Aut:
Ten o to rozdział, zdecydowanie dedykuję Wam, wszystkim moim czytelnikom, bo gdyby nie Wy, zdecydowanie nie powstałby. Miałam pewne zastoje, przyznaje, ale teraz postaram się publikować regularnie. W sumie to i tak zależy od mojej weny, a nie ode mnie, ale bardzo będę się starać. :)
Co do samego rozdziału. Nie mam pojęcia, czy wyszedł lepiej, czy gorzej. Jak wiecie, miałam długi, bo aż dwutygodniowy zastój, więc mogłabym wypaść trochę z wprawy. Jeśli tak jest, to przepraszam i postaram się poprawić.
Teraz, żeby nie przeciągać, zapraszam do czytania ;)
Hermiona
obudziła się z przeczuciem, że dzisiejszy dzień będzie inny niż dotychczas. Nie
musiała się nawet długo zastanawiać, dlaczego doszła do takiego wniosku.
Odpowiedź była prosta. Zaczynała eliksirami.
Serce na samą myśl o Severusie
Snape’ie zabiło mocniej. Przed oczami miała jego ziemistą twarz i duże, czarne
oczy, patrzące na nią z uczuciem. Nadal rozpływała się nad tym, jak powiedział
do niej po imieniu…
- Przestań! –
powiedziała głośno, sama do siebie, siadając gwałtownie na łóżku. – To twój
nauczyciel! TYLKO nauczyciel… a może aż? – pomyślała, przeczesując włosy
palcami, aby doprowadzić je jako tako do ładu.
- Mówiłaś
coś…? – zapytała zaspana Lavender Brown, podnosząc głowę.
- Nie, nic.
Przepraszam. – mruknęła i uśmiechnęła się do niej lekko. W tym samym momencie
wyszła z łóżka i pomaszerowała dziarskim tonem do łazienki.
Gdy się wykąpała, umyła i ubrała,
zeszła do Pokoju Wspólnego. Zamierzała poczekać na chłopaków i razem z nimi
zejść na śniadanie. Nie mogła iść sama do Wielkiej Sali, bo to groziło bezsensownym
gapieniem się na Snape’a, a tego za wszelką cenę chciała uniknąć. Przy nich
będzie się bardziej pilnować, a przynajmniej miała taką nadzieję.
- Cześć
Hermiono. – przywitał ją Harry, wychodząc z dormitorium chłopców. Tuż za im
szedł Ron.
- Konam z
głodu… - mruknął drugi z chłopców i ruszył szybkim krokiem do dziury pod
portretem.
- Nic nowego.
– powiedzieli jednocześnie Harry i Hermiona, po czym wybuchli śmiechem.
Usiedli przy stole Gryfonów.
Hermiona specjalnie usiadła tak, aby nie mieć bezpośredniego widoku na stół
nauczycielski. Bardzo ułatwiło jej to śniadanie. Nie musiała wciąż zerkać na
podwyższenie. Gdy wreszcie Ron się najadł, poszli do lochów. Weszli do klasy,
która była otwarta i zajęli swój stały stolik, jednak tym razem, Hermiona
usiadła tak, że zawsze, niezależnie od tego gdzie stał Snape, widziała go, a co
za tym szło, on widział ją.
- Malfoy cały
czas się na ciebie gapi… - mruknął jej do ucha, Harry, wskazując dyskretnie na
chłopaka.
Hermiona podążyła za jego wzrokiem,
czując jak wyrzuty sumienia, biorą nad nią górę. Pomimo tego, że powiedziała mu
prawdę i postąpiła według rad wszystkich dookoła, czuła się źle. Potraktowała
Dracona jak psa, a nie jak chłopaka, do którego nadal coś czuła. Szybko
odwróciła wzrok, bo w tym samym momencie wszedł do klasy Snape.
- Zapewne
wielu z was, jeśli nie wszyscy, cieszyliście się, mając aż tydzień wolnego od
eliksirów. – zaczął zimnym tonem, nie zaszczycając Hermiony ani jednym
spojrzeniem. – Ale teraz wróciłem. Ponownie zaczyna się harówka… a dla
niektórych olewanie mnie i mojego przedmiotu. – jego wzrok padł na Harry’ego,
który dzielnie nie odwrócił głowy.
Hermiona wiedziała co się święci.
Snape po tygodniu nie widzenia Harry’ego, na pierwszej lekcji będzie próbować
wyprowadzić go z równowagi, przez co Gryffindor utraci punkty. Zawsze tak było
– po wakacjach, feriach, czy dłuższej kontuzji Harry’ego (Snape nigdy nie
chorował). Przysunęła się bliżej do chłopaka i złapała go za rękę nad łokciem.
Ścisnęła mocno, dając tym samym Harry’emu znak, aby się pilnował.
- Panno
Granger, proszę puścić Pottera. Nie zamierzam tolerować obmacywania na mojej
lekcji! – zawołał bezlitośnie Snape, podchodząc do ich stolika.
Hermiona zarumieniła się mocno, ale
puściła Harry’ego. Kontem oka dostrzegła niedowierzanie na twarzy Dracona. A
więc od teraz będzie myślał, że zerwała z nim dla Harry’ego.
- Gratuluję
pomysłu, Snape! - pomyślała i zmusiła się, aby spojrzeć na profesora.
- Dzisiaj
uwarzycie eliksir Wiggenowy. Kto mi powie na czym on polega? – omiótł spojrzeniem
całą klasę, po czym ze złośliwym uśmiechem wskazał na Harry’ego. – Może pan
Potter?
- Przywraca on
zdrowie. – warknął, zaciskając dłonie w pięści.
- Tylko tyle?
Już więcej powie nam dziewięciolatek… Gryffindor traci dziesięć punktów, za
brak umiejętności sklecenia zdania złożonego, Potter!
- Ale… -
Hermiona kopnęła Harry’ego pod stołem na tyle mocno, że umilkł na chwilę.
- Harry
powiedział to co najważniejsze. Eliksir Wiggenowy regeneruje zdrowie. O wiele
ważniejsze jest to, niż że robi się go ze
śluzu gumochłona i z kory drzewa Wiggen.
- Ja będę
decydował co jest ważne a co nie, panno Granger. – warknął Snape i odwrócił się
od nich. Potem podszedł o tablicy, wypisał potrzebne składniki i stwierdził, że
mają niecałe dwie godziny pracy. Następnie usiadł przy biurku.
- Jak to
możliwe, że nie odjął ci punktów…? – zapytał szeptem Harry, patrząc na nią
zdziwiony.
- To pewnie
dlatego, że miałam rację. – mruknęła tylko, uśmiechając się.
Eliksir Wiggenowy okazał się trudnym
zadaniem, nawet dla Hermiony. W końcowej fazie ważenia, barwa powinna być wręcz
krwista, a nie jasno czerwona. Pomimo tego, eliksir Hermiony i tak był
najlepszy. Ron uzyskał zamiast lejącej się substancji, smołowate coś. Podobnie
było w innych kociołkach. Gdy Snape wreszcie ogłosił, że czas się skończył,
zaczął chodzić pomiędzy stolikami i sprawdzać wyniki pracy.
- Potter i
Weasley, każdy z was traci dziesięć punktów. Tak beznadziejnych eliksirów
Wiggenowych nie widziałem w całej swojej karierze nauczyciela. Gratuluję. –
jednym machnięciem różdżki usunął im wywar z kociołków, uśmiechając się
ironicznie. – Koniec zajęć. – dodał i wskazał różdżką na Hermionę. – Ty
zostajesz.
Hermiona zdziwiona odczekała, aż
wszyscy wyjdą z klasy, po czym podeszła do biurka Snape’a. Tym razem nie miała
pojęcia, dlaczego została wezwana. Przecież nic nie zrobiła!
-
Zastanawiałaś się już, co chcesz robić po skończeniu Hogwartu? – zapytał Snape
jak gdyby nigdy nic.
- Słucham? –
wyrwało się Hermionie. Naprawdę o to zapytał?!
- Granger…-
profesor pokręcił głową, wyrażając tym samym swoje znudzenie. – Pytałem o twoją
przyszłość. Wiem, że twoi wierni kompani, chcąc zostać aurorami… ty również?
- Szczerze
mówiąc… - zaczęła powoli, nie wiedząc do końca, czy Snape naprawdę chce uzyskać
odpowiedź. – Posada aurora jakoś do mnie nie przemawia.
- Według mnie,
mogłabyś spróbować pójść w stronę uzdrowicielstwa. Twoje eliksiry są na wysokim
poziomie, dlatego myślę, że spokojnie mogłabyś dać sobie radę.
- Nigdy nie
brałam pod uwagę kariery uzdrowiciela. – przyznała, uśmiechając się mimo woli.
– zawsze myślałam nad Ministerstwem Magii, ale…
- Przemyśl to.
Jeśli się zdecydujesz, będę mógł ci pomóc. Mam paru znajomych w Świętym Mungu.
- Ja… dziękuję,
profesorze. Rozważę wszystkie za i przeciw. – kiwnęła głową, nie wiedząc, czy
ma już odejść.
- Do widzenia,
panno Granger. Chcę cię widzieć w piątek na dodatkowych zajęciach.
Hermiona uśmiechnęła się i wyszła z
gabinetu Snape’a. Następną miała transmutację, więc spokojnie udała się na
drugie piętro. Cały czas zastanawiała się jednak, dlaczego Snape oferował jej
pomoc w znalezieniu pracy. Czyżby czuł się winny, po tym, jak go uratowała?
Nie, przecież to nie możliwe. Podziękował jej, co załatwiło sprawę. Ale jednak
nie przychodziło jej do głowy inne rozwiązanie, niż zwykła wdzięczność.
Przecież na pewno nic do niej nie czuł. Tego była bezwarunkowo pewna.
- I czego
chciał od ciebie nietoperz? – zapytał Harry. Nadal był na niego zły, że odjął
im tyle punktów na jednej lekcji.
- Pytał, co
chcę robić po szkole. – Hermiona wzruszyła lekko ramionami, pokazując tym
samym, że nie było to nic nadzwyczajnego. – Doszedł do wniosku, że nadawałabym
się na uzdrowicielkę.
- Ale przecież
chciałaś zostać aurorem. – zdziwił się, marszcząc czoło.
- No wiesz
Harry… tak naprawdę to nie wiem co chcę robić. Ale latanie za przestępcami
przez resztę życia jakoś mnie nie bawi. To twoje marzenie, nie moje.
- W sumie
uzdrowicielstwo, też jest pożyteczne. – wtrącił się Ron. – I faktycznie znasz
się na eliksirach.
- Dzięki Ron.
– powiedziała z wdzięcznością Hermiona, chociaż zdziwiła się trochę, że ją
poparł.
Piątek nastał wyjątkowo szybko. Nie
mogła się doczekać dodatkowej lekcji. Miała co do niej dobre przeczucia, co
jeszcze podsyciło jej euforię. O dwudziestej wieczorem, stanęła jak zawsze
przed mosiężnymi drzwiami, prowadzącymi do gabinetu Snape’a. Zapukała dwa razy
i weszła.
- Dzień dobry,
panie profesorze.
- Usiądź,
panno Granger. – wskazał jej krzesło, to samo co zawsze. – I jak, przemyślałaś
moją propozycję?
Hermiona uśmiechnęła się i odgarnęła
włosy na plecy, czując, że robi jej się gorąco. Patrzyła na jego ponętne usta i
dopiero po chwili zorientowała się, że zadano jej pytanie.
- Ee… tak.
Myślę, że to będzie dobry pomysł. Chcę robić coś dla społeczności czarodziejów,
dlatego zastanawiałam się albo nad uzdowicielstwem, albo nad nauczaniem w
Hogwarcie.
Na chwilę zapadła cisza. Snape wstał
i okrążył stół, po czym oparł się o niego, tuż przed Hermioną. Prawie ocierali
się kolanami.
- Panno
Granger… - zaczął, powoli dobierając słowa. – Nie sądzę, aby twoja decyzja o
podjęciu pracy w szkole była… świadoma. Obydwoje wiemy, że czujesz do mnie
pewien… pociąg.
- Moje uczucia
do pana, wbrew pozorom, nie zaciemniają mi umysłu. Potrafię odróżnić zwykłe
pożądanie od przyszłej kariery.
- Zwykłe
pożądanie? – jego brwi uniosły się do góry, pokazując tym samym, że jej nie
wierzy. – Tak czy inaczej, nalegałbym, abyś bardziej zastanowiła się nad
leczeniem. Teraz, będąc w szkole, mogłabyś pomagać mi warzyć eliksiry dla pani
Pomfrey. Nie są one skomplikowane. Zazwyczaj tylko na przeziębienie. Rzadziej
zdarzają się na odrastanie kości… zazwyczaj są one dla pana Pottera.
- Musi go pan
tak dręczyć? – zapytała cicho, pochylając się nieświadomie w stronę Snape’a.
- Nie
zapominaj, że jestem twoim nauczycielem, Granger. – warknął, kręcąc głową.
- Pamiętam o
tym, aż za dobrze. – mruknęła, spoglądając na swoje stopy. Miała taką ogromną
ochotę go pocałować, ale obiecała sobie, że nie zrobi tego po raz drugi. Jeżeli
on będzie tego chciał, pierwszy zrobi jakiś ruch.
- Granger,
posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę tego powtarzać. To, że ty ubzdurałaś sobie,
że coś do mnie czujesz, nie znaczy, że masz mi o tym przypominać na każdym
kroku. Właściwie, to ja nie powinienem nawet o tym wiedzieć, zrozumiano?
Hermiona przewróciła teatralnie oczami,
ale zgodziła się z nim niechętnie. Miał trochę racji, ale co ona mogła
poradzić, jak on cały czas do tego tematu wracał. W ogóle po co zaczął tę
rozmowę o pracę?
- Dobrze,
skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, zabierajmy się do roboty. Uwarzysz
dzisiaj eliksir pieprzowy. Zaczyna robić się zimno, okres zachorowań zaraz
wzrośnie. Przydadzą się do czegoś te idiotyczne lekcje. – warknął i poszedł na
chwilę do swojego magazynku. Hermiona
starała się nie okazać, jak zabolały ją słowa Snape’a. „idiotyczne lekcje”? A
więc tak myślał o niej i jej pracy. Pociągnęła nosem i wyszła z gabinetu, aby
przejść do sali od eliksirów. Zajęła swój zwyczajowy stolik, daleko, pomimo
tego, że ostatnio Snape wyraźnie jej powiedział, że ma usiąść w pierwszym. Wzięła
z szafki wszystkie potrzebne ingrediencje i zabrała się do pracy. Chwilę
później przyszedł Snape i usiadł przy biurku, nie wracając na nią w ogóle
uwagi. Po godzinie podszedł od niej i zajrzał do kociołka.
- Uważasz, że
ten eliksir jest coś wart, panno Granger? – uniósł prawą brew, patrząc na nią z
zaciekawieniem.
- Ja… Nie wiem, profesorze.
- A kto ma
wiedzieć, jak nie ty, Granger? Przecież sama go uwarzyłaś. – Snape nie
krzyczał, nie podniósł nawet głosu, ale Hermiona po samym tonie, skurczyła się
w sobie.
- Wydaje mi
się, że jest nie najgorszy. – wydukała w końcu. Nie miała pojęcia jaki jest w
rzeczywistości. W ogóle nie zwracała uwagi na to co robi, będąc zatopioną we
własnych myślach.
- Tak więc
dowiedz się, że jest znośny, jak na ciebie. Spodziewałem się po tobie,
zdecydowanie czegoś lepszego. Dlaczego bardziej się nie przyłożyłaś? – Snape
machnął różdżką i przyleciało do niego parę pustych fiolek. Każdą napełnił, po
czym wsadził je do kieszeni.
- Skoro jest
tylko znośny, to dlaczego pan go bierze?
- Granger, proszę,
słuchaj mnie od czasu do czasu. Powiedziałem, że jest jak na CIEBIE znośny.
Ogólnie jest to całkiem w porządku eliksir. – przewrócił teatralnie oczami. –
Ale dalej nie odpowiedziałaś mi, na moje pytanie.
- Ponieważ… -
w ostatnim momencie stwierdziła, że powie mu prawdę. – Ponieważ, zranił mnie
pan. Przejmowałam się bardziej pana słowami, niż eliksirem. Tak, jestem tylko
durną Gryfonką. – mruknęła z ironią.
Snape utkwił spojrzenie w Hermionie.
Wyglądał na trochę zdziwionego. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział, co
powiedzieć. Patrzyli tylko na siebie w milczeniu, każde zatopione we własnych
myślach.
- Naprawdę cię
zraniłem? – dziewczyna kiwnęła nieśmiało głową. Miała wrażenie, że znowu
powiedziała za dużo. – Wiesz, w jednym Potter jest od ciebie lepszy. On zawsze
mówi to co mu przyjdzie do głowy. Co prawda u niego to pomału podchodzi pod
chamstwo… ale nie boi się mówić. Dlaczego od razu nie okazałaś, że nie
spodobały ci się moje słowa?
- Czyli… mam
zawsze mówić to na co mam ochotę, tak? – zapytała, marszcząc brwi.
- Tak. Jeśli
inni nauczyciele ci na to nie pozwalają, to rób to tylko przy mnie. Zawsze chce
wiedzieć, jaką masz opinię w każdej sprawie, zrozumiano?
- W porządku…
- powiedziała powoli, wstając z krzesła. Stała teraz naprzeciwko Snape’a. –
Kocham cię, Severusie. – Serce biło jej szybko, ledwie mogła oddychać. Nie
dość, że powiedziała do niego po imieniu, to jeszcze ponownie wyznała mu
miłość. Nie ma co… tym razem jej się dostanie.
Nie miała pojęcia co tym razem się
zmieniło. Wcześniej taki oporny, teraz z łatwością zrobił dwa kroki dzielące
ich od siebie. Potem Snape wziął Hermionę pod brodę i pocałował namiętnie. Nie
bawił się w żadne delikatne podchody. Całował ją wręcz brutalnie.
Hermiona od razu objęła go za szyję,
przyciągając go mocno do siebie. Za żadne skarby nie pozwoliłaby mu teraz
odejść. Napierali na siebie, cicho dysząc. Snape zdarł z niej szatę. Została
tylko w zwykłym szkolnym mundurku. Zlustrował ją wzrokiem, po czym uśmiechnął
się.
- Zdajesz
sobie sprawę, że nie powinniśmy, prawda? – zapytał, rozsznurowując jej krawat,
który po chwili wylądował na ziemi. To samo stało się z jej bluzką i
spódniczką.
- Mam to
gdzieś. – mruknęła, bo zajmowała się właśnie rozpinaniem jego szaty.
- Gryffindor
traci dziesięć punktów za twój język, Granger. Powściągnij się, z łaski swojej.
Ręce Snape’a błądziły po jej nagim
ciele. Zgrabne pośladki, wcięta talia, krągłe piersi i z powrotem. Widząc, że
Hermiona ewidentnie nie radzi sobie ze zdjęciem z niego szaty, zrobił to sam. Chwilę
później, stał już przed nią w zwykłych, czarnych bokserkach.
Hermiona zaczerpnęła gwałtownie
powietrza, czując jak porządnie w niej rośnie. Nigdy się tak nie czuła, nawet
przy Draconie.
- Nie powiesz
mi, że jesteś dziewicą. Młody Malfoy na pewno nie dopuściłby do takiej sytuacji.
- Masz rację,
nie jestem dziewicą. Więcej nie powinno cię interesować. – powiedziała spokojnie,
przejeżdżając dłonią po jego nagim torsie. Nie był on jakoś specjalnie
umięśniony. Wręcz odwrotnie. Zrobiło go wiele blizn, które były świadectwem
tego, że wiele w życiu wycierpiał. – Chodźmy do ciebie.
Tego nie musiała powtarzać mu dwa
razy. Wziął ją na ręce i ruszył w stronę prywatnych komnat…
Aut:
Zapraszam również na mojego drugiego bloga, którego dopiero zaczęłam pisać:
Nie wiem, czy na Twoim blogu można przeklinać... Ale wybacz! Ja pierdolę ę ę ę <3333333 TO JEST TAKIE ZAJEBISTE, nie potrafię tego wyrazić słowami <33333 <33333 <33333 WRESZCIE <3333333333333 Błagam, śpiesz się z następnym , ja nie mogę, JA NIE MOGĘ *.* *.* *.* *.* /Fleur
OdpowiedzUsuńHaha, masz wybaczone. ;)
UsuńCo do następnej notki... cóż, zaczęłam ją już pisać, ale nie wiem kiedy ją skończę. Postaram się do końca tygodnia, na prawdę, ale co z tego wyjdzie, to zobaczymy ;D
Cudo! *.*
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że nie dopisałaś sceny, w jakiej się później znaleźli xd Chętnie bym przeczytała! :D
Sev <3 Nawet w takiej sytuacji musi odbierać punkty ^.^
Jak już mówiłam, rozdział cudowny! ;3
Weny życzę! ;)
Dziękuję, dziękuję ;D
UsuńTaaak, Severus to Severus. Nie może znieść chwili bez odejmowania punktów Gryfonom xd
O cholera, tyle jestem w stanie z siebie wykrztusić. Przeczytałam cały blog w niecałą godzinę i jestem zaciekawiona co wydarzy się dalej ;>
OdpowiedzUsuńNigdy jakoś szczególnie nie interesowałam się Dramione, więc po ujrzeniu nagłówka, zabrałam się do przeczytania niczym przysłowiowy pies do jeża :) Chociaż zaintrygował mnie tytułowy "trójkąt". I nie zawiodłam się, występuje mój uroczy Severus *,*
Historia zapowiada się interesująco, końcówka rozdziału bardzo wpływa na wyobraźnię, oj baaardzo. :>
Weny!
Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem. Całość w godzinę? Nieźle. No i w ogóle cieszę się, że jednak się przemogłaś.
UsuńCo do końcówki... starałam się najbardziej jak mogłam xd
Pozdrawiam ;D
Jeeeaaa <3 Wreszcie to, na co czekałam od początku *.* Tak na marginesie, to możesz opisywać sceny takie ,,ten tego", bo my lubimy takie czytać xD
OdpowiedzUsuńRozdział super, naprawdę Ci się udał <3
Weny, duuużo weny <3
Co do scen erotycznych...
UsuńOwszem, zastanawiałam się, czy wszystkiego dokładniej nie opisać, tak jak zrobiłam to z Draconem, na samym początku. Po dłuższym zastanowieniu, doszłam do wniosku, że nie opisując tego, tylko podsycam Waszą ciekawość i no Wy możecie sobie wszystko (jak kto woli xd) wyobrazić. ;D
Ale jeśli faktycznie większość będzie za "TAK", to nie ma sprawy. Zrobię sondę ;D
Wiedziałam ( no może nie tak całkowicie), że on tak łatwo się podda pożądaniu.. no ale układ " mów wszystko o czym myślisz" to dobry układ. Pędzę dalej.
OdpowiedzUsuńOj Mionka kolejne punkty przez Ciebie tracą Gryffoni xD ~~ Zielonooka
OdpowiedzUsuńTak! Nareszcie Severus przekonał się do Hermi <3 idealny rozdział! lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńja pierdole.... serioo? ona będzie się z nim jebać?! kurde, podoba mi się twój blog ale myślałam że zmierza w nieco innym kierunku :( szkoda...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo jest mój ulubiony rozdział w tej książce
OdpowiedzUsuń