Jestem znowu na wakacjach, ale tym razem z dostępem do internetu. Notki powinny być w miarę regularnie, ale wiecie jak to jest... brak czasu na cokolwiek. Jednak będę się starać.
Zapraszam ;D
- Jestem w
ciąży. – wydusiła z siebie, szybko i mało wyraźnie.
- Co jesteś? –
zapytał ponownie Ron, marszcząc brwi.
- W ciąży,
Ronaldzie! – powtórzyła głośniej, ale nie na tyle, aby inni Gryfoni ją
usłyszeli. Ta wiadomość i tak rozniesie się po szkole w ekspresowym tempie, nie
musiała tego przyśpieszać.
- To taki żart,
prawda? Powiedz, że to żart… - jęknęła Ginny, zasłaniając usta ręką.
Hermiona zaprzeczyła głową,
obserwując reakcje przyjaciół. Harry siedział jakby go zamurowało. Nie odezwał
się ani słowem, tylko gapił się na nią z szeroko otwartymi oczami. Ron kręcił z
niedowierzaniem głową i mamrotał coś do siebie. Ginny natomiast jak zwykle
okazała się najbardziej myśląca z nich wszystkich.
- Hermiono…
ojcem jest Malfoy? – jej ton świadczył o tym, że może i kiedyś miała do niego
jakiś szacunek, ze względu na nią, ale teraz zniknął on bezpowrotnie. Hermiona
nie zdążyła nawet odpowiedzieć, kiedy rozległ się okrzyk Rona.
- Zabiję
gnoja! Przysięgam! – chłopak oderwał się z miejsca, jakby dopiero teraz
uświadomił sobie prawdę. – Ja mu już wybiję z głowy Hermionę!
- Ron, idioto!
Uspokój się! – warknęła Ginny i razem z Harrym uwiesili się na nim, aby zmusić
go, do ponownego zajęcia miejsca.
- Hermiono,
jesteś absolutnie pewna, że to on jest ojcem? – Harry spojrzał na nią poważnie,
przestając się przejmować Ronem, który nadal mamrotał obelgi pod adresem
Dracona.
- Niestety
tak. – odpowiedziała, patrząc na kant stołu. Nie miała odwagi spojrzeć mu w
oczy, bo bała się, że zobaczy w nich prawdę.
- Co
zamierzasz zrobić? Zatrzymasz dziecko?
- Tak. Wiem,
że będzie trudno, ale…
- Pomożemy ci!
– przerwała jej Ginny. Wstała z miejsca i przytuliła ją mocno do siebie. –
Jesteśmy z tobą.
- Jasne, że
tak. – dorzucił Harry i szturchnął Rona.
- Ee… będzie
dobrze, Hermiono. – uśmiechnął się pocieszycielsko i co ją bardzo zdziwiło, gdy
tylko Ginny wróciła na miejsce, przytulił ją lekko do siebie.
- Dziękuję
wam. – powiedziała cicho wzruszona, ocierając zły, które tym razem nie
potrafiła zatamować.
Nie spodziewała się, aż tak ciepłej
reakcji z ich strony. Wiedziała, że jej pomogą, ale nie sądziła, że będą aż tak
bardzo za nią. Bała się jedynie o Dracona, który teraz będzie musiał znosić
Rona i Ginny, dogryzających mu w każdym możliwym momencie. Harry prawdopodobnie
będzie ponad to, co nie znaczy, że go to nie obchodzi. Podejrzewała jednak, że
on rozumiał więcej. Może nie zdawał sobie sprawy, że ojcem nie jest Malfoy, ale
mógł się domyślać, że zamieszany jest w to w jakimś, nie wiadomo do końca w
jakim stopniu, Snape.
- Kiedy
powiesz Malfoy’owi prawdę? – zapytała po chwili Ginny, przerywając jej smętne
rozmyślania.
- Jak
najszybciej. Na razie wieczorem mam eliksiry ze Snape’em, więc dzisiaj na pewno
nie zdążę. Poza tym… chyba najpierw sama powinnam się z tą myślą oswoić, a
dopiero później go informować.
Po tych słowach wstała od stolika i
poszła do swojego dormitorium. Z ulgą zauważyła, że było puste. Choć raz miała
trochę szczęścia. Usiadła brzegu łóżka i odetchnęła głębiej. Rozmowa z
przyjaciółmi wypadła o wiele lepiej niż się spodziewała. Zachowali się
dokładnie tak, jak od nich oczekiwała. Wiedziała, że zrobią dla niej wszystko i
w każdej kwestii pomogą. Mogła na nich polegać.
Ponownie wzięła większy oddech,
czując, że zbiera jej się na płacz. Chciała się uspokoić, ale nie mogła. Ukryła
twarz w dłoniach. Łzy zaczęły jej płynąć po policzkach, mocząc szatę. Nie słyszała
nawet, że ktoś wszedł do pokoju. Zorientowała się dopiero, kiedy poczuła, że
Ginny ją obejmuje i przytula do siebie.
- Cii… nie
płacz. Wszystko będzie dobrze. – usłyszała jej kojący głos. Hermiona zamknęła
oczy, starając się zapomnieć o dzisiejszym dniu.
- Idę do Snape’a. – powiedziała,
schodząc z dormitorium do Salonu. Harry i Ron grali w szachy. Ten pierwszy
przegrywał z kretesem. Jak zwykle zresztą.
- Nie możesz
sobie dzisiaj darować? Powiesz mu, że jesteś chora, albo jeszcze nie
wydobrzałaś po tym jak zasłabłaś. – zasugerował Harry, marszcząc czoło. Nie
miał pojęcia jaki zrobić ruch, aby nie stracić pionka.
- Nie mogę.
Snape dzisiaj rano mi powiedział, że bezwzględnie chce mnie widzieć w swoim
gabinecie. Znasz go… - pokręciła głową. Tak naprawdę dałaby wiele, aby móc
zostać w Wieży Gryffindoru. Nie spodziewała się, aby dzisiejszy wieczór był
miły.
Harry wzruszył tylko ramionami,
zgadzając się z nią. Obydwoje życzyli jej powodzenia, po czym wrócili do gry.
Hermiona wyszła przez dziurę pod portretem i ruszyła korytarzem. Po drodze
spotkała tylko tych, którzy wracali z późnej kolacji. W końcu był piątek i
zaczął się weekend. Ludzie mogli pozwolić sobie na więcej luzu, niż tylko
ciągła nauka. Gdy znalazła się w lochach, serce zaczęło jej bić szybciej.
Strasznie się bała rozmowy z Severusem. Będzie się wydzierać, obrażać i
dyskryminować ją. Tego była pewna, jednak doszła do wniosku, że pozwoli na to
wszystko, jeśli tylko jej nie odrzuci. Jeśli tylko nie odrzuci dziecka, które
przecież potrzebowało ojca. Nawet kogoś takiego jak on.
- Granger,
długo jeszcze tak będziesz stać pod drzwiami?
Hermiona odwróciła się gwałtownie i
prawie wpadła na Severusa, który stał za nią i uśmiechał się ironicznie.
Odetchnęła głębiej i zrobiła krok do tyłu.
- Czyżby zabrakło
ci odwagi, aby zapukać? – dodał i otworzył przed nią drzwi.
- Skąd. Po
prostu… zamyśliłam się. – powiedziała zgodnie z prawdą i weszła do gabinetu. –
Możemy dzisiaj po prostu porozmawiać? Bez ważenia eliksirów?
Snape przyjrzał jej się zdziwiony. Jeszcze
nigdy wcześniej nie okazała słabości. Wybiło go to trochę z pantałyku, ale
zamiast od razu się zgodzić, zapytał.
- Dlaczego
miałbym na to przystać?
- Nie czuję
się najlepiej. To chyba skutki uboczne wczorajszego omdlenia. – wymyśliła na
poczekaniu, dziękując Merlinowi, że Harry wcześniej o tym powiedział. Inaczej
miałaby jedną wielką pustkę w głowie. – Mam ochotę na wygodną kanapę i gorący
kubek herbaty.
- Przystaję na
to tylko dlatego, że faktycznie wyglądasz nieco blado, chociaż świadomy jestem,
że to jakiś podstęp. – westchnął teatralnie, po czym pokierował ją do swoich
pokoi. Weszli do salonu i tak jak ostatnio, ona zajęła kanapę, a on fotel naprzeciwko.
Severus pstryknął palcami i chwilę
później pojawił się obok niego domowy skrzat, kłaniając się tak mocno, że nosem
dotknął ziemi. Hermiona prychnęła z oburzenia, ale nie odezwała się słowem.
Podejrzewała, że Snape również wyśmieje ją za jej organizację.
- Przynieś nam
dwie herbaty. – warknął do skrzata, który po chwili zniknął. - Dalej hodujesz tą wesz?
- To nie wesz,
tylko W.E.S.Z. i nie chcę o tym rozmawiać.
- Doprawy? –
zapytał ironicznie. Na stoliku pojawiły się dwa kubki gorącej herbaty. Najwidoczniej
ten o to stolik działał tak samo jak te w Wielkiej Sali. – A więc o czym
chciałaś ze mną porozmawiać, panno Granger?
Hermiona nic sobie nie robiąc z
jawnego naigrywania z niej, sięgnęła po kubek i objęła go rękami, aby je nieco
ogrzać. Pomimo tego, że w kominku hulał wesoło ogień, w pokoju panował
nieprzyjemny chłód. Spojrzała na swojego profesora, lustrując go wzrokiem. Jego
czarne włosy, wiecznie w nieładzie, teraz leżały spokojnie ułożone. Wyglądały
jakby czesał się przed jej przyjściem. Oczy, czarne jak smoła i zdecydowanie
zimne, wręcz lodowate, teraz jakby nieco stopniały. Nie patrzyły na nią ze
złością, jak zawsze. Teraz widziała w nich tylko ironię, co było pewnym
postępem. Usta były wygięte na kształt czegoś, co tylko według Severusa mogło
byś uśmiechem. Dla każdego postronnego obserwatora, owszem mógłby to być
uśmiech, ale samej śmierci. Szata, bardzo różniła się od tej, co widziała rano.
Była świeża i wyprasowana. Oczywiście czarna.
- Długo
będziesz się tak gapić, Granger? – warknął w końcu, przewracając oczami.
- Nie możesz
choć na moment zrezygnować z tego czarnego humoru?
- Nie
przeginaj… - zagroził, ale niepostrzeżenie uśmiechnął się.
- Wiesz…
zastanawiałam się, po co jakiś czas temu, przyszła do ciebie Narcyza Malfoy? –
powiedziała powoli, ważąc każde słowo. Jeden fałszywy ruch i mogła wylecieć z
pokoju w ekspresowym tempie. A przecież musiała z nim jeszcze porozmawiać na
najważniejszy temat.
- Czemu cię to
interesuje? – zapytał podejrzliwie, mrużąc oczy. Wkroczyła w strefę prywatną.
- Jestem po
prostu ciekawa. Przyszła do ciebie aż dwa razy, to intrygujące. – zaczęła, po
czym wpadła na pewien pomysł. – Czyżby jakieś potajemne spotkania? Mam zacząć
czuć się zazdrosna?
- Uważaj na
słowa. – ostrzegł ją już drugi raz tego wieczoru. – A więc dowiedź się, że
owszem. To były potajemne spotkania.
Hermiona zbladła, nie do końca
rozumiejąc. Naprawdę miał aż tak fatalny gust, aby umawiać się z Narcyzą?
Przecież ta kobieta to zło wcielone.
- Na brodę
Merlina, Granger! Nie takie spotkania mam na myśli. Ona jest śmierciożercą.
Musiała mi przekazać parę… istotnych spraw. – Snape spojrzał w bok. Ciężko było
mu mówić, o takich rzeczach, szczególnie przy niej. Była taka niewinna, nie
powinna wiedzieć o tego typu sprawach. Dumbledore by go zabił, za to, że ją
wtajemniczył O tym nie wie nawet Zakon!
- Oh… -
Hermiona zarumieniła się, dopiero teraz rozumiejąc. A więc dlatego wydawała się
wtedy taka ważna. Była posłańcem. – Dlaczego akurat wysłał… ją?
- To chyba
oczywiste? Jest matką syna, który uczy się w tej szkole i to w dodatku
Ślizgona. Wszystkim powszechnie wiadomo, że przyjaźnię się z Malfoy’ami więc
nikogo nie zdziwiłaby ta wizyta. Co innego gdyby do szkoły wparowała…
Bellatriks.
- I co takiego
ci przekazała? – zapytała drżącym głosem. Skoro powiedział jej już tyle, to
czemu nie miałby powiedzieć więcej. Co może się stać?
- To sprawa
pomiędzy mną, Czarnym Panem a Dumbledore’em. Nic ci do tego. – powiedział
jedynie, sięgając po herbatę. Wziął dużego łyka, po czym znowu odstawił ją na
stolik.
Hermiona skinęła głową i
nieświadomie odetchnęła z ulgą. Tak naprawdę nie była pewna, czy chciałaby się
dowiedzieć prawdy. Te sprawy z pewnością nie były przeznaczone dla jej uszu. Severus
zresztą dobrze o tym wiedział.
- Czyli jesteś
na każde zawołanie Voldemorta? – kontynuowała przesłuchanie.
- Właściwie to
nie. – powiedział powoli, przyglądając się jej uważnie. – Zazwyczaj przychodzę
jakąś godzinę później. W ten sposób Czarny Pan myśli, że przychodzę z jego
rozkazu, ale jednak pod namową Dumbledore’a.
Hermiona już otworzyła usta, aby
zadać kolejne pytanie, ale Severus ją uprzedził.
- Nie powiem
ci więcej. Nie dobrze byłoby, gdybyś o wszystkim wiedziała, szczególnie, że nie
masz pojęcia o Oklumencji. To niebezpieczne. – pokręcił głową, wzruszając ramionami.
- Nie uważasz,
że lepiej byłoby, gdybym ją umiała? Oprócz tego, że Voldemort może dowiedzieć
się dzięki mnie o tobie, to również o Harrym. Wiem dużo rzeczy, które mogłyby
mu się przydać.
Snape wstał z fotela i przyjrzał się
jej uważnie. Nie znając Oklumencji, była narażona na działanie złych mocy.
Czarny Pan mógł się poprzez nią dowiedzieć wielu ciekawych informacji. Poza
tym, opanowanie Oklumencji pomogłoby jej oczyścić umysł, więc wyszłoby to na
dobre.
- W porządku.
Nauczę cię. – powiedział w końcu. – Najlepiej byłoby gdybyśmy zaczęli od razu.
- Od razu? –
powtórzyła niepewna. Nie zapomniała jeszcze jak Harry nie lubił tych lekcji. –
Nie możemy poczekać chociaż do jutra?
- Nie widzę w
tym sensu. Im szybciej zaczniemy tym lepiej. – rzucił i wyciągnął za pazuchy
różdżkę. – Kiedy rzucę zaklęcie, wejdę do twojej głowy. Poznam wszystkie myśli
i uczucia. Twoim zadaniem jest odparcie mnie. Możesz próbować wszystkiego. I
tak nie sądzę, aby cię od razu udało. Gotowa?
- Nie… -
jęknęła, również wyciągając różdżkę.
- Granger, weź
się w garść. Liczę do trzech. Raz… dwa… trzy. Legilimens!
Hermiona krzyknęła, nie będąc
przygotowaną na to co się stało. Przed oczami miała sceny z własnego
dzieciństwa.
Mała
dziewczynka dostaje loda od taty w wesołym miasteczku, który prawie natychmiast
spada na ziemie… Scena zmieniła się na kolejną. Starsza Hermiona idzie pierwszy raz do mugolskiej szkoły… Dostaje list
z Hogwartu… Pierwsza wizyta na ulicy Pokątnej…
Ocknęła się na podłodze, klęcząc.
Oddech znacznie przyśpieszył, ale udało jej się podnieść i usiąść na brzegu
kanapy. Spojrzała z wściekłością na Snape’a.
- Mówiłam, że
nie jestem gotowa. – wysapała, odgarniając włosy z twarzy.
- Nigdy nie
będziesz. – Severus przewrócił oczami. – Ale jako, że dzisiaj jesteś… niedysponowana,
powiedz mi, kiedy mam zacząć.
Hermiona skinęła głową, biorąc
głębszy oddech. Dopiero teraz pomyślała, że te ćwiczenia mogą być nie zdrowe
dla dziecka… Już nie długo i tak się
dowie. Doszła do wniosku i kiwnęła głową.
- Zaczynaj.
- Legilimens!
Tym razem była przygotowana na to co
się stanie. Zacisnęła mocniej zęby, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Pomimo tego, nadal nie mogła zatrzymać potoku wspomnień.
Pierwsza
noc z dala od rodziców w obcej szkole… Przy kolejnym wspomnieniu Snape
zatrzymał się dłużej, była to bowiem pierwsza lekcja eliksirów. Hermiona siedzi w pierwszej ławce, dumnie
wyprostowana, jednak widać, że się boi. Do klasy wszedł Snape, a wszystkie
głosy od razu ucichły. Nawet do uszu pierwszaków doszły opowiastki o
nauczycielu eliksirów. Snape jednak zamiast zacząć prowadzić lekcje, zaczyna
się znęcać nad Harrym, zadając mu pytania. Hermiona znała odpowiedź na każde,
pomimo tego nie została zapytana. Zagryzła mocniej wargi i uniosła wyżej głowę.
Nie dała po sobie poznać, że ją to zabolało. Przez kolejne wspomnienia
przelatywał, nie zwracając na nie większej uwagi. Zatrzymał się dopiero
ponownie na pierwszej nocy jest i Dracona. Zobaczył jaka była nieśmiała i
niepewna…
- Przestań! –
krzyknęła, jednocześnie używając niewerbalnego zaklęcia tarczy. Severus cofnął
się do tyłu o dwa kroki.
- Dobrze!
Dobrze, Granger! Jak widać trzeba cię wkurzyć, abyś zaczęła działać!
- To… jest…
prywatne! – warknęła, siadając z powrotem na kanapie i opadając na oparcie,
wycieńczona. – Mam dość.
- Nie, jeszcze
nie. Ostatni raz i dam ci spokój na dzisiaj. Legilimens!
Hermiona
idzie z bijącym sercem na pierwsze dodatkowe zajęcia ze Snape’em… Bierze
Amortencje i wyznaje własne uczucia. Ich pierwsza noc, potem druga. Ostatni
pocałunek z Draco… Rozmowa z panią Pomfery…
- Protego! – jęknęła Hermiona, celując
różdżką w bliżej nieokreślonym kierunku. Nacisk na jej umysł opadł i wreszcie
mogła wziąć oddech.
- Granger… o
czym rozmawiałaś z Poppy? – zapytał powoli Severus, opuszczając różdżkę. Zrobił
krok w jej stronę, przeszywając ją spojrzeniem.
- Ja… - serce
Hermiony zaczęło bić szybciej i to wcale nie ze względu na zmęczenie
ćwiczeniami. – Ja…
- Wysłów się
wreszcie! – krzyknął niespodziewanie, powodując to, że Hermiona spadła prawie z
kanapy.
- Jestem w
ciąży, Severusie. – powiedziała szybko, ukrywając twarz w dłoniach. Nie wiadomo
kiedy zły zaczęły płynąć jej po policzkach. Nie umiała ich nawet powstrzymać.
- Gryffindor
traci pięćdziesiąt punktów, za tak jawne kłamanie, panno Granger. – głos
Snape’a był lodowaty, jakby wyprany ze wszelkich emocji.
- Dobrze
wiesz, że nie kłamię. Widziałeś to. – jej ton był płaczliwy i piskliwy.
Hermiona wstała chwiejnie z kanapy i podeszła do Severusa. Złapała go za rękaw
szaty, ale wyszarpnął się w jednej chwili.
- To nie moje
dziecko. Nie wmówisz mi tego. – warknął, patrząc na nią jak na wyjątkowo
odrażającego robaka.
- Nie
zamierzam ci nic wmawiać. Nikt się nie dowie. Nikomu nie powiem, jeśli nie
chcesz.
- Nie masz co
mówić, skoro ono nie jest moje, Granger! Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć. –
cofnął się krok do tyłu.
- Nigdzie się
nie wybieram, dopóki nie zaakceptujesz tego faktu! – Hermiona usiadła na
poręczy fotela, ocierając świeże łzy z policzków. Nie musiał tego dziecka
uznawać. Chciała, aby po prostu uwierzył.
- Jaką mam
mieć pewność, że nie kłamiesz? Dziecko może być równie dobrze Malfoy’a!
- Możesz mi po
prostu uwierzyć… albo skorzystać z Veritaserum.
- Veritaserum
jest niebezpieczne na kobiet w ciąży. – warknął, po czym skrzywił się. Nie
chciał tego powiedzieć. Ta sytuacja powoli wyprowadzała go z równowagi. –
Dobrze, załóżmy, że mówisz prawdę. Skąd mam wiedzieć, że jutro cała szkoła nie
będzie mówiła o jednym?
- To proste.
Pani Pomfrey powiedziałam już, że dziecko jest Dracona. Co prawda poprosiłam ją
również o dyskrecję, ale jeśli nagle po szkole zaczęłaby chodzić plotka, że to
ty jesteś ojcem, zainterweniowałaby. Jestem tego pewna.
Severus skrzywił się ponownie, bo
już kolejny argument wytrąciła mu z ręki. Usiadł na drugim fotelu, przyglądając
się Hermionie. Nie miał pojęcia z zrobić, ale jedno wiedział na pewno. Nikt,
absolutnie nikt nie mógł się dowiedzieć… poza Dumbledorem. On musiał poznać
prawdę, bo tylko tak mógł ją chronić.
- Granger,
powiedziałaś mi wszystko, a teraz wynoś się. Muszę to wszystko przemyśleć.
- Oczywiście.
– wstała z oparcia i podeszła do niego. Wyciągnęła rękę w jego kierunku, ale w
połowie drogi ją opuściła. – Nie musisz uznawać dziecka. Mogę je sama wychować.
Poza tym… cieszę się, że to dziecko jest twoje, a nie Dracona. – powiedziała i
wyszła z pokoju.
Snape ukrył twarz w dłoniach.
Dlaczego on miał takiego cholernego pecha? Zaczął sypiać z nieodpowiednią
kobietą i go pokarało! Zawsze tak było. Zawsze osoby na których zaczynało mu
zależeć, cierpiały i to z jego winy. Powinien to przewidzieć i zakończyć związek wcześniej. Raz na zawsze. Niestety
był za to za słaby. Granger mu się podobała, to oczywiste. Te jej błyskotliwe
odpowiedzi, młodzieńcze gesty, brak jakiegokolwiek doświadczenia i ufność. Zaufała
mu na tyle, aby pokochać. Poznała prawdę, a mimo to nie odsunęła się. Poza tym,
w jakimś stopniu cieszy się z tego dziecka, w każdym razie to właśnie
wywnioskował z jej chorego toku myślenia. Nie wiedział ile z tego jest prawdą,
a ile chęcią udobruchania go, ale jednak.
Pokręcił głową i podszedł do barku,
w którym trzymał alkohol. Od razu sięgnął po Ognistą Whisky i wziął potężnego
łyka. Wzdrygnął się, po czym usiadł na fotelu, biorąc kolejnego. Wiedział, że
nie może się upić, bo musi jeszcze porozmawiać z Dumbledore’em, ale nie mógł
się powstrzymać od odłożenia butelki na stolik. Gdzie podziała się jego silna
wola?
- Zniknęła
wraz z celibatem… - powiedział ponuro, biorąc kolejnego łyka.
Severus ocknął się około północy.
Przeciągnął się i jęknął. Całe ciało mu zesztywniało, ale to przyjąłby z
pocałowaniem ręki. Przypomniały mu się wydarzenia z przed paru godzin. Pokręcił
głową, nie chcąc o tym myśleć i wstał z fotela. Ognistą Whisky znalazł rozlaną
na ziemi.
- Evnanesco. – mruknął, kierując różdżkę w
stronę butelki. Gdy dywan sam się wyczyścił wyszedł z salonu i skierował się do
gabinetu Dumbledore’a. Pomimo tego, że pora była zdecydowanie za późna na
odwiedziny, nie przejmował się. Ucieszyłby się nawet, gdyby musiał go obudzić.
Przynajmniej nie tylko on byłby w parszywym nastroju.
- Severusie,
czemu zawdzięczam tak późną wizytę? – dyrektor siedział za biurkiem,
przeglądając jakieś papiery. Nadal był w szacie dziennej, więc nic nie
wskazywało na to, aby miał się kłaść spać.
- Musimy
porozmawiać. – warknął, podchodząc do okna.
Dumbledore przyjrzał się Severusowi,
jakby oceniając jego stan, po czym kiwnął głową. Odsunął fotel od biurka,
złożył ze sobą ręce i czekał, uśmiechając się do siebie.
- Wystąpił
pewien problem. Dość duży. – zaczął, ale dyrektor mu przerwał.
- Jeden
problem, to nie problem. Dwa problemy to jest problem. Tak w każdym razie
twierdzą mugole.
- Tak czy
inaczej… Dumbledore, musisz mi obiecać, że zostanie to między nami. Absolutnie
nikt nie może się dowiedzieć.
- Masz moje
słowo, Severusie. A teraz, o co chodzi?
Snape wyjrzał przez okno. Widok
rozpościerał się na Zakazany Las. Ciemny i przerażający. Kryjący wiele
tajemnic, w tym roku o wiele bardziej niebezpiecznych niż zwykle.
- Zostanę
ojcem. – Severus skrzywił się, odrywając spojrzenie od okna i przenosząc je na
dyrektora.
- Severusie,
to wspaniała nowina! Przyznam, nie tego się spodziewałem, ale… Gratuluję. –
Dumbledore wstał od biurka i podszedł do Mistrza Eliksirów.
- Wspaniała?!
Ty chyba postradałeś zmysły, Dumbledore. W tej nowinie nie ma nic dobrego…
- Jak to nie?
Szczerze mówiąc straciłem nadzieję, że się ustatkujesz i założysz rodzinę, ale
jednak udało ci się to. Zapomniałeś o Lily. – głos dyrektora był łagodny, jakby
tłumaczył coś oczywistego pięcioletniemu dziecku.
- Nie
zapomniałem o niej. Nigdy nie zapomnę. – warknął, cofając się o krok. – Ale mam
tę samą prośbę. Dziewczyna jest w niebezpieczeństwie. Musisz ją chronić. Lepiej
niż ostatnio.
Dumbledore skrzywił się na
wspomnienie swojego największego błędu. Patrzył ze zbolałą miną na Severusa,
który natomiast przybrał maskę obojętności. Gdyby tylko mógł naprawić błędy
przeszłości.
- Zrobię co w
mojej mocy, ale muszę wiedzieć kim ona jest.
- No i
przechodzimy do najzabawniejszej części, która ci się prawdopodobnie nie
spodoba. Ona jest uczennicą, Dumbledore.
Dyrektor pobladł gwałtownie, jakby
uświadomił sobie prawdę. Usiadł z powrotem za biurkiem, ukrywając na moment
twarz w dłoniach. Potem wstał i zaczął chodzić po pokoju, intensywnie nad czymś
myśląc. Severus obserwował go z irytacją.
- Skłamałbym
mówiąc, że się cieszę, ale rozumiem. Przebywając z nią tyle czasu, w zamkniętym
pomieszczeniu, każdy by się zakochał. Nie jesteś wyjątkiem.
- O czym ty
mówisz?
- To było do
przewidzenia. Panna Granger wybrała eliksiry, zrezygnowała z pana Malfoy’a,
uratowała cię, tak, nie wolno ci o tym zapomnieć, Severusie! Jest nad wyraz
utalentowaną uczennicą, dorównującą ci intelektem, a to w gruncie rzeczy rzadkość.
I najważniejsze. Podświadomie ją wybrałeś, bo jest podobna do Lily Evans.
- Bredzisz…
- Czyżby?
Inteligenta z zamiłowaniem do eliksirów, pochodząca z rodziny mugoli. Mówi ci
to coś?
Severus pokręcił głową, nie
dopuszczając do siebie tej myśli. To chore. Lily była martwa i on dobrze o tym
wiedział. Przez niego nie żyła.
- Czyli nie
jesteś zły za sypianie z uczennicą w twojej szkole?
- Jestem
zadowolony, że znalazłeś kogoś, kto odwzajemnia twoje uczucia. Może utemperuje
to nieco twój… charakter.
- Starzejesz
się Dumbledore.
- Być może.
Każdego to czeka. – dyrektor uśmiechnął się, a w jego oczach zatańczyły wesołe
ogniki. Chcąc nie chcąc Severus odetchnął głębiej. Byłą bezpieczna.
Teoretycznie…
- Granger chce
rozpowiedzieć, że dziecko jest Dracona. Nie sądzę aby to był dobry pomysł.
- Bo nie jest,
ale jakby się nad tym dłużej zastanowić, lepszy niż żeby powiedzieć, że jest
ono twoje. Ochronimy również pana Malfoy’a, jeśli zechce, ale musi on uznać
dziecko. Voldemort nie może się dowiedzieć o twoim udziale. – Snape skinął
głową, rozumiejąc powagę sytuacji. A więc wybrali mniejsze zło, ale w razie
gdyby wszystko poszło źle, ucierpiałby na tym jego własny chrześniak. – Pannie
Granger przekażesz, że spokojnie może
ukończyć ten rok i nie poniesie żadnych konsekwencji. I tak ona została
najbardziej z waszej dwójki ukarana. Bardzo ułatwiłoby sprawę, gdybym
powiedział Minerwie o tym, że to ty…
- Dumbledore,
obiecałeś! – przypomniał mu, robiąc krok do przodu.
- Popełniasz
te same błędy co ostatnio. Ludzie spostrzegaliby cię całkiem inaczej…
- Jako faceta,
który sypia z uczennicą! Daruj sobie Dumbledore.
Dyrektor wniósł teatralnie oczy ku niebu,
ale spodziewał się takiej reakcji. Severus był zdecydowanie nie reformowalny i
jedyny z swoim rodzaju. A osoby, które darzył jakimś cieplejszym uczuciem musiały
mieć nerwy na wodzy. Każdy o tym wiedział.
- Nie trzymaj
dłużej w niepewności panny Grager. Pewnie wychodzi z sobie.
- Zrobię co
będę uważał za słuszne. – warknął i skierował się drzwi. Gdy już miał ręce na
klamce, odwrócił się. – Dziękuję Dumbledore.
Kurcze rozdział jest G E N I A L N Y !
OdpowiedzUsuńTo w takim razie znaczy, że Snape uzna dziecko? ;D
jestem strasznie ciekawa reakcji Dracona i troche poirytowana tym, że Hermiona okłamała przyjaciół ;D
czekam na kolejny rozdział ;D
pozdrawiam ciepło i weny życzę ;*
Nieźle, nieźle! ;D
OdpowiedzUsuńŚwietne rozmowy, jestem ciekawa co będzie dalej ;D
Skłamała przyjaciołom.. z jednej strony uratowała tym Snape'a od ich nienawiści i plotek, ale z drugiej strony wplątała się w sytuację, w której ciągle będzie musiała nie mówić prawdy. Jeśli chodzi o Severusa to jestem z niego bardzo dumna :-) Przynajmniej się na nią nie wydarł, ani nie wyrzucił, tylko załatwił to tak jak facet. Dobrze, że powiedział dyrektorowi, jednak po raz kolejny nikt nie dowie się o jego dobrej stronie..
OdpowiedzUsuńNo, wreszcie jestem :3
OdpowiedzUsuńTo jest fantastyczne. Najlepszy rozdział ze wszystkich. Pobiłaś nawet mój ulubiony drugi ;D
S U P E R!!!
/Fleur
Hahahhaha xd rozdział drugi dlatego, ze są najawne sceny erotyczne czy z jakiegoś innego powodu był on twoim ulubionym? xd
UsuńOmfg *o* Postarałaś się, i to jak <3
OdpowiedzUsuńMam pomysł: Jak już napiszesz więcej rozdziałów, to może złożysz to w książkę? Jest serio genialne :3 /~Luna
Ciekawa propozycja, ale watpię aby ktoś chciał ją kupić xd
UsuńOd pierwszego rozdziału, aż do tego miejsca. Może jestem okropna ale cieszę się, że chcą wpisać jako ojca Draco. Nie tracę nadziei na jakąś tragiczną śmierć Snape'a i pojawienie się Draco. Ahhh rozmarzona i naiwna ja. Życzę dużo weny ~~ Zielonooka
OdpowiedzUsuńwidac ze nie tylko ja mam takia nadzieje ;)
UsuńDzisiaj zaczęłam czytać Twojego bloga, tak około 10:30 i właśnie przed chwilą skończyłam całego :) Cudowny blog! Wspaniałe wątki! Po prostu cud miód malina! :)
OdpowiedzUsuńJuż pomijam błędy ortograficzne oraz gdzieniegdzie ścisłość zdań :D to nie jest istotne, bo jak spojrzeć na całość wszystko po prostu przerosło moje oczekiwania :) Gratuluję talentu :)
nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów *.*
~Every (Ola)
Nie wiedziałam, że Snape tak zareaguje na tą wieść, ale w sumie Sev to Sev, porywczy i gwałtowny ;> lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPopatrz
OdpowiedzUsuńhttp://najaranatabletkami.tumblr.com/post/121511971918/jeden-problem-to-nie-problem-dwa-problemy-to