Aut.
Tak, wiem, rozdział miał się pojawić parę dni wcześniej, ale zaczęłam czytać inne opowiadanie, które jest tak cholernie idealne, że zastanawiałam się, po co ja to w ogóle piszę? Za każdym razem, jak próbowałam coś napisać, wychodziłam z niczym. Irytujące! Ale w końcu mi się udało i się przemogłam. Napisałam, chociaż nie twierdzę, że wybitny jest ten rozdział.
Tak czy inaczej, zapraszam do czytania.
- Powinnaś coś
zjeść. – zadecydowała stanowczo Ginny, szykując Hermionie tosta z dżemem.
- Nie jestem
głodna. Błagam, nie… - jęknęła, widząc, że kanapka ląduje u niej na talerzu.
- Mama by mnie
zabiła, gdyby wiedziała, że się głodzisz.
- Nie głodzę
się. Po prostu nie zmieszczę czwartego tosta, Ginny!
Dziewczyna przewróciła oczami,
zabrała go jej i sama zjadła. Nie zdążyła nawet przełknąć, kiedy obok nich
pojawił się Snape z wyjątkowo nienawistną miną.
- Granger,
eliksir, który wczoraj ważyłaś, wymaga dodania składników! Za piętnaście minut
chcę cię widzieć w lochach.
- Ale panie
profesorze, ja wczoraj nie… - Severus uciszył ją gestem.
- Nie chcę
słuchać twoich narzekań. – zmierzył ją i Ginny spojrzeniem, która zamarła z
tostem w połowie drogi do ust. – Niech ci będzie. Skończ śniadanie i przyjdź. W
TWOIM STANIE powinnaś się dobrze odżywiać. – uśmiechnął się wyraźną satysfakcją, widząc, że parę osób
spojrzało ciekawie na Hermionę.
- Właściwie to
już zjadłam. Mogę pójść z panem. – szybko wstała, nie patrząc na Ginny, która
siedziała zdziwiona. Najwidoczniej nie spodziewała się, że Snape dowie się jako
jeden z pierwszych.
- Świetnie. –
mruknął niezadowolony i puścił ją przodem.
Hermiona szła w towarzystwie
Severusa, nie wiedząc czego ma się spodziewać. Wiedziała jednak, że wymyślił
kiepskie kłamstwo, bo wczoraj nie zbliżała się nawet do pracowni. Z drugiej
jednak strony, wszyscy pozostali byli święcie przekonani, że cały wieczór
ważyła eliksir.
Zerknęła na niego, ale nic nie
wyczytała z jego miny. Wyrażała chłodną obojętność, czyli to co zawsze. Spojrzała
ponownie pod swoje stopy. A co jeśli po głębszym zastanowieniu doszedł do
wniosku, że nie chce mieć z nią nic wspólnego? Zrozumiałaby i nie robiłaby
scen, ale ciężko byłoby jej to przeżyć. Severus ostatnio był jej całym życiem.
Wszystko ustawiała pod niego. Nawet pory jedzenia, aby go zobaczyć. To było
zdecydowanie niezdrowie zachowanie, wymagające leczenia, ale nie mogła nic na
to poradzić. Była po prostu zakochana.
- Granger! –
Severus pstryknął jej palcami przed oczami, aby doszła do siebie.
- Wróciłam na
ziemię, przepraszam. – otrząsnęła się niczym pies i spojrzała na swojego
profesora.
- Rozmawiałem
wczoraj, a właściwie to dzisiaj z Dumbledorem.
- Powiedziałeś
mu, że…
- …że jesteś w
ciąży? Tak. – skinął głową.
- A to, że
jesteś…
- …ojcem? Tak.
- I jak…
- …zareagował?
Ucieszył się. Powiedział, że stracił nadzieję na to, że się ustatkuję.
- A ty, co…
- …o tym
sądzę?
- Na brodę
Merlina! Przestań mi przerywać! – zawołała, marszcząc czoło. – Nie dałeś mi
wczoraj odpowiedzi. Właściwie to nic nie powiedziałeś. Nawet specjalnie nie
nawrzeszczałeś. Ale skoro poszedłeś do Dumbledore’a, to znaczy, że mi
uwierzyłeś. Co prawda to nie znaczy, że przyjąłeś to do wiadomości…
- Granger…
- Hm?
- Ucisz się. –
mruknął, biorąc ją pod brodę. Spojrzał jej w oczy z udawaną irytacją. –
Zdecydowanie za dużo gadasz.
- Nie mówię
dużo. – mruknęła z oburzeniem. Powiedziałaby więcej, gdyby nie to, że zamknął
jej usta pocałunkiem. Był on przesączony złością, niedowierzaniem, strachem i
szczęściem. Hermiona przyłożyła mu dłoń do policzka, stając na palcach, aby
było im wygodniej.
Nie spodziewała się takiej reakcji z
jego strony. Przytulał ją do siebie. Jedna ręka leżała na jej plecach, a drugą
głaskał po włosach. Wyczuła, po przez pocałunki, że nie wie, czy dobrze robi.
Bał się, że nie sprawdzi się w roli bliższej jej osoby, a już na pewno ojca.
Miał o wiele za dużo zastrzeżeń niż by chciał.
- Uznam
dziecko. Chociaż nie wiem, czy można to tak ująć. Ty i Dumbledore jako jedyni
będziecie wiedzieć, że to ja jestem biologicznym ojcem. Wszyscy pozostali będą
posądzać o to Malfoy’a. Dzieciak będzie nosił jego nazwisko, mieszkać pod jego
dachem. Zrozumiałaś?
- Tak. –
zawahała się. – A co jeśli Draco nie będzie chciał dziecka?
- Zostanie
zmuszony. Dumbledore go ochroni, ale pod warunkiem, że je uzna. Inaczej będzie
mu grozić niebezpieczeństwo ze strony Czarnego Pana. Zgodzi się, zobaczysz.
Hermiona skinęła głową, dochodząc do
wniosku, że skoro dyrektor coś powiedział, to tak będzie. Puściła Severusa i
rozejrzała się po gabinecie. Nic w nim się nie zmieniło od jej ostatniej
wizyty. Nic nie wskazywało na to, że jej świat zmienił się o sto osiemdziesiąt
stopni. Wszystko leżało na swoich miejscach, nieświadome jej strachu.
- A czy
Voldemort… nie dowie się poprzez Oklumencję prawdy?
- Nie, jeśli
będziesz ćwiczyć. - Snape pokręcił głową. – Granger, nie zależnie od tego, jak
bardzo nie chcę tego dziecka, nie pozwolę aby miało takie życie jak ja. Zrobię
wszystko, aby jemu i jego matce nic się nie stało, rozumiesz?
- Dziękuję. –
powiedziała powoli, patrząc mu w oczy.
- Tak Granger,
jest za co. Wszystko to co muszę teraz robić jest z twojej winy! Gdybyś
bardziej uważała, nigdy nie mielibyśmy tego problemu.
- Moja wina?
Ty jak zwykle nic nie zrobiłeś?
- Oczywiście,
że zrobiłem, ale gdybyś bardziej uważała na tą swoją durną pikawę, to nawet nie
stałabyś tu teraz, tylko kończyłabyś śniadanie z przygłupami.
- Gdyby nie
moja durna pikawa, to byś teraz ziemię gryzł! – warknęła na tyle spokojnie, na
ile pozwalała jej kipiąca złość. – Mogłam nie wyjść wtedy ze szkoły, a ty
wykrwawiłbyś się na śmierć pod bramą!
- Lepsze
wykrwawienie pod bramą, niż śmierć w mękach dzięki Czarnemu Panu. A to mnie
prawdopodobnie czeka, jeśli nie zaprzestanę bliższych kontaktów z tobą.
Hermiona zamachnęła się, aby
sprzedać mu prawego sierpowego, ale Snape złapał ją w ostatnim momencie za
nadgarstek. Trzymał mocno, więc nie mogła się wyszarpnąć. Jęknęła, czując się
niczym w żelaznym uścisku, mimo iż dotykał ją tylko za rękę.
- Nigdy więcej
nie podnoś na mnie ręki. – powiedział lodowatym tonem.
- Nigdy więcej
tak nie mów! – odparowała i szarpnęła ręką. Bez skutku.
Severus uśmiechnął się tylko i
przyciągnął ją brutalnie do siebie. Pochylił się, spoglądając na nią z góry.
Potem nie wiele myśląc, pocałował ją namiętnie.
- Myślę, że
powinnaś powiadomić Dracona o wesołej nowinie. – mruknął i puścił ją. Potem
poprawił szatę i odwrócił się do niej plecami. Dopiero teraz zorientowała się,
że on może źle się czuć z faktem, że to Malfoy będzie uważany za ojca, a nie
on. Może nie do końca chciałby być powiązany z jej dzieckiem, ale bolało go to,
że jego własny chrześniak zabiera mu to co należy do niego.
- Severusie…
nie muszę tego robić jeśli nie chcesz. Mogę powiedzieć, że to ty jesteś ojcem.
- Nie możesz i
nawet nie powinnaś.
- Zawsze mogę
powiedzieć, że nie wyjawię ojca. Po prostu. – położyła mu dłoń na ramieniu, ale
strzepnął jej rękę, odwracając się do niej przodem. Minę miał bez
jakiegokolwiek wyrazu. Zaskoczył ją swoją obojętnością.
- Poppy i
twoja grupa wspólnej adoracji wie, że to Draco. Nie możesz zmieniać zdania w
połowie. Zresztą… należy mu się. On cię chyba rzeczywiście cię kocha.
- Ale ja
kocham ciebie! – zawołała, kręcąc głową.
- Błąd. –
uśmiechnął się ponuro. – Powiedz mu dzisiaj. Tak będzie najlepiej. – Hermiona
już otworzyła usta, aby zaprzeczyć, ale nie pozwolił jej dość do głosu. – Idź
już. Jestem zajęty. Muszę zrobić parę eliksirów.
To było pożegnanie. Nie mogła nic
zrobić, tylko musiała wyjść z jego gabinetu. Czuła się wyjątkowo źle, bo im
bardziej namawiała Snape’a, tym wyraźniej czuła, że nie powinna wciągać w to
Dracona. Zrujnuje mu życie, ale tym się nikt nie przejmuje. Jego rodzina
prawdopodobnie go wydziedziczy – nie ważne. Jasne, w porównaniu z życiem a
śmiercią, to wydziedziczenie jest nie ważne, ale istnieje inne wyjście. Mogła
po prostu nie mówić kto jest ojcem. Harry’ego, Rona i Ginny namówiłaby, aby nie
zdradzili nigdy prawdy. Pani Pomfery mogłaby nawet powiedzieć prawdę. A jeśli
nie, to Dumbledore na pewno by coś wymyślił.
Pokręciła głową, wiedząc, że dopóki
nie zacznie głośno krzyczeć, nikt nie zwróci na nią żadnej uwagi. To był twój pomysł, głupia! Tak, to
prawda. Sama na to wpadała, ale zanim wcieliłaby go w życie przemyślałaby go
jeszcze milion razy.
Odetchnęła głębiej i oparła się o ścianę. Zamknęła oczy i starała się
oczyścić umysł. Niestety nie wychodziło jej to za chiny. Cały czas myślała o
jednym.
- Przydałaby
mi się myśloodsiewnia… - powiedziała do siebie i otworzyła oczy. Ku jej
ogromnego zdumieniu, stał przed nią Dumbledore z zafrasowanym wyrazem twarzy.
- Panie
profesorze, co pan tu robi? – zdziwiła się i szybko odskoczyła od ściany.
- Właśnie
kierowałem się do profesora Snape’a. – Hermiona zarumieniła się mocno, zdając
sobie sprawę, że staruszek wie o ich romansie. – Ale skoro spotkaliśmy się,
chciałbym z tobą porozmawiać. Masz czas, Hermiono?
- Ja…
oczywiście dyrektorze. – skinęła głową i weszli do pustej klasy.
- Gratulowanie
ci, byłoby chyba skrajnym błędem z mojej strony, prawda?
- Raczej tak,
ale dziękuję. – uśmiechnęła się blado i usiadła w pierwszej ławce.
- Severus
powiedział ci już o naszej rozmowie?
- Tak. Właśnie
od niego wracam. – zagryzła wargę, po czym kontynuowała. – Dzisiaj poinformuję
Dracona Malfoy’a.
- Dobrze,
dobrze. Wątpię, aby się chłopak ucieszył, ale bądź twarda. On musi uznać twoje
dziecko, inaczej będziemy mieli problem.
- Profesor
Snape powiedział…
- W moim
towarzystwie możesz mówić po prostu Severus. Obydwoje wiemy, że jesteście ze
sobą bliżej niż… powinniście. – Hermiona spuściła oczy, spodziewając się
nagany. – Nie, nie o to mi chodziło. Cieszę się, że udało ci się do niego
trafić. To bardzo trudne i większości się nie udaje. On jest po prostu… ciężki
w obyciu, ale jak przestaje się zwracać uwagę na jego niewyparzony język, można
dopatrzeć się w nim człowieka.
- Tak, to
prawda. Raz czy dwa widziałam przebłyski człowieczeństwa. – Dumbledore
uśmiechnął się. – Ale zazwyczaj wyprowadza mnie z równowagi. Jego język bywa
czasami wręcz bolesny. Dzisiaj na przykład chciałam go spoliczkować, ale nie
pozwolił mi na to. Załapał mnie za nadgarstek i nie puszczał.
- Nie przejmuj
się. Rzadko który mężczyzna lubi być bity. – dyrektor na chwilę umilkł, jakby
zastanawiał się nad czymś. – Widzisz, Severus w młodości bardzo się sparzył.
Zakochał się, niestety jednostronnie. Od tamtego czasu właściwie nikogo nie
miał. Nie mówię ci tego, abyś okazywała mu litość. Wręcz przeciwnie. Chciałbym,
abyś zrozumiała jak wiele dla niego znaczysz.
- Sama nie
wiem. Cały czas daje mi do zrozumienia, że gdyby nie ja, do niczego by nigdy
nie doszło.
- Po prostu
pokazuje ci, że gdybyś chciała odejść, możesz to zrobić, bez obawy, że będzie
chciał cię na siłę zatrzymać. U Severusa trzeba umieć czytać między wierszami,
ale do tego dojdziesz z czasem.
Dyrektor zamilkł. Głaskał swoją
długą brodę i przyglądał się ciekawie Hermionie, która zamyśliła się.
- Panie
profesorze, mam pewien pomysł, ale najpierw muszę go przedyskutować z Severusem
i zobaczyć reakcje Dracona na dzisiejsze rewelacje. Potem do pana przyjdę.
Myślę, że mogę w pewien sposób pomóc.
- Wspaniale. –
staruszek uśmiechnął się tajemniczo. – Będę na ciebie czekał z
niecierpliwością, panno Granger.
- Do widzenia,
dyrektorze.
Wstała i wyszła z pustej sali.
Ruszyła w stronę Wieży Gryffindoru, zastanawiając się, gdzie mogą być jej
przyjaciele. Idąc na siódme piętro, podeszła na wszelki wypadek do okna z
widokiem na boisko Quidditcha. Tak jak się w gruncie rzeczy spodziewała, w
oddali zobaczyła trzy postacie latające na miotłach. Przewróciła teatralnie
oczami, ale zawróciła się. Po chwili siedziała już na trybunach z książką od
eliksirów, którą przywołała z dormitorium. Nie mogła się jednak na niej skupić.
Jej myśli cały czas wracały do Severusa i Dracona. Tego pierwszego kochała.
Najprawdziwszą i najszczerszą miłością na jaką tylko było ją stać. Wiedziała,
że ma wyjątkowo ciężki charakter i będzie musiała spędzić sporo czasu, aby
całkowicie przestać zwracać uwagi na jego docinki, uszczypliwe uwagi,
komentarze i bolącą prawdę. Snape dużo wycierpiał i z pewnością miało być
jeszcze dużo przed nim. Rozumiała, że bardzo się poświęca, robiąc za podwójnego
szpiega. Był niewiarygodnie odważny, irytujący
i męski. Bawiło ją natomiast to, że może być sobie podwójnym szpiegiem,
codziennie chodzić na spotkania u Voldemorta, ale boi się perspektywy zostania
ojcem. Nie to, żeby ją to jakoś specjalnie ekscytowało, ale powoli
przyzwyczajała się do tej myśli. W każdym razie potrafiła sobie wyobrazić
siebie i małego chłopca, bardzo podobnego do Severusa.
Jeśli chodzi o Dracona, to miała
mieszane uczucia. Była pewna, że darzy go czymś cieplejszym niż przyjaźń, ale
czy to była miłość? Może w pewnym sensie tak, ale teraz, będąc w związku z
osobą dorosłą, odpowiedzialną (teoretycznie przynajmniej) i doświadczoną życiem,
nie umiała by się zdobyć, aby z powrotem być ze Ślizgonem. Fakt, jego ostatni
pocałunek podobał jej się. Nie mogła i nie chciała zaprzeczać, jednak na
dłuższą metę, marzyła, aby to usta Severusa ją całowały.
Nie miała najmniejszego pojęcia jak
Malfoy może przyjąć wiadomość, jakże wspaniałą, o tym, że będzie ojcem. Drugim
i tym nie prawdziwym, ale jednak. Nie widziała czego się może spodziewać i
trochę ją to niepokoiło.
- Hermiona!
Hej, wróć do nas! – podniosła wzrok i kilka centymetrów przed swoją twarzą
zobaczyła okulary Harry’ego. Odchyliła się gwałtownie do tyłu i tylko dzięki
silnej ręce Rona, nie spadła z ławeczki.
- Jestem,
jestem. – pokiwała głową i uśmiechnęła się do nich, mając nadzieję, że wyszło
jej to jako tako naturalnie. – Trening udany?
- Ron nie umie
latać. – poskarżyła się Ginny, siadając obok. – Wytrzymałabyś z kimś, kto nie
może obronić czterech na pięć bramek?
- Nie. –
roześmiała się i przytuliła ją do siebie, po czym od razu ją od siebie
odepchnęła. – Przydałby ci się porządny prysznic. Wam zresztą również, więc nie
ma co się śmiać.
- Hermiono,
jesteś przewrażliwiona… - jęknął Ron, ale podał jej rękę i zeszli z trybun.
Razem z Ginny wymieniły zdziwione spojrzenia, ale nic nie powiedziały.
- Jak tam się
czujesz? – zagadnął ją Harry, idąc z drugiej strony.
- W sumie to
nie najgorzej, a wszyscy mówią, że pierwszy trymestr jest najgorszy. Jutro jest
niedziela, więc chyba pójdę do biblioteki i poszukam czegoś na temat ciąży.
- Nie powinnaś
tyle siedzieć w bibliotece. Za dużo tam kurzu…
- Ron…
istnieją zaklęcia przeciw temu, poza tym, nie jestem na niego uczulona.
- Lepiej
chodźmy na obiad. Umieram z głodu. –
wtrąciła się Ginny, zamykając im tym samym usta.
Usiedli w zwyczajowym miejscu, mniej
więcej w połowie stołu Gryfonów. W Wielkiej Sali nie było jakoś specjalnie dużo
ludzi. Większość uczniów postanowiła przyjść dopiero na późny obiad, a teraz
korzysta z jako takiej pogody na dworze.
- Właśnie, jak
to jest, że Snape wie o tym, że jesteś w ciąży? – zapytała Ginny, patrząc na
nią z konsternacją.
- Dumbledore
wie, a więc on także. – ucięła szybko.
Nałożyła sobie dwa udka z kurczaka i
piure z ziemniaków. Jedząc mięso rozglądała się po pomieszczeniu. Jej wzrok
zatrzymał się na Severusie, który siedział oczywiście przy stole
nauczycielskim. Gdy zauważył, że mu się przygląda, przewrócił oczami, ale odwzajemnił
spojrzenie. Było przyjemnie przeszywające, ale nie intensywne. Jej motyle w
brzuchu obudziły się i zaczęły wariować. Spuściła wzrok na talerz i zasłoniła
twarz włosami, aby nie zobaczył jak bardzo się zarumieniła pod wpływem tego
spojrzenia. Przecież to idiotyczne…
- Malfoy znowu
się na ciebie gapi. – powiadomiła ją Ginny, konspiracyjnym szeptem.
Hermiona z wahaniem podniosła wzrok
i nieśmiało spojrzała na chłopaka. Patrzyli przez chwilę na siebie, po czym
skinęła mu głową. Miała nadzieję, że ten gest wystarczy, aby zrozumiał, że chce
z nim wreszcie porozmawiać. I zrozumiał. Uśmiechnął się w sposób zarezerwowany
tylko dla niej. Znowu spłonęła rumieńcem i spuściła wzrok.
- Irytujące… -
mruknęła do siebie, atakując kurczaka. Płonąć na widok dwóch, bardzo różnych od
siebie mężczyzn.
- Mówiłaś coś?
– Ron wyglądał na niezbyt przytomnego.
- Oh, nic! –
Ginny posłała bratu spojrzenie typu „Nie drąż. Hormony.”
- Nie jestem
głodna. – przewróciła oczami. Ignorując pojękiwania Ginny, że nie może się
głodzić, wyszła z Wielkiej Sali i zaczęła czekać. Nie trwało to długo. Jakieś
dziesięć minut później drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Draco Malfoy.
- Cześć. –
rzucił w jej stronę, podchodząc bliżej.
- Cześć
Malfoy. – uśmiechnęła się niepewnie, nie wiedząc ja zareaguje na ich dawne
powitanie.
- Miałem
racje, że chcesz porozmawiać, prawda?
- Tak. Możemy
pójść w jakieś bardziej… ustronne miejsce?
- Jasne. – i
złapał ją najnormalniej na świecie za rękę. Było to po prostu jego naturalne
zachowanie i pomimo tego, że poczuła się trochę… nieswojo, ścisnęła go mocniej,
dając tym samym znak, że jest akceptowany.
Weszli do Pokoju Życzeń. Tym razem
uformował się w zwykły salon, nie w sypialnie. Nie była to przecież schadzka,
tylko zwykła, najzwyklejsza rozmowa. On usiadł na fotelu, a ona na kanapie.
Skrzywiła się lekko, gdy przypomniała sobie, że zawsze siedziała tak z Severusem.
- Ja… muszę ci
coś powiedzieć i nie będzie to przyjemne. Musisz mi jednak uwierzyć. Nie
kłamię, ani nie manipuluję tobą. Zaskoczyła mnie ta wiadomość i zapewne ciebie
również zaskoczy.
- Wyduś to
wreszcie z siebie. – uśmiechnął się pokrzepiająco. Nie mogła go zrozumieć. Tyle
razy go odtrącała, unikała i raniła, a on dalej był dla niej miły, troskliwy i
opiekuńczy. To nie było zdecydowanie dla niego zdrowe rozwiązanie, ale przyjęła
z ulgą, że się nie zmienił.
- No dobrze. –
odetchnęła głębiej i wstała z kanapy. Zaczęła chodzić po pokoju, starając się
zebrać myśli i wydusić to z siebie. Po prostu.
- Nie denerwuj
się tak. Co takiego się mogło stać? – uśmiechnął się do niej pocieszająco i również
wstał. Zagrodził jej drogę i spojrzał wyczekująco. – Dawaj, prosto z mostu.
- Draco… no bo
chodzi o to, że jestemwciążyatyjesteśojcem.
- Czekaj,
możesz powtórzyć? Nie do końca zrozumiałem.
- Jestem w
ciąży. A ty Draco, jesteś ojcem dziecka. – tym razem powiedziała to spokojnie,
zagryzając wargę.
Chłopak zamarł z szeroko otwartymi
oczami. Patrzył na nią, jakby zobaczył ósmy cud świata, co ją zdecydowanie
mocno zdziwiło. Na jego usta, powoli zaczął występować uśmiech. Ale nie uśmiech
szaleńca, tylko osoby zakochanej. Nie rozumiała co się dzieje.
- Na pewno? To
znaczy… na pewno to ja jestem ojcem?
- Na sto
procent. – powiedziała cicho z nutką goryczy, bo przed oczami po raz kolejny
stanęła jej smutna twarz Severusa.
Draco niewiele myśląc, podszedł do
niej, złapał ją w talii i podniósł do góry, aby potem mocno przytulić do
siebie. Zaczął ją całować, po twarzy, szyi, dekolcie i po włosach.
- Hermiono, to
jest najszczęśliwsza i najlepsza wiadomość w tym roku! – zawołał, wreszcie
stawiając ją na własnych nogach.
- Czekaj, bo
nie do końca rozumiem. Czemu jesteś taki szczęśliwy? Właśnie cię
poinformowałam, że zaliczyliśmy wpadkę. W dodatku, nie pozwalają nam się
spotykać i mam chłopaka, którego kocham.
- Ponieważ,
moja droga Hermiono, teraz nikt, nawet Dumbledore czy Snape, nie mogą zabronić
nam się spotykać. Jesteśmy ze sobą związani, jesteśmy rodziną. A oni nie mają
prawa rozdzielić rodziny.
Hermiona zaniemówiła, bo miał
całkowitą racje. Nie mogli znowu wrócić do unikania siebie, w końcu cała szkoła
ma myśleć, że to on jest ojcem dziecka. Dlatego Severus był w tak złym humorze!
On o tym wiedział i nie odpowiadało mu to. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Masz racje,
Draco. Jesteśmy rodziną. – powiedziała stanowczo i pocałowała go mocno w usta.
Pamiętała o tym, że ma chłopaka, a właściwie mężczyznę i zdecydowanie nie
powinna go całować, jednak to było od niej silniejsze. Nie chodziło o to, aby
pokazać Draconowi, że go kocha, tylko chciała po przez ten pocałunek wyrazić
wszystkie swoje uczucia i szczęście, że jej nie odepchnął, tylko przyjął tą
wiadomość z pocałowaniem ręki.
Pocałunek też różnił się od tych
wszystkich, które pamiętali. Był w pewien sposób namiętny, delikatny i
podniecający. Draco jednym sprawnym ruchem przyciągnął ją do siebie i
delikatnie objął. Drugą rękę wsadził jej we włosy. Ich usta tańczyły we
własnym, tylko przez nich znanym rytmie. Każde z nich ustalało, jak się teraz
poruszać, ale nie zapominali o tym, że są jednością. Język Dracona domagał się
wpuszczenia do środka, co zrobiła z wielką chęcią. Przywitali się jak starzy
przyjaciele, kochankowie… i wszystko ustało. Malfoy odsunął się, aby na nią
spojrzeć.
- Kto już wie?
- Ymmm… -
patrzyła na niego rozkojarzona, ale po chwili dotarło do niej pytanie. – Tylko
parę osób. Harry, Ron i Ginny, Dumbledore i no… Snape.
- Jak to jest,
że znienawidzony przez ciebie nauczyciel wie szybciej ode mnie?
- Przypadkiem
się dowiedział. Gdy zemdlałam na korytarzu, to właśnie on mnie znalazł. A potem
byłam mu po prostu winna wyjaśnienie.
- A ten Potter?
- Oni wiedzą,
bo odwiedzili mnie w Skrzydle Szpitalnym. Musiałam im powiedzieć prawdę.
- No dobrze…
ale Dumbledore?
- To jest
akurat wina Snape’a. Chciał mi dogryźć i poszedł do dyrektora, aby go o tym
poinformować. No wiesz, istniała jakaś szansa, że mogą mnie wydalić ze szkoły…
- Ale nie
udało mu się nic osiągnąć, prawda?
- Jasne, że
nie. Jak widać, jestem jeszcze w szkole. Poza tym, przecież to Dumbledore! On
nie wyrzuca ludzi ze szkoły, tylko dlatego, że popełnili błąd.
- Coś w tym
jest. – zgodził się i uśmiechnął. Usiadł na fotelu. Hermiona zrobiła to samo,
zdecydowanie mając lżej na sercu. – I oni wszyscy wiedzą, że to ja jestem ojcem?
- Tak.
- Czyli nie ma
szansy, żeby ktoś pomyślał, że ojcem dziecka jest… twój teraźniejszy chłopak?
- Nie ma takiej
opcji, Draco.
Chłopak ewidentnie się rozluźnił i
przymknął oczy. Chciał ten dzień zapamiętać najlepiej jak tylko może.
Jestem trochę zła na Snape'a, ze tak traktuje Hermionę. Mógłby się wreszcie przed nią otworzyć ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam mądrości Albuska ;D i w sumie to bardzo szkoda mi Draco, bo cieszy się jak głupi i aż mi serce pęka jak sobie pomyśle, że kiedyś dowie się prawdy, że nie jest Ojcem. Rozdział przegenialny, nie torturuj mnie tak i dodawaj szybko kolejny rozdział, bo jestem strasznie ciekawa rozwoju wydarzeń ;D
pozdrawiam gorąco i dużo dużo weny życzę ;*
Avad ka ;)
Z jednej strony rozumiem Severusa, że wszystko musi być pod przykrywką, ale z drugiej strony mógłby wymyślić coś, co pomogłoby mu utrzymać dziecko przy sobie.
OdpowiedzUsuńHermiona sama nie wie czego chce, całuje raz tego, raz tego. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
Jestem ciekawa co wydarzy się dalej ;)
Weny życzę! ;)
Kurczę normalnie skręca mnie ze złości, że tak to wszystko Hermiona pokręciła. Dlaczego tak chętnie poleciała z tym do Draco? Czy po prostu nie mogła powiedzieć " nie wiem kto jest ojcem. Ciemno było" :-) Jest rozdarta pomiędzy dwóch mężczyzn, ale powinna raczej pamiętać, że z Severusem się nie igra :-) A on też mógłby przestać dusić w sobie emocje i podejść do sprawy jak mężczyzna. Jednak pojawia się problem Voldemorta. On to wszędzie potrafi się wcisnąć. No nic mam nadzieję, że Hermiona nie popełni żadnego głupiego błędu. POzdrawiam
OdpowiedzUsuńzastanawiam się teraz, kiedy Hermi zagmatwa się we własnych kłamstwach xD jestem taką ciekawa, jak to się potoczy,że lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńFajne
OdpowiedzUsuń