04 grudnia, 2013

Rozdział XXXVII "jesteś taki sam jak ojciec!"


Aut:
Przepraszam, że tak późno, ale byłam u babci na imieninach, a wcześniej konie i szkoła. :D 
 Uwielbiam analizować Severusa, co chyba będzie widać w dzisiejszym rozdziale i w ogóle w całym blogu. Jest on tak GŁĘBOKĄ (tak, śmiejcie się, śmiejcie xd) postacią, że mogłabym o nim mówić i mówić!
No cóż, bez przedłużania, zapraszam na nową notkę^^ 

„- ZOSTAWCIE GO!
            James i Syriusz rozejrzeli się wokoło. Wolna ręka Jamesa szybko powędrowała do włosów.
            Krzyknęła jedna z dziewcząt siedzących nad jeziorem. Miała grube, ciemnorude włosy, opadające jej na ramiona, i uderzająco zielone, migdałowe oczy (…)
- Co jest, Evans? – zapytał James głosem, który stał się nagle uprzejmy, głębszy, jakby bardziej męski.
- Zostawcie go – powtórzyła Lily. Patrzyła na Jamesa z odrazą. – Co on wam zrobił?
- No wiesz… - powiedział James, powoli, jakby się zastanawiał – to raczej kwestia tego, że on istnieje, jeśli wiesz, co mam na myśli…
            Wielu widzów obserwujących tę scenę wybuchnęło śmiechem, w tym Syriusz i Glizdogon, ale nie Lupin, nadal pochylony nad książką. Lily też się nie roześmiała.
- Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? – zapytała chłodno. – A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
- Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans – odrzekł szybko James. – No… nie daj się prosić… Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka.
            Za jego plecami zaklęcie spowolnienia przestało działać. Snape czołgał się powoli ku swojej różdżce, wypluwając mydliny.
- Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą a wielkim pająkiem – oświadczyła Lily.
- Nie masz szczęścia, Rogaczu – rzekł Syriusz i odwrócił się w stronę Snape’a – OJ!
            Ale krzyknął za późno. Snape już celował różdżką prosto w Jamesa. Błysnęło i z policzka Jamesa trysnęła krew. Odwrócił się błyskawicznie, znowu błysnęło, i Snape wisiał już w powietrzu do góry nogami. Szata opadła mu na głowę, odsłaniając chude, blade nogi i poszarzałe gatki. (…)
- cofnij swoje zaklęcie!
            James westchnął ciężko, a potem odwrócił się do Snape’a i wyszeptał przeciwzaklęcie.
- Bardzo proszę – powiedział, gdy Snape po raz kolejny dźwignął się na nogi – Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie…
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!”*

            Dorosły Snape wyprostował się gwałtownie. Kałamarz wypadł mu z lewej ręki i z głuchym łoskotem uderzył o ziemię.
- Nie! – jęknął cicho i otworzył wreszcie oczy. Znajdował się w swoim salonie, na swojej kanapie.
- Severusie, to boli – spojrzał w prawo i zobaczył Granger skrzywioną z bólu. Przeniósł wzrok niżej i szybko puścił jej rękę.
- Przepraszam – mruknął.
- W porządku – odparła, rozmasowując sobie nadgarstek. – co ci się śniło?
- Nie pamiętam… - skłamał i pokręcił głową. Jeszcze tego brakowało, żeby się dowiedziała.
- Serio? Musiało ci się śnić coś strasznego, bo byłeś lodowaty – nie dawała za wygraną.
            Severus wstał z kanapy i przeciągnął się ostentacyjnie. Podszedł do barku i nalał szczodrze Ognistej Whisky. Dopiero potem wrócił na miejsce.
- Śniło mi się, że Minerwa i Albus byli razem i…
- Stop! Ani słowa więcej! – powiedziała szybko, zatykając sobie uszy. – nie mogłeś skłamać?
- Chciałaś wiedzieć - mruknął niewinnie, kręcąc głową. – kobiety…
            Hermiona prychnęła niczym rozjuszona kotka i poprawiła się na kanapie. Severus w tym czasie posprzątał bałagan na podłodze i pod byle pretekstem wyszedł z pokoju, zostawiając sam na sam z podręcznikiem transmutacji.
            Wszedł do łazienki i oparł się o umywalkę, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Był żałosny. Przez tyle lat rozpamiętywać to samo wydarzenie. W kółko i w kółko. Każdy by oszalał, więc nic dziwnego, że nazywali go tłustowłosym dupkiem z lochów. Jakby nie mógł o niej zapomnieć. Miał teraz Granger. Była idealna pod każdym względem… no może pomijając jej wrodzoną upierdliwość i… STOP!
- Właśnie dzięki tej upierdliwości leży teraz twoim salonie, Smarkerusie! – podpowiedział mu jak zawsze życzliwy głos rozsądku. 
            Ale to prawda. Granger potrafiła nie zwracać uwagi na jego wygląd, który sam w sobie odstraszał ludzi. Wiecznie skrzywiony wyraz twarzy, ponure, czasami wręcz wściekłe spojrzenie, tłuste włosy i blizny na całym ciele nie powodowały, że był duszą towarzystwa. W dodatku bardzo dbał o swoją pozycję w szkole. Byle uczniak nigdy mu nie podskoczył. Oczywiście pomijając Granger, która w podskokach wylądowała w jego łóżku… STOP! Zły tok myślenia. Wróćmy do początku.
            Lily Evans - zło wcielone, szatan w ciele kobiety. Ot co.
- Kłamiesz, Smarkerusie – ponownie usłyszał zarozumiały głos rozsądku, którego i tym razem nie potrafił stłumić.
            Ale cóż. Znowu miał cholerną rację. Lily była dobra i ciepła. Była Gryfonką, adorowaną przez największego sukinsyna… wróć - największego przystojniaka w szkole. Musiała mu się prędzej czy później poddać. Nie mógł jej za to winić, nie miał najmniejszego prawa.
            Jednak miał wyrzuty sumienia. Ogromne. Gdyby wtedy przełknął dumę i jej nie obraził…może nadal by żyła?
- Ale wtedy nie miałbyś Granger! – podsunął mu tym razem znudzony rozsądek.
            Nie prawda. Lily i tak prawdopodobnie związałaby się z Potterem, a on przez tyle długich lat czekałby na Granger. Nie żeby żałował. Jak już wcześniej mówił, kochał ją. Tak naprawdę. Jednak gdyby mógł wybrać życie Lily, czy swoje szczęście, nie zawahałby się. 
            Pomijając wszelką oczywistość i patrząc na całą sytuację z drugiej, cholernej strony, miał ogromny żal do Lily. Gdyby nie związała się z Potterem, on, Severus Smarkerus Snape, nie zostałby cholernym śmierciożercą na usługach Czarnego Pana. Nie uczyłby w tej cholernej szkole i nie byłby cholernym podwójnym szpiegiem. Miałby zarys cholernie normalnego życia, tak nudnego, jak tylko by się dało. No i przede wszystkim, LIly Evnas dalej by żyła.

            Hermiona leżała na kanapie w salonie i udawała, że czyta. Oczywiście nie dała się nabrać na jego „straszny” sen z udziałem McGonagall i Dumbledore’a, jednak szybko dała za wygraną. Nie zamierzała słuchać bajek na ich temat, jeśli nie przybliżała się chociaż krok do prawdy. Widziała jego zbolałą minę gdy spał. Nigdy nie zapomni tego widoku, była pewna. Martwiła się o Severusa. Zdawała sobie oczywiście sprawę, że życie podwójnego agenta nie było usłane różami, wręcz przeciwnie. Jednakże była prawie pewna, że tu nie chodziło o jego szpiegostwo. Severus w czasie snu, wypowiedział jedno słowo, a właściwie to imię i wcale nie jej. Było tak wyraźne, że przez moment myślała, że się obudził.
            Spojrzała na zegarek. W łazience siedział już dziesięć minut. Pokręciła głową i wróciła do książki. Musi chwilę pobyć sam, powinna dać mu święty spokój.
            Piętnaście minut. Bez przesady. Ona sama siedziała o wiele dłużej w łazience.
            Dwadzieścia minut. Może powinna do niego zapukać?
            Dwadzieścia pięć minut. Wstała z kanapy i zagryzła wargę. Wejść czy nie?
            Trzydzieści minut. Hermiona podeszła do drzwi i oparła się o nie. Odetchnęła głębiej i odezwała się:
- Severusie, wszystko w porządku?
            W tym samym momencie drzwi się otworzyły. Wpadła do środka i gdyby nie silne ramiona Snape’a, jak nic wylądowałaby na ziemi. Stanęła szybko o własnych siłach i przybrała pewną siebie minę.
- Co ty do licha wyprawiasz? – zdziwił się, przyglądając jej się badawczo. Wyminął Hermionę i nie czekając na odpowiedź, poszedł do salonu.
            Ona natomiast objęła się rękami i oparła o framugę. Nie miała wyboru. Severus zdecydowanie od jakiegoś czasu nie był sobą. Musiała porozmawiać z Dumbledore’em.

            Nastał poniedziałek, a w poniedziałek zawsze zaczynali od eliksirów. Hermiona miała co do nich złe przeczucia, szczególnie, że Severus był ostatnio bardzo drażliwy. Wystarczyło słowo, aby wybuchnął. W ciągu jednej niedzieli, wydarł się na nią z jakieś sześć razy, co doprowadziło do tego, że wyszła, trzaskając ostentacyjnie drzwiami.
- Harry, dobrze by było, gdybyś dzisiaj nie denerwował Snape’a… - zaczęła spokojnie przy śniadaniu. Ginny spojrzała na nią ciekawie, ale nie wtrąciła się.
- Dlaczego? – zapytał, przełykając duży kęs.
- Słyszałam plotki, że Snape jest w średniej formie – wzruszyła ramionami – jesteśmy pierwsi w Punktacji Domów. Gryfoni zabiliby cię, gdybyśmy nagle spadli, przez twój niewyparzony język.
- Jasne, będę grzeczny. Obiecuję – uśmiechnął się szeroko i zakończywszy rozmowę, wrócił do śniadania.
            Gdy cała trójka zjadła, udali się do lochów. Zajęli swój zwyczajowy stolik na końcu sali i czekali. Niedługo później zjawił się Draco z innymi Ślizgonami. Pomachał jej i usiadł przy stoliku najbliżej biurka Snape’a. Równo z dzwonkiem pojawił się Mistrz Eliksirów.
- Mam nadzieję, że umiecie liczyć – odparł lodowatym tonem. Hermiona zacisnęła ręce pod stołem, ale biernie czekała na rozwój wypadków. Miała coraz bardziej złe przeczucia. – bo jeżeli potraficie, to zdajecie sobie sprawę, że do Owutemów zostało równe pięć miesięcy. Jestem w stanie się założyć, że nikt, oczywiście poza panem Malfoy’em, nie zaczął gruntownej powtórki materiału. A nie wiem, czy wiecie, ale macie do powtórzenia całe sześć lat – umilkł na chwilę, aby rozejrzeć się po klasie. Hermiona przełknęła cicho ślinę – dlatego dzisiejszą lekcję poświęcę, aby przypomnieć wam najważniejsze eliksiry, które dotychczas poznaliście.
            Severus przechadzał się po klasie, w której panowała idealna cisza. Spokojnie, każdy z tam obecnych, mógłby usłyszeć bzyczącą muchę. Snape jednak nie sprawiał wrażenia speszonego tym faktem. Wręcz przeciwnie.
- Weasley, podaj odtrutkę, którą poznaliście w pierwszej klasie i powiedz wszystko co o niej wiesz – Mistrz Eliksirów zatrzymał się tuż przy ich ławce. – nie będzie tego wiele… - wśród Ślizgońskiej części klasy rozległ się cichy chichot.
- Wydaje mi się, że poznaliśmy bezoar. Jest to kamień, który wytwarza się w żołądku kozy i…
- I…? – ponaglił go znudzony Snape.
- Jest odtrutką na każdą truciznę. Wystarczy zaaplikować go do ust ofiary. Jest bardzo rzadki, ale zawsze skuteczny – Ron, wyjątkowo z siebie dumny, spojrzał na Hermionę, która uśmiechnęła się do niego zachęcająco.
- Byłbyś idiotą, gdybyś tego nie wiedział, Weasley, jako, że w zeszłym roku właśnie bezoar uratował ci życie – zgasił go i zwrócił się do Harry’ego, który już przeczuwał, co go czeka – Potter, o jakim wywarze mówiłem na pierwszej lekcji eliksirów?
- Nie pamiętam, panie profesorze – skrzywił się. Niby jakim cudem miał pamiętać przemowę Snape’a z pierwszej klasy? Poczuł się jeszcze gorzej, gdy ręka Hermiony wystrzeliła w powietrze.
- Szkoda. Gryffindor stracił dziesięć punktów – uśmiechnął się ironicznie, po czym pochylił się bliżej do Harry’ego – bardzo dziwne. Profesor Slughorn twierdzi, że byłeś wybitnym uczniem… ciekawe dlaczego?
- Wydaje mi się, że może tu chodzić o techniki nauczania – warknął Harry, zanim zdążył się powstrzymać. Hermiona jęknęła głośno.
- Potter! – warknął wściekle Snape – jesteś taki sam jak ojciec! Zarozumiały, puszący się i nie mający o niczym pojęcia!
- Profesorze! – krzyknęła Hermiona z wyrzutem. Severus spojrzał na nią obłąkanym wzrokiem.
- Potter, straciłeś dwadzieścia punktów! A ty masz szlaban, Granger. – powiedział dobitnie patrząc jej w oczy i odszedł w inną część klasy. Hermiona zagryzła wargę i spojrzała na duży zegar nad tablicą. Musiała koniecznie udać się do Dumbledore’a!

            Hermiona siedziała w Pokoju Wspólnym jak na szpilkach. Cały czas zastanawiała się, czy rozmowa z dyrektorem może coś dać. Może powinna najpierw udać się do Severusa, a dopiero później do jego przełożonego?
- …i jeszcze dał Hermiona szlaban! – Harry zakończył litanię skierowaną do Ginny, która  słuchała go jednym uchem, jednak dopiero przy ostatnim zdaniu, podniosła głowę.
- Jak to szlaban?
- No po prostu. Odezwała się i już! – pstryknął palcami i pokręcił głową – Hermiono, mogę z nim porozmawiać. Ja go wezmę w końcu to moja wina.
- Nie ma potrzeby – mruknęła sama zainteresowana. Wreszcie podjęła decyzję – idę do biblioteki.
            Po tylu latach znajomości, nikt nie skomentował jej nagłej potrzeby. Wszyscy wiedzieli, że to było bez celowe. Hermiona wyszła szybkim krokiem z Pokoju Wspólnego i zamiast do biblioteki, skierowała się do gabinetu Dumbledore’a. Stanęła przed milczącym gobelinem i odetchnęła głębiej. Już parę razy zgadywała hasło, nie powinno zająć jej to zbyt wiele czasu.
 - Kajmakowa masa? – rzuciła pierwsze lepsze hasło i jakie było jej zdziwienie, gdy gargulec od razu odskoczył. Nie wierząc we własne szczęście zrobiła krok do przodu i zamarła. Na schodach prowadzących do pokoju dyrektora, stał nie kto inny, tylko Severus Snape we własnej osobie.
- Granger, co ty tu robisz? – zapytał chłodno, schodząc ze schodów i podchodząc do niej.
- Ja… przyszłam do Dumbledore’a – wyjąkała, czując, że czerwieni się niczym piwonia.
- Po co? – ponowił zdziwiony pytanie. Z daleka można było wyczuć, że jest do niej chłodno nastawiony.
- Chciałam z nim porozmawiać o… - zaczęła gorączkowo myśleć, ale Severus jej przerwał.
- Nie ważne – wzniósł oczy ku niebu – tylko dotrzyj do mnie jutro, aby odrobić szlaban. O dwudziestej chcę cię widzieć w moim gabinecie. Znasz obowiązujące zasady. Ile minut się spóźnisz, tyle godzin odrabiasz.
            Hermiona skinęła lekko głową, nie wiedząc do powiedzieć. Chłód jaki od niego emanował, spowodował, że poczuła się najzwyczajniej w świecie onieśmielona. Snape nie czekając, aż dojdzie do siebie, odwrócił się na pięcie i odszedł. Peleryna jak zwykle łopotała za nim, jakby stał na dworze, podczas ogromnego huraganu.
- Severusie… - szepnęła, ale nie odwrócił się. Prawdopodobnie nawet nie usłyszał.
            Zagryzła nerwowo wargę i weszła po schodach. Zapukała do drzwi i weszła do środka, gdy usłyszała ciche „proszę”.
- Panna Granger! Czemu zawdzięczam tę niespodziewaną wizytę? – Dumbledore wstał od biurka, uśmiechając się dobrodusznie.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam…?
- Ależ oczywiście, że nie. Proszę, usiądź – wskazał dobrze jej znane krzesło. Gdy je zajęła, sam usiadł naprzeciwko.
- Chciałam z panem porozmawiać – odezwała się w końcu, nerwowo wyłamując sobie palce.
- Jestem do twojej dyspozycji, panno Granger – wyczarował znikąd dwie filiżanki i dzbanek gorącej herbaty. Nalał jej szczodrze, co przyjęła z wdzięcznością. Musiała się trochę uspokoić. – czyżbyś spotkała naszego kochanego Severusa, pod drzwiami?
- Tak. Nie był zbyt miły – mruknęła, kręcąc głową.
- Ma gorsze dni. Musisz mu wybaczyć.
- Właśnie o tym chciałam porozmawiać. On zachowuje się niemniej… dziwnie – umilkła na chwilę, aby zaczerpnąć głębiej powietrza. – dzisiaj na eliksirach dał mi szlaban, a Harry’ego pozbawił punktów.
- Panno Granger, wiem, że łączą was nieco bliższe stosunki… niż powinny, ale to nie znaczy, że Severus nie może karać Gryffindoru.
- Tu nie chodzi o to, że dał mi szlaban! – otworzyła szerzej oczy, uświadamiając sobie, co Dumbledore ma na myśli. – miał do tego pełne prawo. Chodzi mi o to, dlaczego odjął Harry’emu punkty. Za nic! Zaczął obrażać jego ojca, bez większego powodu.
            Na twarzy dyrektora powoli srogi wyraz, ustąpił zrozumieniu. Kolejny raz wstał od stołu i podszedł do okna. Przez chwilę obserwował Zakazany Las, po czym zwrócił się do Hermiony, która nic z tego nie rozumiała.
- Wiesz na pewno, że Severus i James Potter nie lubili się w szkole?
- Oczywiście. Bardzo dobitnie to pokazał, przez te wszystkie lata – pokręciła głową i również wstała. – jego złe samopoczucie zaczęło się od snu… - zarumieniła się delikatnie, ale kontynuowała – byłam w jego komnatach, odrabiałam lekcje i on zasnął. Śnił o kimś i tą osobą wcale nie był James Potter!
- Wiesz, może kto to był? – zapytał łagodnie dyrektor, nie spuszczając z niej wzroku.
- Jakaś Lily, jednak nie mam pojęcia, o kogo może chodzić. Znam tylko jedną Lily i to nie może być ona. Nie miałoby to sensu.
- Dlaczego tak uważasz, panno Granger?
- No bo… - urwała i wzruszyła ramionami – dlaczego Severus miałby śnić o matce Harry’ego? Nie sądzę, aby jej nie lubił, w każdym razie, nigdy nie dał nam odczuć, że tak jest.
            Dyrektor uśmiechnął się, a w jego oczach zatańczyły wesołe ogniki. Usiadł przy biurku i złączył ze sobą wszystkie palce.
- Nie zapominaj, że wtedy nie była to matka Harry’ego, tylko Lily Evans o niesamowitych, zielonych oczach.
- Czy pan chce mi przez to powiedzieć, że Severus był w niej… zadurzony?! – otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Nie mogła w to uwierzyć. Przecież to było niedorzeczne! Ona była z Jamesem. Ich miłość przeszła do historii!
- Severus widział w niej przyjaciółkę. Czy ją naprawdę kochał, tego nie wiem. Możliwe. Popełnił parę błędów, które pokierowały jego życiem i do teraz ich żałuje.
- Dlaczego nigdy nie słyszałam, o tym, że się przyjaźnili?
- On o tym nie wspomina. Widzisz, Hermiono, Severus walczy z duchami przeszłości. Nie potrafi się ich pozbyć, zapomnieć. – dyrektor na moment umilkł, aby po chwili kontynuować zupełnie innym tonem – to był wrak człowieka. Chował się na sarkazmem, kpiną i zgryźliwością, tak długo, że w końcu weszło mu to w nawyk i stało prawdziwym ja. Służba u Voldemorta nie ułatwiała sprawy. Tam również nie mógł się otworzyć. Wydawało mi się, że nie ma już dla niego ratunku i wtedy pojawiłaś się ty. Roześmiana, pełna życia i tak bardzo podobna do Lily. Gdy wzięłaś u niego dodatkowe lekcje, wszystko było kwestią czasu. Pozwoliłem wam się do siebie zbliżyć i w zamian otrzymałem uratowanego Severusa, mającego po co żyć.
- Czyli Severus jest ze mną tylko dlatego, że jestem podobna do Lily? – zapytała drżącym głosem, zagryzając wargę. Za dużo informacji na raz, dawało o sobie znać.
- Dlaczego z nim o tym nie porozmawiasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie dyrektor. Widząc, że Hermiona nie jest przekonana do tego pomysłu, westchnął – Hermiono, on darzy cię takim uczuciem, jakim nigdy nie obdarował Lily. A uwierz, w przeciwieństwie do ciebie, widziałem ich przyjaźń. Czy zainteresował się tobą tylko ze względu na podobieństwo, nie umiem powiedzieć. Wiem jednak, że teraz kocha ciebie, a nie ją.
            Hermiona wstała z miejsca i pokiwała głową. Miała tyle spraw do przemyślenia. Nadal nie była pewna, czy dobrze zrobiła, przychodząc do Dumbledore’a. Po tej rozmowie pojawiło się więcej pytań bez odpowiedzi, niż przez rozmową. Jednak uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Dziękuje dyrektorze – odparła i skierowała się do drzwi.
- Hermiono, jeżeli mogę ci coś poradzić, to to, abyś porozmawiała z Severusem w cztery oczy. Nie będzie to łatwa rozmowa, bo przysiągłem, że nikomu nie powiem o Lily i znając życie nasz kochany Mistrz Eliksirów obedrze mnie ze skóry… jednak uważam, że powinnaś poznać prawdę.
- Jeszcze raz dziękuję, profesorze. Do widzenia.
            Wyszła z gabinetu dyrektora i oparła się o zimną ścianę. Chłód jaki od niej bił, otrzeźwił ją nieco. Czy to znaczy, że Severus tak naprawdę nic do niej nie czuł? Przecież to absurdalne. Ofiarował jej pozytywkę, którą udowodnił, że nie jest mu obojętna! Zamknęła oczy i policzyła w myślach do dziesięciu.
- Hiermi-ją-nina? – znajomy głos wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła szybko oczy i przybrała neutralną minę. Dlaczego do licha na korytarzu Dumbledore’a jest tyle ludzi?!
- Witaj Wiktorze – uśmiechnęła się ledwie zauważalnie i zrobiła krok w jego kierunku.
- Nu. Dobrze się czujesz? – zapytał niepewnie, przyglądając jej się w świetle świec.
- Jasne. Zamyśliłam się – mruknęła szybko i zmieniła taktykę – co tutaj robisz?
- Jutro wyjeżdżamy. Ja przyszedł zamieć dwa słowa z waszym dyrektor – chłopak nagle zmarkotniał – nie miałaś zbyt dużo czasu dla mnie…
- Wiem, przepraszam, ale przyjechałeś w złym momencie. Świat mi się sypie i muszę poukładać pewne sprawy.
- Nu, rozumiem. W tym roku kończysz Hogwart… jakbyś Hiermi-ją-nina chciała się spotkać…
- Nie, Wiktorze – powiedziała chyba zbyt stanowczo, bo Bułgar spuścił speszony wzrok – znaczy… miałam na myśli to, że szykuje się wojna… nie mogę pozwolić sobie na wakacje.
            Mężczyzna pokiwał niepewnie głową. Przez chwilę kołysał się na nogach. Zadziwiające. Na miotle był niepokonany, a na ziemi poruszał się tak niezgrabnie.
- Hiermi-ją-nina, jakbyś potrzebować… schronienia, napisz. W Bułgarii nie ma śmierciożerców. W każdym razie, w takich ilościjach.
- Dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy – wyjąkała szczerze i przytuliła go. W pierwszym momencie zdziwił się, jednak bardzo szybko odwzajemnił uścisk. Uśmiechnęła się pod nosem i puściła go.
- Uważaj na siebie, Hiermi-ją-nina
- Jasne. Ty również, Wiktorze – odwróciła się na pięcie i wolnym krokiem ruszyła korytarzem. Gdy już prawie zniknęła za rogiem, odwróciła się z powrotem – jakie jest prawdziwe położenie Durmstrangu?
- Finlandia – zawołał.
- Byłam pewna, że Norwegia!
- Nu. Karkarow uparł się, by wszystkijch wprowadzać w błąd – nawet z daleka widziała jego niecny uśmieszek. Hermiona pokręciła rozbawiona głową i ruszyła ponownie korytarzem. 

*Cytat z "Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa" 

Aut:
Mam jeszcze dla Was Mikołajkowy filmik. Co prawda Alanek nie tańczy w śniegu i w czapce Mikołaja, ale robi to w tak urzekający sposób, że nie można mu się oprzeć. I jeszcze ta muzyka! AH! Ja osobiście, oglądając ich taniec, mam dreszcze ^^
Oto i on:



12 komentarzy:

  1. Super rozdział :) Biedny Snape... te koszmary! Choć powinien powiedziec o nich Hermionie ! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :C Biedny Sev. Ciekawe jak zareaguje na wieść o tym, że Hermiona wie. Współczuje Albusowi coś czuje że zemsta Mistrza Eliksirów będzie baaardzo dotkliwa. No nic czekam na następny ;3
    + JAK ZWYKLE MI MAŁO. Tego bloga mogłabym czytać i czytać i czytać i tak do końca życia ;3
    DUŻO WENY !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam. Nienawidzę. Uwielbiam. Nienawidzę. Uwielbiam. Nienawidzę. Uwielbiam za jakość, za styl, za filmik, za to, że piszesz. Nienawidzę za to czekanie, za niepewność. Z niecierpliwością czekam na następną część. arily

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tylko żeby Hermiona zbytnio nie wierzyła w swoje przypuszczenia gdyż mogą ją one zaprowadzić nie tam gdzie trzeba i zrodzić niepotrzebne nieporozumienia. Mam nadzieję, że pójdzie do Snape'a i z nim porozmawia szczerze i na spokojnie, choć nie wiem czy to będzie możliwe, zwłaszcza, że mężczyzna ma ostatnio dziwne humorki.Szkoda mi go, że ciągle wyrzuca sobie błędy jakie popełnił. Powinien o nich zapomnieć, ale z drugiej strony jak zapomnieć o śmierci tak wielu osób do których się przyczynił? Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Robisz z tego wszystkiego jakąś magię! *.* Zasiadam do czytania Twojego bloga a on wciąga mnie tak, że zapominam o całym otaczającym mnie świecie. Magic is everywhere <3 ^^ Na jednym tchu przeczytałam rozdział, który bardzo mi się podobał *.* To jak Hermiona się martwi o niego jest piękne, to jak on ukrywa to wszystko jest zrozumiałe... :_: Chociaż sama na miejscu panny Granger zastanawiałam by się czy kocha mnie dlatego, że jestem podobna do Lily. Myślę, że bez większych wrzasków ze strony Severusa odbędzie się ich trudna rozmowa :33 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;**
    Ten filmik oglądałam już tyle razy a za każdym razem jestem wprost nim zafascynowana *.*

    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Severus jednak nie doceniał, inteligencji Hermiony. A ona sama ma ciężki orzech do zgryzienia, czy Sev kocha ją naprawdę? Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    A w odpowiedzi na Twój komentarz na moim blogu powiem tak: Czytasz mi w myślach ; )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie cieszę, że (chyba xd ) podobał Ci sie blog. Sledzilam wszystkie Twoje komentarze od wczoraj, niektóre skomentowałam. Jestem Ci za nie wdzieczna, bo dzieki temu przypomnialam sobie szczegoly dotyczace tresci, a to dość istotne.
      Jasne, ze będę Cie informować. Co prawda z nowym rozdzialem może być lekki poślizg, ale damy radę.
      Pozdrawiam Cię i jeszcze raz dziekuje ^^

      Usuń
  8. Zostałaś oceniona na http://magiczne-oceny.blogspot.com xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda mi Severusa :( Tyle musiał wycierpieć, a teraz jeszcze czeka go rozmowa z Hermioną, podczas której może dojść do ostrej wymiany zdań. Mam nadzieję, że nie zmieni ona (na gorsze) stosunków między Sevem i Mionką:)
    Pozdrawiam cieplutko;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,witam.
    Już jakiś czas temu trafiłam na Twojego bloga, przez czysty przypadek, ale zrezygnowałam z czytania ponieważ szablon jest dość mylący. Byłam święcie przekonana, że paring od początku do końca do Dramione. No, ale cieszę się z tej pomyłki.
    Przeczytałam każdy Twój rozdział, co zajęło mi jeden dzień. Z początku miałam ochotę przyłożyć Hermionie czymś ciężkim. Zrywa z Draco, ale z nim nie zrywa. Całuje go, ale obiecuje Severusowi, że tego więcej nie zrobi... No właśnie, coś szybko ta nasza Hermionka się zakochała w kochanym Mistrzu.
    Z czasem, Twoje opowiadanie zaczęło mi się co raz bardziej podobać. Hermiona W KOŃCU zdecydowała się na jednego faceta, ALE
    Nie lubię i chyba nigdy nie polubię wątku wpadki. Nie zrozum mnie źle, jeśli chodzi o całokształt Twojego bloga, to jak najbardziej mi się podoba, ale no nie.. no po prostu nie...Hermiona i ciąża w szkole, to coś czego nie lubię. No, ale zobaczymy jak to się rozwinie. Może to akurat Ty przekonasz mnie do tego wątku?
    Co do rozwoju akcji : noo, muszę Ci powiedzieć, że akcja idzie w dość...szybkim tempie :D W sumie trochę za szybko jak na nietoperza-nie-zbliżaj-się-do-mnie i nie wiem czemu, ale podoba mi się to xD
    Reasumując :
    Czytać Twojego bloga, jak najbardziej będę. Jeśli to nie problem, to prosiłabym abyś informowała mnie na bieżąco o nowych rozdziałach u Ciebie. Oraz, oczywiście, pragnę gorąco Cię zaprosić na mojego bloga, również Sevmione.

    http://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/

    Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze myślałam że Durmstrang jest w Rumunii/Bułgarii

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję