Wąska ścieżka nie prowadziła ich długo. Po chwili weszli na mały chodnik, który kierował do miasteczka, majaczącego nieopodal. Severus szedł dumnie pierwszy. Prawą rękę trzymał nonszalancko w kieszeni. Podejrzewała, że miał ją zaciśniętą kurczowo na różdżce. Obok Hermiony kroczył Draco, również z rękami w kieszeniach kurtki. Spojrzała dyskretnie na jego profil.
Policzki miał lekko uniesione, co nadawało
jego twarzy przyjemniejszego wyrazu. Nie uśmiechał się, ale nie był również
wiecznie naburmuszony, tak jak ich przewodnik. Włosy jak zwykle miał ułożone na
żelu. Już nie przesadzał z nim, tak jak to bywało przed laty. Nie był ubrany
ekstrawagancko, ale tak, by osoba postronna od razu widziała, że ma styl i
pieniądze. Co tu dużo mówić. Draco dalej jej się podobał. Jednak gdy wzrok
zahaczał o Severusa, chłopak przestawał istnieć. Snape miał w sobie coś, co ją
przyciągało i nie mogła nic na to poradzić. Uwielbiała jego niemiły styl bycia,
ponure spojrzenie, długi, haczykowaty nos i lekko przetłuszczone włosy.
Wiedziała, że dla każdej inne osoby, był odrażający. Blizny zdobiące ciało, na
pewno nie były czymś dodającym uroku, ale Hermionę to nie obchodziło. Widziała
w nim mężczyznę swojego życia.
- Pewnie
jesteś zła na niego, że nie pozwolił ci pójść do Hogesmade, ale ma racje –
mruknął półgębkiem Draco, zwalniając nieco tępo, aby Snape nie mógł ich
podsłuchać – Sama – Wiesz – Kto naprawdę na ciebie poluje.
- Nie jestem
zła. Nie rozumiem jednak, po co zabrał ciebie. To zbyt niebezpieczne!
- Daj spokój –
uśmiechnął się pobłażliwie i objął ją ramieniem – idziemy na zakupy. Dziewczyny
to uwielbiają!
Hermiona przewróciła teatralnie
oczami i rozejrzała się. Wolna przestrzeń powoli została zagospodarowana.
Właśnie mijali nocny klub Epoka po
lewej stronie, a po prawej spaloną pizzerię Bingo.
- Jeśli
skończyliście już ględzić o niczym, to może przyśpieszycie? – zawołał do nich
Snape, zatrzymując się dobre dziesięć metrów z przodu. Draco złapał ją za rękę
i pociągnął łagodnie za sobą.
- W takiej
dziurze znajdzie się chodź jeden porządny sklep… panie profesorze? – dodała
pośpiesznie, dostrzegając jego ściągnięte brwi. Tak, mógł go ten zwrot
denerwować, ale znajdowali się w towarzystwie ucznia. Musieli zachować chociaż
pozory.
- Nie zadawaj
tylu pytań, Granger – warknął i ponownie ruszył. Minęli pusty i ośnieżony
parking na samochody. W oddali zobaczyła jezioro. Cienka tafla lodu, błyszczała
w słońcu. Szturchnęła Dracona, aby
pokazać mu to, ale w tym samym momencie zobaczyła, że Snape przechodzi na drugą
stronę ulicy.
- Pan żartuje?
– wyrwało jej się, gdy zobaczyła, co było ich celem. Zmierzali do mocno
wysłużonego budynku z przecenami.
- To nie rewia
mody, Granger. Znajdziesz coś dla siebie – uśmiechnął się ironicznie i otworzył
im drzwi.
Wbrew pozorom, wnętrze było bardzo
przyjemnie urządzone, nawet jeśli było widać, że ktoś ewidentnie nie miał
środków finansowych na dekoracje. No i było ciepło, co przyjęła z ulgą, bo od
spaceru, zmarzły jej ręce i stopy.
Hermiona zdjęła kurtkę i przewiesiła
ją sobie przez rękę. Nie była fanką zakupów, ale skoro już przebyła pół świata,
nie mogła marudzić.
- Dzień dobry
– usłyszała ciepły, dziewczęcy głos. Odwróciła się i skrzywiła się lekko. Nie
miała pojęcia, co też ona powiedziała. Nie znała przecież polskiego.
- Ee… cześć –
rzuciła po angielsku i rozejrzała się w poszukiwaniu Dracona lub Severusa.
Dziewczyna zorientowała się w czym
problem i pokiwała głową. Uśmiechnęła się i tym razem powiedziała, że Hermiona
zrozumiała.
- Jakbyś
czegoś potrzebowała, będę przy kasie – wskazała ręką miejsce o które jej
chodziło i odeszła, gdy upewniła się, że Hermiona zrozumiała.
- Co za szczyt
elokwencji – ironiczny głos Severusa, sprawił, że zarumieniła się mocno.
Pokręciła głową i odeszła w stronę wieszaków.
Przez dobre pół godziny chodziła po
sklepie, szukając rzeczy, które mogłyby jej przypaść do gustu. Draco od czasu
do czasu pokazywał coś, co podobało się tylko jemu. Zazwyczaj wtedy dostawał po
głowie. Dziwnym trafem wszystkie ubrania, które się mu podobały, były albo
krótkie, albo wydekoltowane, albo bardzo seksowne.
- Draco
przestań wyszukiwać tego typu strojów. Granger paradując w czymś takim w Hogwarcie
wywoła za dużo sprzeczności. Uczniowie nie będą wiedzieli, czy to żart, czy też
ogromny żart.
- Skoro jesteś
taki mądry, to sam coś znajdź! – burknął, odkładając bluzkę na półkę.
- Chyba nie
wątpisz w mój gust?
- Nie wiemy
jaki ma pan gust. Od siedmiu lat nie widziałam pana w niczym poza czarnym
surdutem – odezwała się Hermiona, podchodząc do nich z ciekawości – niech się
pan wykaże.
- Rzucasz mi
wyzwanie, Granger? – dziewczyna wzruszyła ramionami, uśmiechając się
prowokująco – w takim razie, może się założymy? Ja znajdę dla ciebie strój,
który ci się spodoba, a ty dla mnie, jeśli podołasz…
- Stoi –
wyciągnęła w jego kierunku rękę, aby zawrzeć umowę, ale Snape widząc to, tylko
prychnął.
- Nie jestem
mugolem, Granger. W świecie czarodziei same słowa zakładu, mają magiczną moc –
Hermiona opuściła rękę, rumieniąc się lekko. Nie była przyzwyczajona do swojej
niewiedzy.
- Jaka będzie
kara, dla przegranego?
- Do końca
dnia nie będziesz marudzić, wymądrzać ani zadawać zbędnych pytań – powiedział w
końcu, uśmiechając się po swojemu.
- Ja nie
marudzę! – oburzyła się i zerknęła na Dracona, który starał się na nią nie
patrzeć. – świetnie. Skoro tak, to jeśli pan przegra, do końca dnia, musi być
pan miły i czarujący.
- Szykuje się
zaciekła walka… - mruknął Malfoy, szturchając Severusa w żebra. Odsunął się
jednak natychmiast, gdy dostrzegł spojrzenie swojego ojca chrzestnego – jestem
waszym gwarantem. Zaczynajcie!
Hermiona uśmiechnęła się i oddaliła
się szybkim krokiem na dział męski. W sumie już raz trafiła z prezentem dla
Severusa. Peleryna mu się podobała, ale nigdy jej nie założył. Podejrzewała, że
to dlatego, że nie chciał podkreślać, że to od niej. Nie chciał jej robić
nadziei i w sumie była mu za to wdzięczna. Gdyby go tylko w niej zobaczyła,
ożyłyby w niej chwile spędzone z nim sam na sam.
Odepchnęła od siebie te myśli i
rozejrzała się. Musiała przyznać przed samą osobą, że nie miała pomysłu, na
strój dla niego. Nie wyobrażała sobie Snape’a w czymś innym niż czarny surdut.
To było po prostu nie wykonalne. Mimo wszystko zaczęła przeglądać męskie
koszule. Były wszystkie kolory, począwszy od różowej, a skończywszy na ciemno
brązowej. Sklep, mimo że wiejski, był naprawdę dobrze zaopatrzony. Westchnęła i
zamknęła oczy. Przywołała sobie sylwetkę Severusa. Co by mu pasowało?
Na pewno musiał to być strój
elegancki. Hawajki i T – shirt nie wchodziły w grę. Odgarnęła włosy z twarzy i
przeczesała je palcami. Czuła jak ogarnęła ją frustracja. W tym sklepie nie
znajdzie szaty czarodziejów. Mogłaby mu kupić coś w rodzaju ubrania
Dumbledore’a. Wyobraziła go sobie w purpurze i ledwie powstrzymała się od
parsknięcia śmiechem.
W końcu stwierdziła, że nie może
wyjść z niczym. Aż takiej satysfakcji nie da Severusowi. O nie! Pół godziny
później odnalazła go na dziale damskim.
- Jak panu
idzie, panie profesorze? – odezwała się, stając obok i zaglądając mu przez
ramię, aby zobaczyć co trzyma w rękch, jednak w ostatnim momencie, schował
ubranie.
- Miałaś nie
zadawać zbędnych pytań – warknął, odwracając się do niej przodem.
- W razie
przegranej. A jeszcze nie przegrałam… - mruknęła chłodno – mogę dostać rzeczy,
chciałabym to przymierzyć...
- Oczywiście –
uśmiechnął się ironicznie i wcisnął jej ubrania. Hermiona przewracając oczami,
podała mu jego.
Wchodząc do przymierzalni, pokazała
plecom Severusa język. Draco, który był tego świadkiem, wybuchnął stłumionym
śmiechem.
- Nie jesteś
krową, Granger. Schowaj język – usłyszała głos Severusa i zniknął w
przymierzalni.
- Skąd…? –
zapytała, spoglądając na Malfoy’a, który pokręcił rozbawiony głową.
Westchnęła i weszła do małego
pomieszczenia. Rzeczy, wynalezione przez Snape’a powiesiła na wieszaku.
Rozebrała się do bielizny i ubrała spodnie, które okazały się obcisłymi
biodrówkami. Okręciła się w miejscu i z niechęcią musiała przyznać, że opinały
się obłędnie. Bluzkę założyła z lekkim wahaniem. Nie wiedziała czego się
spodziewać, dlatego dopiero po chwili spojrzała w lustro. Miała na sobie
koszulkę z głębokim dekoltem, ale nie wulgarnym. Spokojnie nadawała się na
miasto. Rękawy miała trzy czwarte i była całkowicie luźna. Jednak patrząc na
swoje odbicie w lustrze, nie mogła wyzbyć się wrażenia, że takiego ubioru,
nigdy w życiu nie zaakceptowałby żaden nauczyciel. Severus patrzył na nią w
inny sposób. W inny nawet, niż Draco.
- Jest aż tak
źle? – usłyszała głos Malfoy’a za drzwi przymierzalni, a później prychnięcie
Snape’a.
Hermiona pokręciła głową, narzucając
na siebie jeszcze skórzaną kurtkę i wyszła z kabiny. Przez chwilę panowała
cicha, a potem rozległo się powolne, pełne zwycięskiej dumy, klaskanie
Severusa.
- Przyjdź do
mnie na lekcje w takich spodniach, a będę zmuszony cię wyrzucić, przy
akompaniamencie rozżalenia wśród Gryfonów i Ślizgonów.
- Czy pan mi
właśnie powiedział komplement? – zapytała, otwierając usta ze zdziwienia.
- Przesłyszało
ci się, Granger.
- Wyglądasz…
obłędnie? Nie… wybitnie podniecająco, będzie lepszym określeniem - odezwał się
w końcu Draco, który wyzbył się już pierwszego szoku na jej widok.
- Bez
przesady. Spodnie może faktycznie są ładne, ale bluzka jest ewidentnie za duża
- mruknęła, rumieniąc się. – niech teraz pan pójdzie przymierzyć rzeczy ode
mnie.
Severus przewrócił oczami, ale
poszedł się ubrać. Pierwsze dziesięć minut, Hermiona stała z założonymi rękami,
czekając na niego. Jednak gdy wszystko zaczęła się irytować.
- Jeśli
marynarka jest za mała, mogę przynieść większy rozmiar! – zawołała w końcu,
podchodząc bliżej kabiny, aby ją usłyszał.
- Nie pokażę
się w tym. Nie masz za grosz gustu, Granger! – warknął wściekły. Draco
roześmiał się głośno i zapukał do drzwi.
- Hermiona się
pokazała, teraz twoja kolej. Jeśli nie wyjdziesz, uznam, że wygrała! – zagroził
mu Malfoy.
Musieli odczekać dwie minuty, aż w końcu drzwi
się uchyliły i zobaczyli odmienionego Severusa Snape’a. Gdyby minęli się na
ulicy, nigdy w życiu by go nie poznała. Miał na sobie ciemne jeansy, białą,
stosunkowo luźną koszulę i do tego zwykłą, najzwyklejszą marynarkę. Wyglądał
elegancko i spokojnie mógłby w takim ubraniu przeprowadzić lekcję.
- Jeśli pan
przyjdzie w tam stroju na Eliksiry, uczniowie padną na zawał… - mruknęła,
uśmiechając się. Była z siebie wyjątkowo dumna. Snape wyglądał wreszcie jak
przystojny mężczyzna w średnim wieku, a nie jak stary, przerażający nietoperz.
- Muszę
przyznać, że ci wyszło. Nigdy w życiu nie widziałem go w jeansach – odezwał się
Draco, szturchając Hermionę.
- No wiesz…
mam wrodzony talent.
- Chyba wam
się w tych pustych mózgownicach pomieszało. Nigdy, przenigdy mnie nie
zobaczycie więcej w mugolskich łachmanach, więc się lepiej napatrzcie – warknął
Severus i z powrotem wrócił do kabiny, trzaskając dla efektu drzwiami.
- Też idź się
przebierz – powiedział Draco, podchodząc bliżej. Dzieliło ich niecałe
trzydzieści centymetrów. Patrzył jej przez chwilę w oczy, a potem pokręcił
głową i cofnął się. Chciała coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia jak w takiej
sytuacji się zachować. Obydwoje byli świadomi tego, że Snape słyszy każde ich
słowo, dlatego może lepiej było siedzieć cicho?
- Zaraz wrócę
– mruknęła i zniknęła w przebieralni.
Usiadła na maleńkim stołeczku i
ukryła twarz w dłoniach. Odetchnęła głębiej parę razy i podniosła wzrok na
własne odbicie w lustrze. Widziała przeciętną dziewczynę i dużych, brązowych
oczach. Nie miała pojęcia, co takiego widział w niej Draco i dlaczego Severus w
ogóle traci na nią czas. Była przecież tylko mugolaczką, siedzącą z nosem w
książkach.
- Granger,
pośpiesz się! – usłyszała zirytowany głos Snape’a. Oderwała wzrok od lustra i
zaczęła się ubierać w swoje zwykłe ciuchy. Po chwili wyszła z kabiny.
- Uważam, że
czas ogłosić werdykt. Jako, że Hermiona wyglądała zabójczo w spodniach,
znalezionych przez Severusa, a Severus wyglądał… jak człowiek w ubraniach
znalezionych przez Hermionę, ogłaszam remis.
- Chyba
zwariowałeś! – warknął Snape przewracając oczami.
- Nie ma tak!
– odezwała się, zakładając ręce na piersi. Nie było w ogóle mowy o remisie.
- Ależ tak.
Severusie, musisz być do północy miły dla Hermiony. Żadnej ironii i sarkazmu, a
ty Hermiono, nie możesz zadawać nieistotnych pytań, marudzić ani wymądrzać się.
Rozumiecie?
Snape zaklął siarczyście pod nosem,
ale skinął głową. Zakład był zakładem, a on dotrzymywał obietnic, nawet tak
idiotycznych, jak ta. Hermiona również wyraziła swoją zgodę i uśmiechnęła się.
Może jednak dzisiejszy dzień, nie będzie taki zły?
- Idę do kasy,
zapłacić za rzeczy. Trochę się ich uzbierało – powiedziała w końcu i wraz z
Draconem, podeszli do miłej, polskiej kasjerki. Dziewczyna koniecznie chciała
nawiązać z nimi jakąś rozmowę, ale jej łamany angielski był na dość niskim
poziomie, więc po jakimś czasie dała sobie spokój. Na pożegnanie życzyła im
tylko wszystkiego dobrego i posłała firmowy uśmiech.
- Granger, daj
mi te torby. Nie będę z nimi łazić jak… - urwał, bo przypomniał sobie o ich
zakładzie i ponownie zaklął pod nosem. – wyślę je do Hogwartu – powiedział
zamiast tego.
- Oczywiście,
panie profesorze – podała mu ubrania i chwilę później już ich nie było.
- Gdzie
idziemy? – zapytał Draco, obejmując Hermionę ramieniem, aby nie zmarzła. Na
dworze było zimno i zaczął padać śnieg.
- Odwiedzimy
mojego starego przyjaciela, który jak mniemam może nam pomóc – Severus
uśmiechnął się po swojemu, co spowodowało tylko, że przez kark Hermiony
przeszły zimne dreszcze.
- Przyjaciela?
- Panno
Granger, miałaś nie zadawać nieistotnych pytań – przypomniał jej Snape i jego
uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Hermiona zmrużyła oczy, ale nie
odpowiedziała. Schowała ręce do kieszeni kurtki i z ponurą miną, ruszyła za
swoim profesorem. Ich spacer nie trwał długo. Już po chwili znaleźli się w
małym miasteczku, które było widać z lasku, w którym się aportowali. Mijali
parę sklepów spożywczych o tak dziwnych nazwach, jak Eko i Jaga. Wszystkie
były puste, a po drodze nie spotkali żywego ducha. Nie chciała się znowu
odzywać niepytana, ale to nie był dobry znak. Nawet na przystanku nieopodal
nikogo nie było. Gdy usłyszeli szczekanie psa, cała trójka podskoczyła.
Była bardzo ciekawa, kim jest
przyjaciel Severusa, ale miała nie zadawać zbędnych pytań. Zerknęła na Dracona
i bez trudu odgadła, że on również nie czuje się zbyt pewnie w zaistniałej
sytuacji. Gdy już była bliska, zapytać się, czy daleko jeszcze, Snape się
zatrzymał.
- Jesteśmy na
miejscu. Mam nadzieję, że umiecie zachować się w kościele? – wodził po ich
zdziwionych twarzach, napajając się ich zdziwieniem.
- Twój
przyjaciel jest księdzem? – zapytał Draco, przerywając tym samym niezręczną
ciszę, która zapadła.
- Owszem.
Właśnie dlatego idziemy do kościoła – mruknął ironicznie, przewracając oczami.
- Skąd go
znasz? – Malfoy nie dawał za wygraną.
- Kiedyś moim
wielkim marzeniem, było zostać duchownym, a poznałem go w Seminarium… -
pokręcił głową nad głupotą chłopaka – nie zamieniaj się w Granger, Draco. Nie
kłopocz się z pytaniami.
- Ja tu nadal
jestem, a pan miał być miły… - przypomniała mu Hermiona, przestępując z nogi na
nogę. Zaczynało być jej zimno i jeśli zamierzali jeszcze długo dyskutować na
mrozie, to ona stanowczo podziękuje za taką wycieczkę.
- Pamiętam.
Ciężko zapomnieć o twojej uroczej szopie – spojrzał na nią, a przez jego twarz
przemknął cień uśmiechu, ale wydarzyło się to tak szybko, że nie mogła być
pewna na sto procent, czy to co widziała, było naprawdę – idziemy – dodał i
ruszył przodem, otwierając furtkę, która zaskrzypiała złowieszczo.
Hermiona nie mogła wyzbyć się
wrażenia, że zaraz wydarzy się coś złego. Schowała prawą rękę do kieszeni, bo
tam trzymała różdżkę. Chwyciła ją mocno i rozejrzała się. Słońce, które powoli
chyliło się ku zachodowi, ukazywało nieco groteskowy widok na kościół. Drzewa i
krzaki były stanowczo zaniedbane, a trawa niekoszona do dłuższego czasu.
Wymieniła znaczące spojrzenia z Draconem i obydwoje przyśpieszyli, aby nie
zostawać zbytnio w tyle.
- Nie jestem
katoliczką. Nie powinnam tam wchodzić – Hermiona zatrzymała się przed wejściem
do budynku, patrząc niepewnie na portal nad drzwiami.
- Oczywiście,
panno Granger. Skoro nie masz ochoty, może pójdziemy na kawę się rozgrzać. Ta
sprawa załatwi się sama… - mruknął ironicznie.
- Jesteście
beznadziejni. Nawet godziny nie możecie wytrzymać, aby sobie nie dogryzać.
Żadne z was nie wykonuje postanowień zakładu, więc jaki sens był w ogóle się
zakładać? Obydwoje wygraliście, dlatego musicie wykonać karę. W magicznych
zakładach nie ma opcji remisu…
- Ykhmm… -
przerwało im ciche chrząknięcie. Odwrócili się gwałtownie i zobaczyli niską i
starą zakonnicę. Hermiona automatycznie się cofnęła, przez co wpadła na
Severusa.
- Uważaj! –
warknął i odepchnął ją od siebie, sam natomiast podszedł do kobiety. – szukamy
księdza Marcela – powiedział płynnie po polsku.
- Od kiedy
znasz polski? – zdziwił się Draco, otwierając usta ze zdumienia
- Jakiś czas –
mruknął wymijająco, nie patrząc na nich.
- Dlaczego nam
pan nie przetłumaczył słów kasjerki?! – zapytała zirytowana Hermiona,
podchodząc bliżej.
- Zabawnie
było patrzeć jak się męczysz. A teraz ucisz się! – Severus przewrócił oczami i
ponownie przeniósł wzrok na zakonnice, która mrużąc oczy, przyglądała im się.
- Nie ma go –
skrzywił się i podszedł krok bliżej.
- Powiedz mu,
że przyszedł Snape. Zobaczymy, czy wtedy też go nie będzie…
Zakonnica mrucząc coś pod nosem,
skierowała się do kościoła, nie zapraszając ich do środka. Severus oparł się o
drzewo i spokojnie czekał. Po chwili drzwi się zamaszyście otworzyły i wyszedł
wysoki mężczyzna, na oko starszy o jakieś dwadzieścia pięć lat od Severusa.
Pomimo tego, że miał swoje lata, szedł rezolutnie, nie garbiąc się. Gdy tylko
zobaczył Snape’a, zatrzymał się na chwilę, aby po chwili skrzywić się i rzucić
się na niego.
Hermiona krzyknęła z wrażenia, gdy
mężczyzna zaczął dusić Severusa. Chciała coś zrobić, ale Draco przytrzymał ją
na miejscu. Szok i zaskoczenie ich profesora nie trwało długo. Zaczął się
bronić, ale nie wyciągnął różdżki. Walczyli w milczeniu.
- Wystarczy.
Wygrałeś! – krzyknął po angielsku, ksiądz o imieniu Marcel, wypluwając krew z
ust i łypnął na niego wściekły – po co wróciłeś?
- Ciebie też
dobrze widzieć… - Snape zaklęciem wyleczył sobie złamany nos, krzywiąc się przy
tym niemiłosiernie. Hermiona nic z tego nie rozumiała, ale Draco dalej dawał
jej znaki, aby się nie odzywała – dalej jesteś zły, a to przecież ty zawsze mi
powtarzałeś, abym nie chował urazy.
- Spaliłeś mi
dom, ze mną w środku!
- Ile razy mam
powtarzać, że to był wypadek? – Snape podparł się drzewa i jęknął, prostując
się – wyszedłeś z wprawy, od kiedy zostałeś księdzem.
- Wbrew
pozorom, lubię spokojne życie, a Kościół mi je umożliwia. Ciebie za to, zawsze
ciągnęło do niebezpieczeństwa, dlatego tu jesteś. Jednak nie rozumiem, kim jest
ta dwójka? – wskazał głową na Hermionę i Dracona.
- To jest
Draco Malfoy, mój chrześniak. A dziewczyna to Hermiona Granger.
- Granger,
Granger… coś mi mówi to nazwisko…
- Jest
przyjaciółką Harry’ego Pottera – Snape niemal wypluł to słowo.
- Masz na
myśli JEGO syna? Syna Jamesa Pottera? – mężczyzna zamarł, spoglądając na
Mistrza Eliksirów z zaciekawieniem. Severus pokiwał głową – w takim razie może
porozmawiamy w bardziej ustronnym miejscu. Zapraszam do mnie.
Ksiądz Marcel otworzył drzwi od
kościoła, aby wpuścić ich pierwszych. Hermiona spojrzała na niego niepewnie, co
od razu dostrzegł Snape.
- Teraz nie
masz wyboru, Granger. Twoja ciekawość jest silniejsza od strachu, dlatego
wejdziesz do środka. Nie zapominaj, że jesteś z domu Lwa! – roześmiał się
sarkastycznie i wyminął ją.
Aut:
Żeby nie było. W RL jestem ateistką i boję się zakonnic. Zresztą to chyba widać po zachowaniu Hermiony xd
Pozdrawiam :)
uwielbiam Snape :-) Czekam na więcej
OdpowiedzUsuńHeeeej!!!.. :D suupeeer najbardziej mi się podobała scena ze Snape'm w jeansach. Awww to MUSIAŁO być obłędne xD. Z niecierpliwością czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńZdanie Severusa, w którym powiedział, że chciał być duchownym mnie totalnie rozwaliło. Myślałam, że padnę ze śmiechu... dzieci jeszcze bardziej nie chciałyby chodzić do kościoła. Ale ja czemuuu nie... z takiemu księdzu to wyznałabym wszystkie grzechy :-) Marcel wydaje się skrywać jakąś tajemnice.. jest strasznie intrygujący, więc mam nadzieję, że to niedługo wyjaśnisz. Już się nie mogę doczekać. Hm.. wiedziałam , że Snape ma gust, choć po nim tego nie widać. Pięknie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDalej Dalej Pisz dalej !! Jest naprawdę zajeb***ie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i to wyznanie Severusa mnie rozwaliło. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :Dhttp://syriuszjaczasyhuncwotow.blogspot.com/
Dopiero zaczynam karierę czytelniczki na tym blogu, ale już mnie wciągnął. Masz kapitalny styl i umiejętność budowania napięcia w czytelniku. Przyznam się, że z braku czasu przeczytałam tylko ostatni rozdział - chcąc się przekonać, czy mam ochotę rozpoczynać lekturę na poważnie. Nie zawiodłam się. W miarę swoich możliwości czasowych będę kontynuować. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na blog sshg:
OdpowiedzUsuńwww.nine-people.blog.pl
Tajemniczo! i to bardzzo ;) Jestem ciekawa o co chodzi z tym księdzem Marcelem ;) I mam w końcu nadzieje, na jakiś wątek Hermiony i Snape sam na sam;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco Avad Ka! ;*
Nie wiem, co myśleć ;(
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że to bedzie blog , w którym bedzię trójkącik(^^), lecz zdecydowanie Hermiona bedzie wolala Dracona ;)
Tak nawet mówi tytuł bloga ;D
Czekam na odpowiedź :P
Hermiona nie woli, ani Dracona, anu Severusa. Każdy pociąga ją w inny sposób. Każdy z nich otwiera przed nią inne drzwi.
UsuńNagłówek jest z Draconem, bo nie mogłam żadnego znaleźć, aby byli we trójkę. Poza tym młody Malfoy ma przecież ważną rolę w opowiadaniu, prawda? :D
Twoje opowiadanie jest świetne, rewelacyjne, boskie. Po prostu nie wiem co powiedzieć. Czekam na kolejne rozdziały. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń