25 czerwca, 2013

Rozdział XI "Nie zamierzam tolerować obmacywania na mojej lekcji!"



Aut:
Ten o to rozdział, zdecydowanie dedykuję Wam, wszystkim moim czytelnikom, bo gdyby nie Wy, zdecydowanie nie powstałby. Miałam pewne zastoje, przyznaje, ale teraz postaram się publikować regularnie. W sumie to i tak zależy od mojej weny, a nie ode mnie, ale bardzo będę się starać. :)
Co do samego rozdziału. Nie mam pojęcia, czy wyszedł lepiej, czy gorzej. Jak wiecie, miałam długi, bo aż dwutygodniowy zastój, więc mogłabym wypaść trochę z wprawy. Jeśli tak jest, to przepraszam i postaram się poprawić. 
Teraz, żeby nie przeciągać, zapraszam do czytania ;)

            Hermiona obudziła się z przeczuciem, że dzisiejszy dzień będzie inny niż dotychczas. Nie musiała się nawet długo zastanawiać, dlaczego doszła do takiego wniosku. Odpowiedź była prosta. Zaczynała eliksirami.
            Serce na samą myśl o Severusie Snape’ie zabiło mocniej. Przed oczami miała jego ziemistą twarz i duże, czarne oczy, patrzące na nią z uczuciem. Nadal rozpływała się nad tym, jak powiedział do niej po imieniu…
- Przestań! – powiedziała głośno, sama do siebie, siadając gwałtownie na łóżku. – To twój nauczyciel! TYLKO nauczyciel… a może aż? – pomyślała, przeczesując włosy palcami, aby doprowadzić je jako tako do ładu.
- Mówiłaś coś…? – zapytała zaspana Lavender Brown, podnosząc głowę.
- Nie, nic. Przepraszam. – mruknęła i uśmiechnęła się do niej lekko. W tym samym momencie wyszła z łóżka i pomaszerowała dziarskim tonem do łazienki.
            Gdy się wykąpała, umyła i ubrała, zeszła do Pokoju Wspólnego. Zamierzała poczekać na chłopaków i razem z nimi zejść na śniadanie. Nie mogła iść sama do Wielkiej Sali, bo to groziło bezsensownym gapieniem się na Snape’a, a tego za wszelką cenę chciała uniknąć. Przy nich będzie się bardziej pilnować, a przynajmniej miała taką nadzieję.
- Cześć Hermiono. – przywitał ją Harry, wychodząc z dormitorium chłopców. Tuż za im szedł Ron.
- Konam z głodu… - mruknął drugi z chłopców i ruszył szybkim krokiem do dziury pod portretem.
- Nic nowego. – powiedzieli jednocześnie Harry i Hermiona, po czym wybuchli śmiechem.
            Usiedli przy stole Gryfonów. Hermiona specjalnie usiadła tak, aby nie mieć bezpośredniego widoku na stół nauczycielski. Bardzo ułatwiło jej to śniadanie. Nie musiała wciąż zerkać na podwyższenie. Gdy wreszcie Ron się najadł, poszli do lochów. Weszli do klasy, która była otwarta i zajęli swój stały stolik, jednak tym razem, Hermiona usiadła tak, że zawsze, niezależnie od tego gdzie stał Snape, widziała go, a co za tym szło, on widział ją.
- Malfoy cały czas się na ciebie gapi… - mruknął jej do ucha, Harry, wskazując dyskretnie na chłopaka.
            Hermiona podążyła za jego wzrokiem, czując jak wyrzuty sumienia, biorą nad nią górę. Pomimo tego, że powiedziała mu prawdę i postąpiła według rad wszystkich dookoła, czuła się źle. Potraktowała Dracona jak psa, a nie jak chłopaka, do którego nadal coś czuła. Szybko odwróciła wzrok, bo w tym samym momencie wszedł do klasy Snape.
- Zapewne wielu z was, jeśli nie wszyscy, cieszyliście się, mając aż tydzień wolnego od eliksirów. – zaczął zimnym tonem, nie zaszczycając Hermiony ani jednym spojrzeniem. – Ale teraz wróciłem. Ponownie zaczyna się harówka… a dla niektórych olewanie mnie i mojego przedmiotu. – jego wzrok padł na Harry’ego, który dzielnie nie odwrócił głowy.
            Hermiona wiedziała co się święci. Snape po tygodniu nie widzenia Harry’ego, na pierwszej lekcji będzie próbować wyprowadzić go z równowagi, przez co Gryffindor utraci punkty. Zawsze tak było – po wakacjach, feriach, czy dłuższej kontuzji Harry’ego (Snape nigdy nie chorował). Przysunęła się bliżej do chłopaka i złapała go za rękę nad łokciem. Ścisnęła mocno, dając tym samym Harry’emu znak, aby się pilnował.
- Panno Granger, proszę puścić Pottera. Nie zamierzam tolerować obmacywania na mojej lekcji! – zawołał bezlitośnie Snape, podchodząc do ich stolika.
            Hermiona zarumieniła się mocno, ale puściła Harry’ego. Kontem oka dostrzegła niedowierzanie na twarzy Dracona. A więc od teraz będzie myślał, że zerwała z nim dla Harry’ego.
- Gratuluję pomysłu, Snape! - pomyślała i zmusiła się, aby spojrzeć na profesora.
- Dzisiaj uwarzycie eliksir Wiggenowy. Kto mi powie na czym on polega? – omiótł spojrzeniem całą klasę, po czym ze złośliwym uśmiechem wskazał na Harry’ego. – Może pan Potter?
- Przywraca on zdrowie. – warknął, zaciskając dłonie w pięści.
- Tylko tyle? Już więcej powie nam dziewięciolatek… Gryffindor traci dziesięć punktów, za brak umiejętności sklecenia zdania złożonego, Potter!
- Ale… - Hermiona kopnęła Harry’ego pod stołem na tyle mocno, że umilkł na chwilę.
- Harry powiedział to co najważniejsze. Eliksir Wiggenowy regeneruje zdrowie. O wiele ważniejsze jest to,  niż że robi się go ze śluzu gumochłona i z kory drzewa Wiggen.
- Ja będę decydował co jest ważne a co nie, panno Granger. – warknął Snape i odwrócił się od nich. Potem podszedł o tablicy, wypisał potrzebne składniki i stwierdził, że mają niecałe dwie godziny pracy. Następnie usiadł przy biurku.
- Jak to możliwe, że nie odjął ci punktów…? – zapytał szeptem Harry, patrząc na nią zdziwiony.
- To pewnie dlatego, że miałam rację. – mruknęła tylko, uśmiechając się.
            Eliksir Wiggenowy okazał się trudnym zadaniem, nawet dla Hermiony. W końcowej fazie ważenia, barwa powinna być wręcz krwista, a nie jasno czerwona. Pomimo tego, eliksir Hermiony i tak był najlepszy. Ron uzyskał zamiast lejącej się substancji, smołowate coś. Podobnie było w innych kociołkach. Gdy Snape wreszcie ogłosił, że czas się skończył, zaczął chodzić pomiędzy stolikami i sprawdzać wyniki pracy.
- Potter i Weasley, każdy z was traci dziesięć punktów. Tak beznadziejnych eliksirów Wiggenowych nie widziałem w całej swojej karierze nauczyciela. Gratuluję. – jednym machnięciem różdżki usunął im wywar z kociołków, uśmiechając się ironicznie. – Koniec zajęć. – dodał i wskazał różdżką na Hermionę. – Ty zostajesz.
            Hermiona zdziwiona odczekała, aż wszyscy wyjdą z klasy, po czym podeszła do biurka Snape’a. Tym razem nie miała pojęcia, dlaczego została wezwana. Przecież nic nie zrobiła!
- Zastanawiałaś się już, co chcesz robić po skończeniu Hogwartu? – zapytał Snape jak gdyby nigdy nic.
- Słucham? – wyrwało się Hermionie. Naprawdę o to zapytał?!
- Granger…- profesor pokręcił głową, wyrażając tym samym swoje znudzenie. – Pytałem o twoją przyszłość. Wiem, że twoi wierni kompani, chcąc zostać aurorami… ty również?
- Szczerze mówiąc… - zaczęła powoli, nie wiedząc do końca, czy Snape naprawdę chce uzyskać odpowiedź. – Posada aurora jakoś do mnie nie przemawia.
- Według mnie, mogłabyś spróbować pójść w stronę uzdrowicielstwa. Twoje eliksiry są na wysokim poziomie, dlatego myślę, że spokojnie mogłabyś dać sobie radę.
- Nigdy nie brałam pod uwagę kariery uzdrowiciela. – przyznała, uśmiechając się mimo woli. – zawsze myślałam nad Ministerstwem Magii, ale…
- Przemyśl to. Jeśli się zdecydujesz, będę mógł ci pomóc. Mam paru znajomych w Świętym Mungu.
- Ja… dziękuję, profesorze. Rozważę wszystkie za i przeciw. – kiwnęła głową, nie wiedząc, czy ma już odejść.
- Do widzenia, panno Granger. Chcę cię widzieć w piątek na dodatkowych zajęciach.
            Hermiona uśmiechnęła się i wyszła z gabinetu Snape’a. Następną miała transmutację, więc spokojnie udała się na drugie piętro. Cały czas zastanawiała się jednak, dlaczego Snape oferował jej pomoc w znalezieniu pracy. Czyżby czuł się winny, po tym, jak go uratowała? Nie, przecież to nie możliwe. Podziękował jej, co załatwiło sprawę. Ale jednak nie przychodziło jej do głowy inne rozwiązanie, niż zwykła wdzięczność. Przecież na pewno nic do niej nie czuł. Tego była bezwarunkowo pewna.
- I czego chciał od ciebie nietoperz? – zapytał Harry. Nadal był na niego zły, że odjął im tyle punktów na jednej lekcji.
- Pytał, co chcę robić po szkole. – Hermiona wzruszyła lekko ramionami, pokazując tym samym, że nie było to nic nadzwyczajnego. – Doszedł do wniosku, że nadawałabym się na uzdrowicielkę.
- Ale przecież chciałaś zostać aurorem. – zdziwił się, marszcząc czoło.
- No wiesz Harry… tak naprawdę to nie wiem co chcę robić. Ale latanie za przestępcami przez resztę życia jakoś mnie nie bawi. To twoje marzenie, nie moje.
- W sumie uzdrowicielstwo, też jest pożyteczne. – wtrącił się Ron. – I faktycznie znasz się na eliksirach.
- Dzięki Ron. – powiedziała z wdzięcznością Hermiona, chociaż zdziwiła się trochę, że ją poparł.

            Piątek nastał wyjątkowo szybko. Nie mogła się doczekać dodatkowej lekcji. Miała co do niej dobre przeczucia, co jeszcze podsyciło jej euforię. O dwudziestej wieczorem, stanęła jak zawsze przed mosiężnymi drzwiami, prowadzącymi do gabinetu Snape’a. Zapukała dwa razy i weszła.
- Dzień dobry, panie profesorze.
- Usiądź, panno Granger. – wskazał jej krzesło, to samo co zawsze. – I jak, przemyślałaś moją propozycję?
            Hermiona uśmiechnęła się i odgarnęła włosy na plecy, czując, że robi jej się gorąco. Patrzyła na jego ponętne usta i dopiero po chwili zorientowała się, że zadano jej pytanie.
- Ee… tak. Myślę, że to będzie dobry pomysł. Chcę robić coś dla społeczności czarodziejów, dlatego zastanawiałam się albo nad uzdowicielstwem, albo nad nauczaniem w Hogwarcie.
            Na chwilę zapadła cisza. Snape wstał i okrążył stół, po czym oparł się o niego, tuż przed Hermioną. Prawie ocierali się kolanami.
- Panno Granger… - zaczął, powoli dobierając słowa. – Nie sądzę, aby twoja decyzja o podjęciu pracy w szkole była… świadoma. Obydwoje wiemy, że czujesz do mnie pewien… pociąg.
- Moje uczucia do pana, wbrew pozorom, nie zaciemniają mi umysłu. Potrafię odróżnić zwykłe pożądanie od przyszłej kariery.
- Zwykłe pożądanie? – jego brwi uniosły się do góry, pokazując tym samym, że jej nie wierzy. – Tak czy inaczej, nalegałbym, abyś bardziej zastanowiła się nad leczeniem. Teraz, będąc w szkole, mogłabyś pomagać mi warzyć eliksiry dla pani Pomfrey. Nie są one skomplikowane. Zazwyczaj tylko na przeziębienie. Rzadziej zdarzają się na odrastanie kości… zazwyczaj są one dla pana Pottera.
- Musi go pan tak dręczyć? – zapytała cicho, pochylając się nieświadomie w stronę Snape’a.
- Nie zapominaj, że jestem twoim nauczycielem, Granger. – warknął, kręcąc głową.
- Pamiętam o tym, aż za dobrze. – mruknęła, spoglądając na swoje stopy. Miała taką ogromną ochotę go pocałować, ale obiecała sobie, że nie zrobi tego po raz drugi. Jeżeli on będzie tego chciał, pierwszy zrobi jakiś ruch.
- Granger, posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę tego powtarzać. To, że ty ubzdurałaś sobie, że coś do mnie czujesz, nie znaczy, że masz mi o tym przypominać na każdym kroku. Właściwie, to ja nie powinienem nawet o tym wiedzieć, zrozumiano?
            Hermiona przewróciła teatralnie oczami, ale zgodziła się z nim niechętnie. Miał trochę racji, ale co ona mogła poradzić, jak on cały czas do tego tematu wracał. W ogóle po co zaczął tę rozmowę o pracę?
- Dobrze, skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, zabierajmy się do roboty. Uwarzysz dzisiaj eliksir pieprzowy. Zaczyna robić się zimno, okres zachorowań zaraz wzrośnie. Przydadzą się do czegoś te idiotyczne lekcje. – warknął i poszedł na chwilę do swojego magazynku.  Hermiona starała się nie okazać, jak zabolały ją słowa Snape’a. „idiotyczne lekcje”? A więc tak myślał o niej i jej pracy. Pociągnęła nosem i wyszła z gabinetu, aby przejść do sali od eliksirów. Zajęła swój zwyczajowy stolik, daleko, pomimo tego, że ostatnio Snape wyraźnie jej powiedział, że ma usiąść w pierwszym. Wzięła z szafki wszystkie potrzebne ingrediencje i zabrała się do pracy. Chwilę później przyszedł Snape i usiadł przy biurku, nie wracając na nią w ogóle uwagi. Po godzinie podszedł od niej i zajrzał do kociołka.
- Uważasz, że ten eliksir jest coś wart, panno Granger? – uniósł prawą brew, patrząc na nią z zaciekawieniem.
-  Ja… Nie wiem, profesorze.
- A kto ma wiedzieć, jak nie ty, Granger? Przecież sama go uwarzyłaś. – Snape nie krzyczał, nie podniósł nawet głosu, ale Hermiona po samym tonie, skurczyła się w sobie.
- Wydaje mi się, że jest nie najgorszy. – wydukała w końcu. Nie miała pojęcia jaki jest w rzeczywistości. W ogóle nie zwracała uwagi na to co robi, będąc zatopioną we własnych myślach.
- Tak więc dowiedz się, że jest znośny, jak na ciebie. Spodziewałem się po tobie, zdecydowanie czegoś lepszego. Dlaczego bardziej się nie przyłożyłaś? – Snape machnął różdżką i przyleciało do niego parę pustych fiolek. Każdą napełnił, po czym wsadził je do kieszeni.
- Skoro jest tylko znośny, to dlaczego pan go bierze?
- Granger, proszę, słuchaj mnie od czasu do czasu. Powiedziałem, że jest jak na CIEBIE znośny. Ogólnie jest to całkiem w porządku eliksir. – przewrócił teatralnie oczami. – Ale dalej nie odpowiedziałaś mi, na moje pytanie.
- Ponieważ… - w ostatnim momencie stwierdziła, że powie mu prawdę. – Ponieważ, zranił mnie pan. Przejmowałam się bardziej pana słowami, niż eliksirem. Tak, jestem tylko durną Gryfonką. – mruknęła z ironią.
            Snape utkwił spojrzenie w Hermionie. Wyglądał na trochę zdziwionego. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział, co powiedzieć. Patrzyli tylko na siebie w milczeniu, każde zatopione we własnych myślach.
- Naprawdę cię zraniłem? – dziewczyna kiwnęła nieśmiało głową. Miała wrażenie, że znowu powiedziała za dużo. – Wiesz, w jednym Potter jest od ciebie lepszy. On zawsze mówi to co mu przyjdzie do głowy. Co prawda u niego to pomału podchodzi pod chamstwo… ale nie boi się mówić. Dlaczego od razu nie okazałaś, że nie spodobały ci się moje słowa?
- Czyli… mam zawsze mówić to na co mam ochotę, tak? – zapytała, marszcząc brwi.
- Tak. Jeśli inni nauczyciele ci na to nie pozwalają, to rób to tylko przy mnie. Zawsze chce wiedzieć, jaką masz opinię w każdej sprawie, zrozumiano?
- W porządku… - powiedziała powoli, wstając z krzesła. Stała teraz naprzeciwko Snape’a. – Kocham cię, Severusie. – Serce biło jej szybko, ledwie mogła oddychać. Nie dość, że powiedziała do niego po imieniu, to jeszcze ponownie wyznała mu miłość. Nie ma co… tym razem jej się dostanie.
            Nie miała pojęcia co tym razem się zmieniło. Wcześniej taki oporny, teraz z łatwością zrobił dwa kroki dzielące ich od siebie. Potem Snape wziął Hermionę pod brodę i pocałował namiętnie. Nie bawił się w żadne delikatne podchody. Całował ją wręcz brutalnie.
            Hermiona od razu objęła go za szyję, przyciągając go mocno do siebie. Za żadne skarby nie pozwoliłaby mu teraz odejść. Napierali na siebie, cicho dysząc. Snape zdarł z niej szatę. Została tylko w zwykłym szkolnym mundurku. Zlustrował ją wzrokiem, po czym uśmiechnął się.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie powinniśmy, prawda? – zapytał, rozsznurowując jej krawat, który po chwili wylądował na ziemi. To samo stało się z jej bluzką i spódniczką.
- Mam to gdzieś. – mruknęła, bo zajmowała się właśnie rozpinaniem jego szaty.
- Gryffindor traci dziesięć punktów za twój język, Granger. Powściągnij się, z łaski swojej.
            Ręce Snape’a błądziły po jej nagim ciele. Zgrabne pośladki, wcięta talia, krągłe piersi i z powrotem. Widząc, że Hermiona ewidentnie nie radzi sobie ze zdjęciem z niego szaty, zrobił to sam. Chwilę później, stał już przed nią w zwykłych, czarnych bokserkach.
            Hermiona zaczerpnęła gwałtownie powietrza, czując jak porządnie w niej rośnie. Nigdy się tak nie czuła, nawet przy Draconie.
- Nie powiesz mi, że jesteś dziewicą. Młody Malfoy na pewno nie dopuściłby do takiej sytuacji.
- Masz rację, nie jestem dziewicą. Więcej nie powinno cię interesować. – powiedziała spokojnie, przejeżdżając dłonią po jego nagim torsie. Nie był on jakoś specjalnie umięśniony. Wręcz odwrotnie. Zrobiło go wiele blizn, które były świadectwem tego, że wiele w życiu wycierpiał. – Chodźmy do ciebie.
            Tego nie musiała powtarzać mu dwa razy. Wziął ją na ręce i ruszył w stronę prywatnych komnat…

Aut:
Zapraszam również na mojego drugiego bloga, którego dopiero zaczęłam pisać:
opowiesc-ksiecia.blogspot.com 

14 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy na Twoim blogu można przeklinać... Ale wybacz! Ja pierdolę ę ę ę <3333333 TO JEST TAKIE ZAJEBISTE, nie potrafię tego wyrazić słowami <33333 <33333 <33333 WRESZCIE <3333333333333 Błagam, śpiesz się z następnym , ja nie mogę, JA NIE MOGĘ *.* *.* *.* *.* /Fleur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, masz wybaczone. ;)
      Co do następnej notki... cóż, zaczęłam ją już pisać, ale nie wiem kiedy ją skończę. Postaram się do końca tygodnia, na prawdę, ale co z tego wyjdzie, to zobaczymy ;D

      Usuń
  2. Cudo! *.*
    Szkoda tylko, że nie dopisałaś sceny, w jakiej się później znaleźli xd Chętnie bym przeczytała! :D
    Sev <3 Nawet w takiej sytuacji musi odbierać punkty ^.^
    Jak już mówiłam, rozdział cudowny! ;3
    Weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję ;D
      Taaak, Severus to Severus. Nie może znieść chwili bez odejmowania punktów Gryfonom xd

      Usuń
  3. O cholera, tyle jestem w stanie z siebie wykrztusić. Przeczytałam cały blog w niecałą godzinę i jestem zaciekawiona co wydarzy się dalej ;>
    Nigdy jakoś szczególnie nie interesowałam się Dramione, więc po ujrzeniu nagłówka, zabrałam się do przeczytania niczym przysłowiowy pies do jeża :) Chociaż zaintrygował mnie tytułowy "trójkąt". I nie zawiodłam się, występuje mój uroczy Severus *,*
    Historia zapowiada się interesująco, końcówka rozdziału bardzo wpływa na wyobraźnię, oj baaardzo. :>
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem. Całość w godzinę? Nieźle. No i w ogóle cieszę się, że jednak się przemogłaś.
      Co do końcówki... starałam się najbardziej jak mogłam xd
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  4. Jeeeaaa <3 Wreszcie to, na co czekałam od początku *.* Tak na marginesie, to możesz opisywać sceny takie ,,ten tego", bo my lubimy takie czytać xD
    Rozdział super, naprawdę Ci się udał <3
    Weny, duuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do scen erotycznych...
      Owszem, zastanawiałam się, czy wszystkiego dokładniej nie opisać, tak jak zrobiłam to z Draconem, na samym początku. Po dłuższym zastanowieniu, doszłam do wniosku, że nie opisując tego, tylko podsycam Waszą ciekawość i no Wy możecie sobie wszystko (jak kto woli xd) wyobrazić. ;D
      Ale jeśli faktycznie większość będzie za "TAK", to nie ma sprawy. Zrobię sondę ;D

      Usuń
  5. Wiedziałam ( no może nie tak całkowicie), że on tak łatwo się podda pożądaniu.. no ale układ " mów wszystko o czym myślisz" to dobry układ. Pędzę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj Mionka kolejne punkty przez Ciebie tracą Gryffoni xD ~~ Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak! Nareszcie Severus przekonał się do Hermi <3 idealny rozdział! lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. ja pierdole.... serioo? ona będzie się z nim jebać?! kurde, podoba mi się twój blog ale myślałam że zmierza w nieco innym kierunku :( szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest mój ulubiony rozdział w tej książce

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję