Przepraszam, za opóźnienia, ale... no jakoś tak wyszło :D
Co do rozdziału, to nie jest zbetowany przed MCaine i mam nadzieję, że da się go czytać. Poprawiłam go sama na tyle ile mogłam. W ogóle zastanawiam się, czy beta jest mi dalej potrzeba? No cóż, wypowiedzcie się :)
W ogóle jutro mam prawdopodobnie kartkówkę z łaciny... pomińmy fakt, że nie mam łaciny xd Tak czy inaczej, zastanawia mnie, dlaczego w Hogwarcie jej nie uczą? Przecież większość zaklęć, roślin i ingrediencji pochodzi właśnie od niej!
Weźmy takie najprostsze zaklęcie Accio. Pochodzi oczywiście z łacińskiego i znaczy tyle co wołam, kazać przyjść, przywołać.
Inne zaklęcie: Avis (z różdżki wylatuje stado ptaków) z łac. ptak
Wiem, że pisał już o tym Polkowski (dla niezorientowanych, tłumacz HP) w Kilka słów od tłumacza (...), ale to jest dość zastanawiające. Czyżby Rowling nie pomyślała o tak istotnym szczególe?
Nie przedłużając, zapraszam do czytania ^^
Hermiona
obudziła się z poczuciem, że spała wyjątkowo długo. Słońce raniło jej oczy,
dlatego naciągnęła kołdrę na głowę i zacisnęła mocno powieki. Uśmiechnęła się
na samą myśl o wczorajszym wieczorze. Po mimo tego, że nie siedziała długo, bo
w dormitorium była już przed północą, dobrze się bawiła. Z Severusem
przetańczyła tylko dwie piosenki. Nie to, że więcej nie chciała. Mogłaby w jego
ramionach spędzić całą noc, ale Snape upierał się, że dwie to i tak za dużo.
Następny w kolejce był Ron, lekko wstawiony, bo przyłapał Gabielle na
obściskiwaniu się z uczniem Durmstrangu. Hermiona próbując go pocieszyć, nie
czepiała się o jego maślane oczy, utkwione w jej biuście i rękę na plecach,
która była stanowczo za nisko. Zareagowała dopiero, ku wielkiej radości Hermiony,
profesor McGonagall, która oświadczyła, że Ron ma zacząć zachowywać się
przyzwoicie albo Gryffindor utraci punkty. Odciągnął go od niej Harry, sadzając
przyjaciela przy wolnym stoliku, jedynie z szklanką wody. Niedługo później
zasnął, co wszyscy przyjęli z ulgą.
Około dwudziestej drugiej, Wielka
Sala mocno się przerzedziła. Sporo osób wyszło na dwór, aby zaczerpnąć świeżego
powietrza. Atmosfera zrobiła się mniej oficjalna, ludzie zaczęli się bawić.
Harry i Ginny, nie chcąc pozwolić, aby Hermiona została sama, tańczyli w
trójkę. Z czasem dołączyli się do nich Luna z Neville’em.
Po jakimś czasie, zmęczona,
przysiadła się do śpiącego Rona. Wyszukała wzrokiem Dracona, który tańczył z
jakaś bliżej nie określoną dziewczyną z Beauxbatons. Ładnie razem wyglądali. On
wyższy od niej, ubrany w elegancki, czarny garnitur. Włosy miał oczywiście na
żel. Do tego to władcze, arystokrackie spojrzenie. Ona też była niczego sobie.
Długie, jasne włosy spadały jej kaskadami na plecy. Sukienkę miała złotą,
trzymającą się jedynie na biuście.
Jak to jest, że wszystkie dziewczyny
z francuskiej akademii magii były piękne? Każda z nich miała w sobie coś, co
przyciągało spojrzenie mężczyzn. U jednej atutem były piersi, a u innej oczy.
Może one uczyły się jakiejś magii upiększającej? Słyszała o niej kiedyś, ale
nigdy nie próbowała. Uważała ją za śmieszną i zdecydowanie nie potrzebną. Z
drugiej strony, czasami irytowały Hermione, jej nieokiełznane włosy i piegi na
nosie. Ileż razy słyszała od Severusa, aby zrobiła coś z tą szopą na głowie?
Nieskończoną ilość. Jednak, gdy głębiej zastanowiła się nad tym faktem,
uzmysłowiła sobie, że Snape krytykował jej fryzurę tylko w poprzednich latach,
teraz natomiast milczał na ten temat. Uśmiechnęła się pod nosem i odgarnęła
pasmo włosów, które opadło jej na oczy.
- Wiesz, że od
piętnastu minut nie odrywasz wzroku od Malfoy’a? – zapytała Ginny, sadowiąc się
obok niej. Była zarumieniona i uśmiechnięta.
- Zamyśliłam
się – pokręciła głową i spojrzała na przyjaciółkę. – jak się bawisz?
- Świetnie,
tylko mam już całe stopy spuchnięte… - poskarżyła się, przewracając oczami.
Harry zdecydowanie nie potrafił tańczyć.
- Jednak
przydałby mu się kurs tańca – dodała Hermiona, parskając śmiechem.
- Tak –
pokiwała głową, po czym przysunęła się do niej bliżej, uprzednio sprawdzając
czy Ron nadal śpi – za to ty dzisiaj miałaś wybornych partnerów. Wiktor Krum i
Draco Malfoy zdecydowanie nie deptali cię po stopach. A ze Snape’em tańczyłaś
tak, jakbyście nie widzieli świata poza sobą. Cała sala na was patrzyła.
- Nie prawda –
powiedziała słabo Hermiona, rozglądając się dyskretnie.
- Prawda. A to
jak wymienialiście uwagi na ucho, było cholernie romantyczne.
- Było głośno,
to dlatego.
- Oh,
Hermiono, kogo ty chcesz oszukać. Siebie czy mnie?
Pokręciła głową, zagryzając wargę.
Naprawdę tak się zachowywali?
- Dużo osób
zauważyło w tym coś niestosownego? – zapytała w końcu, bawiąc się szklanką po
wodzie.
- Nikt.
Wszyscy tylko podziwiali cię za odwagę. Ja tam nigdy w życiu bym z nim nie
zatańczyła.
- No to dobrze
– odetchnęła z ulgą, spoglądając na przyjaciółkę.
- Mam
nadzieję, że wiesz w co się wpakowałaś?
- Co masz na
myśli? – zapytała powoli, starając uśmiechać się swobodnie.
- On nie
odrywa od ciebie wzroku przez cały bal. Właściwie to nie tylko teraz. Na posiłkach również ci się przygląda. Dyskretnie, tak aby
nikt nie widział, ale jednak. Gdy tańczyłaś z Krumem, wyglądał na spiętego.
Chyba się nie lubią…
- Nie
specjalnie – wtrąciła Hermiona, czując że serce zaczyna jej mocniej bić. Severus Snape ją obserwował!
- Tak
myślałam. Za to, gdy tańczyłaś z Malfoy’em był wyluzowany. Rzadziej na was
spoglądał, jakby… dawał ci więcej przestrzeni. Może to dlatego, że jesteś z
Draconem w ciąży?
-
Prawdopodobnie – Hermiona myślała, że zaraz zemdleje. Serce biło jej tak szybko,
że ledwie mogła oddychać.
- Gdy zaczęłaś
tańczyć z Harrym i ze mną wyglądał na zadowolonego. Jego spojrzenia były
krótkie i przelotne, jakby tylko sprawdzał, czy dalej jesteś tam gdzie
powinnaś. Nie uważasz, że to trochę przerażające?
Hermiona nie widząc co odpowiedzieć,
wzięła od przechodzącego kelnera wodę. Wypiła ją jednym haustem, po czym
odetchnęła głębiej. Nie była w ogóle świadoma jego zachowania. Wiedziała, że od
czasu do czasu jej się przygląda. Nawet przyłapała go na tym parę razy. Teraz
jednak, gdy dowiedziała się o takim poziomie zainteresowania ze strony
Severusa, ogarnęła ją ogromna fala uczucia, radości i ciepła na sercu, że nie
wiedziała jak się zachować. Wiedziała jednak, ze Ginny czeka na odpowiedź.
- Czy ty
czasem nie robisz tego samego wobec niego? Skąd byś znała takie szczegóły,
gdybyś go sama nie obserwowała?
- Jestem po
prostu ciekawa. Ty mi nic nie mówisz, więc muszę się sama w jakiś sposób
dowiedzieć, a mogę to zrobić, poprzez obserwowanie was obojga.
- Jesteś
niemożliwa, Ginny – Hermiona uśmiechnęła się, kręcąc głową. – jak się
zachowywał, gdy tańczyłam z Ronem?
- Oh, wyglądał
na zirytowanego. Gdy Ron przekroczył pewne granice… - spojrzała wymownie na
swojego brata, siedzącego obok – podszedł do McGonagall i przez chwilę
rozmawiali. Potem ona zainterweniowała.
- Naprawdę? –
Hermiona zdziwiła się ponownie, rumieniąc się.
- Mówię co
widziałam.
- Dobrze,
tylko pamiętaj. Nikt nie może się dowiedzieć o twoich spostrzeżeniach. I uważaj
z tym obserwowaniem… on widzi więcej, niż ci się wydaje, Ginny.
- Spokojnie,
wszystko zatrzymam dla siebie.
Hermiona wreszcie zwlekła się z
łóżka, wzięła gorący prysznic i zeszła na śniadanie. Nie była jedyną, która
postanowiła dłużej pospać. W Wielkiej Sali było dużo zaspanych ludzi. Usiadła
obok Rona, który przysypiał z głową opartą na ręce.
- Dzień dobry
– powiedziała dziarsko, nakładając sobie kiełbaskę na talerz i nalewając soku
dyniowego za równo sobie, jak i przyjacielowi.
- Nie tak
głośno… - jęknął Ron, krzywiąc się.
- Przepraszam
– mruknęła, nie czując ani trochę wyrzutów sumienia – pamiętasz w ogóle coś z
wczorajszego balu?
- Nie wiele –
przyznał, rezygnując z drzemania. Napił się soku – pamiętam, że przyłapałem
Gabrielle z innym.
- Nie przejmuj
się. Ona nie była dla ciebie – poklepała go pocieszająco po ramieniu i
rozejrzała się do Wielkiej Sali.
Nie tylko uczniowie wyglądali na
zmęczonych. Nauczyciele mało rozmawiali między sobą a Hagrid w ogóle nie
pojawił się na śniadaniu. Severus przyglądał się półprzytomnym wzrokiem
uczniom, od czasu do czasu zahaczając wzrokiem o stół Gryffindoru. Hermiona
uśmiechnęła się w duchu i wróciła do jedzenia.
Niedługo później na śniadanie zeszli
Harry z Ginny. Usiedli obok niej, rozmawiając przyciszonymi głosami. Byli parą
idealną. Hermiona musiała przyznać, że nigdy nie widziała ich kłócących się ze
sobą, pomimo tego, że Ginny miała dość wybuchowy charakter, podobnie jak reszta
Weasley’ów. Nie okazywali sobie nadmiernych czułości, powodujących wymioty u
każdego kto na nich spojrzy. Wyglądali bardziej na przyjaciół niż parę. Ktoś,
kto ich gorzej znał, spokojnie mógł przyznać, że nie łączyło ich żadne większe
uczucie. Hermiona, jednak widziała ich spojrzenia, które wymieniali między
sobą. Od czasu do czasu Harry muskał rękę, ramię bądź talię Ginny, powodując
tym samym u niej rumieńce. Harry starał się być również dżentelmenem i otwierał
przed nią drzwi, przepuszczał pierwszą, oraz zdarzało mu się nosić jej torbę. I
co najważniejsze żadne z nich nie zwracało uwagi na osobników przeciwnej płci.
- Ykhmm… -
odchrząknęła Hermiona, przypominając im o swojej obecności. Ginny uśmiechnęła
się lekko do Harry’ego i przysunęła do przyjaciółki.
- Jak ci się
spało? – zapytała, jedząc suchego tosta.
-W porządku. O
której wczoraj wróciliście?
- Około
trzeciej byłam w dormitorium… - nagle nie wiedzieć czemu, na jej lica wystąpił
rumieniec, który szybko ukryła za kurtyną z włosów. Harry, który zauważył
reakcje swojej dziewczyny, przybył z odsieczą.
- Jak tam Ron,
sumienie cię męczy? – roześmiał się, widząc, że rudzielec siedział jedynie z
pełną szklanką wody.
- Odwal się –
mruknął, patrząc ze wstrętem na jedzenie.
- Sam jesteś
sobie winien. Nie trzeba było iść z Delecur. Dobrze wiesz, jaka jest Fleur, a
ona najwyraźniej chce się do niej upodobnić za wszelką cenę – powiedziała jak
zawsze szczerze, Ginny.
Ron mruknął coś pod nosem, ale nikt
nie dosłyszał co, bo przybyła w tym samym momencie sowia poczta. Hermiona nie
spodziewała się niczego dostać. Poczuła lekkie uczucie żalu, że oto nie żyły
jedyne osoby od których spodziewała się dostać list w sobotę. Dlatego mocno się
zdziwiła, gdy na jej podołek upadła mała karteczka. Nawet nie zdążyła zobaczyć,
która sowa ją przyniosła, bo zniknęła w tłumie innych ptaków.
Hermiona rozwinęła karteczkę i
ledwie ja przeczytała, zmięła ją w dłoni. Spojrzała dyskretnie na stół
nauczycielski i zobaczyła Severusa, który patrzy na nią przelotnie. Miała się z
nim spotkać, za godzinę w lochach.
Dokładnie w południe zapukała do
drzwi gabinetu Snape’a i weszła. W środku choć raz ogień przyjemnie hulał w
kominku. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale go nie dostrzegła.
- Severus? –
rzuciła w przestrzeń. Cisza. Dopiero gdy ponownie zawołała, pojawił się Snape.
- Wejdź, zaraz
do ciebie przyjdę – powiedział. Hermiona skierowała się do salonu. Fotel, który
zwykle zajmowała, przysunęła go kominka. Potem zsiadła w nim, czekając.
- Dobrze
bawiłaś się na wczoraj? – zapytał, pojawiając się. Usiadł na drugim fotelu,
przyglądając jej się.
- Tak, było
wspaniale – powiedziała, nie dodając, że to dzięki niemu. Szybko zrozumiał jej
niedopowiedzenie.
- Czyli miałem
racje? – zapytał, uśmiechając się po swojemu.
- Przeważnie
masz rację – mruknęła, przewracając oczami.
- To prawda –
pokiwał głową i umilkł na chwilę. Hermiona bawiła się włosami, wpatrując się w
ogień. Tańczące płomyki spowodowały, że zrobiła się śpiąca. Aby nie zasnąć, odezwała
się ponownie.
- Nie
wiedziałam, że jestem aż tak ciekawa…
- Co masz na
myśli?
- Nie odrywasz
ode mnie wzroku – stwierdziła fakt, patrząc na niego kontem oka. – schlebia mi
to – dodała nieśmiało.
- Więc w czym
problem? – zapytał powoli, marszcząc czoło.
- W niczym,
Severusie. Nie wiedziałam, że jestem pod stałą obserwacją. Zaskoczyło mnie to
po prostu.
- Widzę, że
panna Weasley jest bardzo spostrzegawcza – uśmiechnął się zjadliwie, na co
Hermiona zbladła. Czyli jednak wiedział.
- Nic jej nie
powiedziałam… sama się domyśliła – powiedziała szybko, świadoma, że dała
początek awanturze.
- Wiem.
- I nie jesteś
zły? – zapytała niepewnie, przełykając głośno ślinę. Nie rozumiała.
- Chodź do
mnie
Wyciągnął do niej rękę, którą bez
wahania przyjęła. Usiadła na mu kolanach, przez chwilę upajając się jego
zapachem.
- Byłem
świadomy, że ktoś prędzej czy później się o nas dowie. Nie umiesz dochowywać
tajemnic przed przyjaciółmi, co już parę razy udowodniłaś… - umilkł na chwilę.
Hermiona zarumieniła się, ale nic nie powiedziała. Miał rację. – wiedziałem, że
od jakiegoś czasu, byłem obserwowany przez pannę Weasley. Robiła to dyskretnie,
ale jednak robiła. Nie byłem pewien, czy o nas wie, do wczoraj. Na balu
rozmawiałyście, przez dłuższy czas. Widziałem emocje wymalowane na twojej
twarzy. Znam cię naprawdę dobrze. Domyśliłem się, w końcu to nie było trudne.
- Ale nie
jesteś zły? – ponowiła pytanie.
- Nie.
Oczywiście, że wolałbym, aby nikt nie wiedział. Byłabyś o wiele
bezpieczniejsza… - pokręcił głową – ale ty to ty.
- No bez
przesady. Nikomu nic nie powiedziałam, sama się domyśliła. Nie rób ze mnie już
takiej…
- Jesteś
Gryfonką, Hermiono – przerwał jej Severus niecierpliwie. – taka już twoja
natura. Nie masz tajemnic przed przyjaciółmi.
Hermiona nachmurzyła się, ale
skinęła głową. Przynajmniej nie był zły.
- I co z tym
zrobimy?
- My? Nic. JA
nauczę ją Oklumencji.
Zapadła miedzy nimi niewygodna cisza.
Obydwoje doskonali pamiętali, jak zakończyła się ich ostatnia lekcja
Oklumencji. Jednak Hermiona była świadoma, że to jedyne rozsądne wyjście z tej
sytuacji. Ginny jest bystra i szybko ją opanuje, więc nie będzie problemu.
- Dobrze.
Przyprowadzę ją do ciebie wieczorem – powiedziała w końcu, wzdychając.
- Będę
delikatny
- Jasne –
roześmiała się, kręcąc głową. – nawet ze mną nie byłeś delikatny, a co dopiero
z nią…
- Oczywiście,
że byłem – warknął – nie bolałoby, gdybyś się nie opierała.
- Nie robiłam
tego – zdziwiła się, marszcząc czoło. Przecież ewidentnie pozwoliła mu opanować
swój umysł.
- Nie robiłaś
tego świadomie, ale opierałaś się. Miejmy tylko nadzieję, że panna Weasley
będzie mądrzejsza.
Hermiona zagryzła wargę, mając co do
tego poważne wątpliwości.
- Ginny, pójdziesz ze mną do
biblioteki? – zapytała wieczorem. Umówiła się z Severusem, że przyprowadzi ją
na osiemnastą wieczorem.
- Serio?
Dopiero wróciłam z treningu… - jęknęła, krzywiąc się. Hermiona w duchu
przyznała jej rację. Sama nie miała ochoty nigdzie wychodzić, jednak obiecała,
że się pojawi.
- Proszę cię.
Muszę koniecznie coś sprawdzić.
- Ale…
- Ginny!
- Dobra,
dobra, już idę – mruknęła pod nosem, kręcąc zirytowana głową. Wstała z kanapy i
ruszyła wolnym krokiem. Przypominała jej osobę idącą na szafot. Miała podobną
cierpiętniczą minę. – co ty chcesz sprawdzać w sobotę wieczorem? Nie może to
poczekać do rana?
- Nie idziemy
do biblioteki.
- Jak to?
Przecież przed chwilą powiedziałaś…
- Idziemy do
Snape’a. Uparł się, że musi cię nauczyć Oklumencji.
Ginny zatrzymała się w półkroku ze
dziwną miną. Powoli pokręciła głową.
- Nie ma
opcji. Nie pójdę do niego! – zagryzła wargę – tak w ogóle po co miałabym się
uczyć Oklumencji?
- Severus ci
to wszystko wytłumaczy. Chodź, bo się spóźnimy, a doskonale wiesz, że on tego
nie toleruje – Hermiona pociągnęła ją za rękę.
- Severus?
- Snape ma tak
na imię… - powiedziała powoli, patrząc na Ginny jak na wariatkę - zapomniałaś?
- Nie, nie…
Dziwnie to po prostu wygląda, że jesteście na ty.
- Zależy jak
na to spojrzeć – mruknęła i ruszyła szybkim krokiem, aby ukryć rumieniec na
policzkach, jednak była pewna, że Ginny go dostrzegła. – i błagam, panuj nad
językiem - dodała, podchodząc do drzwi od gabinetu Severusa.
- Obiecuję,
będę grzeczna – uśmiechnęła się szatańsko.
Hermiona jęknęła w duchu i zapukała
do drzwi. Zazwyczaj wchodziła bez pytania, jednak teraz chciała dobrze wypaść
przed Ginny. Gdy usłyszały ciche, lecz stanowcze „proszę”, uchyliła drzwi i
weszły do środka.
- Dzień dobry,
panie profesorze – odezwała się spokojnie Ginny, wychylając się zza Hermiony.
Severus zmierzył ją od stóp do głów i wskazał krzesło naprzeciwko siebie.
- Możesz
odejść – powiedział, przenosząc wzrok na Hermionę, która w ostatnim momencie
opanowała się i nie wybuchła histerycznym śmiechem.
- Wolałabym
zostać.
- Panno
Weasley, decyzja należy od ciebie.
- Yyy… jeśli
to nie stanowi problemu, Hermiona podniesie mnie trochę na duchu.
- Czyżbyś bała
się zostać ze mną sam na sam? – zapytał ironicznie, wznosząc teatralnie oczy ku
górze.
- Oczywiście,
że nie. Jednak z tego co mi mówił Harry, Oklumancja nie należy do
najprzyjemniejszych.
Severus pokiwał ledwie zauważalnie
głową. Przez chwilę przyglądał się Ginny, jakby ją oceniał, po czym zwrócił się
do Hermiony.
- Myślę, że
dobrze nam zrobi kubek herbaty – wybałuszyła na niego oczy. Od kiedy Snape był
na tyle miły, aby kogokolwiek częstować czymkolwiek? – Granger…?
- Przepraszam
– wydukała, kręcąc głową jak pies, wychodzący z wody – możesz powtórzyć?
- Herbata.
Razy trzy. Rozumiesz? – wystawił trzy, długie i smukłe palce. Machnął nimi
przed oczami Hermiony.
- Jasne.
Trzeba było tak od razu – mruknęła i poszła do prywatnych pokoi Severusa, z
których mogła wezwać skrzata domowego. Po jakimś czasie wróciła z tacą i
gorącymi napojami. Postawiła je na biurku i wyczarowała sobie krzesło, które
postawiła obok Ginny.
- Panno
Weasley, czy Granger, wytłumaczyła ci, dlaczego tu jesteś?
- Mętnie… -
wyszczerzyła zęby do Hermiony, która starała się na nią nie patrzeć. Obie
doskonale wiedziały, że nic jej nie powiedziała, umyślnie zostawiając to na
głowie Severusa.
- Świetnie –
westchnął i przybrał ton, którego używał zazwyczaj na zajęciach. – sądzę, że
wiesz o moim pożal się Boże związku z Granger? – Hermiona chrząknęła cicho,
patrząc na niego zdegustowana. Ginny zachichotała. Była wyjątkowo rozluźniona w
towarzystwie Severusa, co ją mocno dziwiło.
- Oczywiście.
Domyśliłam się.
- Cudownie… - warknął
sarkastycznie. – skoro jesteś tak inteligentna, nie będziesz mieć problemu ze
zrozumieniem, że to ma zostać tylko i wyłącznie między nami. Nikt, absolutnie
nikt, włączając w to „nikt” pana Pottera i pana Weasley’a, nie może się
dowiedzieć.
- Umiem trzymać
język za zębami, panie profesorze.
- Granger też
tak twierdziła… - powiedział bardziej do siebie, niż do niej. Hermiona ponownie
chrząknęła, przypominając o swojej obecności – tak czy inaczej, musisz opanować
Oklumencję, aby żadne niepowołane osoby, nie wdarły ci się do umysłu. Mam tu
oczywiście na myśli Śmierciożerców.
Ginny skinęła głową, całkowicie
rozumiejąc powagę sytuacji. Pamiętała, że Severus jest podwójnym agentem i
gdyby wiadomość o związku z Hermioną wypłynęła, miałby niemałe kłopoty.
- Wiesz, co to
Oklumencja?
- Czytanie w
myślach – rzuciła na poczekaniu, ciągając po herbatę, która już trochę ostygła.
- To, że
Potter jest ignorantem, nie znaczy, że musisz powtarzać to co mówi. Umysł, to
nie jest otwarta księga, aby z niej czytać! Oklumencja, jest to umiejętność
zamykania umysłu, przed penetracją z zewnątrz. Wznosisz magiczną barierę i
właśnie tego chcę cię nauczyć.
- Przecież to
to samo – mruknęła pod nosem. Severus udał, że nie usłyszał, przypominając
sobie o obietnicy danej Hermionie. Miał być delikatny.
- Rzucę na
ciebie zaklęcie Legilimens. Ty
natomiast, musisz zrobić wszystko, aby nie pozwolić mi się w drzeć do twojego
umysłu. Jasne?
- Chyba tak… -
powiedziała powoli, biorąc łyka herbaty. Przez dwie minuty żadne z nich się nie
odzywało.
- Ginny,
Severus będzie delikatny. Będzie dobrze – Hermiona uśmiechnęła się do niej
pocieszająco i odsunęła się trochę na bok, aby mieć dobry widok na ich obojga.
Jeszcze nigdy nie widziała tej sytuacji z zewnątrz.
- Mam
nadzieję, że nie jesteś w ciąży, panno Weasley? – zapytał z kpiącym uśmiechem
na twarzy.
- Słucham?
- Nie ważne –
Severus spojrzał na Hermionę, która od razu zrozumiała o co chodzi. Oklumencja
nie jest przeznaczona dla kobiet w ciąży. Ostatnim razem to udowodnili. –
jakbyś się gorzej poczuła, daj mi od razu znać. Nie wiemy, jak to do końca
działa…
- Jasne.
- W takim
razie, panno Weasley. Liczę do trzech. Raz… dwa… trzy… Legilimens!
Severus wycelował różdżkę w Ginny i
wypowiedział formułkę. Dziewczyna skrzywiła się, jakby zjadła cytrynę, ale nie
zsunęła się z krzesła, tak jak było w przypadku Hermiony. Widziała, że jej oczy
przesuwają się, jakby czytała w ekspresowym tempie książkę. Prawdopodobnie
widziała swoje wspomnienia, ale nie mogła nic na to poradzić. Na jej czole
wystąpiły kropelki potu i po chwili wszystko ustało. Zdezorientowana Hermiona
spojrzała ponownie na Severusa i zobaczyła, przerwał zaklęcie.
- Szczerze
mówiąc nigdy nie wierzyłem z miłość od pierwszego wejrzenia… - odparł,
uśmiechając się złośliwie. Ginny otarła czoło i poprawiła się na fotelu.
- Nie pański
interes – warknęła.
- Gryffindor
traci pięć punktów – powiedział z satysfakcją.
- Powie mi
ktoś o co chodzi?
- Ależ
oczywiście… - Severus przeniósł spojrzenie na Hermionę – panna Weasley
zakochała się w panie Potterze już na peronie 9 i ¾. Nie zamienili nawet pół
słowa, a ona już wiedziała, że to miłość na całe życie! Czyż to nie
romantyczne?
- Severusie… -
mruknęła karcąco, jednak zgadzała się z nim w zupełności. Nie wierzyła w coś
takiego jak „miłość od pierwszego wejrzenia”. Mugole ubóstwiali pokazywać w
filmach tego typu sceny, ona jednak nigdy tego nie doświadczyła. Najlepszym
przecież przykładem był Draco i Severus. Obydwóch w pewien sposób kochała, ale
po jakim czasie?! Musiało upłynąć sześć lat, aby dostrzegła w nich
odpowiadające jej cechy.
– Ginny
przecież nie zakochała się w nim od razu… Harry jej się spodobał, bo był
sławny. Powiedzmy sobie szczerze. W wieku dziesięciu lat nie możemy wiedzieć,
kto będzie dla nas dobry - wytłumaczyła spokojnie, przenosząc wzrok na
przyjaciółkę, ale dostrzega spojrzenie, które znała aż za dobrze i mówiło tyle
co „nie masz racji!”. – albo możemy… - dodała szybko i sięgnęła po herbatę, aby
ukryć własne zażenowanie.
- Wróćmy do
Oklumencji. Aż tak bardzo nie interesują mnie sprawy sercowe panny Weasley. –
wtrącił się Severus z pobłażliwym uśmieszkiem. Hermiona dałaby sobie rękę
odciąć, że bawi się ich kosztem wprost wybornie. – pod koniec zaczęłaś ze mną
walczyć. Powtórz to.
- Spróbuję…
- Raz… dwa…
trzy…. Legilimens!
Tym razem była znaczna poprawa. Co
prawda Ginny nadal krzywiła się niemiłosiernie, ale nagle po prostu przerwała
połączenie. Nie użyła do tego różdżki, ani nie zaczęła krzyczeć. Hermiona była
pod ogromnym wrażeniem, podobnie jak Severus, który dał jej chwilę na
odpoczęcie.
- Wreszcie nie
mam do czynienia z półgłówkami! Gratuluję panno Weasley. Udało ci się zerwać
połączenie. Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Ginny spojrzała ze zmęczonym
uśmiechem na Hermionę, która poklepała ją z uznaniem po ramieniu.
- Nie mam
pojęcia jak tego dokonałaś. Za każdym razem, gdy Severus zaczynał przeglądać
moje wspomnienia, skupiałam się na tym co widzę, a nie na tym, aby go odepchnąć.
- Po prostu
nie chciałam, aby dowiedział się pan za dużo… - powiedziała złośliwie.
- Nie ważne,
liczy się sam efekt. I uwierz... naprawdę nie miałem ochoty TEGO oglądać! –
wzdrygnął się malowniczo i wstał – na dzisiaj wystarczy. Chcę cię widzieć w czwartek
o tej samej porze.
- Dziękuję,
panie profesorze – skinęła głową i zwróciła się do Hermiony – idziesz?
- Dogonię cię…
- Jasne. Do
widzenia – mruknęła i wyszła, powłócząc ciężko nogami.
Hermiona
podeszła do regału z książkami i przez jakiś czas udawała, że je przegląda.
Severus w tym czasie udawał, że chował papiery do szuflady biurka, jednak w
rzeczywistości nie odrywał od niej wzroku. W końcu westchnął i stanął obok.
- Panna
Weasley jest od ciebie silniejsza psychicznie, to dla tego.
- Wiem – szepnęła,
zagryzając wargę.
- Wiec, o co
chodzi?
- Chciałabym…
być taka jak ona – powiedziała po chwili, rumieniąc się malowniczo.
- Ruda? –
zapytał sarkastycznie Severus, jak zwykle próbując rozładować atmosferę.
- Nie.
Odważna.
Na chwilę zapadło milczenie.
Hermiona utkwiła spojrzenie w książce o czarnej magii a Snape w niej. Potem
odwrócił ją przodem do siebie i wziął pod brodę.
- Granger,
jesteś najodważniejszą kobietą jaką znam, ale podkreślam. Jesteś wyjątkowo
słaba psychicznie. Panna Weasley, pomijając jej wrodzony i częściowo nabyty
cięty język, jest silna. Podejrzewam, że zahartowało ją życie wśród samych
mężczyzn, ewentualnie musiała się bronić przed skrajną głupotą Weasley’a… -
udał, że się zastanawia – nie zmienia to jednak faktu, że w przyszłości może
być wyjątkowo silnym leglilimentą. Ty za to, jesteś na tyle odważna, że czasami
mylisz odwagę z głupotą, ale to powszechny problem. Jeżeli zaczniesz używać
mózgu, pozbędziesz się głupoty.
- Tylko ty
potrafisz jedocześnie obrazić i podnieść na duchu – powiedziała, przewracając
oczami. Potem najnormalniej na świecie przytuliła go.
Severus w pierwszym momencie zamarł.
Nie miał pojęcia jak zareagować. Bardzo rzadko wymieniali tego typu czułości,
bo nie mieli ku temu okazji. W końcu jednak zdecydował się na odwzajemnienie
uścisku. Objął ją łagodnie, przyciągając ku sobie. Jedną rękę wsadził we włosy,
drugą położył na plecach.
- Robimy
postępy – wyszeptała mu do ucha, uśmiechając się lekko.
- Bo cię
puszczę… - zagroził, powstrzymując się od śmiechu.
- Dobra,
dobra, już nic nie mówię – roześmiała się głośno. Severus prychnął i zamknął
jej usta namiętnym pocałunkiem.
Rozdział był wyjątkowo cudny do czytania. Wątek z Ginny wcale nie zanudzał, a wręcz przeciwnie. Był fajnym dodatkiem, który urozmaicił główny wątek miłosny między Hermioną i Severusem. Ginny może się czuć zachwycona, że wprowadzili ją do kręgu dla wtajemniczonych ha,ha,ha. Czyżby Miona poczuła się zazdrosna o swoją koleżankę? Coś mi się wydaje, że tak. W końcu pochwała z ust Snape'a w stosunku do Ginny to jednak coś znaczącego. Mogła się poczuć faktycznie troszkę nieswojo i zapomniana. Ale przecież to ją kocha, więc w czym ona ma problem. Ach.. te kobiety. Nie dogodzi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSeverus jest taki słodki :-)
OdpowiedzUsuńTyle czasu czekałam na ten rozdział , było warto !
Pozdrawiam
Wspaniały rozdział !! Hermiona zazdrosna! Mh Super się czytało, wątek z Ginny genialny :) Czekam na następny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńWreszcie. Nie moglam sie doczekac nowego rozdziału. Wątek z Ginny świetnie dodaje uroku całości. Świetnie się czyta. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOmonomon... *.* Opis balu był po prost świetny ^^ To jak miał na Hermionę oko z kim tańczy było takie urocze :33 Hio, hio *.* Ginny co taka wszech wiedząca? xd Ale jak Sev wyleciał z tekstem o pożal się Boże związku jego z Gryfonką to jebłam po prostu xd Tak romantycznie mówi o uczuciach, ah Sev :D Ich jako parę Sevmione opisujesz świetnie. Jest wręcz idealna <3 Nie mogę się doczekać co będzie dalej... Może upchasz Draco troszkę więcej do kolejnego rozdziału? ;)
OdpowiedzUsuńJazz ♥
Świetny rozdział :) Codziennie prawie tu zaglądałam czekając na niego. Hmm... podoba mi się to, że jest tu mało Dracona. Nie zbyt go lubię :( ale ubóstwiam Severusa. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam ;) arily
OdpowiedzUsuńNa Twoją prośbę, weryfikacja została usunięta. ; ) Przeczytałam ten rozdział i muszę powiedzieć, ze mam wiele do nadrobienia w Twoim opowiadaniu! Ciąża z Draconem?! Nie marnuję czasu i zabieram sie za czytanie!
OdpowiedzUsuńSuper :D weryfikacja jest beznadziejna i wiele osob pi prostu zniecheca do komentowania. :)
UsuńCo do rozdziału, to faktycznie masz sporo do nadrobienia, nie powiem xd mam nadzieje, ze uda Ci sie przebrnąć ; D
Pozdrawiam ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń