Jako, że przez parę dni siedziałam w domu, miałam czas, aby dopracować ten rozdział i mam nadzieję, że widać.
A i musiałam odinstalować GG, więc wybaczcie, jeżeli nie odpowiadałam na wiadomości :D
Miłego czytania :D
Severus został
sam. Hermiona wyszła z jego gabinetu niecałe pół godziny wcześniej. Od tamtego
czasu nie zmienił pozycji. Siedział w fotelu przed kominkiem i wpatrywał się w
pomarańczowe płomienie. Nie powiedział, dlaczego kazał jej wyjść. Owszem,
wymówił się dużą ilością prac do sprawdzenia, ale obydwoje wiedzieli, że to
kłamstwo. Prawda była inna, o wiele straszniejsza niż tona esejów czekająca na
niego na biurku. Lewa ręka dokuczała mu cały dzień, jednak dopiero pół godziny
temu dała o sobie znać na tyle mocno, że wygonił Granger. A więc czekało go
spotkanie z Czarnym Panem... zalała go fala zimna. Nie bał się, wszak nie miał
chwilowo czego. Już dawno został ukarany na pomyłkę Bożonarodzeniową, a Czarny
Pan nie wypominał błędów. Pamiętał, och tak, nigdy nie zapominał i nie
wybaczał, ale karał raz. Na tyle mocno, aby nie musiał się powtarzać.
Wstał z fotela i przebrał się w
szaty Śmierciożercy. Były drogie, miękkie w dotyku i oczywiście czarne. Włosy
związał w koński ogon, aby mu nie przeszkadzały. Nie lubił tego robić, jednak w
ten sposób odgradzał tamto ja, od tego ja. Musiał mieć jakieś rozgraniczenia,
inaczej już dawno zatraciłby się w samym sobie. Wziął eliksir na oczyszczenie
umysłu. Musiał za wszelką cenę racjonalnie myśleć.
Gdy poczuł, że napar zaczyna
działać, podszedł do kominka. Wziął garść proszku Fiuu i wszedł do paleniska.
- Gabinet
Albusa Dumbledore’a, dyrektora Hogwartu – powiedział wyraźnie i zanim zdążył
zakrztusić się dymem lub popiołem, zaczął wirować wokół własnej osi. Moment
później pojawił się w zagraconym pokoju.
Dumbledore siedział przy biurku i
przeglądał papiery. Wyglądał na zmęczonego na ciele i umyśle, jednak wystarczyło
mu jedne spojrzenie na Severusa, aby poderwać się z krzesła.
- Tak właśnie
sobie myślałem, że niedługo powinieneś się pojawić. Od ostatniego spotkania
minął miesiąc.
- Doprawdy? –
zapytał sarkastycznie Mistrz Eliksirów, otrzepując drogocenną szatę na jeszcze
droższy dywan.
- Ukaże cię?
- Wątpię – mruknął, przewracając oczami. –
wbrew wszelkim przekonaniom, Czarny Pan nie każe za nic.
- Doskonale,
doskonale. W takim razie, gdy wrócisz, od razu do mnie przyjdź. Będę na ciebie
czekał – dyrektor spojrzał dłużej w czarne oczy Severusa, chcąc w pewien sposób
dodać mu otuchy. – powodzenia. Nie dajmy mu czekać.
Snape prychnął cicho i cofnął się do
kominka. Był już jedną nogą w płomieniach, gdy odwrócił się ponownie do
Dumbledore’a.
- Granger nie
może się dowiedzieć o moim dzisiejszym… spotkaniu.
- Mówiłeś, że
wrócisz cały – przypomniał mu cicho dyrektor. Severus roześmiał się ironicznie.
- Z Czarnym
Panem nigdy nic nie wiadomo – powiedział z ledwie wyczuwalnym żalem i zniknął w
zielonych płomieniach.
Hermiona wróciła do Wieży
Gryffindoru. Za pół godziny była cisza nocna, więc Salon przepełniony był rozgadanymi
uczniami. Spojrzeniem wyszukała Ginny z chłopakami. Siedzieli przy najlepszym
stoliku i odrabiali zadania domowe. Dosiadła się do nich i zajrzała Ronowi
przez ramię.
- Widzę, że
ślęczmy nad Obroną Przed Czarną Magią… - mruknęła i przeczytała wstęp wypracowania
– oj Ron...! Daj mi to – pokręciła głową i skreśliła pierwsze dwa zdania, dopisując
swoje. Po jakimś czasie oddała mu napisany i poprawiony esej.
- Jesteś
boska! – chłopak poklepał ją po plecach i uśmiechnął się
- Wiem –
odparła i przeniosła spojrzenie na Harry’ego – sprawdzić ci?
- Jakbyś
mogła. Właśnie skończyłem…
Praca Harry’ego okazała się o wiele
lepsza niż jego przyjaciela, jednak nie zdziwiła się tym specjalnie. Z ich
trójki to on był najlepszy z Obrony Przed Czarną Magią i wszyscy o tym
wiedzieli.
- Idę spać.
Dobranoc – pożegnała ich lekkim uśmiechem i zniknęła w dormitorium.
- Severus,
nareszcie - podszedł do niego mężczyzna o jasnych włosach i stalowych oczach.
Pomógł mu wyjść z kominka, otrzepując go prze okazji z sadzy – zawsze cię
podziwiałem. Ja nigdy nie pozwoliłbym Czarnemu Panu czekać.
- Dziękuję,
Lucjuszu – powiedział chłodno – w jakim jest humorze?
- Sam zobacz –
mężczyzna poprowadził go długim korytarzem. Jednym ruchem różdżki sprawił, że
drzwi otworzyły się – powodzenia – dodał i wepchnął go do środka.
Severus spojrzał na znikającego
Lucjusza z mieszaniną irytacji i złości. Ten mężczyzna kiedyś mógł mieć
wszystko, teraz jednak pozostało mu bycie jedynie lokajem. Zaprzepaścił
wszelkie szanse, pozwalając aby Potter zniszczył przepowiednię. Miał nadzieję,
że nie skończy podobnie.
- Severusie,
podejdź tutaj – usłyszał zimny głos, który przyprawiał o ciarki na plecach.
- Panie mój –
powiedział, podchodząc do pustego stołu, u którego na szczycie siedział Voldemort.
- Usiądź –
rozkazał łagodnym tonem, na który nikt nigdy nie daje się zwieść. Snape skłonił
lekko głowę i usiadł po jego prawej stronie, na swoim stałym miejscu. – długo
cię nie wzywałem, Severusie i miałem ku temu powody. Dałem ci czas, abyś
dowiedział się czegoś wartościowego.
- Tak panie –
położył spokojnie ręce na stole. Udawał, że się niczym nie przejmuje, chociaż
pomału mijało się to z prawdą. Przeklęta Granger! Za bardzo majstrowała przy
jego uczuciach!
- Wiec, jakie
informacje zebrałeś?
- Odradzałbym
wszczęcie wojny pod koniec roku. Chłopak jest teraz najlepiej chroniony,
zresztą, podobnie zamek. Nie lepiej poczekać, aż Potter ukończy szkołę?
- Wtedy będzie
pod całkowitą kontrolą Zakonu – przypomniał mu chłodno Czarny Pan. Kropla
zimnego potu spłynęła Severusowi po karku.
- Tak…i nie.
Mogę się postarać, aby Dumbledore wysłał go na misję. Nie będzie z nim nikogo,
ewentualnie jedna czy dwie osoby. Ty, mój panie, mógłbyś wtedy zaatakować.
- Dumbledore
ufa ci na tyle?
Severus zawahał się. Musiał
odpowiedzieć szczerze, a nie był do końca pewien uczuć dyrektora. Teoretycznie
mu ufał, ale nigdy nie pozwolił mu bawić się czarną magią. Nie dał mu nigdy
tego stanowiska…
- Tak, panie.
Mógłbym go namówić – odpowiedział w końcu. Oczyścił i zamknął umysł. Voldemort
nie mógł dowiedzieć się o jego niepewności.
- Powiedź mi,
Severusie, dlaczego aż tak ci zależy na opóźnieniu wojny? Może chcesz kogoś
chronić…?
- Tylko ciebie,
mój panie. Jednak atak za zaledwie pięć miesięcy byłby głupotą. Oni się tego
spodziewają.
- Jakie
informacje przekazujesz naszemu drogiemu Dumbledore’owi? – Czarny Pan wyciągnął
różdżkę i zaczął przekładać ją z ręki do ręki. Jego długie palce, wyglądały
upiornie, jedynie w świetle świec. Severus spojrzał spokojnie w tę pozbawioną
jakichkolwiek uczuć twarz.
- Że się
wahasz. Rozważasz wszystkie za i przeciw.
- Dobrze,
dobrze – szept przeinaczył się w cichy syk węża. Chwilę później tuż pod jego stopami
pojawiła się Nagini. – słyszałem plotki…
Severusowi na moment stanęło serce,
ale wyraz twarzy nie zmienił mu się nawet na jotę. Czekał spokojnie na rozwój
wypadków.
- Jakie, mój
panie?
- Otóż, twój
chrześniak, Draco, zadaje się z brudną szlamą Pottera.
Szybka decyzja. Przytaknąć czy
zaprzeczyć? Życie Granger, czy życie chłopaka?
- Masz
przestarzałe informacje. Draco przez chwilę bawił się Hermioną Granger, jednak
znudziła mu się już dawno.
- Mam nadzieję,
że go uświadomiłeś, czym się kończy przystawanie do szlam w moich szeregach?
- Nie do
końca, mój panie – ponownie podniósł wzrok na Czarnego Pana, wytrzymując spojrzenie
jego czerwonych oczu. – jego bliższe… stosunki z tą szlamą mogą nam pomóc. Ona
mu ufa, więc może zdradzić cenne informacje, których nawet ja nie posiadam. W
końcu jest przyjaciółką Pottera – ostatnie zdanie niemal wypluł.
- Spisałeś się
lepiej, niż przypuszczałeś, Severusie.
- To dla mnie
zaszczyt, mój panie – odparł uniżenie, pochylając głowę. Przyklasnął sobie w duchu
za inteligencję i stalowe nerwy.
- Możesz
odejść i powiedz wszystkim niedowiarkom, że da się zadowolić ich pana! Nie
ukażę cię dzisiaj, a obdaruję. Gdy wreszcie dojdzie do wojny, szlama Pottera
będzie twoja…!
Snape nie odpowiedział. Skinął
jedynie głową i wyszedł powoli z pokoju, zamykając cicho za sobą drzwi. Nie
pozwolił sobie na minimalne rozluźnienie. Dalej znajdował się w domu potwora.
Odetchnie dopiero we własnej sypialni, po długim prysznicu.
Rozejrzał się. Korytarz oświetlony
był tylko paroma świecami. Gruby, zielony dywan tłumił jego szybkie kroki.
Skręcił w prawo i wszedł do lepiej oświetlonego pomieszczenia.
- Severusie!
Napij się z nami! – podszedł do niego Dołohow i poklepał po plecach – jesteś
cholernym wybrańcem Czarnego Pana!
- Jeszcze raz
porównasz mnie do Pottera, a stracisz język – wymamrotał lodowatym tonem.
Mężczyzna opuścił rękę zdegustowany.
- Zawsze taki
ciepły… - mruknął pod nosem i zajął swój fotel, łypiąc spode łba na Snape’a.
- Idziesz już?
– usłyszał cichy głos kobiety. Chwilę później poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
Jęknął w duchu i odwrócił się powoli.
- Narcyzo,
jesteś wspaniałą gospodynią, ale Dumbledore mnie oczekuje.
-
Przygotowałam dla ciebie pokój. Ten co zawsze, z tarasem…
- Nie mogę,
dobrze o tym wiesz – spojrzał w jej łagodne oczy i poczuł wyrzuty sumienia. Był
jej jedynym przyjacielem w tym domu. Nawet własny mąż poświęciłby ją, aby
przypodobać się Czarnemu Panu. Cholerna Granger! Nigdy wcześniej nie czuł się
za nią odpowiedzialny!
- Wygodne
prawda? My wszyscy narażamy życie, przebywając w tym domu, ty za to siedzisz
sobie w bezpiecznym Hogwarcie u boku tego starego głupca i bawisz się
eliksirami!
- Bellatriks,
rozmawialiśmy już o tym – wtrącił się Lucjusz Malfoy, nawet na nią nie patrząc
– Czarny Pan mu ufa i nikogo nie obchodzi twoje zdanie.
- Jesteś
przegrany, Lucjuszu – Bella podeszła do niego i kucnęła obok fotela. W blasku kominka,
przy którym siedział Malfoy wyglądała na jeszcze bardziej zwariowaną – ale
pomyśl. Jeżeli udowodnimy, że Snape to zdrajca…
- Silencio! – warknął, uciszając ją tym
samym. – to o czym mówisz, Bellatriks, to zdrada Czarnego Pana. Sugerujesz, że
się myli, a za to grozi śmierć. Jeżeli chcesz umrzeć, to są łatwiejsze sposoby.
Nie pozwolę ci pogrążyć całej rodziny!
Severus przyglądał się temu z obojętnym
wyrazem twarzy. Przyzwyczaił się już do wybuchów Belli, jednak nie oznaczało
to, że go nie irytowały. Zdecydowanie powinno wystarczyć jej to, że Voldemort
mu ufa. W teorii.
- Wracam do
Hogwartu – rzucił w przestrzeń i zwrócił się do Narcyzy, stojącej dalej obok
niego. – będę pilnować Dracona.
- Ufam ci,
Severusie – wyszeptała z oczami pełnymi łez.
- Nie powinnaś.
Zaufaj Czarnemu Panu – mruknął, na co uśmiechnęła się słabo. Potem odwrócił się
na pięcie i wszedł do kominka. Moment później pojawił się w gabinecie Dumbledore’a.
Snape usiadł na krześle naprzeciwko biurka
dyrektora. Przez chwilę mierzyli się ponurymi spojrzeniami, po czym Severus
prychnął.
- Mamy problem
doktorku – powiedział w końcu, wyciągając się na krześle.
- Nie
podejrzewałem cię o oglądanie Królika
Baksa – Dumbledore ściągnął brwi, nie odrywając swoich przenikliwych oczu,
od mężczyzny naprzeciwko.
- Czarny Pan
mi nie ufa – rzucił, wzruszając ramionami.
- Dlaczego tak
uważasz?
- Chce mnie
sprawdzić, to oczywiste. Pod czas wojny, będę musiał ją zabić.
- Kogo,
Severusie? – zapytał dyrektor, chociaż doskonale wiedział o kim mowa. Tylko
jedna osoba mogła wywołać w jego oczach, tak wielki żal.
- Granger.
Będę musiał zabić Granger.
Draco Malfoy w towarzystwie Ślizgonów
szedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Crabe i Goyle trzymali się z tyłu, jakby
mieli ochraniać koniec pochodu. Draco natomiast, w towarzystwie Blaise’a i Teo
szli ramię w ramię. Wydawali się królami tej szkoły.
- A pamiętacie
minę Parkinson, jak Draco z nią zerwał? – Zabini wybuchnął głośnym śmiechem i
wykrzywił się prawdopodobnie na podobieństwo Pansy.
- Był niemiły.
Ona chyba faktycznie coś do ciebie czuła, Smoku – wtrącił się cicho Teo, po
czym pokręcił głową. Zawsze z ich trójki był najspokojniejszy. W ogóle nie
pasował do innych Ślizgonów.
- Być może –
Malfoy wzruszył ostentacyjnie ramionami.
- Teraz
najważniejsza jest Granger – Blaise szturchnął przyjaciela i zaśmiał się –
kręcą cię Gryfonki, co?
Draco skrzywił się i zastąpił
chłopakowi drogę. Nie wiadomo kiedy w jego prawej ręce nalazła się różdżka.
- Jeszcze
słowo… - zagroził, przyciskając ją, do szyi Ślizgona. Przez chwilę patrzył mu
groźnie w oczy.
- Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam? – usłyszeli zimny i ostentacyjny głos.
- Skąd –
Malfoy rzucił Zabiniemu ostatnie wściekłe spojrzenie i puścił go – tylko rozmawialiśmy.
- Oczywiście –
Severus ledwie powstrzymał się od wywrócenia oczami – Panie Malfoy, proszę za
mną.
-
Powiedziałem, że nic nie zrobiłem!
- Panie
Malfoy, jeżeli się nie uspokoisz, zarobisz szlaban. Za mną! – ostatnie zdanie
wypowiedziane było tonem nieznoszącym sprzeciwu. Chłopak zacisnął palce na
różdżce, po czym schował ją do wewnętrznej kieszeni szaty. Potem wyprostowany
ruszył za swoim ojcem chrzestnym.
Snape zaprowadził go do swojego
gabinetu i wskazał twarde krzesło naprzeciwko biurka. Draco zacisnął zęby, ale
usiadł bez słowa.
- Myślałem, że
się z nimi przyjaźnisz?
- Bo tak jest
– burknął chłopak, nie patrząc na Severusa. Utkwił spojrzenie w oślizgłym słoju
nad nim.
- To dlaczego tak
ich traktujesz?
- Buduję sobie
szacunek, który ty jednym zdaniem zniszczyłeś!
- Zachowujesz
się jak swój ojciec. Powiedz mi Draco, chcesz być jak ojciec?
Malfoy nie odpowiedział. Poprawił
się na krześle i przeniósł wzrok na inny słoik.
- Tak
myślałem. Posłuchaj mnie uważnie, Draco. Jesteś w niebezpieczeństwie…
- Jak zawsze.
Moi rodzice są Śmierciożercami. Ty jesteś Śmierciożercą!
- Tu chodzi o
co innego. Czarny Pan wie o twoim związku z Hermioną Granger – słowa Severusa
spowodowały, że Malfoy wreszcie na niego spojrzał, jednak nie było widać w jego
oczach strachu.
- Skąd…?
- Nie ważne –
Snape ledwie zauważalnie pokręcił głową – ważne jest to, że potwierdziłem jego
słowa.
- Skazałeś tym
samym Hermionę na niebezpieczeństwo!
- Nie większe
niż dotychczas! – Mistrz Eliksirów wstał z krzesła i zaczął chodzić po pokoju –
dzięki niej, możesz dostarczyć Czarnemu Panu cenne informacje!
- Co mi po tym?
Severus nie odpowiedział od razu.
Przestał krążyć po pokoju i podszedł do Dracona. Pochylił się nad chłopakiem i
spojrzał w stalowe oczy, tak podobne do oczu Lucjusza.
- Po której ty
jesteś stronie, Draco?
- Po swojej –
Malfoy odepchnął od siebie Snape’a i wyszedł z gabinetu, trzaskając za sobą
drzwiami.
Hey... what?! Jak to Hermiona ma zginąć? Wait... przecież ona nie zginie. Nie może zginąć, bo inaczej Mała Miss przeżyje bliskie spotkanie trzeciego stopnia z Sectusemprą, Crucio i na końcu z Avadą. Pozdrawiam i pamiętaj: Hermiona.Ma.Przeżyć. Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńPrzeżyje... a może i nie.. Kurczę trudno stwierdzić, bo jeśli naprawdę chcesz zaskoczyć czytelnika i nie skończyć historii happy endem to nie przeżyje. Chociaż ja wierzę w moc i inteligencję Severusa, który z pewnością dołoży wszelkich starań by jej pomóc i ją ochronić.
OdpowiedzUsuńHermiona ma PRZEŻYĆ to nie prośba :) Nie spodziewałam się rozdziału tak szybko. Przepraszam, że krótko. Życzę weny. Z pozdrowieniami: arily
OdpowiedzUsuńPodziwiam Severusa za jego opanowanie przed Czarnym Panem :33 To ja potrafił wybrać między dwoma życiami ludzkimi a wybrał inną taktykę... genialne :D Voldek za bardzo interesuje się Hermioną chociaż nie dziwie się mu po części bo to ona spędza najwięcej czasu ze Złotym Chłopcem... Jestem ciekawa Draco... chociaż jego ostatnie słowa zaczęły mnie męczyć i sama się zastanawiam co wybierze albo raczej gdzie jest ^^ Może moje przypuszczenia się sprawdzą :33 Rozdział wyszedł Ci świetnie kochana <3
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko, Jazz ♥
* . * Kolejny rozdział jak zwykle idealny :3 Uwielbiam czytać tego bloga. Wpadają Ci do głowy genialne pomysły, które odcinają Cię od szablonowego pisania sevmione. ^ ^ Czekam na nowy rozdział i życzę dużoo Weny.
OdpowiedzUsuńPs- ciekawi mnie jak rozegrasz tą sytuacje z Hermioną. Czy Severus bd chciał ją chronić i odrzuci od siebie ? Czy też wymyślisz coś jeszcze innego. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ !!!!
Dziękuję, dziękuję :D
UsuńNa prawdę Twoje słowa dużo dla mnie znaczą, podnoszą na duchu i dają ogromnego koooopa do pisania, no ale to wszyscy wiemy :D
Co do zakończenia tej niezbyt komfortowej sytuacji dla Hermiony, mam już wymyślone zakończenie, które mam nadzieje, niebawem nadejdzie xd
Mam nadzieję, że Tobie i innym Czytelnikom się spodoba i nie zjecie mnie zbytnio.
Pozdrawiam ^^
Nareszcie pojawił się znów Draco, bo dotychczas pozostawał trochę na uboczu. Severus staje przed trudną decyzją, będzie musiał kogoś wybrać.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział
Ja wiem, że Draco w głębi duszy jest dobry, tylko to zagubiony dzieciak, a tak po za tym to go uwielbiam < 3.
OdpowiedzUsuńSev musi obronić Hermionę, nie ma innej opcji. Może osłoni ją własnym ciałem. . . Hym tak tylko sobie gdybam :*
Pozdrowionka :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, jak wszystkie pozostałe <3
OdpowiedzUsuń+ zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards ;) pytania u mnie na blogu ;)
pozdrawiam i życzę weny ;)
http://dramione-just-a-dream.blogspot.com/