Aut:
Wiem, ten rozdział jest trochę krótszy od reszty, ale chyba najbardziej przełomowy ze wszystkich! I w dodatku chyba tak źle nie wyszedł, jak mógł xd
Jak wszyscy wiedzą, zaczęły się wakacje. Mam przez to więcej czasu i staram się pisać tak często jak tylko mogę, dlatego rozdziały powinny pojawiać się szybciej. W każdym razie bardzo się staram, aby tak było. Co prawda, wakacje wiążą się również z wyjazdami. Mnie nie będzie od 9.07, ale o tym zdążę Was jeszcze powiadomić ;D
Zapraszam do czytania !
- Szybciej, bo się spóźnimy! –
zawołała Hermiona, zbiegając po schodach. Złapała się poręczy i wzięła ostry
zakręt. Wpadła na korytarz transmutacji. Parę metrów od klasy, zatrzymała się i
odetchnęła głębiej.
- McGonagall
nas ukatrupi! Nie mam czasu na odwalanie szlabanów! – jęknął Harry, poprawiając
torbę na ramieniu i jako pierwszy wszedł do klasy. Hermiona weszła ostatnia.
Wydawało jej się, że usłyszała ciche jęknięcie, tylko nie wiedziała dlaczego.
- Witam Złotą
Trójcę! Właśnie zastanawiałem się, czy zaszczyci nas dzisiaj swoją obecnością. –
rozległ się zimny ton Severusa Snape’a. Hermiona już wiedziała, dlaczego Harry
jęknął. Zdecydowanie wolałby szlaban u McGonagall, niż lekcję ze Snape’em. –
Każde z was traci pięć punktów! Może to nauczy was, że nie należy spóźniać się
na lekcje.
Harry zacisnął dłonie w pięści i
usiadł w ostatniej ławce razem z Ronem. Hermiona spojrzała na niego ponuro.
Zawsze siedzieli z przodu, ale teraz, przez Snape’a zajęli ostatnie miejsca.
Dla niej niestety nie było tam wolnej ławki i z cichym westchnieniem musiała
usiąść z przodu. Nie żeby jakoś specjalnie jej to przeszkadzało. Towarzystwo
Severusa było dla niej wręcz upajające, ale nie mogła dać po sobie poznać, że
jest jej to na rękę.
- Za nim tak
nam brutalnie przerwano, omawialiśmy wspaniały mecz rozegrany w sobotę. – Snape
uśmiechnął się krzywo, nie odrywając wzroku od Harry’ego. Jak widać jego celem
dnia, było całkowite zniszczenie mu humoru. Hermiona pokręciła lekko głową z
ironią. Jego zachowanie było takie dziecinne. – Widzę, że panna Granger,
chciałaby skomentować mecz, zgadza się?
Hermiona otworzyła szerzej oczy,
patrząc na Snape’a. Nie miała zielonego pojęcia, jak przebiegł mecz i Snape
zdawał się o tym doskonale wiedzieć. Nie rozumiała tylko, dlaczego chciał ją
dręczyć. Przecież niczym mu nie zawiniła.
- Wolałabym
nie. Nie interesuje mnie Quidditch. – wydukała, czerwieniąc się jak piwonia.
- Ale byłaś na
meczu, prawda? – nie przestawał drążyć. Jego zachowanie było coraz bardziej
irytujące.
- Byłam. Ale
jak mówiłam, nie…
- Czyżby Panna
– Wiem – To – Wszystko, twierdziła, że się na czymś nie zna? – przerwał jej
Snape, uśmiechając się okrutnie.
- Dokładnie to
miałam na myśli. – warknęła, patrząc mu w oczy. - W ogóle, dlaczego nie ma
profesor McGonagall, panie profesorze? – na ostatnie słowo dała największy
nacisk, przypominając mu, że jeszcze nie tak dawno zwracała się do niego po
imieniu. Musiała przypomnieć mu, że z kim jak z kim, ale z nią, nie powinien w
ten sposób pogrywać.
- Gryffindor
znowu traci pięć punktów, Granger. I znowu przez ciebie. Czy ja nie mówiłem ci
ostatnio, abyś się powściągnęła? – Hermiona otworzyła szerzej oczy ze
zdziwienia. Nie mogła uwierzyć, że to powiedział.
Cała klasa patrzyła z przejęciem co
wyniknie z tej wymiany zdań. Severus i Hermiona mierzyli się, jakby wynik tych
spojrzeń, zawarzył na tym, kto wygra słowny pojedynek.
- Tak.
Wspominał pan coś… ale mówił pan też, żebym ZAWSZE mówiła to na co mam ochotę.
Abym nie bała się wyrażać własnych opinii.
- Pamiętam,
ale to nie znaczy, że nie mogę cię karać za idiotyczne pytania. – tylko
Hermiona zauważyła, że Snape trochę się speszył, co uznała za wygraną. Żadne z
nich nie drążyło, więc szybko przeszedł od lekcji.
Zadzwonił dzwonek, co wbrew pozorom,
Hermiona przyjęła z ulgą. Bardzo chciała porozmawiać ze Snape’em sam na sam,
ale teraz nie odważyłaby się do niego podejść. Jak reszta klasy, zaczęła
pakować książki do torby i skierowała się w stronę wyjścia.
- Panno
Granger, dla twojej wiadomości i spokoju ducha… - zaczął Severus, zanim ktokolwiek
wyszedł z klasy. Wszyscy się zatrzymali i czekali na to co powie profesor,
łącznie z Hermioną. - …profesor McGonagall załatwia sprawy rodzinne w urzędzie.
Tyle powinno ci wystarczyć.
- Dziękuję,
profesorze. – mruknęła, kiwając głową. Potem wyszła z klasy jako jedna z
pierwszych.
- Snape ma coś do ciebie. –
powiedział na kolacji Ron, celując w nią kiełbaską. – W zeszłym roku zachowywał
się… inaczej, co nie Harry?
- Nie wiem.
Snape to stary, tłusty nietoperz!
- Harry! –
oburzyła się Hermiona, przerywając na chwilę jedzenie. – To jest nadal twój
nauczyciel!
Chłopcy spojrzeli na nią ponuro,
całkowicie się z nią nie zgadzając. Od zawsze było wiadomo, że nienawidzili
Severusa i tylko Hermiona czasami stawała po jego stronie. W tym roku jednak
zdarzało się to o wiele częściej niż dotychczas.
- Nawet nie
wiesz jak on się zachowuje na dodatkowych lekcjach… - warknął, odkładając
sztućce na stół z głuchym łoskotem.
- Przypominam
ci Harry, że ja również mam z nim korki. – powiedziała chłodno Hermiona, mając
coraz bardziej dość tej idiotycznej rozmowy.
- Ale on na
tobie się nie wyżywa na każdym kroku!
- A komu dzisiaj
odebrał dziesięć punktów? – krzyknęła zła. Teraz całkiem dużo osób się na nich patrzyło
z głupimi uśmieszkami.
- Możemy
porozmawiać o tym jutro o dwudziestej wieczorem. – Snape stał za nimi z
założonymi rękami na piersi. Jego złośliwy uśmieszek nie wróżył nic dobrego. - Obydwoje
macie szlaban! Granger, pozwól ze mną. – warknął i nie czekając na nią wyszedł
z Wielkiej Sali.
Hermiona chcąc nie chcąc ruszyła za
nim. Miała bardzo złe przeczucia co do tej rozmowy, ale zacisnęła usta i nie
odezwała się przez całą drogę do lochów, bo właśnie tam ją prowadził. Snape wszedł
do swojego gabinetu, nie przytrzymując jej nawet drzwi.
- Za co
dostałam ten szlaban?! – krzyknęła, zanim Severus zdążył się choćby odezwać. –
Przecież nic nie zrobiłam! To już nawet nie można spokojnie porozmawiać?
- Granger… -
wtrącił się, ale nie dała mu skończyć.
- A to na
lekcji? Co to miało być? Niczym nie zawiniłam, ale jednak zrobiłeś ze mnie
pośmiewisko przed całą klasą!
- Przypominam
ci, że dalej jestem twoim nauczycielem. Należy mi się szacunek. – mruknął, tym
razem nieco głośniej, ale Hermiona znowu nie zwróciła na niego uwagi.
- A co najważniejsze,
chyba wreszcie powinieneś mi powiedzieć…
- ZAMILCZ!! –
krzyknął Snape, tym razem już całkiem rozdrażniony. Hermiona umilkła, zdziwiona
jego wybuchem. Dopiero po chwili wystąpił na jej policzki rumieniec,
uświadamiając sobie, jak się wydarła na swojego nauczyciela.
- Ja…
przepraszam. Zapomniałam się… - wyjąkała, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- No na
reszcie. Co w ciebie wstąpiło? – mruknął Snape i pokręcił głową. Usiadł na
stole, nie odrywając od niej wzroku. – Zacznijmy od początku, dobrze? Najpierw
powiem to co ja mam do powiedzenia, a jeśli dalej będą jakieś niejasności,
pozwolę ci się odezwać.
Hermiona skinęła głową, nadal czując
się dziwnie. Przed chwilą nawrzeszczała na swojego profesora, bez większej
przyczyny. Teraz powinien jej odebrać punkty, a nie wcześniej. Nie odezwała się
jednak, głęboko oddychając. Starała się za wszelką cenę uspokoić i pozwolić
dojść Snape’owi do głosu.
- Nie życzę
sobie, choćbyśmy nie wiadomo jak się do siebie zbliżyli, abyś w ten sposób mówiła
o mnie w miejscu publicznym. Jeśli masz ochotę wieszać na mnie psy, rób to po
cichu, a nie w Wielkiej Sali, gdzie wszyscy cię słyszą. Ukarałem cię na pokaz,
żeby inni wiedzieli, że nie mogą czegoś takiego powtórzyć. – zamilkł na chwilę,
aby jego słowa dotarły do Hermiony. W końcu liczył się efekt jego działań. – Co
do dzisiejszej lekcji, to nie byłaś bez winy. Spóźniłaś się wraz z Potterem i
jego wiernym giermkiem, Weasley’em. Potem zadawałaś pytania nie do lekcji, pyskując.
Miałem pełne prawo odebrać ci punkty.
- Pan też nie
mówił na temat lekcji. Chciał pan koniecznie gnębić Harry’ego, przypominając mu
przegrany mecz. A później zapytałam się z troski o profesor McGonagall, czy aby
na pewno wszystko z nią w porządku. Nie powinien mnie pan karać. – mruknęła,
nie patrząc na Snape’a. Czuła, że postąpił niesprawiedliwie i bardzo świadomie.
Przykro Hermionie było, że pomimo tego, że udowodniła mu, że nie ma racji, nie
chce jej jej przyznać.
- Ktoś musi mu
udowodnić, że nie jest gwiazdą! To, że teoretycznie powstrzymał Czarnego Pana,
nie znaczy, że może się panoszyć po szkole, tak jak jego tchórzliwy ojciec. –
słowa Severusa były wręcz przesycone jadem, a jego oczy ciskały iskry.
Hermiona zagryzła wargę, przenosząc wzrok
na profesora. Nie przyszła tu po to, aby słuchać żali o domniemanym wrogu,
który nie żyje od siedemnastu lat. Miała tego wystarczająco dość podczas
przebywania z Harrym. To o co toczyli bój, było absurdalne i powinni
zdecydowanie zakopać topór wojenny.
- Chyba
powinnam iść. – powiedziała w końcu, ruszając do drzwi. A tak bardzo chciała z
nim porozmawiać, o tym co się wydarzyło w piątek, ale niestety nie dał jej tej
szansy!
- Zaczekaj,
Granger. Nie skończyłem jeszcze. – warknął, wstając ze stołu. Nagle zrobił się
spięty, co powiedziało Hermionie, że wreszcie zszedł na właściwy temat. Snape
zacisnął usta w wąską linię, przypominając przez chwilę profesor McGonagall.
Serce zaczęło bić jej szybciej. Miała
świadomość tego, że może jej powiedzieć, że to co się wydarzyło było śmieszne i
nie na miejscu. Nie chciała jednak brać takiej opcji pod uwagę. Po tej nocy,
była już całkowicie pewna tego, że zakochała się w Severusie szybciej, niż w
zdała sobie z tego sprawę na początku. Od zawsze coś ją do niego ciągnęło. Bała
się wtedy przyznać to przed samą sobą. W końcu to był Snape! Ale teraz, gdy
miała z nim dodatkowe lekcje, zbliżyli się do siebie i wreszcie zrozumiała prawdę.
- Zdajesz
sobie sprawę z tego, że jeżeli ktokolwiek dowie się o tym, co wydarzyło się w
piątek, wyleją mnie z pracy? – zapytał, nie patrząc na nią. Jego wzrok padł
gdzieś nad nią, na jakąś nieistotną rzecz. Hermiona kiwnęła lekko głową i
schowała ręce do kieszeni szaty, aby ukryć ich drżenie, przed Snape’em. – Mam nadzieję,
że wiesz również, że jest to nieetyczne. Ty jesteś uczennicą, ja nauczycielem.
Jest to obrzydliwe.
- Wiem, panie
profesorze. Nie musi pan dalej wyliczać. Obiecuję, że ode mnie nikt się nie
dowie, o to może być pan spokojny. Nie będzie mnie pan widział częściej niż to
konieczne, czyli na lekcjach. Zrezygnuję z korepetycji z eliksirów i wezmę
transmutację lub numerologię, jeśli profesor McGonagall mnie nie zechce. Może
pan o mnie spokojnie zapomnieć.
Hermiona odetchnęła głębiej, chcąc
uspokoić serce, które biło zdecydowanie za szybko. Ręce, które miała nadal w
kieszeniach, zacisnęła mocniej, niemalże je raniąc, aby ból fizyczny odwrócił
uwagę od psychicznego. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Stała, wpatrzona w
Snape’a, który wciąż odwracał wzrok. Wiedziała, że dopóki siłą nie wyrzuci jej
z gabinetu, nie wyjdzie z niego. Straciła kontakt z nogami i nie mogła nic
zrobić, oprócz wpatrywania się w swojego profesora, który w końcu przemówił.
- Granger,
chyba mnie źle zrozumiałaś. Owszem, jest to obrzydliwe i nieetycznie, ale… – przewrócił
oczami i wreszcie na nią spojrzał. – Myślę… że możemy spróbować. Twój ośli upór
jest nie do zniesienia. I tak albo mnie zabiją, albo wyrzucą.
- Czyli… czyli…
- Hermiona nie mogła się wysłowić. Myśli biegły jej tak szybko, że nie
potrafiła nad nimi zapanować.
- O merlinie…
- mruknął kpiarsko. – Czyli możesz zwracać się do mnie po imieniu. Oczywiście tylko
jak jesteśmy sami, tak jak w tej chwili.
Nagle rozległo się ciche pukanie i
wszedł do gabinetu Draco Malfoy. Zlustrował spojrzeniem pomieszczenie, które
zatrzymało się dopiero na Severusie i roztrzęsionej Hermionie.
- Co jej się
stało? – zapytał lodowato, wskazując na nią ręką. Usiadł na krześle, naprzeciwko
biurka Snape’a.
- Dostała ataku
głupoty. Nawet nie wiesz jak często jej się to ostatnio zdarza. – zaśmiał się ironicznie,
po czym przeniósł spojrzenie na swojego chrześniaka. – W sumie, to ty chyba
jednak wiesz. Z jakiegoś powodu z nią zerwałeś…
- To ja z nim
zerwałam. – wtrąciła się Hermiona, doprowadzając się do porządku. Nadal nie
mogła uwierzyć w to co powiedział jej przed chwilą Snape. Chciał spróbować,
jakby to było, gdyby byli razem! Spełniło się jej największe marzenie. Wiedziała,
że nie będzie łatwo. Severus jest trudną osobą i nie wiele osób potrafi się
przebić przez jego skorupę. Jego zamknięcie w sobie, nieco komplikuje sprawę,
ale z czasem się dotrą. Udowodni mu, że jest osobą godną zaufania, a nie tylko
odważną Gryfoną.
- Tak czy inaczej, możesz już odejść. Chcę cię
widzieć, wraz z panem Potterem, jutro o dwudziestej w moim gabinecie. Ile minut
się spóźnicie, tyle godzin będzie musieli odrabiać, zrozumiano?
- Tak, panie
profesorze. Dobranoc.
Przed wyjściem nie mogła się
powstrzymać i uśmiechnęła się szeroko. Zamykając drzwi, wydawało jej się, że w
oczach Snape’a zobaczyła wesoły błysk. Dracona nie zaszczyciła nawet spojrzeniem
i wyszła z gabinetu.
Łoooo, ale szybko dodałaś :3 Dziękuję Ci za to, bo nie spodziewałam się już kolejnego rozdziału <3 Przełom, faktycznie :3 Super, że tak się stało, bo kocham Sevmione ;)
OdpowiedzUsuńUdało się tak szybko napisać, to dodałam. Co ja Wam będę żałować xd
UsuńTaaak. Przełom jest i mam nadzieję, że to pozytywnie ;D
Pozdrawiam :D
No One Has To Know, co nie Severusie?
OdpowiedzUsuńDobrze, że jej nie odrzucił po tym wszystkim, bo bym po prostu się na niego obraziła xd
Draco obrażony... Biedny Smok... Lubię Dramione, ale w twoim opowiadaniu przeważa pairing Sevmione ♥ Sev nie jest tutaj zbyt miły... Po prostu jest sobą: opryskliwy, chamski, z ciętym języczkiem. Mrau :*
Jak by to przeczytał, to dostałby zawału ;D
Twój blog jest nieziemski. Wspaniale piszesz :*
Weny, weny i jeszcze raz weny ♥
Haha, dlatego lepiej, żeby ominęła go ta wątpliwa przyjemność i nie czytał xd
UsuńTak, sama osobiście wolę Sevmione, więc to przeważa. Chociaż Draco nie znika. W późniejszych rozdziałach prawdopodobnie będzie się częściej pojawiać.
Dziękuję, dziękuję! I taaak. Wena mi się przyda xd
Pozdrawiam
Ochocho! Nie jestem w stanie nic konstruktywnego napisać, wybacz :D
OdpowiedzUsuńHermiona zaczyna ukazywać małe pazurki, Severus jest taki cholernie fajny ^^
Weny życzę! :>
Hohoho zgodził się.. zgodził się !!!! Muszę przeczytać kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuńSeverus ulega... chcę wiedzieć co z tego wyniknie ~~ Zielonooka
OdpowiedzUsuńA wiec przekonał się do niej! No w koncu! *.* lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI tu masz rację! Tego bloga zaczęłam pisać w maju i od tamtego czasu jest moim oczkiem w głowie.
UsuńJasne, że nie jest perfekcyjny. Jest to mój pierwszy blog, którego nie zawiesiłam po pięciu rozdziałach. On w wordzie ma 263 strony! Musiałam perę rzeczy pomieszać, powtórzyć, to było do przewidzenia xd
Ale mimo wszytko jest mój! :D