28 lipca, 2013

Rozdział XVII "Ty chyba postradałeś zmysły, Dumbledore."

Aut:
Jestem znowu na wakacjach, ale tym razem z dostępem do internetu. Notki powinny być w miarę regularnie, ale wiecie jak to jest... brak czasu na cokolwiek. Jednak będę się starać.
Zapraszam ;D



             - Jestem w ciąży. – wydusiła z siebie, szybko i mało wyraźnie.

- Co jesteś? – zapytał ponownie Ron, marszcząc brwi.

- W ciąży, Ronaldzie! – powtórzyła głośniej, ale nie na tyle, aby inni Gryfoni ją usłyszeli. Ta wiadomość i tak rozniesie się po szkole w ekspresowym tempie, nie musiała tego przyśpieszać.

- To taki żart, prawda? Powiedz, że to żart… - jęknęła Ginny, zasłaniając usta ręką.

            Hermiona zaprzeczyła głową, obserwując reakcje przyjaciół. Harry siedział jakby go zamurowało. Nie odezwał się ani słowem, tylko gapił się na nią z szeroko otwartymi oczami. Ron kręcił z niedowierzaniem głową i mamrotał coś do siebie. Ginny natomiast jak zwykle okazała się najbardziej myśląca z nich wszystkich.

- Hermiono… ojcem jest Malfoy? – jej ton świadczył o tym, że może i kiedyś miała do niego jakiś szacunek, ze względu na nią, ale teraz zniknął on bezpowrotnie. Hermiona nie zdążyła nawet odpowiedzieć, kiedy rozległ się okrzyk Rona.

- Zabiję gnoja! Przysięgam! – chłopak oderwał się z miejsca, jakby dopiero teraz uświadomił sobie prawdę. – Ja mu już wybiję z głowy Hermionę!

- Ron, idioto! Uspokój się! – warknęła Ginny i razem z Harrym uwiesili się na nim, aby zmusić go, do ponownego zajęcia miejsca. 

- Hermiono, jesteś absolutnie pewna, że to on jest ojcem? – Harry spojrzał na nią poważnie, przestając się przejmować Ronem, który nadal mamrotał obelgi pod adresem Dracona.

- Niestety tak. – odpowiedziała, patrząc na kant stołu. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, bo bała się, że zobaczy w nich prawdę.

- Co zamierzasz zrobić? Zatrzymasz dziecko?

- Tak. Wiem, że będzie trudno, ale…

- Pomożemy ci! – przerwała jej Ginny. Wstała z miejsca i przytuliła ją mocno do siebie. – Jesteśmy z tobą.

- Jasne, że tak. – dorzucił Harry i szturchnął Rona.

- Ee… będzie dobrze, Hermiono. – uśmiechnął się pocieszycielsko i co ją bardzo zdziwiło, gdy tylko Ginny wróciła na miejsce, przytulił ją lekko do siebie.

- Dziękuję wam. – powiedziała cicho wzruszona, ocierając zły, które tym razem nie potrafiła zatamować.

            Nie spodziewała się, aż tak ciepłej reakcji z ich strony. Wiedziała, że jej pomogą, ale nie sądziła, że będą aż tak bardzo za nią. Bała się jedynie o Dracona, który teraz będzie musiał znosić Rona i Ginny, dogryzających mu w każdym możliwym momencie. Harry prawdopodobnie będzie ponad to, co nie znaczy, że go to nie obchodzi. Podejrzewała jednak, że on rozumiał więcej. Może nie zdawał sobie sprawy, że ojcem nie jest Malfoy, ale mógł się domyślać, że zamieszany jest w to w jakimś, nie wiadomo do końca w jakim stopniu, Snape.

- Kiedy powiesz Malfoy’owi prawdę? – zapytała po chwili Ginny, przerywając jej smętne rozmyślania.

- Jak najszybciej. Na razie wieczorem mam eliksiry ze Snape’em, więc dzisiaj na pewno nie zdążę. Poza tym… chyba najpierw sama powinnam się z tą myślą oswoić, a dopiero później go informować.

            Po tych słowach wstała od stolika i poszła do swojego dormitorium. Z ulgą zauważyła, że było puste. Choć raz miała trochę szczęścia. Usiadła brzegu łóżka i odetchnęła głębiej. Rozmowa z przyjaciółmi wypadła o wiele lepiej niż się spodziewała. Zachowali się dokładnie tak, jak od nich oczekiwała. Wiedziała, że zrobią dla niej wszystko i w każdej kwestii pomogą. Mogła na nich polegać.

            Ponownie wzięła większy oddech, czując, że zbiera jej się na płacz. Chciała się uspokoić, ale nie mogła. Ukryła twarz w dłoniach. Łzy zaczęły jej płynąć po policzkach, mocząc szatę. Nie słyszała nawet, że ktoś wszedł do pokoju. Zorientowała się dopiero, kiedy poczuła, że Ginny ją obejmuje i przytula do siebie.

- Cii… nie płacz. Wszystko będzie dobrze. – usłyszała jej kojący głos. Hermiona zamknęła oczy, starając się zapomnieć o dzisiejszym dniu.



            - Idę do Snape’a. – powiedziała, schodząc z dormitorium do Salonu. Harry i Ron grali w szachy. Ten pierwszy przegrywał z kretesem. Jak zwykle zresztą.

- Nie możesz sobie dzisiaj darować? Powiesz mu, że jesteś chora, albo jeszcze nie wydobrzałaś po tym jak zasłabłaś. – zasugerował Harry, marszcząc czoło. Nie miał pojęcia jaki zrobić ruch, aby nie stracić pionka.

- Nie mogę. Snape dzisiaj rano mi powiedział, że bezwzględnie chce mnie widzieć w swoim gabinecie. Znasz go… - pokręciła głową. Tak naprawdę dałaby wiele, aby móc zostać w Wieży Gryffindoru. Nie spodziewała się, aby dzisiejszy wieczór był miły.

            Harry wzruszył tylko ramionami, zgadzając się z nią. Obydwoje życzyli jej powodzenia, po czym wrócili do gry. Hermiona wyszła przez dziurę pod portretem i ruszyła korytarzem. Po drodze spotkała tylko tych, którzy wracali z późnej kolacji. W końcu był piątek i zaczął się weekend. Ludzie mogli pozwolić sobie na więcej luzu, niż tylko ciągła nauka. Gdy znalazła się w lochach, serce zaczęło jej bić szybciej. Strasznie się bała rozmowy z Severusem. Będzie się wydzierać, obrażać i dyskryminować ją. Tego była pewna, jednak doszła do wniosku, że pozwoli na to wszystko, jeśli tylko jej nie odrzuci. Jeśli tylko nie odrzuci dziecka, które przecież potrzebowało ojca. Nawet kogoś takiego jak on.

- Granger, długo jeszcze tak będziesz stać pod drzwiami?

            Hermiona odwróciła się gwałtownie i prawie wpadła na Severusa, który stał za nią i uśmiechał się ironicznie. Odetchnęła głębiej i zrobiła krok do tyłu.

- Czyżby zabrakło ci odwagi, aby zapukać? – dodał i otworzył przed nią drzwi.

- Skąd. Po prostu… zamyśliłam się. – powiedziała zgodnie z prawdą i weszła do gabinetu. – Możemy dzisiaj po prostu porozmawiać? Bez ważenia eliksirów?

            Snape przyjrzał jej się zdziwiony. Jeszcze nigdy wcześniej nie okazała słabości. Wybiło go to trochę z pantałyku, ale zamiast od razu się zgodzić, zapytał.

- Dlaczego miałbym na to przystać?

- Nie czuję się najlepiej. To chyba skutki uboczne wczorajszego omdlenia. – wymyśliła na poczekaniu, dziękując Merlinowi, że Harry wcześniej o tym powiedział. Inaczej miałaby jedną wielką pustkę w głowie. – Mam ochotę na wygodną kanapę i gorący kubek herbaty.

- Przystaję na to tylko dlatego, że faktycznie wyglądasz nieco blado, chociaż świadomy jestem, że to jakiś podstęp. – westchnął teatralnie, po czym pokierował ją do swoich pokoi. Weszli do salonu i tak jak ostatnio, ona zajęła kanapę, a on fotel naprzeciwko.

            Severus pstryknął palcami i chwilę później pojawił się obok niego domowy skrzat, kłaniając się tak mocno, że nosem dotknął ziemi. Hermiona prychnęła z oburzenia, ale nie odezwała się słowem. Podejrzewała, że Snape również wyśmieje ją za jej organizację.

- Przynieś nam dwie herbaty. – warknął do skrzata, który po chwili zniknął. -  Dalej hodujesz tą wesz?

- To nie wesz, tylko W.E.S.Z. i nie chcę o tym rozmawiać.

- Doprawy? – zapytał ironicznie. Na stoliku pojawiły się dwa kubki gorącej herbaty. Najwidoczniej ten o to stolik działał tak samo jak te w Wielkiej Sali. – A więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać, panno Granger?

            Hermiona nic sobie nie robiąc z jawnego naigrywania z niej, sięgnęła po kubek i objęła go rękami, aby je nieco ogrzać. Pomimo tego, że w kominku hulał wesoło ogień, w pokoju panował nieprzyjemny chłód. Spojrzała na swojego profesora, lustrując go wzrokiem. Jego czarne włosy, wiecznie w nieładzie, teraz leżały spokojnie ułożone. Wyglądały jakby czesał się przed jej przyjściem. Oczy, czarne jak smoła i zdecydowanie zimne, wręcz lodowate, teraz jakby nieco stopniały. Nie patrzyły na nią ze złością, jak zawsze. Teraz widziała w nich tylko ironię, co było pewnym postępem. Usta były wygięte na kształt czegoś, co tylko według Severusa mogło byś uśmiechem. Dla każdego postronnego obserwatora, owszem mógłby to być uśmiech, ale samej śmierci. Szata, bardzo różniła się od tej, co widziała rano. Była świeża i wyprasowana. Oczywiście czarna.

- Długo będziesz się tak gapić, Granger? – warknął w końcu, przewracając oczami.

- Nie możesz choć na moment zrezygnować z tego czarnego humoru?

- Nie przeginaj… - zagroził, ale niepostrzeżenie uśmiechnął się.

- Wiesz… zastanawiałam się, po co jakiś czas temu, przyszła do ciebie Narcyza Malfoy? – powiedziała powoli, ważąc każde słowo. Jeden fałszywy ruch i mogła wylecieć z pokoju w ekspresowym tempie. A przecież musiała z nim jeszcze porozmawiać na najważniejszy temat.

- Czemu cię to interesuje? – zapytał podejrzliwie, mrużąc oczy. Wkroczyła w strefę prywatną.

- Jestem po prostu ciekawa. Przyszła do ciebie aż dwa razy, to intrygujące. – zaczęła, po czym wpadła na pewien pomysł. – Czyżby jakieś potajemne spotkania? Mam zacząć czuć się zazdrosna?

- Uważaj na słowa. – ostrzegł ją już drugi raz tego wieczoru. – A więc dowiedź się, że owszem. To były potajemne spotkania.

            Hermiona zbladła, nie do końca rozumiejąc. Naprawdę miał aż tak fatalny gust, aby umawiać się z Narcyzą? Przecież ta kobieta to zło wcielone.

- Na brodę Merlina, Granger! Nie takie spotkania mam na myśli. Ona jest śmierciożercą. Musiała mi przekazać parę… istotnych spraw. – Snape spojrzał w bok. Ciężko było mu mówić, o takich rzeczach, szczególnie przy niej. Była taka niewinna, nie powinna wiedzieć o tego typu sprawach. Dumbledore by go zabił, za to, że ją wtajemniczył O tym nie wie nawet Zakon!

- Oh… - Hermiona zarumieniła się, dopiero teraz rozumiejąc. A więc dlatego wydawała się wtedy taka ważna. Była posłańcem. – Dlaczego akurat wysłał… ją?

- To chyba oczywiste? Jest matką syna, który uczy się w tej szkole i to w dodatku Ślizgona. Wszystkim powszechnie wiadomo, że przyjaźnię się z Malfoy’ami więc nikogo nie zdziwiłaby ta wizyta. Co innego gdyby do szkoły wparowała… Bellatriks.

- I co takiego ci przekazała? – zapytała drżącym głosem. Skoro powiedział jej już tyle, to czemu nie miałby powiedzieć więcej. Co może się stać?

- To sprawa pomiędzy mną, Czarnym Panem a Dumbledore’em. Nic ci do tego. – powiedział jedynie, sięgając po herbatę. Wziął dużego łyka, po czym znowu odstawił ją na stolik.

            Hermiona skinęła głową i nieświadomie odetchnęła z ulgą. Tak naprawdę nie była pewna, czy chciałaby się dowiedzieć prawdy. Te sprawy z pewnością nie były przeznaczone dla jej uszu. Severus zresztą dobrze o tym wiedział.

- Czyli jesteś na każde zawołanie Voldemorta? – kontynuowała przesłuchanie.

- Właściwie to nie. – powiedział powoli, przyglądając się jej uważnie. – Zazwyczaj przychodzę jakąś godzinę później. W ten sposób Czarny Pan myśli, że przychodzę z jego rozkazu, ale jednak pod namową Dumbledore’a.

            Hermiona już otworzyła usta, aby zadać kolejne pytanie, ale Severus ją uprzedził.

- Nie powiem ci więcej. Nie dobrze byłoby, gdybyś o wszystkim wiedziała, szczególnie, że nie masz pojęcia o Oklumencji. To niebezpieczne. – pokręcił głową, wzruszając ramionami.

- Nie uważasz, że lepiej byłoby, gdybym ją umiała? Oprócz tego, że Voldemort może dowiedzieć się dzięki mnie o tobie, to również o Harrym. Wiem dużo rzeczy, które mogłyby mu się przydać.

            Snape wstał z fotela i przyjrzał się jej uważnie. Nie znając Oklumencji, była narażona na działanie złych mocy. Czarny Pan mógł się poprzez nią dowiedzieć wielu ciekawych informacji. Poza tym, opanowanie Oklumencji pomogłoby jej oczyścić umysł, więc wyszłoby to na dobre.

- W porządku. Nauczę cię. – powiedział w końcu. – Najlepiej byłoby gdybyśmy zaczęli od razu.

- Od razu? – powtórzyła niepewna. Nie zapomniała jeszcze jak Harry nie lubił tych lekcji. – Nie możemy poczekać chociaż do jutra?

- Nie widzę w tym sensu. Im szybciej zaczniemy tym lepiej. – rzucił i wyciągnął za pazuchy różdżkę. – Kiedy rzucę zaklęcie, wejdę do twojej głowy. Poznam wszystkie myśli i uczucia. Twoim zadaniem jest odparcie mnie. Możesz próbować wszystkiego. I tak nie sądzę, aby cię od razu udało. Gotowa?

- Nie… - jęknęła, również wyciągając różdżkę.

- Granger, weź się w garść. Liczę do trzech. Raz… dwa… trzy. Legilimens!

            Hermiona krzyknęła, nie będąc przygotowaną na to co się stało. Przed oczami miała sceny z własnego dzieciństwa.

            Mała dziewczynka dostaje loda od taty w wesołym miasteczku, który prawie natychmiast spada na ziemie… Scena zmieniła się na kolejną. Starsza Hermiona idzie pierwszy raz do mugolskiej szkoły… Dostaje list z Hogwartu… Pierwsza wizyta na ulicy Pokątnej…

            Ocknęła się na podłodze, klęcząc. Oddech znacznie przyśpieszył, ale udało jej się podnieść i usiąść na brzegu kanapy. Spojrzała z wściekłością na Snape’a.

- Mówiłam, że nie jestem gotowa. – wysapała, odgarniając włosy z twarzy.

- Nigdy nie będziesz. – Severus przewrócił oczami. – Ale jako, że dzisiaj jesteś… niedysponowana, powiedz mi, kiedy mam zacząć.

            Hermiona skinęła głową, biorąc głębszy oddech. Dopiero teraz pomyślała, że te ćwiczenia mogą być nie zdrowe dla dziecka… Już nie długo i tak się dowie. Doszła do wniosku i kiwnęła głową.

- Zaczynaj.

- Legilimens!

            Tym razem była przygotowana na to co się stanie. Zacisnęła mocniej zęby, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Pomimo tego, nadal nie mogła zatrzymać potoku wspomnień.

            Pierwsza noc z dala od rodziców w obcej szkole… Przy kolejnym wspomnieniu Snape zatrzymał się dłużej, była to bowiem pierwsza lekcja eliksirów. Hermiona siedzi w pierwszej ławce, dumnie wyprostowana, jednak widać, że się boi. Do klasy wszedł Snape, a wszystkie głosy od razu ucichły. Nawet do uszu pierwszaków doszły opowiastki o nauczycielu eliksirów. Snape jednak zamiast zacząć prowadzić lekcje, zaczyna się znęcać nad Harrym, zadając mu pytania. Hermiona znała odpowiedź na każde, pomimo tego nie została zapytana. Zagryzła mocniej wargi i uniosła wyżej głowę. Nie dała po sobie poznać, że ją to zabolało. Przez kolejne wspomnienia przelatywał, nie zwracając na nie większej uwagi. Zatrzymał się dopiero ponownie na pierwszej nocy jest i Dracona. Zobaczył jaka była nieśmiała i niepewna…

- Przestań! – krzyknęła, jednocześnie używając niewerbalnego zaklęcia tarczy. Severus cofnął się do tyłu o dwa kroki.

- Dobrze! Dobrze, Granger! Jak widać trzeba cię wkurzyć, abyś zaczęła działać!

- To… jest… prywatne! – warknęła, siadając z powrotem na kanapie i opadając na oparcie, wycieńczona. – Mam dość.

- Nie, jeszcze nie. Ostatni raz i dam ci spokój na dzisiaj. Legilimens!

            Hermiona idzie z bijącym sercem na pierwsze dodatkowe zajęcia ze Snape’em… Bierze Amortencje i wyznaje własne uczucia. Ich pierwsza noc, potem druga. Ostatni pocałunek z Draco… Rozmowa z panią Pomfery…

- Protego! – jęknęła Hermiona, celując różdżką w bliżej nieokreślonym kierunku. Nacisk na jej umysł opadł i wreszcie mogła wziąć oddech.

- Granger… o czym rozmawiałaś z Poppy? – zapytał powoli Severus, opuszczając różdżkę. Zrobił krok w jej stronę, przeszywając ją spojrzeniem.

- Ja… - serce Hermiony zaczęło bić szybciej i to wcale nie ze względu na zmęczenie ćwiczeniami. – Ja…

- Wysłów się wreszcie! – krzyknął niespodziewanie, powodując to, że Hermiona spadła prawie z kanapy.

- Jestem w ciąży, Severusie. – powiedziała szybko, ukrywając twarz w dłoniach. Nie wiadomo kiedy zły zaczęły płynąć jej po policzkach. Nie umiała ich nawet powstrzymać.

- Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów, za tak jawne kłamanie, panno Granger. – głos Snape’a był lodowaty, jakby wyprany ze wszelkich emocji.

- Dobrze wiesz, że nie kłamię. Widziałeś to. – jej ton był płaczliwy i piskliwy. Hermiona wstała chwiejnie z kanapy i podeszła do Severusa. Złapała go za rękaw szaty, ale wyszarpnął się w jednej chwili.

- To nie moje dziecko. Nie wmówisz mi tego. – warknął, patrząc na nią jak na wyjątkowo odrażającego robaka.

- Nie zamierzam ci nic wmawiać. Nikt się nie dowie. Nikomu nie powiem, jeśli nie chcesz.

- Nie masz co mówić, skoro ono nie jest moje, Granger! Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć. – cofnął się krok do tyłu.

- Nigdzie się nie wybieram, dopóki nie zaakceptujesz tego faktu! – Hermiona usiadła na poręczy fotela, ocierając świeże łzy z policzków. Nie musiał tego dziecka uznawać. Chciała, aby po prostu uwierzył.

- Jaką mam mieć pewność, że nie kłamiesz? Dziecko może być równie dobrze Malfoy’a!

- Możesz mi po prostu uwierzyć… albo skorzystać z Veritaserum.

- Veritaserum jest niebezpieczne na kobiet w ciąży. – warknął, po czym skrzywił się. Nie chciał tego powiedzieć. Ta sytuacja powoli wyprowadzała go z równowagi. – Dobrze, załóżmy, że mówisz prawdę. Skąd mam wiedzieć, że jutro cała szkoła nie będzie mówiła o jednym?

- To proste. Pani Pomfrey powiedziałam już, że dziecko jest Dracona. Co prawda poprosiłam ją również o dyskrecję, ale jeśli nagle po szkole zaczęłaby chodzić plotka, że to ty jesteś ojcem, zainterweniowałaby. Jestem tego pewna.

            Severus skrzywił się ponownie, bo już kolejny argument wytrąciła mu z ręki. Usiadł na drugim fotelu, przyglądając się Hermionie. Nie miał pojęcia z zrobić, ale jedno wiedział na pewno. Nikt, absolutnie nikt nie mógł się dowiedzieć… poza Dumbledorem. On musiał poznać prawdę, bo tylko tak mógł ją chronić.

- Granger, powiedziałaś mi wszystko, a teraz wynoś się. Muszę to wszystko przemyśleć.

- Oczywiście. – wstała z oparcia i podeszła do niego. Wyciągnęła rękę w jego kierunku, ale w połowie drogi ją opuściła. – Nie musisz uznawać dziecka. Mogę je sama wychować. Poza tym… cieszę się, że to dziecko jest twoje, a nie Dracona. – powiedziała i wyszła z pokoju.

            Snape ukrył twarz w dłoniach. Dlaczego on miał takiego cholernego pecha? Zaczął sypiać z nieodpowiednią kobietą i go pokarało! Zawsze tak było. Zawsze osoby na których zaczynało mu zależeć, cierpiały i to z jego winy. Powinien to przewidzieć i zakończyć  związek wcześniej. Raz na zawsze. Niestety był za to za słaby. Granger mu się podobała, to oczywiste. Te jej błyskotliwe odpowiedzi, młodzieńcze gesty, brak jakiegokolwiek doświadczenia i ufność. Zaufała mu na tyle, aby pokochać. Poznała prawdę, a mimo to nie odsunęła się. Poza tym, w jakimś stopniu cieszy się z tego dziecka, w każdym razie to właśnie wywnioskował z jej chorego toku myślenia. Nie wiedział ile z tego jest prawdą, a ile chęcią udobruchania go, ale jednak.

            Pokręcił głową i podszedł do barku, w którym trzymał alkohol. Od razu sięgnął po Ognistą Whisky i wziął potężnego łyka. Wzdrygnął się, po czym usiadł na fotelu, biorąc kolejnego. Wiedział, że nie może się upić, bo musi jeszcze porozmawiać z Dumbledore’em, ale nie mógł się powstrzymać od odłożenia butelki na stolik. Gdzie podziała się jego silna wola?

- Zniknęła wraz z celibatem… - powiedział ponuro, biorąc kolejnego łyka.



            Severus ocknął się około północy. Przeciągnął się i jęknął. Całe ciało mu zesztywniało, ale to przyjąłby z pocałowaniem ręki. Przypomniały mu się wydarzenia z przed paru godzin. Pokręcił głową, nie chcąc o tym myśleć i wstał z fotela. Ognistą Whisky znalazł rozlaną na ziemi.

- Evnanesco. – mruknął, kierując różdżkę w stronę butelki. Gdy dywan sam się wyczyścił wyszedł z salonu i skierował się do gabinetu Dumbledore’a. Pomimo tego, że pora była zdecydowanie za późna na odwiedziny, nie przejmował się. Ucieszyłby się nawet, gdyby musiał go obudzić. Przynajmniej nie tylko on byłby w parszywym nastroju.

- Severusie, czemu zawdzięczam tak późną wizytę? – dyrektor siedział za biurkiem, przeglądając jakieś papiery. Nadal był w szacie dziennej, więc nic nie wskazywało na to, aby miał się kłaść spać.

- Musimy porozmawiać. – warknął, podchodząc do okna.

            Dumbledore przyjrzał się Severusowi, jakby oceniając jego stan, po czym kiwnął głową. Odsunął fotel od biurka, złożył ze sobą ręce i czekał, uśmiechając się do siebie.

- Wystąpił pewien problem. Dość duży. – zaczął, ale dyrektor mu przerwał.

- Jeden problem, to nie problem. Dwa problemy to jest problem. Tak w każdym razie twierdzą mugole.

- Tak czy inaczej… Dumbledore, musisz mi obiecać, że zostanie to między nami. Absolutnie nikt nie może się dowiedzieć.

- Masz moje słowo, Severusie. A teraz, o co chodzi?

            Snape wyjrzał przez okno. Widok rozpościerał się na Zakazany Las. Ciemny i przerażający. Kryjący wiele tajemnic, w tym roku o wiele bardziej niebezpiecznych niż zwykle.

- Zostanę ojcem. – Severus skrzywił się, odrywając spojrzenie od okna i przenosząc je na dyrektora.

- Severusie, to wspaniała nowina! Przyznam, nie tego się spodziewałem, ale… Gratuluję. – Dumbledore wstał od biurka i podszedł do Mistrza Eliksirów.

- Wspaniała?! Ty chyba postradałeś zmysły, Dumbledore. W tej nowinie nie ma nic dobrego…

- Jak to nie? Szczerze mówiąc straciłem nadzieję, że się ustatkujesz i założysz rodzinę, ale jednak udało ci się to. Zapomniałeś o Lily. – głos dyrektora był łagodny, jakby tłumaczył coś oczywistego pięcioletniemu dziecku.

- Nie zapomniałem o niej. Nigdy nie zapomnę. – warknął, cofając się o krok. – Ale mam tę samą prośbę. Dziewczyna jest w niebezpieczeństwie. Musisz ją chronić. Lepiej niż ostatnio.

            Dumbledore skrzywił się na wspomnienie swojego największego błędu. Patrzył ze zbolałą miną na Severusa, który natomiast przybrał maskę obojętności. Gdyby tylko mógł naprawić błędy przeszłości.

- Zrobię co w mojej mocy, ale muszę wiedzieć kim ona jest.

- No i przechodzimy do najzabawniejszej części, która ci się prawdopodobnie nie spodoba. Ona jest uczennicą, Dumbledore.

            Dyrektor pobladł gwałtownie, jakby uświadomił sobie prawdę. Usiadł z powrotem za biurkiem, ukrywając na moment twarz w dłoniach. Potem wstał i zaczął chodzić po pokoju, intensywnie nad czymś myśląc. Severus obserwował go z irytacją.

- Skłamałbym mówiąc, że się cieszę, ale rozumiem. Przebywając z nią tyle czasu, w zamkniętym pomieszczeniu, każdy by się zakochał. Nie jesteś wyjątkiem.

- O czym ty mówisz?

- To było do przewidzenia. Panna Granger wybrała eliksiry, zrezygnowała z pana Malfoy’a, uratowała cię, tak, nie wolno ci o tym zapomnieć, Severusie! Jest nad wyraz utalentowaną uczennicą, dorównującą ci intelektem, a to w gruncie rzeczy rzadkość. I najważniejsze. Podświadomie ją wybrałeś, bo jest podobna do Lily Evans.

- Bredzisz…

- Czyżby? Inteligenta z zamiłowaniem do eliksirów, pochodząca z rodziny mugoli. Mówi ci to coś?

            Severus pokręcił głową, nie dopuszczając do siebie tej myśli. To chore. Lily była martwa i on dobrze o tym wiedział. Przez niego nie żyła.

- Czyli nie jesteś zły za sypianie z uczennicą w twojej szkole?

- Jestem zadowolony, że znalazłeś kogoś, kto odwzajemnia twoje uczucia. Może utemperuje to nieco twój… charakter.

- Starzejesz się Dumbledore.

- Być może. Każdego to czeka. – dyrektor uśmiechnął się, a w jego oczach zatańczyły wesołe ogniki. Chcąc nie chcąc Severus odetchnął głębiej. Byłą bezpieczna. Teoretycznie…

- Granger chce rozpowiedzieć, że dziecko jest Dracona. Nie sądzę aby to był dobry pomysł.

- Bo nie jest, ale jakby się nad tym dłużej zastanowić, lepszy niż żeby powiedzieć, że jest ono twoje. Ochronimy również pana Malfoy’a, jeśli zechce, ale musi on uznać dziecko. Voldemort nie może się dowiedzieć o twoim udziale. – Snape skinął głową, rozumiejąc powagę sytuacji. A więc wybrali mniejsze zło, ale w razie gdyby wszystko poszło źle, ucierpiałby na tym jego własny chrześniak. – Pannie Granger przekażesz, że  spokojnie może ukończyć ten rok i nie poniesie żadnych konsekwencji. I tak ona została najbardziej z waszej dwójki ukarana. Bardzo ułatwiłoby sprawę, gdybym powiedział Minerwie o tym, że to ty…

- Dumbledore, obiecałeś! – przypomniał mu, robiąc krok do przodu.

- Popełniasz te same błędy co ostatnio. Ludzie spostrzegaliby cię całkiem inaczej…

- Jako faceta, który sypia z uczennicą! Daruj sobie Dumbledore.

            Dyrektor wniósł teatralnie oczy ku niebu, ale spodziewał się takiej reakcji. Severus był zdecydowanie nie reformowalny i jedyny z swoim rodzaju. A osoby, które darzył jakimś cieplejszym uczuciem musiały mieć nerwy na wodzy. Każdy o tym wiedział.

- Nie trzymaj dłużej w niepewności panny Grager. Pewnie wychodzi z sobie.

- Zrobię co będę uważał za słuszne. – warknął i skierował się drzwi. Gdy już miał ręce na klamce, odwrócił się. – Dziękuję Dumbledore.

13 komentarzy:

  1. Kurcze rozdział jest G E N I A L N Y !
    To w takim razie znaczy, że Snape uzna dziecko? ;D
    jestem strasznie ciekawa reakcji Dracona i troche poirytowana tym, że Hermiona okłamała przyjaciół ;D
    czekam na kolejny rozdział ;D
    pozdrawiam ciepło i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle, nieźle! ;D
    Świetne rozmowy, jestem ciekawa co będzie dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Skłamała przyjaciołom.. z jednej strony uratowała tym Snape'a od ich nienawiści i plotek, ale z drugiej strony wplątała się w sytuację, w której ciągle będzie musiała nie mówić prawdy. Jeśli chodzi o Severusa to jestem z niego bardzo dumna :-) Przynajmniej się na nią nie wydarł, ani nie wyrzucił, tylko załatwił to tak jak facet. Dobrze, że powiedział dyrektorowi, jednak po raz kolejny nikt nie dowie się o jego dobrej stronie..

    OdpowiedzUsuń
  4. No, wreszcie jestem :3
    To jest fantastyczne. Najlepszy rozdział ze wszystkich. Pobiłaś nawet mój ulubiony drugi ;D
    S U P E R!!!
    /Fleur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahhaha xd rozdział drugi dlatego, ze są najawne sceny erotyczne czy z jakiegoś innego powodu był on twoim ulubionym? xd

      Usuń
  5. Omfg *o* Postarałaś się, i to jak <3
    Mam pomysł: Jak już napiszesz więcej rozdziałów, to może złożysz to w książkę? Jest serio genialne :3 /~Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa propozycja, ale watpię aby ktoś chciał ją kupić xd

      Usuń
  6. Od pierwszego rozdziału, aż do tego miejsca. Może jestem okropna ale cieszę się, że chcą wpisać jako ojca Draco. Nie tracę nadziei na jakąś tragiczną śmierć Snape'a i pojawienie się Draco. Ahhh rozmarzona i naiwna ja. Życzę dużo weny ~~ Zielonooka

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj zaczęłam czytać Twojego bloga, tak około 10:30 i właśnie przed chwilą skończyłam całego :) Cudowny blog! Wspaniałe wątki! Po prostu cud miód malina! :)
    Już pomijam błędy ortograficzne oraz gdzieniegdzie ścisłość zdań :D to nie jest istotne, bo jak spojrzeć na całość wszystko po prostu przerosło moje oczekiwania :) Gratuluję talentu :)
    nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów *.*

    ~Every (Ola)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiedziałam, że Snape tak zareaguje na tą wieść, ale w sumie Sev to Sev, porywczy i gwałtowny ;> lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Popatrz
    http://najaranatabletkami.tumblr.com/post/121511971918/jeden-problem-to-nie-problem-dwa-problemy-to

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję