A więc powraca stary, dobry Snape. Mam nadzieję, że nie przywiązaliście się zbytnio do starego xd
Hermiona
obserwowała z szeroko otwartymi oczami, jak do gabinetu wchodzi Severus Snape.
Chwiał się i był wyjątkowo blady, ale spojrzenie miał wyraźne, utkwione w niej.
Przełknęła głośno ślinę, zastanawiając się, jakim cudem dowiedział się tak
szybko, co takiego zrobiła, pod czas jego nieobecności.
- Nie sądzę,
abyś musiał używać takiego słownictwa – pierwszy odezwał się Dumbledore,
podchodząc do niego, aby pomóc mu dojść do krzesła. Severus jednak odepchnął go
od siebie i stanął po środku pokoju, wściekły. – zachowujesz się jak dziecko.
- Ja zachowuje
się jak dziecko? A co to ja, biegam po szkole, wypytując o siebie? Kretynka –
ostatnie słowo niemal wypluł.
- Severusie… -
powiedział dyrektor ostrzegawczo – pragnę cię uświadomić, że ty też
powiedziałeś pannie Granger o swoim… zajęciu, pomimo wyraźnego zakazu.
- Ta idiotka
to ze mnie wydusiła. W przesłuchaniach jest lepsza od Czarnego Pana.
Hermiona odetchnęła głębiej,
spoglądając na Dumbledore’a. Ku jej ogromnemu zdumieniu, dyrektor uśmiechał się
lekko. Zmarszczyła czoło. Czy on sobie czasem z nich nie pogrywał?
- Ja chyba
lepiej już pójdę, skoro nic ci nie jest… - odezwała się cicho, wstając z
krzesła.
- Zostaniesz –
Dumbledore i Snape powiedzieli to jednocześnie. Severus prychnął lekceważąco i
bezceremonialnie zajął jej miejsce, krzywiąc się niemiłosiernie.
- Może pójdę
po panią Pomfrey? – zapytała nieśmiało.
- Ani mi się
waż, Granger. Wystarczająco już wszystko zepsułaś – warknął i wymienił
spojrzenia z Dumbledore’em.
- Panno
Granger, nikt nie może się dowiedzieć o stanie Severusa. Sam mogę go uleczyć,
gdyby tylko wyraził na to zgodę – pokręcił z irytacją głową – jednak skoro woli
cierpieć, jego sprawa. Posłuchaj… Hermiono. Ta jest bardzo ważne, dlatego
odpowiedz szczerze.
Pokiwał głową, zgadzając się. Wyczarowała
sobie drugie krzesło, obok Snape’a i zasiadła w nim, od czasu do czasu,
spoglądając nieśmiało na mężczyznę obok, który łypał wściekłe spojrzenia na
prawo i lewo.
- Powiedziałaś
komuś o tym, że Severus jest szpiegiem?
- Nie. Chociaż
tyle miała rozumu w tej pustej łepetynie… - odpowiedział za nią Snape, nim ta
choćby zdążyła mrugnąć.
- No,
właściwie… - mruknęła, czując, że policzki zaczynają ją niemiłosiernie piec.
- Kurwa –
zaklął Severus, ściskając mocniej różdżkę w ręce. – wiedziałem, no po prostu
wiedziałem, że ta idiotka się komuś wygada. Nie wolno polegać na gryfonach,
nigdy więcej. Chcesz zrobić dziewczynie przyjemność i mówisz prawdę, otwierasz
się, a ta co? Od razu leci do swoich piesków i wszystko im papla. Granger,
patrz mi na usta. Jesteś – Skończoną – Idiotką.
- Wystarczy
Severusie – powiedział ostro Dumbledore, patrząc na niego. Potem spojrzenie
które przeniósł na Hermionę, trochę
złagodniało. – wie tylko Harry, Ron i Ginny?
- T…taak –
skinęła głową, ukrywając twarz w dłoniach. Nadal uważała, że powinna im
powiedzieć, ale nie sądziła, że prawda tak szybko wypłynie. I nie wiedziała, że
Snape będzie aż tak zły.
- Czy ty w
ogóle zdajesz sobie sprawę, że jeśli Czarny Pan się o tym dowie, zabije mnie?
Ale pomińmy to. Zapomnijmy też o tym, że prawdopodobnie będziesz w cholernym
niebezpieczeństwie, bo jeśli on się dowie o tym, że jestem szpiegiem, to pewnie
od razu wypłynie mój pożal się boże, związek z tobą.
- Oni nic nie
powiedzą. Umieją dochowywać tajemnicy.
- Och,
oczywiście. Od razu powiedźmy całemu Zakonowi Feniksa, oni też potrafią trzymać
język za zębami.
- Nie radzę
sobie, Severusie! Gubię się we własnych kłamstwach. Czegokolwiek się dowiem,
muszę utrzymywać w tajemnicy! To, że jesteś szpiegiem, nasz związek, twoje
dziecko, oh, przepraszam, dziecko Dracona! A śmierć moich rodziców? Harry, Ron
i Ginny mieli prawo poznać prawdę!
- Sama
wymuszałaś na mnie odpowiedzi. Nie zamierzałem ci mówić niczego o sobie, to
jednak nalegałaś!
- To ty jesteś
z naszej dwójki dorosły! – krzyknęła, wstając z miejsca. Furia i złość na
Snape’a, zaczęła od niej wręcz parować.
- Ja? Ja
jestem tylko ubezwłasnowolnionym podwójnym szpiegiem, który ma na głowie
rozkapryszoną małolatę. A po śmierci pewnie nawet nie dostanę Orderu Merlina… -
warknął rozgoryczony, kręcąc głową.
- A co ja mam
powiedzieć? Cały czas wychodzę źle na tym, że z tobą jestem! Tracę przez ciebie
przyjaciół, jestem w ciąży, zginęli moi rodzice… a i w dodatku byłam w związku
z Draconem, ale kazałeś mi go zakończyć. Potajemnie się z nim jednak
spotykałam, a ty mi dalej zabraniałeś. Kiedy na dobre z nim zerwałam, kazałeś
mi wrócić do niego, ale tylko na niby. Gra pozorów. I to ty masz niby ciężkie
życie…? Uważaj, bo się rozpłaczę!
W gabinecie zaległa głucha cisza.
Hermiona i Severus mierzyli się wścieli spojrzeniami, niczym dwa, rozjuszone
byki. Dumbledore taktownie wyszedł do drugiego pokoju, na początku awantury.
Snape po chwili się skrzywił i potarł zakrwawiony policzek. Wypuścił powietrze
i odezwał się bezbarwnym głosem.
- To koniec
- Że co? –
zapytała głupio, nie wiedząc o co mu chodzi.
- To koniec –
powtórzył i uśmiechnął się ironicznie – nie ma sensu ciągnąć czegoś, przez co
jesteś nieszczęśliwa. Masz racje. Marnujesz się przy mnie, spotykają cię same
nieszczęścia. Czas zakończyć ten związek.
- Ale… nie.
Nie to miałam na myśli – zagryzła mocno wargę, czując że pojawia się
wszechogarniająca panika.
- To
postanowione. Możesz zabrać swoje rzeczy z moich pokoi.
Hermiona spojrzała na niego ostatni
raz, jakby upewniając się, czy aby na pewno mówi serio. Zagryzła mocno wargę,
podchodząc do drzwi.
- Obiecałeś,
że nigdy mnie nie zostawisz… - przypomniała mu cicho i wyszła z gabinetu, nie
oglądając się ani razu za siebie. Była wściekła na niego, że traktuje ją tak
przedmiotowo. Denerwowało ją to, że postąpił w ten sposób. Płakać jej chciało,
na myśl o tym, że był aż takim skończonym egoistą.
Zbiegła po marmurowych schodach, do
lochów. Kopniakiem otworzyła drzwi od gabinetu Severusa i po chwili znalazła
się w jego prywatnych komnatach. Ufał jej na tyle, że zdjął zaklęcie
zabezpieczające. Nie pozwoliła sobie na chwilę wzruszenia, bojąc się, że
doprowadzi to do płaczu. Chciała zabrać swoje rzeczy, nim on przyjdzie, nie
mogła tracić czasu, na coś tak bezsensownego jak wypłakiwanie się.
Pośpieszenie wrzuciła wszystkie
ubrania i książki do kufra. Pomimo tego, że naprawdę wszystko robiła w
ekspresowym tempie, minęło dwadzieścia minut, gdy ze wszystkim się uporała.
Zamknęła futer i ruszyła do drzwi, które w tym samym momencie się otworzyły.
Zatrzymała się, czekając aż ją wyminie, ale nie ruszył się z miejsca. Prychnęła
głośno i przepchnęła się przez drzwi.
- Granger,
zostawiłaś coś – warknął w jej kierunku.
- Co takiego?
– skrzywiła się, bo to oznaczało, że musiała ponownie wrócić do pokoju, a nie
miała na to najmniejszej ochoty.
- Pozytywkę
Hermiona podniosła wzrok i spojrzała
na Severusa, który przybrał maskę obojętności. Zagryzła wargę i poprawiła torbę
na ramieniu, ściskając rączkę od walizki w ręce. Wiedziała, że jeśli zostanie
tu choćby chwilę dłużej, wybuchnie gorzkim płaczem.
- Zostawię ją…
na przechowanie – mruknęła i wybiegła z pokoju.
Nie miała pojęcia jak przeżyła te
ostatnie trzy dni wolnego. Powrót do szkoły był dla niej niczym zbawienie. Nie
rozmyślała o tym, co się stało, nie bywała na wspólnych posiłkach, nie
przechadzała się po szkolnych korytarzach, a to tylko po to, aby przypadkiem
się na niego nie natknąć. Jeden, jedyny raz stanęła z nim oko w oko, ale na
szczęście skończyło się na wściekłych spojrzeniach. Chciała wreszcie, aby
zaczęły się lekcje. Marzyła o tym, aby przysiąść do zadań domowych, żeby nie
mieć na czasu… na zbędne myślenie. Bała się jednak. Rozpoczęcie się szkoły,
oznaczało lekcje eliksirów. Spodziewała się, że teraz ich stosunki będą jeszcze
gorsze, prawdopodobnie będzie się na niej wyżywać. Zawsze w ten sposób
postępował. Karał wszystkich dookoła.
To było nie fair. Ledwie zdążyła
pozbierać się jako tako, po śmierci rodziców, a tu taka wątpliwa niespodzianka.
Zaczęły ją dręczyć koszmary nocne. Wizja tamtego poranka w domu wracała codziennie
wieczorem. Nie mogła odpocząć nawet podczas snu…
- Hermiona!
Hermiona, zaczekaj! – usłyszała znajomy głos. Zatrzymała się i zamknęła na
chwilę oczy. Już dawno chciała z nim porozmawiać, ale nie mogli spotkać się w
święta. To było za duże ryzyko, dlatego teraz, Draco zjawił się niczym mocno
spóźniony prezent gwiazdkowy. – Hermiona… - powtórzył, stając tuż obok niej.
Widział cały ból wypisany na twarzy. To, że się nie wysypia, że cierpi.
Wiedział wszystko.
- Draco… -
wyszeptała i przytuliła się mocno do niego. Wręcz przywarła, wtulając się w
jego ciepłe ramiona. Objął ją automatycznie, przysuwając do siebie. Gładził ją
delikatnie po plecach, chcąc uspokoić.
- Już wszystko
w porządku. Jestem przy tobie – powiedział cicho do ucha i odsunął się na parę
centymetrów. Ponownie jej się przyjrzał i pokiwał głową – Tak strasznie mi
przykro, że musiałaś być świadkiem… tego wszystkiego. Gdybym tylko mógł coś dla
ciebie zrobić…
- Dziękuję,
ale nie – westchnęła i schyliła się po torbę z ziemi, którą wypuściła z ręki. –
może tylko… nie wymagaj ode mnie za dużo w następnych dniach.
- Jasne –
uśmiechnął się po swojemu i wyjął jej torebkę z ręki. Powiesił sobie na
ramieniu, a drugim czule ją objął. – powinnaś coś zjeść – dodał i ruszyli w
stronę Wielkiej Sali.
Draco usiadł z Hermioną przy stole
Gryffindoru, z dala od ludzi, którzy mogliby ich podsłuchać. Cały czas się
lekko uśmiechał, jakby w ten sposób chciał dodać otuchy. Cóż… to była miła
odmiana. Snape nie uśmiechał się za wiele.
-
Przyjechałbym wcześniej, ale… - rozejrzał się dyskretnie, po czym pochylił się
ku niej – Snape powiedział, abym na jakiś czas zniknął z twojego życia.
Musiałem go posłuchać.
- Wiem Draco,
nie mam do ciebie pretensji – odparła, podnosząc na niego wzrok. Chłopak
pokiwał powoli głową, aby potem nałożyć jej na talerz furę jedzenia. – hej, ja
tego wszystkiego nie zjem!
- To nie jest
tylko dla ciebie. Ja również nie jadłem obiadu – odparł, pochylając się. Ustami
musnął jej skroń. Pocałunek był bardzo delikatny i prawie nie zauważalny, ale
mimo to, Hermiona zamarła. Zagryzła wargę i skrzywiła się.
- Nie… proszę,
nie rób tego – powiedziała cicho, błagając spojrzeniem o zrozumienie.
- Wiem, twój
chłopak… - mruknął rozgoryczony, wsadzając sobie udko kurczaka do ust.
- Nie o to
chodzi. My… rozstaliśmy się, ale to za szybko. Nie pozbierałam się jeszcze.
Mówiłam, daj mi trochę czasu.
Oczy Dracona jakby rozbłysły, jednak
szybko płomień który je rozpalił, znikł. Jego stalowe spojrzenie było łagodne,
jakby wszystko rozumiał.
- Jesteśmy
rodziną. Kocham cię – dodał i po prostu przytulił ją po przyjacielsku.
Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego
o wiele bardziej zadowolona z życia, niż rano. Wrócił Draco. Wiedziała, że
dostanie od niego takie wsparcie, jakiego nie mogą jej dać Harry, Ron i Ginny.
Oni pomagali w inny sposób. Bardziej po przyjacielsku. Draco był za to czuły.
Obejmował ją, trzymał za rękę, starał się rozśmieszyć, a mimo to, nie chciał
nic w zamian. Rozumiał, że nie jest gotowa na nowy związek. Poza tym, Hermiona
nawet nie zamierzała do niego wracać. Postanowiła sobie, że nie zostawi tego w
ten sposób. Severus był jej cząstką, a teraz ją zabrał. Czuła, że czegoś jej
brakuje i wiedziała, że nie odzyska zguby, dopóki się nie pogodzą. A przecież
chciała odzyskać pozytywkę. Zostawiła mu ją tylko i wyłącznie na przechowanie,
w końcu należała do niej. Dlatego następnego dnia rano, wkroczyła z duszą na
ramieniu do sali od eliksirów.
Jak zwykle zajęła miejsce pomiędzy
Harrym i Ronem. Snape wkroczył do pracowni i wszelkie rozmowy od razu ucichły.
Hermiona spoglądała na niego z dystansem, ale spijała każde słowo, jakie
wypowiedział.
- Pewnie nie
wszyscy zdają sobie sprawę, ale do Owutemów zostało wam nie wiele czasu i jeśli
dalej nie będziecie się uczyć, to Owutema z eliksirów zaliczy tylko pan Malfoy
– udała, że to co powiedział, wcale jej nie dotknęło. Była o wiele lepsza od
Dracona. – Dzisiaj uwarzycie eliksir na szybszy wzrost roślin. Profesor Spout
się ucieszy, a mnie oszczędzi to roboty – uśmiechnął się ironicznie i machnął
różdżką w stronę tablicy, na której pojawiły się potrzebne składniki. – do
roboty, na co wy jeszcze czekacie?
Hermiona podniosła się z miejsca i
ruszyła do szafki, w której mogła znaleźć brakujące ingrediencje do eliksiru.
Gdy udało jej się wszystkie znaleźć, wróciła do kociołka i rozpaliła pod nim
ogień. Zerknęła na Severusa. Siedział przy biurku i sprawdzał wypracowania. Nie
patrzył na nikogo, a usta miał wykrzywione w okropnym grymasie. Zacisnęła
pięści. Musiała uwarzyć najlepszy eliksir w klasie, aby nawet on to zauważył.
Przeczytała trzy razy recepturę. Gdy
była pewna, że niczego nie pomyli, zabrała się do pracy. Wywar nie był trudny,
wystarczyło się skupić, a ona teraz była aż nad to skupiona. Słyszała
zirytowane obelgi pod adresem Snape’a od Rona, który całkowicie nie radził
sobie z zadaniem. Nie miał za grosz talentu.
- Koniec!
Odłóżcie wszystko i odsuńcie się od kociołków – warknął Snape i zaczął się
przechadzać miedzy stolikami. Zaczął od Ślizgonów. Pochwalił eliksir Dracona,
który wzruszył tylko ramionami. Był przyzwyczajony do takiego traktowania z
jego strony. Stolik Herminy zostawił sobie na sam koniec. Nie patrzyła na
niego, gdy podchodził do Harry’ego. Słyszała tylko co mówił, zimnym głosem.
- Nie mam
pojęcia Potter, dlaczego marnuję na ciebie czas. To samo się zresztą tyczy
ciebie, Weasley. Przychodzicie do mnie na dodatkowe zajęcia co tydzień, a ja
nie widzę żadnych efektów. Jesteście beznadziejni… - machnął różdżką w kierunku
ich kociołków i mruknął Evanesco.
Cała ich praca zniknęła.
Słyszała, że teraz podchodzi do
niej. Wyczuwała jego obecność obok siebie, ale nie podniosła głowy, aby się
upewnić. Serce biło jej szybko, była niemal pewna, że Severus wie co się z nią
teraz dzieje. Zawsze wyczuwał jej emocje. Nachylił się nad kociołkiem, aby
powąchać eliksir, a potem po prostu odszedł bez słowa. Nie mogła w to uwierzyć.
Żadnego komentarza, nawet obraźliwego.
- Panie
profesorze… - wstała z miejsca i wreszcie odważyła się na niego spojrzeć.
Severus zatrzymał się i powoli odwrócił. Wiedziała, że jest wściekły, ale
udawał jak zwykle obojętność.
- Czego,
Granger?
- Nie
powiedział mi pan, co sądzi o moim eliksirze – głos jej zadrżał, ale nie
zwróciła na to uwagi. Usta Snape’a powoli układały się w złośliwy uśmiech.
Przeczuwała co zaraz nastąpi.
- Jest
beznadziejny – podszedł parę kroków bliżej, patrząc na nią z góry. – Czasem
zastanawiam się, czy ty w ogóle umiesz czytać? Umiesz?
Hermiona skinęła nerwowo głową, nie
wiedząc do czego pije. Przecież eliksir jej wyszedł, wszyscy to widzieli.
- Doprawdy?
Wydaje mi się, że gdyby tak było, zauważyłabyś, że na samym końcu receptury –
machnął różdżką i odpowiednie słowa na tablicy zostały pokreślone – jest
napisane, że wywar ma pachnieć brzozą… a twój jest bezzapachowy. Evansesco! – eliksir zniknął, a w klasie
rozległ się tępy śmiech Ślizgonów. Spojrzała na Severusa, aby sprawdzić, czy on
też się śmieje, ale zobaczyła tylko wykrzywione wargi w wyrazie złości. Potem
odwrócił się na pięcie i ogłosił koniec lekcji…
PIERWSZA !! :D Okej, a więc... popłakałam się, woow po prostu...nie mam słów naprawdę. Mam tylko nadzieję, że oni do siebie wrócą. Pisz dalej, czekam z niecierpliwością. :D
OdpowiedzUsuńJejku :( Jakie to smutne :( Mam nadzieję że oni do siebie wrócą :D Czekam na kolejny rozdział :D Weny życzę :)
OdpowiedzUsuń"Czasem zastanawiam się, czy ty w ogóle umiesz czytać? Umiesz?" Ten cytat bije wszystkie wypowiedzi z tego rozdziału na głowę. I tak właśnie coś mnie zastanowiło.. bo przecież gdy po raz pierwszy zobaczył jej eliksir nic nie powiedział, a dopiero potem jak się zapytała przed całą klasą powiedział, że był źle zrobiony. Czyli z tego mojego rozumowania wyszło, że on nie chciał jej zbłaźnić przed wszystkimi i zachował milczenie, a ona sama wpakowała się w ten nieprzyjemny incydent. Severus złośliwy i ironiczny powraca :-) Bardzo go takiego lubię. Mimo to szkoda mi się go zrobiło... gdy powiedział, że to koniec. Słowa H. mogły go zranić, ale ona też nasłuchała się od niego przykrych rzeczy. Dobrze, że nie chce wracać do Draco. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSmutny :-( Ale wspaniały !! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział !! Mam nadzieję, że Snape przemyśli wszystko i będzie z Mioną :-)
OdpowiedzUsuńNie, nie i jeszcze raz nie :_: Dlaczego się rozstali? No jak mogłaś mi to zrobić? Zła ty... ;x Dobra... Jazz się już wyładował :D
OdpowiedzUsuńDraco taki opiekuńczy *.* który pociesza czy przytuli jest po prostu niesamowity! Taki... no świetny po prostu ^^ Hio hio... xd Snape... wkurza mnie już ale i tak go kocham. Niech schowa tą swoją godność, wleci do Wielkiej Sali, uklęknie przed Hermioną i wykrzyczy, że ją kocha ^^ To było by urocze ajć *.*
Każdemu mogło się zapomnieć... ;) Ale dobrze, że nadrobiłam tamte i w tym samym dniu nowy rozdział. Jazz to ma szczęście <3
Jazz ♥
UHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH!
OdpowiedzUsuńJestem zła, strasznie zła!
Patrze nowy rozdział HURA, ale w trakcie czytania mój entuzjazm opadł :(
Jak mogłaś zakończyć ich związek? Jak ja nienawidzę takiego Snape'a. Wredny nietoperz!
czekam na dalszy rozwój wypadków ;)
i zapraszam do siebie na http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
Avad Ka ♥
Jezuuuuuuuuuuu, fantastyczny *-* Smutny, wzruszający, idealny ♥ /Fleur
OdpowiedzUsuńHejka może mnie pamiętasz, to ja wczoraj z tobą pisałam na gg:P
OdpowiedzUsuńah ten Sevcio:)
Jak on mógł tak zostawić Hermi:/
Pozdrawiam^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń