05 sierpnia, 2013

Rozdział XVIII "Gdyby nie moja durna pikawa, to byś teraz ziemię gryzł!"

Aut.
Tak, wiem, rozdział miał się pojawić parę dni wcześniej, ale zaczęłam czytać inne opowiadanie, które jest tak cholernie idealne, że zastanawiałam się, po co ja to w ogóle piszę? Za każdym razem, jak próbowałam coś napisać, wychodziłam z niczym. Irytujące! Ale w końcu mi się udało i się przemogłam. Napisałam, chociaż nie twierdzę, że wybitny jest ten rozdział.
Tak czy inaczej, zapraszam do czytania.


              - Powinnaś coś zjeść. – zadecydowała stanowczo Ginny, szykując Hermionie tosta z dżemem.

- Nie jestem głodna. Błagam, nie… - jęknęła, widząc, że kanapka ląduje u niej na talerzu.

- Mama by mnie zabiła, gdyby wiedziała, że się głodzisz.

- Nie głodzę się. Po prostu nie zmieszczę czwartego tosta, Ginny!

            Dziewczyna przewróciła oczami, zabrała go jej i sama zjadła. Nie zdążyła nawet przełknąć, kiedy obok nich pojawił się Snape z wyjątkowo nienawistną miną.

- Granger, eliksir, który wczoraj ważyłaś, wymaga dodania składników! Za piętnaście minut chcę cię widzieć w lochach.

- Ale panie profesorze, ja wczoraj nie… - Severus uciszył ją gestem.

- Nie chcę słuchać twoich narzekań. – zmierzył ją i Ginny spojrzeniem, która zamarła z tostem w połowie drogi do ust. – Niech ci będzie. Skończ śniadanie i przyjdź. W TWOIM STANIE powinnaś się dobrze odżywiać. – uśmiechnął się  wyraźną satysfakcją, widząc, że parę osób spojrzało ciekawie na Hermionę.

- Właściwie to już zjadłam. Mogę pójść z panem. – szybko wstała, nie patrząc na Ginny, która siedziała zdziwiona. Najwidoczniej nie spodziewała się, że Snape dowie się jako jeden z pierwszych. 

- Świetnie. – mruknął niezadowolony i puścił ją przodem.

            Hermiona szła w towarzystwie Severusa, nie wiedząc czego ma się spodziewać. Wiedziała jednak, że wymyślił kiepskie kłamstwo, bo wczoraj nie zbliżała się nawet do pracowni. Z drugiej jednak strony, wszyscy pozostali byli święcie przekonani, że cały wieczór ważyła eliksir.

            Zerknęła na niego, ale nic nie wyczytała z jego miny. Wyrażała chłodną obojętność, czyli to co zawsze. Spojrzała ponownie pod swoje stopy. A co jeśli po głębszym zastanowieniu doszedł do wniosku, że nie chce mieć z nią nic wspólnego? Zrozumiałaby i nie robiłaby scen, ale ciężko byłoby jej to przeżyć. Severus ostatnio był jej całym życiem. Wszystko ustawiała pod niego. Nawet pory jedzenia, aby go zobaczyć. To było zdecydowanie niezdrowie zachowanie, wymagające leczenia, ale nie mogła nic na to poradzić. Była po prostu zakochana.

- Granger! – Severus pstryknął jej palcami przed oczami, aby doszła do siebie.

- Wróciłam na ziemię, przepraszam. – otrząsnęła się niczym pies i spojrzała na swojego profesora.

- Rozmawiałem wczoraj, a właściwie to dzisiaj z Dumbledorem.

- Powiedziałeś mu, że…

- …że jesteś w ciąży? Tak. – skinął głową.

- A to, że jesteś…

- …ojcem? Tak.

- I jak…

- …zareagował? Ucieszył się. Powiedział, że stracił nadzieję na to, że się ustatkuję.

- A ty, co…

- …o tym sądzę?

- Na brodę Merlina! Przestań mi przerywać! – zawołała, marszcząc czoło. – Nie dałeś mi wczoraj odpowiedzi. Właściwie to nic nie powiedziałeś. Nawet specjalnie nie nawrzeszczałeś. Ale skoro poszedłeś do Dumbledore’a, to znaczy, że mi uwierzyłeś. Co prawda to nie znaczy, że przyjąłeś to do wiadomości…

- Granger…

- Hm?

- Ucisz się. – mruknął, biorąc ją pod brodę. Spojrzał jej w oczy z udawaną irytacją. – Zdecydowanie za dużo gadasz.

- Nie mówię dużo. – mruknęła z oburzeniem. Powiedziałaby więcej, gdyby nie to, że zamknął jej usta pocałunkiem. Był on przesączony złością, niedowierzaniem, strachem i szczęściem. Hermiona przyłożyła mu dłoń do policzka, stając na palcach, aby było im wygodniej.   

            Nie spodziewała się takiej reakcji z jego strony. Przytulał ją do siebie. Jedna ręka leżała na jej plecach, a drugą głaskał po włosach. Wyczuła, po przez pocałunki, że nie wie, czy dobrze robi. Bał się, że nie sprawdzi się w roli bliższej jej osoby, a już na pewno ojca. Miał o wiele za dużo zastrzeżeń niż by chciał.

- Uznam dziecko. Chociaż nie wiem, czy można to tak ująć. Ty i Dumbledore jako jedyni będziecie wiedzieć, że to ja jestem biologicznym ojcem. Wszyscy pozostali będą posądzać o to Malfoy’a. Dzieciak będzie nosił jego nazwisko, mieszkać pod jego dachem. Zrozumiałaś?

- Tak. – zawahała się. – A co jeśli Draco nie będzie chciał dziecka?

- Zostanie zmuszony. Dumbledore go ochroni, ale pod warunkiem, że je uzna. Inaczej będzie mu grozić niebezpieczeństwo ze strony Czarnego Pana. Zgodzi się, zobaczysz.

            Hermiona skinęła głową, dochodząc do wniosku, że skoro dyrektor coś powiedział, to tak będzie. Puściła Severusa i rozejrzała się po gabinecie. Nic w nim się nie zmieniło od jej ostatniej wizyty. Nic nie wskazywało na to, że jej świat zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko leżało na swoich miejscach, nieświadome jej strachu.

- A czy Voldemort… nie dowie się poprzez Oklumencję prawdy?

- Nie, jeśli będziesz ćwiczyć. - Snape pokręcił głową. – Granger, nie zależnie od tego, jak bardzo nie chcę tego dziecka, nie pozwolę aby miało takie życie jak ja. Zrobię wszystko, aby jemu i jego matce nic się nie stało, rozumiesz?

- Dziękuję. – powiedziała powoli, patrząc mu w oczy.

- Tak Granger, jest za co. Wszystko to co muszę teraz robić jest z twojej winy! Gdybyś bardziej uważała, nigdy nie mielibyśmy tego problemu.

- Moja wina? Ty jak zwykle nic nie zrobiłeś?

- Oczywiście, że zrobiłem, ale gdybyś bardziej uważała na tą swoją durną pikawę, to nawet nie stałabyś tu teraz, tylko kończyłabyś śniadanie z przygłupami.

- Gdyby nie moja durna pikawa, to byś teraz ziemię gryzł! – warknęła na tyle spokojnie, na ile pozwalała jej kipiąca złość. – Mogłam nie wyjść wtedy ze szkoły, a ty wykrwawiłbyś się na śmierć pod bramą!

- Lepsze wykrwawienie pod bramą, niż śmierć w mękach dzięki Czarnemu Panu. A to mnie prawdopodobnie czeka, jeśli nie zaprzestanę bliższych kontaktów z tobą.

            Hermiona zamachnęła się, aby sprzedać mu prawego sierpowego, ale Snape złapał ją w ostatnim momencie za nadgarstek. Trzymał mocno, więc nie mogła się wyszarpnąć. Jęknęła, czując się niczym w żelaznym uścisku, mimo iż dotykał ją tylko za rękę.

- Nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki. – powiedział lodowatym tonem.

- Nigdy więcej tak nie mów! – odparowała i szarpnęła ręką. Bez skutku.

            Severus uśmiechnął się tylko i przyciągnął ją brutalnie do siebie. Pochylił się, spoglądając na nią z góry. Potem nie wiele myśląc, pocałował ją namiętnie.

- Myślę, że powinnaś powiadomić Dracona o wesołej nowinie. – mruknął i puścił ją. Potem poprawił szatę i odwrócił się do niej plecami. Dopiero teraz zorientowała się, że on może źle się czuć z faktem, że to Malfoy będzie uważany za ojca, a nie on. Może nie do końca chciałby być powiązany z jej dzieckiem, ale bolało go to, że jego własny chrześniak zabiera mu to co należy do niego.

- Severusie… nie muszę tego robić jeśli nie chcesz. Mogę powiedzieć, że to ty jesteś ojcem.

- Nie możesz i nawet nie powinnaś.

- Zawsze mogę powiedzieć, że nie wyjawię ojca. Po prostu. – położyła mu dłoń na ramieniu, ale strzepnął jej rękę, odwracając się do niej przodem. Minę miał bez jakiegokolwiek wyrazu. Zaskoczył ją swoją obojętnością.

- Poppy i twoja grupa wspólnej adoracji wie, że to Draco. Nie możesz zmieniać zdania w połowie. Zresztą… należy mu się. On cię chyba rzeczywiście cię kocha.

- Ale ja kocham ciebie! – zawołała, kręcąc głową.

- Błąd. – uśmiechnął się ponuro. – Powiedz mu dzisiaj. Tak będzie najlepiej. – Hermiona już otworzyła usta, aby zaprzeczyć, ale nie pozwolił jej dość do głosu. – Idź już. Jestem zajęty. Muszę zrobić parę eliksirów.

            To było pożegnanie. Nie mogła nic zrobić, tylko musiała wyjść z jego gabinetu. Czuła się wyjątkowo źle, bo im bardziej namawiała Snape’a, tym wyraźniej czuła, że nie powinna wciągać w to Dracona. Zrujnuje mu życie, ale tym się nikt nie przejmuje. Jego rodzina prawdopodobnie go wydziedziczy – nie ważne. Jasne, w porównaniu z życiem a śmiercią, to wydziedziczenie jest nie ważne, ale istnieje inne wyjście. Mogła po prostu nie mówić kto jest ojcem. Harry’ego, Rona i Ginny namówiłaby, aby nie zdradzili nigdy prawdy. Pani Pomfery mogłaby nawet powiedzieć prawdę. A jeśli nie, to Dumbledore na pewno by coś wymyślił.

            Pokręciła głową, wiedząc, że dopóki nie zacznie głośno krzyczeć, nikt nie zwróci na nią żadnej uwagi. To był twój pomysł, głupia! Tak, to prawda. Sama na to wpadała, ale zanim wcieliłaby go w życie przemyślałaby go jeszcze milion razy.

Odetchnęła głębiej i oparła się o ścianę. Zamknęła oczy i starała się oczyścić umysł. Niestety nie wychodziło jej to za chiny. Cały czas myślała o jednym.

- Przydałaby mi się myśloodsiewnia… - powiedziała do siebie i otworzyła oczy. Ku jej ogromnego zdumieniu, stał przed nią Dumbledore z zafrasowanym wyrazem twarzy.

- Panie profesorze, co pan tu robi? – zdziwiła się i szybko odskoczyła od ściany.

- Właśnie kierowałem się do profesora Snape’a. – Hermiona zarumieniła się mocno, zdając sobie sprawę, że staruszek wie o ich romansie. – Ale skoro spotkaliśmy się, chciałbym z tobą porozmawiać. Masz czas, Hermiono?

- Ja… oczywiście dyrektorze. – skinęła głową i weszli do pustej klasy.

- Gratulowanie ci, byłoby chyba skrajnym błędem z mojej strony, prawda?

- Raczej tak, ale dziękuję. – uśmiechnęła się blado i usiadła w pierwszej ławce.

- Severus powiedział ci już o naszej rozmowie?

- Tak. Właśnie od niego wracam. – zagryzła wargę, po czym kontynuowała. – Dzisiaj poinformuję Dracona Malfoy’a.

- Dobrze, dobrze. Wątpię, aby się chłopak ucieszył, ale bądź twarda. On musi uznać twoje dziecko, inaczej będziemy mieli problem.

- Profesor Snape powiedział…

- W moim towarzystwie możesz mówić po prostu Severus. Obydwoje wiemy, że jesteście ze sobą bliżej niż… powinniście. – Hermiona spuściła oczy, spodziewając się nagany. – Nie, nie o to mi chodziło. Cieszę się, że udało ci się do niego trafić. To bardzo trudne i większości się nie udaje. On jest po prostu… ciężki w obyciu, ale jak przestaje się zwracać uwagę na jego niewyparzony język, można dopatrzeć się w nim człowieka.

- Tak, to prawda. Raz czy dwa widziałam przebłyski człowieczeństwa. – Dumbledore uśmiechnął się. – Ale zazwyczaj wyprowadza mnie z równowagi. Jego język bywa czasami wręcz bolesny. Dzisiaj na przykład chciałam go spoliczkować, ale nie pozwolił mi na to. Załapał mnie za nadgarstek i nie puszczał.

- Nie przejmuj się. Rzadko który mężczyzna lubi być bity. – dyrektor na chwilę umilkł, jakby zastanawiał się nad czymś. – Widzisz, Severus w młodości bardzo się sparzył. Zakochał się, niestety jednostronnie. Od tamtego czasu właściwie nikogo nie miał. Nie mówię ci tego, abyś okazywała mu litość. Wręcz przeciwnie. Chciałbym, abyś zrozumiała jak wiele dla niego znaczysz.

- Sama nie wiem. Cały czas daje mi do zrozumienia, że gdyby nie ja, do niczego by nigdy nie doszło.

- Po prostu pokazuje ci, że gdybyś chciała odejść, możesz to zrobić, bez obawy, że będzie chciał cię na siłę zatrzymać. U Severusa trzeba umieć czytać między wierszami, ale do tego dojdziesz z czasem.

            Dyrektor zamilkł. Głaskał swoją długą brodę i przyglądał się ciekawie Hermionie, która zamyśliła się.

- Panie profesorze, mam pewien pomysł, ale najpierw muszę go przedyskutować z Severusem i zobaczyć reakcje Dracona na dzisiejsze rewelacje. Potem do pana przyjdę. Myślę, że mogę w pewien sposób pomóc.

- Wspaniale. – staruszek uśmiechnął się tajemniczo. – Będę na ciebie czekał z niecierpliwością, panno Granger.

- Do widzenia, dyrektorze.

            Wstała i wyszła z pustej sali. Ruszyła w stronę Wieży Gryffindoru, zastanawiając się, gdzie mogą być jej przyjaciele. Idąc na siódme piętro, podeszła na wszelki wypadek do okna z widokiem na boisko Quidditcha. Tak jak się w gruncie rzeczy spodziewała, w oddali zobaczyła trzy postacie latające na miotłach. Przewróciła teatralnie oczami, ale zawróciła się. Po chwili siedziała już na trybunach z książką od eliksirów, którą przywołała z dormitorium. Nie mogła się jednak na niej skupić. Jej myśli cały czas wracały do Severusa i Dracona. Tego pierwszego kochała. Najprawdziwszą i najszczerszą miłością na jaką tylko było ją stać. Wiedziała, że ma wyjątkowo ciężki charakter i będzie musiała spędzić sporo czasu, aby całkowicie przestać zwracać uwagi na jego docinki, uszczypliwe uwagi, komentarze i bolącą prawdę. Snape dużo wycierpiał i z pewnością miało być jeszcze dużo przed nim. Rozumiała, że bardzo się poświęca, robiąc za podwójnego szpiega. Był niewiarygodnie odważny, irytujący  i męski. Bawiło ją natomiast to, że może być sobie podwójnym szpiegiem, codziennie chodzić na spotkania u Voldemorta, ale boi się perspektywy zostania ojcem. Nie to, żeby ją to jakoś specjalnie ekscytowało, ale powoli przyzwyczajała się do tej myśli. W każdym razie potrafiła sobie wyobrazić siebie i małego chłopca, bardzo podobnego do Severusa.

            Jeśli chodzi o Dracona, to miała mieszane uczucia. Była pewna, że darzy go czymś cieplejszym niż przyjaźń, ale czy to była miłość? Może w pewnym sensie tak, ale teraz, będąc w związku z osobą dorosłą, odpowiedzialną (teoretycznie przynajmniej) i doświadczoną życiem, nie umiała by się zdobyć, aby z powrotem być ze Ślizgonem. Fakt, jego ostatni pocałunek podobał jej się. Nie mogła i nie chciała zaprzeczać, jednak na dłuższą metę, marzyła, aby to usta Severusa ją całowały.

            Nie miała najmniejszego pojęcia jak Malfoy może przyjąć wiadomość, jakże wspaniałą, o tym, że będzie ojcem. Drugim i tym nie prawdziwym, ale jednak. Nie widziała czego się może spodziewać i trochę ją to niepokoiło.

- Hermiona! Hej, wróć do nas! – podniosła wzrok i kilka centymetrów przed swoją twarzą zobaczyła okulary Harry’ego. Odchyliła się gwałtownie do tyłu i tylko dzięki silnej ręce Rona, nie spadła z ławeczki.

- Jestem, jestem. – pokiwała głową i uśmiechnęła się do nich, mając nadzieję, że wyszło jej to jako tako naturalnie. – Trening udany?

- Ron nie umie latać. – poskarżyła się Ginny, siadając obok. – Wytrzymałabyś z kimś, kto nie może obronić czterech na pięć bramek?

- Nie. – roześmiała się i przytuliła ją do siebie, po czym od razu ją od siebie odepchnęła. – Przydałby ci się porządny prysznic. Wam zresztą również, więc nie ma co się śmiać.

- Hermiono, jesteś przewrażliwiona… - jęknął Ron, ale podał jej rękę i zeszli z trybun. Razem z Ginny wymieniły zdziwione spojrzenia, ale nic nie powiedziały.

- Jak tam się czujesz? – zagadnął ją Harry, idąc z drugiej strony.

- W sumie to nie najgorzej, a wszyscy mówią, że pierwszy trymestr jest najgorszy. Jutro jest niedziela, więc chyba pójdę do biblioteki i poszukam czegoś na temat ciąży.

- Nie powinnaś tyle siedzieć w bibliotece. Za dużo tam kurzu…

- Ron… istnieją zaklęcia przeciw temu, poza tym, nie jestem na niego uczulona.

- Lepiej chodźmy na obiad. Umieram z głodu.  – wtrąciła się Ginny, zamykając im tym samym usta.

            Usiedli w zwyczajowym miejscu, mniej więcej w połowie stołu Gryfonów. W Wielkiej Sali nie było jakoś specjalnie dużo ludzi. Większość uczniów postanowiła przyjść dopiero na późny obiad, a teraz korzysta z jako takiej pogody na dworze.

- Właśnie, jak to jest, że Snape wie o tym, że jesteś w ciąży? – zapytała Ginny, patrząc na nią z konsternacją.

- Dumbledore wie, a więc on także. – ucięła szybko.

            Nałożyła sobie dwa udka z kurczaka i piure z ziemniaków. Jedząc mięso rozglądała się po pomieszczeniu. Jej wzrok zatrzymał się na Severusie, który siedział oczywiście przy stole nauczycielskim. Gdy zauważył, że mu się przygląda,  przewrócił oczami, ale odwzajemnił spojrzenie. Było przyjemnie przeszywające, ale nie intensywne. Jej motyle w brzuchu obudziły się i zaczęły wariować. Spuściła wzrok na talerz i zasłoniła twarz włosami, aby nie zobaczył jak bardzo się zarumieniła pod wpływem tego spojrzenia. Przecież to idiotyczne…

- Malfoy znowu się na ciebie gapi. – powiadomiła ją Ginny, konspiracyjnym szeptem.

            Hermiona z wahaniem podniosła wzrok i nieśmiało spojrzała na chłopaka. Patrzyli przez chwilę na siebie, po czym skinęła mu głową. Miała nadzieję, że ten gest wystarczy, aby zrozumiał, że chce z nim wreszcie porozmawiać. I zrozumiał. Uśmiechnął się w sposób zarezerwowany tylko dla niej. Znowu spłonęła rumieńcem i spuściła wzrok.

- Irytujące… - mruknęła do siebie, atakując kurczaka. Płonąć na widok dwóch, bardzo różnych od siebie mężczyzn.

- Mówiłaś coś? – Ron wyglądał na niezbyt przytomnego.

- Oh, nic! – Ginny posłała bratu spojrzenie typu „Nie drąż. Hormony.”

- Nie jestem głodna. – przewróciła oczami. Ignorując pojękiwania Ginny, że nie może się głodzić, wyszła z Wielkiej Sali i zaczęła czekać. Nie trwało to długo. Jakieś dziesięć minut później drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Draco Malfoy.

- Cześć. – rzucił w jej stronę, podchodząc bliżej.

- Cześć Malfoy. – uśmiechnęła się niepewnie, nie wiedząc ja zareaguje na ich dawne powitanie.

- Miałem racje, że chcesz porozmawiać, prawda?

- Tak. Możemy pójść w jakieś bardziej… ustronne miejsce?

- Jasne. – i złapał ją najnormalniej na świecie za rękę. Było to po prostu jego naturalne zachowanie i pomimo tego, że poczuła się trochę… nieswojo, ścisnęła go mocniej, dając tym samym znak, że jest akceptowany.

            Weszli do Pokoju Życzeń. Tym razem uformował się w zwykły salon, nie w sypialnie. Nie była to przecież schadzka, tylko zwykła, najzwyklejsza rozmowa. On usiadł na fotelu, a ona na kanapie. Skrzywiła się lekko, gdy przypomniała sobie, że zawsze siedziała tak z Severusem.

- Ja… muszę ci coś powiedzieć i nie będzie to przyjemne. Musisz mi jednak uwierzyć. Nie kłamię, ani nie manipuluję tobą. Zaskoczyła mnie ta wiadomość i zapewne ciebie również zaskoczy.

- Wyduś to wreszcie z siebie. – uśmiechnął się pokrzepiająco. Nie mogła go zrozumieć. Tyle razy go odtrącała, unikała i raniła, a on dalej był dla niej miły, troskliwy i opiekuńczy. To nie było zdecydowanie dla niego zdrowe rozwiązanie, ale przyjęła z ulgą, że się nie zmienił.

- No dobrze. – odetchnęła głębiej i wstała z kanapy. Zaczęła chodzić po pokoju, starając się zebrać myśli i wydusić to z siebie. Po prostu.

- Nie denerwuj się tak. Co takiego się mogło stać? – uśmiechnął się do niej pocieszająco i również wstał. Zagrodził jej drogę i spojrzał wyczekująco. – Dawaj, prosto z mostu.

- Draco… no bo chodzi o to, że jestemwciążyatyjesteśojcem.

- Czekaj, możesz powtórzyć? Nie do końca zrozumiałem.

- Jestem w ciąży. A ty Draco, jesteś ojcem dziecka. – tym razem powiedziała to spokojnie, zagryzając wargę.

            Chłopak zamarł z szeroko otwartymi oczami. Patrzył na nią, jakby zobaczył ósmy cud świata, co ją zdecydowanie mocno zdziwiło. Na jego usta, powoli zaczął występować uśmiech. Ale nie uśmiech szaleńca, tylko osoby zakochanej. Nie rozumiała co się dzieje.

- Na pewno? To znaczy… na pewno to ja jestem ojcem?

- Na sto procent. – powiedziała cicho z nutką goryczy, bo przed oczami po raz kolejny stanęła jej smutna twarz Severusa.

            Draco niewiele myśląc, podszedł do niej, złapał ją w talii i podniósł do góry, aby potem mocno przytulić do siebie. Zaczął ją całować, po twarzy, szyi, dekolcie i po włosach.

- Hermiono, to jest najszczęśliwsza i najlepsza wiadomość w tym roku! – zawołał, wreszcie stawiając ją na własnych nogach.

- Czekaj, bo nie do końca rozumiem. Czemu jesteś taki szczęśliwy? Właśnie cię poinformowałam, że zaliczyliśmy wpadkę. W dodatku, nie pozwalają nam się spotykać i mam chłopaka, którego kocham.

- Ponieważ, moja droga Hermiono, teraz nikt, nawet Dumbledore czy Snape, nie mogą zabronić nam się spotykać. Jesteśmy ze sobą związani, jesteśmy rodziną. A oni nie mają prawa rozdzielić rodziny.

            Hermiona zaniemówiła, bo miał całkowitą racje. Nie mogli znowu wrócić do unikania siebie, w końcu cała szkoła ma myśleć, że to on jest ojcem dziecka. Dlatego Severus był w tak złym humorze! On o tym wiedział i nie odpowiadało mu to. Uśmiechnęła się z satysfakcją.

- Masz racje, Draco. Jesteśmy rodziną. – powiedziała stanowczo i pocałowała go mocno w usta. Pamiętała o tym, że ma chłopaka, a właściwie mężczyznę i zdecydowanie nie powinna go całować, jednak to było od niej silniejsze. Nie chodziło o to, aby pokazać Draconowi, że go kocha, tylko chciała po przez ten pocałunek wyrazić wszystkie swoje uczucia i szczęście, że jej nie odepchnął, tylko przyjął tą wiadomość z pocałowaniem ręki.

            Pocałunek też różnił się od tych wszystkich, które pamiętali. Był w pewien sposób namiętny, delikatny i podniecający. Draco jednym sprawnym ruchem przyciągnął ją do siebie i delikatnie objął. Drugą rękę wsadził jej we włosy. Ich usta tańczyły we własnym, tylko przez nich znanym rytmie. Każde z nich ustalało, jak się teraz poruszać, ale nie zapominali o tym, że są jednością. Język Dracona domagał się wpuszczenia do środka, co zrobiła z wielką chęcią. Przywitali się jak starzy przyjaciele, kochankowie… i wszystko ustało. Malfoy odsunął się, aby na nią spojrzeć.

- Kto już wie?

- Ymmm… - patrzyła na niego rozkojarzona, ale po chwili dotarło do niej pytanie. – Tylko parę osób. Harry, Ron i Ginny, Dumbledore i no… Snape.

- Jak to jest, że znienawidzony przez ciebie nauczyciel wie szybciej ode mnie?

- Przypadkiem się dowiedział. Gdy zemdlałam na korytarzu, to właśnie on mnie znalazł. A potem byłam mu po prostu winna wyjaśnienie.

- A ten Potter?

- Oni wiedzą, bo odwiedzili mnie w Skrzydle Szpitalnym. Musiałam im powiedzieć prawdę.

- No dobrze… ale Dumbledore?

- To jest akurat wina Snape’a. Chciał mi dogryźć i poszedł do dyrektora, aby go o tym poinformować. No wiesz, istniała jakaś szansa, że mogą mnie wydalić ze szkoły…

- Ale nie udało mu się nic osiągnąć, prawda?

- Jasne, że nie. Jak widać, jestem jeszcze w szkole. Poza tym, przecież to Dumbledore! On nie wyrzuca ludzi ze szkoły, tylko dlatego, że popełnili błąd.

- Coś w tym jest. – zgodził się i uśmiechnął. Usiadł na fotelu. Hermiona zrobiła to samo, zdecydowanie mając lżej na sercu. – I oni wszyscy wiedzą, że to ja jestem ojcem?

- Tak.

- Czyli nie ma szansy, żeby ktoś pomyślał, że ojcem dziecka jest… twój teraźniejszy chłopak?

- Nie ma takiej opcji, Draco.

            Chłopak ewidentnie się rozluźnił i przymknął oczy. Chciał ten dzień zapamiętać najlepiej jak tylko może. 

5 komentarzy:

  1. Jestem trochę zła na Snape'a, ze tak traktuje Hermionę. Mógłby się wreszcie przed nią otworzyć ;D
    Uwielbiam mądrości Albuska ;D i w sumie to bardzo szkoda mi Draco, bo cieszy się jak głupi i aż mi serce pęka jak sobie pomyśle, że kiedyś dowie się prawdy, że nie jest Ojcem. Rozdział przegenialny, nie torturuj mnie tak i dodawaj szybko kolejny rozdział, bo jestem strasznie ciekawa rozwoju wydarzeń ;D
    pozdrawiam gorąco i dużo dużo weny życzę ;*
    Avad ka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony rozumiem Severusa, że wszystko musi być pod przykrywką, ale z drugiej strony mógłby wymyślić coś, co pomogłoby mu utrzymać dziecko przy sobie.
    Hermiona sama nie wie czego chce, całuje raz tego, raz tego. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
    Jestem ciekawa co wydarzy się dalej ;)
    Weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę normalnie skręca mnie ze złości, że tak to wszystko Hermiona pokręciła. Dlaczego tak chętnie poleciała z tym do Draco? Czy po prostu nie mogła powiedzieć " nie wiem kto jest ojcem. Ciemno było" :-) Jest rozdarta pomiędzy dwóch mężczyzn, ale powinna raczej pamiętać, że z Severusem się nie igra :-) A on też mógłby przestać dusić w sobie emocje i podejść do sprawy jak mężczyzna. Jednak pojawia się problem Voldemorta. On to wszędzie potrafi się wcisnąć. No nic mam nadzieję, że Hermiona nie popełni żadnego głupiego błędu. POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. zastanawiam się teraz, kiedy Hermi zagmatwa się we własnych kłamstwach xD jestem taką ciekawa, jak to się potoczy,że lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję