20 lutego, 2014

Rozdział XLIII "zbieraj swój super wrażliwy tyłek, dorośli muszą porozmawiać"

Aut:
Po nasłuchaniu się ogromnej ilości jęczenia ze strony pewnych osób (tak, o Tobie mówię xd), wstawiam rozdział, chociaż miał się pojawić dopiero jutro! Cieszcie się!

Rozdział dedykuję Frozence, bo podsunęła mi pomysł na ten rozdział. Takie małe natchnienie jeszcze nikomu nie zaszkodziło xd
Dziękuję ^^



           Kolejne dwa tygodnie marca upłynęły w miarę spokojnie. Ani Severus, ani Draco nie zostali wezwani przed oblicze Czarnego Pana, jednak Hermiona wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Denerwowała się również, ponieważ Malfoy wydawał się być tym wszystkim zachwycony. Nie rozumiał powagi sytuacji, pomimo tego, że i ona, i Snape, próbowali mu wytłumaczyć zagrożenie.
- Hermiono, mogłabyś wreszcie wyluzować. Gdyby Czarny Pan chciał mnie zabić , zrobiłby to już dawno.
- Wtedy nie byłeś istotny – tłumaczyła cierpliwe, jednak w duchu zgrzytała zębami ze złości – teraz zostałeś szpiegiem i w każdym momencie może się to wydać.
- Jakoś Snape po tylu latach ciągle żyje – powtórzył swój niekończący się argument. Początkowo, gdy Draco dowiedział się prawdy o swoim ojcu chrzestnym, był zły, że nikt nie powiedział mu prawdy, ale szybko uznał to za świetną zabawę.
- Chodźmy wreszcie na ten obiad – powiedziała w końcu, kończąc rozmowę, którą odbywali już ze sto razy.
            Malfoy przytaknął jej ochoczo i niedługo później rozdzielili się, każde siadając przy własnym stole. Hermiona rzuciła krótkie, wymowne spojrzenie w stronę Severusa, który ledwie zauważalnie skinął głową. Obydwoje wiedzieli, że czeka ich jeszcze długa droga.
- Cześć – wysapał Harry, siadając obok i wręcz rzucając się na jedzenie.
- Jak było na treningu? – zapytała, nakładając sobie na talerz udko z kurczaka.
- Strasznie. Jestem wykończony – pożalił się, wzdychając. W tym samym momencie z drugiej strony Hermiony usiadł Ron, który dokładnie tak jak swój kapitan, zaczął pożerać wszystko w odległości metra od niego.
- Pamiętacie, że dzisiaj idziemy do Dumbledore’a? – zapytała ostrożnie, spoglądając to na jedno, to na drugiego.
- Kurczę, zapomniałem! A muszę jeszcze napisać ten esej z zaklęć!
- Mówiłam ci już, abyś zabrał się za niego wcześniej, bo się nie wyrobisz. I nie patrz tak na mnie, Harry, nie dam ci spisać! Mnie zajęło to aż trzy dni.
            Na chwilę zaległa między nimi cisza. Każde z nich zajęte było jedzeniem obiadu. Gdy wreszcie skończyli i mieli się zbierać, odezwał się Ron.
- Tak właściwie to po co mamy do niego iść?
- Nie wiem. Dowiesz się za parę godzin – mruknęła, wstając z ławki. Nie dodała już tego, że sama była ciekawa, chociaż poniekąd domyślała się, o czym będzie rozmowa.
            Hermiona wyszła z Wielkiej Sali i ruszyła do biblioteki. Miała jeszcze chwilę czasu, więc spokojnie mogła się pouczyć. Po plecach przeszedł jej zimny dreszcz. Jeszcze parę tygodni temu, nie myślała o niczym innym niż o Owutemach. Teraz natomiast, nie mogła samej siebie zrozumieć. Jak mogła mieć w głowie egzaminy, gdy w ogół niej ludzie poświęcali własne życie, aby zakończyć wojnę i poniekąd ją uratować!
            Westchnęła i przyśpieszyła kroku. Ostatnio w każdą wolną chwilę spędzała w bibliotece. Owszem, uczyła się, ale nie do testów, tylko zaklęć uzdrawiających. Taka wiedza w dzisiejszych czasach mogła być bardzo istotna, a już szczególnie, gdy przebywało się w towarzystwie dwóch pełnoetatowych szpiegów. Co prawda Severus jeszcze nigdy nie prosił jej o pomoc. Nigdy się nie skarżył, nie pokazywał ran. Wracając ze spotkań z Voldemortem, sam leczył swoje obrażenia, nie pokazywał ich nawet Dumbledore’owi. Miała jednak przeczucie, że gdy Draco wreszcie odczuje skutki swojej nowej roli, będzie mieć pełne ręce roboty. Draco nie był Severusem.
            Wchodząc do biblioteki, uśmiechnęła się do pani Pince, która skinęła jej głową. Tej kobiety nikt nie lubił, podobnie jak pana Filcha, jednak Hermiona po tylu latach wspólnego siedzenia w jednym pomieszczeniu, nauczyła się z nią rozmawiać. Miała pewne zasady, których nie wolno było łamać, pod groźbą wyrzucenia z biblioteki. Przy książkach nie można było jeść lub pić, głośno rozmawiać, czarować i parę jeszcze innych nudnych rzeczy, na które nikt oprócz niej, nie zwracali uwagi.
            Hermiona szybkim krokiem przeszła do działu poświęconego Magomedycynie i zdjęła z półki interesujący ją wolumin. Zajęła stolik pod oknem z widokiem na boisko i zanurzyła się w lekturze. Bardzo szybko odkryła, że badania przedstawione w książce były niezmiernie ciekawe i intrygujące. Sama nigdy nie odważyłaby się podjąć takich kroków, ale podziwiała zaangażowanie autora.
            Nie zauważyła nawet, gdy upłynęło ładnych parę godzin i musiała się zbierać. Gdyby nie to, że rzuciła zaklęcie, które miało ją poinformować gdy upłynie wyznaczony czas, z pewnością by się spóźniła. Teraz jednak mogła spokojnie się spakować i ruszyć do gabinetu Dumbledore’a. Idąc, dalej była myślami z Philipem Flisky, autorem niezwykłej książki o uzdrawiającej Magomedycynie.
- Panno Granger! – usłyszała znajomy głos i pozwoliła się dogonić. Chwilę później zrównał się z nią Severus.
- Dzień dobry, profesorze Snape – uśmiechnęła się ledwie zauważalnie. Jaka szkoda, że musieli zachowywać pozory!
            Mężczyzna rozejrzał się, jakby szukał potencjalnych osób, które mogłyby ich podsłuchać, jednak korytarz o tej porze świecił pustkami. Pomimo tego, pochylił się ku niej i powiedział ściszonym głosem.
- Będę dzisiaj u dyrektora, więc nie pozwolę mu na za dużo, jednak proszę cię, zrób użytek ze swojego nadprzeciętnego rozumu.
- Co masz na myśli? – ściągnęła brwi, szukając odpowiedzi w jego czarnych oczach.
- Nie zgadzaj się na wszystko. Daj sobie szansę na zastanowienie się i rozmowę, choćby ze mną.
            Nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo po drugiej stronie korytarza pojawiły się znajome sylwetki Harry’ego i Rona. Zdziwiła się, gdy dostrzegła jeszcze jedną osobę.
- Ginny, co ty tutaj robisz? – zapytała, gdy podeszli bliżej.
- Dostałam list od dyrektora, że również mam się dzisiaj pojawić – mruknęła, obserwując oddalającego się Severusa. Potem przeniosła badawczy wzrok na Hermionę – w porządku?
- Jasne – odparła trochę za szybko, bo Ginny zmarszczyła czoło – chodźmy, lepiej się nie spóźnić!
            Gdy wszyscy pokiwali głowami, ruszyli szybkim krokiem do gabinetu dyrektora. Harry powiedział hasło, które Dumbledore podał mu w ostatnim liście i weszli po schodach. Ciche pukanie do drzwi, umożliwiło im wejście do środka i chwilę później, cała czwórka siedziała na krzesłach tuż przed drewnianym biurkiem.
            Pomimo tego, że oczekiwała pojawienia się jeszcze jednej osoby, podskoczyła na krześle, gdy usłyszała otwierane drzwi. Odwróciła się, podobnie jak jej przyjaciele, ale Severus nie spojrzał na nią. Zamiast tego, jego zimne spojrzenie skierował na dyrektora.
- Cieszę, że się jednak pojawiłeś, Severusie – odparł z prostotą Dumbledore, wyczarowując kolejne krzesło, tylko jakby bardziej na uboczu.
            Hermiona starała się mu za bardzo nie przyglądać, jednak czuła na sobie badawczy wzrok Ginny. Wiedziała, że ta dziewczyna ostatnio rozumie o wiele więcej niż powinna. W dodatku zbliżyła się do Snape’a, poprzez zajęcia z Oklumencji.
- Ciekawe, czy rozmawiają o mnie? – przemknęło jej przez myśl, tak szybko, że nawet nie zdążyła zatamować irytacji, która rozpłynęła się po jej ciele. Zamiast pokazać po sobie, o czym myślała, odwróciła głowę w kierunku Ginny i uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że to właśnie nieco ją uspokoi i pozwoli zająć czym innym, niż jej osoba.
- Zapewne zastanawiacie się, po co was wszystkich tutaj ściągnąłem – zaczął Dumbledore, patrząc w oczy każdemu z osobna.
- Owszem, panie profesorze – odezwał się Harry, jako najśmielszy z całej ich czwórki. W końcu to on spędzał z dyrektorem najwięcej czasu. Pochylił się do przodu, nie spuszczając spojrzenia ze swojego największego mentora.
- Dzięki pannie Granger, wiecie o rzeczach, o których nie mają pojęcia zwykli członkowie Zakonu Feniksa…
- I zdecydowanie tak powinno pozostać – wtrącił się Snape, prychając.
            Hermiona pozwoliła sobie na dłuższe spojrzenie. Wydawał się być zirytowany, chociaż nie miała pojęcia czemu. Co takiego chciał im zaproponować Dumbledore, że wyprowadziło go to aż tak bardzo z równowagi? Zazwyczaj ukrywał się pod maską obojętności, teraz jednak pozwolił sobie ją zdjąć, aby pokazać prawdziwe uczucia.  
- Przepraszałam już wiele razy, panie profesorze. Nie widzę sensu powtarzaniu się – mruknęła, marszcząc czoło, jednak wytrzymując jego lodowate spojrzenie czarnych oczu.
- Trzeba było zapanować nad swoją gryfońską częścią usposobienia – spuściła wzrok, przenosząc go na podłogę. Zabolały ją jego słowa, chociaż doskonale wiedziała, że to tylko gra. Wiedziała jednak również, że pomimo tego, że musiał się w ten sposób zachowywać, mówił prawdę.
- Nic nie powiemy! – odparł z mocą Harry, czując się odpowiedzialny w tej chwili za Hermionę. W końcu to głównie przez swoje zachowanie, sprowokował ją, aby powiedziała prawdę. W pewien sposób to była jego wina.
- Wystarczy, Severusie – odezwał się Dumbledore, widząc, że ich Mistrz Eliksirów otwierał już usta, aby wypowiedzieć jakąś kąśliwą, przepełnioną złością, uwagę. – Nie zaprosiłem was tutaj, abyście się pokłócili. Mamy zupełnie inną, o wiele ważniejszą sprawę do omówienia.
            W gabinecie ponownie zaległa cisza. Słychać było tylko ich głośne oddechy, a napięcie, które się nagle pojawiło, mogli niemal dotknąć.
- Chciałbym, aby cała wasza czwórka dołączyła do Zakonu Feniksa.
            Harry i Ron wydali z siebie zduszone okrzyki, a Ginny zakryła sobie usta ręką. Nie mogli uwierzyć w słowa dyrektora. W końcu, po takim czasie, pozwolą im walczyć! Tylko Hermiona zacisnęła szczęki, wreszcie rozumiejąc, o co tak naprawdę prosił ją Severus na korytarzu. Chciał, aby się nie zgodziła i zdradziła przyjaciół i siebie.
            Ale ona chciała walczyć! Marzyła, aby należeć do Zakonu od piątej klasy. Gwardia Dumbledore’a była próbką tego co mogła przeżyć u boku tak potężnych czarodziei jak Dumbledore, Snape czy McGonagall. Była pewna po której stronie stoi, więc nie musiała się nawet zastanawiać nad odpowiedzią.
            Jednak był jeszcze ktoś, kto miał prawa do tej decyzji. Severus czuł się za nią odpowiedzialny. Nadal pamiętała rozmowę, którą przeprowadzili parę miesięcy temu. Bardzo dobitnie wtedy stwierdził, że nie życzy jej sobie w Zakonie. Potrafiła zrozumieć to, że się o nią martwił. Sama czuła to samo wobec niego. Za każdym razem, gdy szedł na spotkanie Śmierciożerów, umierała ze strachu. Jednak to nie było to samo.
- Panno Granger? – łagodny głos Dumbledore’a sprowadził ją na ziemię. Podniosła głowę i rozejrzała się. Wszyscy na nią patrzyli, wyraźnie oczekując, odpowiedzi – przepraszam, zamyśliłam się.
- To zrozumiałe, moje dziecko. Harry, Ron i Ginny wyrazili zgodę w członkostwie. Teraz twoja kolej. Chcesz wstąpić do Zakonu Feniksa, Hermiono?
            Spokojnie spojrzenie dyrektora przeszywało ją, jakby czytało w myślach. Nie mogła dłużej tego znieść, dlatego pokręciła głową, wstając. Kontem oka widziała napiętego Severusa. Wiedziała, że jeszcze słowo i wybuchnie. Ten o to zawsze kontrolujący emocje szpieg, nie mógł wytrzymać napięcia w gabinecie dyrektora. Przecież to śmieszne!
- To nie jest decyzja, którą mogłabym podjąć od razu, dyrektorze. Potrzebny mi jest czas na zastanowienie się. Mogę o to prosić?
- Naturalnie. Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz, nikt nie będzie cię oceniał. To jest bardzo poważna sprawa, od której może zależeć twoje życie. Cieszę się, że podchodzisz do tego odpowiedzialnie, Hermiono.
            Uśmiechnęła się ledwie zauważalnie do Dumbledore’a, który również wstał. Severus się rozluźnił, ale nie zmienił pozycji. Wpatrywał się w Harry’ego, który zdawał się nie do końca rozumieć.
- Nie chcesz należeć do Zakonu? Myślałem, że to twoje marzenie! – jego spojrzenie mówiło tyle co „zdradziłaś nas”! Nie mógł uwierzyć, że trzeba się jeszcze nad tą decyzją zastanawiać. Może Ginny. Była od nich o rok młodsza, mogła jeszcze nie rozumieć, ale na pewno nie Hermiona. Należała do Złotej Trójcy Gryffindoru!
- To nie tak… - odparła i dała znak Severusowi, aby wkroczył. To przez niego, stwierdziła, że chce się zastanowić. Dlatego teraz to on powinien stanąć w jej obronie.
- Panna Granger powiedziała, że musi się zastanowić. Wykazała się inteligencją, czyli czymś, czego nie posiadasz, Potter!
- Ale nad czym się tu zastanawiać?! Przecież chce pokonać Voldemorta! Nie ma nic do stracenia!
- I tu się mylisz, idioto! – Snape wstał i nagle w pokoju zaległa idealna cisza. Autorytet zaczął z niego emanować. Hermiona szczerze wątpiła, aby Harry zamierzał się dłużej sprzeczać. – To ty nie masz nic do stracenia. Ona jest w ciąży, jest całkowicie odpowiedzialna za drugą osobę, która jest od niej uzależniona. Dobrze wiesz, jak to jest żyć bez matki, Potter. Jesteś gotów poświęć rodzinę?
- Malfoy…
- Malfoy może i jest ojcem, ale równie dobrze może nie przeżyć jutra – Severus na chwilę umilkł, a Hermiona zorientowała się, że nie mówił o Draconie, lecz o sobie. Żal ścisnęło jej serce, ale nie odezwała się słowem i nie zdradziła gestem, że chciała go przytulić, pocieszyć. Stała więc dalej biernie, przyglądając się Opiekunowi Slytherinu, który zwierzał się Gryfonowi.
            Harry’emu nagle zrobiło się głupio. Przez cały ten czas patrzył na Hermionę, przez pryzmat swoich własnych marzeń. Nie dostrzegał rzeczy, które go nie dotyczyły.
- Przepraszam – powiedział w końcu, opuszczając głowę. – Wybaczysz mi moją ignorancję?
            Hermiona uśmiechnęła się i przytuliła chłopaka. Poklepała go lekko po plecach, udowadniając tym samym, że nie jest zła. Ron i Ginny wymienili znaczące spojrzenia i chwilę później przytulali się w czwórkę.
- Profesorze Snape, może dołączy pan do nas? – zapytała Hermiona, widząc z jaką odrazą się im przygląda.
- Po moim trupie – warknął oschle i wyszedł z gabinetu, jakby przebywanie dłużej w jednym pokoju z samymi Gryfonami, działo na niego destrukcyjnie. Ginny obserwując swojego Mistrza Legilimencji, parsknęła głośnym śmiechem i pokręciła głową.

            Wychodząc z gabinetu Dumbledore’a, Hermiona została nieco w tyle. Patrzyła na swoich roześmianych przyjaciół, którzy tak beztrosko podchodzili do życia. Nie rozumieli o co tak naprawdę chodziło w dzisiejszym spotkaniu. Dyrektor szykował armię przeciw Voldemortowi. Niedługo miała odbyć się ostateczna walka.
            Zagryzła wargę i pokręciła głową. Nie mogła teraz o tym myśleć. Pamiętała jeszcze czym ostatnio zakończyły się jej rozmyślała na ten temat. Zawędrowała do Severusa, bo tylko on potrafił ją pocieszyć… a propos Severusa.
- Ginny! – zawołała przyjaciółkę, która lekko zdziwiona zwolniła kroku i spojrzała na nią pytająco. – Idziesz dzisiaj do Snape’a?
- Tak, za pół godziny mam się u niego stawić. Wezmę tylko torbę z pokoju i idę do lochów. A co?
- Idę z tobą – zadecydowała i uśmiechnęła się tajemniczo.
            Severus prawdopodobnie spodziewał się jej dzisiaj, ale nie koniecznie w towarzystwie Ginny. Podczas ich lekcji będzie miała okazję wszystko sobie poukładać i zebrać argumenty za przyłączeniem się do Zakonu.
            Dlatego więc, pół godziny później, Ginny zapukała do drzwi profesora Snape’a. Jej mina wyrażała całkowitą niechęć do tych spotkań, ale Hermiona wiedziała lepiej. Cieszyła się, że została doceniona przez kogoś tak surowego jak Snape, bo prawdopodobnie nie było i nie będzie nikogo przed nią i po niej, kto tak wiele osiągnie.
            Dziewczyna odczekała minutę i weszła do środka, nie czekając aż usłyszy chłodne „proszę”. Hermiona zmarszczyła czoło, zdziwiona.
- Nie czekasz? – zapytała szeptem, ciągnąc Ginny za rękaw szaty.
- Nie. Ustaliliśmy, że pukam, czekam chwilę, aby miał czas na ogarnięcie się i wchodzę. Tak jest wygodniej.
            Hermiona pokiwała lekko głową, ale była w pełnym szoku. W czasach, gdy łączyły ich relacje nauczyciel – uczennica, przez myśl by jej nawet nie przeszło, aby wchodzić do gabinetu Snape’a od tak. Jak widać mieli nieco inny układ.
- Weasley, wchodź. Mam ci wysłać pisemne zaproszenie? – usłyszała dobrze znane jej warknięcie. Mimo woli odetchnęła z ulgą. Zaczynała się bać, że powie do Ginny po imieniu, a tego by nie zniosła.
- Idę, profesorze – przewróciła oczami i weszła do gabinetu. Hermiona wślizgnęła się za nią i ostrożnie zamknęła drzwi. Rozejrzała się, ale nie zauważyła żadnej zmiany. Wszystko leżało na swoim miejscu.
- Cześć, Severusie – odezwała się w końcu, dając o sobie znać, bo on najwyraźniej nie zamierzał podnieść głowy znad wypracowania, które tak żarliwie czytał.        
            Reakcja była natychmiastowa. Snape podniósł gwałtownie głowę, zdradzając tym samy, że nie spodziewał się jej przybycia akurat teraz. Szybko się jednak opanował, przybierając maskę obojętności i znudzenia.
- Nie mogłaś poczekać, aż skończę się nad nią znęcać?
- Pomyślałam, że mogłabym równie dobrze poczekać tutaj. Chyba, że wam przeszkadzam… to mogę wrócić za godzinę? – spojrzenie jakim ją obdarzył, powaliłoby samicę Rogogona Węgierskiego. Było wściekłe.
- Na brodę Merlina, kobieto! Nie sprawdzaj mnie!
- Ty chyba nie sądzisz, że mogłabym… z nim… tutaj… FUJ! – Ginny wzdrygnęła się mocno, jakby właśnie zjadła coś wyjątkowo obrzydliwego. Hermiona roześmiała się widząc tak szczerą reakcję, ale przede wszystkim odetchnęła z ulgą.
- Weasley, SZACUNEK! – warknął Snape, jednak dziewczyna nie zwróciła na niego większej uwagi. Najwyraźniej nie tylko Hermiona była na niego uodporniona. – skoro już sobie wyjaśniliśmy po co tu jesteś, to przynajmniej jej nie rozpraszaj. Chociaż… lekkie utrudnienie nie zaszkodzi. Podejdź do mnie.
            Zdziwiła się, ale bez ociągania wykonała polecenie. Ginny obserwowała ją z pod przymrużonych powiek, doskonale rozumiejąc co takiego planuje jej profesor. Gdy wreszcie stanęła obok krzesła Snape’a, ten uśmiechnął się tylko kpiarsko i posadził sobie Hermionę na kolanach.
- Severusie, co ty…! – zawołała, próbując wstać, ale trzymał ją mocno. Objął ją pewnie ręką, a drugą trzymał na jej kolanie. Uspokajające ruchy w końcu ją rozluźniły i usiadła wygodniej. Oparła głowę na jego ramieniu, ale dalej czuła się nie mniej dziwnie. Ginny, która siedziała w odległości biurka od nich, była trochę pesząca.
- Weasley, nie gap się jak sroka w kość, tylko odeprzyj mój atak – warknął ewidentnie rozbawiony Severus. Dopiero wtedy zrozumiała dlaczego to zrobił. To ona miała być tym utrudnieniem!
- Ale… - jęknęła, bezwiednie gapiąc się na rękę na jej kolanie. – To jest obrzydliwe!
- Zawsze musisz umieć zabezpieczyć swój umysł, niezależnie od sytuacji. Skoro coś tak niewinnego cię dekoncentruje, to jak zamierzasz obronić się na polu walki?
- To całkiem co innego… - zaprotestowała i z trudem spojrzała w kant stołu. Odetchnęła głębiej i zaatakowała bez uprzedzenia. Uderzenie w jego mentalny mur było silne, ale nie dość, aby się rozpadł. Po chwili podniosła głowę. Patrzyli sobie w oczy, próbując nawzajem się obezwładnić. Po jakiś piętnastu minutach na czoło wystąpiły im kropelki potu, ale po za tym szczegółem, Hermiona nie potrafiła dostrzec żadnych oznak zmęczenia. Obserwowała ich myślowy pojedynek, jednocześnie będąc pod wrażeniem umiejętności jakie posiadali. Severus jak gdyby nigdy nic, gładził jej nogę, robiąc to tak samo czule i delikatnie jak zwykle.
- Wygrał pan – wysapała w końcu Ginny, rozcierając sobie skronie – jeszcze moment i by mnie zemdliło!
- I dobrze. Jak widać to jest twój słaby punkt, nad którym musimy popracować – odparł spokojnie Severus, ocierając czoło wierzchem dłoni.
- Powie mi ktoś, o co chodzi? – zapytała Hermiona, nie do końca rozumiejąc.
- Panna Weasley ma problem z emocjami na nasz widok. Użyłem jako tarczy chroniącej mojego umysłu, ciebie. Wspominałem różne sytuacje, a ona nie mogła się przebić – wytłumaczył ewidentnie rozbawiony, kręcąc głową – To zadziwiające. Śmierciożerca przez tego rodzaju zaporę, przebiłby się bez większego problemu, natomiast ty radzisz sobie z takimi, z którymi większość z nich miałaby problem.
- Bo to jest obrzydliwe – mruknęła, ale również się uśmiechnęła – Hermiono, musiałam przez ten cały czas oglądać mur składający się z ciebie i profesora Snape’a! Widziałam, jak na niego patrzysz, jak reagujesz, gdy chwyta cię za rękę, jak się rumienisz, gdy dotyka cię po policzku… mówię ci. Obrzydlistwo.
            Hermiona roześmiała się, kręcąc zażenowana głową. Bardzo była ciekawa scen, które jej pokazywał i miała tylko nadzieję, że nie umarłaby ze wstydu. Liczyła jednak na to, że Severus  choć trochę liczył się z jej prywatnością.
- Dobra Weasley, zbieraj swój super wrażliwy tyłek, dorośli muszą porozmawiać.
            Ginny pokazała mu język, za co oberwała dziesięć punktów i wyszła z gabinetu, machać Hermionie na pożegnanie. Nim zamknęła drzwi, życzyła jej jeszcze powodzenia w trudnej rozmowie, za co znowu straciła dziesięć punktów.
- Nie wiem czy wiesz, ale odejmując jej domowi punkty, odejmujesz również mojemu – przypomniała mu żartobliwie, jednak czuła, jak zaczyna się denerwować przed czekającą ich rozmową. Nie wiedziała czego się spodziewać, oprócz tego, że z pewnością będzie ona ciężka.
- Wiem, Hermiono. Jednak inaczej przez następny tydzień by tutaj siedziała, a ja nie mam na to czasu. Chcesz może coś do picia? – zapytał z westchnieniem, prowadząc ją do swojego prywatnego salonu, upewniając się jednocześnie, że są rzucone zaklęcia wyciszające. Spodziewał się serii wrzasków i nie tylko ze swojej strony.

10 komentarzy:

  1. Rozdział boski! Ginny widząca sceny z Severusem i Hermioną? No dla niej to ohydztwo, dla Hermiony wszystko :)
    Mam nadzieję, że Hermiona nie dołączy do Zakonu! Przynajmniej Snape nie będzie musiał się o nią tak bardzo martwić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym rozdziale Snape był taki... hm... jak by to ująć. Taki, jakiego go sobie wyobrażam.. troskliwy, władczy w pewnych momentach, ale i też odrobinkę wyluzowany? Nie wiem czy t dobre słowo, ale chyba najbardziej tu pasuje. W końcu podszedł z dystansem do pokazania Ginny scen jego z Hermioną. Nie wydzierał się jak idiota, ale był spokojny i opanowany. Mrr... właśnie idealnie wykreowany. Strasznie mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham takiego SNAPE!!! ciekałam z niecierpliwością i się nie zawiodłam :-) życzę dalszej weny i tak zadowolonych i poruszonych czytelników jak ja :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Mrr, taki opiekuńczy Sev... *o* Cóż, może właśnie dla odmiany Hermiona NIE wstąpi do Zakonu? Zobaczymy.
    Haha, że niby Miona zazdrosna o Ginny? To mnie powaliło na łopatki xD W sumie to mógłby być dobry motyw... "Mimo woli odetchnęła z ulgą. Zaczynała się bać, że powie do Ginny po imieniu, a tego by nie zniosła" - hahahaha xD
    "Objął ją pewnie ręką, a drugą trzymał na jej kolanie. Uspokajające ruchy w końcu ją rozluźniły i usiadła wygodniej. Oparła głowę na jego ramieniu, ale dalej czuła się nie mniej dziwnie. Ginny, która siedziała w odległości biurka od nich, była trochę pesząca.
    - Weasley, nie gap się jak sroka w kość, tylko odeprzyj mój atak.
    (...)
    - Ale... (...) To jest obrzydliwe!" - hahahahahahaha xD Nie no weź, już i tak mnie wszystko boli, mam zakways po wuefie, a przez ciebie jeszcze siniaki będę miec, bo spadłam z krzesła!
    Severus spodziewa się wrzasków, myh? Super, będzie zabawnie ^.^ Mam tylko nadzieję, że... cóż... skończy się miłym akcentem (If You Know What I Mean? :P).
    Pozdrawiam
    always

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie byłam wielką fanką opowiadań Sevmione, jednak Ty mnie zaskoczyłaś - zaczęłam to czytać ze zwykłych nudów, a okazało się, że to Twoje opowiadanie to strzał w dziesiątkę! Z pewnością będę czytała to dalej i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest genialne :D
    Czekam na więcej.
    Kocham to opowiadanko :)
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Severus wstawiający się za Gryfonką. Tego jeszcze nie było! Ale i tak Hermiona pewnie po cichaczu wstąpi do Zakonu :P Konwersacje Ginny, Hemiony i Severusa - Boskie ^^
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się ta wersja historii Miony. Co prawda, jest to jedno z nielicznych opowiadań, w których postać Smoka nie przypadła mi za bardzo do gustu, ale pomimo tego uwielbiam je czytać ;D. Ostatnio miałam dużo na głowie (głównie chodzi o egzaminy gimnazjalne), więc opuściłam się dość w czytaniu twoich rozdziałów, ale postanowiłam nadrobić zaległości. To też tłumaczy fakt, że komentuję rozdział XLIII, chociaż jest już parę nowszych. Otóż wczoraj wieczorem i dzisiaj zdążyłam przeczytać tylko tyle.
    Zdecydowałam się na skomentowanie właśnie tego postu przed przeczytaniem kolejnych ze względu na pokazanego w nim Harry'ego. To bardzo przykre, gdy twój przyjaciel patrzy na ciebie przez pryzmat własnych marzeń, jak to trafnie określiłaś. Sama to odczułam na swojej skórze w ostatnim czasie i jestem naprawdę pod wrażeniem, że Harry mimo to był w stanie szczerze przeprosić swoją przyjaciółkę za to, jak ją postrzegał. Myślę, że wspaniale się zachował w tej sytuacji.
    No cóż, nie napiszę, że czekam na kolejny rozdział, bo już się pojawił (i to nawet więcej niż jeden). Napiszę, że nie mogę się doczekać, aż PRZECZYTAM twoją kolejną notkę.
    TEAM SEVERUS! Always ;**
    Masz wspaniały talent i nie zmarnuj go. Pisz, pisz, bo wychodzi ci to świetnie :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję