13 grudnia, 2013

Rozdział XXXVIII "jeżeli się uda, możemy wygrać wszystko!"



Aut:
Jeny, nawet sobie nie wyobrażacie, jak długi był ten tydzień. Nauczycielom przed świętami odbija i robią sprawdziany na "hop". Masakra! A następny, wcale nie będzie lepszy -.-
W tym rozdziale jest dużo przemyśleń... mam nadzieję, że rozdział się spodoba.

Dodaję jeszcze piosenkę, do której pisałam. Jest... magiczna ^^

 
 Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego. Na szczęście nikogo nie było. Ani Harry’ego, ani Rona, ani Ginny. Cieszyła się z tego. Nie miała najmniejszej ochoty na sztuczną rozmowę o tym, że znowu była w bibliotece o tak później porze. Ruszyła w stronę Dormitorium, ale zatrzymała się w połowie drogi. Jej współlokatorki na pewno jeszcze nie spały. Będzie musiała słuchać o szkolnych przystojniakach, w tym na pewno o Draco. Może i był w stosunku do nich nie miły, ale dalej pozostawał niewiarygodnie przystojny. Dlatego więc zawróciła się i usiadła na sofie. Przy najdalszym stoliku, siedziało jeszcze paru piątoklasistów, którzy męczyli się z zadaniami domowymi.
            Rozłożyła się na całej kanapie i spojrzała na sufit, który pokryty był czerwoną tkaniną. Przypomniała sobie, jak to ona była w piątej klasie i denerwowała się na chłopców, że wszystko zostawiają na później. Uśmiechnęła się lekko do siebie. Te czasy wydawały jej się tak odległe. Wtedy martwiła się wyłącznie o to, jak pójdą jej Sumy. Chociaż może nie do końca… po szkole panoszyła się Umbrige. Miała na głowie spotkania Gwardii Dumbledore’a i Harry’ego mającego cały czas różnego rodzaju wizje. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie wiele się zmieniło. Dalej martwiła się o przyjaciela, przecież to oczywiste. Spotkania Gwardii zamieniły się w ciągłe szlabany i dodatkowe lekcje u Snape’a. Może i sama Umbrige zniknęła, ale pojawiły się inne, o wiele cięższe problemy. Była w ciąży, miała „dwóch” chłopaków a jej rodzice zginęli…
- Dobranoc – usłyszała zmęczony głos. Podniosła głowę i zobaczyła chłopca z pokrążonymi oczami. Nim zdążyła dopowiedzieć, piątoklasista wraz z kolegami zniknęli w Dormitorium.
            Westchnęła i ponownie spojrzała na sufit. Zbliża się wojna. Była o wiele bliżej niż wszyscy sądzili. Harry nie ma zielonego pojęcia co go czeka. Cały Zakon Feniksa, ba, cały świat czarodziei na niego liczył… Hermiona zadrżała. W niedalekiej przyszłości ktoś zginie. Możliwe nawet, że trafi na któregoś z jej przyjaciół. Na własnej skórze przekonała się, że los nie oszczędza niewinnych.
            Przewróciła się na drugi bok i jej wzrok padł na kominek. Im dłużej patrzyła w płomienie, tym bardziej jej się wydawało, że widziała sceny batalistyczne. Błyskające światła, rzucane zaklęcia, ludzi bez twarzy. Zamrugała gwałtownie i podniosła się do pozycji siedzącej. Przywidzenia, których przed chwilą doświadczyła, zniknęły, ale niepewność pozostała. Objęła się rękami i przymknęła oczy. Tak bardzo chciała porozmawiać z Severusem. Z kimś poważnym, z kimś kto wie zdecydowanie więcej od niej. Sam przeżył wojnę, zabijał wrogów, ratował przyjaciół. Nie ważne, że wtedy był po tej drugiej stronie barykady. Liczył się sam fakt.
            Jednak, nawet na kimś takim, jak Severus Snape, wojna odcisnęła ogromne piętno. Skoro nie potrafił poradzić sobie ze wspomnieniami, to co dopiero ona. Tyle razy słyszała od Severusa, że jest wyjątkowo słaba psychicznie. Co będzie, jeżeli zginie ktoś dla niej ważny? Harry? Ron? Ginny? Oni byli głównym celem ataków Śmierciożerców, to im groziło największe niebezpieczeństwo. Ale przecież nie tylko o nich się martwiła. Może zginąć całkiem ktoś inny, nie ważny dla losów świata. Czy to trafi na panią Weasley, która za wszelką cenę będzie chciała ratować rodzinę? A może oberwie Luna, która nie zauważy śmiercionośnego zaklęcia, przez swoje wieczne bujanie w obłokach? Albo Neville, przez własną nierozwagę?
            Hermiona szybko otworzyła oczy i odetchnęła głębiej. Wiedziała na czym te rozmyślania muszą się zakończyć… Co się stanie jeżeli zginie Severus Snape? Załamie się? Odsunie się od ludzi, czy po prostu zwariuje?
            Bała się życia po ukończeniu szkoły. Nie miała przecież pojęcia, czy Voldemort zostanie zabity, nim uda jej się zakończyć edukację. Jeśli Harry’emu nie uda się powstrzymać zła, szanse na jakikolwiek związek ze Snape’em, praktycznie nie miała. Wtedy prawdopodobnie zwiąże się z Draconem… jednak to nie było rozwiązanie. Kochała Malfoy’a, ale zrozumiała, że to nie jest miłość, która przenosi góry. Była świadoma, że nie wytrzymałaby z nim do końca życia. Gdyby jednak istniała jakakolwiek szansa, choćby najmniejsza, na to, że Severus będzie kiedyś wolny, z pełną świadomością, poczekałaby na niego. Dołożyłaby wszelkich starań, aby pomóc Harry’ego w zabiciu Voldemorta.
            Ale niestety nie miała tego promyczka nadziei. Snape może zostać zabity w każdej chwili, a wtedy ona, Hermiona Granger, zostałaby sama. Sama z dzieckiem. Doskonale wiedziała, że jeśli Severus zostanie zabity, ona długo nie pożyje. Zwariuje. To pewne. Tylko, co wtedy stało by się z jego potomkiem…?
- Draco... – pomyślała powoli, starając się przyśpieszyć obroty swojego umysłu.
Przecież Mafloy się nim zajmie. W końcu myśli, że to jego dziecko. To oczywiste, że go nie porzuci! A więc miała gotowe rozwiązanie. Jeżeli Severus zginie, pójdzie w jego ślady.
            Hermiona wstała z kanapy i rozejrzała się po pustym salonie. Była całkowicie rozbudzona, senność już dawno popadła w zapomnienie. Chciała działać, a jedyną rzeczą którą mogła zrobić w tej chwili, to porozmawiać z Severusem. Mieli parę spraw do wyjaśnienia i nie widziała absolutnie żadnego powodu, aby czekać z tą rozmową aż do jutra wieczorem. Dlatego owinęła się szczelnie peleryną i wyszła z Pokoju Wspólnego, starając się nie przejmować narzekaniem Grubej Damy. Żałowała tylko, że nie mogła pójść do Dormitorium po cieplejszą pelerynę. Na korytarzach szalały okropne przeciągi, jednak wejście do sypialni wiązało się z tym, że któraś z dziewczyn może się obudzić, a tego wolałaby nie doświadczyć. Obie jej współlokatorki miały wyjątkowo długie języki i zadawały zbyt dużo niewygodnych pytań.
- Lumos – mruknęła pod nosem, unosząc różdżkę do góry. Na korytarzach o tej porze czuła się wyjątkowo niepewnie. Zazwyczaj nocne eskapady odbywały się w towarzystwie Harry’ego i Rona z Mapą Huncwotów pod ręką i z peleryną – niewidką na głowie. Teraz jednak musiała się zadowolić własną znajomością zamku. Nie była ona co prawda najgorsza, ale świadomość, że zobaczy nadciągającego Filcha na mapie, była pocieszająca.
            Na szczęście, udało jej się dotrzeć do lochów nie zauważona przez nikogo. Zapukała do drzwi od gabinetu Snape’a, starając się nie szczękać zębami, jednak bez skutku. Gdy już myślała, że nikt jej nie otworzy, usłyszała siarczyste przekleństwa po drugiej stronie drzwi, a później przed oczami stanął jej świeżo obudzony i na pewno wściekły, Mistrz Eliksirów.
- Granger? Co ty tu robisz o tej porze? – światło jego różdżki padło jej na twarz. Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się niepewnie.
- Mogę wejść?
- O tej porze? 
- Tak – skinęła głową, ale mężczyzna nie odsunął się. Hermiona westchnęła – Severusie, zimno mi…
            Gdy w końcu do niego dotarło, co powiedziała, odsunął się niechętnie w drzwiach, robiąc miejsce, aby mogła przejść. Hermiona mijając go, wyczuła ostry zapach Ognistej Whisky, ale nie skomentowała tego ani słowem.
- Co się takiego stało, że nie mogło to poczekać do jutrzejszego… a właściwie to dzisiejszego szlabanu?
- Chciałam z tobą porozmawiać – odparła, pocierając ręce. – czy w tych lochach, jest jakiekolwiek ciepłe miejsce?
- Nie – warknął. – o czym chcesz rozmawiać w środku nocy?
- Najpierw chcę się rozgrzać. Dopóki nie będzie mi ciepło, nie będę uczestniczyć żadnej rozmowie.
- No to wracaj do Wieży Gryffindoru! – mruknął zirytowany, jednak w tym samym momencie, otworzył przed nią drzwi od swoich prywatnych komnat. Uśmiechnęła się triumfalnie i weszła do środka. Snape poprowadził ją do swojej sypialni. Jednym ruchem różdżki rozpalił ogień w kominku i zasiadł w głębokim fotelu. Hermiona bez większej zwłoki, usiadła na puszystym dywanie, tuż przed paleniskiem.
- Dlaczego tu jesteś? – zapytał zrezygnowany Severus, po dłużej chwili milczenia. Hermiona nie odpowiedziała od razu. Przez jakiś czas patrzyła w ogień.
- Boję się – głos miała cichy, pełen niepewności. Po jej ciele, przeszły potężne dreszcze i to prawdopodobnie nie z zimna. Objęła się szczelnie rękoma i odwróciła wzrok.
- Każdy się czegoś boi, to naturalne – mruknął, poprawiając się w fotelu.
- Severusie, co z nami będzie? – nie wytrzymała i zadała najbardziej dręczące ją pytanie. Zagryzła wargę i odetchnęła głębiej.
- A więc o to chodzi… - Snape wstał z fotela, podszedł do szafy i z ukrytej szuflady, wyciągnął połowę Ognistej. Odkorkował ją i wziął potężnego łyka. Hermiona patrzyła na to całe przedstawienie z mieszaniną odrazy i złości. I to by było na tyle po trzeźwiej rozmowie.
- To aż na tyle dziwne pytanie, że musisz się upijać? – zapytała, wstając z ziemi i podchodząc do niego.
- Nie umiem ci nie odpowiedzieć – powiedział jej prosto w twarz. Skrzywiła się, gdy doleciał do niej, odór alkoholu. Bez zastanowienia, wyrwała mu butelkę z ręki i wrzuciła do ognia.
- Granger! – Snape zawył z wściekłości. Wreszcie coś w nim pękło. – Pytasz co z nami będzie, tak? Otóż nie mam zielonego pojęcia. Jakbyś nie zauważyła, nie mam wolnej woli! Dopóki Czarny Pan żyje, nie mam przyszłości, nic mnie nie czeka.
- Severusie, uspokój się – poprosiła cicho, stając na palcach i kładąc mu ręce na policzkach, zmuszając tym samym, aby spojrzał jej w oczy. – masz taką samą szansę na przyszłość, jak ja. Jak każdy w Zakonie Feniksa. Nie pewną… ale jeżeli się uda, możemy wygrać wszystko!
- Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał w końcu.
- Zgody… na działanie. Nie zamierzam czekać z założonymi rękami, aż wybuchnie wojna. Nie będę patrzeć, jak na moich oczach, giną ludzie, przyjaciele. Nie pozwolę na to, aby stała ci się krzywda!
            Severus zdjął jej ręce ze swoich policzków i pokręcił rozbawiony głową. Patrzył na nią z ponurym uśmiechem.
- Jesteś głupia, skoro sądzisz, że w pojedynkę coś zdziałasz. Nie zdajesz sobie sprawy, jak potężny jest Czarny Pan. Ilu on ma ludzi pod sobą, gotowych zabić, na każde jego skinienie. Zakon Feniksa istnieje dzięki mnie. Gdy wreszcie zostanę zabity, skończy się wasza jakakolwiek nadzieja! Wszystko co wiecie, wiecie dzięki mnie! Kiedy zaatakuje, kogo zwerbował, jaki jest jego następny krok!
- Właśnie dlatego chcę się włączyć… w ratowanie ci życia, Severusie – powiedziała cicho, patrząc mu odważnie w oczy – nie chcę się łudzić, że go powstrzymamy, a już na pewno, nie sądzę, że dokonam tego sama! Chcę mieć plan awaryjny. Taki, z którego skorzystamy, gdy będzie już za późno…

            Tej nocy, Hermiona nie wróciła do Pokoju Wspólnego. Większość nocy spędziła na rozmowie z Severusem. Doszli do jako takiego porozumienia, jednak to dalej było za mało. On musiał się zgodzić na cały jej plan…

            - Wstawaj! – obudził ją ostry głos Snape’a. Chwilę później poczuła, że ktoś nią gwałtownie szarpie. Otworzyła gwałtownie oczy, automatycznie sięgając po różdżkę, którą zostawiła na stoliku nocnym. – to tylko ja! – dodał, przewracając oczami.
- Dzisiaj nie wstaję…! – jęknęła i z powrotem opadła na materac. Przetarła wierzchem dłoni zmęczone oczy, po czym zakryła twarz poduszką. – nie ma takiej opcji…
- Nie marudź. Już i tak jesteśmy spóźnieni – Severus postawił jej na szafce kubek z kawą. Sięgnęła po nią łapczywie, podnosząc się wreszcie, do pozycji siedzącej. – Jest już siódma trzydzieści – dodał i posłał jej krótkie spojrzenie.
- Co?! Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej? – zawołała i zerwała się z łóżka. Pobiegła do łazienki i od razu wskoczyła pod letni prysznic, który miał ją do końca obudzić. Gdy wreszcie była umyta, przebrała się w szkolny mundurek i dopiła zimną kawę.
- Widzisz… wyrobiłaś się w nie całe piętnaście minut. Po co miałem cię budzić wcześniej?
            Hermiona rzuciła mu wściekłe spojrzenie i przewróciła oczami. Usiadła na łóżku, które było jeszcze nie pościelone i zagryzła wargę. Chciała omówić jeszcze jedną sprawę, którą specjalnie nie poruszyła wczoraj. Severus widząc jej niepewny wzrok, jęknął głośno, przeczuwając co zaraz nastąpi.
- Nie możesz tego załatwić na szlabanie? Zaraz się spóźnimy!
- Będzie lepiej, jeżeli powiem to teraz. Będziesz mieć cały dzień, na przemyślania i wieczorem mnie nie zabijesz.
- W porządku. Wal.
            Skinęła głowa i odetchnęła głębiej. Przeczesała włosy palcami i podniosła się z łóżka. Podeszła do Severusa i spojrzała mu w oczy. W końcu, raz się żyje!
- Wiem, o Lily Evans – serce biło jej jak szalone, ale nie spuściła spojrzenia. Widziała dzięki temu, wszystkie emocje, wypisane na twarzy Severusa. Najpierw dostrzegła niedowierzanie, które zamieniło się w złość i dopiero później w spokój.
- Czasem zapominam, jaka jesteś spostrzegawcza – odezwał się w końcu, uśmiechając się z rezygnacją. – wszystko poskładałaś do kupy, w przeciągu niecałej doby, prawda?
- Zaalarmował mnie twój sen – zaczęła powoli, dalej nie będąc pewna, jak zareaguje - dziwnie się po nim zachowywałeś, poza tym, powiedziałeś jej imię. Następnie ukarałeś Harry’ego praktycznie za nic, jednak teraz widzę, że to dlatego, że jest synem Jamesa Pottera. Ale to dopiero Dumbledore, uzmysłowił mi prawdę. Powiedział mi o twojej przyjaźni z Lily…
- Zawsze twierdziłem, że Gryfoni nie potrafią trzymać języka za zębami – mruknął i westchnął – masz pewnie dużo pytań i chyba się domyślam, jakie jest najważniejsze. Skoro całą historię poznałaś od Dumbledore’a, to pewnie wmówił ci, że jesteś podobna do… Lily, prawda? – Hermiona skinęła głową, nie ufając własnemu głosowi. Severus prychnął z ironią – dał ci jasno do zrozumienia, że jesteś taka sama jak ona. Otóż, nie ma racji. Nigdy nie miał. Ani on, ani Marcel… zresztą, nie ważne – dodał, widząc, że przestała rozumieć – posłuchaj. Kiedyś może faktycznie coś czułem do Evans. No dobra… kochałem ją. Poznaliśmy się jako dzieci, łączyła nas przyjaźń. Prędzej czy później, jedno z nas, musiało się wyłamać, no i niestety trafiło na mnie. Jednak teraz, nie czuję nic, prócz wyrzutów sumienia. Przeze mnie zginęła…
- Jak to?
- To nie jest historia na dzisiaj. Może kiedyś – zaprzeczył spokojnie, podchodząc do niej bliżej. Wziął ją pod brodę i uśmiechnął się lekko – Powiedzieć, że jesteście podobne, to tak jakby stwierdzić, że Potter umie eliksiry.
- Nie umie – odparła powoli, zagryzając wargę.
- No właśnie. Jesteście tak bardzo różne… Obie pochodzicie z rodziny mugoli i lubicie eliksiry, jednak to nie są podobieństwa. Po pierwsze wyglądacie inaczej. Myślisz, że to nie jest ważne, a się mylisz. Podświadomie wybierałbym kobietę podobną do Lily, gdybym ją dalej kochał. Po drugie, jesteś od niej o stokroć inteligentniejsza. Ona zginęła… a ty jesteś tylko w ciąży – kąciki jego ust, drgnęły ku górze – po trzecie i najważniejsze. Kocham cię za twój charakter, którego nie potrafisz opanować. Ona była zawsze grzeczna i dobrze wychowana. Drażniła ją moja zgryzota, a ciebie zdaje się bawić.
- Severusie… - zaczęła, ale jej przerwał.
- Jesteś od niej odważniejsza. Nie twierdzę, że Lily brakowało odwagi, ale… to nie ona szykowała ze mną przez pół nocy, plan awaryjny. Poza tym, gdybyś dała się zakrzyczeć, z pewnością, nie mówiłbym ci teraz, że cię kocham.
- Severusie! – w końcu umilkł i spojrzał na nią ze zdziwieniem. – nie tłumacz mi się. Rozumiem, że ona była dla ciebie kimś ważnym. Dla mnie odpowiednikiem Lily jest Draco, a jednak nie robisz mi z tego afery. Wierzę, że mnie kochasz…
- Mam taką nadzieję – uśmiechnął się i nie czekając na nic więcej, wpił się w jej usta.
            Hermiona nie została mu dłużna. Zarzuciła mu ręce na szyje i stanęła na palcach, aby ułatwić mu dostęp do siebie. Ręce Severusa błądziły jej po plecach i pośladkach. Ewidentnie chciał sobie pozwolić na więcej, jednak po chwili, łagodnie odsunął ją od siebie. Spojrzała na niego z wyrzutem, na co tylko się uśmiechnął.
- Jesteśmy już spóźnieni – pochylił się na nią ponownie i ostatni raz, pocałował ją czule – przepraszam, za ostatnio. Byłem… stosunkowo niemiły.
- Bardzo – wtrąciła, śmiejąc się.
- Trochę – przewrócił oczami, po czym wypchnął ją ze swoich prywatnych pokoi – idź już, bo z tego co pamiętam, masz Obronę Przed Czarną Magią.
- O kurczę, zapomniałam! Do zobaczenia, wieczorem! – zawołała i wybiegła z gabinetu Severusa Snape’a z uśmiechem na ustach.  

12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :) Uwielbiam parę Severus i Hermiona... końcówka świetna :) Czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Omomomo *o* Kapitalna notka.''- Właśnie dlatego chcę się włączyć… w ratowanie ci życia, Severusie – powiedziała cicho, patrząc mu odważnie w oczy – nie chcę się łudzić, że go powstrzymamy, a już na pewno, nie sądzę, że dokonam tego sama! Chcę mieć plan awaryjny. Taki, z którego skorzystamy, gdy będzie już za późno…'' Ej, ja się boję! W jakim wypadku zostanie użyty ten plan awaryjny? Chyba nie chcesz powiedzieć, że Severus ma... Grrrr -,- nie mogę nawet o tym myśleć. A tym czasem pozdrawiam cieplutko i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. I wszystko się wyjaśniło! Lubie długie monologi wewnętrzne bohaterów, rozjaśniają sytuacji i przybliżają daną postać czytelnikowi :D
    Hymm,,,oddawanie dziecka w razie najgorszego pod opiekę Draco, nie jest najlepszym pomysłem ze strony Hermiony. Nie wyobrażam go sobie jako czułego kochającego 'tatulka' nawet w stosunku co do własnych dzieci, a co dopiero jakby się dowiedział przypadkiem, że to nie jest jego! ;p
    Jednym słowem rozdział cudowny, czekam na dalszą część.
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Przemyślenia wspaniale. Uwielbiam zewnętrzne monologi. Dodają bohaterom kolorów . Czekam na dalszy rozwój akcji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy jak kiedyś wyznałam miłość do Twojego bloga? O.o Może raz... albo dwa... ewentualnie pięć :33 Piszesz cudownie, bo inaczej nie da się tego nazwać ♥ Za każdym razem gdy zaczynam czytać rozdział jestem zafascynowana i usatysfakcjonowana. Dajesz z siebie wszystko w rozdziałach i to widać. Czytelnik wyłapie to :33 Jesteś niesamowitą osobą, z wielkim talentem ^^ Jejka... rozgadałam się troszkę... *.* Kocham to jak Severus jest chłodny i nie dostępny, po prostu prawdziwa wersja jego :D A potem jak przyciąga Hermionę do siebie i całuje to mrr... :33 Wybacz, że tak krótko bez ładu i składu ale kilka dni bez snu dają mi w kość ;x

    Kocham, ściskam, całuję! ;**
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju kocham Twojego bloga. Czytałam go od początku kilka razy! Super piszesz, naprawde :D Sevmione jest wspaniałe <3

    + jeżeli ktoś chciałby zajrzeć- historia Hermiony Granger ---> http://historiahermionygranger.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedawno tu wpadłam i juz uwielbiam to opowiadanie :D
    Jest genialne i mimo,ze momentami brakuje mi trochę charakteru któremuś z bohaterów to jest genialnie :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ogólnie bardzo lubię czytać twojego bloga, poprawia nastrój :D
    Przebrnęłam przez niego w jeden dzień :p
    I czekam z niecierpliwością na każdy nowy post :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej, 30 Second to Mars <3 <3 <3 Kocham ich :) Rozdział bardzo fajny, podoba mi się jak piszesz. Sorry, że nie komentowałam, ale przeczytałam wszystko i mimo, że nie czytam blogów z tych czasów to bardzo mi się podoba :)
    Pozdrawiam
    Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  12. A bo zapomniałam, zapraszam do mnie na nową Miniaturkę :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję