Aut:
Strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział, ale mam nadzieję, że po wszystkich przeróbkach i korekcie MCaine da się go przeczytać :D
Zapraszam do czytania :)
Hermiona
obudziła się w wyjątkowo dobrym humorze. Przeciągnęła się i odwróciła na drugi
bok, chcąc jak najszybciej go zobaczyć. Gdy tylko jej oczom ukazał się Severus
Snape, westchnęła cicho i przysunęła się do niego.
- Cześć –
rzuciła, kładąc głowę na jego nagim torsie. Mężczyzna od jakiegoś czasu już nie
spał. Był całkowicie rozbudzony. Ręce
trzymał pod głową i przyglądał się jej.
- Dzień dobry
– przywitał ją – zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
- Nie mam zielonego
pojęcia – przyznała szczerze i uśmiechnęła się szeroko. On również był w dobrym
humorze, widziała to w jego oczach.
- A więc
dowiedz się, że dochodzi jedenasta. Śniadanie właśnie się kończy i żadne z nas
się na nim nie pojawiło.
- No i co? –
zapytała, ziewając. Severus spojrzał na nią z dezaprobatą.
- A to, że
Draco na pewno na ciebie czeka, a ostatni raz widział cię, idącą ze mną, do
moich komnat i to w dodatku po ciszy nocnej.
- Nie
przesadzaj. Obydwoje byliśmy zmęczeni po wczorajszej eskapadzie, nic dziwnego,
że nas nie ma.
Severus wyraźnie zirytowany,
przewrócił oczami. Podrapał się po głowie i westchnął.
- Tak czy
inaczej, mam ochotę…
- Na mnie? –
wpadła mu w słowo, przejeżdżając ręką po jego nagim torsie. Nie mógł
zaprzeczyć, że sprawiło mu to przyjemność. Jej dotyk był dalej tak samo palący,
jak na początku ich związku.
- Miałem na
myśli śniadanie – wymamrotał, poprawiając się na łóżku. Dziwnym trafem, nagle
zrobiło mu się gorąco, pomimo tego, że w pokoju było raczej chłodno.
- Och… -
wyrwało jej się i opadła na materac, zdmuchując włosy z twarzy.
- Co za „och”?
– zdziwił się Severus, marszcząc czoło – od tak dałaś za wygraną?
- Co masz na
myśli? – zapytała powoli, podnosząc głowę, aby po chwili oprzeć ją na ręce.
- To przez
twój ośli upór jesteśmy teraz w tym a nie innym miejscu. Gdybyś we wrześniu
zakończyła swoje działania na „och”, wiele spraw obrało by inny obrót.
- Severusie
Snape, nie rób ze mnie ladacznicy! – zawołała i wstała z łóżka. Przez moment
mógł podziwiać jej plecy i zgrabne pośladki, po czym założyła jego koszulę.
Pomimo tego, że jej ton był wyniosły i może nawet trochę wzburzony, Severus był
pewien, że pod osłoną włosów uśmiecha się. Dlatego podniósł się i przeszedł
przez łóżko. Potem złapał ją stanowczo w talii i posadził na materacu. Odgarnął
jej włosy na plecy, ukazując szyję i wyszeptał jej do ucha.
- Wybacz. Nie
to miałem na myśli.
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie
i wsadziła mu rękę we włosy. Czuła te przyjemne ciarki szczęścia, spowodowane
oddechem Severusa na swoim karku. Przymknęła oczy, upajając się tą chwilą,
jednak nie trwało to długo. Nagle poczuła, że Snape zesztywniał i tuż przed
swoimi stopami zobaczyła materializującego się ptaka, a dokładnie feniksa.
Wydała z siebie cichy okrzyk i gwałtownie zasłoniła się koszulą.
- Przecież to
patronus Dumbledore’a!
- W rzeczy
samej – mruknął z irytacją Severus i złapał ją w pasie, przytulając tym samym
do siebie – uspokój się. On cię przecież nie widzi.
- Wiem, ale to
jednak jego ptak, a ja siedzę praktycznie naga – wyszeptała i w tym samym
momencie patronus odezwał się głosem dyrektora.
- Witaj
Severusie i Hermiono…
- O mój Boże…
- jęknęła cicho, ale po chwili umilkła, aby ptak mógł kontynuować.
- …dzisiaj o
dwunastej jest zebranie kadry nauczycielskiej, odnośnie wydarzenia, o którym
ostatnio rozmawialiśmy. Ufam, że się pojawisz, Severusie. Miłego dnia, panno
Granger – ptak jeszcze przez moment wpatrywał się w nich, po czym rozpłynął się
w powietrzu.
- Skąd on do
licha, wiedział, że jestem u ciebie?
- Mówiłem, że
jeśli obydwoje nie pojawimy się na śniadaniu, to będzie za bardzo ostentacyjne.
Mam nadzieję, że nikt więcej nie umie dodawać dwa do dwóch… - stwierdził
Severus, puszczając ją. Wstał z łóżka i zaczął kompletować swoje dzisiejsze
ubranie.
- Jakie
wydarzenie miał na myśli?
Severus uśmiechnął się tajemniczo,
patrząc na nią. Potem pokręcił głową.
- Dowiesz się
prawdopodobnie dzisiaj na kolacji.
- Severusie!
Proszę, powiedz mi!
- Nie słyszałaś,
że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
- Nie
słyszałeś, że jestem ateistką? – Snape prychnął z pogardą.
- Nie
słyszałaś, że czarodzieje z reguły nie wierzą w Boga?
- A Merlin? –
zdziwiła się, wstając z łóżka. Podeszła do torby z ubraniami i zaczęła
wyszukiwać jeansów, które znalazł jej Severus.
- Panno
Granger – zaczął tonem, którego zwykle używał na lekcjach – nie wiedziałaś, że
to tylko takie powiedzenie, jak u mugoli „o mój Boże”?
- Wybaczy mi
pan moje niedokształcenie, profesorze, jednak jestem pewna, że nawet
czarodzieje w coś wierzą. Społeczeństwo, które nie ma świadomości, że ktoś nad
nimi czuwa, nie jest prawdziwym społeczeństwem.
Snape przez chwilę przyglądał jej
się, milcząc. Potem uśmiechnął się tak, jak zawsze uśmiechał się do Ślizgonów w
czasie lekcji.
- Pięć punktów
dla Gryffindoru.
- Serio? –
zapytała, szczerze zdziwiona. Z wrażenia przestała szukać spodni.
- Oczywiście.
Obroniłaś swoje racje, chociaż jeżeli mam być szczery, nie mam pojęcia, skąd w
tobie takie rozważania teologiczne. Pomijając pewne kwestie i idąc tym tropem, skoro
uważasz, że ludzie bez Boga nie istnieją, to jakim cudem istnieją ateiści?
- Przecież to
oczywiste! To, że nie wszyscy są tacy sami, tylko potwierdza regułę. Zawsze w
każdym środowisku występują wyjątki. Gdyby tak nie było, ludzie byliby tylko
zaprogramowanymi maszynami.
- Kiedyś, w
dawnych czasach…
- Masz na
myśli czasy założycieli? – zapytała, uśmiechając się delikatnie. Coraz bardziej
podobała jej się ta rozmowa.
- Nie.
Chodziło mi o okres przed nimi. Tak czy inaczej, wtedy ludzie mieli na tyle
dużą wyobraźnię, że wierzyli w bogów. Nie jednego oczywiście, tylko wielu.
Jednak z czasem nauczyli się na tyle korzystać z czarów, że zaczęli próbować
udowodnić ich istnienie. Wszystkie próby spełzły na niczym, dlatego teraz
społeczeństwo czarodziejskie w nic nie wierzy.
- Mam
nadzieję, że nie chcesz przez to powiedzieć, że mugole…
- Oczywiście,
że nie. Nie zamierzam ich w żaden sposób obrażać – skłonił lekko głowę przed
Hermioną – chcę tylko powiedzieć, że różnimy się… w pewien sposób.
- Jeśli tak to
w porządku – uśmiechnęła się i wreszcie znalazła spodnie. Do tego wyjęła zwykłą
bluzkę z długim rękawem – idę pod prysznic – dodała wesoło i zniknęła w
łazience.
Stanęła przed lustrem, odgarniając
uprzednio wszystkie włosy na plecy. Wyglądała inaczej, oczywiście pomijając to,
że dopiero wstała, była rozczochrana i nieumyta. Była odmieniona, ale to dzięki
Severusowi. Oczy miała szeroko otwarte, a źrenice rozszerzone. Na policzkach
widniały subtelne rumieńce, które zdecydowanie dodawały jej uroku. Zagryzła
delikatnie wargę i przyłożyła chłodną dłoń do twarzy, aby trochę ochłonąć.
Potem pokręciła głową i zdjęła koszulę, rzucając ją na ziemię. Potem weszła pod
prysznic, włączając wyjątkowo chłodną wodę.
- Hermiona, nareszcie!
– zawołała Ginny, widząc, że jej przyjaciółka wchodzi przez dziurę pod
portretem – nie widziałam cię całe wieki!
- Bez
przesady. Raptem przedwczoraj… - pokręciła głową, rzucając worek na ziemię i
siadając na kanapie – coś się stało?
- Noo… nie –
zgodziła się, przewracając oczami. – ale… no nie ważne. Lepiej pokaż, co też
takiego kupiłaś.
- Spójrz na te
spodnie – Hermiona wstała i okręciła się w miejscu, chcąc jak najlepiej je
zaprezentować. Patrząc na Ginny, widziała, że to był dobry zakup.
- Sama je
znalazłaś?
- Założyłam
się ze Snape’em… i to jego zasługa – zarumieniła się, czując, że to wyjątkowo
dziwnie zabrzmiało.
- Czekaj, dobrze
zrozumiałam? Severus Snape, Szkolny Postrach i Nietoperz w jednym, znalazł ci
spodnie?
- Właśnie,
dokładnie tak.
- On ma coś do
ciebie – Ginny wyglądała na taką, co święcie wierzyła w to, co mówi.
- Och, znowu
zaczynasz…. – Hermiona jęknęła, siadając z powrotem na miejscu.
- To są po
prostu fakty!
- Fakt jest
taki, że chciałabym pójść na obiad, bo śniadanie mnie ominęło!
- Dlaczego?
Czekaj… - spojrzała na worek z ubraniami, to na przyjaciółkę i z powrotem na
worek. Hermiona widziała w jej oczach, że odgadła tajemnicę – wracasz od
Snape’a!
- Nie prawda…
- wyszeptała, czując jak serce zaczyna bić jej ekstremalnie szybko.
- Nie kłam!
- Ginny
proszę. Nie drąż. Dla żadnej z nas nie skończy się to dobrze – Hermiona
spojrzała na nią wręcz błagalnie. Ginny otworzyła usta, ale po chwili je
zamknęła.
- W coś ty się
wpakowała… - jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach. Hermiona musiała zacząć
działać.
- Posłuchaj
mnie. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz o tym zapomnieć. Nikt,
absolutnie nikt nie może dowiedzieć się o tym, o czym ty właśnie pomyślałaś. Tu
nawet nie chodzi o to, że mogą pojawić się plotki, czy kogoś wylać. Tu chodzi o
życie więcej niż jednej osoby!
- Już dobrze!
Nikomu nie powiem i nawet nie chcę wiedzieć. Mogę zadać ci chociaż jedno
pytanie?
Hermiona zagryzła wargę, ale po
chwili zaprzeczyła. Nie mogły nawet o tym dyskutować, bo zawsze istniała
szansa, że ktoś je podsłucha. Jak mogła dopuścić do sytuacji, że Ginny się
domyśliła?! Jak mogła być na tyle nieodpowiedzialna, że weszła do Pokoju
Wspólnego z rzeczami i jeszcze ogłosiła, że nie była na śniadaniu! Idiotka,
idiotka, idiotka!
- Najlepiej
będzie, jak po prostu zapomnisz o tej rozmowie. Przepraszam, ale umówiłam się z
Draconem - przytuliła ją łagodnie do
siebie i wybiegła z Salonu.
Stanowczo, Severus nie mógł
dowiedzieć się o zaistniałej sytuacji. Nie było nawet o tym mowy, szczególnie,
że raptem wczoraj się pogodzili. Już wcześniej straciła jego zaufanie, teraz
musiała je ponownie odbudować.
Poza tym, widziała, że Ginny nikomu
nie powie. Jeszcze nigdy nie zdradziła jej sekretu, niezależnie od tego jak był
ważny. Teraz też zachowa się jak przyjaciółka i nie będzie się zastanawiać, że
Hermiona Granger ma romans z nauczycielem i to jeszcze z którym! Samym
Severusem Snape’em!
Odetchnęła głębiej i skierowała się
do biblioteki. Głód, który jeszcze przed chwilą jej towarzyszył, zniknął wraz z
wyjściem z Wieży Gryffindoru. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z
Draconem. To był tylko i wyłącznie pretekst, aby uciec od przeszywającego
spojrzenia Ginny. Teraz jednak, gdy została sama, nie miała pojęcia co ma ze
sobą zrobić, dlatego skierowała swe kroki do biblioteki. Wcześniej, nie raz
ratowała ją z ciężkich opresji, dlatego teraz również liczyła na jej
niezastąpioną wiedzę.
Nie całe piętnaście minut później,
uchyliła duże drzwi i wślizgnęła się do środka. Tak jak się spodziewała,
znajomy zapach od razu podniósł ją na duchu. Odetchnęła głębiej. Uwielbiała
zapach starych książek i kurzu, który był tu wszechobecny. Powiedziała ciche
„dzień dobry” pani Pince i ruszyła do działu o eliksirach.
Hermiona oderwała się od książki
dopiero gdy wybiła dziewiętnasta, czyli gdy rozpoczęła się kolacja. Szybko
zebrała swoje rzeczy i wybiegła z biblioteki, pamiętając o tym, że Severus
obiecał jej, że dzisiaj na kolacji, Dumbledore powie o jakimś ważnym
wydarzeniu, które ma nastąpić w Hogwarcie.
- Cześć –
rzuciła, siadając pomiędzy Harrym i Ronem. Spojrzała zaniepokojona na Ginny,
która siedziała naprzeciwko, ale ta tylko uśmiechnęła się do niej szeroko.
Odetchnęła z ulgą. Czyli miała rację co do niej. Wszystkie jej domysły, zostaną
między nimi.
- Dumbledore
mówił już coś? – zapytała, podnosząc wzrok na dyrektora, ale ten rozmawiał w
najlepsze z profesor McGonagall.
- Nie, a
dlaczego miałby? On nigdy nie przemawia na zwykłych posiłkach… - zdziwił się
Ron, sięgając po kurczaka.
- A nic… tak
mi się obiło o uszy, że miał coś mówić… nie ważne – uśmiechnęła się
uspokajająco i nalała sobie soku dyniowego, jednak czuła na sobie badawczy
wzrok Ginny.
Kolacja minęła bez większych
problemów, lecz Hermiona nie mogła się doczekać, aż wreszcie się skończy. Była
pewna, że dyrektor zabierze głos na koniec posiłku, przecież Severus by jej nie
okłamał, nawet tylko po to, aby ją spławić. Tego była pewna. I miała rację. Gdy
uczniowie zaczęli się zbierać do wyjścia, Dumbledore wstał z miejsca, chrząkając
przy tym cicho.
- Moi drodzy,
mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale muszę wam zabrać jeszcze chwilę –
uśmiechnął się dobrodusznie, rozglądając się po Wielkiej Sali i przeszywając
swoim spojrzeniem uczniów. – mam dla was ogromną niespodziankę, która nie miała
niestety miejsca od ponad wieku! Wielka szkoda, ale jak może niektórzy z was
wiedzą, między magicznymi szkołami, takimi jak Akademia Magii Beauxbatons,
Instytut Magii Durmstrang i Hogwart, zasiało się ziarno niezgody. Zaczęliśmy
nawzajem ukrywać nasze szkoły i rywalizować ze sobą. Trzy lata temu podjęliśmy
pierwszą próbę pogodzenia i zorganizowaliśmy Turniej Trójmagiczny. Jak wszyscy
wiemy, doszło do tragicznego wypadku i zginął Cedric Diggory - dyrektor umilkł na moment, aby po chwili
podjąć temat – teraz, po wielu ustaleniach, postanowiliśmy spróbować raz
jeszcze, dlatego dokładnie w ostatni dzień stycznia, odbędzie się w Hogwarcie,
Bal Karnawałowy!
Hermiona zachłysnęła się powietrzem.
Bal Karnawałowy! Czytała o nim w Historii
Hogwartu, ale nie sądziła, że wrócą kiedykolwiek do tej tradycji, pomimo
tego, że była ona o wiele mniej niebezpieczna od organizowania Turnieju
Trójmagicznego. Zerknęła na Severusa, który się krzywił, jak zawsze, jednak
odkryła, że patrzył na nią. Uśmiechnęła się szeroko, na co tylko wzniósł
teatralnie oczy do góry.
- Skąd o tym
wiedziałaś? – zapytał, zdziwiony Harry.
- Nie miałam
pojęcia, że odbędzie się Bal, Harry – pokręciła głową nad głupotą chłopaka,
jednak nie odpowiadając na prawdziwe pytanie. Nie miała zamiaru mówić skąd
wiedziała, że Dumbledore będzie przemawiać.
- Te bale są
zdecydowanie za często organizowane… - jęknął po chwili Ron, mierzwiąc w panice
włosy – wiesz co to oznacza, Harry? ZNOWU
będziemy musieli szukać partnerek i pewnie uczyć się tańczyć. Wypisuję
się z tej imprezy.
- Tym razem
mam już partnerkę – spojrzał znacząco na Ginny, która spłonęła rumieńcem – a
tańczyć nie muszę umieć, bo tym razem na szczęście, nie jestem reprezentantem.
Ron przez chwilę patrzył się na
Harry’ego z głupim wyrazem twarzy, po czym przeniósł wzrok na Hermionę.
Przeczuwała co zaraz nastąpi. Na balu w czwartej klasie powiedziała mu, że
następnym razem powinien mieć więcej odwagi i ją zaprosić, zanim zrobi to ktoś
inny. Teraz jednak nie miała najmniejszego zamiaru z nim iść.
- Hermiono,
może chciałabyś pójść ze mną? – zapytał w końcu, czerwieniąc się aż po cebulki
włosów.
- Wybacz mi
Ron, ale muszę ci odmówić. Nawet nie wiem, czy będę na niego szła – spojrzała
znacząco na swój brzuch, który był dalej niewidoczny, pod luźną bluzką.
- Ale jeśli
pójdziesz… to potrzebujesz partnera – upierał się, przybierając bardziej
zaciekłą minę.
- Wątpię.
Naprawdę, Ron. To nie jest dobry pomysł.
- Wolisz iść z
Malfoy’em? A może z Krumem* się wybierzesz, jak zeszłym razem?
- Nie przeginaj…
- zagroziła mu cicho – i do twojej wiadomości, nie zamierzam iść ani z
Draconem, ani z Wiktorem, ani z tobą. Żegnam.
Wstała od stołu i wyszła z Wielkiej
Sali, jako pierwsza. Wszyscy inni byli zajęci dyskutowaniem o Balu, który miał
się odbyć za dwa tygodnie.
*ten wątek wyjaśni się w kolejnym rozdziale
Super rozdział :) Czyżby Hermiona poszła na bal z Severusem? Ale by się działo :) Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJaka Ginny domyślna :) żeby tylko nie okazało się, że ma równie długi język co Hermiona. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńEhh... Jak zwykle rozdział jest świetny :D Jestem bardzo ciekawa z kim Hermiona wybierze się na ten Bal Karnawałowy... Ale by było jakby zaczęła rodzić na środku parkietu :D Ale to jeszcze za wcześnie na takie ekscesy... :D Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńHahah, zdecydowanie za wcześnie. Hermiona jest dopiero w trzecim miesiącu ciąży :D
UsuńRozdział jak zawsze zaskakuje. Czekam na kontynuuje tematu. Pozdrawiam
UsuńFajny blog Życzę weny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam opisy jak Hermiona przebudza się u Seva *.* Mrr... xd Albus ma jednak w sobie to 'coś', że wie gdzie szukać panny Granger z rana :D Świetne ;3 Będą tańce i zabawy! Jupi... *.* Podoba się i to bardzo ;* Zaraz Krum, zrobi buuum! :D Masz talent dziewczyno! ♥ Pamiętaj o tym ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że krótko dziś tak :c
Całuski! Jazz ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń