Aut:
Dużo
czasu minęło od ostatniego rozdziału… zdaję sobie z tego sprawę i bardzo
przepraszam. Na szczęście przybywam z nowym! Obecni będą nasi główni
bohaterowie – Severus S. i Draco M.
Rozdział
betowała mi… określmy ją jako Mrtyna.
XD Wszelkie zażalenia do niej. Nie no żartuje, rozdział jest prawie idealny ;**
Jak
pewnie się domyślacie, nie przepadam za Draco (co mi odbiło, że zrobiłam z
niego jednego z głównych bohaterów?) Tak czy inaczej, natchnęła mnie
chwilowo do niego… (kurczę, nie wiem jak ją nazwać, żeby się nie obraziła…) Kejta - jakkolwiek idiotycznie to brzmi
xd.
Dobra,
koniec spamu, zapraszam na Rozdział XLIX
^^
-
Mamy dopiero maj. Do września zostały cztery miesiące – powiedziała Hermiona,
siedząc na krześle przed lustrem. Bezskutecznie próbowała zapleść warkocz na
włosach. Ciągle jakieś poskręcane kosmyki opadały jej na twarz. W końcu
prychnęła zła i skrzywiła się do swojego odbicia.
Severus
wstał z łóżka, na którym leżał i podszedł do niej. Obserwowała go w lustrze i
uśmiechnęła się pod nosem. Był w samych, oczywiście czarnych, luźnych
spodniach. Tors miał nagi, a jego blade blizny były ledwie widoczne w półmroku,
jaki panował w pokoju. Stanął za nią i zaczął precyzyjnymi ruchami zaplatać
warkocz.
- Cztery miesiące to niewiele, szczególnie, gdy
uświadomisz sobie, co cię czeka. Pomyśl, że po upływie tego czasu, już nigdy
nie zobaczysz pewnych osób, bardzo możliwe, że tych ci bardzo bliskich. Masz
talent do wybierania przyjaciół wśród ważnych osób - co wcale nie pomaga.
- Wiem, wiem – mruknęła pod nosem i opuściła wzrok
na dłonie, które trzymała na kolanach – ale mamy czas, aby się przygotować.
Harry jest coraz lepszy dzięki ostremu treningowi…
- Nazywajmy rzeczy po imieniu. Potter radzi sobie
jako tako, i to i tak, tylko dzięki
mnie.
- Wszystko jedno. Chodzi mi o to, że możemy się
przygotować. Voldemort nas nie zaskoczy.
Severus
położył jej ręce na ramionach i zaczął delikatnie masować. Przymknęła oczy i
przesunęła się tak, aby miał lepszy dostęp. Przez pewien czas panowała między
nimi cisza, ale w końcu przerwał ją Snape.
- Powinniśmy wybrać chrzestnych dla Aleksandra.
Teraz, póki wszyscy żyją…
- Jeśli mam być szczera, to też o tym myślałam –
przytaknęła i uśmiechnęła się przebiegle.
W
świecie czarodziejów, pojęcie rodzica chrzestnego ma całkiem inne znaczenie,
niż w świecie mugoli. Nie ma chrztu, ponieważ czarodzieje są z natury
ateistami, jest natomiast wiążące zaklęcie. Do pełnienia tej roli, biologiczni
rodzice, wybierają osoby godne zaufania, najczęściej przyjaciół. Zobowiązani są
oni do opieki nad dzieckiem, jeżeli rodzicom coś się stanie – zachorują lub
zginą.
- Ty pierwsza. Kogo preferujesz od siebie? – Severus
przerwał masaż i oparł się o toaletkę, tak, aby widzieć twarz Hermiony, nie
tylko dzięki lustrze.
- Moja decyzja była dosyć prosta i nie zastanawiałam
się nad nią zbyt długo. Wydaje mi się, że to jedyne rozsądne wyjście.
Chciałabym, aby matką chrzestną Aleksa została Ginny. Znam ją wystarczająco
długo, aby mieć pewność, że wywiąże się z obietnicy, poza tym, jako jedyna zna
prawdę o naszej dwójce i…
- Zgadzam się – przerwał jej. Hermiona otworzyła
szerzej oczy ze zdumienia, ale po chwili uśmiechnęła się.
- Dzięki, że się nie kłóciłeś – przyznała i otarła
swoją nogą, o jego.
- Spodziewałem się takiego wyboru. Właściwie, to
cieszę się, że padło na nią, a nie na jej brata. Przy Weasley’u musiałbym się
wtrącić. Nie powierzę mojego syna byle komu.
Hermiona
zagryzła wargę, aby nie zobaczył, jakie wrażenie wywarły na niej jego słowa.
Pierwszy raz i to jeszcze publicznie przyznał się, że troszczy się o syna. Tak
bardzo chciała, aby zobaczył jak dorasta… Nikt nie może jej jednak tego
obiecać, dlatego tak ważne jest wybranie odpowiednich rodziców chrzestnych.
- Przyznam, że miałem problem z wyborem…
- Niemożliwe! Severus Snape miał z czymś problem! –
przerwała mu, wybuchając śmiechem. Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem.
- Ucisz się, kobieto – mruknął i kontynuował –
Jedyną odpowiednią osobą wydaje się być Draco.
- Ale, przecież on…
- Daj mi dość do słowa – uciszył ją ręką – Draco
jest dobrym kandydatem, bo mamy pewność, że przeżyje wojnę. Śmierciożercy
myślą, że jest z nimi, więc go nie zabiją, nawet jak wygrają. Jeżeli jednak to
nam przypadnie ten zaszczyt, również zachowa życie, bo tak naprawdę działał dla
Zakonu.
- Wygramy…
- Tego nie wiesz – Snape spojrzał jej dłużej w oczy
– ale dołożę wszelkich starań, aby tak było. Wracając do tematu, Malfoy byłby
odpowiedni, również dlatego, że już nie widzi świata bez dziecka. Chodzi za
tobą tak samo, jak twoje pieski – Potter i ten przygłup Weasley - Hermiona
chrząknęła znacząco.
- Jest jedno „ale”.
- Tak. Chłopak myśli, że jest ojcem Aleksandra, więc
nie możemy z niego zrobić chrzestnego. Dlatego zastanawiam się, czy on jest
faktycznie potrzebny. Malfoy zajmie się dzieciakiem, jeżeli nam się coś stanie.
Hermiona
poprawiła się w fotelu. Nie brała pod uwagę takiego rozwiązania. Fakt,
zastanawiała się nad ojcem chrzestnym i również miała problem z wyborem, ale
nie sądziła, że Severus całkowicie zrezygnuje z tej opcji. Z drugiej strony,
Draco nadawał się do tej roli - pierwszorzędnie.
- Co powiemy ludziom? Ogłoszę, że matką chrzestną
zostanie Ginny, a co z ojcem?
- Hermiono, zapominasz, że w świecie czarodziejów
nie obowiązują te same zasady, co w świecie mugoli. Bardzo często wybieramy
tylko jedną osobę do tej roli – weźmy na przykład Pottera. Również miał tylko
Black’a.
Wolno
pokiwała głową. Miał rację, co nie zmieniało faktu, że chciała mieć całą parę.
Zdecydowanie z mniejszym ciężarem szłaby na wojnę.
- Naprawdę uważasz, że to jest dobry pomysł? –
zapytała cicho, zagryzając wargę.
- Wiem, że się boisz i to jest całkowicie
zrozumiałe, ale tak. Myślę, że to jedyne dobre rozwiązanie.
- W takim
razie, w porządku – Severus uśmiechnął się po swojemu, okazując tym samym, że
bezwarunkowo wygrał. – Ale mam jeden warunek.
Uśmiech
Snape’a od razu zgasł i ustąpił miejsca malowniczemu grymasowi. Założył ręce na
piersi i przewrócił oczami.
- Stawiasz mi warunki?
- Owszem. Chcę, aby Ginny dowiedziała się o
wszystkim. O tym, że jesteś ojcem Aleksandra i o naszym planie.
- Wykluczone. Za dużo informacji dla jej małej
główki. Mogłaby się przegrzać, a ja nie mam czasu na szukanie nowej matki
chrzestnej – zakpił.
- Daj spokój, Severusie! Dobrze wiesz, że ona musi
znać prawdę. Jeżeli coś nam się stanie, ktoś musi powiedzieć chłopcu prawdę! –
Hermiona wstała z fotela i zaczęła przechadzać się po pokoju. Snape obserwował
ją ze skrzywioną miną, jednak milczał. – Chcesz, aby twój syn, nic o sobie nie
wiedział? Kto był jego ojcem? Kto oddał za niego życie? Tego chcesz?
- Dobra! – warknął w końcu i podszedł bliżej. Wziął
ją pod brodę i spojrzał w oczy – Zgadzam się, ale nie biorę za to
odpowiedzialności. Wiem, jakie są wszystkie Gryfonki.
- Ginny to nie wszyscy. Ginny to moja przyjaciółka,
Severusie.
Hermiona
wyszła ze szkoły, chcąc pobyć trochę w samotności. Było już stosunkowo późno,
ostatni moment, aby wyjść na dwór i zdążyć wrócić do Wieży Gryffindoru przed
ciszą nocną. Usiadła pod drzewem, tuż obok jeziora. Lewa ręka automatycznie
powędrowała do warkocza, zrobionego przez Severusa. Bawiła się nim
nieświadomie, przekładając go między palcami.
Snape
miał rację, za parę miesięcy wszystko się skończy, dla niektórych na zawsze.
Wcale nie było powiedziane, że muszą wygrać. Voldemort może zabić Harry’ego, a
reszcie Zakonowi Feniksa postawić ultimatum – przyłączenie się do
Śmierciożerców lub śmierć. Istniała jednak szansa, że Dumbledore wie, co
robi, Harry nauczy się walczyć, Severus
przeżyje, a Draco zapomni o niej i założy nową rodzinę.
Dlaczego
wszyscy martwili się teraz czymś tak mało ważnym, jak testy? Co za różnica, czy
zdadzą na Wybitny, czy też nie? Czarny Pan nie będzie łaskawszy dla kogoś, kto
zdobędzie więcej Owutemów! Niestety, mało kto wiedział o zbliżającej się
wojnie. Ci nauczyciele, który należeli do Zakonu, starali się nie okazywać
jakiegokolwiek strachu – McGonagall i Snape piłowali ich równie mocno, co
poprzednie siódme klasy, a możne nawet i bardziej. Ci uczniowie, który znali
prawdę, uczyli się niemal w każdej wolnej chwili, prawdopodobnie po to, aby nie
myśleć o zbliżającej się wojnie. Nawet Harry i Ron siedzieli z nosem w
książkach, ale uważała, że to im akurat dobrze zrobi. Im więcej się dowiedzą,
tym istnieje większa możliwość wygranej.
- Hermiona, tutaj jesteś! – usłyszała zasapany głos
Rona i chwilę później zobaczyła chłopców podchodzących do niej.
- Wszędzie cię szukamy – mruknął Harry, kucając
obok. – wszystko w porządku?
- Jasne – zmarszczyła czoło i uśmiechnęła się do
chłopaków – Co się dzieje?
- No, szukamy cię wszędzie! Już mieliśmy iść do
McGonagall. Zginęłaś po śniadaniu i przez cały dzień nikt cię nie widział…
dopiero przed chwilą spotkaliśmy Dean’a Thomasa, który powiedział nam, że
widział, jak wychodziłaś ze szkoły.
Hermiona
roześmiała się, ale widząc ich pochmurne miny, zagryzła mocno wargę i przybrała
stosowną minę.
- Przepraszam. Cały dzień byłam w lochach, Snape
chciał, abym pomogła mu w eliksirach. Dopiero jakąś godzinę temu wyszłam na
powietrze – dzień bez słońca jest straszny, mówię wam.
Przez
chwilę panowała cisza. Chłopcy wymienili spojrzenia i w końcu się uśmiechnęli.
Mogli zjednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi – to zawsze poprawiało im
humory.
- On cię wykorzystuje, Hermiono. Powinnaś pójść do
McGonagall…
- Nie, lepiej do Dumbledore’a! – przerwał Harry’emu
Ron i zaraz obaj pokiwali głowami, śmiertelnie poważni.
- Przestańcie! – roześmiała się głośno i obrzuciła
ich trawą. – poprosił mnie, więc się zgodziłam. Nie było żadnej niewolniczej
pracy kobiet w ciąży, czy coś w tym rodzaju.
- Byłaś cały dzień w lochach…
- Wśród oparów!
- Bez jedzenia!
- Hej, przez przesady. Jedliśmy obiad – zaprzeczyła
i szybko urwała. Obserwowała jak obaj marszczą czoła, a ich brwi unoszą się ku
górze, w niemym zdumieniu. Jak zwykle powiedziała za dużo! Severus miał rację –
Gryfoni nie potrafią trzymać języka za zębami.
- Zamówił dla was obiad? – zapytał powoli Harry, nie
odrywając od niej wzroku.
- Eh, jaki tam obiad. Właściwie to zwykłe przekąski…
tylko smaku narobiły i wcale się nie najadłam! – mruknęła i szybko wstała z
ziemi, otrzepując się z trawy. – wracajmy do szkoły, robi się zimno.
Chłopcy
spojrzeli po sobie, ale posłusznie wstali. Ron zdjął kurtkę i zarzucił ją na
ramiona Hermiony. Nikt nic już nie powiedział. Wrócili w ciszy do szkoły,
jednak wiedziała, że poważna rozmowa dopiero przed nimi.
W
poniedziałek rano zeszła na śniadanie. Usiadła obok Ginny i wyciągnęła z torby
książkę od eliksirów. Nalała sobie mocnej kawy, oparła głowę na ręce i zaczęła
czytać. Nie skończyła nawet strony, gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
- Granger, możemy pogadać?
Draco
uśmiechnął się rozbrajająco. Chłopak miał naprawdę ładny uśmiech i doskonale
wiedział, jak zrobić z niego użytek. Hermiona westchnęła, ale skinęła
posłusznie głową i wstała z ławki. Ginny podsunęła jej bez słowa tosta z
dżemem.
- Dzięki – powiedziała z wdzięcznością. Przez
Malfoy’a nie zjadła nawet śniadania. – Co się stało?
- Odprowadzę cię na zielarstwo, co ty na to?
- Niech
będzie.
Draco, jak zwykle, wziął od niej torbę, którą powiesił
sobie na ramieniu. Złapał Hermionę za rękę i pociągnął łagodnie za sobą.
Poddała się od razu. Wychodząc z Wielkiej Sali, minęli się ze Snape’m, który
uniósł prawą brew na ich widok.
- Dzień dobry, panie profesorze – powiedzieli
chórem, po czym parsknęli śmiechem. Severus minął ich bez słowa, na co Malfoy
wzruszył ramionami.
Wyszli
ze szkoły. Na dworze było jeszcze chłodno, przyjemnie. Przez chwilę panowało
milczenie, które w końcu przerwał Draco.
- Nie powinnaś nosić tylu książek. To nie zdrowe –
poprawił sobie torbę, która zaczęła wpijać się w ramię.
- Ginny mówi to samo… i zmusza Harry’ego lub Rona do
ich noszenia– uśmiechnęła się lekko.
- Im to akurat dobrze zrobi.
W
oddali było widać jezioro i drzewo, pod którym wczoraj siedziała. Hermiona
ścisnęła mocniej dłoń Dracona. Możliwe, że niedługo będą musieli pożegnać się
na zawsze. Wbrew temu, co twierdzi Severus, dalej obawiała się o jego życie.
- Posłuchaj Hermiono, Czarny Pan…
- Dlaczego wszyscy Śmierciożecy mówią do niego per
„Czarny Pan”? Przecież to idiotyczne…
- Wolałabyś, abym mówił „Ten, którego imienia nie
wolno wymawiać” lub „Sama wiesz kto”? To jest dopiero idiotyczne – mruknął,
kręcąc głową.
- Mógłbyś mówić po prostu „Voldemort”.
Malfoy
przyjrzał się jej dłużej, jakby próbował rozszyfrować, o czym myśli. W końcu
przeczesał włosy palcami.
- Zostanę jednak przy „Czarnym Panu”, jeżeli
pozwolisz.
- Jasne – wzruszyła ramionami – ale pamiętaj, że
strach przed imieniem, zwiększa strach przed tym, kto je nosi. Dumbledore
zawsze to powtarza.
Draco
prychnął cicho.
- On nie musi stawać przed jego obliczem, co
najmniej dwa razy w miesiącu i patrzeć jak torturuje za najlżejsze przewinienie
– odparł gorzko i zatrzymał się. Kopnął kamień, który miał pod nogami –
najwyraźniej nie chciał spojrzeć jej w oczy.
- Draco, wiem, przepraszam. Jestem głupia –
uśmiechnęła się smutno – Nazywaj go jak chcesz.
Hermiona
puściła jego rękę, ale w zamiast tego przytuliła do siebie. Malfoy przez chwilę
stał niewzruszenie, po czym niepewnie ją objął. Znajdowali się w uścisku
dłużej, niż musieli. Było im razem dobrze, bezpiecznie. W końcu Hermiona
odsunęła się.
- Chciałeś coś powiedzieć, ale ci przerwałam… -
przypomniała mu łagodnie. Chłopak szybko podchwycił temat, bo już po chwili
kontynuował.
- Tak, tak. Czarny Pan trochę się niecierpliwi. Dużo
czasu minęło, odkąd powiedziałem mu coś z pogranicza Pottera.
Hermiona
zagryzła wargę i powoli kiwnęła głową. Miał rację, musiała mu przekazać coś, co
przyda się Voldemortowi, ale nie zaszkodzi Harry’emu. Nie rozmawiała jeszcze na
ten temat z Severusem i nie miała pojęcia, co może powiedzieć, a czego nie.
- Kiedy cię wezwie?
- Myślę, że do końca tego tygodnia, powinno odbyć
się jakieś zebranie – za długo był spokój – mruknął ponuro, a ogniki w jego
oczach znikły. Nagle zrobiło jej się przykro, że Draco musi przez to wszystko
przechodzić.
- W takim razie, jeszcze dzisiaj ci coś podrzucę!
Wymyślę jakieś bezpieczną półprawdę, którą podasz dalej.
- Super, dziękuję – złapał ją niepewnie za rękę –
Lepiej chodźmy już na to zielarstwo. Pewnie nie chcesz się spóźnić.
Hermiona
szturchnęła go, ale ruszyli w stronę cieplarni numer sześć. Między nimi
panowała cisza, każde z nich pogrążone było we własnych rozmyślaniach. Będzie
musiała jeszcze dzisiaj zobaczyć się z Severusem. Nie miała zielonego pojęcia,
co przekazać Draco dla Voldemorta. Wszystko wydawało jej się, albo bardzo
ważne, albo nic nie warte. Był to dowód na to, że nie nadawałaby się na
szpiega, ale to może i dobrze.
Równo
z dzwonkiem weszli do cieplarni. Malfoy pożegnał ją mocniejszym ściśnięciem
ręki i odszedł do Ślizgońskiej części klasy. Hermiona podeszła do Harry’ego i
Rona, którzy zrobili jej miejsce między sobą.
- Wyglądasz na przygaszoną… Malfoy znowu ci coś
nagadał? – zapytał Harry, patrząc na nią z troską.
- Skąd. Po prostu się martwię.
Tyle
wystarczyło. W dzisiejszych czasach wszyscy się czymś martwili, szczególnie
wojną. Każdy rozumiał smutek drugiego.
Podczas
lekcji, próbowała, chociaż na moment, zejść do lochów, jednak Harry i Ron
skutecznie jej to uniemożliwiali - zachowywali się jak stare kwoki i chodzili
za nią krok w krok. Dopiero, gdy wymieniła ich Ginny i powiedziała wprost, że
musi zobaczyć się z Severusem, po wielu docinkach ze strony dziewczyny, stanęła
przed drzwiami prowadzącymi do klasy Snape’a.
Hermiona
skończyła już lekcje, dlatego odczekała spokojnie, aż zadzwoni dzwonek i
uczniowie wyjdą z klasy. Dzieciaki z drugiego roku patrzyły na nią ciekawie –
była obecnie źródłem wielu plotek, jednak nie obchodziło ją to. Gdy wszyscy
wyszli z pracowni, weszła do środka i zamknęła drzwi. Severus siedział przy
biurku i opisywał fiolki z nazwiskami uczniów. Uśmiechnęła się na ten widok –
uwielbiała obserwować go przy pracy.
- Cześć – odparła, dając o sobie znać. Snape
podniósł głowę, a jego brew powędrowała ku górze, dokładnie tak samo jak rano.
Hermiona zdusiła w sobie chęć parsknięcia śmiechem i usiadła na swoim
standardowym krześle - naprzeciwko.
- Czy my się czasem nie umówiliśmy, że nie będziesz
tutaj przychodzić w tygodniu, bez powodu?
- Jest powód – mruknęła, wzruszając ramionami –
Draco.
Severus
westchnął głośno i skończył opisywać fiolki. Gdy to zrobił, jednym ruchem
różdżki odesłał je do magazynu. Następnie usiadł wygodniej i spojrzał na nią.
- Zacząłem coś podejrzewać, od momentu zobaczenia
was dzisiaj rano.
- Super, jesteś genialny. Chcesz wygłosić jeszcze
jakieś peany na temat tego, jaki jesteś boski, czy możemy załatwić to, po co tu
przyszłam?
- Może by tak grzeczniej, Granger? – warknął,
marszcząc czoło.
Była
sfrustrowana dzisiejszym dniem. Najpierw Draco, później Harry, Ron i Ginny, a
na końcu Snape. Miała prawo, by być wyprowadzoną z równowagi.
- Co on takiego znowu wymyślił? – zapytał.
- Umówiłam się z Draco, że od czasu do czasu, będę
podrzucać mu informacje o Harrym. No i miałam się z nim pokazywać w miejscach
publicznych, aby dotarła do Voldemorta wiadomość, że dalej jest mną
zainteresowany…
- CO? – Snape szerzej otworzył oczy. Hermiona
przełknęła cicho ślinę, szybko analizując cały plan w głowie. Po przemyśleniu,
dalej wydawał się znośny. Nie miał powodu do złości, w każdym razie,
teoretycznie.
- Jakiś czas temu, Malfoy powiedział mi, że jego
ojciec popadł w niełaskę i rodzice zaniechali szukania mu żony. Zaczęli mówić,
że może i dobrze by było, gdyby znowu się mną zainteresował – no wiesz, świeże
informacje, którymi można udobruchać Voldemorta.
- A ty, oczywiście, musiałaś się zgodzić? Przecież
Zakonowi chodzi o to, aby zniszczyć Malfoy’ów, zapomniałaś? – warknął,
uciskając nasadę nosa.
- Draco jest po naszej stronie. Nie możemy podburzać
mu pozycji, tylko wręcz powinniśmy ją umacniać – odpowiedziała, mrużąc oczy.
- Ale nie poprzez wystawianie ciebie na złotej tacy!
Hermiona
zacisnęła zęby i założyła ręce na piersi. Nie przyszła do niego po to, by się
kłócić, miał jej tylko pomóc!
- W takim razie, rozumiem, że mam iść do dyrektora?
- Po co? – zapytał, podnosząc głowę i marszcząc
czoło.
- Skoro wolisz wrzeszczeć, niż mi pomóc…
Severus
wstał z krzesła, uśmiechając się ironicznie. Zaczął chodzić w tę i z powrotem
po pokoju, myśląc. Hermiona nie odzywała się, spokojnie czekając. W końcu
zatrzymał się.
- Powiesz mu to, co ja zawsze mówię Czarnemu Panu.
Przekazywane informacje muszą być podobne, inaczej mogą nabrać podejrzeń, że
któryś z nas kłamie.
- Dlatego
przyszłam najpierw do ciebie, a nie do Dumbledore’a. – Snape uśmiechnął
się paskudnie.
- Powiesz mu, że Potter boi się wojny, która
nastąpi… musisz podkreślić, to, że nie wie kiedy się ona odbędzie. Przekaż, że
stał się nerwowy i lekkomyślny, że odsuwa się od przyjaciół, oraz to, że
nieomylnie wierzy w Dumbledore’a. Powinno wystarczyć.
Hermiona
uśmiechnęła się do Severusa, jednak w głębi serca zdawała sobie sprawę, że
wszystko to, o czym powiedział, poza odsuwaniem się od przyjaciół, jest prawdą.
Wydarzenia w piątej klasie i śmierć Syriusza, udowodniły mu, jak ważni są
otaczający go ludzie.
- Dziękuję, niemniej dziwne jest to, że ty, osoba
żywiąca do niego taką nienawiść, rozumiesz go tak naprawdę, całkiem dobrze.
- Nie muszę mieć dyplomu z psychologii, aby rozgryźć
Pottera.
- Wiem, wiem, Harry jest kretynem – roześmiała się i
podeszła bliżej. Stanęła na palcach i pocałowała go w policzek, w formie
podziękowania. Potem wyszła z pracowni, cicho zamykając za sobą drzwi.
Jakże ja uwielbiam Sevmione! :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, uwielbiam rozmowy Hermiony z Severusem. Ależ wplątałaś Draco w całą intrygę :p
Weny życzę ;)
Już się bałam, że porzuciłaś bloga.
OdpowiedzUsuńZnalazłam go dopiero niedawno i mi się spodobał. W kilka dni nadrobiłam całą opowieść, a nigdy nie lubiłam Sevmione :)
Twój blog jednak bardzo mnie zaciekawił. Uwielbiam go.
...
Co do treści. Mam nadzieję, że Draconowi nic się nie stanie. Nie wybaczyłabym Ci tego. Dotyczy to również Snape'a i Hermiony. Liczę na szczęśliwe zakończenie wojny.
...
Pozdrawiam gorąco,
Illuzjonistka.
NIE MA OPCJI!
OdpowiedzUsuńNie porzucę tego bloga, za długo w nim siedzę, za duża radochę mi to sprawia i nie moge sie doczekać Waszych min na końcu. Choćby dlatego bądźcie pewni, ze skończę to opiwiadnie, choćby nie wiem co! ^^
Fajnie, ze Ci sie podoba. Mam nadzieje, ze wytrwasz z bohaterami do końca :D
Pozdrawiam, Mała Miss ^^
Niezle Hermiona sobie zycie skomplikowala. Powiem Ci szczerze, ze zdecydowanie bardziej wole pare Hermiona- Severus, chociaz Hermiona- Draco tez jest niczego sobie. Bardzo smutne jest to jak oni rozmawiaja o tej wojnie- jakby Sev wiedzial, ze nie przezyja... W kazdym razie czekam na nastepna notke i jesli masz ochote to zapraszam do siebie: beznadziejnie-zakochana.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHmmm... Trafiłam tu niedawno i w kilka dni pochłonęłam całość. Jest to o tyle zaskakujące, że nie przepadam za Dramione (wolę Drarry :D ), a Sevmione wydaje mi się jakieś takie... dziwne. Niemniej jednak zaintrygował mnie tytuł i grafika bloga, więc zdecydowałam się przeczytać. Jeśli chodzi o wątek Dramione, jest on dla mnie do przełknięcia, ponieważ z kanonicznego Draco nie pozostało chyba nic. Jest zbyt dobry, zbyt miły, zbyt tolerancyjny, zbyt... nijaki. Z łatwością mogę sobie wmówić, że to nie on, tylko jakiś inny, przypadkowy chłopak. Co się tyczy Sevmione, sprawa wygląda lepiej, chociaż wydaje mi się, że trochę za szybko wprowadziłaś jakąś akcję między nimi. Wydaje mi się, że zbyt łatwo uległ. Nie zmienia to faktu, że ten wątek jest o wiele ciekawszy. Zastanawia mnie tylko, co będzie, jak dziecko się urodzi? Nie będzie miało blond włosów, ani jasnych oczu. Z biologicznego punktu widzenia, najpewniej będzie miało ciemne, kręcone włosy po Hermionie i oczy po Snape'ie. Nie ma szans, by Draco nie poddał wątpliwości swojego ojcostwa... Ale ciekawi mnie, jak to rozegrasz :D Co do poprawności językowej... Zdarzają ci się błędy, literówki, widać, w których momentach zmieniałaś zdanie i zaczynałaś formułować wypowiedź inaczej, gdyż pozostawiłaś duuużo słów ze swoich wcześniejszych przemyśleń. Mam nadzieję, że rozumiesz, o czym mówię :P Oprócz tego, masz problem z nazwiskami. Np. Piszesz "Malfoy'a", a powinno być "Malfoya", ponieważ ostatnia litera jego nazwiska występuje zarówno w wymowie, jak i w piśmie. Co innego, jeśli mówimy o Dumbledore'rze. W mowie, ostatnia litera nazwiska to "r", zaś w piśmie, to "e", dlatego musimy dać apostrof. :)
OdpowiedzUsuńTo chyba na tyle :P Czekam na kolejny rozdział!
Vixy
Witaj,Twoje opowiadanie jest extra! W dwa dni przeczytalam cale.Kiedy dodasz kolejny rozdzial? Ewa.
OdpowiedzUsuńNo i pięknie! :D ON CIĘ WYKORZYSTUJE!!! taaa, chyba seksualnie... czekaj, co? o.O Co ja gadam? :O To chyba to chorwackie słońce mi się na mózg rzuca... ;-; -.- ;-;
OdpowiedzUsuńPrzyczepiłabym się do tego fragmentu o ateistach... W sumie to twoja interpretacja, ale... J. K. Rowling jest chrześcijanką, a w HP jest dużo przesłanek odnoszących się do Boga, religii, więc tu bym polemizowała, ale to jest tylko i wyłącznie twój wybór, więc nie będę się wtrącać.
Nie jestem w stanie ci tu zbyt dużo napisać, ale jest super, naprawdę :)
Dyplom z psychologii... Jak zostanę psychologiem to może... ech, dobra, marzenia xD
Pozdrawiam i życzę weny
always