Aut:
Jeny, nawet sobie nie wyobrażacie, jak długi był ten tydzień. Nauczycielom przed świętami odbija i robią sprawdziany na "hop". Masakra! A następny, wcale nie będzie lepszy -.-
W tym rozdziale jest dużo przemyśleń... mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Dodaję jeszcze piosenkę, do której pisałam. Jest... magiczna ^^
Hermiona
wróciła do Pokoju Wspólnego. Na szczęście nikogo nie było. Ani Harry’ego, ani
Rona, ani Ginny. Cieszyła się z tego. Nie miała najmniejszej ochoty na sztuczną
rozmowę o tym, że znowu była w bibliotece o tak później porze. Ruszyła w stronę
Dormitorium, ale zatrzymała się w połowie drogi. Jej współlokatorki na pewno
jeszcze nie spały. Będzie musiała słuchać o szkolnych przystojniakach, w tym na
pewno o Draco. Może i był w stosunku do nich nie miły, ale dalej pozostawał
niewiarygodnie przystojny. Dlatego więc zawróciła się i usiadła na sofie. Przy
najdalszym stoliku, siedziało jeszcze paru piątoklasistów, którzy męczyli się z
zadaniami domowymi.
Rozłożyła się na całej kanapie i
spojrzała na sufit, który pokryty był czerwoną tkaniną. Przypomniała sobie, jak
to ona była w piątej klasie i denerwowała się na chłopców, że wszystko
zostawiają na później. Uśmiechnęła się lekko do siebie. Te czasy wydawały jej
się tak odległe. Wtedy martwiła się wyłącznie o to, jak pójdą jej Sumy. Chociaż
może nie do końca… po szkole panoszyła się Umbrige. Miała na głowie spotkania
Gwardii Dumbledore’a i Harry’ego mającego cały czas różnego rodzaju wizje.
Uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie wiele się zmieniło. Dalej martwiła się o
przyjaciela, przecież to oczywiste. Spotkania Gwardii zamieniły się w ciągłe
szlabany i dodatkowe lekcje u Snape’a. Może i sama Umbrige zniknęła, ale
pojawiły się inne, o wiele cięższe problemy. Była w ciąży, miała „dwóch” chłopaków
a jej rodzice zginęli…
- Dobranoc – usłyszała
zmęczony głos. Podniosła głowę i zobaczyła chłopca z pokrążonymi oczami. Nim
zdążyła dopowiedzieć, piątoklasista wraz z kolegami zniknęli w Dormitorium.
Westchnęła i ponownie spojrzała na
sufit. Zbliża się wojna. Była o wiele bliżej niż wszyscy sądzili. Harry nie ma
zielonego pojęcia co go czeka. Cały Zakon Feniksa, ba, cały świat czarodziei na
niego liczył… Hermiona zadrżała. W niedalekiej przyszłości ktoś zginie. Możliwe
nawet, że trafi na któregoś z jej przyjaciół. Na własnej skórze przekonała się,
że los nie oszczędza niewinnych.
Przewróciła się na drugi bok i jej
wzrok padł na kominek. Im dłużej patrzyła w płomienie, tym bardziej jej się
wydawało, że widziała sceny batalistyczne. Błyskające światła, rzucane
zaklęcia, ludzi bez twarzy. Zamrugała gwałtownie i podniosła się do pozycji
siedzącej. Przywidzenia, których przed chwilą doświadczyła, zniknęły, ale
niepewność pozostała. Objęła się rękami i przymknęła oczy. Tak bardzo chciała
porozmawiać z Severusem. Z kimś poważnym, z kimś kto wie zdecydowanie więcej od
niej. Sam przeżył wojnę, zabijał wrogów, ratował przyjaciół. Nie ważne, że
wtedy był po tej drugiej stronie barykady. Liczył się sam fakt.
Jednak, nawet na kimś takim, jak
Severus Snape, wojna odcisnęła ogromne piętno. Skoro nie potrafił poradzić
sobie ze wspomnieniami, to co dopiero ona. Tyle razy słyszała od Severusa, że
jest wyjątkowo słaba psychicznie. Co będzie, jeżeli zginie ktoś dla niej ważny?
Harry? Ron? Ginny? Oni byli głównym celem ataków Śmierciożerców, to im groziło
największe niebezpieczeństwo. Ale przecież nie tylko o nich się martwiła. Może
zginąć całkiem ktoś inny, nie ważny dla losów świata. Czy to trafi na panią
Weasley, która za wszelką cenę będzie chciała ratować rodzinę? A może oberwie
Luna, która nie zauważy śmiercionośnego zaklęcia, przez swoje wieczne bujanie w
obłokach? Albo Neville, przez własną nierozwagę?
Hermiona szybko otworzyła oczy i
odetchnęła głębiej. Wiedziała na czym te rozmyślania muszą się zakończyć… Co
się stanie jeżeli zginie Severus Snape? Załamie się? Odsunie się od ludzi, czy
po prostu zwariuje?
Bała się życia po ukończeniu szkoły.
Nie miała przecież pojęcia, czy Voldemort zostanie zabity, nim uda jej się
zakończyć edukację. Jeśli Harry’emu nie uda się powstrzymać zła, szanse na
jakikolwiek związek ze Snape’em, praktycznie nie miała. Wtedy prawdopodobnie
zwiąże się z Draconem… jednak to nie było rozwiązanie. Kochała Malfoy’a, ale zrozumiała,
że to nie jest miłość, która przenosi góry. Była świadoma, że nie wytrzymałaby
z nim do końca życia. Gdyby jednak istniała jakakolwiek szansa, choćby najmniejsza,
na to, że Severus będzie kiedyś wolny, z pełną świadomością, poczekałaby na
niego. Dołożyłaby wszelkich starań, aby pomóc Harry’ego w zabiciu Voldemorta.
Ale niestety nie miała tego
promyczka nadziei. Snape może zostać zabity w każdej chwili, a wtedy ona,
Hermiona Granger, zostałaby sama. Sama z dzieckiem. Doskonale wiedziała, że
jeśli Severus zostanie zabity, ona długo nie pożyje. Zwariuje. To pewne. Tylko,
co wtedy stało by się z jego potomkiem…?
- Draco... –
pomyślała powoli, starając się przyśpieszyć obroty swojego umysłu.
Przecież Mafloy się nim zajmie. W końcu myśli, że to jego dziecko. To
oczywiste, że go nie porzuci! A więc miała gotowe rozwiązanie. Jeżeli Severus
zginie, pójdzie w jego ślady.
Hermiona wstała z kanapy i
rozejrzała się po pustym salonie. Była całkowicie rozbudzona, senność już dawno
popadła w zapomnienie. Chciała działać, a jedyną rzeczą którą mogła zrobić w
tej chwili, to porozmawiać z Severusem. Mieli parę spraw do wyjaśnienia i nie
widziała absolutnie żadnego powodu, aby czekać z tą rozmową aż do jutra
wieczorem. Dlatego owinęła się szczelnie peleryną i wyszła z Pokoju Wspólnego,
starając się nie przejmować narzekaniem Grubej Damy. Żałowała tylko, że nie
mogła pójść do Dormitorium po cieplejszą pelerynę. Na korytarzach szalały
okropne przeciągi, jednak wejście do sypialni wiązało się z tym, że któraś z
dziewczyn może się obudzić, a tego wolałaby nie doświadczyć. Obie jej
współlokatorki miały wyjątkowo długie języki i zadawały zbyt dużo niewygodnych
pytań.
- Lumos – mruknęła pod nosem, unosząc
różdżkę do góry. Na korytarzach o tej porze czuła się wyjątkowo niepewnie.
Zazwyczaj nocne eskapady odbywały się w towarzystwie Harry’ego i Rona z Mapą
Huncwotów pod ręką i z peleryną – niewidką na głowie. Teraz jednak musiała się
zadowolić własną znajomością zamku. Nie była ona co prawda najgorsza, ale
świadomość, że zobaczy nadciągającego Filcha na mapie, była pocieszająca.
Na szczęście, udało jej się dotrzeć
do lochów nie zauważona przez nikogo. Zapukała do drzwi od gabinetu Snape’a,
starając się nie szczękać zębami, jednak bez skutku. Gdy już myślała, że nikt
jej nie otworzy, usłyszała siarczyste przekleństwa po drugiej stronie drzwi, a
później przed oczami stanął jej świeżo obudzony i na pewno wściekły, Mistrz
Eliksirów.
- Granger? Co
ty tu robisz o tej porze? – światło jego różdżki padło jej na twarz. Zmrużyła
oczy i uśmiechnęła się niepewnie.
- Mogę wejść?
- O tej porze?
- Tak –
skinęła głową, ale mężczyzna nie odsunął się. Hermiona westchnęła – Severusie,
zimno mi…
Gdy w końcu do niego dotarło, co
powiedziała, odsunął się niechętnie w drzwiach, robiąc miejsce, aby mogła
przejść. Hermiona mijając go, wyczuła ostry zapach Ognistej Whisky, ale nie
skomentowała tego ani słowem.
- Co się
takiego stało, że nie mogło to poczekać do jutrzejszego… a właściwie to
dzisiejszego szlabanu?
- Chciałam z
tobą porozmawiać – odparła, pocierając ręce. – czy w tych lochach, jest jakiekolwiek
ciepłe miejsce?
- Nie –
warknął. – o czym chcesz rozmawiać w środku nocy?
- Najpierw
chcę się rozgrzać. Dopóki nie będzie mi ciepło, nie będę uczestniczyć żadnej rozmowie.
- No to wracaj
do Wieży Gryffindoru! – mruknął zirytowany, jednak w tym samym momencie,
otworzył przed nią drzwi od swoich prywatnych komnat. Uśmiechnęła się
triumfalnie i weszła do środka. Snape poprowadził ją do swojej sypialni. Jednym
ruchem różdżki rozpalił ogień w kominku i zasiadł w głębokim fotelu. Hermiona
bez większej zwłoki, usiadła na puszystym dywanie, tuż przed paleniskiem.
- Dlaczego tu
jesteś? – zapytał zrezygnowany Severus, po dłużej chwili milczenia. Hermiona
nie odpowiedziała od razu. Przez jakiś czas patrzyła w ogień.
- Boję się –
głos miała cichy, pełen niepewności. Po jej ciele, przeszły potężne dreszcze i
to prawdopodobnie nie z zimna. Objęła się szczelnie rękoma i odwróciła wzrok.
- Każdy się
czegoś boi, to naturalne – mruknął, poprawiając się w fotelu.
- Severusie,
co z nami będzie? – nie wytrzymała i zadała najbardziej dręczące ją pytanie. Zagryzła
wargę i odetchnęła głębiej.
- A więc o to
chodzi… - Snape wstał z fotela, podszedł do szafy i z ukrytej szuflady, wyciągnął
połowę Ognistej. Odkorkował ją i wziął potężnego łyka. Hermiona patrzyła na to
całe przedstawienie z mieszaniną odrazy i złości. I to by było na tyle po
trzeźwiej rozmowie.
- To aż na tyle
dziwne pytanie, że musisz się upijać? – zapytała, wstając z ziemi i podchodząc
do niego.
- Nie umiem ci
nie odpowiedzieć – powiedział jej prosto w twarz. Skrzywiła się, gdy doleciał
do niej, odór alkoholu. Bez zastanowienia, wyrwała mu butelkę z ręki i wrzuciła
do ognia.
- Granger! –
Snape zawył z wściekłości. Wreszcie coś w nim pękło. – Pytasz co z nami będzie,
tak? Otóż nie mam zielonego pojęcia. Jakbyś nie zauważyła, nie mam wolnej woli!
Dopóki Czarny Pan żyje, nie mam przyszłości, nic mnie nie czeka.
- Severusie,
uspokój się – poprosiła cicho, stając na palcach i kładąc mu ręce na
policzkach, zmuszając tym samym, aby spojrzał jej w oczy. – masz taką samą
szansę na przyszłość, jak ja. Jak każdy w Zakonie Feniksa. Nie pewną… ale
jeżeli się uda, możemy wygrać wszystko!
- Czego ode
mnie oczekujesz? – zapytał w końcu.
- Zgody… na
działanie. Nie zamierzam czekać z założonymi rękami, aż wybuchnie wojna. Nie
będę patrzeć, jak na moich oczach, giną ludzie, przyjaciele. Nie pozwolę na to,
aby stała ci się krzywda!
Severus zdjął jej ręce ze swoich
policzków i pokręcił rozbawiony głową. Patrzył na nią z ponurym uśmiechem.
- Jesteś
głupia, skoro sądzisz, że w pojedynkę coś zdziałasz. Nie zdajesz sobie sprawy,
jak potężny jest Czarny Pan. Ilu on ma ludzi pod sobą, gotowych zabić, na każde
jego skinienie. Zakon Feniksa istnieje dzięki mnie. Gdy wreszcie zostanę
zabity, skończy się wasza jakakolwiek nadzieja! Wszystko co wiecie, wiecie
dzięki mnie! Kiedy zaatakuje, kogo zwerbował, jaki jest jego następny krok!
- Właśnie
dlatego chcę się włączyć… w ratowanie ci życia, Severusie – powiedziała cicho,
patrząc mu odważnie w oczy – nie chcę się łudzić, że go powstrzymamy, a już na
pewno, nie sądzę, że dokonam tego sama! Chcę mieć plan awaryjny. Taki, z
którego skorzystamy, gdy będzie już za późno…
Tej nocy, Hermiona nie wróciła do
Pokoju Wspólnego. Większość nocy spędziła na rozmowie z Severusem. Doszli do
jako takiego porozumienia, jednak to dalej było za mało. On musiał się zgodzić
na cały jej plan…
- Wstawaj! – obudził ją ostry głos
Snape’a. Chwilę później poczuła, że ktoś nią gwałtownie szarpie. Otworzyła
gwałtownie oczy, automatycznie sięgając po różdżkę, którą zostawiła na stoliku
nocnym. – to tylko ja! – dodał, przewracając oczami.
- Dzisiaj nie
wstaję…! – jęknęła i z powrotem opadła na materac. Przetarła wierzchem dłoni
zmęczone oczy, po czym zakryła twarz poduszką. – nie ma takiej opcji…
- Nie marudź.
Już i tak jesteśmy spóźnieni – Severus postawił jej na szafce kubek z kawą.
Sięgnęła po nią łapczywie, podnosząc się wreszcie, do pozycji siedzącej. – Jest
już siódma trzydzieści – dodał i posłał jej krótkie spojrzenie.
- Co?!
Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej? – zawołała i zerwała się z łóżka.
Pobiegła do łazienki i od razu wskoczyła pod letni prysznic, który miał ją do
końca obudzić. Gdy wreszcie była umyta, przebrała się w szkolny mundurek i
dopiła zimną kawę.
- Widzisz…
wyrobiłaś się w nie całe piętnaście minut. Po co miałem cię budzić wcześniej?
Hermiona rzuciła mu wściekłe
spojrzenie i przewróciła oczami. Usiadła na łóżku, które było jeszcze nie
pościelone i zagryzła wargę. Chciała omówić jeszcze jedną sprawę, którą
specjalnie nie poruszyła wczoraj. Severus widząc jej niepewny wzrok, jęknął
głośno, przeczuwając co zaraz nastąpi.
- Nie możesz
tego załatwić na szlabanie? Zaraz się spóźnimy!
- Będzie
lepiej, jeżeli powiem to teraz. Będziesz mieć cały dzień, na przemyślania i
wieczorem mnie nie zabijesz.
- W porządku.
Wal.
Skinęła głowa i odetchnęła głębiej.
Przeczesała włosy palcami i podniosła się z łóżka. Podeszła do Severusa i
spojrzała mu w oczy. W końcu, raz się żyje!
- Wiem, o Lily
Evans – serce biło jej jak szalone, ale nie spuściła spojrzenia. Widziała
dzięki temu, wszystkie emocje, wypisane na twarzy Severusa. Najpierw dostrzegła
niedowierzanie, które zamieniło się w złość i dopiero później w spokój.
- Czasem
zapominam, jaka jesteś spostrzegawcza – odezwał się w końcu, uśmiechając się z
rezygnacją. – wszystko poskładałaś do kupy, w przeciągu niecałej doby, prawda?
- Zaalarmował
mnie twój sen – zaczęła powoli, dalej nie będąc pewna, jak zareaguje - dziwnie
się po nim zachowywałeś, poza tym, powiedziałeś jej imię. Następnie ukarałeś
Harry’ego praktycznie za nic, jednak teraz widzę, że to dlatego, że jest synem
Jamesa Pottera. Ale to dopiero Dumbledore, uzmysłowił mi prawdę. Powiedział mi
o twojej przyjaźni z Lily…
- Zawsze
twierdziłem, że Gryfoni nie potrafią trzymać języka za zębami – mruknął i westchnął
– masz pewnie dużo pytań i chyba się domyślam, jakie jest najważniejsze. Skoro
całą historię poznałaś od Dumbledore’a, to pewnie wmówił ci, że jesteś podobna
do… Lily, prawda? – Hermiona skinęła głową, nie ufając własnemu głosowi.
Severus prychnął z ironią – dał ci jasno do zrozumienia, że jesteś taka sama
jak ona. Otóż, nie ma racji. Nigdy nie miał. Ani on, ani Marcel… zresztą, nie
ważne – dodał, widząc, że przestała rozumieć – posłuchaj. Kiedyś może
faktycznie coś czułem do Evans. No dobra… kochałem ją. Poznaliśmy się jako
dzieci, łączyła nas przyjaźń. Prędzej czy później, jedno z nas, musiało się wyłamać,
no i niestety trafiło na mnie. Jednak teraz, nie czuję nic, prócz wyrzutów
sumienia. Przeze mnie zginęła…
- Jak to?
- To nie jest
historia na dzisiaj. Może kiedyś – zaprzeczył spokojnie, podchodząc do niej bliżej.
Wziął ją pod brodę i uśmiechnął się lekko – Powiedzieć, że jesteście podobne,
to tak jakby stwierdzić, że Potter umie eliksiry.
- Nie umie –
odparła powoli, zagryzając wargę.
- No właśnie.
Jesteście tak bardzo różne… Obie pochodzicie z rodziny mugoli i lubicie eliksiry,
jednak to nie są podobieństwa. Po pierwsze wyglądacie inaczej. Myślisz, że to
nie jest ważne, a się mylisz. Podświadomie wybierałbym kobietę podobną do Lily,
gdybym ją dalej kochał. Po drugie, jesteś od niej o stokroć inteligentniejsza.
Ona zginęła… a ty jesteś tylko w ciąży – kąciki jego ust, drgnęły ku górze – po
trzecie i najważniejsze. Kocham cię za twój charakter, którego nie potrafisz
opanować. Ona była zawsze grzeczna i dobrze wychowana. Drażniła ją moja
zgryzota, a ciebie zdaje się bawić.
- Severusie… -
zaczęła, ale jej przerwał.
- Jesteś od
niej odważniejsza. Nie twierdzę, że Lily brakowało odwagi, ale… to nie ona szykowała
ze mną przez pół nocy, plan awaryjny. Poza tym, gdybyś dała się zakrzyczeć, z
pewnością, nie mówiłbym ci teraz, że cię kocham.
- Severusie! –
w końcu umilkł i spojrzał na nią ze zdziwieniem. – nie tłumacz mi się. Rozumiem,
że ona była dla ciebie kimś ważnym. Dla mnie odpowiednikiem Lily jest Draco, a
jednak nie robisz mi z tego afery. Wierzę, że mnie kochasz…
- Mam taką
nadzieję – uśmiechnął się i nie czekając na nic więcej, wpił się w jej usta.
Hermiona nie została mu dłużna.
Zarzuciła mu ręce na szyje i stanęła na palcach, aby ułatwić mu dostęp do
siebie. Ręce Severusa błądziły jej po plecach i pośladkach. Ewidentnie chciał
sobie pozwolić na więcej, jednak po chwili, łagodnie odsunął ją od siebie.
Spojrzała na niego z wyrzutem, na co tylko się uśmiechnął.
- Jesteśmy już
spóźnieni – pochylił się na nią ponownie i ostatni raz, pocałował ją czule –
przepraszam, za ostatnio. Byłem… stosunkowo niemiły.
- Bardzo –
wtrąciła, śmiejąc się.
- Trochę –
przewrócił oczami, po czym wypchnął ją ze swoich prywatnych pokoi – idź już, bo
z tego co pamiętam, masz Obronę Przed Czarną Magią.
- O kurczę,
zapomniałam! Do zobaczenia, wieczorem! – zawołała i wybiegła z gabinetu Severusa
Snape’a z uśmiechem na ustach.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Uwielbiam parę Severus i Hermiona... końcówka świetna :) Czekam na następny!!
OdpowiedzUsuńOmomomo *o* Kapitalna notka.''- Właśnie dlatego chcę się włączyć… w ratowanie ci życia, Severusie – powiedziała cicho, patrząc mu odważnie w oczy – nie chcę się łudzić, że go powstrzymamy, a już na pewno, nie sądzę, że dokonam tego sama! Chcę mieć plan awaryjny. Taki, z którego skorzystamy, gdy będzie już za późno…'' Ej, ja się boję! W jakim wypadku zostanie użyty ten plan awaryjny? Chyba nie chcesz powiedzieć, że Severus ma... Grrrr -,- nie mogę nawet o tym myśleć. A tym czasem pozdrawiam cieplutko i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńI wszystko się wyjaśniło! Lubie długie monologi wewnętrzne bohaterów, rozjaśniają sytuacji i przybliżają daną postać czytelnikowi :D
OdpowiedzUsuńHymm,,,oddawanie dziecka w razie najgorszego pod opiekę Draco, nie jest najlepszym pomysłem ze strony Hermiony. Nie wyobrażam go sobie jako czułego kochającego 'tatulka' nawet w stosunku co do własnych dzieci, a co dopiero jakby się dowiedział przypadkiem, że to nie jest jego! ;p
Jednym słowem rozdział cudowny, czekam na dalszą część.
Buziaczki :**
Przemyślenia wspaniale. Uwielbiam zewnętrzne monologi. Dodają bohaterom kolorów . Czekam na dalszy rozwój akcji.
OdpowiedzUsuńCzy jak kiedyś wyznałam miłość do Twojego bloga? O.o Może raz... albo dwa... ewentualnie pięć :33 Piszesz cudownie, bo inaczej nie da się tego nazwać ♥ Za każdym razem gdy zaczynam czytać rozdział jestem zafascynowana i usatysfakcjonowana. Dajesz z siebie wszystko w rozdziałach i to widać. Czytelnik wyłapie to :33 Jesteś niesamowitą osobą, z wielkim talentem ^^ Jejka... rozgadałam się troszkę... *.* Kocham to jak Severus jest chłodny i nie dostępny, po prostu prawdziwa wersja jego :D A potem jak przyciąga Hermionę do siebie i całuje to mrr... :33 Wybacz, że tak krótko bez ładu i składu ale kilka dni bez snu dają mi w kość ;x
OdpowiedzUsuńKocham, ściskam, całuję! ;**
Jazz ♥
Jeju kocham Twojego bloga. Czytałam go od początku kilka razy! Super piszesz, naprawde :D Sevmione jest wspaniałe <3
OdpowiedzUsuń+ jeżeli ktoś chciałby zajrzeć- historia Hermiony Granger ---> http://historiahermionygranger.blog.pl/
Niedawno tu wpadłam i juz uwielbiam to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńJest genialne i mimo,ze momentami brakuje mi trochę charakteru któremuś z bohaterów to jest genialnie :D
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Ogólnie bardzo lubię czytać twojego bloga, poprawia nastrój :D
OdpowiedzUsuńPrzebrnęłam przez niego w jeden dzień :p
I czekam z niecierpliwością na każdy nowy post :D
Pozdrawiam
Jej, 30 Second to Mars <3 <3 <3 Kocham ich :) Rozdział bardzo fajny, podoba mi się jak piszesz. Sorry, że nie komentowałam, ale przeczytałam wszystko i mimo, że nie czytam blogów z tych czasów to bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorcas
A bo zapomniałam, zapraszam do mnie na nową Miniaturkę :)
OdpowiedzUsuń