Aut:
Tak, nie wiem jak u Was, ale u mnie szkoła rozpoczęła się już na dobre, więc podejrzewam, że rozdziały będą się pojawiać średnio raz w tygodniu. Będę starała się pisać najczęściej jak tylko mogę, ale sami wiecie, jak to jest...
Tak bym chciała wakacje! :D
- Pałeczka
lukrecjowa – powiedział Severus. Gargulec odskoczył, ukazując spiralne schody
do góry. Wspiął się po nich i zapukał.
- Proszę –
usłyszał spokojny głos Dumbledore’a. Pchnął drzwi i wszedł do środka – witaj,
Severusie.
Snape skinął mu głową i podszedł do
biurka. Usiadł na fotelu i spojrzał na dyrektora. Wyglądał na zamyślonego.
Nieobecny wzrok dodawał mu lat i niekorzystnie działał na jego wizerunek.
- Chciałem z
tobą porozmawiać, ale za nim do tego przejdziemy, powiedz mi, jak się czuje
panna Granger?
- Źle z nią,
Dumbledore – zaczął, a dyrektor zbladł. Pewnie spodziewał się, że Severus powie
coś w rodzaju „będzie dobrze. Czas leczy rany”, ale ten nie zamierzał kłamać –
całkowicie się załamała.
- Rozmawiałem
z nią wczoraj, wyglądała dobrze – odparł niepewnie, zaczynając kręcić młynka
palcami. Snape prychnął lekceważąco.
- Nie znasz
jej – mruknął – nie widzisz tego, że przestała się uśmiechać. Nie słyszysz jak
zaczyna popadać w histerię, gdy zniknę gdzieś na dziesięć minut. Nie byłeś
świadkiem tego, jak wyrzuciła Pottera za drzwi.
- Co zrobiła?
– zdziwił się Dumbledore, przestając wymachiwać dłońmi.
- Wyrzuciła go
za drzwi. Ups, przepraszam. Mój błąd. Ja go wykopałem, ale na jej prośbę – sprostował, a na jego wargach pojawił
się ironiczny uśmieszek – nie chce przebywać wśród ludzi. Raz czy dwa
zaproponowałem, aby poleciała do Nory na obiad. Nawet nie zareagowała. Nie mam
pojęcia, jak to będzie, gdy zacznie się szkoła, Dumbledore.
Severus umilkł. Wstał z krzesła i
zaczął chodzić po pokoju. Denerwowała go bezczynność dyrektora. Potrafił tylko
układać plany, ale gdy ktoś cierpiał, odwracał wzrok. Hermiona potrzebowała
przyjaciół, a w tej chwili wszystkich odtrącała. Potter poradził sobie z tyloma
sprawami, tylko dzięki niej… Nie żeby porównywał ją do tego głąba, ale była
tylko człowiekiem i to jeszcze nie najsilniejszym. Miała za dużo spraw na
głowie i bez radzenia sobie z bólem.
- Chcę, aby
dostała swoje własne komnaty w lochach. I tak musi to prędzej czy później
nastąpić, obydwoje o tym dobrze wiemy. W przyszłości nie da rady wchodzić na
siódme piętro parę razy dziennie.
- Nie uważasz,
że jeśli dostanie prywatne dormitorium, jeszcze bardziej odsunie się od ludzi?
– zapytał cicho staruszek, patrząc na niego przenikliwymi, niebieskimi oczami.
- Ale będzie
bliżej mnie – warknął, całkowicie zirytowany.
- W szkole nic
jej nie grozi – powiedział ostro Dumbledore, wstając z krzesła i podchodząc do
niego – to, co się stało parę dni temu było wielką tragedią. Ogromnie ubolewam,
że nie dało się temu jakoś zapobiec… - przerwał na chwilę, kręcąc głową – ale
nie zapominaj Severusie, że jesteś najpierw nauczycielem, a dopiero później
kochankiem. Ona nie może z tobą mieszkać, bo jeśli przypadkowo ktoś się o was
dowie, rozpęta się piekło.
- Tu nie
chodzi o mnie, tylko o nią! – krzyknął, tracąc nad sobą panowanie – ona się
sama z tego nie podniesie, nie rozumiesz? Obwinia siebie, a nawet mnie, chociaż
nie chce się do tego przyznać, o to, co się stało. A w dodatku musi o siebie
dbać, nie zaniedbywać posiłków i nie przemęczać. Kto ma tego pilnować, skoro
nie odzywa się do swoich piesków?
Odetchnął głębiej i podszedł do
okna. Otworzył je, aby wpuścić do pokoju trochę świeżego, chłodnego powietrza.
Wiatr przyjemnie owiał mu twarz, przynosząc uspokojenie. Pooddychał czystym
powietrzem, po czym ponownie spojrzał na dyrektora.
- Jeśli
naprawdę tego chcesz, panna Granger może dostać prywatne komnaty nawet w
lochach, jednak wydaje mi się, że w pierwszej kolejności powinniśmy zapytać o
to samą zainteresowaną – Severus kiwnął niechętnie głową.
Dumbledore usiadł na swoim krześle i
ponownie zaczął kręcić młynka palcami. Przez chwilę się nie odzywali. Każdy z
nich zatopiony był we własnych myślach. Snape za nic nie chciał jako pierwszy
przerwać tej ciszy. Był zły i wolał się nie odzywać, jeśli nie było takiej
potrzeby.
- A więc
Severusie… - zaczął po jakimś czasie – kiedy masz się spotkać z Voldemortem?
- Jutro jest
oficjalne zebranie. Po akcji aportowaliśmy się do domu Malfoy’ów, wraz z
Bellatriks i tym młodym. Czarny Pan był wściekły. Ukarał nas, ale spodziewam
się, że gdy tylko dowie się od Belli, co zrobiłem, pożałuję tego tak bardzo, że
tamte tortury będą mi się wydawać łaskotkami… - mruknął rozgoryczony. W końcu
zdecydował się na walkę z Granger. Gdyby się na to nie uparł, prawdopodobnie
zginęłaby.
- Rozumiem –
pokiwał smutno głową Dumbledore – ale nie zabije cię. Jesteś dla niego zbyt
cenny – stwierdził, po czym dodał zupełnie innym tonem – a co z Draconem?
Mówiłeś, że miał pojawić się w domu Hermiony?
- Gdy
wróciliśmy do Malfoy Manor, uprzedziłem go, aby tam nie jechał i w ogóle nie
kontaktował się z Granger. Był zły, ale posłuchał. Zależy mu na niej.
- Chociaż tyle
– dyrektor westchnął i wyciągnął różdżkę. Machnął nią lekko i na stole pojawiły
się dwa kubki i zakurzona butelka pitnego miodu Madame Rosmerty. – wiem, że preferujesz
mocniejsze trunki, jednak chciałbym wznieść toast - aby wszystko poszło po naszej myśli!
- Nie
Dumbledore. Wypijmy za śmierć Czarnego Pana – powiedział bezbarwnym tonem Snape,
rozlewając płyn do szklanek. Potem wziął jedną i wzniósł do góry, czekając na
dyrektora, który przez chwilę przyglądał mu się, po czym sam wstał.
- Za śmierć
Lorda Voldemorta! – stuknął szklanką o szklankę i wypił.
Hermiona siedziała w salonie
Severusa. Czytała Najważniejsze eliksiry
tego stulecia. Książka pochłonęła ją na tyle, że nie zwróciła nawet uwagi,
że Snape’a nie ma już bardzo długo. Przerzuciła kolejną stronę, zagryzając
wargę. Im bardziej zagłębiała się w lekturę, tym bardziej przerażające były
eliksiry. Była pewna, że niektórych z nich nigdy w życiu nie spróbowałaby
uwarzyć sama, bez niczyjej pomocy. Za wiele od nich zależało, aby mogła zrobić
pomyłkę. Większość z nich ratowała życie, gdy było się cal od śmierci. Warto
było znać recepturę, ale to byłoby na tyle.
- Hermiona?
- Tu jestem! –
zawołała i zatrzasnęła książkę. Odłożyła ją na półkę i spojrzała wyczekująco na
drzwi. Chwilę później stanął w nich Severus.
- Co robisz? –
zapytał, przyglądając jej się ze zmrużonymi oczami. Hermiona za to uśmiechała
się niewinnie, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nic.
Czekałam na ciebie… - wzruszyła ramionami i usiadła na poręczy fotela.
Odgarnęła długie włosy na plecy.
- Oczywiście.
Uważaj bo ci uwierzę, że przesiedziałaś w tym pokoju tyle czasu i nie zajrzałaś
do żadnej z tych książek – wskazał głową na imponującą biblioteczkę.
- A czy ja
powiedziałam, że nie zaglądałam? – przez jej twarz przemknął uśmiech, który za
szybko zgasł.
Severus prychnął zirytowany i usiadł
na drugim fotelu. Pstryknął palcami i chwilę później pojawił się z trzaskiem
Domowy Skrzat. Ukłonił się nisko i spojrzał na niego wyczekująco.
- Czego sobie
pan profesor życzy, sir? – zaskrzeczał, zezując ciekawie na Hermionę.
- Przynieś nam
indyka i dzbanek soku dyniowego – skrzat kiwnął głową i zniknął. Pięć minut
później na stole pojawiły się duże porcje obiadu i napój.
- Smacznego –
powiedziała Hermiona, przysuwając sobie talerz i zabierając się za jedzenie.
Severus codziennie zamawiał im coś innego. Starał się, aby były to dania, które
lubiła, ale rzadko jadała. Domyślała się, że było to po to, aby wreszcie
poczuła smak, ale na próżno. Nic jej nie smakowało, tak jak kiedyś. W ogóle nie
zwracała uwagi na to, co miała w ustach.
Gdy skończyli jeść, Severus oparł
się o oparcie fotela i przymknął oczy. Starał się nie myśleć o bólu, jaki go
jutro czeka. A czeka na pewno. Nie mógł ufać Bellatriks. Nienawidzili się od
dawna i robili wszystko, aby nawzajem uprzykrzyć sobie życie, dlatego był
przekonany, że Voldemort ukarze go za to, co zrobił w domu Grangerów.
- Ym…
Severusie, mam coś dla ciebie – usłyszał głos Hermiony i otworzył oczy.
Zobaczył jak wychodzi z salonu i idzie do sypialni. Po chwili wróciła z
pakunkiem w dłoniach. Usiadła mu na kolanach i zagryzała niepewnie wargę –
miałam ci dać wcześniej, ale… zapomniałam. To miał być prezent świąteczny, a
wyszedł poświąteczny. Przepraszam – podała mu paczkę i uśmiechnęła się ledwie
zauważalnie.
Severus wziął prezent i obrócił go w
dłoniach. Przez chwilę wpatrywał się w niego, po czym powiedział chłodnym
tonem.
- Skąd to
masz? Skoro to był było dla mnie i planowałaś mi go dać na święta, to wzięłaś
go do domu rodziców. Możesz mi powiedzieć, kto ci pozwolił tam wrócić, do
ciężkiej cholery? – zabrzmiał o wiele ostrzej niż planował, ale pod żadnym
pozorem nie powinna tam wracać.
- Nie byłam w…
domu – głos jej zadrżał. Odetchnęła głębiej i kontynuowała – zostawiłam prezent
w dormitorium. Wymyśliłam, że przyjadę dzień lub dwa przed skończeniem ferii i
wtedy ci go dam.
Snape zdziwił się słysząc jej słowa.
Nie spodziewał się tego, dlatego nie odpowiedział. Ponownie spojrzał na prezent
i zrobiło mu się głupio. Ona była inteligentniejsza niż kiedyś przypuszczał i
musiał się wreszcie do tego faktu przyzwyczaić.
- W takim
razie, mogę go otworzyć? – ścisnął paczkę, chcąc zgadnąć w ten sposób, co jest
w środku – ubranie? – zdziwił się i zdarł papier. Na jego kolana upadło coś
czarnego i delikatnego. Zdjął Granger ze swoich kolan i wstał. Rozwinął materiał
i po chwili do niego dotarło co trzyma w dłoniach – peleryna?
Hermiona kiwnęła zachęcająco głową i
wzięła ją od niego. Zarzuciła mu ją na plecy i przypięła do surduta. Potem
uśmiechnęła się szczerze – pierwszy raz od paru dni.
- Jak ci się
podoba? – zapytała niepewnie.
Severus podszedł do lustra w
sypialni i spojrzał na siebie krytycznie. Musiał przyznać, choćby nie wiadomo
jak bardzo niechętnie, że Hermiona miała gust. Dopasowała ją idealnie do niego.
Ten odcień czerni, co być powinien. Odpowiednia długość. Wszystko było na swoim
miejscu. Jednak to jej dotyk przesądził sprawę. Materiał prawie przelewał się w
rękach i na pewno się nie gniótł.
- Czyżby to
była bawełna z Egiptu? Ta której nie trzeba prasować?
- Tak. Wydałam
na nią fortunę, więc lepiej żeby ci się podobała – mruknęła, stając obok niego.
Patrzyli przez chwile na własne odbicia w lustrze, po czym Severus złapał ją za
rękę i przyciągnął delikatnie. Objął w pasie i podniósł głowę do góry, aby na
niego spojrzała. A potem pocałował ją. Zrobił to w taki sposób, że pierwszy raz
od wielu dni, pozwoliła sobie na westchnienie rozkoszy. Wcześniej całował ją
bardziej lub mniej namiętnie, lecz teraz przelał w ten pocałunek tyle uczucia,
że prawie zachłysnęła się jego emocjami.
Zarzuciła mu ręce na szyje, stojąc
na palach, aby było mu wygodniej. Czuła jak jego prawa ręką wędruje pod jej
koszulkę i ląduje na plecach. W tym samym momencie przygryzł jej wargę i
pociągnął. Ból mieszał się z namiętnością. Ich oddechy przyśpieszyły i w
momencie, gdy chciała zaczerpnąć powietrza, Severus odsunął się od niej na parę
centymetrów.
- Wygrałem.
- Co? –
zapytała głupio, podnosząc na niego wzrok. Nadal przeżywała pocałunek i nie
miała pojęcia o co mu chodzi.
- Udało mi się
doprowadzić do tego, abyś okazała wreszcie jakieś normalnie uczucia.
Podnieciłaś się.
- Ach, a więc
o to chodzi… - pokręciła głową, ale uśmiechnęła się niepewnie – gratuluję –
dodała i odsunęła się od niego na krok, aby ochłonąć.
Severus wydawał się być wyjątkowo z
siebie zadowolony. Zdjął pelerynę i staranie ją złożył. Potem położył ją na
stole i podszedł do stolika nocnego. Hermiona zdziwiła się. Czyżby tam
zamierzał położyć ubranie? Przecież to idiotyczne! Jednak zamiast schować,
wyciągnął coś z szuflady.
- Też mam dla
ciebie prezent i również wydałem na niego fortunę – mówiąc to, podał jej
niewielkie, kwadratowe coś, owinięte kolorowym papierem. Popchnięta
ciekawością, rozwinęła go i jej oczom ukazała się najpiękniejsza pozytywka jaką
kiedykolwiek widziała. Wygrawerowane złotym napisem słowa brzmiały : somnum infantem somnum.
- To znaczy
tyle co „śpij kochanie śpij” – usłyszała głos Severusa
Otworzyła wieczko i nagle
rozbrzmiała przepiękna melodia, której nigdy wcześniej nie słyszała. Była
wzruszająca i smutna, ale piękna. Była pewna, że jest o miłości.
- Legenda
głosi, że ta oto pozytywka należała niegdyś do Roweny Ravenclaw. Dostała ją od
męża na pierwszą rocznicę ślubu. Mężczyzna był w niej tak szalenie zakochany,
że przed ofiarowaniem pozytywki, użył bardzo zaawansowanej magii, aby przelać
do niej całe swoje uczucia, które żywił do Roweny. Gdy otworzyła ją, usłyszała
niebiańską muzykę i w ten sposób zrozumiała jak on ją bardzo kocha. Chcąc mu
się odwdzięczyć użyła tej samej magii, co on wcześniej. Muzyka, która usłyszał,
okazała się inną, niż tą co słyszała Rowena. Pozytywkę otrzymała z czasem ich
córka, Helena, a potem inne rody. Na długi czas zaginęła, wręcz słuch po niej
zaginął. Nikt nie sądził, że ten magiczny grajdołek kiedykolwiek istniał, aż do
teraz.
- Odnalazłeś
ją… dla mnie? – wyszeptała. Gardło miała tak ściśnięte ze wzruszenia, że ledwie
mogła mówić.
- Nie do
końca. Znalazłem ją już wcześniej i nie mogłem się powstrzymać przed tym, aby
ją kupić. Nie byłem jednak zakochany, dlatego nie mogłem przelać do niej
muzyki. Zmieniło się to dopiero całkiem niedawno…
Hermiona patrzyła na Severusa,
milcząc. Oczy jej się szkliły i była pewna, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to
się najzwyczajniej w świecie, rozpłacze. Zaczęła mrugać powiekami, ale na niewiele
się to zdało.
- Czyli… czyli
to jest melodia twojej miłości?
- Tak,
jakkolwiek idiotycznie to brzmi. Melodia miłości… co za kretyn wymyślił takie
powiedzenie? – była mu ogromnie wdzięczna, za rozładownie atmosfery, bo zamiast
się rozpłakać, wybuchła śmiechem. Severus był na to przygotowany, bo nie
wyglądał ani trochę na speszonego jej zachowaniem.
- Nie wiem co
powiedzieć…- przyznała, gdy ochłonęła. Wpatrywała się w pozytywkę, przysłuchując
się muzyce.
- Zwykłe
dziękuję załatwi sprawę.
- Dziękuję! –
stanęła na palcach i pocałowała go namiętnie – nawet nie wiesz, ile to dla mnie
znaczy.
Severus wzruszył ramionami, ale
ewidentnie cieszył się jej szczęściem. Wyjął jej prezent z rąk i położył
ostrożnie na stoliku. Potem podszedł do Hermiony i wziął ją na ręce jednym,
zwinnym ruchem. Położył na łóżku i zaczął całować po szyi. Gdy jego usta
znalazły się przy jej uchu, wyszeptał.
- Jutro
jedziesz do Nory.
- Co? Dlaczego?
– zamrugała, zdziwiona. Nie miała najmniejszego zamiaru opuszczać bezpiecznych
komnat Seveusa. Za dobrze się w nich czuła.
- Jutro mam
herbatkę z Czarnym Panem i mnie nie będzie. Wolałbym, abyś nie zostawała sama,
dlatego rano aportujesz się do Weasley’ów. I nie chce słyszeć żadnego „nie”,
jasne?
- Taaak… -
jęknęła i wpiła się jego usta, uciszając go w ten sposób.
Mam nadzieję że Sev nie będzie bardzo poturbowany :(
OdpowiedzUsuń~Ola
Super rozdział ;-) Medalion miłości to genialny pomysł :-)
OdpowiedzUsuńWeny życzę :-)
mojeminiopowiadania.blogspot.com
*pozytywka xd
UsuńFajny rozdział. Urocza wymiana prezentów między Hermioną a Severusem, chociaż prezent Hermiony jest bardziej bezosobowy niż ten os Snape'a. czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńDumbledore nie ma w ogóle pojęcia o tym co się dzieje z dziewczyną. Zamiast jakoś pomóc to siedzi w gabinecie i pożera kolejne paczki dropsów. Nie dziwię się, że Snape był wykurzony. Prezenty to wyśmienity pomysł.. peleryna...haha.. widzę, że Severus jest znakomitym znawcą materiałów. Ach.. będzie wyglądał jeszcze bardziej seksownie. No, a pozytywka... jejku... nie sądziłam, że stać go na taki gest. Przelał uczucia w melodię... pięknie.. Mam tylko nadzieję, że przeżyje jakoś to spotkanie. Oby... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAwwwwwww <3 rozpływam się!
OdpowiedzUsuńSnape jest taki kochany!! Mam nadzieje, że zacznie im sie wszystko ukłaać ;)
Rozdział jak zwykle cudowny ;)
Pozdrawiam Avad Ka;*
O rany, jak uroczo z tą pozytywką :3 Prezent dla Snape'a też niczego sobie, taka peleryna to super sprawa.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Hermiona dostanie kwatery w lochach :> Ten Dropsoholik powinien ogarnąć w końcu, że przy boku Severusa będzie jej najlepiej :)
Jeszcze raz przepraszam za spóźnienie! Ale już wszystko nadrobiłam i pokomentowałam, więc mam nadzieję, że wybaczysz :> Weny, czekam na nn! Buziaki :*
Heeej! Przepraszam, że nie komentowałam częściej, ale tak mnie wciągnęło, że nie mogłam się oderwać. Matko dziewczyno jesteś G E N I A L N A :D Przez czytanie tego oto arcydzieła samego w sobie zamiast iść spać i nie spóźnić się jutro to czytam i czytam i czytam i w sumie przeczytałam całość w nie cały dzień. Nie spotkałam się jeszcze z tak dobrym ff. Pisz dalej ;) Heej i jakbyś miała chwilę to mogła byś dać na gg znak, że jest nowy rozdział. Prooooszę ;)
OdpowiedzUsuńGG:39178695
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń