28 stycznia, 2014

Rozdział XLI "Nie nazywaj go Sevciem!"

Aut:
Wiem, że długo czekaliście, za co Was baaardzo przepraszam, ale... jakoś tak wyszło. Pan Wen mnie chwilowo opuścił, ale już wrócił, więc kolejnego rozdziału, możecie się spodziewać już w niedziele. Jak będzie się coś zmieniać, to na pewno o tym napiszę! ^^
Ten rozdział miał być trochę dłuższy, ale stwierdziłam, że wolę go podzielić na dwa. Kolejny będzie miał w sobie (chyba) dużo akcji, wiec powinien ciekawszy od tego tutaj. Trzymajcie za mnie kciuki!
Kolejną sprawą, którą chciałam poruszyć, jest to, że przed chwilą było 51.607 tys. wyświetleń! Woow! Nie spodziewałam się takiego wyniku i chciałam Wam serdecznie podziękować. Serio, nie mogę w to uwierzyć! :D
Kocham Was i zapraszam do czytania ^^


            - Dochodzi dwudziesta trzecia, powinnaś się zbierać. Draco zaraz się pojawi – odezwał się w końcu Severus, przerywając ciszę, która panowała pomiędzy nimi od dłuższego czasu. Siedzieli w salonie, każde zatopione we własnej książce. Tylko czasami, Hermiona, przerywała milczenie, zadając jakieś pytanie. Snape, zakończywszy potok obelg, za przerywanie w czytaniu, odpowiadał, starając się być mimo wszystko, jak najbardziej dokładnym. Podobał jej się ten układ, chociaż mógłby nie wrzeszczeć.
- Tylko skończę rozdział – mruknęła, przewracając stronę i zagryzając wargę, czytając w skupieniu.
- Teraz. Wolałbym, aby Draco nie zobaczył cię siedzącej w moim salonie – podszedł bliżej i po prostu wyjął jej książkę z ręki. Prychnęła z oburzenia, ale posłusznie wstała. Spojrzała z żalem na imponującą biblioteczkę. Żałowała, że nie miała czasu, aby przejrzeć chociaż połowy z tych ksiąg. Mogłaby się założyć, że nigdzie indziej by takich nie znalazła. Większość z pewnością była jedynym egzemplarzem, jaki się uchował. Natomiast, zdecydowanie wolałaby nie wiedzieć, jakim sposobem trafiły akurat do rąk Mistrza Eliksirów.
- Nie bądź dla niego zbyt surowy. Ma prawo być zły – powiedziała, szukając wzrokiem swojej torby. Gdy ją zlokalizowała, przewiesiła sobie przez ramię i uśmiechnęła się.
- Ciebie udało mi się przekonać, więc z nim nie będę miał większych problemów.
- Na mnie działają zdecydowanie inne argumenty, niż na niego – wtrąciła, przewracając oczami.
- Mam nadzieję – zmierzył ją wzrokiem, po czym dodał – idź już wreszcie.
            Hermiona westchnęła cicho. Nie chciała wychodzić, ale nie miała żadnych powodów, aby zostać dłużej. Pomachała mu na pożegnanie i wyszła z jego prywatnych pokoi, a następnie z gabinetu. Przy drzwiach prawie wpadła na Dracona, który właśnie chciał je otworzyć.
- Cześć – uśmiechnęła się szeroko i szturchnęła go. – jest w dobrym humorze, więc może się nie pozabijacie – powiedziała półgębkiem, po czym położyła mu rękę na ramieniu, przytrzymując jeszcze na chwilę. – nie bądź dla niego zbyt surowy. Mimo wszystko, robił to dla naszego dobra – podświadomie powtórzyła te same słowa, co do Severusa.
- Wiem – westchnął, po czym dodał - Podjąłem już decyzję, ale to nie jest rozmowa na teraz. Spotkamy się jutro po śniadaniu w Pokoju Życzeń. Musimy koniecznie porozmawiać.
- Okej. Jutro po śniadaniu – skinęła głową i pocałowała go przelotnie w policzek na pożegnanie. Nim odeszła, zobaczyła jeszcze ten zwycięski uśmiech Dracona. Pokręciła głową i zniknęła za rogiem.

            Malfoy w ostatnim momencie nie zderzył się z Hermioną, która akurat wychodziła z gabinetu Snape’a. Musiał przyznać, że była o wiele w lepszym nastroju, niż jak ją zostawiał. Było to dziwne, bo zazwyczaj obecność jego ojca chrzestnego, działa destrukcyjnie na każdego, ale jak widać, jej to nie przeszkadzało. Cóż, nie bez powodu była niezwykła.
            Gdy pocałowała go w policzek, zdziwił się. Zazwyczaj to on się z nią w ten sposób żegnał, chociaż ostatnio i tego zaniechał. Ta dziewczyna nie była już jego, a zbliżenie się do niej, nawet po przez zwykły buziak, nie było dobrym pomysłem. Zdecydowanie wystarczyło mu, że przebywali ze sobą częściej, niż jak byli razem i całym sercem pragnął tych spotkań. Jej obecność była w pewnym sensie upajająca. Za każdym razem, gdy widział ją idącą w jego kierunku, pogodną i uśmiechniętą, potwór w jego piersi ryczał z radości. Dlatego starał się przychodzić przed nią, aby nie pozbawiać się tego widoku. Jednak, gdy odchodziła, potwór skomlał z bezsilności. Nie mógł i nie potrafił jej zatrzymać. Ona nie była już jego.
            - Zamierzasz wejść w tym tygodniu? – usłyszał przyziemnie lodowaty głos Snape’a, który stał przy biurku i obserwował go. Draco zacisnął ręce w pięści, które miał w kieszeni szaty i wszedł do środka, zamykając drzwi nogą. Podszedł do swojego nauczyciela i spojrzał mu w oczy. Severus był od niego wyższy tylko o parę centymetrów, dlatego wreszcie nie musiał zadzierać głowy, aby na niego spojrzeć. Gdy był młodszy, skrajnie go to irytowało.
- Jesteś cholernym dupkiem, Snape – warknął i z całej siły uderzył go w twarz. Od wejścia do pokoju, planował to zrobić, jednak gdy wreszcie do tego doszło, wcale nie poczuł się lepiej. Wręcz przeciwnie. Ogarnął go wstyd, że uderzył człowieka, który tyle razy uratował mu skórę. Teraz też to zrobił, jednak jak zwykle na swój sposób. Skrzywił się i wyciągnął rękę do Severusa, który pod wpływem uderzania i zeskocznia, wylądował na ziemi. Przez chwilę patrzył na jego dłoń, po czym przyjął ją. Gdy stanął o własnych siłach, otarł krew z nosa i poruszył nim lekko. Nie był załamany.
- Warto było? – zapytał, zostawiając twarz w spokoju i spojrzał na Dracona. Ten po chwili skinął głową. – Zapamiętaj to uczucie, bo nigdy więcej nie będziesz miał okazji mnie uderzyć. Następnym razem skręcę ci kark.
- Postaraj się, aby nie było następnego razu – odparł Draco, uśmiechając się w iście ślizgoński sposób. Snape odpowiedział tym samym i poklepał go po plecach.
- Napijesz się?
- Nie jestem w nastoju na odmawianie.
            Severus machnął ręką na chłopaka i poszli do jego prywatnych pokoi. Zajęli dwa fotele w salonie. Już po chwili w rękach mieli szklanki z Ognistą Whisky. Nie rozmawiali, każdy z nich był zatopiony we własnych, ponurych myślach.

            Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego. Nim do niego dotarła, dochodziła północ, ale to dlatego, że wstąpiła jeszcze po drodze do kuchni. Nie zdziwiła się specjalnie, gdy w Salonie zastała pełno ludzi, w tym Ginny. Chyba była jakaś impreza urodzinowa, bo niektórzy śpiewali na całe gardło „sto lat!”. Szybko przecisnęła się przez tłum i dosiadła się do stolika przyjaciółki.
- Hermiona! – ucieszyła się i od razu schowała do torby, to co pisała. Prawdopodobnie był to esej z Zaklęć, bo już od jakiegoś czasu, słyszała u niej „zachwyt”, że musi go napisać. – jak było na korkach? – Ginny puściła do niej perskie oczko, narażając się tym samym, na wściekłe spojrzenie.
- Jak zwykle. Musiałam uwarzyć Eliksir Wielosokowy. Nawet nie wiesz, jak się zdziwił, gdy mu powiedziałam, że zrobiłam go już w drugiej klasie. Co prawda, nie jest to łatwy eliksir, dlatego miał pełne prawo…
- Nie o to pytałam… - przerwała jej ostentacyjnym tonem.
            Hermiona westchnęła. Dziwnie się czuła, opowiadając Ginny o swoim romansie z nauczycielem. Jednak wiedziała, że tajemnica jest dobrze strzeżona w jej rękach. Nikt się o niczym nie dowie, dlatego rozejrzała się dyskretnie i rzuciła zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu.
- Byłam zła. Draco mi powiedział, że Severus mnie okłamał. Na początku roku, wtedy gdy znalazłam go pod bramą… pamiętasz?
- Jasne, że tak.
- No właśnie i on mi wtedy powiedział, że Voldemort wie o tym, że jestem z Malfoy’em. W rzeczywistości nie miał pojęcia, a on powiedział to tylko po to, aby nas rozdzielić. Miałam prawo być zła, nie?
            Ginny skinęła głową, zgadzając się z nią, jednak po chwili jeszcze się odezwała, zauważywszy, że Hermiona potrzebuje słownego potwierdzenia.
- Oczywiście, że miałaś prawo być zła, szczególnie, że wtedy nic was jeszcze nie łączyło. Ale z drugiej strony, to Snape… on jest nieco… inny i może w ten sposób, chciał cię chronić?
- Też o tym pomyślałam, dlatego w końcu mu wybaczyłam.
            Hermiona opadła na oparcie fotela i zagryzła wargę. Nie powinna się specjalnie dziwić. Ginny miała rację. Snape był inny.
- A tobie, jak idzie oklumencja? Za każdym razem, gdy o to pytam, odpowiada mi jakimiś cholernymi monosylabami!
            Ku jej zdziwieniu, zamiast się zasępić (Hermiona dalej nie mogła zrozumieć, dlaczego jej przyjaciółce tak dobrze poszło na pierwszej lekcji i nie, tu wcale nie chodziło o zazdrość), zachichotała. Tak, Ginny Weasley zachichotała.
- No bo widzisz… tak jakby, jestem… dobra. Twojego Sevcia to irytuje.
- Błagam! Nie nazywaj go Sevciem! – Hermiona spojrzała na nią z politowaniem, ale w duchu zatańczyła kankana. Była pewna, że jeśli odezwie się do Snape’a w ten sposób, skrajnie do rozwścieczy.
- Tak czy inaczej, z lekcji na lekcję, idzie mi coraz lepiej. Cóż, właściwie robię to bez większego wysiłku. Twój Sevcio mi ostatnio powiedział, że teraz muszę być zawsze przygotowana na atak z jego strony, nawet podczas śniadania w Wielkiej Sali.
- Gratuluję. Jestem z ciebie dumna – Hermiona uśmiechnęła w sposób, jakim rzadko obdarzała swoich przyjaciół i w ogóle kogokolwiek. Uśmiechnęła się ze szczerym uznaniem. Wiedziała, jak trudno zadowolić geniusz Severusa Snape’a.
            Ginny skinęła głową i oparła ją na rękach, po czym przymknęła oczy. Było już dobrze po północy, miała prawo być zmęczona po całym tygodniu.
- O czym wy tak plotkujecie? Kogo jak kogo, ale was bym o to nie posądzał – do stolika dosiedli się Harry i Ron, obaj trochę podchmieleni. Hermiona szybko zdjęła zaklęcie i uśmiechnęła się do chłopaków.
-  O niczym ważnym – mrugnęła do Ginny, po czym zapytała – kto ma dzisiaj urodziny, że to taka ważna impreza?
- Jakiś pierwszoroczniak, jednak nie dlatego jest impreza – odezwał się Harry i szturchnął Rona, aby to on wytłumaczył. Chłopak wyprostował się dumnie. Wyglądał jak paw.
- Armaty z Chudley wyszły z grupy! Znowu mają szansę na zwycięstwo!  
            Hermiona przez chwilę patrzyła na przyjaciela bez wyrazu. Nie była do końca pewna, czy aby na pewno się nie przesłyszała. Czyli, ta wielka impreza, była tylko z powodu quidditcha? O Merlinie!
- Ginny, powiedz, że nie tylko ja, nie podzielam jego entuzjazmu!
- Owszem, nie tylko ty. Ten mecz powinny wygrać Harpie z Holyhead! – dziewczyna spojrzała z litością na brata.
- Bredzisz. Galvin Gudgeon złapał znicza niż w trzydziestej ósmej minucie meczu!
- Oczywiście, a wcześniej zachował się bardzo honorowo i nie zrzucił Glynnis Griffiths z miotły, prawda? – zadrwiła Ginny, przewracając oczami.
- To był wypadek. Sama na niego wpadła!
            Hermiona widząc, że Harry już otwierał usta, aby wtrącić się do rozmowy, mruknęła coś pod nosem o tym, że jest zmęczona i poszła do Dormitorium. Nie miała najmniejszej ochoty słuchać, jak niesprawiedliwy był szukający Armat – jakiś - tam.
            Usiadła na parapecie i wyjrzała przez okno. Miała szczęście, bo dziewczyn nie było w sypialni. Nie było szansy, aby przepuściły okazję imprezy. Dlatego miała jeszcze przynajmniej półtorej godziny samotności. Oparła głowę o chłodną szybę i przymknęła oczy. Była ciekawa w jakiej sprawie Draco podjął decyzję. Od jakiegoś czasu, zachowywał się inaczej. Chodził struty, jakby cały czas nad czymś myślał. To było do niego niepodobne. Podniosła głowę i przetarła szybę, w miejscu w którym zaparowała. Wszystkie żeńskie dormitoria w Gryffindorze, miały widok na jezioro. Teraz, w środku nocy, było czarne, ogromne i zdecydowanie przerażające. Lód, który na nim powstał, niedawno się roztopił. W końcu zaczynało się robić coraz cieplej, chociaż to dopiero początek marca.
            Westchnęła i zeszła z parapetu. Potem poszła do łazienki wziąć szybki prysznic i wreszcie położyć się spać. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo długi.

            Pomimo tego, że gdy kładła się spać, była zmęczona, Hermiona obudziła się już o siódmej rano. Pogoda na dworze dopisywała, słońce świeciło i przyroda budziła się powoli z zimowego snu. Postanowiła, że zaraz po rozmowie z Draco, wyjdzie na dwór, aby się przewietrzyć. Tak dawno nie wychodziła z zamku, że niemal zapomniała jak to jest poczuć wiatr we włosach.
            Uśmiechnęła się do siebie i szybko ubrała się w szkolne szaty. Po chwili była już w połowie drogi na śniadanie. Po drodze nie spotkała wielu uczniów. Mało kto był rannym ptaszkiem, szczególnie, po tak długim i męczącym tygodniu. Gdy weszła do Wielkiej Sali, łącznie przy wszystkich stołach było zaledwie dziesięć osób.
            Hermiona nie zrażona pustkami, zajęła miejsce mniej więcej po środku stołu i nałożyła sobie owsianki do miski. Zanim przyjechała do Hogwartu, bardzo jej nie lubiła, jednak kuchnia Domowych Skrzatów była świetna i szybko się do niej przekonała. Pół godziny później, gdy skończyła czytać świeżego Proroka Codziennego i wszystko zjadła, co nałożyła sobie na talerz, ruszyła do Pokoju Życzeń. Świadomość, że musi dotrzeć (znowu) na siódme piętro, była nieco przerażająca, szczególnie, że Severus miał jej załatwić komnaty w lochach. Westchnęła i skorzystała z paru tajemnych przejść, które znała dzięki niezastąpionej Mapie Huncwotów. Jakiś czas później, mocno zziajana, stanęła przed gołą ścianą.
- Chcę znaleźć się z miejscu, w którym mogłabym porozmawiać z Draconem Malfoy’em – pomyślała i trzy razy przeszła się wzdłuż ściany. Potem zatrzymała się i jej oczom ukazały się drzwi. Uśmiechnęła się pod nosem i weszła do środka.
- Cześć – usłyszała, ledwie przekraczając próg pokoju. Podskoczyła i od razu w jej ręce znalazła się różdżka. – Hej, spokojnie. To tylko ja!
- Przestraszyłeś mnie. Nie sądziłam, że będziesz pierwszy. Jest jeszcze bardzo wcześnie… - odetchnęła głębiej i schowała różdżkę za pazuchę. Potem usiadła w fotelu, naprzeciwko Dracona.
- Nie mogłem spać. Właściwie to jestem tu już od jakiś czterdziestu minut.

            Hermiona nic na to nie odpowiedziała, ale zmarszczyła nieco czoło w zamyśleniu. Draco, który nie może spać? Zazwyczaj nie można go rano dobudzić. Przyjrzała mu się uważniej i ze zdziwieniem zobaczyła, że chłopak wyglądał na zmęczonego, jakby trochę zestresowanego. Coraz bardziej zaczynała się denerwować przed tą rozmową. Co on może jej takiego powiedzieć? 

11 komentarzy:

  1. Rozdział super :)
    Czekam na ich rozmowę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuper... Fajnie piszesz nie mogę się doczekać XLII ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział ;) Zdziwiło mnie, gdy Draco uderzył Severusa, ale co jeszcze bardziej mnie zszokowało to to, że Severus "uległ" uderzeniu o.O. Cieszę się z sukcesu Ginny,już wyobrażam sobie minę Mistrza Eliksirów, gdy jest silniejsza od niego ^^ O rozmowie o quidditchu wspomnę tylko, że zirytowała mnie tak jak Hermionę xD Ty to umiesz wpływać na ludzi xD
    Co do ostatniej części jestem zaintrygowana, a wręcz przestraszona co Draco mógł wymyślić ;o
    Pozdrawiam i życzę weny :D Mam nadzieję, że kolejny rozdział ukaże się wkrótce ;)
    Zapraszam do mnie :) http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
    BellatriX ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest jakaś mania z tym kończeniem w najciekawszym momencie czy co? ;_;
    Draco, Draco, Draco. Jak ja bym chciała złamać Ci tą rączkę, którą miałeś czelność tknąć Severusa.
    Armaty czego? Nie, nie znam się na Quiddithu. Dobrze dziewczyna zrobiła, że wyszła.
    I znów zgadzam się z Hermioną - nienawidzę, wprost nie cierpię kiedy ktoś nazywa SEVERUSA SEVCIEM, SEVISIEM bądź innym gównem. To jest SEVERUS - na Boga... Odruch wymiotny mam również słysząc HERMI, MIONA etc...
    Grrr.....
    Pozdrawia Rickmanicka, która powinna się uczyć, ale i tak wie, że nic z tego nie będzie, więc nadrabia zaległości w blogosferze.
    http://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdybym był aurorem to już bym Cię dawno dostarczyła do Azkabanu -,- Jak można przerywać w takim momencie?! Ale z drugie strony masz gwarancję, że kolejny rozdział będzie bardzo wyczekiwany :3 Draco uderzył Severusa O.o Czytając ten fragment myślałam, że ME pokaże młodemu czemu zawdzięcza tytuł Naczelnego Postrachu Hogwartu ^.^ Dostał po pysku i proponuje swojemu oprawcy taniec z Ognistą O.o Draco musiał mu porządnie przywalić ;)
    Ciekawe, co Malfoy chce powiedzieć Hermionie. Do głowy przychodzi mi tylko jedna opcja: Draco da się wydziedziczyć byle tylko być z Hermioną. Ot, tak moja mała refleksja <3
    Pozdrawiam i czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Ja Chcę więcej Sevcia! :D Nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam i życzę weny i czasu. Arily

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam dzisiaj weny do pisanai komentarzy, przepraszam :/ Bardzo mi siępodobało, zaliczyłam facepalm gdy Ginny nazwała Snape'a "Sevciem" XD Czekam na dalsze rozdziały z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam
    always

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trafiłam na Twojego bloga przez czysty przypadek. Blog sam w sobie jest dobry, jednak nie bardzo jest realny związek Severusa i Hermiony (moim zdaniem za szybko się rozwinął, a prawdziwy Severus nie przeszedł by nad nim do porządku dziennego od tak sobie). Jedyną rzeczą, która mnie skrajnie irytuje to zwrot "przewrócił/ przewróciła teatralnie oczami" pojawia się on w każdym rozdziale, czasem akapit po akapicie. Spróbuj znaleźć inny zwrot. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, początek rozwinął się trochę za szybko i zdaje sobie z tego sprawę. W przyszłości zamierzam to poprawić, jednak na razie musi zostać tak jak jest :D
      Co do tego zwrotu, to pewnie masz racje i będę na tym pracować ^^
      Dziękuje za szczere słowa, to jest dla mnie ważne :D

      Usuń
  10. Sevcio....juz sobie wyobrażam jego rozwcieczona mine. Tp jest Severus!
    Rozdział świetny;)
    Ciekawe co chce Draco.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję