Rozdział wstawiam późno, ale miał być w poniedziałek, więc jest. Wyszedł mi trochę ckliwie i smutno... no ale i takie muszą być notki, nie? ;D
Dodałam nową muzykę, która według mnie całkiem nieźle pasuje do rozdziału. Posłuchajcie sobie.
No i oczywiście zapraszam do czytania, komentowania i udostępniania! ^^
Hermiona Granger obudziła się bardzo wcześnie rano.
Od razu otworzyła oczy i wstała z łóżka. Otworzyła okno, a chłodne, ranne
powietrze owiało ją, całkowicie wybudzając ze snu. Dzisiaj, po śniadaniu miała
opuścić Hogwart na zawsze. Zakończy magiczną edukację. Możliwe było, że w
przyszłości pójdzie na studia, ale na pewno nie teraz. Zbliżała się wojna, a co
ważniejsze termin porodu. Już tak bardzo niedługo, zmieni się wszystko.
Pamiętała,
jak pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Wszystko wydawało jej się takie
ogromne. Szkoła stanowiła dla niej ucieleśnienie marzeń – od dłuższego czasu
podejrzewała, że zwykły, szary świat mugoli nie jest do końca dla niej.
Niestety, nie wszystko okazało się być takie różowe, jak z początku sądziła, że
będzie. Nie potrafiła odnaleźć się wśród rówieśników, więc chowała się za
książkami. Jedenastoletnie dzieci nie rozumiały jej zapału do nauki, wyśmiewały
i pozostawiły samą sobie. Pierwsze tygodnie w Hogwarcie były na prawdę ciężkie.
Dopiero z czasem poznała bliżej Harry’ego i Rona, a przygoda z górskim trollem,
otworzyła całej trójce oczy. Stali się przyjaciółmi, na dobre i na złe. Zabawne
było to, że z Ronem kłóciła się niemal cały czas, a z Harrym mogła porozmawiać,
jednak, gdy przychodziło co do czego, oddałaby za nich życie. Udowodniła to
zresztą wiele razy.
Ich
przyjaźń została poddana próbie na szóstym roku, gdy zaczęła spotykać się z Draconem.
Z początku nie mogli zrozumieć, co w nim widzi – właściwie to do teraz się
zastanawiają. Uważali, że Malfoy jest zły i koniec. Hermiona jednak zobaczyła w
nim coś więcej, coś wartego ocalenia. Bardzo szybko się w nim zakochała, ale
zeszli się dopiero miesiąc przed końcem roku. Wakacje były próbą ich związku,
którą przeszli zwycięsko.
Aczkolwiek
walory życia odkryła dopiero przy Severusie. Hogwart nabrał dla niej całkiem
innego wymiaru, wszystko się zmieniło. Całe swoje życie życie postawiła na
jedną kartę, lecz nie żałowała.
W
końcu zamknęła okno i poszła do łazienki. Stanęła przed lustrem i przyjrzała
się sobie krytycznie. Nie zmieniła się specjalnie od zeszłego roku, pomimo
tego, w swoich oczach dostrzegła dorosłość.
- Ciekawe jak będę wyglądać po wojnie… o ile ją
przeżyję – wyszeptała i związała włosy w luźny, koński ogon.
Po
raz ostatni założyła na siebie szkolną szatę. Gdy ją zdejmie w pociągu, aby przebrać
się w mugolskie ubrania, przestanie być dzieckiem, a stanie się dorosłą osobą.
Będzie podejmować własne decyzje, samodzielnie za siebie odpowiadać. Z jednej
strony to była nieco przerażająca perspektywa, ale z drugiej, nie mogła się
doczekać.
Ale
czy naprawdę tak wiele się zmieni? Na wakacje jedzie do Nory, tak jak zawsze.
Spokojnie będzie mogła udawać, że w przyszłym roku, ponownie czeka ją Hogwart,
brak jakiejkolwiek odpowiedzialności. Pomimo tego, że zakończy dziecięcy etap w
swoim życiu i tak nie będzie mogła powiedzieć na głos o pewnych sprawach.
Severus na zawsze pozostanie „profesorem Snape’em”, a Aleksander synem Draco.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo – powiedziała
cicho, zaciskając pięści.
Ostatni
raz rozejrzała się po swoim nowym – starym pokoju. Ubrania i książki zostały
spakowane do kufra, a łóżko pościelone. Już nigdy nie miała tutaj powrócić.
Hermiona zagryzła wargę, czując, że zaraz się rozklei. Nie chciała płakać,
wiedziała jednak, że takiego dnia jak dzisiaj, będą robić to wszyscy. Ci,
którzy byli lepiej poinformowani będą płakać, bo mają świadomość, że mogą już
nigdy nie zobaczyć przyjaciół – w końcu szykowała się wojna. Inni będą szlochać
za utraconą niewinnością i dzieciństwem. Jeszcze inni po prostu za nauczycielami,
duchami i szkołą – takich będzie zdecydowanie najwięcej.
- Weź się w garść, Hermiono! – rozkazała sobie,
unosząc wysoko głowę do góry. Potem wyszła z pokoju, zamykając cicho drzwi.
Wielka
Sala wypełniona była po brzegi roześmianymi uczniami, biegającymi od stołu do
stołu. Niby dzień jak co dzień, jednak w powietrzu wyczuwało się to napięcie –
zbliżające wakacje.
Hermiona
usiadła obok Harry’ego i Rona. Pomimo tego, że wstała wcześnie rano, nim zeszła
na śniadanie, zrobiła się całkiem późna godzina. Chłopcy kończyli właśnie
owsiankę i dyskutowali z Ginny, która siedziała naprzeciwko nich, o Quidditchu.
- Smacznego – rzuciła na przywitanie i zabrała się
za robienie tosta z dżemem.
- Ginny, Harpie z Holyhead nie zdobędą w tym roku
mistrzostwa – zawołał rozdrażniony Harry, spoglądając z pode łba na swoją
dziewczynę.
- Zobaczymy – zaperzyła się, po czym zwróciła się do
Hermiony – jak czujesz się ze świadomością, że ukończenia szkoły?
- Niepewnie. Z jednej strony…
- Daj spokój! Przecież każdy się cieszy z wakacji! –
przerwał jej Ron i wepchał sobie całą parówkę do buzi. Obie spojrzały na niego
z niesmakiem.
- Jesteś obleśny – stwierdziły zgodnie, parskając
śmiechem.
Severus
Snape nie był w dobrym nastroju, co było tylko trochę dziwne. Po pierwsze, on
zawsze miał zły humor, niezależnie od sytuacji. Po drugie zaczynały się
wakacje, co oznaczało wyjazd rozwydrzonych dzieciaków. Ten fakt powinien dobrze
na niego wypływać, jednak tak nie było. Koniec roku oznaczał również wyjazd
Hermiony, a tego nie chciał. Nawet nie zauważył, kiedy zaczęło mu na niej
zależeć. Z początku była to tylko irytująca dziewucha, bawiąca się w Pannę –
Wiem – To – Wszystko, aczkolwiek z czasem wszystko uległo zmianie. Powoli
przebijała się przez jego mury obronne, aż dotarła do serca i zajęła je, nie
zostawiając miejsca na odrzucenie.
- Co teraz? – zapytał Marcel, siedzący obok.
Spokojnie rozglądał się po Sali, ale w gruncie rzeczy nie odrywał spojrzenia od
stołu Gryffindoru.
- Nie wiem jak ty, ale ja skończę śniadanie –
mruknął, sięgając po kawę.
- Nie o to pytałem.
- Wiem – warknął.
- Pozwolisz jej odejść? Tak po prostu?
Severus
rzucił Marcelowi nieprzyjemne spojrzenie, jednak starszy czarodziej nawet nie
zareagował. Za bardzo był przyzwyczajony do jego humorków, aby robiły na nim
jakiekolwiek wrażenie.
- Będziemy widywać się na treningach…
- Mega romantycznie – skomentował Marcel, kręcąc
głową z politowaniem.
- Nie musisz wracać do Polski? Najlepiej teraz?
- Nie, zostaje do wojny. Ktoś musi wam pomóc, no i
przede wszystkim zająć się tobą. Chociaż w sumie Hermiona radzi sobie całkiem
nieźle.
Snape
pogratulował sobie w duchu rozsądku i na początku rozmowy, rzucił zaklęcie
wyciszające, aby nikt nie mógł ich podsłuchać. Marcel nie miał w sobie nic ze
szpiega – wszyscy mogli go przejrzeć.
- Czy ty czasem nie po to zostałeś księdzem, aby
uniknąć wojny? – zapytał z sarkazmem, kończąc kawę i z rozżaleniem patrząc po
uczniach. Szkoda, że nie będzie mógł już pozbawić ich punktów…
- Zmieniłem zdanie. Stęskniłem się za tobą, Severusku
– Marcel pochylił się, aby go przytulić, ale ten w ostatnim momencie się
odsunął, prze okazji prawie spadając z krzesła. McGonagall zachichotała.
- Zabieraj łapy! – warknął i jęknął, gdy zorientował
się, jak siedzi. Minerva po prawej stronie, Marcel lewej.
- Nie bądź taki… niedługo możemy nie żyć, trzeba
korzystać z okazji – wtrąciła, śmiejąc się.
- Śmierć uznam, jako wybawienie od waszej dwójki!
- Jak zwykle czarujący – podsumował go Marcel i mrugnął
do Hermiony, która obserwowała całą akcję, chichocząc pod nosem.
Gdy
śniadanie skończyło się, uczniowie mieli pół godziny wolnego na dopakowanie
rzeczy. Siódmoklasiści jednak zostali zgodnie w Wielkiej Sali, aby pożegnać się
z nauczycielami. Był to bardzo miły zwyczaj, sprawiający wiele radości obydwu
stronom, oczywiście poza Seversem. On nie widział potrzeby w publicznych
rozstaniach.
Hermiona
wraz z chłopcami w pierwszej kolejności podeszła do dyrektora, który uśmiechał
się dobrodusznie. Lubiła tego staruszka, częstującego wszystkich dropsami. Pomógł
jej parę razy i przede wszystkim był szczery.
- Jest pan wspaniałym dyrektorem – zaczęła, gdy
zapadła pomiędzy nimi krępująca cisza. Ron uparcie patrzył w coś ponad nimi, a Harry nie
wiedział co powiedzieć.
- Oh, nie przesadzajmy, panno Granger. Lata praktyki
– Dumbledore zachichotał, aby po chwili spoważnieć – będziemy widywać się przez
te wakacje na treningach i spotkaniach Zakonu. Wspierajcie siebie nawzajem, bez
względu na wszystko, bo to w was młodych jest nasza nadzieja.
Dyrektor
umilkł i zerknął na nich, niemal przyszpilając spojrzeniem. Harry wolno pokiwał
głową, doskonale rozumiejąc jakie ma zadanie do wykonania.
- Dziękuję, panie profesorze. Za wszystko –
wyszeptał i oddalił się szybko.
Hermiona
uśmiechnęła się słabo i razem z Ronem podążyli za przyjacielem. Mogła się
tylko domyślać, jakie to było dla niego trudne. Stracił rodziców, Syriusza,
wszystkich najbliższych. Dopiero Dumbledore okazał serce, pokazał, że mu na nim
zależy. Był kimś w rodzaju mentora.
- Dobrze się czujesz? – zapytała łagodnie, siadając
obok Harry’ego na ławce. Ron usiadł z drugiej strony, przyglądając mu się
badawczo.
- Tak, tylko…
- Rozumiem – wyszeptała i przytuliła go do siebie.
Po chwili wahania, Ron zrobił to samo.
- Jesteśmy z tobą, stary – dodał, klepiąc go po
plecach.
Hermiona
pociągnęła nosem, czując, że drugi raz dzisiaj się rozklei. Szybko zaczęła mrugać
i po chwili przeszło.
– Idziemy do McGonagall?
- Powinniśmy – przytaknęli i ruszyli do swojej
opiekunki domu.
- Sprawialiście mi dużo kłopotów, szczególnie, gdy
musiałam odejmować Gryffindorowi punkty – zaczęła surowo, ale Hermiona mogłaby
przysiąc, że dostrzegła nikły uśmieszek – jednakże, dzięki wam wygrałam też
sporo zakładów z profesorem Snape’em.
- Zakładała się pani ze S… - zaczął Harry, ale
szybko urwał, gdy dostrzegł spojrzenie przyjaciółki. – to znaczy… fajnie, że
mogliśmy pomóc.
McGonagall
uśmiechnęła się lekko i położyła Hermionie dłoń na ramieniu, zwracając się
teraz bezpośrednio do niej. Chłopcy taktownie zostawili ją samą, podchodząc do
Flitwicka, który akurat z nikim nie rozmawiał.
- Masz ogromny potencjał… popełniłaś pewne błędy… –
spojrzała znacząco na jej brzuch – niemniej, jestem pewna, że naprawdę jesteś najzdolniejszą czarownicą tego stulecia. To, że radzisz sobie z przeciwnościami
losu z podniesioną głową, tylko to potwierdza. Nie zdziwiłabym się, gdybyś za
dziesięć lat, została Ministrem Magii!
- Nie mam wyjścia, pani profesor. Gdybym… uciekła od
odpowiedzialności, okazałabym się zwykłym tchórzem – wyszeptała i tym razem nie
potrafiła zapanować nad cisnącymi się do oczu łzami. Otarła je szybko wierzchem
dłoni, odwracając przy tym głowę. McGonagall przytuliła ją bez słowa do siebie.
- Jesteś najodważniejszą młodą kobietą, jaką znam,
Hermiono – odparła poważnie.
- Dziękuję – mruknęła drżącym głosem i odsunęła się
od nauczycielki. Kobieta uśmiechnęła się ledwie zauważalnie i zostawiła ją
samą, aby mogła się do końca uspokoić.
W
następnej kolejności podeszła do profesora Flitwicka, Sprout, Babbling, Vector
i Hooch. Severusa specjalnie zostawiła sobie na sam koniec. Stał z boku,
pogrążony w rozmowie z Marcelem. Mało uczniów do niego podchodziło, właściwie
tylko Ślizgoni. Westchnęła cicho i ruszyła w jego kierunku.
- Dzień dobry, profesorze Snape – przywitała się
oficjalnie. – Marcel… - jemu również skinęła
głową. Nie mogła tego człowieka rozgryźć, jednak nie chciała w tej chwili się
nad tym zastanawiać.
- Chyba Albus mnie wołał… - mruknął pod nosem i już
miał odejść, ale Snape uniemożliwił mu
ucieczkę.
- Później do niego pójdziesz – warknął - Streszczaj
się, Granger, nie będę tu sterczał przez cały dzień.
Hermiona nastroszyła się, mrużąc oczy, pomimo tego odezwała się spokojnie.
- Chciałam podziękować.
- Doprawdy?
- Tak – odetchnęła głębiej i uśmiechnęła się na
przekór Severusowi, który się skrzywił. – jest pan całkiem niezłym nauczycielem,
tylko nie może się pan cały czas wydzierać…
Marcel
zachichotał, a Severus spojrzał na nią wściekły.
- Granger, zapominasz się!
- Przecież nie odejmie mi pan punktów, ani nie da
szlabanu – zawołała wesoło i niemal pokazując mu język. W ostatnim momencie się
powstrzymała.
- Tracę już do ciebie cierpliwość… - zagroził, ale
wtrąciła się.
- Wiele się dzięki panu nauczyłam i za to chciałam
podziękować – zawahała się, jednak po chwili kontynuowała – wiele razy narażał
pan za nas życie, chronił Harry’ego i… zarywał noce przez nasze eskapady –
roześmiała się cicho – to wiele dla mnie znaczy, profesorze.
- Robiłem to co mi kazano.
- Wiem, co nie umniejsza pańskich zasług –
powiedziała tym razem całkowicie poważnie. Marcel, przeczuwając, że zapomnieli
o obecności innych, rzucił Muffliato.
I miał rację. - jesteś wielkim człowiekiem, Severusie, musisz to wreszcie
zrozumieć. Obie strony biją się o ciebie! Dumbledore poniósłby sromotną klęskę,
gdyby nie ty i to samo się tyczy Czarnego Pana.
- Nie czuję się z tego powodu wielkim – warknął,
kręcąc głową.
- Oczywiście, że nie! W końcu jesteś Severusem
Snape’em. Gdybyś był zadufanym w sobie dupkiem, z pewnością nawet bym na ciebie
nie spojrzała. A tak jesteś tylko dupkiem.
- Faktycznie, to wiele zmienia – żachnął się,
zakładając ręce na piersi. Hermiona zachichotała.
- Nawet nie wiesz, jaka to różnica – odpowiedziała
cicho, patrząc na niego czule. Marcel chrząknął, co przywróciło ich do
rzeczywistości. – Ymm… do zobaczenia, profesorze – dodała i pośpiesznie wyszła
z Wielkiej Sali.
Szybkim
krokiem szła przez korytarz, starając się nie wpadać na młodszych kolegów,
biegających pod jej nogami. W końcu stanęła pod ścianą i zaczerpnęła głębiej
powietrza. Nie chciała opuszczać Severusa! Niby była otoczona przez kochających
ją ludzi, ale tak na prawdę została sama. Jak często będzie mogła się z nim
widywać? Raz na tydzień? Może nawet rzadziej, a zbliżała się wojna, z której
mogli nie wyjść cało. Jęknęła głośno i zagryzła mocno wargę.
- Hermiona, tutaj jesteś! – zawołał zasapany Draco,
dobiegając do niej. Złapał się pod boki i zamknął na moment oczy, aby uspokoić
oddech. – widziałem w jakim stanie wyszłaś z Wielkiej Sali. Wszystko gra?
- Niee… - wyjąkała, pociągając nosem. Miała już
dosyć. – Ja… my… Draco, możemy widzieć się… ostatni raz! – zaszlochała,
rzucając mu się na szyję. Chłopak objął ją, zaskoczony. Spokojnymi ruchami
gładził jej plecy.
- Zrobię wszystko, abyś przeżyła – oświadczył
uroczyście, odsuwając ją na moment, aby po chwili ponownie przytulić.
- Musisz mi coś obiecać – zażądała, ściskając mocno
jego rękę.
- Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
- Jeżeli… coś mi się stanie, musisz się zająć…
naszym synem! – wbiła w niego załzawione spojrzenie, oczekując przytaknięcia.
Malfoy zamarł, wpatrując się w nią.
- Nic ci nie będzie.
- Obiecaj mi to! – krzyknęła, odpychając go od
siebie. Draco zrobił krok do tyłu i przez chwilę milczał. W końcu skinął głową.
- Obiecuję.
- Dziękuję – wyszeptała i otarła łzy z twarzy. Potem
zamknęła oczy, aby się uspokoić. Zaczęła się zachowywać jak zwykła Puchonka, a
nie Gryfonka. Żałosne. – Przepraszam, za moje zachowanie, ale…
- Daj spokój, Hermiono. Martwisz się, to zrozumiałe.
Malfoy
ponownie podszedł bliżej, co nie umknęło jej uwadze. Zmarszczyła lekko czoło,
chcąc coś powiedzieć, tylko nie wiedziała co. Nie miała zielonego pojęcia, co
mówi się w takich sytuacjach. Draco po dłuższym zastanowieniu, delikatnie
dotknął jej policzka. Miał ciepłą i miękką dłoń, dokładnie taką samą jak
zapamiętała.
- Co…? – zaczęła, ale nie zdążyła skończyć, bo
pocałował ją.
Uczucie
było zdecydowanie dziwne i nie na miejscu. Pomimo tego, nie zakończyła pocałunku.
Pozwoliła Draconowi przyciągnąć się bliżej i odgarnąć włosy na plecy, ukazując
szyję. Opuszkami palców gładził ją po karku. Przymknęła oczy i wtedy wszystko
ustało. Nie była specjalnie zaskoczona
jego reakcją.
- Wiesz, że nie powinieneś tego robić – stwierdziła
cicho, a Draco przytaknął. Uśmiechnęła się lekko.
- To był ostatni raz - odparł i odetchnął głębiej.
Hermiona przeczuwała, że to co chce powiedzieć dalej, jest wyjątkowo dla niego
trudne. – Kocham cię i pewnie zawsze będę. Jesteś zbyt ważną osobą w moim
życiu, żebym od tak o tobie zapomniał.
Umilkł
na moment, odgarniając jej kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnął się po swojemu,
tak jak lubiła najbardziej.
- Jednak, chcę sobie ułożyć życie na nowo. Chcę być
z kimś, kto odwzajemni moje uczucia… Rozumiesz, co mam na myśli?
- Tak, Draco. Cieszę się, że dojrzałeś do tej
decyzji. Mimo wszystko, przykro mi, że zmusiłam cię do jej podjęcia. To
wszystko moja wina…
- Nie prawda. Tak się po prostu zdarza – wzruszył
niedbale ramionami.
- Żałujesz?
- Nigdy w życiu – powiedział poważnie, chwytając ją
za rękę. Kiedy spojrzała na niego sceptycznie, kontynuował. – Nie żałuję
niczego, do czego doszło między nami. Przysięgam.
Hermiona
skinęła głową i roześmiała się. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek dojdzie do
tej rozmowy. Tyle się między nimi wydarzyło, a dalej mogli nazywać się
przyjaciółmi. Jednakże, w tym samym momencie przypomniała sobie słowa Ginny: „On się kiedyś dowie i będzie mieć pełne
prawo, aby przestać ci ufać.” Nagle zrobiło jej się zimno. Co będzie, jeżeli
Draco faktycznie się od niej odsunie?
Zagryzła
wargę i odwróciła głowę. Nie mogła znieść tego przeszywającego spojrzenia. Może
i nie chciała z nim już być, ale nie mogła sobie wyobrazić życia bez niego. To
było nie możliwe, fizycznie bolesne. Wzdrygnęła się w duchu i oparła o ścianę.
- Co jest? – zapytał, zauważając zmianę jaka w niej
zaszła.
- Nic, Draco. Po prostu, dzisiejszy dzień jest
trudny… - uśmiechnęła się niemrawo i wskazała ręką korytarz prowadzący do
wyjścia ze szkoły. – Powinniśmy iść już do powozów. Zaraz odjazd pociągu.
Hermiona
zajęła przedział wraz z Harrym, Ronem i Ginny. Usiadła pod oknem i oparła głowę
o szybę. Pociąg rozpędzał się coraz bardziej i bardziej. Ledwie minęli
Hogsmeade, a zaczęły się pola i lasy. Teren zlewał się w jedno, był nudny i
monotonny.
- Możecie uwierzyć, że to już koniec? – zapytała,
poprawiając się na siedzeniu. Spojrzała na chłopców, którzy grali w eksplodującego durnia, zaśmiewając się do rozpuku.
- Fakt, szybko zleciało – przytaknął Ron. Rzucił jej
krótkie spojrzenie i ponownie zajął się grą.
- Wydaje się, jakbyśmy poznali się wczoraj…
pamiętacie górskiego trolla?
- O smarkał mi różdżkę... – Harry parsknął śmiechem –
Który rok wspominacie najlepiej?
- Na pewno nie pierwszy – mruknęła Ginny, wzruszając
ramionami – Opętanie przez Toma Riddle’a jakoś nie kojarzy mi się zbyt dobrze.
- Nic dziwnego – zgodziła się – Najlepszy rok… W
sumie takiego nie mam. Każdy pod pewnym względem był dobry i zły zarazem.
Nastała
cisza. Chłopcy powrócili do gry, a Hermiona do wyglądania przez okno. Ten rok był
inny niż wszystkie. Zawsze to Harry był bohaterem, wszystko kręciło się wokół
niego. Teraz zajęła się sobą – zakochała się, podwójnie. Pod tym względem, nie
mogła narzekać. Zyskała dwóch wspaniałych mężczyzn. Każdy był jedyny w swoim
rodzaju. Draco - młody, nieziemsko przystojny arystokrata, z urzekającym uśmiechem
i nienagannymi manierami. Marzenie każdej nastolatki. Za to Severus był
mężczyzną jej życia. Miał zawsze własne zdanie, nie ulegał. Był irytująco
złośliwy, wygadany i opanowany. Z pewnością poświęcił dla niej więcej, niż ona
dla niego.
Co
prawda, nie zawsze było przecież różowo. Śmierć rodziców z pewnością na długo pozostanie
traumą w jej życiu. Straciła za jednym zamachem, dwie najważniejsze osoby. Nie
musiała wybaczać Severusowi – z powodzeniem mogła sobie w mówić, że to nie
musiało się stać, jednak nie widziała w tym sensu. Uratował ją, narażając tym
samym siebie i cały Zakon Feniksa. Gdy Voldermot dowiedział, że jest szpiegiem
i jej pomógł, to z pewnością byłby ostatni moment, w którym się widzieli.
- Hermiona, obudź się! Jesteśmy w Londynie – Ginny łagodnie
potrząsnęła ją za ramię, wybudzając ze snu. Otworzyła gwałtownie oczy i usiadła
prosto, rozglądając się dookoła.
- Szybko… - mruknęła pod nosem i przeciągnęła się.
I
faktycznie. Niecałe dziesięć minut później, pociąg wjechał na dworzec King’s
Cross i powoli się zatrzymał. Z przedziałów wylała się fala uczniów, witających
się z rodzicami. Hermiona wyszła jako jedna z ostatnich. Nie śpieszyło jej się.
Parę metrów od siebie zobaczyła czekających Weasley’ów. Jedynie siłą woli
zmusiła się, aby unieść wysoko głowę i nie wrócić ponownie do pociągu. Zacisnęła
pięści i uśmiechnęła się lekko. Nie ważne, że na nią nikt nie czeka… ma
przyjaciół, którzy byli dla niej najważniejsi.
Nagle
podszedł do niej Harry i bez słowa chwycił ją za rękę. Spojrzała na
przyjaciela, który uśmiechnął się niepewnie. Jako jedyny wiedział co czuła.
- Nie zostawimy cię – powiedział cicho i ruszyli do pani Weasley,
niecierpliwie na nich czekającą. Chwilę później wszyscy zaczęli ją przytulać i
poczuła się prawie jak w domu.
Czy mi się zdaje czy zbliżamy się do końca?
OdpowiedzUsuńJeszcze troche zostało, ale faktycznie juz sie konczy ^^
UsuńJak już skończysz, to nie będę miała, co czytać :(
UsuńZ drugiej jednak strony cieszę się, że już niedługo poznam całą historię.
Życzę weny i pozdrawiam cieplutko,
Illuzjonistka.
P.S. Czekam na kolejne rozdziały ;)
Jak zawsze świetnie :> Nie chce końca, ale wiem, że wszystko się kiedyś kończy. Gdzieś tam raz chyba powtórzyłaś 2 razy wyraz, ale równie dobrze mogło mi się wydawać xD Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam
UsuńArily
Hahaha, dziękuje bardzo, to dla mnie wiele znaczy :)
UsuńCo do bloga, to nie rozpaczajcie - została nam jeszcze wojna. Na wiele istotnych spraw nie ma odpowiedzi! Jeszcze conajmniej 6 rozdziałów, a dobrze wiecie, ze lubię rozciągać akcje xd
Pozdrawiam i mocno sciskam, Mała Miss ^^
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że zbliżamy się do końca :( Ale liczę na happy end Hermiony i Seva ;)
Pozdrawiam i weny życzę :D
Sewerus z lekka zaczyna mnie irytowac...a Draco gdzies w glebi serca chyba domysla sie prawdy,zgadlam?Mam 3 pytanka.Ile rozdzialow planujesz do końca? Bedzie hapy end? Czy planujesz kolejne opowiadanko?
OdpowiedzUsuńSeverus Cię irytuje? Serio? Kurczę, to nie dobrze xd
UsuńCo do rozdziałów, to myślę, że od 5 do 7... tak mi się na oko wydaje, ale dokładniej to zobaczymy w czasie.
Nie zdradzę Ci zakończenia... poza tym, każdy ma inne pojęcie o "happy endzie". Postaram się Was zaskoczyć :D
Tak, w przyszłości na pewno coś napiszę, ale jeszcze nie mam pomysłu. Muszę wszystko przemyśleć itp.
Pozdrawiam, Mała Miss ^^
Ale numer,nie napisalam najwazniejszego! Twoj "hogwardzki trojkat" jest jednym z najlepszych opowiadan jakie czytalam.Pisz jak najwiecej ,super Ci to wychodzi.E
OdpowiedzUsuńDziękuje, to miłe, że Ci się tak podoba! :D
UsuńMała Miss ^^
Rozdzial cudowny,troszke smutasny,ale ...Kiedy pojawi sie Alexander...i jak zachowa sie Sewerus?
OdpowiedzUsuńPiękne!
OdpowiedzUsuńSmutne,melanholijne...ale piękne!
Przykre jest go,ze juz sie kończy.
Weny.
Pozdrawiam,Lili
Mam nadzieję, że Sev będzie z Hermioną a Draco sebie kogoś znajdzie. A opowiadanie bardzo fajne i czekam na dalsze rozdziały. I happy end ( czyt. Hermiona, Severus i Aleksander są razem ).
OdpowiedzUsuńKiedy dasz rozdzial?...daj szybciutko,prosze...
OdpowiedzUsuńDługo mnie tu nie było! Jakoś miałam przerwę z blogowaniem i trochę narobiło mi się zaległości.. hmm.. 10 rozdziałów, ale od razu przepraszam! :D chociaż w sumie dzisiaj wszystko nadrobiłam i 10 rozdziałów to dla mnie za mało ;p Mam nadzieję, że szybko wstawisz nową notkę! :-)
OdpowiedzUsuńHm według mnie Ginny to najlepsza osoba, która jako pierwsza mogłaby się dowiedzieć o wszystkim, ale też najlepsza na chrzestną. A co do imienia - Aleksander to super imię i fakt, dostojne ;d Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejną notkę i życzę weny!
PS. mam nowego bloga ze świeżą notką severus-and-hermione.blogspot.com
Ogólnie to wpadłam na Twojego bloga z ciekawości o Ci chodzi z tym trójkąt em xd no i tak zaczęłam gdzieś dzień... Chwila, juz po północy... Czyli 2 dni temu. Zarwalam wczoraj no, czytałam gdzieś do 4 i jakoś nie żałuję bo całe ff jest mega genialne. Ogólnie, jakoś tego nie można porównać. Pomysł na opowiadanie nie banalny wiec co się dziwić, masz talent... No szkoda tylko że z tego co napisałaś masz już zamiar kończyć... Ykhmmm.... No więc weny życzę i chyba jak wszyscy czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ellie
Świetny rozdział, Severus *.* ♥
OdpowiedzUsuńW każdym razie sytuacja się rozwija, coraz bliżej narodzin Alexandra, prawda? ;D
Chcę więcej Severusa z Hermioną, zdecydowanie ;3
Zabierałam się do przeczytania twojego opowiadania dość długo. Nie pasował mi wątek z Draco, ale w końcu zabrakło mi nowych fanficków i zaczęłam czytać Hogwardzki Trójkąt. Powiem szczerze - nie pasowały mi niektóre rzeczy, a inne wręcz odwrotnie, bo zauroczyły. Kiedy Hermiona zaciążyła miałam zamiar przestać czytać. Nie lubię, kiedy Szczota ma dziecko. Nawet jeśli z Sevciem :c Ale zmusiłam się i czytałam dalej, aż w końcu dotarłam do końca. Powiem jedno - nie jest to najgorsze opowiadanie jakie znam, ale mimo wszystko oryginalne, a to się ceni. Dlatego blog trafia do zakładek :) Czekam na nowy rozdział, bo ciekawi mnie jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńI jak osoby powyżej - więcej Seva! ♥ Przepraszam za błędy jeśli takowe wystąpiły i chaotyczność. Pisanie dłuższych wypowiedzi na komórce jest strasznie męczące, a ja w dodatku nie należę do osób cierpliwych.
Pozdrawiam i życze weny,
Faith aka Death z drugiego bloggerowego konta :)
Dopiero trafiłam na to opowiadanie, ale przyznaję, że jej jednym z lepszych które czytałam, zarówno pod względem fabuły, jak i formy przekazu. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńDaj nam kolejny rozdzial,prosze...
OdpowiedzUsuńTak na początek... mówiłam już, że UBÓSTWIAM Marcela? :D Kocham Seva, ale on ma Hermionę, więc cóż... A tak, zapomniałam. Marcel jest księdzem. Szanuję decyzję gościa, ale... i tak go ubóstwiam <333
OdpowiedzUsuńHah, jak Hermiona rozmawiała z Severusem... młah <3 To było coś! Fantastyczne! <3
Taki sentymentalny ten rozdział, ale mi się spodobał :) Płakusiamy :'(
Jej, jej, jej *o*
Twoja
always
Powiem tylko tyle, że ciągle czytam mimo że nie komentuję.
OdpowiedzUsuńPo prostu ostatnio nie mam zielonego pojęcia, jak skomentować, bo blog zasługuje na naprawdę konkretny komentarz.
Więc, czytam, jestem tutaj, kocham to opowiadanie.
Weny życzę mnóstwo, pisz w końcu nowy rozdział, tyle się naczekać i ciągle pusto. :<
Pozdrawiam ciepło.