05 stycznia, 2014

Rozdział XL "To się nazywa mózg, panie profesorze"



       Draco wyszedł z gabinetu Severusa, trzaskając głośno drzwiami. Nie dopowiedzeniem byłoby stwierdzenie, że był zły. On był wściekły. Musiał jak najszybciej wydostać się z lochów. Potrzebował świeżego powietrza, inaczej z pewnością zrobi coś skrajnie głupiego, a nie mógł sobie na to pozwolić. Mógł być nie wiadomo jak zdenerwowany na swojego ojca chrzestnego, ale nie zmieniało to faktu, że zrobił to z troski. Co prawda, Draco nie był do końca pewny, czy chodziło mu o bezpieczeństwo Hermiony czy jego…?
- Oczywiście, że tu chodzi o ciebie, idioto! On jej nawet nie lubi, więc dlaczego miałby to robić? – podszepnął mu cichutki głosik z tyłu głowy. Chłopak skrzywił się, ale przytaknął sobie rację. Hermiona była Gryfonką z prawdziwego zdarzenia, a Snape nienawidził każdych, choćby najmniejszych oznak przynależności do domu Godryka Gryffindora.
            Draco zacisnął pięści i pchnął drzwi prowadzące na szkolny dziedziniec. Lodowate powietrze od razu go zmroziło, ale nie cofnął się. Odetchnął głębiej. O tak, od razu lepiej mu się myśli. Powinien sobie wszystko poukładać w głowie.
Czy Snape naprawdę zawsze musiał się do wszystkiego wtrącać? Zawsze było najmądrzejszy i wszystko wiedział najlepiej. Draco zazwyczaj się z nim zgadzał, jednak teraz nie rozumiał jego motywów. To co zrobił, zawarzyło na jego całym życiu. Prawdopodobnie już nigdy nie będzie mógł być z Hermioną! Po co jej to w ogóle mówił? Wytrzymała by spokojnie bez tej informacji przez jakiś czas!
Malfoy usiadł na murku, uprzednio strzepując z niego roztapiający się śnieg. Oparł ręce na kolanach i spojrzał w stronę Zakazanego Lasu. Czy powinien powiedzieć Hermionie o tym, że Snape ją okłamał? Prawdopodobnie już się tego domyślała, albo po prostu nie rozumiała. W końcu nie miała pojęcia o tym, kim naprawdę był Severus. Przecież on, Draco, był jedyną osobą w zamku, która znała prawdę. Nawet Dumbledore dał się oszukać. Severus Snape był znakomitym kłamcą!
            Nagle zrobiło mu się niedobrze. Hermiona była całym sercem za Zakonem Feniksa. Co będzie, jeżeli w końcu dojdzie do ostatecznego starcia i będą musieli ze sobą walczyć? Ona nigdy nie przejdzie na stronę Czarnego Pana. Za bardzo wierzy w ideały, które głosi Dumbledore. Poza tym, on zabił jej rodziców, których będzie chciała pomścić. Jedynym rozwiązaniem było… zmienienie frontu. On, syn Lucjusza i Narcyzy Malfoy musi przejść na stronę dobra, ciepła oraz miłości, jakkolwiek idiotycznie to brzmiało. To co od dziecka wpajali mu rodzice, musiało pójść w zapomnienie. Było tylko jedno, dość istotne pytanie: czy chciał się poświęcić dla dziewczyny, która nigdy nie będzie jego?

            Severus nie roztrząsał zbyt długo rozmowy, która przed chwilą miała miejsce. Był zły na siebie, że w ogóle do niej dopuścił. Nie powinien mówić o tym Draconowi. To ledwie dzieciak, który nie rozumie pewnych spraw. Myśli wyłącznie o własnym szczęściu. Zachowuje się jak… on sam i typowy Ślizgon.
            Potarł zmęczony czoło i spojrzał na zegarek. Od pięciu minut trwał obiad, na którym powinien być obecny. Odetchnął jeszcze parę razy, aby na pewno się uspokoić i wyszedł z gabinetu. Czarne szaty jak zwykle powiewały za nim, a wzrok ciskał gromy na prawo i lewo. Nim dotarł do Wielkiej Sali, zdążył odjąć Gryffindorowi piętnaście punktów. To był najszybszy i najtańszy sposób, aby poprawić sobie humor w tak krótkim czasie. Dlatego, gdy siadał przy stole profesorskim, uśmiechał się sadystycznie. Szybkim spojrzeniem omiótł pomieszczenie. Potter jak zwykle siedział ramię w ramię z Weasley’em, który jadł tak gwałtownie, że pluł na wszystkich na około. Hermiona patrzyła na to z odrazą, ale i szczerze się śmiała z czegoś, co opowiadała jej Weasley’ówna. Musiał przyznać, że miała dobry wpływ na Granger. Niezliczoną ilość razy, widział ją przybitą podczas pobytu w Hogwarcie. Zazwyczaj była to wina jej skretyniałych do reszty przyjaciół, którzy nie potrafili docenić jej rozumu i uroczego charakteru. W takich chwilach, to właśnie Ginewra ją pocieszała. W dodatku była w miarę inteligentna, a jeśli porównywało się ją z braćmi, to była chodzącym geniuszem.
- Severusie, co się tak zapatrzyłeś na moich Gryfonów? – usłyszał szyderczy głos Minerwy.
- Zastanawiam się, jak to jest, że przy ich stole, znajduje się jakieś jedzenie? Weasley je tak, jakby nie miał nic w gębie przez dobry miesiąc – posłał jej jeden ze swoich firmowych uśmiechów i przeniósł wzrok na stół Slytherinu, wiedząc, że zatkał ją na jakiś czas.
            Szybko się zorientował, że nie siedzi przy nim Draco. Sprawdził jeszcze na wszelki wypadek stół Gryffindoru, bo ostatnio miał głupią manierę i siadał z Granger, ale i tam go nie było. Westchnął z irytacją. Ten chłopak zdecydowanie za dużo myśli, a nie zależnie od tego, jaką sympatią do niego pałał, myślenie Malfoy’om nie służy. Już miał wstać i pójść do szukać, gdy wszedł do Wielkiej Sali. Draco szybko spojrzał w jego stronę, po czym spuścił wzrok i nie nawiązał więcej kontaktu. Usiadł, tak jak się spodziewał, obok Hermiony, uprzednio rzucając zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu.
            Severus zacisnął palce na widelcu, ale obserwował ich. Nie miał innego wyboru. Musiał po czekać, aż chłopak popełni błąd. I nie minęło nawet dziesięć minut, gdy z średnią satysfakcją, zobaczył to na co czekał.
            Hermiona rozszerzyła oczy i wpatrywała się w Dracona niczym sroka w kość. Pomału robiła się czerwona na twarzy i to raczej nie ze wstydu, tylko ze złości.
- Twoja księżniczka zaraz zemdleje, jeśli czegoś nie zrobisz – uświadomił McGonagall. Kobieta spojrzała na niego z niechęcią, nie rozumiejąc aluzji. Dopiero, gdy Severus pokazał jej głową, załapała.
- To przez Malfoy’a! Czyż on oszalał? Nie powinien jej denerwować, dziewczyna i tak ma wystarczająco dużo powodów do stresu! – tak jak się spodziewał, Minerwa wstała od stołu i czym prędzej pobiegła pomóc biednej, pozostawionej na pastwę losu, Gryfonce. Pokręcił głową nad głupotą starszej od siebie kobiety, ale nie odrywał od nich wzroku.
            Minerwa odebrała Slytherinowi punkty i wygoniła Dracona do swojego stołu. Pierwszy raz od… od kiedy zaczął uczyć w Hogwarcie, ucieszył się, gdy Ślizgoni zostali ukarani. Jednak dobry humor szybko mu minął, gdy dostrzegł spojrzenie, którym obdarzyła go Hermiona. Skrzywił się i powrócił do jedzenia, które straciło normalny smak. Kobiety nie powinny w ten sposób patrzeć na mężczyzn. Gdyby został Ministrem Magii, do czego oczywiście nigdy nie dojdzie, ale jeśli to, zdecydowanie by tego zabronił.

            Hermiona wydłużyła kroki, zerkając nerwowo na zegarek. Była już spóźniona. Nie lubiła osób, które lekceważyły umówione godziny, dlatego, gdy sama miała się spóźnić, czuła się niekomfortowo. Gdy w końcu znalazła się na korytarzu, obok rzeźby jednookiej wiedźmy, trochę zwolniła. W oddali zobaczyła Draco, który na nią czekał.
- Cześć. Przepraszam, za spóźnienie, ale…
- Nie ma problemu – przerwał jej i uśmiechnął się do niej wesoło – po co ci torba? Lekcje już się skończyły.
- Wiem – wzruszyła ramionami – ale mam parę książek do oddania. Pani Pince mnie zabiję, jeśli dzisiaj ich jej nie zwrócę.
- Jaaaasne. Ona cię uwielbia.
- Być może, co nie zmienia faktu, że lubię łamać szkolnego regulaminu.
- Granger, należysz do tych niewielu szczęśliwych osób, oczywiście Gryfonów, którzy złamali najpoważniejsze punkty i dalej chodzą do szkoły. Nauczyciele cię uwielbiają.   
            Hermiona poprawiła torbę na ramieniu i ruszyli wolnym krokiem do biblioteki. Ostatnio zauważyła, że gdy Draco bardziej się rozluźniał w jej towarzystwie, wracał do „Granger”. Nie przeszkadzało jej to. Lubiła swoje nazwisko i już tyle osób w ten sposób się do niej zwracało, że przestała ich poprawiać. Poza tym, od dawna nie byli już parą. Miał pełne prawo w ten sposób do niej mówić. Tylko Severusowi non stop przypominała, że ma jednak jakieś imię, ale on to całkiem inna para kaloszy.
- Przynależność do domu, nie ma tu żadnego znaczenia, Draco. Poza tym, McGonagall traktuje wszystkich uczniów tak samo. Odejmuje nam tak samo dużo punktów, a może nawet i więcej, niż dodaje.
- Mówiąc nauczyciele, nie miałem tu na myśli, tylko twojej Opiekunki Domu.
- Domyśliłam się – westchnęła cicho – Dumbledore nie uwielbia wszystkich Gryfonów, tylko Harry’ego i trudno mu się dziwić. Spędza z nim tyle czasu, że musiał go poznać.
- Co nie zmienia faktu, że jest nie obiektywny – wtrącił zadowolony z siebie Draco. Potem jakby sobie o czymś przypomniał i wziął od niej torbę – Merlinie! Co ty tu nosisz?
- Książki, Malfoy, książki! – wzniosła oczy ku niebu – Ale w szkole jest jeszcze jeden nieobiektywny nauczyciel i w stronniczości pobija Dumbledore’a na głowę! Mówię oczywiście o Snape’ie.
- Nie wiem o co ci chodzi. Nic takiego nie zauważyłem – upierał się z iście Ślizgońskim uśmiechem.
- Nie zauważyłeś, że Snape nigdy nie odejmuje wam punktów, nawet jeśli zachowujecie się jak skrajni idioci, za to Gryfonom dowala szlabany, kiedy tylko może? Zdajesz sobie sprawę, ile ja godzin spędziłam w lochach w tym roku? – nie, wróć. Jej osoba była zdecydowanie złym przykładem.
- Pół życia, ale to przez własną głupotę. Wybrałaś sobie korki z eliksirów, ale wracając do tematu, to Gryfoni tracą tyle punktów, przez ten wasz niewyparzony język. Wszyscy doskonale wiedzą, że Snape jest nieco… przewrażliwiony i wystarczy byle pretekst. Powinniście trzymać dziób na kłódkę, a jeśli to nie pomoże, to zawsze można spróbować zakneblować Pottera.
- On odejmuje punkty za samo spojrzenie… - mruknęła, kręcąc głową. Snape był niereformowalny.
            Draco zaśmiał się i objął ją lekko ramieniem. Wydawał się być całym sercem za swoim ojcem chrzestnym. W gruncie rzeczy, jego postawa była godna podziwu.
- On cię denerwuje, bo dowiedziałaś się, że cię okłamał. Nie marudź i tak masz za sobą całą szkołę. Wszyscy uwielbiają odważnych i szlachetnych Gryfonów. Jak to leciało? „W Gryffindorze, gdzie kwitnie męska cnota…!”.
            Hermiona prychnęła głośno i weszli do biblioteki. Oddała książki pani Pince i zwróciła się do Dracona, który śmiał się w najlepsze. Cały czas udawał, że wymachuje mieczem Godryka Gryffindora.
- Wiedziałeś o tym, że sarkazm zwiększa zdolność ludzkiego umysłu do rozwiązywania problemów? – z satysfakcją zobaczyła, że jego entuzjazm opadł, a miecz zniknął.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Oh, nic takiego… stwierdzam tylko fakt.
- Fakt? – zapytał, coraz bardziej zirytowany. Jego dobry humor wyparował.
- Masz jakiś problem, który próbujesz rozwiązać, Draco. Dlatego ostatnio mówisz do mnie po nazwisku i cały czas się ze wszystkiego nabijasz. Podejmij wreszcie jakąś decyzję, a zobaczysz, że od razu ci ulży.
            Draco wymamrotał coś pod nosem, co brzmiało bardzo podobnie do „Gryfonki”, „zabawa w psychologa” oraz „nie mam żadnego problemu”. Prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas udawałby, że jest obrażony, ale usłyszeli ciche chrząknięcie. Obydwoje wiedzieli, do kogo ono należy (wbrew pozorom, to wcale nie była Umbrige) i odwrócili się powoli.
- Panno Granger, możesz mi wytłumaczyć, co tu robisz? – zapytał przesadnie uprzejmym tonem i tylko drgająca niebezpiecznie dolna warga, zdradziła go, że był zły.
            Hermiona zbladła i ręka powędrowała jej do ust. No nareszcie sobie przypomniała! Severus wykrzywił usta w na wzór szalonych naukowców i ponaglił ją spojrzeniem.
- Przepraszam, panie profesorze. Zapomniałam o dodatkowych lekcjach – powiedziała cicho i zarumieniła się. Jeszcze nigdy nie zapomniała o korkach.
- Zaczynam wątpić w twoją już i tak mocno przesadzoną inteligencję, Granger. Gryffindor stracił dziesięć punktów! – jego spojrzenie padło na Dracona, który za wszelką cenę, starał się na niego nie patrzeć. Zlustrował go wzrokiem i gdyby tylko mógł, wywróciłby teatralnie oczami. Zachowywał się jak Gryfon, w każdym razie był tak samo transparenty ze swoimi uczuciami, jak oni. Musiał z chłopakiem porozmawiać.
- Granger, co ty tu jeszcze robisz? Marsz do lochów!
- Oczywiście, panie profesorze – skinęła lekko głową, dalej czując się głupio. Wzięła od Malfoy’a torbę i spojrzała pytająco na niego. – idzie pan?
- Pięć punktów od Gryffindoru, za brak szacunku do nauczyciela, Granger. Idź przodem i poczekaj na mnie w gabinecie. Postaraj się zrobić jakiś użytek z tego, co masz pod kłakami i nie wysadź się w powietrze.
- To się nazywa mózg, panie profesorze – powiedziała spokojnie i nim zdążył jej ponownie odebrać punkty, odwróciła się na pięcie i odeszła. Draco najwyraźniej miał ten sam pomysł, ale Snape go uprzedził.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Przyjdź do mnie o dwudziestej trzeciej. Do tego czasu, przemyśl, za co naprawdę jesteś na mnie zły – chłopak skinął ledwie zauważalnie głową i odszedł szybkim krokiem w drugą stronę, co Hermiona.
            Severus odgarnął włosy z twarzy. Były już za długie i przydałoby się je podciąć. Westchnął i skierował się do lochów. Granger nie mogła sama przebywać w jego gabinecie dłużej niż dziesięć minut. Było w nim za dużo niebezpiecznych rzeczy, a jej ciekawość była ogromna. Dlatego zdziwił się, gdy wszedł do pokoju. Spodziewał się, że przyłapie ją na szybkim odkładaniu książki na półkę, ale przeliczył się. Siedziała na jego krześle i bawiła się samopiszącym piórem. Oh, no tak, była obrażona.
- Pomyliłaś strony biurka – powiedział obojętnym tonem. Nie było nic gorszego, od pary obrażonych nastolatków. Myśleli, że mogą sobie na wszystko pozwolić i świat jest przeciwko nim.
- Przepraszam, panie profesorze.
- Mówiłem ci, żebyś się nie zwracała do mnie w ten sposób. To brzmi zbyt…
- Perwersyjnie? – wpadła mu w słowo. Znowu spojrzała na niego w ten sam sposób, co w Wielkiej Sali. Zrobi to jeszcze raz, a wyrzuci ją za drzwi.
            Severus zmrużył oczy i podszedł do niej. Oparł się na podłokietnikach i przybliżył się na tyle, że czuł jej oddech, na własnych policzkach. Jej mina zmieniła się diametralnie, jak zawsze w takich momentach. Złość zniknęła, a pojawiło się rozanielenie. Od jakiegoś czasu zastanawiało go, co w nim tak na nią działało. Przecież nie był to wygląd. Charakter też na pewno nie. Wyglądało na to, że była po prostu masochistką.
- Tak, Hermiono. Perwersyjnie.
            Dopiero te słowa, jakby ją obudziły, bo usta wykrzywiły się w grymasie. Jeszcze moment i po raz trzeci jednego dnia spojrzy na niego w TEN sposób.
- Ani mi się waż! – warknął i pochylił się nad nią ponownie. Jednym ruchem ręki odgarnął jej włosy z twarzy i przyłożył dłoń do szyi. A potem pocałował ją. W pierwszym odruchu, chciała go od siebie odepchnąć. Była zła i chwilowo o tym pamiętała, ale trzymał ją mocno. Nie pozwolił się wyrwać, a pocałunki zwiększył. Kciukiem zataczał kółka na jej szyi, aby ją uspokoić. W końcu się poddała. Westchnęła cicho i wpuściła go do siebie. Gdy tylko to zrobiła, przerwał pocałunki. Uśmiechnął się po swojemu i usiadł na biurku.
- Nigdy więcej nie patrz na mnie w ten sposób.
- W jaki sposób? – zapytała, zagryzając wargę. Wiedział, że wyprowadził ją z równowagi i osiągnął to, co zamierzał. Przestała się boczyć. Teraz mogli po prostu porozmawiać, jak dorośli ludzie.
- W ten sposób – zaczął ją parodiować – tak patrzyłaś na mnie w Wielkiej Sali i gdy wszedłem do gabinetu. Nie życzę sobie tego.
            Hermiona przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. Był pewien, że zaraz zrobi mu na złość i wykrzywi się w TEN sposób, a przeliczył się. Ona się najzwyczajniej w świecie, roześmiała. Był to szczery śmiech, na który tylko ona pozwalała sobie w jego towarzystwie. Cała reszta udawała, że się śmieje, albo po prostu rezygnowała z dobrego humoru. Jednak nie ona. Patrzyła mu prosto w oczy i zanosiła się śmiechem.
- Faktycznie, strasznie śmieszne. Lepiej podnieś swój szanowny tyłek i idź zrobić coś pożytecznego. Eliksir Wielosokowy czeka.
            Jednak ona zamiast umilknąć, zaczęła jeszcze głośniej chichotać. Zaczynała wyprowadzać go z równowagi. Ile można się z niego śmiać? Wcale nie był śmieszny! Był przerażający i straszny, ale na pewno nie zabawny! Prychnął głośno.
- Przeeepraszaaam – wyjąkała, cała czerwona. Oczy jej błyszczały i ewidentnie się rozluźniła.
- Nie miałaś czegoś zrobić?
- No tak. Już idę – podniosła się z krzesła i ruszyła do pracowni eliksirów. Zajęła stolik najbliżej kominka i jego biurka,  po czym ponownie usiadła na krześle. Związała włosy i nalała wody do kociołka. - Wiesz o tym, że już kiedyś uwarzyłam ten eliksir?
            Dostrzegła szybkie spojrzenie, rzucone w jej stronę, ale udała, że go nie zobaczyła. Rozpaliła ogień i wyjęła z torby podręcznik od eliksirów.
- Który eliksir?
- No Wielosokowy, a o jakim mówimy? – przewróciła teatralnie oczami i znalazła odpowiednią recepturę.
- Kiedy?
- W drugiej klasie – powiedziała spokojnie i gdy jego oczy zrobiły się niczym dwa galeony, szybko kontynuowała. – Myśleliśmy, że Draco jest dziedzicem Slytherinu. Uwarzyłam go, po czym chłopcy zamienili się w jego osiłki. Prościzna.
- Hormony rzuciły ci się na mózg i bredzisz – warknął, pocierając czoło. Przez chwilę milczał, po czym niechętnie zapytał – wyszedł ci?
- No przecież mówię. Niestety ja wypiłam swoją część z włosem kota, a byłam pewna, że to włos Ślizgonki. Przez miesiąc byłam w Skrzydle Szpitalnym.
- Idiotka – rzucił i pokręcił głową – skoro wiesz, jak go robić, to zabieraj się do roboty.
            Uśmiechnęła się pod nosem, ale zabrała się do pracy. Ten eliksir ważyło się aż miesiąc, dlatego po jakiejś półtorej godziny skończyła. Usiadła wygodniej na krześle i przeniosła wzrok na Severusa. Sprawdzał wypracowania.
- Nie powinieneś mnie ukarać? – zapytała w końcu, bawiąc się w zakręcanie kosmyków włosów.
- Chwilowo nie mogę cię dostatecznie dobrze ukarać – spojrzał wymownie na jej brzuch – ale wszystko w swoim czasie. Nie mogę się doczekać, aż będziesz szorować kociołki.
- Bardzo śmieszne – zachichotała cicho, po czym na powrót spoważniała. – Wiesz, że powinnam być na ciebie zła. To co zrobiłeś, było wredne.
- Wiem, ale nie żałuję. Dzięki temu, odkleiłaś się od Dracona.
- Wtedy nie czułeś jeszcze nic do mnie, więc dlaczego?
            Severus westchnął i odłożył wypracowanie na stół. Podniósł głowę i spojrzał na Hermionę. Oczywiście, że wtedy nic do niej nie czuł. Nie dramatyzujmy i nie wciskajmy kitów, że zakochał się, gdy tylko przestąpiła próg Hogwartu. Wtedy byłby pedofilem. Zdecydowanie wystarczyło mu, że wyjątkowo często czuł się jak zboczeniec. Ona dalej była jego uczennicą, nie ważne, że pełnoletnią.
- Draco, pochodzi z rodziny Malfoy’ów. Prędzej czy później zraniłby cię. Nie wyszłabyś za niego. Lucjusz już zaczął szukać mu żony. Przeżyłabyś parę pięknych miesięcy, to prawda. Jednak później musiałabyś leczyć złamane serce. Gdy mówiłem ci, że Czarny Pan wie o twoim związku z Draco… nie myślałem o konsekwencjach. Nie myślałem o tym, że będziesz cierpieć, jednak jak dłużej się nad tym zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że dlatego to zrobiłem. Poza tym, wiedziałem, że ci się podobam – na jego usta wystąpił okropny uśmieszek – Nie chciałem bawić się w związki z dziewczynką, ale mnie zaintrygowałaś. No i musiałem ci coś powiedzieć, bo nie dałabyś mi żyć, więc skorzystałem z okazji.
- Jesteś okropny, ale masz trochę racji.
- Wiem.
            Hermiona prychnęła cicho, ale po chwili się uśmiechnęła. Niezależnie od tego, dlaczego Severus to zrobił, jak zawsze wyszło na jego. Miał rację. Będąc ze Snape’em musiała o wiele więcej wycierpieć, niż będąc z Draco. Jednak to co on dawał jej w zamian było najwięcej warte pod słońcem.

11 komentarzy:

  1. Cześć!
    Dziękuję ci bardzo za komentarze u mnie na blogu :) Nie mogłam nie wpaść do ciebie :D Powiem szczerze, że kiedyś już natknęłam się na twojego bloga w necie, ale odrzucił mnie Dramionowaty szablon (nie lubię tego parringu). No, ale tym razem nie mogłam się oprzeć i cieszę się bardzo, że tego nie zrobiłam. Przeczytałam wszystko od samego początku i... no... cóż, jestem zachwycona.
    Cudownie piszesz, naprawdę! Tak ciekawie łączysz wszystko w całość... Draco, Hermiona, Severus... Ach, och, w ogóle rozpływam się.
    Dodaję do obserwowanych i czekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega rozdział :D Jejka jak ja lubię gdy bloggerzy wprowadzają Minerwę do opowiadania ^.^ Jej rozmowa ze Snapem była boska :D A poza tym Hermiona nie umie się boczyć xD Nie mogłam przestać się śmiać, gdy ona zaczęła się śmiać, a później, gdy jeszcze bardziej zaczęła się śmiać, ja to samo xD Podobała mi się jeszcze rozmowa o eliksirze ;) Ogólnie świetny rozdział :D Weny życzę ^.^
    Zapraszam też do mnie ;) http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
    Pozdrowienia BellatriX ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! hermiona nie gniewała się za długo :) Uwielbiam Severusa!!! :D Czekam na następny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle super notka :D
    Coś mi się wydaje, że niedługo Draco dowie się, jaki naprawdę Sev ma stosunek do Hermiony( if you know what I mean xD)
    Pozdro ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. I kiedy Sev da jej te komnaty? :o Tzn Drops... xd Czyli będzie blisko... Draco i Seva... u lala *.* Gorąco będzie xd Snape wrzeszczący na swoich Ślizgonów to piękny widok... *o* Raz na sto lat... huehue xd Lubię Twojego Draco i jego relację z Granger *.* :33 Właśnie... w tym rozdziale było więcej dialogów niż opisów <3 Uwielbiam Twoje opisy, są ważne w opowiadaniu, to prawda, dodają takiej magii *o* ale czasem dialogi też są mile widziane :33 A Tobie wychodzą one świetne, gdzie proszą się o jeszcze więcej ^^ Szczególnie Snape vs McGonagall... xd Tylko Sev ostatnio się taki drażliwy zrobił... O.o To źle... bardzo źle :__:

    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć,
    Tak, rozmowy Draco/Hermiona są naprawdę fajne.
    Draco ma trochę racji. Również uważam, że Dumbledore nie jest tak do końca obiektywny.
    Severus/Minerva to kolejny wątek, który lubię.
    Można się pośmiać.
    Reasumując, jak dla mnie, było fajnie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    http://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dżizas Mary. Pomyślałem se, że skoro ty komentujesz u mnie, to chamska byłoby nie skomentować u ciebie... Zaczynam czytać cały blog od początku i dodaję do linków, komentarze dodam dopiero jak sie zaczną ferie bo teraz oceny i poprawianie wszystkiego... Ech... Pozdrawiam
    Żako

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award ;) Więcej informacji na http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/2014/01/versatile-blogger-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja znowu piszę komentarz spóźniona, i to ile. Wybacz, chyba po prostu dodam cię do obserwowanych. Myślę, że to będzie dobry pomysł ;) Ale dobra nieważne, zajmę się może lepiej skomentowaniem rozdziału. Nie będę ukrywać, że tak jak cała reszta, bardzo mi się podoba. Piszesz lekkim i poprawnym językiem, dlatego czyta się bardzo szybko i bez najmniejszych problemów. Podobają mi się twoje rozmowy między Draco i Hermioną, są na prawdę naturalne :) O Severusie i McGonagall nawet nie wspomnę, boskie jest ta ich wzajemne dogryzanie sobie nawzajem :)
    Czekam na kolejną notkę i zapraszam cię też na nowy rozdział u mnie :)
    Pozdrawiam
    Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie następny rozdział....?

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję