04 października, 2013

Rozdział XXX "Czy to znaczy, że zostaję na noc?"



             Hermiona przez cały tydzień chodziła odrabiać szlabany do Snape’a. Z początku miała nadzieję, że Severus się przełamie, jednak nawet słowne gierki na nic się nie zdały. Był nieugięty. Jego ośli upór był teraz wręcz nie do zniesienia. Chodziła przez to rozdrażniona i wszyscy unikali jej jak mogli. Oczywiście nikt nie znał prawdziwego powodu złości, ale ludzie zaczynali domyślać się innych rzeczy. W końcu nie trzeba było być geniuszem, aby na to wpaść. Draco traktował ją jak księżniczkę. Nosił jej książki, siadał przy stole Gryffindoru, ustępował we wszystkim. W dodatku Harry, Ron i Ginny zachowywali się podobnie. Trajkotali wesoło o tym, że powinna się zdrowo odżywiać i nie przemęczać. Nawet nauczyciele pozwalali jej na więcej. Profesor Obrony Przed Czarną Magią czasami wręcz zakazywał jej brać udziału w lekcji, gdy trafiała się praktyka. Siadała wtedy z tyłu klasy i notowała. Nie był to szczyt jej marzeń, ale nie marudziła. Nie miała wyboru.
            Po szkole zaczynały chodzić różnego rodzaju plotki. Jedni sądzili, że Hermiona zachorowała na jakąś tajemniczą chorobę, a inni twierdzili głośno i wyraźnie, że jest po prostu w ciąży. W takich sytuacjach nie zabierała głosu. Nie zamierzała niczego potwierdzać, ani tym bardziej zaprzeczać. To nie była ich sprawa.
            Jednak dopiero Lavender Brown zwróciła się do Hermiony osobiście. Siedziała w Dormitorium i uczyła się Transmutacji.
- Hej, Granger! Nie wiem czy wiesz, ale po szkole krąży wiele plotek na twój temat. Może powiesz nam co o tym sądzisz? – jej mściwy ton spowodował, że Hermiona zamknęła książkę i podniosła na nią spojrzenie. Kłóciły się od czasu, gdy nakryła ją całującą się z Ronem. Nie mogła jej tego wybaczyć.
- Nie sądzę, aby to była twoja sprawa, Brown – warknęła, spuszczając nogi z łóżka.
- Nie bądź taka… powiedz jak jest naprawdę. Ja szczerze mówiąc nie wierzę w tę plotkę o ciąży. No bo niby z kim? – roześmiała się ironicznie.
- Tak się składa, że mam z kim. I wcale nie muszę tego robić z zajętymi chłopakami! – wstała i skierowała się w stronę wyjścia. Nie zamierzała przebywać z nią w jednym pomieszczeniu.
- Wolisz ze Śmierciożercami, prawda?
- Ty wredna, stara krowo! Draco nie jest Śmierciożercą i jeszcze raz powiesz coś podobnego…
- Hermiona! Uspokój się! – do sypialni wbiegła Ginny, zaalarmowana dochodzącymi krzykami. Rzuciła wściekłe spojrzenie Lavender – co się tu dzieje?
- Nic takiego, Weasley. Ucięłyśmy sobie małą, przyjacielską pogawędkę.
             Hermiona prychnęła a potem zeszła do Pokoju Wspólnego. Spojrzała zirytowana na Ginny.
- Chciała się dowiedzieć, czy rzeczywiście jestem w ciąży – wytłumaczyła, już spokojniej.
- Tak myślałam. Mnie dzisiaj pytała o to Parvatii. Nie przejmuj się nimi – przewróciła oczami, po czym dodała. – czy ty czasem nie masz szlabanu?
- Oh, właśnie! Zapomniałabym. Dzięki Ginny – pocałowała ją przelotnie w policzek – zobaczymy się później! – zawołała i zniknęła pod portretem Grubej Damy.
            Zbiegła marmurowymi schodami do lochów, korzystając przy tym z paru skrótów Harry’ego, bo jak nic, spóźniłaby się. Dziesięć minut później, zapukała w dębowe drzwi i weszła.
- Cześć – rzuciła w kierunku Severusa, który nawet na nią nie spojrzał.
- Gryffindor traci pięć punktów. Dzień dobry, panno Granger.
- Och, możesz już z tym przestać? Nie zmienię nastawienia do ciebie, więc przestań karać mój Dom, bo zajmiemy ostatnie miejsce w punktacji Domów!
- To nie jest mój problem, Granger. Zacznij zachowywać się jak należy, to nie będę cię karał.
            Hermiona przewróciła zirytowana oczami i usiadła w fotelu. Założyła ręce na piersi i czekała, aż on łaskawie przestanie przeglądać papiery. Bawiła się swoją różdżką i bębniła palcami w podłokietnik.
- Rictusempra! – zawołał nagle Severus, kierując w nią różdżką. Zdziwiła się, ale udało jej odparować zaklęcie – coraz lepiej sobie radzisz z zaklęciem tarczy. To dobrze.
- I dlatego musisz rzucać na mnie zaklęcia bez uprzedzenia!? Tak postępują tylko Śmierciożercy!
- Przecież jestem jednym z nich – na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, ale Hermiona nic na to nie odpowiedziała – dzisiaj chciałbym wrócić do Oklumencji, skoro wreszcie umiesz się bronić.
- Nie jestem pewna, czy to aby na pewno jest dobry pomysł. Jestem trochę zdenerwowana…
- Świetnie, że się zgadzasz. Przygotuj się. Liczę do trzech…
- Ale…
- Skup się! Raz… dwa… trzy… Legilliments!
            Hermiona nagle zobaczyła siebie samą, dostającą prezent od Severusa. Jego szczery uśmiech i dźwięk melodii. Potem ujrzała rodziców przy jedzeniu ciasta, a później rozmowa rano z ojcem. Wiedziała jakie będzie następne wspomnienie, ale nie potrafiła się przed nim obronić. Mogła tylko patrzeć… Weszła do sypialni rodziców i zobaczyła ich martwe ciała oraz usłyszała okrutny śmiech Bellatriks.
- Granger! Masz się bronić, do cholery!
- Nie potrafię… - mruknęła i otarła oczy, upewniając się, że żadne łzy nie płyną – niedobrze mi – zerwała się z miejsca i ruszyła ku prywatnym komnatom Severusa, bo tam znajdowała się najbliższa łazienka. Nie była do końca pewna, czy drzwi się otworzą, ale nie zastanawiała się nad tym długo. Szarpnęła za klamkę, ale nic się nie stało. Odwróciła się z powrotem do Severusa z niemą prośbą w oczach. Mężczyzna, jakby zdziwiony jej wybuchem, machnął różdżką, nie odzywając się ani słowem. W drzwiach coś kliknęło i już wiedziała. Mogła wejść. Znów była w domu.
            Nie czekając na więcej, wbiegła do jego salonu, przez sypialnie, aż w końcu wpadła do łazienki. Uklękła przed toaletą i zwymiotowała. Gdy skończyła, oparła się o zimną ścianę i odgarnęła włosy przyklejone do twarzy. Cała się trzęsła, ale wiedziała, że ten objaw zaraz minie, tak samo jak osłabienie. Nie miała pojęcia ile siedziała na ziemi. Po jakimś czasie usłyszała, że ktoś wszedł do łazienki. Słyszała kroki i otworzyła oczy.
- Jak się czujesz? – zapytał Severus, kucając naprzeciwko niej. Hermiona wzruszyła ramionami, nie mając siły odpowiadać. Coś było nie tak.
            Snape wstał i podszedł do umywalki. Zamoczył mały ręcznik w zimnej wodzie i przyłożył jej do czoła. Hermiona jęknęła i ponownie nachyliła się do muszli.
- Muszę cię podnieść, słyszysz? – dodał po chwili, gdy upiornie blada wróciła na swoje miejsce. Kiwnęła lekko głową, na znak, że się zgadza. Potem poczuła ciepłe i silne ręce Severusa obejmujące ją w talii. Następnie trzymał ją już na rękach i wyniósł z łazienki. Położył na łóżku, które od razu rozpoznała. Było ogromne i miękkie. A ta pościel i zapach… wszędzie by je rozpoznała.
- Chyba popełniłem pewien błąd, ale muszę to sprawdzić. Leż spokojnie, zaraz wrócę – poczuła przelotną, szorstką dłoń na policzku, a potem zapadła ciemność.

            - Dumbledore! – Snape wpadł do gabinetu dyrektora, nie fatygując się, aby wcześniej zapukać. Nawet nie skinął mu głową na przywitanie. Nie miał czasu ani ochoty na tego typu ceregiele.
- Severusie, po tylu latach, mógłbyś nauczyć się…
- Granger. Coś jest nie tak – wpadł mu w słowo, podchodząc do biurka. Dumbledore natychmiast umilkł i pozwolił mu mówić – przyszła do mnie dzisiaj, nie patrz tak na mnie, odrabiała tylko szlaban…
- Przejdź do rzeczy – pośpieszył go, wstając z miejsca.
- Według twojego rozkazu, zaczęliśmy ćwiczyć Oklumencję. Przeszliśmy tylko pierwszą turę, bo natknąłem się na wspomnienie o jej rodzicach. Nie potrafiła się obronić, a potem stwierdziła, że jest jej niedobrze. Udostępniłem jej moją łazienkę, byłem pewien, że to mdłości na widok ich ciał, czy coś w tym rodzaju…
- Ale...?
- Ale myliłem się. Była blada i lodowata jak trup i wymioty nie ustępowały. Zaniosłem ją do łóżka i przyszedłem.
- Co podejrzewasz? – Dumbledore, który dotychczas przechadzał się po pokoju, zatrzymał się i spojrzał na Severusa.
- Oklumencji nie można stosować na kobietach w ciąży.
- To nie możliwe. Wcześniej nie było objawów.
- Były, ale mniejsze. Jeden jedyny raz stosowałem na niej Oklumencję, gdy powiedziała mi o ciąży. Widziałem, że jest osłabiona, nawet spadła z kanapy, ale nie przejąłem się, bo Potter reagował podobnie. Obydwoje są słabi. Podejrzewam, że im bardziej zaawansowana ciąża, tym większe objawy.
- Możesz mieć rację… - powiedział powili dyrektor, zaczynając znowu krążyć po pokoju. Severusa to skrajnie irytowało, ale wiedział, że w ten sposób Dumbledore zbiera myśli. Nie zamierzał mu przeszkadzać – objawy same przejdą?
- Nie wiem. Chyba pozostaje nam ją obserwować i ewentualnie podać Eliksir Wzmacniający. Powiedzieć Poppy?
- Nie. Chyba, że stan panny Granger się pogorszy - Severus skinął głową i ruszył do drzwi – informuj mnie na bieżąco przez patronusy.
            Snape rzucił ostatnie, szybkie spojrzenie na dyrektora, po czym wyszedł z pokoju. Miał złe przeczucia. Obawiał się, że objawy mogą same nie przejść i będzie trzeba użyć magii, a tego wolałby nie robić, bo nie był pewien, które zaklęcia jej bardziej pomogą niż zaszkodzą.
            Przez chwilę zastanawiał się, czy nie odwiedzić Dracona i nie wypytać go o samopoczucie Granger dzisiejszego dnia, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Jeśli Malfoy się dowie, zaraz będzie mieć go na głowie, a nie miał czasu na niańczenie go. Tak więc jakiś czas później wrócił do swoich komnat.
Już z daleka, podchodząc do łóżka, widział, że Granger ciągle jest blada jak śmierć. Włosy rozłożone na poduszce jak aureola były ogromnym kontrastem. Westchnął i podszedł  bliżej.
- Granger – powiedział, aby ją obudzić, ale nie zareagowała – Granger! – warknął głośniej, ale dalej bez skutku. Usiadł na materacu obok i dotknął jej ręki. Tak jak podejrzewał, była lodowata.
            Poszedł do składziku z eliksirami i po chwili wrócił z miksturą przywracającą zdrowie i siły. Wlał jej całą zawartość do ust i czekał.
- Yhmm… - odchrząknęła cicho i skrzywiła się. Otworzyła oczy i oblizała spierzchnięte wargi.
- Jak się czujesz? – zapytał, pochylając się nad nią, aby sprawdzić źrenice, a potem wyczuć puls. Funkcje życiowe wracały do normy.
- Jak po mega długiej grypie żołądkowej – mruknęła i uśmiechnęła się blado – co mi w rzeczywistości było?
- Oklumencja nie jest przeznaczona dla ciebie… - odparł wymijająco, ale mimo wszystko odetchnął. Gdyby tylko coś jej się stało.
- Czy to znaczy, że zostaję na noc? – zarumieniła się lekko, nie mogąc opanować emocji.
- Będę spać na kanapie… - warknął zrezygnowany i wstał z łóżka.
- Severus!
- Właściwie, skoro już ci lepiej, to wracaj do siebie. Nie prowadzę przytułku dla zagubionych emocjonalnie Gryfonek.
- Nie mogę wrócić w gorszym stanie niż przyszłam… - mruknęła, zagryzają wargę – co mam zrobić, żebyś mi wybaczył? Przepraszałam już milion razy!
- Nieszczerze.
- Bo oni powinni widzieć prawdę. Są moimi przyjaciółmi. Przecież w ten sposób postępują przyjaciele! – odparła cicho, podnosząc się na poduszkach. Spojrzeniem błagała, aby zrozumiał.
            Severus przewrócił teatralnie oczami. Z jednej strony wybaczyłby jej od razu, bez większej zwłoki, aby tylko móc ją znowu przytulić do siebie. Z drugiej jednak strony zdradziła go. Popełniła ogromny błąd, wyjawiając jego tajemnicę. Nie spodziewał się tego po niej, dlatego nie mógł się ugiąć. Pomimo tego, podszedł do łóżka, usiadł obok i pochylił się na nią. Odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy, muskając przy tym policzek.
- Niestety nie wiem, jak postępują przyjaciele, panno Granger. Należałaś do tych nielicznych osób, którym ufałem, ale oszukałaś mnie. Trzeba było nie ulegać chwili szczerości – wyszeptał jej prosto w twarz, po czym uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą i oniemiałą.

            Następnego dnia rano, Hermiona obudziła się stosunkowo wcześnie. Miała jeszcze dobre dwie godziny do rozpoczęcia zajęć. Pomimo tego, wstała z łóżka i wymknęła się na palcach. Aby wyjść z jego prywatnych pokoi, musiała przejść przez salon, w którym spał Snape. Wzięła trzy głębsze oddechy i przeszła powoli, najciszej jak potrafiła, przez pokój. Gdy już wydawało jej się, że udało jej się go nie obudzić, usłyszała głos Severusa.
- Granger, zaczekaj jeszcze chwilę.
            Hermiona zatrzymała się w pół kroku i z westchnieniem odwróciła się z powrotem. Chciała już wyjść. Było jej głupio, że doprowadziła do wczorajszej sytuacji, ale i rozumiała motywy nim kierujące. Faktycznie mógł mieć jej dość.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, panie profesorze – udała, że nie zauważyła zdziwienia wypisanego na jego twarzy, które już po chwili zamieniło się w zwykłą maskę obojętności.
- Świetnie. Skoro tak dobrze się czujesz, to jako, że jutro sobota, przyjdziesz o dziesiątej rano i odrobisz resztę szlabanu z przyszłego tygodnia. Nie mam czasu siedzieć z tobą cały następny tydzień.
- Ale panie profesorze! Jutro jest wyjście do Hogesmade, a ja chciałam się wybrać…!
- Czyś ty zwariowała, Granger? Za twoją głowę jest nagroda! Nie pójdziesz do Hogesmade – Severus prawie prychnął lekceważąco.
            Hermiona zamiast odpowiedzieć, zarumieniła się lekko, co zbyło Snape’a z pantałyku. Poprawił się na kanapie i zrezygnowany zapytał.
- O co chodzi?
- No bo… chciałam się wybrać do wioski, aby zaopatrzyć się w ubrania… - miała nadzieję, że nie będzie musiała więcej tłumaczyć. I na szczęście Severus jej to darował.
- A zaklęcie powiększające?
- Nie będę chodzić w workach na śmieci… panie profesorze.
            Severus westchnął głośno i wstał z kanapy. Hermiona tylko silną wolą powstrzymała się od cichego westchnienia. Mężczyzna był bez bluzki, tylko w spodniach. Przeciągnął się i ziewnął potężnie. Dopiero po chwili spojrzał na zafascynowaną Hermionę i zrozumiał o co chodzi. Szybko założył koszulę.
- Nie pójdziesz do Hogesmade, ale zabiorę cię do sklepu.
- Na ulicę Pokątną?
- Na brodę Merlina, Pokątna jest jeszcze bardziej niebezpieczna. Odwiedzimy zwykłe, mugolskie sklepy. Zadowolona?
- Oczywiście, panie profesorze – uśmiechnęła się szeroko, ale widząc jego nachmurzenie, przybrała minę stosowną do smutnego pogrzebu.
- Chce cię widzieć jutro o dziesiątej rano w swoim gabinecie. I ani chwili spóźnienia, zrozumiano?
- Nie spóźnię się – ruszyła do drzwi wyjściowych – miłego dnia, panie profesorze.
- Granger… - Hermiona odwróciła się z ręką na klamce – nie mów do mnie panie profesorze. Skrajnie mnie to irytuje…
- A to podobno kobiety są zmienne – roześmiała się i wyszła z pokoju.

            Następnego dnia rano, zeszła do lochów. Ubrała się w zwykłe, mugolskie ubrania. Przez ramię miała przewieszoną małą torebkę, która w razie potrzeby można było powiększyć. Cieszyła się na ten wypad. Spędzenie razem wolnego czasu poza szkołą, dobrze im zrobi. Będą mogli w razie potrzeby szczerze porozmawiać, ale i wygarnąć sobie parę spraw. Zapowiadał się wspaniały dzień.
            Hermiona weszła do gabinetu Severusa i mimowolnie otworzyła usta ze zdumienia. Na krześle naprzeciw biurka, siedział Draco i rozmawiał ze Snape’em jak gdyby nigdy nic. Odchrząknęła cicho, aby dać znać o swojej obecności i założyła ręce na piersi. On nie mógł jechać. To było za bardzo niebezpiecznie, nie chciała go narażać. Poza tym chciała ten czas spędzić tylko z Severusem!
- O Hermiona, dobrze że już jesteś – Draco wstał z krzesła i uśmiechnął się po swojemu. Chwilę później stał tuż u jej boku.
- Panie profesorze… on nie jedzie, prawda? – spojrzała niemal błagalnie na Snape’a, który uśmiechnął się pobłażliwie.
- Ależ oczywiście, że jedzie, panno Granger.
- Przecież to niebezpieczne! Mogą nas zaatakować – jęknęła, przenosząc spojrzenie na chłopaka, który teraz się krzywił.
- Dlatego przyda nam się jeszcze jedna różdżka – Snape wzruszył ramionami i również wstał z miejsca. – jeśli nie masz więcej pytań, to myślę, że możemy iść.
- Hermiono, rozchmurz się. Wiem, że marzył ci się samotny wyjazd z Mistrzem Eliksirów, ale tak będzie lepiej – Malfoy roześmiał się. Hermiona zagryzła wargę, uświadamiając sobie, jak bardzo był blisko prawdy. Zarumieniła się, ale tego już nie dostrzegł.
- Jasne… - westchnęła i całą trójką wyszli z gabinetu. Przeszli przez opustoszałą szkołę. Wszyscy już zdążyli wyjść do wioski, dlatego nie spotkali żywego ducha. Hermiona odniosła wrażenie, że właśnie o to chodzi Severusowi. Ciekawa była, czy powiedział komuś o ich wesołej eskapadzie.
            Draco trzymał ją lekko za rękę, prawdopodobnie chcąc dodać jej w ten sposób otuchy, ale wcale nie czuła się lepiej. Gdy tylko patrzyła przed siebie, widziała Severusa i robiło jej się niedobrze. Jakim cudem miała przeżyć z nimi cały dzień sam na sam i w żaden sposób się nie zdradzić. Czekały ją ciężkie godziny.
- Gdzie dokładnie się aportujemy? – zapytała, gdy wyszli ze szkoły. Na dworze była ładna zimowa pogoda. Śnieg chrzęścił im po nogami, a słońce radośnie świeciło.
- Nie ważne. Im mniej wiesz, tym lepiej. Przynajmniej nie będziesz musiała trzymać języka za zębami – mruknął ironicznie Snape, otwierając bramę. Przeszli jeszcze parę metrów i zatrzymali się – Draco, złap Granger…
- Mam imię, panie profesorze – wtrąciła się, ale zignorował ją.
- … za rękę – sam położył dłoń na ramieniu chłopaka. Gdy Malfoy wykonał polecenie, okręcili się w miejscu i zniknęli.
            Wylądowali w małym, ośnieżonym lasku. Tuż obok było słychać przejeżdżające samochody i prześwitywała szosa. Hermiona szybko puściła rękę Dracona, który przewrócił teatralnie oczami, ale zamiast to skomentować, zwrócił się do swojego ojca chrzestnego.
- Na pewno jesteśmy dalej w Anglii? – odparł niepewnie, rozglądając się dookoła. 

- Nie – Severus uśmiechnął się kpiąco.
- Nie? – zapytali jednocześnie, Hermiona i Draco. Uśmiech Snape’a się poszerzył.
- Jesteśmy w Polsce, ale nie powtarzaj tego Granger. Miała nie wiedzieć… - mruknął konspiracyjnym szeptem, pochylając się ku chłopakowi.
- Wcale nie słyszę, co pan mówi – warknęła, prychając cicho – Dlaczego akurat Polska?
- Tutaj na pewno nie będą cię szukać – wzruszył ramionami i ruszył wydeptaną ścieżką przez las. Chcąc nie chcąc, ruszyli za nim.


9 komentarzy:

  1. Już Ci powiedziałam, jaka sena mi się najbardziej podoba. Ale teraz przyszło mi do głowy jeszcze jedno. Po co Severus do jasnej cholery zabrał ze sobą Malfoy'a??? Żeby robił za przyzwoitkę czy co? W ogóle to oni powinni mu powiedzieć, że nie jest ojcem bo chyba za bardzo wczuł się w swoją rolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ze strony Severusa, Draco miał robić za przyzwoitkę. Przecież Hermiona nie dałaby mu żyć, gdyby wybrali się tylko we dwójkę i on dobrze o tym wiedział xd Hahaha
      Co do Dracona... fakt, wczuł się, noo aleee, wiesz. O to im właśnie chodziło. :D

      Usuń
  2. Witam witam :D Przełknęłam twojego bloga w jeden dzień, a raczej noc xD Ja paczam a tu 0:06 o.O Dziś się budzę a tu kolejny rozdział! ^^
    Przyznam że gdy tu weszłam to chwilę wahałam się nad czytaniem... Zastanawiałam się jak to może być ten Hogwarcki trójkąt... Po chwili wahania zaczęłam czytać i... Jestem oczarowana! :D Połaczyłaś moje 2 ulubione parringi ^^ Na twoim blogu jestem zdecydowanie za Severusem :3
    Rozdział fajny, ale jestem rozczarowana że dołączył Draco :< Już czekałam na jakiś przełom między nimi a tu BUM i się wpakował -.-
    Eh...
    Rozwaliłaś mnie zdaniem: A to podobno kobiety są zmienne xD No nie mogę xD Zaczęłam się śmiać, a później hamować, a później znowu śmiać xD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D
    Zapraszam też do mnie ^^ http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
    Ps Gratulują wyboru 1 piosenki *.* Kocham ją <3
    Pozdrawiam BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  3. Skarbie bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale brak czasu :c
    Sev no! Nie udawaj, że Ci na niej nie zależy. Człowieku O.o Co Ci mężczyźni, tacy? xd Ehm... Mistrz Eliksirów i zakupy? Merlinie. Uwierzyłbyś? xd Pomysł genialny ♥ Rozdziały (ten i poprzedni xd) wyszły Ci świetnie, zresztą jak zawsze :3
    Przepraszam, że tak krótko, ale jestem padnięta :c

    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział, chociaż nie podoba mi się sposób w jaki Severus traktuje Hermionę, mógłby jej troszkę odpuścić, w końcu nosi jego dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział i całe opowiadanie. Ciekawe czemu ty lubisz złośliwych facetów ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha Polska xD No to mnie zaskoczyłaś ;D
    Rozdział jak zwykle cudo! I mam nadzieje, zę Sev przebaczy naszej Mionce i będą żyli długo i szczęśliwie !
    Pozdrawiam sedecznie !
    Avad Ka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego co pamietam, Hermiona jest na przelomie 2 - 3 miesiaca. U nich konczy sie grudzien a zaszla w ciążę na poczatku listopada. :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję