03 września, 2013

Rozdział XXV "Jesteś małą, cholernie irytującą gówniarą"

Aut:
Cześć ;D
I jak tam rozpoczął się u Was rok szkolny? Cieszycie się, czy raczej nie? Ja tam nie narzekam, tylko nauka...-.- 
Nie wiem jak często będą pojawiać się nowe rozdziały. Postaram się jak najczęściej, ale wicie jak to jest. Następna notka będzie w weekend :D
Zapraszam do czytania :)



Hermiona obudziła się. Głowa jej pękała, a policzki miała suche i sztywne od łez, które na nich zaschły. Było jej za to ciepło i bezpiecznie. Żadnego ciężaru na sercu… Otworzyła oczy i wszystkie wspomnienia uderzyły w nią piorunującą falą. Rodzice. Severus. Płacz. Prośba. Rozejrzała się i uświadomiła sobie, dlaczego było jej tak przyjemnie. Leżała przytulona do Severusa Snape’a. Jej oddech stał się szybszy i płytszy. Im dłużej na niego patrzyła, tym większy ból odczuwała.
- Nie… - jęknęła i zagryzła mocno wargę. Chciała wreszcie przestać się bać. Zapomnieć. Odetchnąć.
- Cii… spokojnie – Severus również się obudził i zaczął ją uspokajać. Przytulił ją znowu mocno do siebie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Leżała i słuchała bicia jego serca. Puk. Puk. Puk. Po chwili się uspokoiła. Zaczerpnęła głęboko powietrza.
- Długo to będzie trwało?
- Przez cały czas. Z czasem ból się złagodzi, prawie opadnie, ale pustkę w sercu będziesz odczuwać do końca – powiedział, głaszcząc ją po skołtunionych włosach.
- Dlaczego akurat oni? – zapytała, a głos jej zadrżał. Nie, nie może się znowu rozpłakać. Musi kontrolować własne ciało!
- Bo byli mugolami. Atak miał na celu wykończenie ciebie, a oni byli tylko… bonusem.
            Hermiona przez chwilę milczała, rozpamiętując tamte chwile. Nie zauważyła nawet kiedy znowu zaczęła się trząść. Severus otarł jej kciukiem policzki z łez. Patrzył na nią bez wyrazu.
- Przepraszam… przepraszam, że wczoraj tak na ciebie nawrzeszczałam. Wiem, że chciałeś mnie chronić.
- Nie przepraszaj – powiedział ostro, kręcąc głową – to, że twoi rodzice zginęli, było moją winą. Mogłem coś zrobić. Powstrzymać ją. Ale tego nie zrobiłem – Hermiona nie odpowiedziała. Nie była w formie na słowne przepychanki, chociaż coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że cała wina leżała po stronie Bellatriks.
- Który dzisiaj? – zmieniła temat, wyswobadzając się z jego uścisku. Wstała z łóżka i podeszła do małego lusterka, które stało na biurku Ginny.
- Dwudziesty piąty grudnia. Przyszedłem tutaj rano, więc spałaś większość dnia. Teraz zapada zmrok – wskazał głową na okno z niezasuniętymi zasłonami – powinnaś się wykąpać i coś zjeść. Ja muszę wracać do Hogwartu.
            Hermiona pokiwała głową, ale nie ruszyła się z miejsca. Wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, wiec gdy Severus do niej podszedł, podskoczyła.
- Hermiono… nie możesz… nie wolno ci się załamać – odsunął krzesło od biurka i ukląkł przed nią – pamiętasz co mi mówiłaś? Masz dla kogo żyć. Nie zapominaj o tym.
- Ja… ja nawet nie zdążyłam im powiedzieć, że… że zostaną dziadkami. Tak się bałam tej rozmowy, a teraz oddałabym wszystko, żeby tylko mieć szansę na jej przeprowadzenie.
- Wiem – powiedział z mocą, wstając – opłakuj ich, ale nie załamuj się. 
            Hermiona pociągnęła głośno nosem i również wstała z krzesła. Otarła łzy, zagryzając wargę.
- Idę pod prysznic – odparła posłusznie i ruszyła ku drzwiom.
- Czekaj, jeszcze chwilę. Jak już mówiłem, ja muszę iść, ale od teraz chcę mieć cię na oku. Jeszcze dzisiaj masz aportować się do Hogwartu. Zrozumiano?
- Jasne – mruknęła, wzruszając ramionami. Było jej absolutnie obojętne gdzie spędzi resztę ferii.
- Świetnie. Jak zjesz, masz się stawić się w moim gabinecie – podszedł do Hermiony i przyciągnął ją do siebie. Obejmował ją delikatnie, ale ona stała niewzruszenie, niczym słup soli. Severus westchnął i puścił ją. Potem wyszedł bez słowa z sypialni.
            Nim zdążył wejść do kuchni, nieźle się zasapał. Schody go wykańczały. Nie dziwił się Hermionie, że popadła w histerię. Sam by się załamał, gdyby częściej musiał pokonywać ich taką ilość.
- Severusie! Tak długo cię nie było, zaczynaliśmy się martwić! – rozległ się niespokojny głos Molly, tuż przy jego uchu. Odsunął się automatycznie, przez co wpadł na krzesło. Zaklął pod nosem i usiadł na nim.
- Wszystko jest w porządku. Granger zaraz zejdzie, właśnie bierze prysznic. Ma zjeść porządny posiłek, a potem aportuje się do Hogwartu.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł – zaprzeczyła kobieta, siadając naprzeciwko niego. Założyła ręce na piersi i skrzywiła się – Hermiona czuje się tutaj jak w domu i może wypocząć.
- No właśnie! Jej nie jest potrzebny dom, bo jeden właśnie straciła. Po co jej przypominać? Odpoczywać też nie musi, praca jest lepsza na ból. Zapomina się.
- Mówisz z własnego doświadczenia, Snape? – zapytał Artur, który nadal patrzył na niego nachmurzony.
- Oczywiście, że tak, Weasley – obdarzył go chłodnym spojrzeniem, o czym zwrócił się znowu do Molly – macie się zachowywać NORMALNIE. Mam wam to przeliterować, czy zrozumieliście za pierwszym razem? – na jego wargach wykwitł złośliwy uśmiech – ona potrzebuje oparcia i macie jej go udzielić, ale bez zbędnego słodzenia. Nie patrzcie na nią jak na chorą, bo nią nie jest. Zachowujcie się NORMALNIE, a potem przyślijcie do Hogwartu. Najlepiej by było, gdyby któryś z jej piesków poleciał z nią. Odprowadzi ją bezpiecznie do szkoły i wróci.
- Zostaniemy w Hogwarcie! – zawołali chórem Harry, Ron i Ginny, ale Severus uciszył ich wzrokiem.
- Nie ma takiej potrzeby. Granger będzie pod moją opieką w lochach. Zabierze się za eliksiry.
- Naprawdę uważasz, że to unormuje jej ból? Nie wszystko co działa na ciebie, pomoże i jej – mruknęła pani Weasley, wstając z krzesła i podchodząc do kuchenki. Zabrała się za obiad dla Hermiony.
- Nie ważne co będzie robić. Może nawet sprzątać pracownię. Ważne, aby robiła coś, co daje jej poczucie, że jest potrzebna. A teraz zostawiam was, bo wyobraźcie sobie, że mam o wiele więcej ciekawych zajęć, niż dawanie wam rad. Żegnam
            Severus wyszedł z kuchni i przeszedł przez podwórko. Wiatr rozwiał mu szatę, upodabniając go tym samym do nietoperza. Nie przejął się tym jednak i gdy tylko minął furtkę, okręcił się w miejscu i aportował.

            Hermiona wyszła spod prysznica i owinęła się szczelnie ręcznikiem. Stanęła przed dużym lustrem i spojrzała na siebie krytycznie. Wyglądała dokładnie tak samo jak parę dni temu, z tą różnicą, że wtedy w jej oczach tańczyły wesołe iskierki, które teraz zniknęły. Oczy były jakby przygaszone, za mgłą.
            Pokręciła głową, aby pozbyć się ponurych wspomnień i chwyciła grzebień leżący na półce. Zabrała się za rozczesywanie kołtunów. Praca była mozolna, ale widać było postępy. Gdy skończyła, przebrała się w czyste ubranie i wyszła z łazienki.
            Zeszła na dół, starając się wyglądać naturalnie. Próbowała nawet uśmiechać się ciepło, ale wargi nie potrafiły wykrzywić się w odpowiednim kierunku. Cały czas opadały, więc w końcu dała sobie spokój z pozorami. Weszła do kuchni i usiadła na krześle, obok Rona. Była świadoma, że gdy tylko się pojawiła, rozmowy ucichły, aby zaraz potem wznowić się, jakby głośniejsze. Zorientowała się, że chcieli zachowywać się naturalnie.
- Zjesz coś kochaneczko? – zapytała pani Weasley, uśmiechając się do niej ciepło.
- Chętnie – odparła. Czuła jak wielka gula rośnie jej w gardle. Nie była ani trochę głodna, ale obiecała Severusowi, że coś zje. Prawdopodobnie jeśli tego nie zrobi, on się tym bardzo szybko dowie.
            Pani Weasley postawiła przed nią duży talerz zupy i usiadła naprzeciwko. Przyglądała jej się badawczo, ale gdy tylko Hermiona podnosiła na nią wzrok, uśmiechała się sztucznie. Miała ochotę jak najszybciej stąd wyjść. Może Severus miał racje? Pobyt w Hogwarcie mógł jej dobrze zrobić. Szkoła była teraz pusta, nikt nie patrzyłby na nią z litością, albo nie sprawdzał, czy jeszcze się nie załamała.
            Spojrzała na zupę i zjadła pierwszą łyżkę. Potem drugą i trzecią. Jedzenie nie smakowało zwyczajnie. W ogóle nie miało smaku. Było jej całkowicie obojętne, że zupa wymagała dosolenia. Chciała już ją skończyć i wyjść.
- Dziękuję, pani Weasley – mruknęła, odsuwając od siebie talerz. Spojrzała na Rona, który wyszczerzył do niej zęby, a potem na Ginny, która pokiwała głową. Jedynie Harry patrzył na nią bez wyrazu. On jedyny wiedział, jak się czuła.
- Teleportuję się z tobą do szkoły. Odprowadzę, dotrzymam towarzystwa, dobrze? – zapytał, wreszcie zmuszając się na uśmiech. Powoli pokiwała głową.
- Ależ Harry, Hermiona dopiero zjadła. Wyjdziecie wieczorem, nigdzie wam się nie śpieszy, prawda kochaneczko?
- Ymm… - zagryzła wargę, nie mając siły na bronienie własnego zdania. Odetchnęła głębiej i w końcu się odezwała – pani wybaczy, pani Weasley, ale wolałabym aportować się od razu. Na dworze jest już ciemno, a profesor Snape chciał mnie widzieć w swoim gabinecie. Nie dajmy mu czekać. Wszyscy wiedzą jaki on… niecierpliwy.
            Zagryzała wargę. Co za ironia losu. Po tym wszystkim, do czego doprowadził, dalej mu ufała. Dalej był jedyną osobą, którego towarzystwa pragnęła. Dlatego wstała z krzesła i skinęła na Harry’ego. Pożegnała się ze wszystkimi i już po chwili szła przez szkole błonia.
- Dlaczego mu ufasz? – Harry przerwał ciszę, zatrzymując się pod drzwiami wejściowymi do szkoły.
- Bo wcześniej wiedziałam, kim jest. Zanim… do tego doszło… powiedział mi prawdę o sobie.
- A jeśli kłamie? Nie możesz ślepo podążać za człowiekiem, który dopiero co zabił ci rodziców! Hermiono, otrząśnij się!
- On tego nie zrobił, Harry – jedna samotna łza spłynęła jej po zarumienionym od zimna policzku.
- Jak chcesz – mruknął, kręcąc głową – uważaj na siebie – przytulił ją lekko, po czym zostawił samą.
            Hermiona patrzyła jak odchodzi, przełykając łzy. Nigdy nie sądziła, że będzie musiała wybierać pomiędzy Harrym a Snape’em. Zdawała sobie sprawę, że oni się nienawidzą, ale myślała, że tyle o ile mają do siebie zaufanie. Myliła się.
            Pchnęła drzwi wejściowe i weszła do ciepłego pomieszczenia. Idąc do lochów nie spotkała żywego ducha, z czego była zadowolona. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, tłumaczyć łez. W oddali widziała drzwi od gabinetu Severusa. Wchodząc, nawet nie zapukała. Rozejrzała się po pokoju, ale nikogo nie zauważyła. Zmarszczyła czoło i otarła świeże łzy, spływające po policzkach. Zaczynała czuć panikę. Kolejna osoba ją zostawi?
- Severus? – rzuciła w przestrzeń, ale nikt jej nie odpowiedział. Oparła się o biurko i zaczerpnęła głęboko powietrza. Miał na nią czekać. Gdy tylko skończy jeść kolację w Norze, kazał jej się stawić u niego w gabinecie. A on co? Poszedł sobie gdzieś, zostawiając ją samą…
            Zamknęła oczy, starając się uspokoić. Przecież nic się nie stało, pewnie skoczył do toalety i zaraz wróci. Nie musi przecież siedzieć w tym pokoju, niczym więzień. Powtarzała niczym mantrę, ale nie potrafiła przekonać samej siebie. Była żałosna.
            Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Severus Snape we własnej osobie. Spojrzał na nią, zamarł na moment, po czym się skrzywił.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha… - skwitował niepewnie, siadając na krześle po drugiej stronie biurka.
- Myślałam, że… coś ci się stało. Miałeś być! – powiedziała, podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć. Była niezdrowo blada, a ręce jej się trzęsły.
            Severus nie odpowiedział. Jej sytuacja była beznadziejna. Straciła rodziców i nie mogła się z tym pogodzić. Teraz we wszystkim dopatrywała się kolejnej straty do opłakiwania. To było chore.
- Nic mi nie jest – stwierdził, kręcąc głową – zjadłaś porządny posiłek?
- Tak – mruknęła, opadając na krzesło. Objęła się rękami i wpatrywała się w kant stołu. Wyglądała tragicznie. A wydawało mu się, że najgorsze za nimi. Jak wychodził, ewidentnie jej się poprawiło. Na krótko najwyraźniej.
- Wezwałem cię do siebie, ponieważ chciałem, abyś uwarzyła eliksir zapomnienia, ale chyba nie jesteś w formie. Zrobisz go jutro, a teraz…
- Zapomnienia? – przerwała mu, podnosząc głowę.
- Tak. Ma on o wiele słabsze działanie od zaklęcia Obliviate. Właściwie to nie można ich porównywać. Zaklęcia używa się, aby wymazać komuś pamięć, a eliksiru aby pomóc osobom po traumatycznych przeżyciach. Wspomnienia nie znikają, ale wydaje się, jakby trochę… przyschły, jeśli wiesz co mam na myśli – zamilkł na chwilę, przyglądając jej się. Wiedział, ba, był pewny, że chciała go łyknąć, dlatego kontynuował. – nie patrz na mnie takim cielęcym wzrokiem w stylu Pottera. Nie weźmiesz go.
- Dlaczego? – zagryzała wargę i zaciskała dłonie w pięści. Przynajmniej nie wyglądała jak zombie.
- Ponieważ, jest on szkodliwy dla kobiet w ciąży – uśmiechnął się szeroko. Z jakiegoś powodu, był strasznie z siebie zadowolony.
- Więc po co każesz mi go uwarzyć? – zapytała, nie rozumiejąc. Jej mózg nie pracował na najwyższych obrotach, a Severus w ogóle jej nie pomagał. Chciało jej się krzyczeć z frustracji.
- Ponieważ tylko w ten sposób – zaczął, wstając z krzesła - nauczysz się, że powinnaś myśleć nie tylko o sobie, ale i o dziecku. Zdaje się, że całkiem o tym zapominasz – pocałował ją w czoło i ruszył do pracowni od eliksirów.
            Hermiona przez chwilę siedziała na miejscu, oniemiała. Potem ruszyła za nim, czując narastającą irytację.
- Czy ty usiłujesz mi powiedzieć, że będę złą matką? – warknęła, stając pomiędzy nim a kociołkiem. Severus coraz bardziej się uśmiechał. Wyglądało to tak, że im bardziej ona się denerwowała, tym jego uśmiech stawał się szerszy.
- Nie. Mówię ci, że JESTEŚ beznadziejną matką.
- No tak, oczywiście. Odezwał się ojciec roku – powiedziała sarkastycznie, kręcąc głową. Uśmiech zniknął z twarzy Severusa.
- To nie ma żadnego znaczenia. To dziecko – wskazał na jej brzuch – będzie wychowywane z dala ode mnie. Za to ty, będziesz przy nim cały czas. Zajmijmy się tobą.
            Hermiona spojrzała na niego blado, bo zrozumiała co właśnie jej powiedział. Nie zamierzał uczestniczyć w wychowywaniu swojego dziecka. Chciał zniknąć, prawdopodobnie od razu po tym jak skończy Hogwart. Ponownie zaszyje się w swoich lochach. Wróci do ważenia eliksirów i znęcania się nad uczniami. Wróci do swojego życia. Miała go stracić…
- Świetnie. Skoro tak ci nie zależy, po co interesujesz się jaką będę matką? W ogóle dlaczego się mną zajmujesz? Idź sobie do swoich eliksirów, ingrediencji i przepisów, a mnie zostaw w spokoju! – krzyknęła, cofając się. Zapomniała, że tuż za nią stoi cynowy kociołek. Wpadła na niego i prawdopodobnie upadłaby, gdy nie to, że Severus złapał ją mocno w pasie i przytrzymał. Potem nie puszczając, wziął na ręce.
- Zaczniemy od tego, że musisz bardziej na siebie uważać. No wiesz… nie możesz się potykać, upadać, wpadać i uderzać – powiedział, całkowicie ignorując jej wcześniejsze słowa. Wszedł do swojej sypialni i położył na łóżku. Hermiona milczała, patrząc na niego zdziwiona. Pierwszy raz, odkąd go znała, nie odpowiedział atakiem na atak. Zawsze, gdy ktoś na niego krzyczał, odpowiadał tym samym. Tym razem zachował się jak mężczyzna, a nie jak dzieciak. Była z niego dumna.
- A odpowiadając na pytanie… prawdopodobnie to dlatego, że cię kocham. Jesteś małą, cholernie irytującą gówniarą, która cały czas plącze mi się pod nogami. Nie mogę się ciebie pozbyć, choćbym nie wiem jak rozpaczliwie próbował. Jednak… wydaje mi się, że gdybyś nagle zniknęła, poczułbym pustkę. Zacząłbym tęsknić. Mówię czysto hipotetycznie, bo nigdy nie czułem tęsknoty, ale tak to wygląda w książkach i mugolskich filmach – przyciągnął ją łagodnie do siebie – dlatego nie zależnie od tego co powiem, nie zniknę z twojego życia. Nie zostawię cię.
                        Nie miała pojęcia, w której części jego wyznania zaczęła płakać, ale gdy przytulił ją do siebie, zorientowała się, że moczy mu czarny surdut. Pociągnęła nosem, aby mimo wszystko się opanować, ale nie potrafiła. Stała się straszną beksą.
- To przez hormony – mruknęła, zdławionym głosem, co Severus skwitował głośnym śmiechem. Objęła go w pasie, wtulając głowę w zagłębienie w jego szyi. On spokojnie i miarowo głaskał ją po włosach, uspokajając.

9 komentarzy:

  1. Severus Snape mówiący " nie zostawię Cię " to coś tak pięknego, że z chęcią bym czegoś takiego posłuchała. Co mnie rozbawiło o ten fragment " Zacząłbym tęsknić. Mówię czysto hipotetycznie, bo nigdy nie czułem tęsknoty, ale tak to wygląda w książkach i mugolskich filmach" Oj.. przecież już dobrze wiemy, że on wcale nie jest ubogi emocjonalnie tylko bardzo skryty, ale już Hemriona postara się by go odpowiednio " odkryć" Widzę, że tylko Hemrmiona przebaczyła Severusowi... bo rodzice Rona nie wyglądają na przekonanych, że on nie maczał w tym palców. Jak ona mogła pomyśleć, że on ją zostawi??? Przecież to nie żaden Ron... tylko poważny i dojrzały Mistrz Eliksirów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Studenci pozdrawiają! Jeszcze miesiąc wolnego ;D
    Co do rozdziału jak zwykle świetny, choć wydaje mi się zbyt krótki
    No i oczywiście Snape jest taki kochany!! ♥ Uwielbiam go w Twoim opowiadaniu!
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam gorąco.
    Avad Ka;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa! Zgiń w piekle! xd
      Krótki? Noo... może troszeczkę, ale mam 7 stron w Wordzie, więc zalicza się do moich dłuższych ;D
      Pozdrawiam !

      PS: wyśpij się za mnie xd

      Usuń
    2. Też musiałam wcześnie wstać, bo musiałam jechać na badanie krwi buuuuuu! ;(

      Usuń
  3. Cudny rozdział *.*
    Severus taki troskliwy i opiekuńczy, a przy tym nie traci swojego trudnego, mrocznego charakterku. Hermiona oczywiście załamana, ale gdy ma takiego cudownego mężczyznę u boku, troski szybko odejdą w "zapomnienie" .
    Czekam na następny rozdział.
    Życzę dużo czasu i weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział połknęłam od razu :D Szybko, lekko i przyjemnie się czytało :3
    Tak strasznie szkoda mi Hermiony. Będzie jeszcze nie raz płakać :c A Severus pocieszający to coś pięknego *.* Ja bym się do niego tak przytuliła i nie oderwała się za nic od niego xd
    Piękne opisane emocje, na początku aż chciało mi się płakać tak to świetnie zrobiłaś ^^

    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam Twojego bloga regularnie :D po prostu SUPER! Mi sie bardzo podoba i ten Severus *.* a co do smierci rodzicow Hermiony to byl dla mnie totalny szok! :D ale oczywiscie w pozytywnym znaczeniu ;) mam nadzieje ze jeszcze nie raz nas zaskoczysz ;)
    ~Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Dramione ponad wszystko ale Twój blog mi sieę bardzo podoba. Ich historia jest taka piękną i ma to coś w sobie co bardzo przyciąga.
    Wykreowany przez Ciebie Snape w ogóle nie stracił swojego pierwotnego charakteru co bardzo mi się podoba.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc jak to się stanie, że będą razem, skoro wszyscy są przekonani, że to dziecko Draco i prawda nie może wyjść na jaw? :o Jesteś genialna, pewnie rozegrasz to po mistrzowsku :D Świetnie, że Hermiona wróciła do Hogwartu! Ale fakt, ciężko jest wybierać między przyjacielem a kimś, kogo się kocha. Lecę czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję