Hermiona przez
cały tydzień chodziła odrabiać szlabany do Snape’a. Z początku miała nadzieję,
że Severus się przełamie, jednak nawet słowne gierki na nic się nie zdały. Był
nieugięty. Jego ośli upór był teraz wręcz nie do zniesienia. Chodziła przez to rozdrażniona
i wszyscy unikali jej jak mogli. Oczywiście nikt nie znał prawdziwego powodu
złości, ale ludzie zaczynali domyślać się innych rzeczy. W końcu nie trzeba
było być geniuszem, aby na to wpaść. Draco traktował ją jak księżniczkę. Nosił
jej książki, siadał przy stole Gryffindoru, ustępował we wszystkim. W dodatku
Harry, Ron i Ginny zachowywali się podobnie. Trajkotali wesoło o tym, że
powinna się zdrowo odżywiać i nie przemęczać. Nawet nauczyciele pozwalali jej
na więcej. Profesor Obrony Przed Czarną Magią czasami wręcz zakazywał jej brać
udziału w lekcji, gdy trafiała się praktyka. Siadała wtedy z tyłu klasy i
notowała. Nie był to szczyt jej marzeń, ale nie marudziła. Nie miała wyboru.
Po szkole zaczynały chodzić różnego
rodzaju plotki. Jedni sądzili, że Hermiona zachorowała na jakąś tajemniczą
chorobę, a inni twierdzili głośno i wyraźnie, że jest po prostu w ciąży. W
takich sytuacjach nie zabierała głosu. Nie zamierzała niczego potwierdzać, ani
tym bardziej zaprzeczać. To nie była ich sprawa.
Jednak dopiero Lavender Brown
zwróciła się do Hermiony osobiście. Siedziała w Dormitorium i uczyła się Transmutacji.
- Hej,
Granger! Nie wiem czy wiesz, ale po szkole krąży wiele plotek na twój temat.
Może powiesz nam co o tym sądzisz? – jej mściwy ton spowodował, że Hermiona
zamknęła książkę i podniosła na nią spojrzenie. Kłóciły się od czasu, gdy
nakryła ją całującą się z Ronem. Nie mogła jej tego wybaczyć.
- Nie sądzę,
aby to była twoja sprawa, Brown – warknęła, spuszczając nogi z łóżka.
- Nie bądź
taka… powiedz jak jest naprawdę. Ja szczerze mówiąc nie wierzę w tę plotkę o
ciąży. No bo niby z kim? – roześmiała się ironicznie.
- Tak się
składa, że mam z kim. I wcale nie muszę tego robić z zajętymi chłopakami! –
wstała i skierowała się w stronę wyjścia. Nie zamierzała przebywać z nią w
jednym pomieszczeniu.
- Wolisz ze
Śmierciożercami, prawda?
- Ty wredna,
stara krowo! Draco nie jest Śmierciożercą i jeszcze raz powiesz coś podobnego…
- Hermiona!
Uspokój się! – do sypialni wbiegła Ginny, zaalarmowana dochodzącymi krzykami.
Rzuciła wściekłe spojrzenie Lavender – co się tu dzieje?
- Nic takiego,
Weasley. Ucięłyśmy sobie małą, przyjacielską pogawędkę.
Hermiona prychnęła a potem zeszła do Pokoju
Wspólnego. Spojrzała zirytowana na Ginny.
- Chciała się
dowiedzieć, czy rzeczywiście jestem w ciąży – wytłumaczyła, już spokojniej.
- Tak
myślałam. Mnie dzisiaj pytała o to Parvatii. Nie przejmuj się nimi –
przewróciła oczami, po czym dodała. – czy ty czasem nie masz szlabanu?
- Oh, właśnie!
Zapomniałabym. Dzięki Ginny – pocałowała ją przelotnie w policzek – zobaczymy
się później! – zawołała i zniknęła pod portretem Grubej Damy.
Zbiegła marmurowymi schodami do
lochów, korzystając przy tym z paru skrótów Harry’ego, bo jak nic, spóźniłaby
się. Dziesięć minut później, zapukała w dębowe drzwi i weszła.
- Cześć –
rzuciła w kierunku Severusa, który nawet na nią nie spojrzał.
- Gryffindor
traci pięć punktów. Dzień dobry, panno Granger.
- Och, możesz
już z tym przestać? Nie zmienię nastawienia do ciebie, więc przestań karać mój Dom,
bo zajmiemy ostatnie miejsce w punktacji Domów!
- To nie jest
mój problem, Granger. Zacznij zachowywać się jak należy, to nie będę cię karał.
Hermiona przewróciła zirytowana
oczami i usiadła w fotelu. Założyła ręce na piersi i czekała, aż on łaskawie
przestanie przeglądać papiery. Bawiła się swoją różdżką i bębniła palcami w
podłokietnik.
- Rictusempra! – zawołał nagle Severus,
kierując w nią różdżką. Zdziwiła się, ale udało jej odparować zaklęcie – coraz
lepiej sobie radzisz z zaklęciem tarczy. To dobrze.
- I dlatego
musisz rzucać na mnie zaklęcia bez uprzedzenia!? Tak postępują tylko Śmierciożercy!
- Przecież
jestem jednym z nich – na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, ale
Hermiona nic na to nie odpowiedziała – dzisiaj chciałbym wrócić do Oklumencji,
skoro wreszcie umiesz się bronić.
- Nie jestem
pewna, czy to aby na pewno jest dobry pomysł. Jestem trochę zdenerwowana…
- Świetnie, że
się zgadzasz. Przygotuj się. Liczę do trzech…
- Ale…
- Skup się!
Raz… dwa… trzy… Legilliments!
Hermiona nagle zobaczyła siebie
samą, dostającą prezent od Severusa. Jego szczery uśmiech i dźwięk melodii.
Potem ujrzała rodziców przy jedzeniu ciasta, a później rozmowa rano z ojcem.
Wiedziała jakie będzie następne wspomnienie, ale nie potrafiła się przed nim
obronić. Mogła tylko patrzeć… Weszła do sypialni rodziców i zobaczyła ich
martwe ciała oraz usłyszała okrutny śmiech Bellatriks.
- Granger!
Masz się bronić, do cholery!
- Nie
potrafię… - mruknęła i otarła oczy, upewniając się, że żadne łzy nie płyną –
niedobrze mi – zerwała się z miejsca i ruszyła ku prywatnym komnatom Severusa,
bo tam znajdowała się najbliższa łazienka. Nie była do końca pewna, czy drzwi
się otworzą, ale nie zastanawiała się nad tym długo. Szarpnęła za klamkę, ale
nic się nie stało. Odwróciła się z powrotem do Severusa z niemą prośbą w
oczach. Mężczyzna, jakby zdziwiony jej wybuchem, machnął różdżką, nie odzywając
się ani słowem. W drzwiach coś kliknęło i już wiedziała. Mogła wejść. Znów była
w domu.
Nie czekając na więcej, wbiegła do
jego salonu, przez sypialnie, aż w końcu wpadła do łazienki. Uklękła przed
toaletą i zwymiotowała. Gdy skończyła, oparła się o zimną ścianę i odgarnęła
włosy przyklejone do twarzy. Cała się trzęsła, ale wiedziała, że ten objaw
zaraz minie, tak samo jak osłabienie. Nie miała pojęcia ile siedziała na ziemi.
Po jakimś czasie usłyszała, że ktoś wszedł do łazienki. Słyszała kroki i
otworzyła oczy.
- Jak się
czujesz? – zapytał Severus, kucając naprzeciwko niej. Hermiona wzruszyła ramionami,
nie mając siły odpowiadać. Coś było nie tak.
Snape wstał i podszedł do umywalki.
Zamoczył mały ręcznik w zimnej wodzie i przyłożył jej do czoła. Hermiona
jęknęła i ponownie nachyliła się do muszli.
- Muszę cię
podnieść, słyszysz? – dodał po chwili, gdy upiornie blada wróciła na swoje miejsce.
Kiwnęła lekko głową, na znak, że się zgadza. Potem poczuła ciepłe i silne ręce
Severusa obejmujące ją w talii. Następnie trzymał ją już na rękach i wyniósł z
łazienki. Położył na łóżku, które od razu rozpoznała. Było ogromne i miękkie. A
ta pościel i zapach… wszędzie by je rozpoznała.
- Chyba
popełniłem pewien błąd, ale muszę to sprawdzić. Leż spokojnie, zaraz wrócę – poczuła
przelotną, szorstką dłoń na policzku, a potem zapadła ciemność.
- Dumbledore! – Snape wpadł do
gabinetu dyrektora, nie fatygując się, aby wcześniej zapukać. Nawet nie skinął
mu głową na przywitanie. Nie miał czasu ani ochoty na tego typu ceregiele.
- Severusie,
po tylu latach, mógłbyś nauczyć się…
- Granger. Coś
jest nie tak – wpadł mu w słowo, podchodząc do biurka. Dumbledore natychmiast
umilkł i pozwolił mu mówić – przyszła do mnie dzisiaj, nie patrz tak na mnie,
odrabiała tylko szlaban…
- Przejdź do
rzeczy – pośpieszył go, wstając z miejsca.
- Według
twojego rozkazu, zaczęliśmy ćwiczyć Oklumencję. Przeszliśmy tylko pierwszą
turę, bo natknąłem się na wspomnienie o jej rodzicach. Nie potrafiła się
obronić, a potem stwierdziła, że jest jej niedobrze. Udostępniłem jej moją
łazienkę, byłem pewien, że to mdłości na widok ich ciał, czy coś w tym rodzaju…
- Ale...?
- Ale myliłem
się. Była blada i lodowata jak trup i wymioty nie ustępowały. Zaniosłem ją do
łóżka i przyszedłem.
- Co
podejrzewasz? – Dumbledore, który dotychczas przechadzał się po pokoju,
zatrzymał się i spojrzał na Severusa.
- Oklumencji
nie można stosować na kobietach w ciąży.
- To nie
możliwe. Wcześniej nie było objawów.
- Były, ale
mniejsze. Jeden jedyny raz stosowałem na niej Oklumencję, gdy powiedziała mi o
ciąży. Widziałem, że jest osłabiona, nawet spadła z kanapy, ale nie przejąłem
się, bo Potter reagował podobnie. Obydwoje są słabi. Podejrzewam, że im
bardziej zaawansowana ciąża, tym większe objawy.
- Możesz mieć
rację… - powiedział powili dyrektor, zaczynając znowu krążyć po pokoju.
Severusa to skrajnie irytowało, ale wiedział, że w ten sposób Dumbledore zbiera
myśli. Nie zamierzał mu przeszkadzać – objawy same przejdą?
- Nie wiem.
Chyba pozostaje nam ją obserwować i ewentualnie podać Eliksir Wzmacniający.
Powiedzieć Poppy?
- Nie. Chyba,
że stan panny Granger się pogorszy - Severus skinął głową i ruszył do drzwi –
informuj mnie na bieżąco przez patronusy.
Snape rzucił ostatnie, szybkie
spojrzenie na dyrektora, po czym wyszedł z pokoju. Miał złe przeczucia. Obawiał
się, że objawy mogą same nie przejść i będzie trzeba użyć magii, a tego wolałby
nie robić, bo nie był pewien, które zaklęcia jej bardziej pomogą niż zaszkodzą.
Przez chwilę zastanawiał się, czy
nie odwiedzić Dracona i nie wypytać go o samopoczucie Granger dzisiejszego
dnia, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Jeśli Malfoy się dowie, zaraz
będzie mieć go na głowie, a nie miał czasu na niańczenie go. Tak więc jakiś
czas później wrócił do swoich komnat.
Już z daleka,
podchodząc do łóżka, widział, że Granger ciągle jest blada jak śmierć. Włosy rozłożone
na poduszce jak aureola były ogromnym kontrastem. Westchnął i podszedł bliżej.
- Granger –
powiedział, aby ją obudzić, ale nie zareagowała – Granger! – warknął głośniej,
ale dalej bez skutku. Usiadł na materacu obok i dotknął jej ręki. Tak jak
podejrzewał, była lodowata.
Poszedł do składziku z eliksirami i
po chwili wrócił z miksturą przywracającą zdrowie i siły. Wlał jej całą
zawartość do ust i czekał.
- Yhmm… - odchrząknęła
cicho i skrzywiła się. Otworzyła oczy i oblizała spierzchnięte wargi.
- Jak się
czujesz? – zapytał, pochylając się nad nią, aby sprawdzić źrenice, a potem
wyczuć puls. Funkcje życiowe wracały do normy.
- Jak po mega
długiej grypie żołądkowej – mruknęła i uśmiechnęła się blado – co mi w rzeczywistości
było?
- Oklumencja
nie jest przeznaczona dla ciebie… - odparł wymijająco, ale mimo wszystko
odetchnął. Gdyby tylko coś jej się stało.
- Czy to
znaczy, że zostaję na noc? – zarumieniła się lekko, nie mogąc opanować emocji.
- Będę spać na
kanapie… - warknął zrezygnowany i wstał z łóżka.
- Severus!
- Właściwie,
skoro już ci lepiej, to wracaj do siebie. Nie prowadzę przytułku dla
zagubionych emocjonalnie Gryfonek.
- Nie mogę
wrócić w gorszym stanie niż przyszłam… - mruknęła, zagryzają wargę – co mam
zrobić, żebyś mi wybaczył? Przepraszałam już milion razy!
- Nieszczerze.
- Bo oni
powinni widzieć prawdę. Są moimi przyjaciółmi. Przecież w ten sposób postępują
przyjaciele! – odparła cicho, podnosząc się na poduszkach. Spojrzeniem błagała,
aby zrozumiał.
Severus przewrócił teatralnie
oczami. Z jednej strony wybaczyłby jej od razu, bez większej zwłoki, aby tylko
móc ją znowu przytulić do siebie. Z drugiej jednak strony zdradziła go.
Popełniła ogromny błąd, wyjawiając jego tajemnicę. Nie spodziewał się tego po
niej, dlatego nie mógł się ugiąć. Pomimo tego, podszedł do łóżka, usiadł obok i
pochylił się na nią. Odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy, muskając przy tym
policzek.
- Niestety nie
wiem, jak postępują przyjaciele, panno Granger. Należałaś do tych nielicznych
osób, którym ufałem, ale oszukałaś mnie. Trzeba było nie ulegać chwili
szczerości – wyszeptał jej prosto w twarz, po czym uśmiechnął się i wyszedł z
pokoju, zostawiając ją samą i oniemiałą.
Następnego dnia rano, Hermiona
obudziła się stosunkowo wcześnie. Miała jeszcze dobre dwie godziny do
rozpoczęcia zajęć. Pomimo tego, wstała z łóżka i wymknęła się na palcach. Aby
wyjść z jego prywatnych pokoi, musiała przejść przez salon, w którym spał Snape.
Wzięła trzy głębsze oddechy i przeszła powoli, najciszej jak potrafiła, przez
pokój. Gdy już wydawało jej się, że udało jej się go nie obudzić, usłyszała
głos Severusa.
- Granger,
zaczekaj jeszcze chwilę.
Hermiona zatrzymała się w pół kroku
i z westchnieniem odwróciła się z powrotem. Chciała już wyjść. Było jej głupio,
że doprowadziła do wczorajszej sytuacji, ale i rozumiała motywy nim kierujące.
Faktycznie mógł mieć jej dość.
- Jak się
czujesz?
- Dobrze,
panie profesorze – udała, że nie zauważyła zdziwienia wypisanego na jego
twarzy, które już po chwili zamieniło się w zwykłą maskę obojętności.
- Świetnie.
Skoro tak dobrze się czujesz, to jako, że jutro sobota, przyjdziesz o
dziesiątej rano i odrobisz resztę szlabanu z przyszłego tygodnia. Nie mam czasu
siedzieć z tobą cały następny tydzień.
- Ale panie
profesorze! Jutro jest wyjście do Hogesmade, a ja chciałam się wybrać…!
- Czyś ty
zwariowała, Granger? Za twoją głowę jest nagroda! Nie pójdziesz do Hogesmade –
Severus prawie prychnął lekceważąco.
Hermiona zamiast odpowiedzieć,
zarumieniła się lekko, co zbyło Snape’a z pantałyku. Poprawił się na kanapie i
zrezygnowany zapytał.
- O co chodzi?
- No bo…
chciałam się wybrać do wioski, aby zaopatrzyć się w ubrania… - miała nadzieję,
że nie będzie musiała więcej tłumaczyć. I na szczęście Severus jej to darował.
- A zaklęcie
powiększające?
- Nie będę
chodzić w workach na śmieci… panie profesorze.
Severus westchnął głośno i wstał z
kanapy. Hermiona tylko silną wolą powstrzymała się od cichego westchnienia.
Mężczyzna był bez bluzki, tylko w spodniach. Przeciągnął się i ziewnął
potężnie. Dopiero po chwili spojrzał na zafascynowaną Hermionę i zrozumiał o co
chodzi. Szybko założył koszulę.
- Nie
pójdziesz do Hogesmade, ale zabiorę cię do sklepu.
- Na ulicę Pokątną?
- Na brodę
Merlina, Pokątna jest jeszcze bardziej niebezpieczna. Odwiedzimy zwykłe, mugolskie
sklepy. Zadowolona?
- Oczywiście,
panie profesorze – uśmiechnęła się szeroko, ale widząc jego nachmurzenie,
przybrała minę stosowną do smutnego pogrzebu.
- Chce cię
widzieć jutro o dziesiątej rano w swoim gabinecie. I ani chwili spóźnienia,
zrozumiano?
- Nie spóźnię
się – ruszyła do drzwi wyjściowych – miłego dnia, panie profesorze.
- Granger… -
Hermiona odwróciła się z ręką na klamce – nie mów do mnie panie profesorze.
Skrajnie mnie to irytuje…
- A to podobno
kobiety są zmienne – roześmiała się i wyszła z pokoju.
Następnego dnia rano, zeszła do
lochów. Ubrała się w zwykłe, mugolskie ubrania. Przez ramię miała przewieszoną
małą torebkę, która w razie potrzeby można było powiększyć. Cieszyła się na ten
wypad. Spędzenie razem wolnego czasu poza szkołą, dobrze im zrobi. Będą mogli w
razie potrzeby szczerze porozmawiać, ale i wygarnąć sobie parę spraw. Zapowiadał
się wspaniały dzień.
Hermiona weszła do gabinetu Severusa
i mimowolnie otworzyła usta ze zdumienia. Na krześle naprzeciw biurka, siedział
Draco i rozmawiał ze Snape’em jak gdyby nigdy nic. Odchrząknęła cicho, aby dać
znać o swojej obecności i założyła ręce na piersi. On nie mógł jechać. To było
za bardzo niebezpiecznie, nie chciała go narażać. Poza tym chciała ten czas
spędzić tylko z Severusem!
- O Hermiona,
dobrze że już jesteś – Draco wstał z krzesła i uśmiechnął się po swojemu.
Chwilę później stał tuż u jej boku.
- Panie
profesorze… on nie jedzie, prawda? – spojrzała niemal błagalnie na Snape’a,
który uśmiechnął się pobłażliwie.
- Ależ
oczywiście, że jedzie, panno Granger.
- Przecież to
niebezpieczne! Mogą nas zaatakować – jęknęła, przenosząc spojrzenie na chłopaka,
który teraz się krzywił.
- Dlatego
przyda nam się jeszcze jedna różdżka – Snape wzruszył ramionami i również wstał
z miejsca. – jeśli nie masz więcej pytań, to myślę, że możemy iść.
- Hermiono,
rozchmurz się. Wiem, że marzył ci się samotny wyjazd z Mistrzem Eliksirów, ale
tak będzie lepiej – Malfoy roześmiał się. Hermiona zagryzła wargę,
uświadamiając sobie, jak bardzo był blisko prawdy. Zarumieniła się, ale tego
już nie dostrzegł.
- Jasne… -
westchnęła i całą trójką wyszli z gabinetu. Przeszli przez opustoszałą szkołę.
Wszyscy już zdążyli wyjść do wioski, dlatego nie spotkali żywego ducha.
Hermiona odniosła wrażenie, że właśnie o to chodzi Severusowi. Ciekawa była,
czy powiedział komuś o ich wesołej eskapadzie.
Draco trzymał ją lekko za rękę,
prawdopodobnie chcąc dodać jej w ten sposób otuchy, ale wcale nie czuła się
lepiej. Gdy tylko patrzyła przed siebie, widziała Severusa i robiło jej się niedobrze.
Jakim cudem miała przeżyć z nimi cały dzień sam na sam i w żaden sposób się nie
zdradzić. Czekały ją ciężkie godziny.
- Gdzie dokładnie
się aportujemy? – zapytała, gdy wyszli ze szkoły. Na dworze była ładna zimowa
pogoda. Śnieg chrzęścił im po nogami, a słońce radośnie świeciło.
- Nie ważne.
Im mniej wiesz, tym lepiej. Przynajmniej nie będziesz musiała trzymać języka za
zębami – mruknął ironicznie Snape, otwierając bramę. Przeszli jeszcze parę
metrów i zatrzymali się – Draco, złap Granger…
- Mam imię,
panie profesorze – wtrąciła się, ale zignorował ją.
- … za rękę –
sam położył dłoń na ramieniu chłopaka. Gdy Malfoy wykonał polecenie, okręcili
się w miejscu i zniknęli.
Wylądowali w małym, ośnieżonym
lasku. Tuż obok było słychać przejeżdżające samochody i prześwitywała szosa.
Hermiona szybko puściła rękę Dracona, który przewrócił teatralnie oczami, ale
zamiast to skomentować, zwrócił się do swojego ojca chrzestnego.
- Na pewno
jesteśmy dalej w Anglii? – odparł niepewnie, rozglądając się dookoła.
- Nie –
Severus uśmiechnął się kpiąco.
- Nie? –
zapytali jednocześnie, Hermiona i Draco. Uśmiech Snape’a się poszerzył.
- Jesteśmy w
Polsce, ale nie powtarzaj tego Granger. Miała nie wiedzieć… - mruknął konspiracyjnym
szeptem, pochylając się ku chłopakowi.
- Wcale nie
słyszę, co pan mówi – warknęła, prychając cicho – Dlaczego akurat Polska?
- Tutaj na
pewno nie będą cię szukać – wzruszył ramionami i ruszył wydeptaną ścieżką przez
las. Chcąc nie chcąc, ruszyli za nim.
Już Ci powiedziałam, jaka sena mi się najbardziej podoba. Ale teraz przyszło mi do głowy jeszcze jedno. Po co Severus do jasnej cholery zabrał ze sobą Malfoy'a??? Żeby robił za przyzwoitkę czy co? W ogóle to oni powinni mu powiedzieć, że nie jest ojcem bo chyba za bardzo wczuł się w swoją rolę.
OdpowiedzUsuńTak, ze strony Severusa, Draco miał robić za przyzwoitkę. Przecież Hermiona nie dałaby mu żyć, gdyby wybrali się tylko we dwójkę i on dobrze o tym wiedział xd Hahaha
UsuńCo do Dracona... fakt, wczuł się, noo aleee, wiesz. O to im właśnie chodziło. :D
Witam witam :D Przełknęłam twojego bloga w jeden dzień, a raczej noc xD Ja paczam a tu 0:06 o.O Dziś się budzę a tu kolejny rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńPrzyznam że gdy tu weszłam to chwilę wahałam się nad czytaniem... Zastanawiałam się jak to może być ten Hogwarcki trójkąt... Po chwili wahania zaczęłam czytać i... Jestem oczarowana! :D Połaczyłaś moje 2 ulubione parringi ^^ Na twoim blogu jestem zdecydowanie za Severusem :3
Rozdział fajny, ale jestem rozczarowana że dołączył Draco :< Już czekałam na jakiś przełom między nimi a tu BUM i się wpakował -.-
Eh...
Rozwaliłaś mnie zdaniem: A to podobno kobiety są zmienne xD No nie mogę xD Zaczęłam się śmiać, a później hamować, a później znowu śmiać xD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D
Zapraszam też do mnie ^^ http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
Ps Gratulują wyboru 1 piosenki *.* Kocham ją <3
Pozdrawiam BellatriX
Skarbie bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale brak czasu :c
OdpowiedzUsuńSev no! Nie udawaj, że Ci na niej nie zależy. Człowieku O.o Co Ci mężczyźni, tacy? xd Ehm... Mistrz Eliksirów i zakupy? Merlinie. Uwierzyłbyś? xd Pomysł genialny ♥ Rozdziały (ten i poprzedni xd) wyszły Ci świetnie, zresztą jak zawsze :3
Przepraszam, że tak krótko, ale jestem padnięta :c
Jazz ♥
Fajny rozdział, chociaż nie podoba mi się sposób w jaki Severus traktuje Hermionę, mógłby jej troszkę odpuścić, w końcu nosi jego dziecko.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział i całe opowiadanie. Ciekawe czemu ty lubisz złośliwych facetów ?
OdpowiedzUsuńHahaha Polska xD No to mnie zaskoczyłaś ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudo! I mam nadzieje, zę Sev przebaczy naszej Mionce i będą żyli długo i szczęśliwie !
Pozdrawiam sedecznie !
Avad Ka ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ tego co pamietam, Hermiona jest na przelomie 2 - 3 miesiaca. U nich konczy sie grudzien a zaszla w ciążę na poczatku listopada. :D
OdpowiedzUsuń