – przerwał jej i przewrócił teatralnie oczami. – Na wtorek napisz mi esej, na stopę pergaminu o zastosowaniu amortencji. Skoro wszystko wiesz, nie powinno sprawić ci to kłopotu.
- Oczywiście, panie profesorze. – mruknęła zażenowana własną głupotą. Jak mogła się tak całkowicie wyłączyć? I to jeszcze przy Snape’ie, który na pewno to zauważy!
            Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich (znowu) Narcyza Malfoy. Jej oczy ciskały błyskawice. Ewidentnie była wściekła. Tym razem od razu spojrzała na Hermionę i ruszyła w jej kierunku.
- Ty mała szlamo! – krzyknęła i chwyciła ja za gardło, unosząc do góry.
            Hermiona zaczęła się dusić. Nie miała szansy wyciągnąć różdżki. Widziała tylko kontem oka, że Snape nawet nie wstał. Przyglądał się całej scenie z zimnych wyrachowaniem w oczach.
- Profesorze… - wycharczała, wymachując gwałtownie rękami. Brak tlenu robił się wręcz bolesny. Starała się uwolnić od Narcyzy, ale bez skutku. Była za silna.
             A więc już drugi raz tego samego dnia, Malfoy’owie robią z nią wszystko na co mają ochotę. Jedni całują, drudzy duszą… co za ironia losu.
- Wolałbym , żebyś jej jednak nie udusiła, Narcyzo. Śmierć ucznia, to strasznie dużo papierkowej roboty… Jeśli chcesz doprowadzić do jej śmierci, zrób to z łaski swojej poza terenem szkoły.
            Kobieta obrzuciła Snape’a wściekłym spojrzeniem. Potem ścisnęła mocniej jej gardło, po czym je puściła. Hermiona opadła na krzesło, zanosząc się kaszlem. Nie przeszkodziło jej to jednak w wyciągnięciu różdżki.
- Granger. Schowaj to. Moja prośba odnosi się również do ciebie…
            Spojrzała na Snape’a i zrobiło jej się niedobrze. Jak mogła myśleć, że coś do niego czuje? On był przecież odrażającym hipokrytą. Zignorowała jego prośbę z pełną premedytacją, nadal celując w Narcyzę.
- Nie zbliżaj się do mojego syna, ty nędzna szlamo!
- Będę robić co mi się żywnie podoba. – warknęła ochryple. – Draco jest dorosły. Może robić co tylko chce i z kim chce. A jak widać, chce być ze mną.
            Narcyza skrzywiła się i uderzyła Hermionę w twarz. Dziewczyna spadła z krzesła i osunęła się po stole Snape’a na ziemię.
- Dosyć. Cyziu, wyjdź. Dobrze wiesz, że jak Dumbledore się dowie co z nią zro…
- Nie zbliżaj się do mojego syna. – przerwała mu i wyszła z gabinetu.
            W pokoju zapanowała cisza, przerywana tylko świszczącym oddechem Hermiony, która nie mogła dość do siebie po prawie całkowitym uduszeniu. Snape kucnął  i przyjrzał się jej badawczo. Potem dotknął jej szyi, aby ocenić obrażenia, ale Hermiona gwałtownie się odsunęła. Snape uśmiechnął się ironicznie i bezceremonialnie wziął ją na ręce. Zaczęła się wyrywać, ale trzymał ją mocno, w niemal żelaznym uścisku. W końcu zrezygnowana przestała się szamotać. Snape wyszedł z Hermioną na rękach ze swojego gabinetu i wszedł do prywatnych pokoi. Zdziwiła się, ale nic nie powiedziała. Była na niego zła, że zachował się w ten sposób.
            Znajdowali się przytulnym salonie. Był ładnie urządzony, ale bez rozmachu. Przynajmniej nie było w nim żądnych oślizgłych stworzeń w słoikach. Znajdowały się za to książki i to w ogromnych ilościach. Jego prywatna kolekcja, była naprawdę godna podziwu. Snape położył Hermionę na dużej sofie i stanął nad nią.
- Leż spokojnie. Nic ci przecież nie zrobię.
            Nie zeszła z kanapy, ale przyglądała mu się nieufnie. Snape na moment wyszedł, aby po chwili wrócić z małą fiolką w dłoni. Usiadł obok niej i wyciągnął różdżkę. Hermiona zareagowała natychmiast. Zerwała się z kanapy, lecz był szybszy. Przytrzymał ją, po czym pchnął, aby ponownie się położyła.
- Nic od pana nie wezmę. Przysięgam! – warknęła, nie spuszczając z niego wzroku.
- Ty głupia dziewczyno! Właśnie uratowałem ci życie. Gdyby nie ja, Narcyza Malfoy udusiłaby cię. Może trochę wdzięczności, co?
- W dziwny sposób pan mnie uratował…
- Liczy się efekt. – mruknął i stuknął różdżką w jej gardło, które od razu przestało tak strasznie piec, jak jeszcze przed chwilą. – Lepiej? – Hermiona skinęła lekko głową, czując jak policzki, zaczynają ją palić. – A teraz to wypij.
            Podał jej eliksir. Nadal nie była pewna, czy powinna go brać, ale zaufanie do niego, wzięło górę. Wypiła cały wywar i opadła na poduszki. Rozpoznała jego działanie. To eliksir uspokajający, który usypia. Nie minęła cała minuta, jak zasnęła.

Obudziła się z poczuciem, że zasnęła w nieodpowiednim miejscu. Usiadła i rozejrzała się. Znajdowała się w JEGO salonie. Salonie Snape’a. Serce zaczęło jej szybciej bić, przypominając sobie, co zdarzyło się zeszłej nocy. Dotknęła ręką gardła, ale nie poczuła bólu, co utwierdziło ją w przekonaniu, że Snape jednak jej pomógł.
Przypomniała sobie o jeszcze jednej ważnej sprawie. Narcyza usiłowała ją udusić, bo dowiedziała się, że chodzi z Draconem, czyli albo ktoś jej doniósł, albo sam Draco jej powiedział. Szczególnie, że sam ostatnio prosił, aby do niego wróciła. To, że Narcyza była wściekła, nie było dobre, ale to, że jej własny syn się jej postawił, ucieszyło ją.
- Dzień dobry, panno Granger. – z drugiego pokoju wyszedł Snape, kompletnie ubrany. Wyglądał jakby całą noc nie spał, co ją trochę zdziwiło. W ogóle zastanawiało ją to, dlaczego pozwolił jej zostać u siebie w pokojach, zamiast pozbyć się problemu i zanieść ją do Skrzydła Szpitalnego. Snape usiadł obok w fotelu i zapalił ogień w kominku.
- Panie profesorze… chciałam przeprosić. Dopiero dziś rano do mnie dotarło, co pan wczoraj zrobił. Dla mnie. Dziękuję. – mężczyzna kiwnął lekko głową, na znak, że przyjmuję przeprosiny.
- O co chodziło Narcyzie? Przecież sama mi ostatnio powiedziałaś, że zerwałaś z panem Malfoy’em.
            Hermiona zagryzła lekko wargę. Nie chciała go wciągać w swoje prywatne problemy, ale już drugi raz ją uratował przed matką, byłego chłopaka. Musiała powiedzieć mu prawdę. Chcąc nie chcąc, zasługiwał na nią.
- Draco wczoraj… poprosił aby do niego wróciła. Nie zgodziłam się, bo nie zmienił w sobie tego, za co z nim zerwałam…
- Czyli dokładnie czego? – zapytał Snape, pochylając się nieświadomie, ku Hermionie.
- No… chciałam, aby powiedział o nas rodzicom.
- Granger, ty głupia dziewczyno! – krzyknął, zrywając się z miejsca. – To, że oni nie wiedzieli, było na plus. Teraz możesz zapomnieć, o jakichkolwiek kontaktach z młodym Malfoy’em. I uwierz. Osobiście tego dopilnuję. – ostatnie zdanie wypowiedział dobitniej, patrząc jej w oczy. Przełknęła cicho ślinę i wstała. Stanęła na przeciwko swojego profesora. Był od niej wyższy, więc patrzył na nią z góry. Miała wrażenie, że atmosfera w pokoju, nagle się dziwnie zagęściła.
- Tak właściwie, to co pana obchodzi, czy z nim jestem, czy nie? – zapytała sprytnie Hermiona, prowokując go.
- Jego rodzice są śmierciożercami. Mają styczność z Czarnym Panem.
- I co z tego? Walczyłam z jego poplecznikami nie raz.
- Ale nie całowałaś. Nie powinnaś tego robić…
            Tym razem do Snape pochylił się w jej kierunku. Wziął ją pod brodę, patrząc w te ufne, ciepłe oczy. A potem, po prostu ją pocałował. Pocałunek był krótki i bardzo namiętny.
- Obiecaj, że nigdy więcej nie pocałujesz Dracona Malfoy’a – wyszeptał jej do ucha.
- Nie mogę.
            Snape  jakby tylko na to czekał. Przyciągnął ją do siebie i ponownie pocałował. Hermiona tym razem zarzuciła mu ręce na szyję, aby jej nie puścił. Pomimo tych wysiłków, ponownie usłyszała jego głos.
- Obiecaj mi to!
- Nie.
            W tym samym momencie poczuła, że nogi odrywają jej się od ziemi. To Snape złapał ją za uda i podniósł. Posadził na stole, uprzednio, zrzucając z niego wszystko na ziemię. Zaczął ją ponownie całować, tylko, że tym razem po szyi. Pocałunki były delikatne i bardzo zmysłowe.
- Obiecaj.
- Dobrze… - w końcu się zgodziła. Ku swojemu ogromnego zdumieniu, zamiast przybrać na sile, pieszczoty ustały. Snape odsunął się od niej. Nie wyglądał na zadowolonego, ale starał się niczego nie okazywać. Na powrót przybrał obojętną maskę.
- Co się stało?
- Chyba nie myślałaś, że do czegoś dojdzie? Chciałem, abyś po prostu mi to obiecała. Inaczej nie mogłem się zmusić. Cel uświęca środki, czyż nie?
            Hermiona patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Potem zeskoczyła ze stołu i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami najmocniej jak potrafiła.

            Zamiast wrócić od razu do wieży Gryffindoru, Hermiona skierowała się w stronę korytarza transmutacji. Wiedziała, że natychmiast musi się zobaczyć z McGonagall. Po jakiś dziesięciu minutach stanęła przed drzwiami, od jej gabinetu. Odetchnęła głębiej, aby uspokoić oddech i zapukała, nie zastanawiając się nawet, że może być za wcześnie na sobotnią wizytę. Jednak drzwi się otworzyły i stanęła w nich kompletnie ubrana nauczycielka.
- Coś się stało, panno Granger? – spojrzała na nią zdziwiona, mrużąc oczy.
- Nie, wszystko w porządku, pani profesor. Chciałam tylko zapytać… czy mogłabym zrezygnować z dodatkowych lekcji eliksirów i zamiast tego, wziąć transmutację?

22 komentarze:

  1. OMG *.* Czekałam na tą notkę, i jest taka... Zajebista <3333333 Ale pliiiiis, przecież Miona nie może zrezygnować z eliksirów...? No nie?
    Rozdział super *.*
    /Fleur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xd Dziękuję :)
      Przykro mi, ale nie mogę nic zdradzić. Spokojnie, niedługo wszystko się wyjaśni. :D

      Usuń
    2. Uuuuuuu, a kiedy? Plis, napisz szybko 8 rozdział, bo nie wytrzymam *.*
      /Fleur

      Usuń
  2. No wreszcie 7 rozdział! Już po prostu nie mogłam :D Fantastycznie wszystko opisałaś, nic nie przesadzone, niczego nie brakowało <3 No po prostu super :))))))) TAK TRZYMAJ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;> Naprawdę Rozdział Bardzo Mi Się Podobał, Zwłaszcza, Że Jest Jeszcze Tyle Pytań Bez Odpowiedzi! Nie Mogę Się Doczekać, Co się Stanie <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mi się podoba, szczególnie ta akcja z Sevem i Miona na końcu ;)
    Wyłapałam troszkę literówek, ale nie utrudniają one zbytnio czytania ;)
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, literówki są. Czasami jest tak, że pomyślę o czymś nie związanym z tekstem i wpisuje zamiast czegoś coś xd
      Trzeba z tym żyć xd

      Usuń
  5. Notka extra . ! * . * Wszystko pięknie wyszło, a Snape na końcu... Odlot . ! ; D Takie biste , że aż nie ogarniam . ! * . *

    OdpowiedzUsuń
  6. SUP <33333333 Ja chcę następny :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku bardzo Cię przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, ale pomagałam przygotowywać Komunię swojej ciotce, a wczoraj późno wróciłam...

    A teraz treść oceniająca rozdział:
    Pocałował ją? POCAŁOWAŁ JĄ?! Teraz to już w 100% jestem pewna, że on coś do niej ma. Severus jest znany z sarkazmu i złośliwości, a wszystkich jego słów nie powinno się brać zbyt poważnie ;D. No, ale mógł WTEDY przestać? Skoro jej się podobało... a jemu również... ;) to po co się od niej do cholery osunął?! Ale spokojnie, nie zapominajmy o kim mowa. Sev nie chce jej narażać itd. Czyli raczej dobrze, że pokazał swoje opanowanie, bo tę cechę u niego bardzo lubię :* .
    Co do Hermiony... Według mnie nie powinna tak od razu biec do McGonagall. Zachowała się jak Puchonka, a nie jak Gryfonka. Mam jednak nadzieję, że Minewra powie jej, że nie ma szans, żeby przenieść się na Transmutację...

    Pisz szybko następny rozdział, bo nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaa, podoba mi się Twój tok rozumowania, jednak niestety nic nie zdradzę.
      Hermiona poczuła się trochę zdradzona, trochę szantażowana. Dlatego pobiegła do McGonagall. Co do przepisania z eliksirów to... wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale. Obiecuję ;D

      Usuń
    2. Polecenie do McGonagall faktycznie było dziwne, ale to jest właśnie talent pisarski! Hermiona nie zachowała się tak, jak oczekiwaliśmy, bo była pod wpływem szoku. I bardzo dobrze, Aniu, że wzięłaś to pod uwagę! To oznacza, że patrzysz na to również z bardziej psychologicznej strony, a to jest bardzo ważne :)

      A poza tym: zaskoczenia, zaskoczenia, niespodzianki to jest to, co wszyscy lubimy. Mam jednak nadzieję, że nie pozwolą jej zrezygnować z eliksirów, bo to by była straszliwa strata :D

      Powodzenia w pisaniu następnego rozdziału, bo akcja rozwinęła się już w takim stopniu, że nie można niczego przewidzieć, i przez to (albo dzięki temu? :) ) jeszcze bardziej czekam na kolejną notkę :)))

      Usuń
  8. Genialne *.* Fantastyczne *.* Super *.* Ja chcę kolejny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuuuuuuuuuuuuuu, następny już dziś <3
    /Fleur

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG.. czy on naprawdę to zrobił? Czy on naprawdę ją zaczął całować tylko by mu obiecała.. a potem jeszcze na dodatek szczerze jej wyznał, że do niczego by nie doszło.. Jednak jest zimnym draniem, no ale takiego go lubimy.. Zastanawia mnie co Narcyza robi tak często w Hogwarcie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepszy rozdział który jak dotąd przeczytałam. Kocham takiego Snape'a- zrobi wszystko by dopiąć swego <3 Gratuluję tak epickiej notki ~~Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. idealny! *.* szkoda że Severus się wycofał i założył swoją maskę. lecę czytać dalej!

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam przez chwilę innego bloga, ale go usunęłam. Może kiedyś do niego wrócę. :D
      A krótsze są dlatego, że chodzę do szkoły i nie mam czasu xd

      No taaak. Jest trochę błędów w tym opowiadaniu. Jak je pisałam, to nie czułam tego za bardzo, ale jak przeczytałam wszystko od nowa, niedawno, zorientowałam się, że akcja leci za szybko. Ona za szybko zakochuje się w Severusie itp. No ale taki urok blogów. W książkach takich rzeczy nie ma ^^

      Usuń

Obserwuję Nie Spamuję