18 czerwca, 2014

Rozdział L "Będę taką Mistrzynią Eliksirów, że aż ci w pięty pójdzie!"



Aut:
Wreszcie zaczęły się wakacje, więc w tym tygodniu miałam czas i przysiadłam nad rozdziałem. Przyśpieszyłam nieco akcję, ale wydaje mi się, że to dobrze. W najbliższych rozdziałach możecie spodziewać się... no nie będę zdradzać, ale z pewnością będzie się działo xd 
Mam nadzieję, że wszystko się spodoba ^^
             
           Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Był czwartek wieczór i większość siódmoklasistów uczyła się, tak więc w Salonie panował względny spokój. Rozejrzała się uważniej w poszukiwaniu przyjaciół i dopiero po chwili ich dostrzegła, ponieważ nie siedzieli na swoim stałym miejscu, tylko na szerokim parapecie... to znaczy Ginny leżała rozłożona na oknie, a chłopcy siedzieli na dywanie z nosem w książkach.
- Cześć wszystkim! - odparła wesoło, podchodząc bliżej. Ron odburknął coś markotnie, a Harry skinął jej głową na powitanie, nie podnosząc wzroku. Tylko Ginny odrzuciła zeszyt i zeskoczyła z parapetu.
- Już myślałam, że zapomniałaś gdzie znajduje się nasza Wieża. Od wieków cię tu nie było! - zawołała z udawanym wyrzutem, trochę za głośno, bo zaraz rozległy się oburzone głosy, że przez nią nie można się skupić. Hermiona zachichotała cicho, widząc jak przyjaciółka przewraca oczami.
- Może chodźmy do twojego dormitorium? Będziemy mogły w spokoju porozmawiać, bo muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- Jasne, chyba jest puste – Ginny zgodziła się i zgarnęła swoją szkolną torbę. Pocałowała przelotnie Harry'ego, który słysząc ich konspiracyjne szepty, zaciekawiony podniósł głowę.
- Ucz się, ucz. Zobaczymy się później - powiedziała Hermiona i pomachała chłopcom na pożegnanie.
            Ruszyła za Ginny do sypialni. Wspięła się po schodach i weszła do drugiego pokoju po prawej. Dormitorium faktycznie okazało się być puste.
- Co się dzieje? - usłyszała pytanie. Ginny usiadła po turecku na swoim łóżku i patrzyła na nią podekscytowana.
- Rozmawiałam ostatnio z Severusem... i doszliśmy do wniosku, że chcemy, abyś została matką chrzestną Aleksandra - Hermiona usiadła na krześle, uprzednio zdejmując z niego ubrania.
Nie była pewna, czy mówienie jej o wszystkim, jest dobrym pomysłem. Ginny jest przekonana, że to Draco jest ojcem, a nie Severus. Toleruje go jako mężczyznę, ale czy jako ojca również? Może poczuje się dotknięta tym, że nie powiedziała jej prawy od razu? W końcu są przyjaciółkami.
- Naprawdę? Obydwoje tego chcecie?
- Tak - mruknęła szczerze i nieśmiało się uśmiechnęła. - Zgadzasz się?
- Oczywiście, że tak! Jestem zaszczycona! - roześmiała się głośno i podbiegła ją przytulić. Gdy ochłonęła, zmarszczyła lekko czoło - Nie powinnaś tej decyzji podjąć z Malfoyem, a nie ze Snape'em?
            Hermiona skrzywiła się.
- To jest właśnie ta sprawa, o której chcę z tobą porozmawiać… widzisz… Draco... on nie jest ojcem Aleksandra.
- Nie rozumiem – przyznała, kręcąc głową. Usiadła wygodniej na łóżku, zagryzając wargę.
- Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, jako pierwszego powiadomiłam Severusa. Byłam pewna, że to jego dziecko  – zaczęła niepewnie opowiadać – trochę się wściekł, to znaczy, myślałam, że będzie o wiele gorzej, wiesz jaki on wybuchowy.
- Wiem – zgodziła się Ginny z lekkim uśmiechem.
- Zaczął mówić, że go wrabiam i to z pewnością nie jest jego dziecko… zresztą, trudno mu się dziwić. W każdym razie, zapewniłam go, że nikomu nie powiem prawdy. Po prostu rozpowiem, że ojcem jest Draco i wszyscy w to uwierzą, w końcu nie tak dawno temu z nim byłam. No i Severus się zgodził. Gdy obydwoje ochłonęliśmy, zobaczyliśmy plusy tego planu. Mianowicie, gdyby Voldemort dowiedział się o moim związku ze Snape’em… no, to oznaczałoby koniec jego kariery szpiega.
- A Malfoy nie ma o niczym pojęcia… - wyszeptała, opuszczając wzrok. Hermiona przytaknęła, czekając na jakąś żywszą reakcję z jej strony. – Zamierzacie mu powiedzieć? Kiedyś, gdy już będzie po wszystkim?
- Nie… widzisz, mamy pewien plan, ale żeby wypalił, Draco musi wierzyć, że Aleksander jest jego synem.
- Bawicie się nim. Tak nie można, Hermiono. Spodziewałabym się tego po Snape’ie, ale nie po tobie. On się kiedyś dowie i będzie mieć pełne prawo, by przestać ci ufać.
            Hermiona wstała z krzesła i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. A więc jednak Severus miał rację. Nie powinna była jej mówić.
- Nie rozumiesz, że jeżeli ludzie dowiedzą się, że to nie Draco jest ojcem, mój syn będzie w niebezpieczeństwie?
- Nie masz mówić wszystkim, wystarczy, że powiesz Malfoy’owi! Czy ty w ogóle kiedyś coś do niego czułaś?
- Jak możesz!
- Nie udawaj takiej pokrzywdzonej, Hermiono! Nigdy nie krytykowałam twojego związku ze Snape’em, ale wcześniej nie zachowywałaś się w ten sposób. On cię zmienił.
            Ginny wstała z łóżka i skrzywiła się. Nie chciała krzywdzić jej słowami, ale okłamywanie Draco nie było w porządku.
- Powiesz mu? –  Hermiona zapytała niepewnie, drapiąc się po szyi.
- Nie. To twoja sprawa, ale zobaczysz, kiedyś pożałujesz swojej decyzji.
- Bardzo możliwe… ale to na razie jedyne wyjście.
            Hermiona jeszcze przez moment stała, patrząc na przyjaciółkę. Było jej przykro, że Ginny nie zrozumiała. Tu nie chodziło o Draco, tylko o Aleksa. Gdy żadna już nic nie powiedziała, odwróciła się napięcie i wyszła z Dormitorium.

            Czas do Owutemów skrócił się maksymalnie. Nie wiadomo kiedy nastał czerwiec, a wraz z nim egzaminy. Hermiona siedziała praktycznie dzień i noc z nosem w książkach, podobnie zresztą jak inni wszyscy Gryfoni. Pani Pomfrey miała pełne ręce roboty – codziennie przychodziła do niej przynajmniej jedna osoba, prosząc o eliksir uspokajający. Siódmoklasiści przywykli do tego, że w Pokoju Wspólnym co rusz wybuchały awantury o nic. Nauczyciele przestali im zadawać do domu, aby mieli czas na powtórki, zresztą, to samo robili na lekcjach.
- Wystarczy już tego uczenia – oznajmił w końcu Severus i wyjął Hermionie książkę z ręki. Prychnęła oburzona, podrywając głowę do góry.
- Oddaj mi ją natychmiast! Jutro mam pierwszy egzamin! – wyciągnęła ponaglająco rękę w jego kierunku.
- Wiem – odparł spokojnie i odłożył książkę na stół, ale tak, aby Hermiona jej nie dosięgnęła – jutro masz test z zaklęć, który zdasz śpiewająco, nawet bez przygotowania. Szczerze powiedziawszy, to trochę się dziwie, że postawiłaś na eliksiry, a nie na zaklęcia, bo to do nich masz prawdziwy talent.
- Będę taką Mistrzynią Eliksirów, że aż ci w pięty pójdzie! – warknęła, zakładając ręce na piersi – oddaj mi tę książkę, Severusie!
- Nie. Twój mózg musi odpocząć, bo się przegrzeje.
- Ty…! - zaczęła, ale przerwał jej.
- Ile razy tylko w tym tygodniu byłaś w Skrzydle Szpitalnym?
- Trzy – mruknęła pod nosem, tłumiąc w sobie ochotę na pokazanie mu języka.
            Severus wykrzywił usta w lekkim grymasie i poprawił się w fotelu, przymykając oczy. Był zmęczony. Czarny Pan organizował zebrania coraz częściej, Dumbledore kazał mu prowadzić treningi dla głąbów i wymyślać plany wojenne. Do tego Hermiona przychodziła co wieczór na powtórki z eliksirów. Marzył, aby skończyły się już przynajmniej Owutemy, bo o wojnie nie miał co marzyć.
- Co będzie, jeżeli naprawdę wszystko źle napiszę? – zapytała, przerywając błogie milczenie.
- Wspominałaś coś ostatnio, że nie zależy ci na testach, tylko na przeżyciu wojny. To  było całkiem niezłe rozumowanie.
- Severusie… - jęknęła, szturchając go nogą.
            Snape westchnął głośno i otworzył oczy. Widząc Hermionę siedzącą na fotelu,  prawie obgryzającą paznokcie ze stresu, ledwie powstrzymał się od uśmiechu.
- Jesteś zestresowana, to normalne, chociaż kto jak kto, ale ty akurat nie powinnaś się o nic martwić. Uczyłaś się przez całe siedem lat, czego nie można powiedzieć o Potterze, czy Weasley’u. Oni to mają powód do stresu.
- Na pewno zdadzą! – zawołała gorliwie, zaciskając pięści, aby nie męczyć więcej paznokci.
- Skoro tak sadzisz, to ty nie masz powodu do stresu – powiedział znudzony.
            Hermiona nie odpowiedziała. Wiedziała, że jest całkiem nieźle przygotowana, co nie zmieniało faktu, że bała się, szczególnie eliksirów. Egzaminatorzy mogą jej zadać jakiekolwiek pytanie, o jakikolwiek eliksir, który, albo ważyli w klasie, albo tylko omawiali w teorii.
- Idź już lepiej do siebie. Robi się późno, a musisz się wyspać – stwierdził w końcu Severus, wstając. Przeciągnął się niczym kot i spojrzał na nią wyczekująco.
- Wiem, że jesteś przeciwny zostawaniu na noc w tygodniu… ale mógłbyś zrobić wyjątek? Tylko dzisiaj? – poprosiła, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na torsie. Severus przyglądał jej się przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym wypuścił powietrze.
- Tylko dzisiaj – zagroził, łapiąc ją za rękę. Hermiona roześmiała się wesoło i stanęła na palcach, aby pocałować go w policzek, jednak Severus odwrócił głowę tak, że trafiła na jego usta. Wziął ją pod brodę, aby mieć lepszy dostęp, a drugą ręką przyciągnął ją łagodnie do siebie. Nie opierała się. Szybkimi ruchami, zaczęła rozpinać mu koszulę, która moment później wylądowała na ziemi. Objęła go za szyję, wsadzając mu rękę we włosy. Ich pocałunki robiły się coraz bardziej namiętne. W końcu zaczęli dyszeć i szybciej oddychać.
- Mieliśmy iść spać… - Severus oderwał się od niej i spojrzał znacząco na koszulę pod ich nogami. Hermiona zarumieniła się mocno.
- Spać… oczywiście, tak – mruknęła i pocałowała go ostatni raz, po czym skierowała się do łazienki, aby wziąć szybki i bardzo zimny prysznic.

            Hermiona w towarzystwie Harry’ego i Rona zeszła na śniadanie. W Wielkiej Sali panowała względna cisza i większość miała miny dość nietęgie. Cała trójka zajęła miejsca obok siebie, jednak żadne z nich nie było głodne. Piętnaście minut przed końcem śniadania, Dumbledore wstał, uśmiechając się szeroko.
- Moi drodzy uczniowie! Mówię to do wszystkich, ale w szczególności do siódmoklasistów. Za moment przystąpicie do egzaminów teoretycznych, a popołudniu praktycznych. Nie stresujcie się, jestem pewien, że wszystkim pójdzie wybitnie – dyrektor umilkł na moment, chichocząc z własnego żartu, jednak profesor McGonagall odchrząknęła znacząco, sprowadzając go na ziemię -  Tak, tak. Życzę wam ja oraz całe grono pedagogiczne, powodzenia!
            Dumbledore usiadł z powrotem, a po Wielkiej Sali rozległy się niemrawe oklaski. Wszyscy za bardzo się stresowali, aby wykrzesać z siebie więcej entuzjazmu.
- Chyba powinniśmy już iść – odezwał się w końcu Ron i podnosząc się z ławki, jednak w tym samym momencie, podeszli do nich Luna i Draco.
- Cześć – rzuciła rozmarzonym głosem, całkowicie nie przejmując się towarzystwem Ślizgona u boku. – Harry, Ronie i Hermiono, ja również chciałam życzyć wam powodzenia, pomimo tego, że możemy nie przeżyć wojny,  co sprawi, że egzaminy będą wtedy całkowicie nieistotne.
            Uśmiechnęła się delikatnie i pomachała głową, na tyle mocno, że rzodkiewki, które robiły za kolczyki, zafalowały. Malfoy gapił się na nią w osłupieniu, nie wiedząc, czy wypada się roześmiać, czy lepiej przemilczeć tę przemowę. Luna jakby dopiero teraz go dostrzegła, bo zwróciła się gwałtownie w jego stronę.
- Tobie również życzę powodzenia, chociaż twój ojciec krytykuje pismo wydawane przez mojego tatę.
- Yyy… - Draco dostrzegł cebulę w jej ręce i całkowicie stracił wątek. Dopiero, gdy Hermiona kopnęła go mocno w kostkę, oprzytomniał – Dzięki. Hermiono?
- Już idę – mruknęła, parskając śmiechem. Pomachała chłopakom na pożegnanie i wyszła z Malfoyem z Sali.
- Co to, na gacie Merlina, było? – zapytał, gdy byli pewni, że nikt ich nie słyszy.
- Nie co, tylko kto. Luna Lovegood.
- No tak, bo to wiele wyjaśnia – zakpił, stając pod ścianą. Za dwadzieścia minut pojawi się komisja egzaminacyjna, a Wielką Salę przerobią w ogromną klasę. Mieli tylko kilkanaście minut do rozpoczęcia się egzaminu z zaklęć.
- Uwierz, Draco. To wyjaśnia wszystko.
            Chłopak wzruszył ramionami i poprawił szatę. Hermiona odrobinę zazdrościła mu tej pewności siebie, chociaż podejrzewała, że była to bardziej wyuczona obojętność, niż faktyczny brak okazywania uczuć. Malfoy mógł być nie wiadomo jak podobny do Severusa, jednak nim nie był. Tylko Snape potrafi przybierać maskę obojętności w każdej sytuacji.

            - Hermiona Granger – wysoki czarodziej wystawił głowę z pracowni eliksirów, zapraszając ją tym samym do środka.
            Został jej ostatni egzamin. Najgorszy ze wszystkich. Co do innych testów, była całkowicie pewna, że zdała i to jeszcze na wysoki stopień, ale nie w tym przypadku. Teoria, która odbyła się rano, okazała się łatwa, potwierdził to nawet Harry, któremu eliksiry wiecznie sprawiają kłopot. Jednak praktyka… to zupełnie inna bajka. Tutaj może zdarzyć się wszystko.
            Hermiona odetchnęła głębiej i weszła do klasy przez uchylone drzwi. Nie zdziwiła się specjalnie, gdy zobaczyła Severusa. Spodziewała się tego, ale jego obecność, ukoiła zszargane nerwy. Nauczyciele uczący danego przedmiotu, byli obecni na testach praktycznych, aby obserwować egzamin, ale nie mogli się odzywać lub pomagać. Zdziwił ją natomiast widok Marcela. Stał tuż obok Snape’a, który nie wyglądał na zachwyconego swoim towarzystwem. Czyżby zwykły ksiądz, z zapomnianej przez Boga wsi z Polski, był na tyle poważanym magiem w Anglii, aby egzaminować na Owutemach?
- Uczył samego Severusa… On nie zadowoliłby się zwykłym Mistrzem Eliksirów. Na pewno jest najlepszy – pomyślała, kiwając mu głową na powitanie. Odpowiedział tym samym i uśmiechnął się pocieszająco. Snape westchnął znudzony.
- Możemy zaczynać, panno Granger? – zapytał ten sam wysoki czarodziej, który wywołał ją z korytarza.
- Tak, proszę pana. Jestem gotowa – przytaknęła, zagryzając wargę ze zdenerwowania.
- Pierwsze zadanie jest proste. Musi pani rozpoznać te dziesięć eliksirów i krótko je opisać.
            Mężczyzna wskazał na stół przed sobą, na którym znajdowało się dziesięć małych kociołków, a w każdym z nich bulgotał cicho wywar. Hermiona podeszła bliżej i zajrzała do pierwszego. Widząc unoszące się leniwie spirale i przejrzystą barwę, niemal się uśmiechnęła.
- To jest Amortencja, najsilniejszy eliksir miłosny… - zaczęła mówić, ale wspomnieniami powróciła do jednych z pierwszych dodatkowych lekcji z Severusem. Opisywała własne uczucia, które przeżywała po wypiciu eliksiru. Bijące serce, spocone dłonie, wieczny rumieniec i przyśpieszony oddech. To wszystko odczuwała, patrząc na mężczyznę, który stał cztery metry od niej i uparcie patrzył wszędzie, tylko nie na nią. 
            Resztę wywarów powiedziała również perfekcyjnie, z czego była dumna. Stres, który trwał przez całe egzaminy, wreszcie ją opuścił. Mogła spokojnie odetchnąć.
- Dobrze, przejdźmy dalej. Ma pani godzinę, aby uwarzyć bazę do dowolnej trucizny.
            Hermiona zaczęła się zastanawiać. Nie mogła uwarzyć zwykłej trującej mikstury, bo z pewnością nie dostałaby „Wybitnego”, a przecież to na tym jej zależało najbardziej. Zaczęła rozglądać się po sali, w poszukiwaniu podpowiedzi. Wzrok prześlizgiwał jej się po słoikach z różnymi substancjami, stojącymi na półce i doznała olśnienia. Niemal słyszała głos Severusa w swojej głowie – „Jest to wyjątkowo silna trucizna, stosowana w dawnych czasach, na różnego rodzaju torturach. Kropla, może wybić pół szkoły i w dodatku jest bezzapachowa, niemal niewykrywalna. Powoduje trwałe uszkodzenia w mózgu, aż w końcu delikwent umiera w męczarniach. Śmierć jest dla niego wybawieniem.”
- Zdecydowała pani, co chce uwarzyć? – zapytała obojętnie kobieta, która do tej pory ani razu się nie odezwała.
- Zrobię bazę do Kropli Zagłady.
            Marcel spojrzał z niedowierzaniem na Severusa, który uśmiechnął się kpiąco. Powiedział coś do niego, który pokiwał słabo głową. To ją upewniło, że dobrze wybrała. Jeżeli tylko uda jej się zrobić bazę, najwyższą ocenę ma z pewnością w kieszeni.

            Godzinę później, Marcel oraz reszta egzaminatorów podeszła do kociołka Hermiony. Milcząca kobieta zamieszała chochlą, a wysoki mężczyzna pochylił się, aby go powąchać. Potem oddalili się, aby przedyskutować eliksir. Hermiona natomiast spojrzała na Severusa, który dopiero teraz podszedł, aby sprawdzić wyniki jej pracy. Wystarczyło mu jedno szybkie spojrzenie, aby wiedzieć, że gdyby go ukończyła, mogłaby zadać śmierć wielu osobom.
- Panno Granger, jako przewodniczący komisji – odezwał się w końcu Marcel - gratuluję wspaniałej pracy, jaką pani dzisiaj wykonała. Jesteśmy pod wrażeniem pani umiejętności, dlatego z czystym sumieniem, daję „Wybitny”. Profesorze Snape, powinien być pan dumny z pracy swojej uczennicy. Z pewnością dokona wielkich odkryć w dziedzinie eliksirów.
             Hermiona, cała rozpromieniona, podziękowała i wyszła z klasy. Egzaminy wreszcie się skończyły i miała parę dni wolnego do zakończenia roku. Podczas zasłużonego i długo wyczekiwanego czasu wolnego, Hermiona zamierzała o niczym nie myśleć – ani o wojnie, ani o wynikach z Owutemów, po prostu, chciała psychicznie odpocząć.
            Na korytarzu spotkała Harry’ego i Rona, którzy dalej czekali na swoją kolej. Życzyła im kolejny raz powodzenia i pocieszyła, że w rzeczywistości nie było tak strasznie, jak mogłoby się wydawać. Chyba jej nie uwierzyli, bo Ron zrobił się jeszcze bardziej zielony niż dotychczas. Nie miało to już jednak żadnego znaczenia. Ukończyła rok w Hogwarcie, najlepiej jak tylko mogła w zaistniałej sytuacji: związała się ze swoim nauczycielem, zaszła w ciążę i przeżyła śmierć rodziców, ale nie załamała się. Żyła dalej i z każdym dniem miało być lepiej. 

7 komentarzy:

  1. Rozdzial-ciasteczko.Super.Daj szybko kolejny,prosze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny!
    Ale skoro jest tak pięknej to znając życie coś sie spieprzy ;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Reakcja Ginny...ciekawe co zrobi,mam nadzieje ze nic glupiego. Co dalej,kiedy spodziewac sie kolejnego rozdzialu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ginny w pierwszej kolejności jest przyjaciółką Hermiony... nie zapominaj o tym ;D
      Co do rozdziału, to myślę, że początek przyszłego tygodnia, bo już zaczęłam go pisać i całkiem nieźle mi idzie. Teraz, gdy zaczęły się wakacje, notki będą o wiele bardziej regularne ^^
      Pozdrawiam, Mała Miss

      Usuń
  4. Jeeej, świetny rozdział! Zachowanie Ginny całkiem racjonalne, ale wierzę, że jednak między nią a Hermioną będzie w porządku.
    Severus, Severus, Severus, brak mi słów ♥ *.*
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie, że Owutemy poszły Hermionie dobrze. Mimo tego wszystkiego, co się stało, potrafiła sobie poradzić.
    Jestem ciekawa, co masz dalej w planach :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że to nie potrwa długo.
    Pozdrawiam, Illuzjonistka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Heeej! :*
    Stęskniłam się :(
    Przepraszam, że dopiero dziś. To okropne, więcej zajęć mam w wakacje niż w roku szkolnym. Gdzie tu sprawiedliwość?! :O
    Kurczę. Ginny... Hm. W sumie dobra z niej przyjaciółka i jednocześnie szczera dziewczyna. To dobrze, że rozumie Hermionę, mimo tego, iż nie popiera jej decyzji.
    Haha OMG xD
    "Uwierz, Draco, to wyjaśnia wszystko" xD Takie to... oczywiste xD ♥
    Brawo, Hermiona! :D Brawo! Wybitny z eliksirów... Ożesz ty! :O
    No nic. Jadę dalej :D
    always

    OdpowiedzUsuń

Obserwuję Nie Spamuję