Aut:
Nie jestem pewna, jak zareagujecie na rewelacje zawarte w tym rozdziale. Mam nadzieję, że nie uznacie tego, że pospolite... dlatego proszę Was o szczere opinie! To dla mnie bardzo ważne. Na prawdę. Nie przedłużając, zapraszam :D
Następne dwa
tygodnie minęły Hermionie na unikaniu Dracona i Severusa. Tego pierwszego,
ponieważ obiecała Dumbledore’owi, że nie będzie się z nim spotykać. Nie było to
łatwe zadanie. Za każdym razem, gdy widziała go na korytarzu, wycofywała się ze
spuszczoną głową. Parę razy ją nawet zauważył i koniecznie chciał porozmawiać. Udawała wtedy, że go nie słyszy
i odchodziła. Tego drugiego natomiast dlatego, że Harry zrobił się aż nadto
spostrzegawczy. Ciężko było udawać, że jest jej obojętny. Samo chodzenie tylko
na jego lekcje, to było dla niej zdecydowanie za mało. Najgorsze było to, że
nawet na dodatkowych lekcjach nie mogli pobyć sam na sam, ponieważ zawsze,
dziwnym trafem ktoś miał w tym czasie u niego szlaban. To było strasznie
frustrujące!
Te dwa tygodnie były dla niej
kiepskie, nie tylko dlatego, że nie mogła się spotkać z żadnym z dwóch mężczyzn
których kochała. Łapała ją jakaś chandra. Chodziła rozdrażniona i pomimo tego,
że wcześnie chodziła spać, ciągle była niewyspana. W dodatku mogłaby cały czas
jeść! Jakby czegoś nie podjadała z pewnością nie wytrzymałaby do kolejnego
posiłku.
Większość Gryfonów zaczęło jej
unikać. Nigdy nie była w centrum uwagi, ale nie było jeszcze tak, żeby nie
miała się do kogo odezwać, poza Harrym, Ronem lub Ginny. Przyjmowała to bez
słowa skargi, w końcu miała świadomość tego, że od czasu do czasu bywała
nieznośna.
- Hermiono,
powinnaś znaleźć sobie chłopaka. – powiedziała któregoś wieczoru Ginny,
odkładając gęsie pióro na stolik.
- Słucham?
- Chłopaka. Od
zaraz. – powtórzyła, przewracając teatralnie oczami.
- A to niby
dlaczego? Nie szukam żadnego. – burknęła, nieświadomie myśląc o Severusie. W
końcu teoretycznie była z nim, ale o tym stanowczo nie mogła się dowiedzieć
Ginny.
- Może i nie
szukasz, ale zdecydowanie jakiś by się przydał. W twoim życiu brakuje
namiętności! To dlatego jesteś taka gburowata.
- Jestem
zajęta… - warknęła, kręcąc głową. Nie zamierzała kontynuować tej durnej
rozmowy.
- Może i
Malfoy nie był dla ciebie odpowiednim towarzystwem, ale przynajmniej
wychodziłaś z Salonu Wspólnego. Teraz opuszczasz go tylko na lekcje!
- Przestań! W
ogóle nie powinno cię interesować co robię. Zajmij się lepiej Harrym… -
zawołała już tym razem całkiem zła. Najbardziej bolało ją to, że Ginny miała
racje. Całkowicie zamknęła się w sobie.
- Jak sobie
chcesz. Ale nie przychodź do mnie później z płaczem, że wszyscy się od ciebie
odsunęli. – warknęła, wstając od stołu.
- Nie martw
się. Nie będę. – odpowiedziała mściwie Hermiona i zatrzasnęła z hukiem książkę
od transmutacji.
Bolały ją słowa przyjaciółki,
wiedziała jednak, że ma sto procent racji. Bywała ostatnio bardzo niemiła,
nawet do tych, którzy nic jej nie zrobili. Nie to, że chciała się tak
zachowywać. Po prostu nagle zmieniał jej się humor i zaczynali ją irytować.
Zdecydowanie nie podobała jej się ta zmiana w swoim charakterze. Tak czy
inaczej wiedziała jedno. Musiała wreszcie zobaczyć się ze Snape’em, jeśli ma
nie zwariować.
Odczekała jeszcze pół godziny, aby
ochłonąć po kłótni z Ginny i wyszła z Wieży Gryffindoru. Skierowała się do
lochów i niedługo później stanęła przed dużymi drzwiami. Już miała zapukać, ale
najnormalniej w świecie się zawahała. A co jeśli on specjalnie unikał jej
towarzystwa? Może mu się znudziła, albo wreszcie przejrzał na oczy? Nie
zdziwiłaby się specjalnie, gdyby tak było, jednak strasznie się bała, że mogło
do tego dojść. Jej uczucia do Severusa się nie zmieniły, co było widać w jej
zachowaniu, po raptem dwóch tygodniach rozłąki.
Odetchnęła głębiej i z bijącym
sercem zapukała. Mimo że pora była późna, drzwi się otworzyły prawie od razu.
Stanął w nich Severus z zdziwioną miną. Na jego widok serce podskoczyło jej do
gardła, tak, że prawdopodobnie by się udławiła, gdyby miała coś powiedzieć.
- Co ty tu
robisz o tej porze, Granger? – usłyszała jego zdziwiony głos.
- Chciałam cię
zobaczyć. – wydukała po prostu, nie odwracając od niego wzroku.
- Ktoś wie, że
tu jesteś?
- Nikt.
Snape kiwnął głową i wpuścił ją do
gabinetu, po czym zamknął za nią drzwi, na klucz. Potem wskazał jej krzesło
naprzeciw swojego biurka. Sam rozpalił ogień w kominku, świadomy tego, że w
lochach jest przeraźliwie zimno. On był przyzwyczajony do niskich temperatur,
ale ona już po chwili zaczęłaby drżeć.
- Jak tam się
mają sprawy z panem Malfoy’em? – zapytał w końcu, lekko się krzywiąc.
- Nie
rozmawiałam z nim ani razu, co nie znaczy, że on by nie chciał. Unikanie go
sprawia mi coraz więcej kłopotu. – stwierdziła, zagryzając wargę.
- Ale dajesz
radę?
- Muszę.
Severus kiwnął głową z aprobatą, po
czym wahając się przez chwilę, usiadł na krześle obok niej, zamiast na tym po
drugiej stronie biurka.
- Wydaje mi
się, czy coś cię gnębi? – przyjrzał jej się dokładniej. Po tym stwierdzeniu
Hermiona zarumieniła się. Z jej oczu można było wyczytać dokładnie wszystko.
Trzeba było tylko umieć patrzeć, ale on posiadał tę umiejętność.
- Pokłóciłam się
z Ginny. – powiedziała z westchnieniem, opuszczając spojrzenie na swoje ręce,
które trzymała na kolanach. Nie chciała obarczać go swoimi problemami.
- I przyszłaś
do mnie? Mogłaś wybrać Pottera, albo tego kretyna Weasley’a...
- I to cię tak
dziwi? – podniosła głowę, aby spojrzeć na niego ze zdziwieniem. – Jestem smutna
i potrzebuję pocieszenia, na co ty, zamiast mi tego udzielić, wypytujesz o
Dracona!
Zagryzła mocno wargę, aby opanować
emocje. Nie mogła się na niego wydzierać! Przecież nic jej nie zrobił. Po
prostu był ciekaw… Ale równie dobrze mógł przytulić. Wcześniej nie miał z tym
oporów.
- Jeśli
przyszłaś tu tylko po to, aby mi się żalić, możesz już iść. Nie jestem dobry w
pocieszaniu, dobrze o tym wiesz. Poza tym nie zamierzam cię niańczyć. Możemy
zachowywać się jak dorośli, albo wrócić do starego układu, nauczyciel –
uczennica.
Hermiona otworzyła szerzej oczy, nie
wierząc własnym uszom. Złość, która przez ostatni czas w niej rosła, wybuchła.
Wstała zamaszyście i skierowała się do drzwi. Ledwo zrobiła krok, przed oczami
zobaczyła mgłę i latające mroczki. W następnej sekundzie wszystko znikło.
Usłyszała tylko czyjś głos, wołający do niej po imieniu…
- Kiedy się ona wreszcie obudzi? –
usłyszała czyjś głos.
- Całą noc już
tutaj leży… - tym razem usłyszała kogoś innego
- Pani Pomfery
podobno podała jej środek nasenny, aby przespała całą noc…
Coś jest nie tak. Dlaczego ma takie
ciężkie powieki i sucho w ustach? Czuła się zmęczona, pomimo tego, że podobno
spała całą noc. Poza tym, dlaczego wzięła ten eliksir…?
- Nareszcie,
obudziłaś się! – zduszony okrzyk, zmusił ją do otwarcia szerzej oczu, niż tylko
na dwa milimetry. W pokoju było jasno. Promienie słoneczne raniły jej oczy.
- Co… co się
stało? – jęknęła, zwilżając usta językiem. – Dajcie mi wody.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że
przed nią stoją Harry i Ron. Obaj ewidentnie ucieszyli się, że wreszcie doszła
do siebie.
- Proszę. –
usłyszała głos z drugiej strony i zobaczyła zatroskaną Ginny, podającą jej
wodę. Hermiona przypomniała sobie wydarzenia zeszłej nocy.
- Przepraszam
cię Ginny. Byłam chamska i niemiła. Wybaczysz mi?
- Już
zapomniałam. – uśmiechnęła się. – Ale napędziłaś nam stracha. – dodała, kręcąc
głową.
- Gdyby nie
to, że Snape cię znalazł… - Harry urwał, bo w tym samym momencie zobaczył go
wchodzącego do pokoju.
Hermiona również spojrzała na
swojego profesora. Czuła jak oblewa ją fala gorąca. Na niego też nawrzeszczała,
mimo że tak naprawdę nie miała ku temu powodu. Podniosła się na łóżku, do
pozycji siedzącej i wzięła łyka wody.
- Wyjdźcie. –
rzucił po prostu Severus, tonem nie znoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Ku jej
ogromnego zdziwieniu, cała trójka wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, bez słowa
skargi.
Snape usiadł na krześle obok niej,
nie odzywając się. Przez chwilę na nią patrzył, po czym przeczesał włosy
palcami. Hermionie serce zaczęło szybciej bić, bo nie miała pojęcia co zaraz
nastąpi, a bała się tego.
- Chyba…
jestem ci winien przeprosiny. – zaczął, patrząc na drugi koniec sali. – Nie
miałem pojęcia, jaka jesteś wrażliwa.
- Nie musisz…
- Severus uciszył ją gestem, po czym wrócił do swojego monologu.
- Koniecznie
chciałem cię traktować jak dorosłą, jak kobietę równą mi wiekiem i
doświadczeniem. A przecież jesteś ledwie dziewczynką. Jesteś gotowa poświęcić
się za ludzi, których nawet nigdy nie widziałaś, ale jeśli chodzi o bardziej
ostrą wymianę zdań z przyjaciółką… - pokręcił głową. – Powinienem ci pomóc,
pocieszyć. Wiem, że nie jestem najlepszym materiałem na kogoś bliższego i nawet
ci to mówiłem! Ale to nie ma znaczenia. Zawsze mogę się bardziej starać…
- Severusie,
przestań się obwiniać. Przecież nic się nie stało. Po prostu miałam kiepski
dzień… no może dwa tygodnie, ale nie ma tu nic z twojej winy! Najnormalniej w
świecie, zakręciło mi się w głowie. Poza tym, jesteśmy kwita.
- Co masz na
myśli? – Snape ściągnął brwi.
- Ja
uratowałam ciebie, a ty mnie. W ogóle jaka jest prawdziwa wersja? Chyba nie
powiedziałeś im, że byłam u ciebie?
Severus przewrócił oczami, pomału
wracając do siebie. Uwielbiała te jego ironiczne uśmieszki. To właśnie w takim
mężczyźnie się zakochała!
- Twoja wierna
gromadka wierzy, że znalazłem cię na korytarzu. Miałem patrol i takie tam.
Hermiona uśmiechnęła się. Pasowało
jej to. Przyjrzała się bardziej swojemu Mistrzowi Eliksirów. Nie wyglądał
świeżo. Wory pod oczami, były większe niż dotychczas. Ubranie miał wygniecione,
jakby w nim spał. Miała świadomość, że prawdopodobnie nie zmrużył oka tej nocy,
chociaż nie rozumiała dlaczego. Przecież nic jej się nie stało. Zwykłe
omdlenie. Rozmyślania przerwał jej głos pani Pomfrey.
- Profesorze
Snape, muszę porozmawiać z panną Granger, na osobności.
- Oczywiście.
– wstał i ruszył do drzwi.- Granger, twoja marna niedyspozycja, nie zwalnia cię
z dzisiejszych dodatkowych lekcji! Chcę cię widzieć o dwudziestej w swoim
gabinecie. Znasz zasadę. Ile minut się spóźnisz, tyle godzin dłużej siedzisz. –
po czym wyszedł, uśmiechając się kpiarsko pod nosem.
Pani Pomfrey stała przez chwilę w
miejscu, zdziwiona jego brakiem serca. Potem otrząsnęła się i podeszła do
łóżka. Uśmiech miała łagodny. Zazwyczaj w ten sposób uśmiechali się lekarze,
aby oznajmić, że pacjent ma nowotwór. Hermiona przełknęła ślinę, nie widząc
czego się spodziewać.
- Jak się
czujesz, panno Granger?
- W porządku.
Nic mi nie jest. – odpowiedziała, zagryzając wargę. Chyba było widać, że nie
zwija się z bólu, prawda?
- Jak często
zdarza ci się tak mdleć?
- To mój
pierwszy raz. Może mi pani wreszcie powiedzieć, o co chodzi? – poprosiła,
siadając wygodniej.
- Ostatni raz
stało się to czterdzieści osiem lat temu. Przez te wszystkie lata, Hogwart
szczycił się, że potrafi zapanować nad swoimi uczniami… - powiedziała, wstając
z krzesła. Nie mówiła tego z naganą, tylko jakby przypominała sobie stare,
dobre czasy.
- Co się
stało? Co mi jest, pani Pomfrey?
- Jesteś w
ciąży, panno Granger. To oczywiste.
Hermiona patrzyła na pielęgniarkę,
ale nie rozumiała ani słowa z tego co usłyszała. Że niby ona była w ciąży?
Najpilniejsza i najbystrzejsza uczennica w Hogwarcie, od czasów Roweny
Ravencalaw? Nie, przecież to nie możliwe. Nie mogło do tego dojść!
- Jest pani
pewna? – zapytała słabym głosem, opadając z powrotem na poduszki.
- W stu
procentach. Magiczne testy nigdy się nie mylą. To nie są te śmieszne testy
mugoli…
- Który to
jest miesiąc? – przerwała jej, nawet nie zdając sobie sprawy, że pielęgniarka
mówiła coś jeszcze.
- Sam początek
drugiego, kochaneczko. – uśmiechnęła się do niej pocieszająco. – Myślę, że
powinnaś poinformować pana Malfoy’a…
- Malfoy’a? –
znowu jej przerwała, nie rozumiejąc. – Ah, tak…
Hermiona zamknęła oczy. Miała mętlik
w głowie, ale jednego była pewna. Ojcem dziecka nie mógł być Draco, ale o tym
pani Pomfrey nie wiedziała. Będzie musiała rozpuścić jednak plotkę, że wpadła z
nim, zanim się rozstali. Przecież nie ogłosi całej szkole, że to Severus Snape,
postrach Hogwartu i Mistrz Eliksirów jest biologicznym ojcem dziecka,
znienawidzonej przez siebie, Hermiony Granger.
- Może pani
tego… na razie nie rozpowiadać? I tak niedługo wszyscy się dowiedzą, ale do
tego czasu…
- Oczywiście,
że ode mnie nikt się nie dowie. Postąpisz jak będziesz uważać, ale zawsze
możesz liczyć na moją pomoc, panno Granger. – odparła, po czym zawahała się. –
A nie wolałabyś… usunąć dziecka?
- Nie. –
odpowiedziała z mocą. Może i była przerażona, ale nie na tyle zdesperowana. Kobieta
wyczuła, że najlepiej zostawić ją teraz samą, bo wstała cicho i poszła do
swojego gabinetu.
Hermiona zamknęła oczy,
uświadamiając sobie, co właśnie powiedziała jej pielęgniarka. Była w ciąży. Za
osiem miesięcy miało się urodzić dziecko, jej i Severusa. Zamknęła mocnej
powieki, aby nie dopuścić do siebie żadnego światła słonecznego. W sumie,
powinna się tego spodziewać. Nigdy, nawet będąc z Malfoy’em się nie
zabezpieczali. Dziwiło ją natomiast to, że ktoś taki rozważny jak Snape nie
wpadł na ten pomysł… gdyby tylko…
- Nie! –
powiedziała stanowczo i otworzyła oczy. Nie mogła zacząć go teraz obwiniać,
przecież wina leżała w równym stopniu po jego stronie, jak i po jej. Obydwoje
byli odpowiedzialni za to, co się stało.
Żałowała tylko, że do tego doszło.
Nie chodziło jej o to, że skończy się młodzieńcza wolność. I tak, zawsze czuła
się ponad swoich rówieśników, więc teraz przynajmniej miałaby pretekst, aby posiedzieć
w domu. Bolało ją to, że to dziecko nie było zaplanowane. Mogło urodzić się za
dziesięć lat. Miałoby o wiele lepsze życie, kochających rodziców i ładny dom.
Teraz jedyne co może dostać to miłość matki, bo nie wiadomo czy ojciec je uzna.
Wiedziała, że rodzice, przyjaciele i nauczyciele jej pomogą, ale jednak to nie
było to samo. W dodatku, pod koniec roku są Owutemy. Zdanie ich na
odpowiadające jej wyniki, będzie równe zeru. O karierze Magomedyka mogła
zapomnieć.
Hermiona zagryzła mocniej wargę, aby
powstrzymać napływające do oczu łzy. Chciało jej się płakać z bezsilności i
własnej głupoty. Jak mogła być aż tak nieodpowiedzialna!?
Z drugiej strony natomiast cieszyła
się. Tak, na pewno, potrafiła w sobie znaleźć odrobinę szczęścia. Będzie miała
małą istotkę, podobną do siebie. Inteligentną po obojgu rodzicach, z
zamiłowaniem do eliksirów. Prawdopodobnie będzie jej oczkiem w głowie. Nigdy
nie spuści dziecka z oczu, przez całe życie wpajając, aby nie powielało błędów
matki. Z pewnością będzie nadopiekuńcza. Co do tego nie miała wątpliwości.
Przez jej twarz przemknęło coś na
kształt uśmiechu. Trwało to krótko, bo zaraz przypomniała sobie o
najważniejszej rzeczy, w każdym razie na dzień dzisiejszy. Będzie musiała
poinformować Severusa, o tym, że zostanie tatą. To, że będzie wściekły,
sfrustrowany i oszukany, wiedziała na pewno. Ale czy to będzie od razu
oznaczać, że wyrzuci ją za drzwi? W pierwszym momencie pewnie tak, ale po
dłuższym zastanowieniu… Nie, nie będzie żadnego zastanowienia. Severus Snape
nie nadaje się na ojca. Niezależnie od tego jak by się starał. Nie będzie
chciał tego dziecka, zostawi ją samą. To jest więcej niż pewne.
- Panno Granger, niezależnie od tego, czy chcesz aby ta informacja
rozeszła się czy też nie, dyrektora powinnaś poinformować. Właściwie to całą
kadrę nauczycielską. Muszą ustalić ci nowy plan lekcji i przede wszystkim mieć
na ciebie oko. – powiedziała godzinę później pani Pomfrey, gdy Hermiona była
gotowa, aby wyjść ze Skrzydła Szpitalnego. Kobieta miała zatroskaną minę. – I
jakbyś potrzebowała jakichkolwiek eliksirów. Na zgagę, opuchnięte nogi lub
mdłości, śmiało proś. Nie ma różnicy czy przyjdziesz do mnie, czy do profesora
Snape’a, ale no… wszyscy wiemy jak on do takich rzeczy podchodzi.
- Oczywiście
pani Pomfery. Na pewno w tym tygodniu nauczyciele będą wiedzieć. Co do
eliksirów… z pewnością się później przydadzą, ale teraz nie mam do tego głowy.
– Hermiona objęła się rękami, spuszczając głowę.
- Uważaj na
siebie, kochaneczko. – dorzuciła, kładąc jej rękę na ramieniu. – A i jeszcze
kontrolne badania. Jeśli będziesz mieć czas w tym tygodniu, to wpadnij.
Ustalimy dokładną datę porodu i tak dalej.
- Dziękuję.
Jak tylko będę mieć czas, przyjdę.
Hermiona wyszła ze Skrzydła
Szpitalnego i ruszyła do Wieży Gryffindoru. Czekały ją zdecydowanie ciężkie
dni. Musiała poinformować tyle osób. Harry’ego, Rona i Ginny weźmie na pierwszy
ogień. Snape wieczorem, a dyrektor jutro. Draco też będzie musiał poznać
prawdę. Z rodzicami spotka się, gdy tylko profesor McGonagall pozwoli jej
opuścić szkołę. Jeśli cię z niej tylko
nie wyrzucą, przemknęło jej przez myśl. Istniało jakieś prawdopodobieństwo,
że na tym etapie zakończy edukację. Szkoła nie może sobie pozwolić na ciężarną
uczennicę. Dawałaby zły przykład innym uczniom. Ale z drugiej strony dyrektorem
był sam Dumbledore. On z pewnością rozumiał, że ludzie popełniają błędy. Nie
mógł jej od razu skreślić!
- Okzyrol. –
mruknęła do Grubej Damy. Portret otworzył się i mogła wejść do Pokoju
Wspólnego. Rozejrzała się po Salonie, szukając wzrokiem przyjaciół. Tak jak się
spodziewała, znalazła ich przy stoliku pod oknem.
- Cześć
Hermiono. – przywitał ją z uśmiechem Harry, odstępując jej swoje krzesło. Dla
siebie wziął drugie z innego stolika.
- Dzięki. –
powiedziała, zajmując miejsce. Odetchnęła głębiej i zagryzła wargę. Należało
powiedzieć im jak najszybciej, ale bała się. Nie wiedziała od czego zacząć i
jak zareagują.
- Dobrze się
czujesz? – zapytał z powątpiewaniem Ron, przyglądając jej się niepewnie.
- Co? Aa… tak.
Słuchajcie, musimy porozmawiać. – postanowiła w końcu, patrząc całej trójce w
oczy. Kiwnęli głowami, ciekawi tego, co ma im do powiedzenia.
Jak normalnie Royal Baby :-) To wcale nie jest temat oklepany w żadnym razie. Oklepany by był gdybyś właśnie czegoś takiego nie napisała... mi się podoba jak najbardziej. Zszokowała mnie jedynie pani Pomfrey.. czy ona poradziła jej by usunęła ciążę? Normalnie nie poznaje kobiety :-) Teraz czeka ją najtrudniejsze.. jak przekazać informację innym... przyjaciele powinni ją wspierać, ale gdy dowiedzą się kto jest ojcem dziecka.. to będą troszkę źli.. no ale to wyjątkowa okazja by sprawdzić czy to prawdziwa przyjaźń. A Snape.. już wyobrażam sobie jego minę.. wolałabym samodzielnie włożyć głowę do kociołka. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDzięki. Szczerze mówiąc bałam się jak to przyjmiecie :)
UsuńHahah, taak, ja chyba również wolałabym kociołek od perspektywy wściekłego Snape'a. :D
Nie będę zdradzać reakcji, bo to byłoby bezsensu xd Zapraszam do kolejnego rozdziału, który pojawi się jutro, prawdopodobnie wieczorem, bo mam przed sobą długą podróż :D
Pozdrawiam
Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie! ;)
OdpowiedzUsuńJestem niesamowicie ciekawa jak zareaguje Ron, Ginny, Harry a przede wszystkim Severus ;D
Będzie się działo, oj będzie ;D
Weeny! :>
Dziękuje, bardzo miło jest mi czytać takie komentarze ;D
UsuńSnape junior ekstra ;D i wcale nie jest pospolite ;D
OdpowiedzUsuńmi sie cholernie bardzo podoboa, chociaż Harry Ron i Gin ny zasługują aby poznać całą prawdę, wcześniej czy później i tak to pewnie wyjdzie jak dziecko urodzi się z czarnymi włosami xD
pozdrawiam ;D
i zapraszam do siebie na nowy rozdział :
http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
pozdrawiam Avad ka ;*
Czy wyjdzie, to zobaczymy, wszystko przed Wami.
UsuńDziękuję za miłe słowa ;D
Pozdrawiam
Od razu po objawach załapłam, że Hermi jest w ciązy i dobrze że to dziecko Seva! :D
OdpowiedzUsuńAle, ale... kiedy następny rozdział, chcę poznać reakcję Severusa :)
Życzę weny i zapraszam do mnie: www.hgxssokrok.blox.pl
Miona22
Haha, specjalnie opisałam wszystkie objawy! Fajnie, że zauważyłaś :D
UsuńKolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro wieczorem :D
Pozdrawiam
Dlaczego Severusa? ;( Wolałabym taką jej niepewność czyje to dziecko. No i kocham Draco więc wciąż moje naiwne serce wierzy iż ukradnie on serce Miony. Ale rozdział powalił nie powiem. Na pewno nie jest oklepany.~~ Zielonooka
OdpowiedzUsuńHermiona w ciąży? tego się nie spodziewałam! genialny pomysł! jestem ciekawa reakcji Gin, Harry'ego, Rona i Severusa :D lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń